Dołącz do nas

Kibice

Wyjazdy GieKSiarzy w rundzie jesiennej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Coraz bliżej początku rundy wiosennej, więc my zabieramy Was razem z Erikiem Cantoną do wyjazdowych wspomnień z jesieni 2023 roku.

Miedź Legnica

Pierwszym inauguracyjnym wyjazdem w rundzie jesiennej była Miedź Legnica. Na lipcowy wojaż zdecydowało się 354 fanatyków GieKSy, w tym jeden przedstawiciel JKS-u Jarosław. Patrząc, że był to sezon urlopowy i Miedź niektórym z nas już się znudziła, liczbę naszą oceniam jako całkiem solidna. Piłkarze przegrali, co jest w zasadzie czymś normalnym w naszych inauguracjach. Jednak zważywszy na to, że przed sezonem po rozmowie zespołu i sztabu szkoleniowego z przedstawicielami kibiców, obiecując walkę o awans do Ekstraklasy oraz zaangażowanie na murawie do ostatniego gwizdka, piłkarze otrzymali solidny doping z wyrazami wsparcia po skończonym meczu (m.in. „jesteśmy z wami” i „gramy w dwunastu”). Na powrocie była próba złapania się na autostradzie z kibicami Ruchu Chorzów, którzy w tym samym dniu jechali tą samą drogą na Zagłębie Lubin, jednak policja zrobiła wszystko, żeby nasza podróż trwała jak najdłużej, bez możliwości spotkania się dwóch grup na jednej ze stacji benzynowej.

Motor Lublin

Już jadąc do Legnicy, większość rozmawiała o Motorze Lublin,  gdzie pociąg specjalny posłużył jako magnes dla niezdecydowanych. Zainteresowanie było większe od puli przyznanych biletów i do stolicy Lubelszczyzny wybrało się 762 kibiców, w tym 102 Górnik Zabrze, 30 JKS Jarosław, 29 ROW Rybnik i gościnnie 11 Wisłoka Dębica. Była to nasza najlepsza liczba w historii na stadionie Motoru, bijąc rekord z 2009 roku. Na trybunie podzieliliśmy się na żółto-zielono-czarne koszulki, co dało fenomenalny wizualny efekt, natomiast oprawa „GKS Pany, trójkolorowe szatany” była podsumowaniem tej udanej eskapady. Piłkarze zremisowali, ale wolą walki oraz stanięciem z transparentem zachęcającym do udziału w domowym meczu z Wisłą Płock, pokazali, że jesteśmy jedną drużyną i zmierzamy we właściwym kierunku.

Znicz Pruszków

Miasto, które dawniej słynęło z mafii, sprawiło, że sektor gości stał się ich „wizytówką”. Mimo poniedziałku i stałej niezmienionej puli biletów dla wszystkich fanów gości (105 miejsc) do Pruszkowa pojechało 175 fanów, w tym 3 przedstawicieli Górnika Zabrze. W klatce standardowo 105 głów, natomiast reszta świadomych koneserów oglądała mecz przez telefon, popijając piwo i delektując się pewnym zwycięstwem GieKSy. Wywieszony został transparent „Animals”, który idealnie obrazuje, w jakich warunkach człowiek musi tam oglądać mecz. Warto odnotować, że gospodarze po kilkunastu latach posuchy na trybunach (dokładniej pisząć – bycia wymarłą ekipą), wrócili, tworząc 25-osobowy młyn.

Podbeskidzie Bielsko-Biała

Wyjazd, który przeszedł do naszej kibicowskiej historii. Będąc wcześniej w „magiczne 1803” osoby i myśląc, że do Bielska zrobiliśmy wtedy swoje maksimum, pozytywnie pomyliliśmy się, udowadniając sobie samym, jaką jesteśmy wyjazdową potęgą i ewenementem na polskim podwórku, gdzie kibice gości liczniej jeżdżą na wyjazdy, niż chodzą na domowe mecze. Klub Podbeskidzie kolejny raz pokazał, że hasło „piłka nożna dla kibiców” to ich ważne motto, na którym zbudowali sobie sympatię i szacunek wielu grup kibiców, nie robiąc żadnych problemów z wejściem. Nas w Bielsku-Białej zameldowało się 3030 osób, w tym 125 Banik Ostrava, 48 ROW Rybnik i 1 JKS Jarosław. Była to nasza najlepsza liczba wyjazdowa w historii! Piłkarze niestety nie wykorzystali „domowych warunków” i zremisowali w kiepskim stylu. Niestety był to mecz, który zaczął budzić w nas niepokój, ale mimo to daliśmy piłkarzom wsparcie oraz zrozumienie po końcowym gwizdku.

Lechia Gdańsk

Wyjazd, którym żyliśmy wszyscy, korba była potężna, ale PZPN kolejny raz zepsuł piłkarskie widowisko. Nie byliśmy w Gdańsku od 1999 roku. Oprawa Betonów w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała była idealnym pretekstem, aby nasza obecność została zablokowana. Wciąż musimy więc czekać, aby pobić liczbę 240 fanatyków z jesieni 1999 roku.

Odra Opole

Wyjazd do Opola wzbudził pozytywne spore zainteresowanie. Myślę, że przelotny (i zakończony już) romans „Społeczności honorowej” z Ruchem Chorzów miał na to duży wpływ. Odra, po doskonałej grze swoich piłkarzy i wysokiej pozycji w tabeli, sprawiła, że młyn wyglądał całkiem solidnie i tym razem ich stare zasłużone zgody, czyli Polonia Bytom i Zagłębie Lubin, przyjechały wesprzeć swoich przyjaciół. U nas zaczynała panować coraz bardziej gęsta atmosfera wymierzona w stronę piłkarzy. W sektorze gości zameldowaliśmy się w 573 głów, w tym 16 Górnik Zabrze. Piłkarze kolejny raz przegrali, przyjmując po końcowym gwizdku pociski, które były „zakończeniem współpracy” pod kryptonimem „gramy w dwunastu”.

Górnik Łęczna

W Łęcznej nie byliśmy aż 11 lat. I choć było kilka okazji na wyjazd, to za każdym razem mieliśmy niefart w postaci zakazu wyjazdowego czy pandemii, która była pretekstem dla wiadomych organów, abyśmy tam nie pojechali. Nastała jednak niedziela w chłodny październikowy dzień i na daleki wyjazd zdecydowało się 306 fanatyków w tym 1 Banik Ostrava. Dzięki tej liczbie pobiliśmy swój rekord na stadionie Górnika, a świętująca 20-lecie działalności Ultras GieKSa ’03 uczciła ten wyjazd odpaleniem rac.

Stal Rzeszów
Zakaz za pirotechnikę w Łęcznej.

Cortina d’Ampezzo – Puchar Kontynentalny

Hokej to dyscyplina, która daje coś, czego brakuje nam od ponad 20 lat w piłce nożnej, czyli europejskie puchary. Dzięki hokeistom, którzy są najlepszą drużyną w Polsce, od dwóch lat możemy jeździć po Europie i sławić GKS Katowice robiąc reklamę polskiej scenie kibicowskiej.

Puchar Kontynentalny ma inną formę niż ubiegłoroczna edycja Ligi Mistrzów, w której GieKSa wystartowała jako mistrz kraju, a nasi kibice wspierali swoich bohaterów w Szwajcarii, Szwecji i na Węgrzech. W tym roku miejscem rozgrywania półfinałowego turnieju była piękna włoska miejscowość Cortina d’Ampezzo, a rywalami GieKSy: Ferencvaros Budapeszt (Węgry), Herning Blue Fox (Dania) i gospodarze SG Cortina (Włochy). Na długą weekendową eskapadę, podczas której rozgrano trzy spotkania (codziennie jeden mecz), pojechało 400 fanów GieKSy.

Wisła Kraków

Bojkot. W porozumieniu z kibicami z całej Polski, fani GieKSy dołączyli do bojkotowania wyjazdów na Wisłę Kraków, na znak potępienia używania sprzętu przez fanów Białej Gwiazdy. Podobnie zrobiły wszystkie ekipy po wydarzeniach w Radłowie (Odra Opole, Arka Gdynia, Chrobry Głogów, Petrochemia Płock, Resovia, Zagłębie Sosnowiec i Górnik Łęczna). Wiosną z pewnością GKS Tychy, Miedź Legnica, Motor Lublin, Podbeskidzie Bielsko-Biała i Lechia Gdańsk również dołączą do grona „ulubieńców” kibiców TSW.

Chrobry Głogów

Wyjazd „awansem” z rundy rewanżowej, który zagraliśmy w połowie grudnia. Z racji tego, że klub z Głogowa jest pod policyjnym butem, sektor gości – mimo sporej pojemności – cały czas jest wyliczony na równe 170 miejsc (praktyki jak w Pruszkowie) i żadna osoba więcej nie wejdzie. Nas wybrało się 180 głów, w tym 2 Górnik Zabrze i 1 Banik Ostrava. Przed wystartowaniem z Katowic, podjechaliśmy w dniu 42. rocznicy pacyfikacji kopalni Wujek upamiętnić 9 górników, których oddziały ZOMO zamordowały w 1981 roku. Większość zabrała ze sobą okolicznościowe szaliki „Antykomuna – 16.12.1981”. W Głogowie miejscowi są od lat szykanowani przez służby mundurowe, ale wciąż walczą z systemem i tworzą młyn, mimo że mieli ciężej wejść na swój obiekt niż kibice gości.

JKH Jastrzębie (Krynica-Zdrój)

Ostatnim wyjazdem w 2023 roku była Krynica-Zdrój. PZHL, który co roku wybiera gospodarza Pucharu Polski, tym razem wskazał na górską miejscowość położoną w Małopolsce. Mecz był rozgrywany w czwartek i gdyby GieKSa pokonała JKH, już w sobotę musielibyśmy jechać na finał (i takie było nastawienie) ze zwycięzcą pary GKS Tychy – Unia Oświęcim. Niestety nasi mistrzowie polegli w rzutach karnych i najlepsza kibicowska ekipa w Polsce będzie musiała rok czekać na kolejną szansę awansu do finału. W hali, na której swoje domowe mecze rozgrywa KTH Krynica, zameldowało się 250 GieKSiarzy.

Inne

Przez całą rundę jesienną nie zapomnieliśmy o swoich zgodach z Ostrawy i Zabrza. Na każdym domowym meczu Chacharów i Żaboli była obecna delegacja GieKSy. Z wyjazdami było podobnie – kiedy GieKSa nie miała swojego meczu, jechaliśmy wspierać braci:

Banik Ostrava: Slavia Praga 11, FC Hlucin (Puchar Czech) 8, Bohemians Praga 6, MKF Karwina 21, FC Slovacko 15, FC Hradec Kralove 8.
Górnik Zabrze: Warta Poznań (Grodzisk Wielkopolski) 2, Korona Kielce 25, Jagiellonia Białystok 6, Lech Poznań 6, Legia Warszawa 46, Zagłębie Sosnowiec (Puchar Polski) 14, Pogoń Szczecin (Puchar Polski) 5, Puszcza Niepołomice (Kraków) 103*.

*weekend, w którym zbojkotowaliśmy wyjazd na Wisłę i pojechaliśmy do Krakowa z Torcidą.

Nasi kibice brali udział także w wyjazdowych meczach reprezentacji Polski. W Tiranie na meczu z Albanią była obecna 5-osobowa załoga, która z Górnikiem, ROW-em, Wisłoką i Siarką Tarnobrzeg zebrała się w solidną koalicję. Na Wyspach Owczych było 2 fanów GieKSy, którzy w tym samym sojuszu wspierali biało-czerwonych.

W Warszawie na Marszu Niepodległości pojawiło się co najmniej 7 naszych fanów.

Materiały zaczerpnięte z GzG64.pl – kibicowskiej kroniki GKS-u Katowice.

Eric Cantona



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga