Piłka nożna
Zdobywcy Bukowej, legendy Piastunek
W Piaście Gliwice jest wielu bardzo ciekawych zawodników. Na Bukowej zobaczymy piłkarzy z ciekawą przeszłością. Kilku z nich zna smak zwycięstwa w Katowicach, ale mamy nadzieję, że tym razem tym smakiem będą musieli się obejść.
Od wielu lat podstawowym bramkarzem Piasta jest Frantisek Plach (205E, 0 goli), który zresztą z zespołem z Gliwic zdobył Mistrzostwo Polski. Zawodnik ma na koncie jeden występ w reprezentacji Słowacji, w towarzyskim meczu z Finlandią. Wcześniej grał w FK Senica. Z Piastem grał w eliminacjach do Ligi Mistrzów przeciw Bate Borysów oraz Ligi Europy m.in. przeciwko FC Kopenhaga. Wyeliminował austriacki TSV Hartberg.
Jakub Czerwiński (252E, 14 goli) śmiało może już się nazywać legendą Piastunek. My pamiętać go możemy z meczów Termaliki z GieKSą w dawnych latach. Wypromował się w Pogoni Szczecin, a potem trafił do Legii Warszawa. Jest dwukrotnym Mistrzem Polski z Legią i raz zdobył tytuł z Piastem, z warszawianami również sięgnął po Puchar Polski. Grał z Wojskowymi w Lidze Mistrzów – w obu meczach z Borussią Dortmund (0:6 i szalone 4:8), a także przeciw Realowi Madryt (1:5) i Sportingowi Lizbona (0:2).
Tomas Huk (104E, 4 gole) w kadrze Słowacji zagrał dwa razy – w przegranych meczach przeciw Szwecji i… Ugandzie. Z FC VSS Koszyce zdobył Puchar Słowacji i grał w eliminacjach europejskich pucharów. Z Piastem wkrótce – również. Pomścił m.in. Dinamo Mińsk, z którym jako piłkarz Dac Dunajskiej Stredy – przegrał.
Jakub Lewicki (45E, 3 gole) to 19-letni młodzian, który w zeszłym sezonie został Mistrzem Polski z Jagiellonią, rozgrywając 20 meczów i strzelając 2 gole. W sumie w barwach Jagi rozegrał prawie pół setki meczów. W obecnym sezonie zdążył jeszcze zagrać w eliminacjach do Ligi Mistrzów przeciw Poniewieżowi.
Miguel Nobrega (3E, 0 goli), były juniorski reprezentant Portugalii, w Benfice zagrał w dwóch meczach Ligi Młodzieżowej UEFA. Ponadto występował w Rio Ave i Grashoppers Zurych. W portugalskiej ekstraklasie strzelił jedną bramkę.
Tomasz Mokwa (103E, 2 gole) od 2014 roku jest w Piaście Gliwice z roczną przerwą na… GKS Katowice. Zawodnik w sezonie 2017/18 rozegrał sześć spotkań w GieKSie. W Piaście przez dziewięć sezonów rozegrał zaledwie niecałe sto meczów w ekstraklasie, ale Mistrzem Polski został. W obecnym sezonie w pięciu meczach zgromadził dziewięćdziesiąt minut w lidze. Dużo więcej grał w Pucharze Polski.
Miguel Munoz (25E, 0 goli) grał m.in. w Realu Murcia, gdzie w Pucharze Króla zdarzyło mu się rozegrać mecz z Espanyolem.
Michał Chrapek (318E, 30 goli) to weteran polskich boisk. Pierwszy epizod w ekstraklasie miał już w 2009 roku, kiedy zagrał… minutę w barwach Wisły Kraków. W sezonie 2011/12 zagrał w barwach Kolejarza Stróże dwa mecze przeciwko GieKSie, w tym w wygranym spotkaniu przy Bukowej. Potem grał jeszcze w Wiśle Kraków (już regularnie), Lechii, Śląsku i od kilku lat w Piaście. Przez ponad sezon występował w Catanii w Serie B.
Patryk Dziczek (128E, 15 goli) całą swoją karierę spędził w dwóch klubach – Piaście Gliwice i Salernitanie (dwa sezony). Zawodnik dzięki dobrej grze w Gliwicach został wypatrzony przez Lazio Rzym, jednak kilka dni po transferze do klubu z Wiecznego Miasta został wypożyczony właśnie do Salernitany. Z gliwiczanami również zdobył Mistrzostwo Polski i grał w eliminacjach do Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Całkiem niedawno rozegrał dwa mecze w reprezentacji Polski u Michała Probierza. W eliminacjach do Euro 2024 wystąpił przeciw Wyspom Owczym i Mołdawii. Cieszy to, że po zdrowotnych perturbacjach, które miały miejsce od czasu, kiedy występował na włoskich stadionach, nie ma już śladu i możemy Patryka oglądać na ekstraklasowych boiskach.
Jorge Felix (138E, 36 goli) to również Mistrz Polski i jeden z symboli Piasta. W sezonie pomistrzowskim w 33 meczach zdobył 16 bramek. Piłkarz, zanim trafił do Polski, występował w niższych ligach Hiszpanii – w Raja Majahonda, Lleidzie i Getafe B. W Pucharze Króla grał natomiast przeciw Mallorce, Realowi Sociedad i Atletico Madryt. W Sivassporze zdobył Puchar Turcji, choć nie grał ani w półfinale, ani finale. Zagrał natomiast w eliminacjach do Ligi Konferencji przeciw FC Kopenhaga,
Tihomir Kostadinov (35E, 1 gol) do 27-krotnuy reprezentant Macedonii Północnej. Zawodnik grał m.in. w finałach Euro 2020 w spotkaniach z Austrią i Holandią. Przed Piastem grał na Słowacji – w Dukli Banska Bystrzyca, FC VIOn Zlate Moravce i przede wszystkim Rużomberoku. W jego barwach zagrał m.in. w eliminacjach do Ligi Europy przeciw Evertonowi na Goodison Park. Zawodnik nie zagra w meczu z GKS ze względu na żółte kartki.
Arkadiusz Pyrka (136E, 5 goli) jest jednym z bardzo obiecujących młodych zawodników. Od kilku lat gra w Piaście, wcześniej występując w Zniczu Pruszków, w którego barwach w drugiej lidze strzelił GKS bramkę.
Miłosz Szczepański (110E, 8 goli) miał epizod w Legii, w której zagrał 17 minut w meczu Pucharu Polski przeciw Ruchowi Zdzieszowice, kiedy to Wojskowi pokonali popularnych Zdzichów 4:0 i formalnie jest zdobywcą trofeum. Przeciw GKS grał w barwach Rakowa. Ponadto reprezentował Lechię czy Wartę.
Grzegorz Tomasiewicz (145E, 16 goli) przeciw katowiczanom grał w barwach Arki czy Pogoni Siedlce, dla której w jednym z meczów w Siedlcach strzelił bramkę z rzutu karnego. I on potrafił wygrywać na Bukowej, gdy GKS prowadził trener Piotr Mandrysz, ale triumfował w Katowicach również jako piłkarz Stali Mielec. Ze Stalą zresztą grał w ekstraklasie.
W meczu z GKS nie zagra Andreas Katsantonis (10E, 0 goli), który zerwał więzadła krzyżowe. Zawodnik grał m.in. w APOEL-u i Omonii, jest jednokrotnym reprezentantem Cypru.
Fabian Piasecki (152E, 21 goli) klubów trochę zwiedził. W ekstraklasie grał w Górniku, Miedzi, Śląsku, Stali Mielec, Rakowie i Piaście. Pograł trochę w pucharach, z Paide w barwach Śląska strzelił bramkę, potem mierzył się z dobrze nam znanym Araratem oraz Hapoelem Beer Sheva. Z Rakowem był Mistrzem Polski, strzelając m.in. ważną bramkę w doliczonym czasie gry na 2:1 w Poznaniu oraz na 4:0 z Legią u siebie – w tym meczu nasz Bartosz Nowak zdobył dwie bramki. W zeszłym sezonie zdobył trzy bramki dla Rakowa w pucharach – w eliminacjach do Ligi Mistrzów przeciw Karabachowi i Arisowi Limassol oraz w fazie grupowej Ligi Europy przeciw Sportingowi Lizbona.
Maciej Rosołek (118E, 15 goli) ma na koncie dwa mistrzostwa i Puchar Polski z Legią Warszawa. W meczu Pucharu Polski w Bełchatowie wygranym 6:1 zaliczył hat-tricka. Podobnym wyczynem popisał się jako piłkarz Arki Gdynia w meczu z Sandecją. Grał przeciw GKS na Bukowej w barwach gdynian w wygranym 4:2 meczu pierwszej ligi. W zeszłym sezonie grał w barwach Legii przeciw m.in. Aston Villi czy Az Alkmaar, strzelił też gola w szalonym meczu wyjazdowym warszawian w Wiedniu, kiedy pokonali Austrię 5:3.
Oczywiście należy powiedzieć także o trenerze Aleksandarze Vukoviću (242E, 18 goli), który jest legendą polskiej ekstraklasy. Zanim przybył do Polski, był Mistrzem Jugosławii z Partizanem Belgrad. Potem przez wiele lat występował w Legii Warszawa i Koronie Kielce. Z Wojskowymi dwukrotnie zdobył Mistrzostwo Polski, a także Puchar Polski i Puchar Ligi. Z GieKSą grał kilkukrotnie, m.in. w ostatnim wyjazdowym meczu katowiczan w Warszawie, przed spadkiem w 2005 roku. Występował w europejskich pucharach m.in. przeciw Barcelonie. Potem jako zawodnik grał w Koronie Kielce. Był asystentem trenera w zespole z Kielc, a potem przez wiele lat w Legii pracował jako asystent lub „tymczasowy” pierwszy trener lub „na stałe”. Od 2,5 roku pracuje jako szkoleniowiec w Piaście Gliwice.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




Najnowsze komentarze