Hokej Wywiady
Wywiad z Rochem Bogłowskim
Dwa miesiące po zakończeniu sezonu Polskiej Hokej Ligi 17/18, w którym TAURON KH GKS Katowice zdobył srebrny medal, porozmawialiśmy z dyrektorem sportowym sekcji hokeja Rochem Bogłowskim. Zapraszamy na wywiad.
Jak z perspektywy czasu oceniasz poprzedni sezon?
Patrząc na miniony sezon, już na chłodno myślę, że nie można go inaczej ocenić niż przez pryzmat sukcesu. Wicemistrzostwo Polski przed sezonem każdy brałby w ciemno. Początek był trudny, do końca walczyliśmy o udział w Pucharze Polski, praktycznie przez cały sezon uzupełnialiśmy skład, dążąc do optymalnego ustawienia. Podbudowywaliśmy się kolejnymi zwycięstwami i po nieudanym dla nas udziale w Pucharze wszystko ruszyło we właściwym kierunku. Atmosfera w drużynie była bardzo dobra, wszyscy trzymali się razem, włączając w to obcokrajowców, z czym różnie bywa w szatniach. Tutaj należą się także słowa uznania dla sztabu szkoleniowego; myślę, że między innymi tym „team buildingiem” doszliśmy tak daleko.
Jak wygląda podział ról w TAURON KH GKS Katowice, co należy do twoich zadań?
Podział ról w klubie jest dość jasny, jest nas niewielu więc i tak większość decyzji konsultujemy we własnym gronie. Pod moją jurysdykcją jest cały pion sportowy, zaczynając od sztabu szkoleniowego po zawodników, kierowników na lekarzu kończąc. Zajmuję się transferami, wypożyczeniami, układaniem planu sparingowego czy też organizacją klubu od strony sportowej. Oczywiście wszystko konsultowane jest ze sztabem szkoleniowym i zarządem, więc nie jestem pozostawiony samemu sobie ze wszystkimi tematami.
Objąłeś stanowisko dyrektora sportowego na przełomie lipca i sierpnia, gdy zakontraktowana była już większość kadry. Jakie cele miałeś wtedy wyznaczone i w jakim stanie drużynę pozostawił ci Karol Pawlik?
Wszystko wydarzyło się bardzo szybko, właściwie z dnia na dzień, więc nie miałem zbyt dużo czasu na przygotowanie się do nowej roli. Trzeba było dopiąć sprawy wypożyczeń czy też transferów poszczególnych zawodników. Na początku sierpnia nie mieliśmy jeszcze praktycznie żadnego obcokrajowca w składzie, a sparingi i sezon zbliżały się dużymi krokami, więc trzeba było działać szybko. Moim celem było przede wszystkim uzupełnienie składu tak, byśmy mogli na spokojnie rozpocząć rozgrywki. Jak się później okazało, udało się ściągnąć wartościowych zawodników zza granicy, którzy walnie przyczynili się do zdobycia srebrnego medalu.
Jedną z twoich pierwszych decyzji było zakontraktowanie Łukasza Rutkowskiego i Adriana Kowalówki, z którymi pożegnano się jednak po niecałym miesiącu. Do drużyny nie dołączyli również zakontraktowani przez Karola Pawlika Matt Stanisz i Steven Tarasuk. Nietypowa sytuacja miała także miejsce z Patrykiem Krężołkiem, z którym rozstano się w trakcie sezonu, a po kilku dniach ponownie występował w GieKSie.
Zaczynając od początku, jeśli chodzi o Rutkowskiego i Kowalówkę, to faktycznie było sporo zamieszania. Na pewno zbiegło się wtedy kilka czynników: raz, że ja byłem bardzo krótko na stanowisku mając sporo nowych obowiązków; dwa, że trener bardzo szybko chciał uzupełnić skład, nie do końca jeszcze orientując się w polskich realiach. Naciskałem, żeby najpierw zobaczyć wspomnianą dwójkę w sparingach, jednak sztab podjął decyzję o jak najszybszym zakontraktowaniu tych zawodników. Z perspektywy czasu widzę, że to był błąd i mogłem postawić na swoim, jednak natłok zdarzeń, jak i ogrom tematów do ogarnięcia, sprawiły, że trochę zbyt wcześnie sfinalizowaliśmy umowy. Oczywiście to żadne wytłumaczenie, na szczęście już więcej do takich sytuacji nie doszło, a współpraca ze sztabem z każdym tygodniem wyglądała lepiej. Jeśli chodzi o Stanisza i Tarasuka, to ich zakontraktowanie wiązałoby się z praktycznie zerowym polem manewru jeśli chodzi o pozostałych obcokrajowców, mam tutaj na myśli sferę ekonomiczną, dlatego też postanowiliśmy zrezygnować z ich usług i w to miejsce zakontraktować kilku zawodników, z nie gorszymi, w mojej opinii, umiejętnościami. Patryk Krężołek dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu, gdzie mógłby po poważnej kontuzji dostać więcej możliwości grania. Przepisy uniemożliwiły mu jednak przenosiny do innej drużyny, co okazało się dobre także dla nas, gdyż Patryk dostał swoją szansę i myślę, że dobrze ją wykorzystał. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Gdy trenerem hokejowej GieKSy został ogłoszony Tom Coolen kibice spodziewali się zaciągu obcokrajowców z USA i Kanady. Postawiłeś jednak głównie na doświadczonych zawodników zza naszej południowej granicy. Skąd taka decyzja?
Taka strategia została obrana z kilku powodów, przede wszystkim było mało czasu na zbudowanie drużyny, a co za tym idzie na załatwienie wszystkich formalności związanych z zatrudnieniem zawodnika zza Oceanu, opłaceniem przelotu, czy też na odpowiednią weryfikację kandydata do zespołu. Na szczęście udało się znaleźć odpowiednich zawodników tuż za granicą czy też w Finlandii, gdzie rynek jest naprawdę szeroki. Dopiero poszukując bramkarza, mieliśmy trochę więcej czasu i tym sposobem udało się sprowadzić Shane’a Owena. Podsumowując, uważam, że w Europie jest sporo wartościowych zawodników, którzy w naszej lidze mogą być czołowymi postaciami, a ich zatrudnienie bądź też wymiana, gdyż nie każdy transfer jest trafiony, jest dużo prostsze i tańsze dla klubu.
Przejdźmy do tego, co przed nami. Jak wygląda sytuacja z obsadą stanowiska trenera GieKSy na przyszły sezon?
Na obecną chwilę mamy podpisany kontrakt przedwstępny z trenerem Coolenem i już w czerwcu, podobnie jak z zawodnikami, będziemy podpisywali docelowe umowy. Z moich informacji wynika, że zawirowania w sztabie szkoleniowym reprezentacji Polski nie wpłyną na decyzję Toma Coolena o pozostaniu w GieKSie.
Ilu zawodników docelowo ma liczyć kadra TAURON KH GKS-u Katowice na przyszły sezon?
Przystępując do sezonu planujemy mieć w kadrze 25 zawodników, w tym 3 bramkarzy. Na ewentualne roszady lub też wzmocnienia, jeżeli będzie taka możliwość i potrzeba, mamy czas do końca stycznia.
Czy można już powiedzieć, którzy zawodnicy z sezonu 17/18 nie będą reprezentować barw GieKSy w kolejnych rozgrywkach?
Obecnie mogę powiedzieć, że nie będziemy mieli w składzie Bogusia Rąpały, który prawdopodobnie wróci w rodzinne strony i z tego miejsca chciałbym gorąco podziękować Bogusiowi za wspólne dwa sezony, gdyż był bardzo ważną postacią w klubie zarówno na lodzie, jak i poza nim. Nie pozostanie z nami Martin Vozdecky, który zakończył karierę, Jakub Grof przenosi się do Jastrzębia, natomiast kontrakt Denisa Dalidovicha nie został przedłużony. Z pozostałymi zawodnikami nadal jesteśmy w kontakcie i wszystko zależy od tego, jak ułożą się poszczególne sprawy.
Wzmocniliśmy już obronę i atak, niewiele natomiast wiadomo o obsadzie bramki. Co możesz nam powiedzieć na ten temat?
Plany co do obsady bramki pokrzyżowały nam poniekąd przepisy, gdyż bramkarz zza granicy będzie zajmować dwa miejsca dla obcokrajowca. W tej sytuacji wątpliwy jest powrót Owena, który poza tym ma propozycje z silniejszych lig i pewnie tam będzie chciał spróbować swoich sił. Staramy się znaleźć bramkarza z polskim paszportem i pewien pomysł już jest. Dodam tylko, że zawodnik ten nigdy jeszcze nie grał w Polsce. Jeżeli wszystko się dobrze poukłada, do końca czerwca powinniśmy już oficjalnie ogłosić, kto wzmocni drużynę na tej pozycji. Chciałbym mieć rywalizację na tej pozycji, także niedługo powinniśmy ogłosić nazwisko Polaka, który powalczy o miejsce między słupkami.
Aktualnie w składzie naszej drużyny próżno szukać wychowanków. Czy jest szansa na zmianę tego stanu rzeczy w niedalekiej przyszłości?
Faktycznie, jeśli chodzi o wychowanków GieKSy, to pole manewru jest mocno ograniczone, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jeden z nich powinien się znaleźć w szerokim składzie i powalczyć o miejsce w drużynie.
Jakich jeszcze ruchów transferowych możemy spodziewać się w najbliższym czasie?
Jesteśmy bardzo blisko porozumienia z czołowym polskim zawodnikiem, reprezentantem kraju i mam nadzieję, że na dniach uda się nam sfinalizować rozmowy. Do składu planujemy dodać jeszcze dwóch obcokrajowców – jednego do obrony i jednego do ataku – oraz dwóch młodych zawodników. Oczywiście w planach jest pozyskanie dwóch bramkarzy, o czym już wspominałem.
Jak będzie wyglądać okres przygotowawczy do kolejnego sezonu?
Przygotowania rozpoczęliśmy wszyscy 4 czerwca, jedynie Radek Sawicki dołączy trochę później z racji przebytego zabiegu. Podobnie jak przed rokiem będziemy trenowali według schematu, ustalonego przez naszego trenera przygotowania motorycznego – Dawida Lorenca, który wraz z Piotrkiem Sarnikiem będzie prowadził treningi. Obecnie zawodnicy we własnym zakresie robią przygotowanie tlenowe, gdyż na to nie będzie już później czasu. Po siedmiu tygodniach udamy się na tygodniowe urlopy i zameldujemy się 30 lipca z powrotem w klubie, gdzie parę dni przeznaczymy na profilaktykę przeciwurazową oraz power skating jako przygotowanie do treningów na lodzie. Zajęcia z trenerem Coolenem zaczniemy 6 sierpnia.
Co sądzisz o nowych przepisach PHL dotyczących obcokrajowców – zagraniczny bramkarz liczony jako 2?
Dyskutowaliśmy na spotkaniach klubów dużo na ten temat i od początku większość opowiadała się za zwiększeniem limitu obcokrajowców oraz zniesieniem zasady 50/50, jeśli chodzi o bramkarza. Władze ligi postanowiły pozostawić jednak poprzednie zasady z wyjątkiem bramkarza zza granicy, który może bronić cały sezon, ale zajmuje dwa miejsca dla obcokrajowców. Nie do końca rozumiem, kogo taki przepis ma chronić, nie mamy obecnie w Polsce aż tylu klasowych polskich bramkarzy, aby obsadzić wszystkie kluby. Nie mając wpływu na takie decyzje, pozostaje jedynie spróbować się przystosować do zaistniałej sytuacji.
Jak sam oceniłbyś swoją pracę przez ten niecały rok? Czego się nauczyłeś, może jest jakaś decyzja, której teraz żałujesz?
Ciężko jest oceniać swoją pracę, ponieważ to należy do moich zwierzchników i myślę, że tam należałoby szukać odpowiedzi. Na pewno był to pełen wrażeń, wyzwań, dobrych i lepszych momentów sezon uwieńczony medalem oraz możliwością pokazania się hokejowej GieKSy w rozgrywkach Europejskich. Zawsze pozostaje refleksja, że coś można było zrobić lepiej, pewne decyzje inaczej podjąć, jednak nie zamierzam już tego roztrząsać. Skupiam się na zbliżającym sezonie, gdyż pracy jest sporo, a poprzedni pozostawiam jako bardzo pozytywne doświadczenie i motywacje do dalszego działania.
Mówiło się, że naszym celem na sezon 17/18 jest pierwsza czwórka PHL, a zostaliśmy wicemistrzem. Teraz celem jest mistrzostwo czy najpierw ustabilizowanie naszej pozycji w polskim hokeju?
Apetyt rośnie w miarę jedzenia i myślę, że to uczucie udzieliło się wszystkim związanym z hokejową GieKSą. Chciałbym jednak zaznaczyć, że wchodzimy dopiero w trzeci sezon po reaktywacji sekcji i na pewno najważniejsze to właśnie ustabilizowanie naszej pozycji na rynku hokejowym. Środowisko związane z tą dyscypliną sportu jest bardzo małe i hermetyczne, a co za tym idzie każda dobra i przede wszystkim zła wiadomość rozchodzi się bardzo szybko. Nie możemy pozwolić sobie na błąd organizacyjny, gdyż później ciężko będzie sprowadzić do Katowic dobrych zawodników. Taka strategia nie przeszkadza jednak w osiąganiu sukcesów, dlatego życzyłbym sobie oraz wszystkim sympatykom KH GKS-u Katowice ponownego udziału w finale Mistrzostw Polski.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




zbyh ks adama
6 czerwca 2018 at 01:21
No nie wierze! Rochu dyrektorem hokeja ale news wow wielkie gratulacje i pozdrowienia. Zycze samych sukcesow!