Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Wisła Kraków i jej plagi przed starciem z GKS-em. Sobolewski pod ścianą!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat meczu Wisła Kraków – GKS Katowice.

 

1liga.org – Zapowiedź 16. kolejki Fortuna 1 Ligi

Arka Gdynia – Lechia Gdańsk – to zdecydowanie najciekawiej zapowiadające się spotkanie 16. kolejki Fortuna 1 Ligi. Odra Opole o przełamanie powalczy z beniaminkiem z Warszawy. Wisła Kraków podejmować będzie natomiast GKS Katowice.

[…] Wisła Kraków – GKS Katowice, sobota 25 listopada, godz. 17:30

Wisła Kraków podejmować będzie GKS Katowice. Katowiczanie w ostatniej kolejce przełamali się i pokonali GKS Tychy. Teraz udadzą się do jaskini lwa, gdzie rywalizować będą z „Białą Gwiazdą”. Wisła jednak jak na razie zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli i na swoim stadionie odniosła trzy zwycięstwa, czterokrotnie remisowała i zanotowała jedną porażkę. Drużyna z Krakowa nad GKS-em ma aktualnie tylko dwa punkty przewagi. Katowiczanie przed tym spotkaniem wcale nie stoją więc na straconej pozycji.

 

polsatsport.pl – Wisła Kraków i jej plagi przed starciem z GKS-em. Sobolewski pod ścianą!

Sytuacja kadrowa i finansowa Wisły Kraków przed meczem wielkich firm Fortuna 1. Ligi z GKS-em Katowice przypomina sceny po ataku plag egipskich: kontuzje, zaległości płacowe, słabe wyniki, przez które kibice chcą głowy trenera Radosława Sobolewskiego. Jakby tego było mało, ze składu wypadł najlepszy strzelec Angel Rodado. Czy krakowianie poradzą sobie z „Gieksą”, której defensywa jest dosyć szczelna?

[…] Wisła Kraków nadal jest zespołem strzelającym najwięcej bramek w całej Fortuna 1. Lidze – ma ich 28, o dwie więcej, niż druga pod tym względem Arka Gdynia, która jest liderem stawki. Sęk w tym, że dorobek ten krakowska jedenastka wyśrubowała w dwóch dawnych, październikowych meczach z Resovią (4-1) i Zniczem Pruszków (6-2). Ostatnio strzelanie bramek jest dla niej nie lada mordęgą: bezbramkowo zremisowała z Lechią i Zagłębiem Sosnowiec, a znajdującemu się w strefie spadkowej Podbeskidziu strzeliła bramkę, ale sama straciła dwie!

Jakby tego było mało ze składu „Białej Gwiazdy” wypadł na kilka miesięcy najlepszy snajper Angel Rodado, który zerwał więzadła kolana, a Michał Żyro, który mógłby go zastąpić rehabilituje obolały staw kolanowy.

– Sprawa wygląda tak: Angel nam wypadł, ale są inni zawodnicy. Jest przygotowany Szymon Sobczak, który bardzo długo czekał na swoją szansę i jest przygotowany. Mamy też innych zawodników, którzy potrafią strzelać bramki, jak choćby Goku czy Miki Villar – robi dobrą minę do złej gry trener wiślaków Radosław Sobolewski, nad którym zgęstniały czarne chmury.

Spora część kibiców Wisły wywiera coraz większą presję na właścicielu i prezesie klubu Jarosławie Królewskim, nawołując do zwolnienia Sobolewskiego. Nie trafiają do nich argumenty, że głównie zawodzą piłkarze, a kolejne zmiany trenerów przy Reymonta nie przynoszą pożądanych efektów. Przekonali się o tym choćby Maciej Stolarczyk, Artur Skowronek, Petr Hyballa, Adrian Gula i Jerzy Brzęczek, których głowy spadły przed upływem roku, odkąd stery w klubie przejęła trójka ratowników: Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Królewski. Dokładnie rok odpowiedzialność za klub wziął na siebie prezes Królewski i na razie ma cierpliwość do trenera Sobolewskiego.

„Sobol” ustanowił już rekord ciągłości pracy w klubie, który dzięki misji ratowników dostał nowe życie. Pracuje od 418 dni i w 42 meczach zyskał średnią 1.76 pkt na mecz. Do tej pory palmę pierwszeństwa dzierżył Skowronek, który w 380 dniach, 34 meczach Ekstraklasy, punktował średnio 1,29.

Wiślakom kłopotów nie brakuje. Nie chodzi tylko o kontuzje. Lewy obrońca Jakub Krzyżanowski po nieudanych dla Polski MŚ do lat 17 czuł trudny trzech rozegranych tam spotkań, uciążliwej podróży. Po powrocie dostał dwa dni wolnego i dopiero razy trenował z zespołem. Gdyby nie te perypetie, byłby pewniakiem do zastąpienia kontuzjowanego Davida Junki.

Jakby tego było mało, pierwszy bramkarz Alvaro Raton w przerwie reprezentacyjnej musiał się udać do Hiszpanii, gdzie zasiadł na ławie oskarżonych, jest podejrzewany o napaść seksualną.

– Jeżeli chodzi o sprawy sportowe, to Alvaro wrócił, trenuje z nami. Te pozostałe kwestie nie mają wpływu na jego postawę w bramce – zapewnił trener Sobolewski.

Szkoleniowiec Wisły chwali GKS Katowice za bardzo twardą grę i szybkie, agresywne ataki.

– Musimy się też zabezpieczyć jak najlepiej przed stałymi fragmentami gry. Katowiczanie mają pięciu zawodników o wzroście ponad 190 cm – zauważył Sobolewski.

 

wislaportal.pl – Jedni i drudzy muszą… Wisła gra dziś z Gieksą

Wprawdzie krakowska Wisła jest niezmiennie najskuteczniejszą drużyną Fortuna I Ligi, mając na swoim koncie 28 zdobytych bramek, ale całkiem możliwe, że już do końca bieżącego roku radzić będzie sobie musiała bez swojego najskuteczniejszego strzelca. Kontuzja Ángela Rodado to niewątpliwie największy problem dla trenera Radosława Sobolewskiego, przed czekającym nas dziś meczem z GKS-em Katowice.

Hiszpan do siatki rywala trafił w rozgrywkach ligowych bieżącego sezonu dziewięciokrotnie i średnio co 131 minut. Co oczywiste zastąpić będzie go musiał Szymon Sobczak, który z dwoma golami i ze znacznie mniejszym od Ángela czasem przebywania na murawie ma aktualnie średni wynik zdobytych bramek na minutę wynoszący 142. Obydwaj mają można więc powiedzieć mocno podobny „minutnik”, ale liczby te to oczywiście nie wszystko. Tym bardziej, że w bieżącej rundzie choć Wisła ma na swoim koncie te wspomniane 28 goli, to na nasze nieszczęście trafienia nie rozkładają się równomiernie. Jeśli bowiem przypomnieć 6 bramek w meczu ze Zniczem, 5 w rywalizacji z Arką oraz 4 z Resovią, to jak widać aż 15 trafień przypadło nam na zaledwie trzy spotkania… Dwa ostatnie kończyliśmy zresztą już tylko bezbramkowo, zresztą meczów bez zdobytej choćby jednej bramki zanotowaliśmy w bieżącym sezonie już aż 5. Jak na 15 rozegranych spotkań daje to mimo wszystko mocno wygórowany wskaźnik. Przynajmniej jak na nasze ambicje i nadzieje.

Jak więc poradzić sobie bez najlepszego strzelca? Trener Sobolewski liczy, że ciężar zdobywania goli wezmą po prostu na siebie inni zawodnicy. I to fakt, że w Wiśle nie tylko Rodado potrafi zdobywać bramki, a sam trener na przedmeczowej konferencji prasowej wspominał – poza Sobczakiem – choćby Goku, czy Mikiego Villara, których spodziewać się można w wyjściowym składzie „Białej Gwiazdy”. A ten różnić się może od tego, do jakiego byliśmy ostatnio przyzwyczajeni. A mianowicie będzie on bardziej… polski. I to nie tylko jeśli chodzi o zamianę Rodado na Sobczaka. W trakcie przerwy na mecze reprezentacyjne Wisła rozegrała spotkanie sparingowe z Górnikiem Zabrze, w którym obok Marca Carbó grała dwójka Igor Sapała – Kacper Duda. I właśnie takiego środka pola spodziewać można się w dzisiejszym meczu. Ponadto pod nieobecność kontuzjowanego Davida Junki – na lewej obronie zagra zapewne Dawid Szot, a w konsekwencji oznacza to, że Wisła wyjść może na mecz z GKS-em z aż sześcioma Polakami w wyjściowej jedenastce… Taka sytuacja w bieżącym sezonie jeszcze nie miała miejsca.

Nie zmienia to natomiast faktu, że jak to bywa w pierwszoligowych rozgrywkach, na pewno czekają nas trudne zawody. GKS po niezłym początku sezonu, bo po sześciu kolejkach był wiceliderem, ostatnio nie ma najlepszej „passy”. Ostatnie sześć meczów katowiczan to zaledwie sześć zdobytych punktów oraz ledwie cztery zdobyte bramki, stąd też niezadowolenie z takich wyników wyraźnie okazują fani „Gieksy”, którzy mocno domagają się od klubowych włodarzy zmian na trenerskiej ławce. W tej materii trener Sobolewski z opiekunem katowiczan Rafałem Górakiem mogą podać sobie… ręce, bo obydwaj są „na cenzurowanym”. No i tym samym na tzw. „musiku”, bo co zrozumiałe mocno obydwaj potrzebują zwycięstw…

Komu ono przypadnie? Mimo coraz gorszej aury zachęcamy oczywiście do tego, aby zobaczyć to na żywo na stadionie. Nie wątpimy bowiem, że choć obydwie ekipy ostatnio nie dają swoim fanom zbyt wielu powodów do radości, to czeka nas ostra walka na murawie, na której wiślacy potrzebują naszego wsparcia!



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga