Dołącz do nas

Piłka nożna

Wieści z obozu rywala cz.I

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Polski „Manchester City”. Taki przydomek został nadany naszemu sobotniemu rywalowi przez dziennikarzy gazety wyborczej, którzy najwyraźniej utracili kontakt z rzeczywistością. Przydomek ten został nadany Zawiszy Bydgoszcz przed startem rozgrywek pierwszoligowych w związku z transferami poczynionymi przez właściciela Zawiszy – Radosława Osucha, które mają być pomocne w spokojnym zapewnieniu sobie awansu do ekstraklasy w tych rozgrywkach. Awans, o którym jednak tak odważnie w Bydgoszczy nie wypowiadają się sami zainteresowani czyli sztab trenerski oraz piłkarze, jednak nie oszukujmy jest to tylko ściągnięcie presji przez trenera z piłkarzy, bowiem trudno wyobrazić sobie, aby po zainwestowaniu tak dużych środków finansowych przed Zawiszą nie był postawiony cel, jakim jest awans. Trener Jurij Szatałow przed startem sezonu wprowadził zasadę, która obowiązywała już w tamtym sezonie i zakazuje myślenia i mówienia swoim piłkarzom o tym, co będzie w przyszłości, a nakazuje skupiać się na najbliższym rywalu. Drużynę znad Brdy w przerwie letniej wzmocnili piłkarze znani z boisk ekstraklasowych. Wojciech Kaczmarek były bramkarz m.in. Śląska Wrocław w ostatnim sezonie był jednym z nielicznych jasnych punktów krakowskiej Cracovii. Kolejny, Brazylijczyk Hermes, wiosnę spędził co prawda w Polonii Bytom, ale w swoim piłkarskim CV ma występy w takich klubach jak Widzew Łódź, Jagiellonia Białystok czy Korona Kielce .
Do Zawiszy trafił też jego kolega klubowy Daniel Mąka, mający za sobą 34 występy w ekstraklasie. Jest jeszcze młody Kamil Drygas, którego świetnie zapowiadającą się karierę w Lechu Poznań  przerwała poważna kontuzja. Postrachem bramkarzy rywali ma zostać Paweł Abbott znany z występów z Ruchu Chorzów. Zawisza ściągnął również utalentowanego gracza Ruchu Radzionków, Bartosza Kopacza. Zaledwie 20-letni zawodnik był filarem defensywy Ruchu Radzionków. Po sezonie ustawiła się długa kolejka chętnych po niego, ale bydgoszczanie uprzedzili konkurencję. Podobnie było w przypadku Adriana Błąda. Najlepszy w minionych rozgrywkach gracz Zawiszy przygotowania rozpoczął z Zagłębiem Lubin. I choć bardzo chciał tam zostać, to trener Pavel Hapal nie dawał mu większych szans na grę. Błąda zaczęły kusić Pogoń Szczecin, Piast Gliwice i poznańska Warta jednak zawodnik ostatecznie zakotwiczył w Bydgoszczy. O Zawiszy przed sezonem nie było głośno tylko i wyłącznie z powodu transferów, ale o rozgłos zadbało również Stowarzyszenie Kibiców Zawiszy Bydgoszcz, które zorganizowało prezentację drużyny na Wyspie Młyńskiej, gdzie jedną z atrakcji było przypłynięcie sztabu szkoleniowego i piłkarzy na Wyspę statkiem, który przystrojony był w niebiesko-czarne barwy. Podczas wpłynięcia statku po obu stronach rzeki zabłysnęły race, które stworzyły nieprawdopodobny efekt wizualny. Kibice katowickiej „GieKSy”, którzy z różnych powodów nie będą mogli udać się do Bydgoszczy aby dopingować „GieKSę”, będą mogli obejrzeć naszych zawodników „na żywo” dzięki stacji OrangeSport, która zapowiada bezpośrednią transmisję z tego spotkania w sobotni wieczór.

Poniżej zestawienie wszystkich transferów jakich dokonał bydgoski klub:

Przyszli: Paweł Abbott (N – Ruch Chorzów), Tomasz Chałas (N – Olimpia Elbląg), Damian Ciechanowski (O – rezerwy), Kamil Drygas (P – Lech Poznań), Hermes (P – Polonia Bytom), Damian Januszewski (O – rezerwy), Wojciech Kaczmarek (B – Cracovia), Bartosz Kopacz (O – Ruch Radzionków), Daniel Mąka (N – Polonia Bytom), Przemysław Norko (B – brak klubu), Tomasz Ostalczyk (P – Flota Świnoujście), Piotr Petasz (P – Wisła Płock), Jacek Popek (O – GKS Bełchatów)

Odeszli: Patryk Cuper (O – rezerwy), Marcin Drzymont (O – Skra Częstochowa), Martins Ekwueme (P – Zagłębie Lubin), Michał Ilków-Gołąb (O – ?), Vladimír Kukol (P – Spartak Myjava), Rafał Lipiński (P – rezerwy),Michał Markowski (O – Chojniczanka Chojnice), Paweł Oleksy (O – Piast Gliwice), Bojan Pejkow  (B – Minior Pernik)



15 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

15 komentarzy

  1. Avatar photo

    ZAWISZA TO ON

    6 września 2012 at 12:44

    ZAWISZA TO ON !

  2. Avatar photo

    Kibic

    6 września 2012 at 12:47

    „Zawisza ściągnęła również…”
    Zawisza to on! Zawisza Czarny mówi Wam to coś?! Głupki bez szkoły…

  3. Avatar photo

    miodek

    6 września 2012 at 13:11

    Zawisza ściągnęła również utalentowanego…. Kopernik był kobietą, to pewne.

  4. Avatar photo

    Bydgoszczanin

    6 września 2012 at 13:14

    Czy zaprezentujecie się w konretnej liczbie jak w zeszłym sezonie?
    Wtedy zaprezentowaliście się w konkretnej liczbie 😉
    Czekamy i teraz!

  5. Avatar photo

    ZB

    6 września 2012 at 13:32

    @kibic – Nie spinaj się.
    A do Kiboli GieKSy – Szanujmy się i dbajmy o takie szczegóły.

  6. Avatar photo

    BMG

    6 września 2012 at 14:24

    ZAWISZA ON TOur 🙂

  7. Avatar photo

    Jozxd

    6 września 2012 at 15:17

    Skomentuje początek „Polski „Manchester City”. Taki przydomek został nadany naszemu sobotniemu rywalowi przez dziennikarzy gazety wyborczej, którzy najwyraźniej utracili kontakt z rzeczywistością” Mam pytanie do tego kto to napisał GIEKSA a wy wogóle się uważacie za kogoś ? bo jak narazie 2 sezon pod rząd jesteśćie out siderem takich nie chcemy w 1lidze a jak komentarz się nie podoba to dawajcie na Gdańską w sobotę pokażemy wam klasę !

  8. Avatar photo

    Zaba-Bogucice

    6 września 2012 at 15:42

    Jozxd.widze masz syneczku manie wielkosci.Dla mnie osobiscie w Polsce nazywaniem kogo kolwiek polskim muriniem,polskim realem, polska Barcelona czy M.C.to tak jakby sie nazywało gówno polskimi perfumami.Nikt tu nic nie ma do Bydgoskiego Zawiszy,tylko jak sie czyta takie dyrdymały,majac na uwadze denna polska piłke skopaną to smiac sie poprostu chce bo to jest kabaret.P.s.cały Zawisza włacznie z tym „naborem” „profesjonalistów na swiatowym poziomie”nie jest tyle wart co tygodniowka Balotellego….polski M.C…

  9. Avatar photo

    zawiszak

    6 września 2012 at 21:30

    Chciałbym się dowiedzieć ilu z GIEKSY przyjedzie do Bydgoszczy bo w zeszłym sezonie była zajebista oprawa,pozdro dla normalnych GIEKSIARZY I ZAWISZAKÓW

  10. Avatar photo

    ZB

    6 września 2012 at 21:30

    Do cholery dzieciaki! Nie napinac się! Przyjdź jeden z drugim na stadion i pokaż co potrafisz. Pojedź na wyjazd i pokaż jaki chojrak jesteś.

  11. Avatar photo

    Zaba-Bogucice

    7 września 2012 at 07:20

    ZB.jezdzic to sie jezdziło zajebiscie 20 pore lot temu.I fajnie było wtedy na Zawiszy.Czasy gdzie jeszcze mieliscie sztame z KSG ktora została zerwana przez KSG w Zabrzu w 1994 roku.Pamietasz te czasy skoro piszesz „dzieciaki”Pamietasz Anie z Zawiszy,ktora jezdziła po Polsce z fana ANIA?dzieciaku…

  12. Avatar photo

    ZB

    7 września 2012 at 10:46

    Pamiętam. Ale pisałem do naszych. A jeśli o mnie, to mam 40 z hakiem.

  13. Avatar photo

    Zaba-Bogucice

    7 września 2012 at 11:06

    hehe,zle to odebrałem;-)Pozdro z Katowic.

  14. Avatar photo

    stary Zawiszak

    7 września 2012 at 12:07

    Też pamiętam Anię…. ciekawe co się teraz z nią dzieje…? 😉
    Pozdr…

  15. Avatar photo

    Jozxd

    7 września 2012 at 13:12

    Szkoda , że Popek ma kontuzję na pewno grałby w podstawowym składzie pozatym dobrze się wlączał do akcjii .

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga