Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka Szachy

Wielosekcyjny przegląd mass mediów: Wasko Hetman GKS mistrzem jest!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, szachów, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Piłkarze, zremisowali na wyjeździe z liderem rozgrywek Stalą Rzeszów 1:1. Prasówkę o tym meczu znajdziecie tutaj. Piłkarki, w piątej kolejce kobiecej Ekstraligi, wygrały na wyjeździe z AZS PWSZ Wałbrzych 2:1 (1:1) i zajmują czwartą pozycję w tabeli. Drużyna szachowa wygrała finał Ekstraligi i tym samym zdobyła tytuł Drużynowego Mistrza Polski w roku 2019. Siatkarze wzięli udział w turnieju w Tomaszowie Mazowieckim, ze zmiennym szczęściem – po wygranej z reprezentacją Ukrainy 3:2 (22:25, 25:19, 27:25, 22:25, 15:13), siatkarze przegrali z Chemikiem Bydgoszcz 1:3 (25:19, 20:25, 21:25, 19:25). Hokeiści w swoim trzecim spotkaniu w Pucharze Wyszehradzkim wygrali na wyjeździe z Ferencvárosi TC 4:2 (1:0, 0:2, 3:0).

 

PIŁKA NOŻNA

spordziennik.pl – Grzegorz Goncerz: Wciąż tęsknię za GieKSą

Rozmowa z Grzegorzem Goncerzem, napastnikiem Stali Rzeszów, która dziś (15.00) zmierzy się z GKS-em Katowice. Przy Bukowej „Gonzo” spędził 9 sezonów i strzelił 59 goli. Rok temu odszedł do Podbeskidzia, zaś na początku 2019 roku wylądował w Rzeszowie.

[…] Śledzi pan losy GieKSy?

Grzegorz GONCERZ: – Oczywiście, bo jestem jej kibicem. Po spadku z pierwszej ligi było mi smutno. Bardzo chciałem, by chłopakom udało się utrzymać. Może to by sprawiło, że w kolejnym sezonie byłoby łatwiej. Takie rzeczy mogły się wydarzyć chyba tylko i wyłącznie na Bukowej. Spadek po golu bramkarza w 97 minucie… Z klubu odeszli już fajni ludzie, z którymi utrzymuję kontakt, jak prezesi Janicki czy Cygan. Pozmieniało się wiele, klub jest budowany przez nowe osoby, a każda zmiana sprawia, że na efekty trzeba czasu. Drużyna składa się teraz z wielu młodych, utalentowanych chłopaków, wsparta zawodnikami doświadczonymi. Trzymam kciuki, by wygrywała – z dwoma małymi wyjątkami. Ten pierwszy ma mieć miejsce oczywiście w sobotę.

Z Bukową rozstał się pan kilkanaście miesięcy temu. Z perspektywy czasu, jest coraz większa satysfakcja czy też niedosyt po tych dziewięciu sezonach w GKS-ie?

Grzegorz GONCERZ: – Brak awansu do ekstraklasy z GieKSą to moja największa porażka w sportowym życiu. Coś, co w 2017 roku wydawało się na wyciągnięcie ręki, przeszło nam koło nosa. Mieliśmy dobrego trenera (Jerzego Brzęczka – dop. red.), dobry zespół… Do dziś zastanawiam się, jak to się mogło wydarzyć. Czasu nie cofnę, mam swoje wnioski i przemyślenia, a bagaż tej porażki służy mi jako doświadczenie. Wiem, że kolejka nr 23 czy 24 jest tak samo ważna, jak ta nr 34. Na awans pracuje się przez cały sezon, a jedno nieodpowiedzialne zachowanie może go przekreślić. To może banały, ale dopiero gdy poczujesz to na własnej skórze, to wiesz, o czym mowa i stajesz się mądrzejszy. Szkoda, że po przegranym awansie nie dostałem więcej szans. Jestem przekonany, że gdybym miał zaufanie, a nie przypiętoby do mnie łatki pierwszego winnego, to kilka bramek dla GieKSy bym jeszcze zdobył (licznik stanął na 59 – dop. red.). Opuszczałem Katowice z wielkim niedosytem, moje wielkie piłkarskie marzenie się nie spełniło.

Nie żałuje pan, że skoro już nie udało się z GKS-em, to nie trafił pan do ekstraklasy sam?

Grzegorz GONCERZ: – W GieKSie był moment fantastyczny. Prezesem był Wojtek Cygan, mieliśmy bardzo dobrego trenera, który dziś radzi sobie na poziomie reprezentacji. Były klarowne plany. To wszystko tworzyło całość, której się nie da przeliczyć na pieniądze. Przyznam, że choć nie miałem nigdy na stole bajecznej oferty z ekstraklasy, to wszystkie przewyższały kontrakt w GKS-ie. Nie chciałem jednak nigdy odchodzić. Wiedziałem, że tego klubu będzie mi brakować – i tak rzeczywiście jest. Tęsknię za GieKSą, za tą atmosferą, za kibicami, których uważam za swoich. Nie było przecież tak, że przez lata wyzywali, wybijali szyby i gonili po mieście. Bywało lepiej, bywało gorzej, a wszystkim nam zależało, choć nie zawsze gra była tak dobra jak doping na trybunach. Szkoda, że mnie tam już nie ma, ale w Rzeszów przyjął mnie fantastyczną organizacją i planami. Przypomina mi się to, co było za trenera Brzęczka – konkretna wizja. W GKS-ie nie wyszło, w Rzeszowie zrobiliśmy dopiero pierwszy krok, a przed nami wiele kolejnych, które – mam nadzieję, ze z moim udziałem – uda się postawić.

 

tylkokobiecyfutbol.pl – Bez sentymentów. Miłek dubletem daje trzy punkty GieKSie

Drugi najciekawszy mecz 5. kolejki. AZS PWSZ Wałbrzych podejmował bezpośredniego rywala w walce o ligową czołówkę. Tym razem górą była ekipa z Górnego Śląska, a swój były klub dwoma golami pogrążyła Klaudia Miłek.

Od pierwszych minut zespoły rzuciły się do ataków. Większość akcji zaczepnych rozbijały defensorki zespołów. Po niespełna pół godziny gry, pat przełamała Miłek. Świetnie przymierzyła 30-metrów i pokonała Jagodę Sapor. Gospodynie szybko rzuciły się do ataków. Poskutkowało to  wyrównaniem. W 36.minucie po rzucie rożnym gola na 1:1 zdobyła Marcjanna Zawadzka.

W drugiej połowie nawarstwiła się brutalna gra z obu stron.  Wałbrzych próbował szczęścia dalej, lecz na nie wiele się to zdało. Defensywy obu stron skrzętnie rozbijały ataki rywalek. W doliczonym czasie gry na rajd zdecydowała się Miłek. Po sytuacji sam na sam ponownie pokonała Sapor i dała ekipie z Katowic komplet punktów.

 

walbrzych24.pl – Ekstraliga kobiet: AZS PWSZ – GKS Katowice 1:2

[…]O sporym pechu mogą mówić podopieczne trenera Jasińskiego, które w niczym nie ustępowały wyżej sklasyfikowanemu zespołowi z Katowic, a jednak po raz trzeci w tym sezonie schodziły z boiska na Ratuszowej bez choćby punktu.

Katem miejscowych okazała się wieloletnia zawodniczka AZS-u PWSZ, a od tego roku piłkarka GKS-u, Klaudia Miłek, która dwukrotnie pokonała Jagodę Sapor. Po raz pierwszy w 29 minucie, kiedy to popisała się fantastycznym uderzeniem z około 30 metrów w okienko naszej bramki. W odpowiedzi do siatki katowiczanek po zespołowym ataku trafiła Klaudia Fabova, ale sędzia dopatrzyła się pozycji spalonej Słowaczki. Na szczęście chwilę później było 1:1. Po rzucie rożnym z prawej strony do futbolówki najwyżej wyskoczyła rosła Marcjanna Zawadzka, która uderzeniem głową umieściła piłkę w siatce.

Po zmianie stron wciąż obserwowaliśmy wyrównane spotkanie. W 92 minucie blisko zdobycia gola na wagę 3 punktów była Fabova, jednak jej strzał został przyblokowany i w rezultacie piłka trafiła w boczną siatkę. Przyjezdne rozpoczęły grę od bramki i szybkim wyjściem uruchomiły Miłek, która urwała się defensorkom gospodyń, aby w sytuacji sam na sam pokonać Sapor i przechylić szalę zwycięstwa na stronę Katowic.

 

SZACHY

polsatsport.pl – Wasko Hetman GKS mistrzem jest! Drużyna z Katowic znów najlepsza w Ekstralidze

Wasko Hetman GKS Katowice wywalczył drużynowe mistrzostwo Polski w szachach. Obrońcy tytułu wygrali organizowany w Katowicach turniej Ekstraligi 2019. – Muszę przyznać, że w tym roku wyjątkowo ciężko było zdobyć to złoto, bo do ostatniej partii była walka. Każda z drużyn się wzmocniła, już nie ma słabych zespołów, na których można byłoby zrobić łatwe punkty. My musimy się bardziej starać i więcej pracować – przyznała arcymistrzyni Monika Soćko z katowickiego zespołu.

 

ekstraliga2019.pzszach.pl – R6: Hetman Katowice i Polonia Wrocław nadal z kompletem punktów

Drużyny Hetmana i Polonii przedłużyły swój zwycięski pochód w 6. rundzie. Hetman wygrał 5-1 z drużyną Stilonu, a Polonia, dużo skromniej, z Wieżą Pęgów.

[…] Wasko HETMAN GKS Katowice – KSz Stilon Gorzów (5-1)

Wydarzeniem tego meczu i całej rundy była pierwsza partia rozegrana przez Jana-Krzysztofa Dudę (Hetman). Niestety debiut tego zawodnika w tegorocznej Ekstralidze nie był przesadnie udany. Jan-Krzysztof, grając czarnymi na drugiej szachownicy z Matthiasem Bluebaumem, szybko dostał trudną pozycję i cudem zremisował końcówkę hetmańską bez dwóch pionków. Remis padł jeszcze na szachownicy pań, gdzie Karina Cyfka (Stilon) zremisowała białymi z Moniką Soćko. Na pozostałych szachownicach zwyciężyli gracze Hetmana, wykazując, że ta drużyna jest trudna do zatrzymania, zwłaszcza kiedy jej czołowi gracze – Wojtaszek, Duda i Navara – występują w komplecie.

 

R7: Hetman wychodzi na prowadzenie. Monika w roli ratownika

Najważniejszym meczem 7. rundy był pojedynek głównych faworytów, czyli Hetmana Katowice i Polonii Wrocław. Obie drużyny wygrywały dotąd wszystkie spotkania i każda przystępowała do walki, mając 12 punktów meczowych. Z próby tej zwycięsko wyszedł zespół Hetmana, głównie dzięki Janowi-Krzysztofowi Dudzie oraz Monice Soćko.

[…] VOTUM SA Polonia Wrocław – Wasko HETMAN GKS Katowice (2,5 – 3,5)

Jak już wspomnieliśmy we wstępnej części relacji, w pojedynku dwóch głównych faworytów górą była drużyna Hetmana Katowice. Choć trzeba docenić wysiłek oraz umiejętności wszystkich graczy, zawsze jest tak, że najwięcej mówi się o tych, którzy swoje partie wygrali, bo samymi remisami nikt jeszcze nie odniósł zwycięstwa w meczu. W takim uproszczonym ujęciu, głównymi bohaterami katowiczan są Jan-Krzysztof Duda (wygrał z Mateuszem Bartlem) oraz Monika Soćko (zrobiła to samo z Jolantą Zawadzką).

 

R8: Hetman o włos od porażki. Duży sukces Wieży Pęgów

W przedostatniej rundzie po raz pierwszy poważnie zachwiała się drużyna Hetmana Katowice, która szła dotąd jak burza. Drużyna trzech superarcymistrzów była o krok od porażki w meczu z bardzo ambitnie grającym zespołem Wieży Pęgów. Ostatecznie katowiczanom udało się uciec na remis.

[…] Wieża Pęgów – Wasko HETMAN GKS Katowice (3-3)

Czyniąc przedligowe kalkulacje, działacze i zawodnicy Hetmana musieli zakładać, że klub ten walczyć będzie o pierwsze miejsce. Wydaje się przy tym, że za swoich najgroźniejszych konkurentów uznali zespoły Polonii Wrocław oraz Stilonu Gorzów. W związku z tym tylko przeciwko tym drużynom – w rundach 6. i 7. – katowiczanie wystawili trójkę swoich najwyżej notowanych graczy, a więc Radosława Wojtaszka, Jana-Krzysztofa Dudę i Davida Navarę. W pozostałych meczach superarcymistrzowie występowali w liczbie dwóch, przy czym do 5. rundy była to para złożona z Wojtaszka i Navary, a w rundzie 8. – przeciw Wieży Pęgów – Wojtaszka zastąpił Duda. Być może wycofanie Radosława nie było najlepszym pomysłem, bo drużyna z Pęgowa postawiła Hetmanowi zaciekły opór i była o krok od  niespodziewanego zwycięstwa. Zakończyło się tylko remisem, który także jest dużym sukcesem Wieży.

 

Hetman Katowice mistrzem Ekstraligi. Wszystkie smaki 9. rundy

Drużynowym mistrzem Polski został Hetman Katowice, wyprzedzając jednym punktem meczowym Polonię Wrocław. Na trzecie miejsce – dzięki zwycięstwu w ostatniej rundzie – wskoczył zespół Wieży Pęgów.

Drużyna Hetmana Katowice przystąpiła do ostatniej rundy z 15 punktami meczowymi i punktem przewagi nad Polonią Wrocław. Kolejne trzy drużyny – Silesia Racibórz, Wieża Pęgów i Stilon Gorzów – miały szanse najwyżej na 3. miejsce. Z tej trójki najwięcej punktów (11) miała Silesia Racibórz i wyprzedzała obu konkurentów dwoma punktami meczowymi.

[…] Wasko HETMAN GKS Katowice – KSz Silesia Racibórz (4 – 2)

Hetman wygrał bez większych trudności.

 

SIATKÓWKA

plusliga.pl – Pierwsze sprawdziany GKS Katowice

W Tomaszowie Mazowieckim siatkarze GKS-u Katowice pokonali reprezentację Ukrainy 3:2 i przegrali 1:3 z Chemikiem Bydgoszcz.

– Zagraliśmy z dwoma mocnymi zespołami, a każdy z naszych zawodników dostał szansę gry, jako że na każdy mecz posyłaliśmy do gry nieco inne składy. Wynik był sprawą drugorzędną, natomiast mecz z Ukrainą był w naszym wykonaniu nieco lepszy niż ten z Chemikiem. W pierwszym spotkaniu byliśmy lepsi w elemencie przyjęcia i ataku, natomiast w drugim pojawiły się kosztujące nas sporo błędy. Cieszy nas postawa młodego Kamila Drzazgi, ktory zaserwował cztery asy, dołożył do tego kilka obron i dobrych ataków – tak ocenił pierwsze dwa sparingi swoich siatkarzy trener GKS-u Katowice, Dariusz Daszkiewicz.

Pierwszy z nich, rozegrany w piątek 6 września, zakończył się wynikiem 3:2 (22:25, 25:19, 27:25, 22:25, 15:13) dla śląskiego klubu. Wygrana była tym bardziej cenna, że po drugiej stronie siatki znajdowali się cenieni w Europie gracze, jak choćby przyjmujący Oleh Płotnycki czy środkowy Dmytro Teriomenko. Sobotni mecz z Chemikiem Bydgoszcz był wyraźnie słabszy, zwłaszcza pod względem gry w w bloku, ale nie oznaczało to, że GKS zupełnie zawiódł. Siatkarze trenera Daszkiewicza zaserwowali aż 9 asów, do tego 14 punktów zdobył młody skrzydłowy Jakub Szymański, stawiający pierwsze kroki w klubie siatkarskiej ekstraklasy.

Siatkarska GieKSa już w niedzielę 8 września przenosi się ponad 350 kilometrów na południe, by rozpocząć kolejny etap przygotowań do sezonu. – Mamy sporo materiału do analizy. W następnym tygodniu czekają nas kolejne ciekawe sparingi, tym razem z drużyną z czeskiej Ostrawy. Zaczynamy zgrupowanie w Zakopanem w niedzielę, na początek tego samego dnia przejdziemy odnowę biologiczną, a w tygodniu czekają nas zajęcia w hali, siłownia oraz wspólne treningi z VK Ostrava. W piątek po południu zagramy sparing z czeską drużyną, a następnie dnia rano wyjeżdżamy na mecz do Krzeszowic – powiedział trener Daszkiewicz. Rywalem GieKSy w Krzeszowicach będzie Aluron CMC Virtu Zawiercie, a zaplanowane na 14 września spotkanie rozpocznie o godzinie 14.

 

siatka.og – Zespoły z Plusligi rywalizowały w Tomaszowie Mazowieckim

W ostatnich dniach w Tomaszowie Mazowieckim odbył się turniej, w którym obok gospodarzy – Lechii wystąpiły dwa zespoły z PlusLigi – Chemik Bydgoszcz i GKS Katowice oraz reprezentacja Ukrainy.

[…] W drugim meczu tego dnia GKS Katowice zagrał z reprezentacją Ukrainy. Początek meczu był wyrównany, jednak z czasem Ukraińcy zaczęli budować prowadzenie i wygrali do 22. W drugim secie nastąpiły zmiany, na boisku zameldował się między innymi były gracz Lechii – Wiktor Musiał i GKS wygrał 25:19. Trzecia odsłona to bardzo ciekawa walka. Obok Musiała skutecznie punktował Rafał Szymura, co dało katowiczanom zwycięstwo po walce na przewagi. Ukraińcy nie mieli zamiaru odpuszczać, doprowadzając do tie-breaka. W nim również nie brakowało ciekawych akcji, a ostatnie słowo należało do podopiecznych trenera Daszkiewicza.

W sobotę odbył się mecz pomiędzy GKS-em a Chemikiem. Bardzo dobra gra katowickich środkowych pozwoliła GKS-owi wysoko prowadzić w pierwszym secie i wygrać 25:19. W kolejnej odsłonie podopieczni trenera Michalczyka doszli do głosu. Mimo starań katowiczanie nie potrafili przełamać rywali. Drużyna z Bydgoszczy wygrała kolejne sety do 20, 21 i 19.

 

HOKEJ NA LODZIE

hokej.net – GieKSa lepsza od mistrza Węgier

Hokeiści GKS-u Katowice pokonali na wyjeździe Ferencvárosi TC 4:2 i ostatecznie zajęli trzecie miejsce w Grupie A.

Podopieczni Risto Dufvy już w 5. minucie wyszli na prowadzenie, wyprowadzając sprawny kontratak. Sposób na węgierskiego bramkarza znalazł Teddy Da Costa, który przymierzył z korytarza między bulikami.

Po przerwie lepiej radzili sobie gospodarze. W 27. minucie wyrównał Attila Pavuk, zaskakując Robina Rahma uderzeniem w krótki róg. Dodajmy, że ekipa 26-krotnego mistrza Węgier grała wówczas w liczebnej przewadze, bo na ławce kar przebywał Juuso Salmi. Tuż przed zakończeniem drugiej odsłony niezwykle precyzyjnym uderzeniem w długi róg popisał się Gergő Tóth.

Trzecia tercja należała do brązowych medalistów Polskiej Hokej Ligi. Ekipa z alei Korfantego oddała na węgierską bramkę 12 strzałów i zdobyła trzy bramki!

Wyrównał Nestori Lähde, popisując się ładną indywidualną akcją, z kolei 101 sekund później prowadzenie GieKSie dał Martin Čakajik, który podczas gry w przewadze przymierzył z okolic linii niebieskiej. Wynik spotkania na 4:2 ustalił Kamil Paszek. 22-letni napastnik przejął krążek we własnej tercji, a następnie umieścił go w pustej bramce.

W ćwierćfinale Pucharu Wyszehradzkiego podopieczni Risto Dufvy zmierzą się ze słowackim HC Detva. „Niedźwiedzie”, podobnie jak HC RT Torax Poruba, zgromadziły na swoim koncie sześć punktów. Pierwsze miejsce przypadło jednak Czechom, którzy mają lepszy stosunek bramek.

 

Kolusz w Katowicach?

Wszystko wskazuje na to, że Marcin Kolusz przeniesie się GKS-u Katowice. Rozmowy między etatowym reprezentantem Polski a GieKSą są już na finiszu.

Przypomnijmy, że Kolusz rozegrał w poprzednim sezonie 38 spotkań, gromadząc na swoim koncie 26 punktów za 6 bramek i 20 asyst. Warto jednak zaznaczyć, że występował w formacji defensywnej.

Zagrał też w turnieju Mistrzostw Świata Dywizji I Grupy B, które odbyły się w Tallinnie. Zgromadził sześć asyst i został najlepiej podającym zawodnikiem turnieju. Wygrał też klasyfikację kanadyjska wśród obrońców oraz zajął pierwsze miejsce w klasyfikacji plus/minus z wynikiem +11.

W maju Marcin Kolusz odnowił swój kontrakt z „Szarotkami”, ale w sierpniu szefostwo nowotarskiego klubu obcięło mu kontrakt o 20 procent z uwagi na brak „odpowiedniego zabezpieczenia finansowego”.  Zawodnik nie chciał renegocjować umowy i jego kontrakt został rozwiązany.

[…] Jak udało nam się ustalić, nowym klubem „Kolosa” będzie GKS Katowice. W GieKSie występuje już czterech zawodników rodem z Nowego Targu. Są to Damian Tomasik, Oskar Jaśkiewicz, Patryk Wajda i Mateusz Michalski.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ilja Szkurin w GieKSie!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ilja Szkurin został nowym zawodnikiem GKS Katowice. Napastnik będzie występować w klubie przez trzy kolejne sezony, a umowa zawiera opcję przedłużenia kontraktu. 26-letni Białorusin reprezentował do tej pory Legię Warszawa. 

Szkurin w przeszłości występował między innymi w CSKA Moskwa, Dynamo Kijów, Hapolel Petah Tikawa. Udane występy w tym ostatnim klubie zaowocowały transferem do Stali Mielec. W sezonie 2023/24 zdobył 16 bramek i został wicekrólem strzelców Ekstraklasy. W trakcie kolejnej kampanii, w lutym bieżącego roku, został kupiony przez Legię Warszawa. W ostatnim sezonie Ekstraklasy Szkurin wystąpił w 33 spotkaniach (20 w Stali Mielec i 13 w Legii Warszawa) i strzelił 7 bramek (odpowiednio: 5 i 2). Do tego dołożył dwa trafienia w Pucharze Polski dla Legii, w tym jedno w finale. W trwającym sezonie wystąpił w 9 meczach (3 Ekstraklasa, 4 Liga Europy, 1 Liga Konferencji i 1 Superpuchar Polski), w których zdobył jedną bramkę – w finale Superpucharu Polski, dając tym samym Legii kolejne trofeum. 

Życzymy powodzenia w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga