Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Z dystansu: O katowickiej młodzieży

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do felietonu osoby, która miała swoją historię w klubie i zdecydowała się napisać o temacie budzącym sporo emocji w Katowicach – wychowankach. Leszek Górecki to oczywiście pseudomin. 

Jak długo gramy na poziomie pierwszej ligi, a może i nawet wcześniej w III i IV lidze wielokrotnie albo się powtarzało albo przynajmniej każdy z nas słyszał, że powinno grać się młodymi, najlepiej wychowankami, że starzy się nie nadają, że tylko zabierają miejsce w składzie itd. 

Utarty slogan, powtarzany wielokrotnie w przypadku porażek zwłaszcza tych spektakularnych. W tę teorię uwierzyli nawet poważni ludzie, bo przecież każdy pamięta pomysł na budowę kadry zespołu zawodnikami poniżej 28 roku życia, wyłączając obecnych zawodników. 

Oczywiście każdy kibic piłki w Polsce, a pewnie i na świecie chciałby, żeby w zespołach występowali zawodnicy z okolicy, najlepiej kibicujący danemu klubowi, ale jak sami zresztą widzicie w wielu ligach nie jest to takie proste. Pamiętamy piękne przypadki choćby Ajaxu, Dinama Zagrzeb, Barcelony, Sportingu czy nawet Manchesteru United, gdzie wychowankowie tworzyli trzon drużyny, które osiągały sukcesy w swoich ligach czy europejskich pucharach. Z drugiej strony mamy piękne historię Francesco Tottiego, Xaviego, Puyola, Gerrarda, Giggsa i kilku innych zawodników, którzy praktycznie całą karierę spędzili w swoich macierzystych klubach. Ale chyba każdy z nas zdaje sobie sprawę, że to są wyjątki, tym bardziej łapiące za serce kibica.

Po tym przydługim wstępie wracamy na katowickie podwórko. Temat mojego wywodu to „katowicka młodzież”. Gdzie ona jest, bo niestety nie w pierwszym składzie drużyny z Bukowej.

Temat wychowanków klubu to tak naprawdę dyskusja na temat szkolenia w akademii, prowadzenia tych chłopaków, a także wprowadzania ich do pierwszej drużyny. Akademia w obecnym kształcie prosperuje mniej więcej od 2013 roku. Wcześniej oczywiście było szkolenie w klubie, ale odbywało się to w całkiem innych warunkach. W czasie tej dekady akademia przeszła jedną zmianę władz, gdzie prezesów Oględzińskiego i Rogalskiego zastąpił duet Pajerska- Krasnowska i Pańpuch. Nie mam tutaj pewności czy poprzednie władze odchodziły z akademii w tym samym czasie, natomiast to sprawa drugorzędna. Panowie na pewno włożyli dużo pracy i czasu, żeby pewne rzeczy poukładać i tak naprawdę budować. Współpraca ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego pozwoliła utworzyć klasy sportowe, zatrudnić trenerów na umowie o pracę w szkole, usprawnić łączenie nauki z treningiem. Oczywiście znajdą się tutaj przeciwnicy tego systemu, w każdym razie autor tego tekstu jest tego zwolennikiem. Otwarcie fili w południowych dzielnicach też należy pochwalić. Co do nowych władz, to tutaj na plus możemy zapisać projekt serduszko GieKSy czy organizację mistrzostw Katowic. 

Szerszy punkt widzenia na ten temat to spojrzenie przez pryzmat naszych występów od sezonu 2006/07, czyli gry na naszym obecnym poziomie. W tamtym czasie w kadrze znajdowało się 10 wychowanków: Cholerzyński, Gajowski, Górski, Mielnik, Mieszczak, Pasko, Polczak, Sadowski, Sroka, Wijas. Większość tych zawodników szła do góry wraz z drużyną, a część z nich próbowała nawet ratować Ekstraklasę. Jednak nie każdemu z nich udało się utrzymać na tym poziomie na stałe, a do Ekstraklasy i za granicę trafił tylko Piotr Polczak. Gdy spojrzymy na zawodników wychowanych w naszym klubie w latach ’80 i ’90, to na poziom Ekstraklasy dotarło tylko kilku zawodników: Mateusz Sławik (80), Jakub Dziółka, Jacek Kowalczyk (81), Adam Giesa (82) Grzegorz Fonfara (83), Dawid Plizga (85), Piotr Polczak (86), Patryk Stefański (90), Tomasz Hołota (91), Krzysztof Wołkowicz (94). Możemy do tej grupy dodać także Dominika Steczyka, jednak on jako młody chłopak wyjechał do Niemiec. Patryk Szwedzik też mógłby trafić na tę listę, jednak przyszedł do naszej akademii dopiero do liceum. Wobec tego na przestrzeni praktycznie 20 lat nie wychowaliśmy nawet 11 piłkarzy na poziomie ekstraklasy. Oczywiście w ostatnim sezonie w Ekstraklasie minuty zbierali także: Górski, Mielnik, Sroka i Wijas, jednak po spadku nie udało im się na ten poziom wrócić. 

Z drugiej strony patrząc na każdego z wymienionych wyżej zawodników, to żaden nie trenował w obecnej akademii, tylko w czasach, gdy nie było konkretnego programu szkolenia. Poszczególne roczniki występowały w odrębnych drużynach, więc przeglądając historię zawodników na portalu 90minut.pl niech nie dziwią Was takie pozycje jak 1. FC Katowice, ŚTS Katowice czy UKS Żaczek. Zresztą są nawet dwa osobne twory: GKS Katowice – nowy w SSK i ten Oskara. W tamtych czasach siła akademia zależała od zawodników poszczególnych drużyn i szczęścia do trenerów. Warunki były fatalne. Do otwarcia Rapidu w 2006 roku drużyny trenowały na orliku na Słowianie, półkolu za bramką na Bukowej czy boisku treningowych na Bukowej, na którym ciężko powiedzieć, jaka była nawierzchnia. Stroje każda z drużyn miała takie, jakie sobie zorganizowała np. rocznik ’91 grał w czerwonych strojach wygranych w turnieju coca-coli, ’90 miał stare komplety NIKE które zorganizował Dariusz Wolny. Metody treningowe? Zależały wyłącznie od konkretnego trenera. Obozy? Wszystko na własną rękę przy dużej pomocy rodziców. Klasy sportowe? Rozbijane po kilku szkołach i tak po kolei: rocznik 88 – gimnazjum na Koszutce, 89 – gimnazjum na Wełnowcu, 90 – Bogucice, 91 – znów Wełnowiec, 92 – Wełnowiec, ale łączona z Kolejarzem Katowice, 93 – Koszutka. Szkoła średnia to już kompletnie inna bajka, ponieważ część roczników rezygnowała z klas sportowych, a nawet te, które utworzyły i tak nie zawsze zrzeszały wszystkich zawodników. Jak sami widzicie bałagan to najlepsze określenie tego, co się działo w tamtym czasie. Najlepszym tego przykładem było wyprowadzenie całego rocznika ’90 z klubu przez Dariusza Wolnego. Czas jednak pokazał, że tak w tych dzikich czasach wychowaliśmy sporą rzeszę zawodników, którzy byli w kadrze pierwszej drużyny przez lata. Oczywiście przyczyny takiego stanu sytuacji są znane, ponieważ klub walczył w ogóle o przetrwanie, więc trudno oczekiwać, by pochylał się nad młodzieżą. Z drugiej jednak strony sytuacja ta pokazuj, jak potrzebna jest stała systematyczna praca z juniorami, ponad tym, co dzieje się w pierwszej drużynie.

Narzekamy często, że wypożyczamy młodych zawodników, ogrywamy ich, a finalnie nic z tego nie mamy. Ostatnio bardzo popularnym kierunkiem, z którego bierzemy piłkarzy to Lech Poznań. Spotkałem się z głosami, że zawodnicy dobrze się tutaj czują i dlatego dobrze grają w Katowicach. Jednak ja bym odwrócił kolejność. W pierwszej kolejności to po prostu dobrzy piłkarze, a że w Katowicach ogólnie dobrze się żyje, klub jest profesjonalny, to zawodnicy dobrze się czują. Tajemnicą nie jest, że większość umów wypożyczeń z Lecha uwarunkowanych jest obowiązkową liczbą minut na boisku. Proste i logiczne, bo po to wypożyczasz zawodnika, żeby grał. Jak prześledzimy losy zawodników, którzy z Poznania trafili do nas na wypożyczenia, zdecydowania większość poszła mocno w górę: Mrozek (obecnie Lech Poznań), Puchacz (1. FC Kaiserslautern), Jóźwiak (Charlotte FC), Szymczak (Lech). Jedynym niewypałem jest Karbownik, który nie grał zbyt dużo, a później też trafił do Garbarni Kraków. Obecnie w składzie jest Antoni Kozubal, który również prezentuje się dobrze w naszych barwach. Myślę, że tutaj mamy sytuację win-win-win, każda ze stron może być zadowolona ze współpracy. Oczywiście docelowo należałoby tych zawodników zastąpić swoimi wychowankami. Zanim jednak to nastąpi, to jesteśmy zdani na takich piłkarzy. Dopóki proporcję są odpowiednie (czyli takie, jak obecnie), to nie można narzekać.

Dlaczego więc mimo wielu zmian akademia Młoda GieKSa nie szkoli zawodników na poziom chociażby pierwszej ligi? Powodów zapewne jest wiele. Wymienię te, które w mojej opinii faktycznie skutkują takim, a nie innym stanem rzeczy.

  1. Ilość, nie jakość: akademia przez lata chwaliła się liczbą zawodników, kilkoma grupami w jednym roczniku, filiami w innych dzielnicach, co z jednej strony można pochwalić, bo jest w czym wybierać, ale później wyboru nie ma, ponieważ nie ma selekcji. Część młodych adeptów tkwi w akademii, bo mama czy tata zapisały do szkoły i nie ma za bardzo jak zrezygnować. Zawodnik taki się nie przykłada, co rzutuje na resztę grupy, a on sam nie ma z tego przyjemności. Trener musi z takim zawodnikiem zajęcia prowadzić, a nie ma możliwości w ramach selekcji chłopakowi powiedzieć, że to za wysokie progi. Jaki tego powód? Bo składki, bo subwencja w szkole itd.
  2. Zarabianie, a nie inwestycja: czołowe akademie mówią o inwestycji w młodzież. No więc właśnie: od pewnego wieku juniora należałoby zacząć inwestować w akademie, a nie liczyć, czy się to zbilansuje. Wobec tego trenerzy są przerzucani między rocznikami, zawodnicy trzymani w akademii, nie mówiąc o tym, że chociażby drużyna rezerw opłaca obóz z własnych środków. Jasnym jest, że musi się to wszystko spiąć, kasa musi się zgadzać. Tyle, że w naszej akademii jest ten komfort, że trenerzy mający tytuł magistra wychowania fizycznego, są zatrudnieni w szkole, zawodnicy stroje kupują sami, a koszt obozu pokrywa szkoła. Kwoty dotacji akademii z miasta można sprawdzić w BIP UM Katowice i latami były to kwoty naprawdę duże, porównując chociażby z Rozwojem. Pieniądze można również pozyskiwać z zewnątrz. Dużo łatwiej pozyskać jest sponsora dla dzieci niż do drużyny seniorów. Po za tym można zawierać umowy barterowe i korzystać z artykułów danego partnera.
  3. Trenerzy: trenerom akademii na pewno nie można zarzucić braku zaangażowania w pracę, poświęcenia dla tych chłopaków, inwestycji w siebie i chęci rozwoju. Nie jest to łatwa praca, życie ułożone pod terminarz, o długich weekendach, majówkach można zapomnieć. Impreza rodzinna to samo. Z drugiej strony, jeśli ktoś się zdecydował, to należy wymagać. Otwartym pytaniem jest, czy nasi trenerzy się rozwijają jak należy? Ciężko o to, gdy jednego dnia prowadzisz trening o 8.00 z 11-latkami, o 11.00 z 16-latkami, a po południu wspomagasz grupę przedszkolną. Pomijając to, że skakanie po kategoriach same w sobie nie może być dobre, to trenerzy nie mają czasu by, przygotować trening w spokoju, zrobić analizę meczu czy treningu. Nie mówiąc o zwyczajnym wypoczynku, by się nie wypalić. Kolejnym pytaniem pozostaje, czy rolą trenera akademii jest jeżdżenie od 6.30 autobusem, który zbiera dzieciaki z Katowic i dowozi na trening?
  4. Warunki treningowe: w tym przypadku nie jest najgorzej, bo w Katowicach boisk jest sporo, a baza się rozbudowuje. Jednak boiska dobrej jakości to jedna sprawa, drugą pozostaje kwestia liczby drużyn w jednym czasie na boisku. Nie rzadko zdarza się, że na jednym boisku odbywają się treningu dwóch grup, a między nimi radzić muszą sobie bramkarze na treningu bramkarskim.
  5. Pomysł na trenerów: klub w swojej filozofii nie ma kompletnie pomysłu na trenerów. Kilka lat temu naturalnym wydawało się, że tacy trenerzy jak Cholerzyński czy Napierała w perspektywie czasu dołączą do pierwszego zespołu w roli jednego z asystentów. Panowie pokazali na boisku, że dobro klubu mają w sercu, ale nie o tym mowa. Posiadają uprawnienia UEFA A, szczebel niżej niż najwyższe UEFA PRO. Oczywiście trenerom pierwszej drużyny nie należy narzucać kształtu sztabu, jednak, skoro trener Janusz Jojko nie jako z urzędu był trenerem bramkarzy u wielu trenerów, to dlaczego któryś z powyżej wymienionych nie może być w sztabie pierwszego zespołu również odgórnie? Należy dać szanse i zobaczyć czy warto nadal w nich inwestować, bo nie jest sztuką ściągać kolejnych ludzi np. z Deductora, który de facto i tak musi łączyć z pracą w akademii, żeby się zgadzało, jak Łukasz Tomczyk. Dobrym przykładem jest nasz były zawodnik Piotr Plewnia, który właśnie w takiej roli był w Odrze Opole, finalnie w awaryjnych sytuacjach był jako strażak, a obecnie jest w trakcie kursu UEFA PRO
  6. Selekcja trenerów: jak to w życiu bywa, to że ktoś chce i bardzo się stara nie zawsze znaczy, że taka osoba się nadaje. Czy w naszej akademii jest jakakolwiek weryfikacja trenerów? Ja osobiście tego nie wiem. Natomiast z informacji, które posiadam, to większość z tych, którzy odeszli, zrobili to z własnej woli. W drugą stronę – jeśli w jakiejś mniejszej, być może prywatnej akademii jest osoba, która ma odpowiednie kompetencje, jak najbardziej należy ją zaprosić do współpracy.
  7. Skauting: przyjścia wyróżniających się zawodników z innych klubów odbywają się na zasadzie obserwacji ich podczas meczów z drużynami z akademii, co jest sprawą jak najbardziej naturalną. Jednak to tylko margines tego, co tak naprawdę w tej kwestii można zrobić. Na samym tylko Śląsku jest wiele mniejszych akademii, które są regularnie drenowane przez większego kluby. Bez szybkiego działania nie ma możliwości wyprzedzić tych większych. A to jesteśmy w stanie zrobić dzięki skautingowi.
  8. Rola trenera: trener akademii mimo wielu obowiązków, które widzimy w punkcie trzecim, musi zadbać o sprzęt (i wozić go w samochodzie), zawieźć do pralni. Oczywiście część z tych zadań nie ma, jak przeskoczyć ze względów infrastrukturalnych. Myślę natomiast, że gdyby do każdej z drużyn zatrudnić kierownika, niech to nawet będzie rodzic czy dziadek, który i tak jest na każdym meczu i chętnie by się zaangażował, żeby móc oglądać swoją pociechę i zaproponować mu za to zwrot kosztów, koszulkę po sezonie czy karnet na mecze seniorów. Taka osoba powinna czuć się potrzebna, doceniona, a nie wykorzystywana. Obecnie są osoby, w akademii które robią coś bardziej z chęci niż dla zarobku, ale sposób w jaki współpraca wygląda, pozostawia wiele do życzenia.
  9. Szacunek dla wychowanków: to jest temat do każdej ze stron. Klubu, akademii czy nawet kibiców. O tym, że wychowanek już na starcie ma gorzej świadczą chociażby rozmowy kontraktowe – zawodnik z zewnątrz dostanie lepszy kontrakt, dużo więcej szans na starcie. Czy w akademii szanujemy swoich wychowanków jako trenerów? Ileż to razy słyszało się, że swój to i tak zostanie z sentymentu, to zbytnio starać się nie trzeba. Podejście kibiców do wychowanków to też temat do dyskusji, bo niech każdy z nas uderzy się pierś czy też był w tej kwestii w porządku. Ileż to chujów z trybun usłyszeli Górski, Wijas, Cholerzyński, Wołkowicz czy Szołtys? Swoje wysłuchali czy przeczytali. A z klubu wylatywali „na kopach”. Czy słusznie? Być może, ale na pewno lepiej wybrzmiewają od swoich kibiców słowa: zjebałeś, ale dawaj dalej, walczymy razem, a jak się nie łapie do składu, to życzyć po ludzku powodzenia, bo to za wysokie progi niż słowa wypierdalaj nieudaczniku, jesteś pizdą itd. Część z osób po czasie zapomina, że takie słowa wypowiedziało bądź napisało, ale niestety bywało i tak. Chcemy swojej młodzieży, to też w jakiś sposób ją szanujmy. Później dochodzi do kuriozalnych sytuacji, że za swoich mamy ludzi, którzy są tutaj na chwilę, a przy dobrej ofercie zawiną się do innego klubu. Zresztą przykład Rafała Góraka jest doskonały – kilkoma hasłami jak to GKS nie jest w jego sercu, kupił łaskę kibica, a gdy przyszło się faktycznie określić, czy jest GieKSiarzem, to wyszło fatalnie.
  10. Współpraca z Banikiem Ostrava: nasz zaprzyjaźniony Banik Ostrava wychowankami stał przez wiele lat. W kadrze Czech z Polską grali Jiri Pavlenka i Vladimir Coufal, czyli wychowankowie Banika. Po za tym oczywiście są to Milan Baros, Marek Jankulovski, Tomas Galasek, Vaclav Sverkos i Jan Lastuvka, czyli piłkarze, którzy mają za sobą piękne kariery. Baros i Jankulovski wygrali Ligę Mistrzów, Coufal Ligę Europy. W kadrze Banika nie brakuje wychowanków od i to praktycznie od zawsze. Oczywiście Slavia i Sparta jako bogatsze kluby mocno poszły w szkolenie i Banik ma sporą konkurencję, jednak mimo to nadal jest to szkółka na bardzo dobrym poziomie. Mimo bliskiej odległości nie jesteśmy dla siebie konkurencją z wiadomych względów, więc logicznym wydaje się nawiązać współpracę. Podglądać, jak robią to lepsi od nas. Co ciekawsze i gorsze zarazem widzimy, że bardzo chętnie współpracuje z naszymi braćmi Górnik Zabrze, często bywa na turniejach organizowanych przez Banik przy naprawdę topowej obsadzie, regularnie rozgrywa sparingi. Wnioski są takie, że odległość od Ostrawy i dobre stosunki należy wykorzystywać!
  11. Brak CLJ: wiadomo, że w naszym regionie jest z kim walczyć o Centralną Ligę Juniorów. Jednak ligi te powstały już dawno temu, a my zagraliśmy tam przez chwilę. Każda licząca się akademia ma przynajmniej jedną drużynę w CLJ w którejś z kategorii. Ekipa Łukasza Bagsika z Dominikiem Szalą (nazwisko nieprzypadkowe), którego mogliśmy oglądać na ostatnim młodzieżowym Euro, awansowała do CLJ. Sukces duży, jednak tło tego sukcesu jest niekorzystne z perspektywy akademii. Drużyna była zaprzeczeniem tego, jakie wytyczne były w akademii. Docelowo zawodnicy mieli być w SMS – ta grupa nie była i trenowała popołudniu. Ówcześni trenerzy mieli zakaz prowadzenia treningów indywidualnych dla swoich podopiecznych – trener Bagsik mógł je prowadzić. Obozy, sparingi? Wszystko robił według własnego uznania. Robił to skutecznie i brawo! Było się od kogo uczyć, no ale właśnie było. Trener Bagsik przyszedł do klubu z drużyną Sparty Zabrze. Nie dziwi więc, że gdy odszedł, piłkarze poszli za nim do Górnika Zabrze.
  12. Rozwój trenerów: jak pisałem wyżej. Trenerzy z akademii mimo chęci rozwoju nie za bardzo mają na to czas, ze względu na nadmiar obowiązków. Każdy robi to na własną rękę, ale pytaniem jest czy akademia, czy klub robią coś w tym kierunku? Czy dają narzędzia do rozwoju trenerów w postaci szkoleń, warsztatów itd.? Przede wszystkim czy same rozwijanie się, czy doszkalanie jest przez akademię wymagane? 
  13. Zarząd: prowadzenie akademii nie jest zadaniem łatwym, to sprawa jak najbardziej oczywista. Przez wszystkie lata, w jakich funkcjonuje AMG, zostało wykonanych wiele dobrych rzeczy. Liczba roczników, ciągłość szkolenia, skoordynowanie szkoła-trening. Jednak akademia ma szkolić, a nie być biznesem, a mam wrażenie, że w pewnym momencie poprzedni zarząd zadowolił się sprawnym działem organizacji, zbilansowaniem się budżetu, a nie „produkcją” piłkarzy. Nowy zarząd niewiele w tym kierunku zmienił, więc ten kamyczek stale ląduje w ogródku. Mało tego, składki w akademii idą w górę, a czy idzie to w parze z wynagrodzeniem trenerów czy ich liczbą? Tego nie wiem. W dużej organizacji są potrzebne osoby od tzw. papierków, ale uważam, że mimo wszystko osoby zarządzające akademią muszę mieć jakiekolwiek rozeznanie w sporcie czy szkoleniu młodzieży. Tego o Pani Kindze Pajerskiej-Krasnowskiej powiedzieć nie można.
  14. Wypożyczenia: jednym z kroków wprowadzania młodzieży do pierwszej drużyny jest ogrywanie ich przez niżej notowane kluby. Ta działka mocno leży, ponieważ nie jestem w stanie przypomnieć sobie chociaż jednego zawodnika, który ograł się niższym poziomie i wrócił do klubu, by rywalizować o miejsce w składzie. Oczywiście bardzo często winny temu jest materiał, ale systemowo jest to robione źle. Zawodnik wypożyczony – problem rozwiązany, a zawodnikiem nikt się przez okres wypożyczenia nie interesuje, nie mówiąc o monitorowaniu, analizie gry itd. Wypożyczając zawodnika, należy odpowiednie sporządzić umowę. Tak, aby zawodnik grał tam jak najwięcej, wzorem młodzieży z Poznania. 
  15. Relacje rodzice–akademia: rodzice są klientami akademii, to fakt niezaprzeczalny. Wiele razy słyszało się o problemach na linii rodzice–akademia. Zrozumiałym jest, że dialog musi być na odpowiednim poziomie. Jednak nie może być sytuacji, że ogon kręci psem. Rodzice nie mogą mieć wpływu na to, w jakiej grupie gra jego dziecko, u jakiego trenera trenuje. Oczywiście o ile nie ma sytuacji, które tego wymagają. Rodzic powinien być przekonanym, że akademia robi wszystko co najlepsze dla jego dziecka. Myślę, że w tej kwestii działa wszystko jak należy. W każdym razie akademia musi doprowadzić do takiego momentu by rodzic wiedział jaka jest jego rola, a rozmowa toczyła się na partnerskich zasadach.
  16. Kluby partnerskie: duże akademie współpracują z mniejszymi ośrodkami, a takich w okolicy nie brakuje. Mamy tutaj umowę o współpracy z drużyną z Warszowic, jednak jest tego zdecydowanie za mało. Drugą sprawą są zasady tej współpracy. Kiedyś klubem partnerskim była Sparta Katowice. Jednak po za podpisanym papierkiem niewiele z tego wynikało, a dzisiaj pewnie w samej Sparcie nikt o tym nie chce słyszeć. Podobną umową byliśmy kiedyś związani z Rozwojem, natomiast umowa była podpisywana na wyższym niż akademia szczeblu.
  17. Wykorzystywanie innych sekcji wewnątrz klubu: artykuł ten odnosi się do piłki nożnej chłopców, natomiast należy pamiętać o tym, że klub jest wielosekcyjny. Z racji tego, że do poważnej piłki przebije się niewielu, to dlaczego nie monitorować chłopaków pod kątem innych sportów? Mamy akademie hokeja, siatkówki czy zapasów (w odrębnym podmiocie). Do pewnego wieku zawodnicy mogą regularnie odbywać zajęcia z siatkówki czy hokeja, a trenerzy oceniać ich przydatność pod kątem danego sportu. Być może zawodnik, który odstaje w piłce, odnajdzie się z sukcesami w innym ze sportów i odwrotnie. 

Ktoś powie abstrakcja, no ale nawet w naszym klubie był taki przypadek. Grzegorz Kosok to nasz wychowanek z rocznika ’86. Nie kojarzycie go z boisk piłkarskich, bo karierę przeżywał w siatkówce, grając między innymi w Resovii czy Jastrzębiu. Zdobył trzy Mistrzostwa Polski i grał w reprezentacji. Więc pytanie, jak mogłoby to wyglądać, gdyby odbywało się systemowo. To jest luźna propozycja, a mając na uwadze bajzel w piłkarskiej akademii, obawiam się, że w innych sekcjach może być jeszcze gorzej. Dla przykładu sekcja hokeja nie ma klas sportowych. Był pomysł, żeby otwierać je od roku szkolnego 2023/24, ale nie wiem, na jakim etapie jest ta sprawa. 

Każdy z powyższych argumentów to moje prywatne, subiektywne zdanie. Jednak poparte argumentami, a przede wszystkim obserwacjami tego, co się dzieje w klubie w klubie i akademii przez wiele lat. Mam świadomość, że wiele cierpkich słów padło pod kątem szefów akademii, a mniej trenerów. Każdy kto pracuje w większej firmie (tak naprawdę każdego rodzaju działalności) zdaje sobie sprawę, że to jak wygląda działalność przedsiębiorstwa i wizja, jaką ma, zależy od jego zarządzania. To, że ktoś źle pracuje na danym stanowisku jest winą przełożonego, bo takiego pracownika należy nauczyć, później wymagać, a jeśli olewa swoje obowiązki: ukarać lub zwolnić. Na takich samym zasadach musi funkcjonować akademia. Wychowywać nam w pierwszej kolejności zawodników, w dalszej być może trenerów czy pracowników. Akademia to też budowanie społeczności. Nie każdy będzie piłkarzem, ale każdy z tych chłopaków powinien być częścią całej rodziny GieKSy, a to już dłuższy proces.

Obecnie akademia Młoda GieKSa to ładna fasada z zewnątrz, a w środku wiele rzeczy wygląda zdecydowanie gorzej. Nie pozostaje nic innego, jak zacząć w końcu układać to jak należy.

Zachęcam Was do dyskusji, bo jak widać jest o czym. Być może macie inne spostrzeżenia w tym temacie. Mam świadomość, że mogę się mylić w wielu miejscach, więc jeśli ktoś chce mnie sportować, to zapraszam. Jeśli pomyliłem liczby, nazwiska czy daty, to z góry przepraszam – pamięć bywa ulotna.

Z GieKSiarskim pozdrowieniem! 

Leszek Górecki

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    Sebastian

    11 września 2023 at 20:53

    Witam. O wychowanków naszego klubu pytają bardzo dobre zespoły w tym mistrz Polski,ale my ich nie sprawdzamy, pościć te nie chcemy, a czasami jest i tak że po fakcie mówi się jednemu czy drugiemu że pytał o ciebie… I wtedy ch… cię trafia bo kochasz ten klub i nie rozumiesz takiego prowadzenia wychowanka.

  2. Avatar photo

    Kucharz74

    12 września 2023 at 10:19

    1.trenerzy zatrudniani na caly etat za godziwe pieniądze nie 500-1000zł
    2.dostep do psychologa sportowego dietetyka trenera motoryki
    3.trening wysilkowy dostosowany do danego zawodnika waga,wzrost,wiek
    4.lekarz sportowy wyznaczony przez klub

    To na początek bez tych podstaw niestety możemy się dalej bawić Ino gieksa!!!

  3. Avatar photo

    Bolo

    12 września 2023 at 11:08

    Niestety nasza GIEKSA ma najsłabsze szkolenie młodzieży z pośród klubów ościennych,nawet mały klubik jak Rozwój który ma dwa razy mniej dzieciaków jest dużo lepszy.Brak dobrych trenerów i co za tym idzie pomysłu i zaangażowania.

  4. Avatar photo

    Mleczak

    12 września 2023 at 15:08

    Szacun za powyższy art. Clue jest takie, że nie ma osoby zarządzającej z prawdziwego zdarzenia. Liczyłem, że wraz z pojawieniem się Pańpucha, było nie było wieloletniego pracownika osławionego Gwarka, zmieni coś i u nas. Być może jest jeszcze za wcześnie by oceniać, ale na razie szału nie widać. Chociaż nieuczciwie jest mówić, że akademia stoi w miejscu. Natomiast dynamika progresu musi być większa bo jak z powyższego wynika, dużo rzeczy funkcjonuje źle lub wcale. Dla dobra GieKSy mocno liczę, że jakiś wychowanek na dobre przebije się do pierwszego składu!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

„Skupieni na wnętrzu” – czyli PS po Śląsku i tryptyk krakowski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Post scriptum to od lat jeden ze stałych punktów newsów pomeczowych na GieKSa.pl. Założeniem tego rodzaju artykułu było zamknięcie tematu meczowego i zebranie kilku ciekawostek, spinających klamrą dane spotkanie. Początkowo „PS” dotyczył wszystkich meczów, potem jednak zrezygnowaliśmy z niego przy spotkaniach domowych, bo to właśnie na wyjazdach pojawiało się mnóstwo ciekawostek i anegdotek, które mogliśmy tu przytoczyć. Teraz w związku z nowymi kwestiami w GieKSa.pl wracamy do post scriptów z meczów domowych. Będzie on się zapewne różnił od wyjazdów, przede wszystkim długością, ale taka to już specyfika.

1. Chcemy, by nasza strona – GieKSa.pl – stale się rozwijała. Od ponad 12 lat dostarczamy Wam w przeważającej wersji autorskie treści dotyczące naszego klubu, opakowujemy mecze dużą liczbą newsów i możecie znaleźć sporo dobrego czytadła, mnóstwo zdjęć i inne materiały. Nie tylko piłkarskie, bo prężnie działa nasza grupa hokejowa, a także od piłki kobiecej. W trakcie tego sezonu – w związku z awansem do ekstraklasy – postanowiliśmy rozszerzyć nasze działania, poprawić mankamenty, tak – abyśmy i my mogli osiągnąć poziom ekstraklasowy.

2. Wróć… Poziom ekstraklasowy to my od dawna mamy. Nieskromnie mówiąc – jesteśmy jednym z najlepszych serwisów sportowych w Polsce, a już zwłaszcza jeśli chodzi o strony klubowe – oficjalne i nieoficjalne. Jeśli nie wierzycie, zróbcie sobie tour po stronach piłkarskich i zobaczcie, jak one działają, a potem wróćcie na GieKSa.pl 😉

3. Stworzyliśmy m.in. nową grupę WhatsApp-ową, na której komunikujemy się co do działania strony, jest więc mniejsze ryzyko, że ktoś spali janka, coś odpuści itd., bo wzajemna motywacja to jednak coś naprawdę dobrego 😉

4. Dobra, jedziemy z tematem meczu ze Śląskiem.

5. Choć… zanim to, jeszcze kilka wtrętów na inny temat – wyjazdowy temat. Chciałem napisać osobny reportaż z moich weekendowych wojaży, ale najnormalniej w świecie nie starczyło mi czasu. Bo za chwile trzeba pisać newsy na Legię. Poprzestanę więc na kilku punktach, oczywiście z odniesieniami do GKS Katowice, żeby nie było tak – jak do dzisiaj wypominają mi członkowie redakcji – kiedy to napisałem chyba najbardziej absurdalny artykuł na stronę.

6. To było którejś zimy, kiedy mieliśmy w redakcji dyżury do pisania newsów na sezon ogórkowy. Tematy kompletnie mi się wyczerpały, nie wiedziałem zupełnie, o czym pisać. To napisałem felieton o… Barcelonie. Bez odniesienia do naszego klubu w jakikolwiek sposób. Po prostu artykuł o FC Barcelona. Tak było 🙂

7. W piątek wybrałem się do Krakowa, aby zrobić tour po krakowskich stadionach. Akurat tak wyszło, że i Wisła, i Cracovia grały mecze u siebie plus do tego jeszcze doszła Wieczysta, która również mecz miała zaplanowany na swoim stadionie.

8. Jakie powiązania z GieKSą miał mecz Wisła Kraków – Termalica Bruk-Bet Nieciecza? Ano bardzo proste. Z oboma tymi ekipami w tym roku wygraliśmy, wpędzając je w mniejszą lub większą traumę. Wiślaków pokonaliśmy w maju 5:2 dając sobie szansę awansu bezpośredniego do ekstraklasy, a krakowian niemal pozbawiając baraży (ostatecznie się w nich nie znaleźli). A Nieciecza to całkiem świeża sprawa – zwyciężyliśmy przecież z nimi kilka tygodni temu w Pucharze Polski. No i przez tyle lat bywało się na meczach pierwszej ligi… Nie mam sentymentu. Podziękuję 🙂


9. Nie rozpisując się zbytnio – powiem, że wrażenie na mnie zrobiło uhonorowanie wiślackich Mistrzów Polski w blind footballu. W tego typu sytuacjach reakcje trybun na różnych stadionach są dość… letnie. Tutaj naprawdę ci piłkarze dostali bardzo dużą owację i cały stadion oklaskiwał ich na stojąco.

10. Sam mecz był natomiast dość nudny i Nieciecza nie pokazała nic godnego lidera i jeśli będzie tak grać dalej, to szybko spadnie z miejsca premiowanego awansem. To gospodarze dominowali i seryjnie marnowali sytuacje, ale w końcu w końcówce dwa razy trafili do siatki. Najefektowniejsze były dwa racowiska, które zaprezentowali gospodarze.

11. Następnego dnia udałem się na stadion Wieczystej. Tym razem obiekt drugoligowy przypomniał czas, kiedy graliśmy na trzecim poziomie rozgrywkowym. Wizyty w Wejherowie, Stargardzie, ale też nieraz na różnych stadionach pierwszoligowych przypomniały te czasy. Co prawda to po meczu Wisły kibice śpiewali „jaki tu spokój…”, ale to tutaj NAPRAWDĘ był spokój.

12. Na wielu stadionach byłem, nawet po malutkich miejscowościach, ale takiej wręcz ciszy jak makiem zasiał nie słyszałem nigdzie indziej. Nie było wręcz słychać nawet gwaru jakichś emocjonalnych rozmów. Wybijała się jedynie pani Grażyna, która głośno dopingowała, a Jackowi Góralskiemu po jego wybuchu złości (co za nowość) krzyknęła „Jacula, nie denerwuj się, bo ja cię kochom”.

13. Punktami wspólnymi z GKS są oczywiście byli zawodnicy naszego klubu, którzy w różnych rolach pracują obecnie w klubie z Krakowa. W sztabie szkoleniowym są Adrian Frańczak i Maciej Bębenek, natomiast czynnym piłkarzem jest ciągle Rafał Pietrzak. Zawodnika zabrakło w meczu, gdyż kolejkę wcześniej w Puławach odniósł kontuzję. Po meczu widziałem Rafała, który uciął sobie dłuższą pogawędkę z Jarosławem Krzoską (skandalicznie zwolnionym z Wisły) i Rodado, który cały na szaro postanowił odwiedzić m.in. swojego rodaka Goku, który również wcześniej brał udział w rozmowie.

14. Zarówno Rodado, jak i Goku brali udział we wspomnianym przegranym 2:5 meczu Wisły w Katowicach. Rodado zdobył nawet dwa gole, ale nie dało to punktów jego drużynie.

15. Na Wisłę miałem kupiony bilet, na Wieczystą i Cracovię udało się już zdobyć akredytację. I chyba dobrze, bo… uratowałem Wieczystej konferencję. Aż byłem w totalnym szoku, bo przecież to medialny klub z wielkimi aspiracjami – w składzie z Góralskim, Pazdanem i innymi znanymi zawodnikami. A na konferencji pojawiła się tylko… operatorka kamery Chojniczanki i chyba fotograf z Chojnic. Przez to byłem jedyną osobą postronną. Skorzystałem z okazji i zadałem Sławomirowi Peszce pytanie o Pietrzaka 😉

16. Wieczorem udałem się na hit ekstraklasy, czyli pojedynek Cracovii z Lechem. Mecz przyjaźni na trybunach, efektowna oprawa i sztuczne ognie oraz walka na boisku. Były to przeszpiegi, bo przecież z Cracovią zagramy dziewiątego listopada, a z Kolejorzem dwa tygodnie później. Przy okazji można było zobaczyć, spisują się nasi byli zawodnicy – Bartosz Mrozek i Antoni Koubal.

17. Zabawna sytuacja miała miejsce przed meczem, bo poszedłem sfotografować autokary obu ekip i zauważył mnie taki starszy ochroniarz i dostałem solidną zjebkę, że nie mogę tu być. Ale pokazałem mu akredytację. „Oooo, to zmienia postać rzeczy” – załagodził ton. Zaczął opowiadać, jak to niektórzy z nim wchodzą w dyskusję i on najpierw prosi, a potem jest bardziej stanowczy. A ci ludzie wredni mówią „mógłby pan powiedzieć proszę”. I jego konstatacja – „oni nie słuchają, tylko skupieni są na swoim wnętrzu”. Spodobało mi się to zdanie, jest takie głębokie i filozoficzne 🙂

18. Spotkałem też jegomościa z vloga, o którym pisałem w PS po meczu z Górnikiem Zabrze. Przywitaliśmy się serdecznie.

19. Cracovia tylko na początku się stawiała Lechowi, potem lider ekstraklasy pokazał, kto rządzi na boisku i bez większych problemów wygrał to spotkanie. Na trybunach kibice stworzyli kapitalne widowisko.

20. Szybka nocka i rano musiałem się zebrać na pociąg, by zdążyć do Katowic na mecz. Kto wymyślił granie o takich porach?

21. No dobra, teraz już na pewno piszę o meczu ze Śląskiem 😀

22. No właśnie ta pora… Aż sobie sprawdziłem, kiedy ostatnio graliśmy w okolicach godziny 12:15. Nie liczę godz. 12:40, tylko właśnie bliżej południa. Okazuje się, że nie tak całkiem dawno. W sezonie 2020/21, czyli zakończonym awansem do pierwszej ligi, zagraliśmy kilka spotkań w samo południe. Były to pucharowy mecz z Garbarnią na inaugurację, potem wyjazdowe spotkanie ze Śląskiem II Wrocław, no i na koniec pojedynek z Sokołem w Ostródzie.

23. Od razu przypomniały mi się jeszcze wcześniejsze godziny meczów. Jeszcze w czwartej lidze o 11:00 graliśmy z Carbo w Gliwicach czy u siebie z ŁTS Łabędy, a potem na zapleczu ekstraklasy o 11:30 ze Stalą Stalowa Wola czy GKS Jastrzębie w słynnym przerwanym meczu. Tam swój popis dał jeden z kibiców, jeśli to czytasz daj znaka, bo mam w swoich archiwach film z tego performance’u 😉

24. Co do naszego redakcyjnego działania, to po raz pierwszy spróbowaliśmy nowej formuły relacji LIVE. Poprzednia, czyli suchy tekst z relacją minuta po minucie nie sprawdzał się, bo w dobie, kiedy wszystkie mecze są transmitowane, nie ma to sensu. Postanowiliśmy zostawić na stronie edytowalny news z protokołem meczowym i wynikiem w tytule newsa, a zdjęcia i ciekawostki wrzucać na nasze media społecznościowe, głównie Facebooka. Tak, to zdecydowanie był dobry pomysł i Misiek, który się tym zajmuje, zdecydowanie dał radę.

25. Ostatni raz graliśmy ze Śląskiem w 2008 roku, co przypomniał Krzysztof Kaliciak na swoim FB, z dopiskiem „kiedyś to się grało”, a polegało to na tym, że mijając rywala Kali naciągnął mu koszulkę na głowę i ten zrozpaczony piłkarz Śląska nie wiedział co się dzieje, gdy Kali asystował do Grażvydasa Mikulenasa strzelającego bramkę 😉

26. Mecz zakończył się remisem 0:0, podobnie jak pierwsze spotkanie wspomnianego sezonu we Wrocławiu. Błażej się spierał ze mną w innym artykule, że ten mecz nie był jakiś szczególny, ja obstaję przy swoim, że tamten bezbramkowy remis ze słupkami, poprzeczkami i sytuacjami sam na sam był naprawdę ekscytujący.

27. Jeszcze przypomniała mi się jedna rzecz z tegoż spotkania – w 90. minucie Krzysztof Markowski za lekko podawał do Jacka Gorczycy i chyba Benjamin Imeh wyszedł sam na sam. Gołot to obronił, a po meczu gdy zapytałem Maro, co sobie pomyślał po tym niefortunnym podaniu odparł „modliłem się tylko, żeby Jacek to obronił”.

28. Wiemy, dlaczego GKS Katowice nie wygrał tego meczu! Przed spotkaniem nasz redaktor Marek przeprowadził wywiad z Krzysztofem Banasikiem, redaktorem naczelnym serwisu Śląsknet.com i poprosił o wytypowanie wyniku. Odpowiedź brzmiała: jeśli zagra Bergier to 1:0 dla GKS, jeśli nie – będzie bezbramkowy remis. Więc panie trenerze: trzeba było po prostu na jedną minutę wpuścić kontuzjowanego Sebastiana, bo to były pewny gol i trzy punkty!

29. Jak tam wspomniałem o tych słupkach i poprzeczkach z 2007 roku, to przecież w niedzielę również mieliśmy uderzenia w obramowanie bramki. Gdyby trafili Nowak i Schwarz mielibyśmy kandydatki do bramki kolejki. W poprzeczkę trafiali również dwaj kibice GieKSy i w końcu ktoś wygrał nagrodę od Superbetu. Byłem w tym czasie na stronie za trybuną główną i sukces wywnioskowałem z energicznej reakcji trybun. Dwukrotnej.

30. Mecz komentował z ramienia Canal Plus Wojciech Jagoda. Popisał się on dwoma zabawnymi wypowiedziami – gdy po strzale Alana Czerwińskiego piłka wyleciała poza sektor gości, redaktor z niepokojem stwierdził, że piłka spadła w okolice ich służbowego samochodu. A w przerwie skomentował słowa Jacka Magiery z przedmeczowej konferencji prasowej, kiedy to szkoleniowiec gości zasugerował, że jeszcze w tym sezonie Śląsk powalczy o puchary. Jagoda powiedział, że jest to tak samo prawdopodobne, że na koniec sezonu on stanie się młodym, przystojnym mężczyzną, z bujną czupryną.

31. Pomeczowe komentarze kibiców Śląska w internecie często nie pozostawiały suchej nitki na zespole. Sympatycy z Wrocławia nie byli zadowoleni z kolejnego braku zwycięstwa. Dla nich to utrata dwóch punków i obawa, że mogą ugrzęznąć na ostatnim miejscu w ligowej tabeli.

32. Nie pomógł Śląskowi wprowadzony w drugiej połowie Jakub Świerczok. Kiedyś pokarał nasz zespół hat-trickiem, teraz też próbował strzelić gola, ale był bezradny.

33. W Lidze Minus obecni w studiu eksperci w dużej mierze kładli nacisk na słabą grę Śląska. Jeden z nich jednak powiedział, że jest zawiedziony przede wszystkim postawą GKS, który mając słabego rywala – nieważne że wicemistrza Polski – nie potrafił tego wykorzystać i po prostu zawiódł. Dziennikarz ten przeniósł środek ciężkości na nasz zespół i to bardzo dobrze, bo skoro GKS potrafi zawieść w ekstraklasie, to znaczy, że musiał już pokazać swój potencjał będący punktem odniesienia.

34. GieKSa ma w tym sezonie po cztery zwycięstwa, remis i porażki. Jak na beniaminka to bardzo dobrze. W ośmiu na dwanaście meczów nie przegraliśmy. To naprawdę bardzo ważny aspekt i dający dużo pewności zespołowi. Do tego drugie czyste konto z rzędu. Oby tak dalej!

35. A teraz zapominamy o Śląsku Wrocław i skupiamy się na kolejnym meczu – już w niedzielę czeka nas starcie z Legią Warszawa!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Wasielewski: „Chcę godnie pożegnać Bukową”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis tekstowy konferencji prasowej przed spotkaniem GKS Katowice ze Śląskiem Wrocław, w której udział wzięli trener Rafał Górak oraz Marcin Wasielewski.

Wszystkie bilety zostały wyprzedane. Podczas meczu kontynuowana będzie inicjatywa fundacji „Oko w oko z rakiem” i firmy SUPERBET – za każdą bramkę przekaże 1000 złotych na konto fundacji! Podczas meczu prowadzona będzie zbiórka dla chłopca z Imielina.

Rafał Górak: Przerwa reprezentacyjna ma różne aspekty. Czasem bardziej chcemy popracować, poprawić np. element motoryczny. My tą drugą inaczej wykorzystaliśmy. Daliśmy dłuższy czas na wyleczenie urazów, które nie były może poważne, ale istotne. Z tego się cieszę, że w tym mikrocyklu już większość piłkarzy uczestnicy. Nie graliśmy żadnej gry kontrolnej, tylko we własnym gronie, korzystając również z pomocy akademii – pięciu jej zawodników wzięło w tym udział. Cieszę się, że mogłem ich zobaczyć. Teraz koncentracja. Mecz z wicemistrzem Polski, z drużyną uznaną na rynku. Podchodzimy do tego spotkania poważnie, jak zresztą do każdego. Śląsk ma znikomą ilość punktów i na pewno jest tam ogromna determinacja i wola do tego, by te punkty zdobywać. To drużyna o ogromnym potencjale. Sport ma to do siebie, że czasem ktoś nieoczekiwanie na takim miejscu ląduje. Nie stawiamy się w roli faworyta, chcemy mieć swój pomysł na mecz. Śląsk to naprawdę mocny zespół.

Marcin Wasielewski: Wielkie wydarzenie. Wygraliśmy 6:0, padł rekord klubowy… Fajna rzecz. Graliśmy dobrze, zdyscyplinowanie, wypełniliśmy swoje założenia. W oczy rzucała się skuteczność, która w ostatnich meczach był… trochę gorsza. Gdzie mnie trener wystawi, tam dam z siebie 100 proc. i będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Zespół grał bardzo dobrze i ja też na tym zyskałem. Zaliczyłem dwie „asysty” po rzutach karnych. Nic, tylko się cieszyć.

Spodziewacie się większej determinacji Śląska ze względu na nikły dorobek punktowy?

Górak: Zdecydowanie, nawet jestem w stanie się wczuć w rolę wszystkich, którzy we Wrocławiu są. Zdaję sobie sprawę, że na pewno ta chęć wygrania tam jest. Nie damy się zwieść i uśpić, patrząc tylko na tabelę. Śląsk ma dwa zaległe spotkania, może zrobić dużo więcej. Nie będziemy myśleć, że gramy z ostatnią drużyną w tabeli.

Ostatnia wygrana 6:0, wcześniej z Mistrzem Polski. Czy to są oznaki mentalności drużyny?

Tego się nie da zrobić jedną chwilą. To długa i cykliczna praca. Budowanie krok po kroku dyspozycji piłkarskiej. Wykonujemy taką mrówczą pracę, która daje efekty. To są też rzeczy, które już za nami. Musimy patrzeć na to, co przed nami, bo jeszcze nic takiego spektakularnego nie zrobiliśmy.

Wróćmy jeszcze do meczu z Górnikiem. Skąd tak słabe spotkanie?

Zgodzę się, że po straconej drugiej bramce to był nasz najsłabszy moment w Ekstraklasie. Dużo z tego meczu starałem się wyciągnąć. Być może dobrze, że otrzymaliśmy taki cios obuchem, bo to jest jakaś tam nauczka. Nie ma zachwiania emocjonalnego w naszym zespole. Musieliśmy się szybko otrząsnąć. Wyszliśmy z tego i to się dla mnie liczy. Na pewno przyjdą jeszcze trudne momenty. Ważne jest to, żeby po takiej straconej bramce podnieść rękawicę i dalej walczyć o dobry rezultat. Tego mi tylko zabrakło w Zabrzu. Wiemy, gdzie popełniliśmy błąd.

Jaką drogę pokonaliście od pierwszego meczu w Ekstraklasie? 

Wasielewski: Jeśli mam być szczery, to niewiele się zmieniło. Poza pierwszą połową z Radomiakiem, gdzie po prostu podeszliśmy nie tak, jakbyśmy tego chcieli. Potem byliśmy już mentalnie przygotowani. Wiedzieliśmy, z czym się liczyć w Ekstraklasie. Chcieliśmy tam wejść, pokazując nasz styl gry. Mamy być stroną dominującą i przeważać. Czasami mecze nie wychodzą, taki jest sport, ale mentalnie jesteśmy bardzo mocni.

Udało się zbudować modę na GKS Katowice.

Każdy kibic, czy jest ich 10, czy 10 000, jest na wagę złota. Kibice nas wspierają i to czuć. Nawet po takim meczu jak z Górnikiem – kibice nie obrócili się o 180 stopni, tylko dostaliśmy wsparcie.

W tym tygodniu na Nowej Bukowej położono murawę. Czujecie podekscytowanie?

Wasielewski: Jestem na tej Bukowej i chcę godnie ten stadion pożegnać. Ma wieloletnią historię i na to zasługuje. W tym momencie skupiam się na tym, co tutaj, a nie na przyszłości.

Górak: Tak jest, to najlepiej powiedziane! Wiemy, że buduje się coś pięknego i nowego. Żeby to miało odpowiedni wymiar, my musimy po prostu dobrze grać i spełniać swoje zadanie. Wszystko ma swój czas. Nadejdzie moment, kiedy spotkamy się na nowym stadionie. Bukowa jest miejscem historycznym. Marcin też tu nie jest krótko, każdy z nas czuje to miejsce. Chcemy jak najwięcej tych meczów tutaj, które zapadną w pamięci kibiców na lata.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Czas odświeżyć pamięć #13 – Legia Warszawa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Legia Warszawa będzie kolejnym przeciwnikiem GKS Katowice w tym sezonie. Chyba najbardziej wyczekiwanym po awansie do Ekstraklasy. Spotkanie z rywalem, z którym nie graliśmy od wielu lat, a z którym rywalizacja zawsze była niezwykle zaciekła. Poniżej moje wspomnienia.

#1 – Puchar na placu – Pamiętam jeden z finałów Pucharu Polski rozgrywanych w Warszawie. Byłem wtedy dzieciakiem mającym jakieś 13-14 lat. Do Warszawy się nie wybierałem, ale była okazja to spotkanie obejrzeć na telebimie na placu Sejmu Śląskiego w Katowicach. Dla mnie jako młodego kibica było to wydarzenie rodem z science fiction. Satelita i materiały z takich imprez w Niemczech działały na wyobraźnie i wyobrażałem sobie tłumy ludzie na placu kibicujące GieKSie. Był to chyba pierwszy taki telebim w historii naszego klubu.

#2 – Najlepszy mecz – 3:1 GieKSa wygrała z Legią w 94 roku. Legia była po spotkaniu w Lidze Mistrzów z Hajdukiem Split, a GieKSa… rozpędzona. Niedzielne popołudnie, pełne słońce i jeden z najlepszych meczów GieKSy w tamtym okresie. Świetne akcje i fantastyczne bramki Maciejewskiego, Strojka i Ledwonia. Kto nie widział, może poczuć tamten klimat, oglądając drugą połowę tego spotkania.

.

#3 – Beniaminek ogrywa Legię – 1:0 w 2000 roku. GieKSa wygrała z Legią jako beniaminek Ekstraklasy. To była 10. kolejka i co ciekawe było to pierwsze zwycięstwo ekipy Bobo Kaczmarka. GieKSa nie grała w poprzednich spotkaniach źle, zaliczając kilka remisów, ale brakowało szczęścia i bramek. Tutaj nie zabrakło niczego. Emocje były do samego końca, Legia nie strzeliła karnego, a GieKSa w 92. minucie miała piłkę meczową. Rzut karny, do którego podszedł Moussa Yahaya na długo został w pamięci kibiców. Zobaczcie radość po bramce.

.

#4 – Wielkanocne 3:3 – „Warszawscy dziennikarze dworowali sobie na stadionie przy Bukowej w przerwie spotkania, ponieważ Legia pewnie prowadziła grę i miała dobry wynik w Katowicach.” Taki tekst wrył mi się w pamięć z „Katowickiego Sportu”. Relację z tego spotkania czytałem po tym spotkaniu wiele razy, ponieważ był to jeden z najlepszych meczów, jakie Bukowa widziała. GieKSa pokazała w nim wszystko to, co najlepsze. Charakter, ambicję, grę do końca i efektowne akcje w spotkaniu z najważniejszym rywalem. Szybkie 0:2 dla Legii, ale jeszcze przed przerwą wróciliśmy do tego meczu po golu Sznaucnera. Była to jego pierwsza bramka w barwach GieKSy. Następnie wolej Jacka Wysockiego z 30 metrów w słupek i z niecierpliwością czekaliśmy na drugą połowę. A w niej koncert gry i wyrównanie po golu Świerczewskiego z karnego. Chwilę później fantastyczna kontra Gajtkowskiego i gol tego młodego zawodnika na 3:2. Bukowa była w ekstazie. Legia zdołała ten mecz zremisować, ale znacznie utrudniła sobie marsz po mistrzostwo. Po spotkaniu mogliśmy spokojnie oczekiwać Świąt Wielkanocnych.

#5 – Oczekiwanie na wynik – GieKSa grała w Warszawie spotkanie w sezonie 1992/93 jako ostatnie w kolejce w niedzielny wieczór. Pamiętam ten mecz, mimo tego, że miałem jakieś 10 lat z racji tego, że czekało się na wynik spotkania. To były czasy, które dzisiaj wydają się niemożliwe. Nie było telegazety, nie było internetu, a wyniki znajdowało się w radiu bądź dziennikach sportowych. Pamiętam, że czekałem na wynik i skrót z tego spotkania w Sportowej Niedzieli. „Leciała” ona dość późno, ale twardo czekałem na wynik. Niestety porażka 1:3 sprawiła, że spać poszedłem wkurzony. Jeszcze ta kontuzja Szewczyka…

.

#6 – Największe upokorzenie – Wśród tych dobrych spotkań są również te słabsze oraz te, które przez lata wywołują traumę w naszym życiu. Jednym z nich było spotkanie z Legią przy Bukowej, które GieKSa przegrała 0:5. Trzy bramki Wieszczyckiego, szybkie prowadzenie i GieKSa ogrywana jak dziecko we mgle. Jedyny plus to Trybuna Północna, która wtedy wypełniła się kibicami, a wkrótce miał się na niej pojawić zegar…

***

Wiele innych spotkań jest jeszcze w pamięci. Wygrana 2:0 na Łazienkowskiej po golach Moskały i Yahai. w 2001 roku. Przegrana 2:4, która odebrała nam na Bukowej szansę walki w europejskich pucharach na rzecz Odry Wodzisław. Wygrana w Superpucharze. Wygrana w Pucharze Polski. Wielkie gwizdy na Karwana, który po ucieczce do Legii przyjechał na Bukową, a w pierwszej połowie (po zaledwie 13 minutach) poprosił o zmianę, bo nie wytrzymał akompaniamentu gwizdów i epitetów w swoim kierunku.

Spotkania z Legią były zawsze pełne emocji i dobrej gry w latach 90. i na zawsze będą w naszych wspomnieniach. Zobaczymy, jakie dadzą nam chłopaki Góraka, którzy na początek muszą zmierzyć się z serią 6 porażek z warszawskim klubem… Ostatnia z nich miała miejsce 2005 roku. Czas więc napisać najnowszą historię.

Bilans 60 spotkań: 16 wygranych – 19 remisów – 25 porażek.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga