Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka Szachy

Wielosekcyjny przegląd mass mediów: Wasko Hetman GKS mistrzem jest!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, szachów, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Piłkarze, zremisowali na wyjeździe z liderem rozgrywek Stalą Rzeszów 1:1. Prasówkę o tym meczu znajdziecie tutaj. Piłkarki, w piątej kolejce kobiecej Ekstraligi, wygrały na wyjeździe z AZS PWSZ Wałbrzych 2:1 (1:1) i zajmują czwartą pozycję w tabeli. Drużyna szachowa wygrała finał Ekstraligi i tym samym zdobyła tytuł Drużynowego Mistrza Polski w roku 2019. Siatkarze wzięli udział w turnieju w Tomaszowie Mazowieckim, ze zmiennym szczęściem – po wygranej z reprezentacją Ukrainy 3:2 (22:25, 25:19, 27:25, 22:25, 15:13), siatkarze przegrali z Chemikiem Bydgoszcz 1:3 (25:19, 20:25, 21:25, 19:25). Hokeiści w swoim trzecim spotkaniu w Pucharze Wyszehradzkim wygrali na wyjeździe z Ferencvárosi TC 4:2 (1:0, 0:2, 3:0).

 

PIŁKA NOŻNA

spordziennik.pl – Grzegorz Goncerz: Wciąż tęsknię za GieKSą

Rozmowa z Grzegorzem Goncerzem, napastnikiem Stali Rzeszów, która dziś (15.00) zmierzy się z GKS-em Katowice. Przy Bukowej „Gonzo” spędził 9 sezonów i strzelił 59 goli. Rok temu odszedł do Podbeskidzia, zaś na początku 2019 roku wylądował w Rzeszowie.

[…] Śledzi pan losy GieKSy?

Grzegorz GONCERZ: – Oczywiście, bo jestem jej kibicem. Po spadku z pierwszej ligi było mi smutno. Bardzo chciałem, by chłopakom udało się utrzymać. Może to by sprawiło, że w kolejnym sezonie byłoby łatwiej. Takie rzeczy mogły się wydarzyć chyba tylko i wyłącznie na Bukowej. Spadek po golu bramkarza w 97 minucie… Z klubu odeszli już fajni ludzie, z którymi utrzymuję kontakt, jak prezesi Janicki czy Cygan. Pozmieniało się wiele, klub jest budowany przez nowe osoby, a każda zmiana sprawia, że na efekty trzeba czasu. Drużyna składa się teraz z wielu młodych, utalentowanych chłopaków, wsparta zawodnikami doświadczonymi. Trzymam kciuki, by wygrywała – z dwoma małymi wyjątkami. Ten pierwszy ma mieć miejsce oczywiście w sobotę.

Z Bukową rozstał się pan kilkanaście miesięcy temu. Z perspektywy czasu, jest coraz większa satysfakcja czy też niedosyt po tych dziewięciu sezonach w GKS-ie?

Grzegorz GONCERZ: – Brak awansu do ekstraklasy z GieKSą to moja największa porażka w sportowym życiu. Coś, co w 2017 roku wydawało się na wyciągnięcie ręki, przeszło nam koło nosa. Mieliśmy dobrego trenera (Jerzego Brzęczka – dop. red.), dobry zespół… Do dziś zastanawiam się, jak to się mogło wydarzyć. Czasu nie cofnę, mam swoje wnioski i przemyślenia, a bagaż tej porażki służy mi jako doświadczenie. Wiem, że kolejka nr 23 czy 24 jest tak samo ważna, jak ta nr 34. Na awans pracuje się przez cały sezon, a jedno nieodpowiedzialne zachowanie może go przekreślić. To może banały, ale dopiero gdy poczujesz to na własnej skórze, to wiesz, o czym mowa i stajesz się mądrzejszy. Szkoda, że po przegranym awansie nie dostałem więcej szans. Jestem przekonany, że gdybym miał zaufanie, a nie przypiętoby do mnie łatki pierwszego winnego, to kilka bramek dla GieKSy bym jeszcze zdobył (licznik stanął na 59 – dop. red.). Opuszczałem Katowice z wielkim niedosytem, moje wielkie piłkarskie marzenie się nie spełniło.

Nie żałuje pan, że skoro już nie udało się z GKS-em, to nie trafił pan do ekstraklasy sam?

Grzegorz GONCERZ: – W GieKSie był moment fantastyczny. Prezesem był Wojtek Cygan, mieliśmy bardzo dobrego trenera, który dziś radzi sobie na poziomie reprezentacji. Były klarowne plany. To wszystko tworzyło całość, której się nie da przeliczyć na pieniądze. Przyznam, że choć nie miałem nigdy na stole bajecznej oferty z ekstraklasy, to wszystkie przewyższały kontrakt w GKS-ie. Nie chciałem jednak nigdy odchodzić. Wiedziałem, że tego klubu będzie mi brakować – i tak rzeczywiście jest. Tęsknię za GieKSą, za tą atmosferą, za kibicami, których uważam za swoich. Nie było przecież tak, że przez lata wyzywali, wybijali szyby i gonili po mieście. Bywało lepiej, bywało gorzej, a wszystkim nam zależało, choć nie zawsze gra była tak dobra jak doping na trybunach. Szkoda, że mnie tam już nie ma, ale w Rzeszów przyjął mnie fantastyczną organizacją i planami. Przypomina mi się to, co było za trenera Brzęczka – konkretna wizja. W GKS-ie nie wyszło, w Rzeszowie zrobiliśmy dopiero pierwszy krok, a przed nami wiele kolejnych, które – mam nadzieję, ze z moim udziałem – uda się postawić.

 

tylkokobiecyfutbol.pl – Bez sentymentów. Miłek dubletem daje trzy punkty GieKSie

Drugi najciekawszy mecz 5. kolejki. AZS PWSZ Wałbrzych podejmował bezpośredniego rywala w walce o ligową czołówkę. Tym razem górą była ekipa z Górnego Śląska, a swój były klub dwoma golami pogrążyła Klaudia Miłek.

Od pierwszych minut zespoły rzuciły się do ataków. Większość akcji zaczepnych rozbijały defensorki zespołów. Po niespełna pół godziny gry, pat przełamała Miłek. Świetnie przymierzyła 30-metrów i pokonała Jagodę Sapor. Gospodynie szybko rzuciły się do ataków. Poskutkowało to  wyrównaniem. W 36.minucie po rzucie rożnym gola na 1:1 zdobyła Marcjanna Zawadzka.

W drugiej połowie nawarstwiła się brutalna gra z obu stron.  Wałbrzych próbował szczęścia dalej, lecz na nie wiele się to zdało. Defensywy obu stron skrzętnie rozbijały ataki rywalek. W doliczonym czasie gry na rajd zdecydowała się Miłek. Po sytuacji sam na sam ponownie pokonała Sapor i dała ekipie z Katowic komplet punktów.

 

walbrzych24.pl – Ekstraliga kobiet: AZS PWSZ – GKS Katowice 1:2

[…]O sporym pechu mogą mówić podopieczne trenera Jasińskiego, które w niczym nie ustępowały wyżej sklasyfikowanemu zespołowi z Katowic, a jednak po raz trzeci w tym sezonie schodziły z boiska na Ratuszowej bez choćby punktu.

Katem miejscowych okazała się wieloletnia zawodniczka AZS-u PWSZ, a od tego roku piłkarka GKS-u, Klaudia Miłek, która dwukrotnie pokonała Jagodę Sapor. Po raz pierwszy w 29 minucie, kiedy to popisała się fantastycznym uderzeniem z około 30 metrów w okienko naszej bramki. W odpowiedzi do siatki katowiczanek po zespołowym ataku trafiła Klaudia Fabova, ale sędzia dopatrzyła się pozycji spalonej Słowaczki. Na szczęście chwilę później było 1:1. Po rzucie rożnym z prawej strony do futbolówki najwyżej wyskoczyła rosła Marcjanna Zawadzka, która uderzeniem głową umieściła piłkę w siatce.

Po zmianie stron wciąż obserwowaliśmy wyrównane spotkanie. W 92 minucie blisko zdobycia gola na wagę 3 punktów była Fabova, jednak jej strzał został przyblokowany i w rezultacie piłka trafiła w boczną siatkę. Przyjezdne rozpoczęły grę od bramki i szybkim wyjściem uruchomiły Miłek, która urwała się defensorkom gospodyń, aby w sytuacji sam na sam pokonać Sapor i przechylić szalę zwycięstwa na stronę Katowic.

 

SZACHY

polsatsport.pl – Wasko Hetman GKS mistrzem jest! Drużyna z Katowic znów najlepsza w Ekstralidze

Wasko Hetman GKS Katowice wywalczył drużynowe mistrzostwo Polski w szachach. Obrońcy tytułu wygrali organizowany w Katowicach turniej Ekstraligi 2019. – Muszę przyznać, że w tym roku wyjątkowo ciężko było zdobyć to złoto, bo do ostatniej partii była walka. Każda z drużyn się wzmocniła, już nie ma słabych zespołów, na których można byłoby zrobić łatwe punkty. My musimy się bardziej starać i więcej pracować – przyznała arcymistrzyni Monika Soćko z katowickiego zespołu.

 

ekstraliga2019.pzszach.pl – R6: Hetman Katowice i Polonia Wrocław nadal z kompletem punktów

Drużyny Hetmana i Polonii przedłużyły swój zwycięski pochód w 6. rundzie. Hetman wygrał 5-1 z drużyną Stilonu, a Polonia, dużo skromniej, z Wieżą Pęgów.

[…] Wasko HETMAN GKS Katowice – KSz Stilon Gorzów (5-1)

Wydarzeniem tego meczu i całej rundy była pierwsza partia rozegrana przez Jana-Krzysztofa Dudę (Hetman). Niestety debiut tego zawodnika w tegorocznej Ekstralidze nie był przesadnie udany. Jan-Krzysztof, grając czarnymi na drugiej szachownicy z Matthiasem Bluebaumem, szybko dostał trudną pozycję i cudem zremisował końcówkę hetmańską bez dwóch pionków. Remis padł jeszcze na szachownicy pań, gdzie Karina Cyfka (Stilon) zremisowała białymi z Moniką Soćko. Na pozostałych szachownicach zwyciężyli gracze Hetmana, wykazując, że ta drużyna jest trudna do zatrzymania, zwłaszcza kiedy jej czołowi gracze – Wojtaszek, Duda i Navara – występują w komplecie.

 

R7: Hetman wychodzi na prowadzenie. Monika w roli ratownika

Najważniejszym meczem 7. rundy był pojedynek głównych faworytów, czyli Hetmana Katowice i Polonii Wrocław. Obie drużyny wygrywały dotąd wszystkie spotkania i każda przystępowała do walki, mając 12 punktów meczowych. Z próby tej zwycięsko wyszedł zespół Hetmana, głównie dzięki Janowi-Krzysztofowi Dudzie oraz Monice Soćko.

[…] VOTUM SA Polonia Wrocław – Wasko HETMAN GKS Katowice (2,5 – 3,5)

Jak już wspomnieliśmy we wstępnej części relacji, w pojedynku dwóch głównych faworytów górą była drużyna Hetmana Katowice. Choć trzeba docenić wysiłek oraz umiejętności wszystkich graczy, zawsze jest tak, że najwięcej mówi się o tych, którzy swoje partie wygrali, bo samymi remisami nikt jeszcze nie odniósł zwycięstwa w meczu. W takim uproszczonym ujęciu, głównymi bohaterami katowiczan są Jan-Krzysztof Duda (wygrał z Mateuszem Bartlem) oraz Monika Soćko (zrobiła to samo z Jolantą Zawadzką).

 

R8: Hetman o włos od porażki. Duży sukces Wieży Pęgów

W przedostatniej rundzie po raz pierwszy poważnie zachwiała się drużyna Hetmana Katowice, która szła dotąd jak burza. Drużyna trzech superarcymistrzów była o krok od porażki w meczu z bardzo ambitnie grającym zespołem Wieży Pęgów. Ostatecznie katowiczanom udało się uciec na remis.

[…] Wieża Pęgów – Wasko HETMAN GKS Katowice (3-3)

Czyniąc przedligowe kalkulacje, działacze i zawodnicy Hetmana musieli zakładać, że klub ten walczyć będzie o pierwsze miejsce. Wydaje się przy tym, że za swoich najgroźniejszych konkurentów uznali zespoły Polonii Wrocław oraz Stilonu Gorzów. W związku z tym tylko przeciwko tym drużynom – w rundach 6. i 7. – katowiczanie wystawili trójkę swoich najwyżej notowanych graczy, a więc Radosława Wojtaszka, Jana-Krzysztofa Dudę i Davida Navarę. W pozostałych meczach superarcymistrzowie występowali w liczbie dwóch, przy czym do 5. rundy była to para złożona z Wojtaszka i Navary, a w rundzie 8. – przeciw Wieży Pęgów – Wojtaszka zastąpił Duda. Być może wycofanie Radosława nie było najlepszym pomysłem, bo drużyna z Pęgowa postawiła Hetmanowi zaciekły opór i była o krok od  niespodziewanego zwycięstwa. Zakończyło się tylko remisem, który także jest dużym sukcesem Wieży.

 

Hetman Katowice mistrzem Ekstraligi. Wszystkie smaki 9. rundy

Drużynowym mistrzem Polski został Hetman Katowice, wyprzedzając jednym punktem meczowym Polonię Wrocław. Na trzecie miejsce – dzięki zwycięstwu w ostatniej rundzie – wskoczył zespół Wieży Pęgów.

Drużyna Hetmana Katowice przystąpiła do ostatniej rundy z 15 punktami meczowymi i punktem przewagi nad Polonią Wrocław. Kolejne trzy drużyny – Silesia Racibórz, Wieża Pęgów i Stilon Gorzów – miały szanse najwyżej na 3. miejsce. Z tej trójki najwięcej punktów (11) miała Silesia Racibórz i wyprzedzała obu konkurentów dwoma punktami meczowymi.

[…] Wasko HETMAN GKS Katowice – KSz Silesia Racibórz (4 – 2)

Hetman wygrał bez większych trudności.

 

SIATKÓWKA

plusliga.pl – Pierwsze sprawdziany GKS Katowice

W Tomaszowie Mazowieckim siatkarze GKS-u Katowice pokonali reprezentację Ukrainy 3:2 i przegrali 1:3 z Chemikiem Bydgoszcz.

– Zagraliśmy z dwoma mocnymi zespołami, a każdy z naszych zawodników dostał szansę gry, jako że na każdy mecz posyłaliśmy do gry nieco inne składy. Wynik był sprawą drugorzędną, natomiast mecz z Ukrainą był w naszym wykonaniu nieco lepszy niż ten z Chemikiem. W pierwszym spotkaniu byliśmy lepsi w elemencie przyjęcia i ataku, natomiast w drugim pojawiły się kosztujące nas sporo błędy. Cieszy nas postawa młodego Kamila Drzazgi, ktory zaserwował cztery asy, dołożył do tego kilka obron i dobrych ataków – tak ocenił pierwsze dwa sparingi swoich siatkarzy trener GKS-u Katowice, Dariusz Daszkiewicz.

Pierwszy z nich, rozegrany w piątek 6 września, zakończył się wynikiem 3:2 (22:25, 25:19, 27:25, 22:25, 15:13) dla śląskiego klubu. Wygrana była tym bardziej cenna, że po drugiej stronie siatki znajdowali się cenieni w Europie gracze, jak choćby przyjmujący Oleh Płotnycki czy środkowy Dmytro Teriomenko. Sobotni mecz z Chemikiem Bydgoszcz był wyraźnie słabszy, zwłaszcza pod względem gry w w bloku, ale nie oznaczało to, że GKS zupełnie zawiódł. Siatkarze trenera Daszkiewicza zaserwowali aż 9 asów, do tego 14 punktów zdobył młody skrzydłowy Jakub Szymański, stawiający pierwsze kroki w klubie siatkarskiej ekstraklasy.

Siatkarska GieKSa już w niedzielę 8 września przenosi się ponad 350 kilometrów na południe, by rozpocząć kolejny etap przygotowań do sezonu. – Mamy sporo materiału do analizy. W następnym tygodniu czekają nas kolejne ciekawe sparingi, tym razem z drużyną z czeskiej Ostrawy. Zaczynamy zgrupowanie w Zakopanem w niedzielę, na początek tego samego dnia przejdziemy odnowę biologiczną, a w tygodniu czekają nas zajęcia w hali, siłownia oraz wspólne treningi z VK Ostrava. W piątek po południu zagramy sparing z czeską drużyną, a następnie dnia rano wyjeżdżamy na mecz do Krzeszowic – powiedział trener Daszkiewicz. Rywalem GieKSy w Krzeszowicach będzie Aluron CMC Virtu Zawiercie, a zaplanowane na 14 września spotkanie rozpocznie o godzinie 14.

 

siatka.og – Zespoły z Plusligi rywalizowały w Tomaszowie Mazowieckim

W ostatnich dniach w Tomaszowie Mazowieckim odbył się turniej, w którym obok gospodarzy – Lechii wystąpiły dwa zespoły z PlusLigi – Chemik Bydgoszcz i GKS Katowice oraz reprezentacja Ukrainy.

[…] W drugim meczu tego dnia GKS Katowice zagrał z reprezentacją Ukrainy. Początek meczu był wyrównany, jednak z czasem Ukraińcy zaczęli budować prowadzenie i wygrali do 22. W drugim secie nastąpiły zmiany, na boisku zameldował się między innymi były gracz Lechii – Wiktor Musiał i GKS wygrał 25:19. Trzecia odsłona to bardzo ciekawa walka. Obok Musiała skutecznie punktował Rafał Szymura, co dało katowiczanom zwycięstwo po walce na przewagi. Ukraińcy nie mieli zamiaru odpuszczać, doprowadzając do tie-breaka. W nim również nie brakowało ciekawych akcji, a ostatnie słowo należało do podopiecznych trenera Daszkiewicza.

W sobotę odbył się mecz pomiędzy GKS-em a Chemikiem. Bardzo dobra gra katowickich środkowych pozwoliła GKS-owi wysoko prowadzić w pierwszym secie i wygrać 25:19. W kolejnej odsłonie podopieczni trenera Michalczyka doszli do głosu. Mimo starań katowiczanie nie potrafili przełamać rywali. Drużyna z Bydgoszczy wygrała kolejne sety do 20, 21 i 19.

 

HOKEJ NA LODZIE

hokej.net – GieKSa lepsza od mistrza Węgier

Hokeiści GKS-u Katowice pokonali na wyjeździe Ferencvárosi TC 4:2 i ostatecznie zajęli trzecie miejsce w Grupie A.

Podopieczni Risto Dufvy już w 5. minucie wyszli na prowadzenie, wyprowadzając sprawny kontratak. Sposób na węgierskiego bramkarza znalazł Teddy Da Costa, który przymierzył z korytarza między bulikami.

Po przerwie lepiej radzili sobie gospodarze. W 27. minucie wyrównał Attila Pavuk, zaskakując Robina Rahma uderzeniem w krótki róg. Dodajmy, że ekipa 26-krotnego mistrza Węgier grała wówczas w liczebnej przewadze, bo na ławce kar przebywał Juuso Salmi. Tuż przed zakończeniem drugiej odsłony niezwykle precyzyjnym uderzeniem w długi róg popisał się Gergő Tóth.

Trzecia tercja należała do brązowych medalistów Polskiej Hokej Ligi. Ekipa z alei Korfantego oddała na węgierską bramkę 12 strzałów i zdobyła trzy bramki!

Wyrównał Nestori Lähde, popisując się ładną indywidualną akcją, z kolei 101 sekund później prowadzenie GieKSie dał Martin Čakajik, który podczas gry w przewadze przymierzył z okolic linii niebieskiej. Wynik spotkania na 4:2 ustalił Kamil Paszek. 22-letni napastnik przejął krążek we własnej tercji, a następnie umieścił go w pustej bramce.

W ćwierćfinale Pucharu Wyszehradzkiego podopieczni Risto Dufvy zmierzą się ze słowackim HC Detva. „Niedźwiedzie”, podobnie jak HC RT Torax Poruba, zgromadziły na swoim koncie sześć punktów. Pierwsze miejsce przypadło jednak Czechom, którzy mają lepszy stosunek bramek.

 

Kolusz w Katowicach?

Wszystko wskazuje na to, że Marcin Kolusz przeniesie się GKS-u Katowice. Rozmowy między etatowym reprezentantem Polski a GieKSą są już na finiszu.

Przypomnijmy, że Kolusz rozegrał w poprzednim sezonie 38 spotkań, gromadząc na swoim koncie 26 punktów za 6 bramek i 20 asyst. Warto jednak zaznaczyć, że występował w formacji defensywnej.

Zagrał też w turnieju Mistrzostw Świata Dywizji I Grupy B, które odbyły się w Tallinnie. Zgromadził sześć asyst i został najlepiej podającym zawodnikiem turnieju. Wygrał też klasyfikację kanadyjska wśród obrońców oraz zajął pierwsze miejsce w klasyfikacji plus/minus z wynikiem +11.

W maju Marcin Kolusz odnowił swój kontrakt z „Szarotkami”, ale w sierpniu szefostwo nowotarskiego klubu obcięło mu kontrakt o 20 procent z uwagi na brak „odpowiedniego zabezpieczenia finansowego”.  Zawodnik nie chciał renegocjować umowy i jego kontrakt został rozwiązany.

[…] Jak udało nam się ustalić, nowym klubem „Kolosa” będzie GKS Katowice. W GieKSie występuje już czterech zawodników rodem z Nowego Targu. Są to Damian Tomasik, Oskar Jaśkiewicz, Patryk Wajda i Mateusz Michalski.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga