Dołącz do nas

Kibice

555 kilometrów od Katowic czyli jak kibicowsko stoi Bytów?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Drutex-Bytovia Bytów to klub funkcjonujący na piłkarskiej mapie Polski od 1946 r a od nowego sezonu pierwszoligowy beniaminek. Największym sukcesem klubu jest awans (jako rezerwy) do 1/8 Pucharu Polski w sezonie 2009/2010. Bytovia odpadła z gry po porażce z Wisłą Kraków 0:2. Obecnym trenerem zespołu jest były selekcjoner reprezentacji Polski Paweł Janas. Jak zespół z Pomorza prezentuje się kibicowsko? O tym przeczytacie poniżej.

1958552_533401586771622_7283131006589803666_n

Bytovię zdecydowanie można zaliczyć do mniejszych ekip lecz całkiem dobrze zorganizowanych. Ruch kibicowski w Bytowie jest stosunkowo bardzo młody i czynnikiem zapalnym do rozwoju kibicowania na Bytovii był wspomniany wcześniej mecz z Wisłą Kraków. Oto krótka historia Klubu Kibica ze strony kibiców bytovia.hpu.pl:

„Niestety nie jest znana oficjalna data powstania bytowskiego ,,młyna”. Pierwsze wzmianki o klubie kibica znalazłem w informatorze dla kibiców ,,MKS Bytovia” (wyd. ,,Kurier Bytowski”) z 2000r. Później jednak z roku na rok było coraz gorzej i kibiców chętnych do dopingu było coraz mniej. Tak więc po kilku latach klub kibica w Bytowie upadł.27 października 2009r. na meczu w 1/16 Pucharu Polski z Wisłą Kraków padł rekord widzów, w tym także osób głośno wspierających naszą ukochaną Bytovię. Był to olbrzymi sukces samego klubu, jak również klubu kibica. Jednakże, było to jednorazowe przedsięwzięcie i po meczu z ,,Białą Gwiazdą” doping na bytowskim stadionie ponownie ustał. Sytuacja zmieniła się w 2011 roku. Ruszyły wtedy przygotowania do derbowego spotkania z Chojniczanką Chojnice. Po załatwieniu kilku spraw organizacyjnych, zebraniu ludzi do ,,młyna” i odświeżeniu tekstów do śpiewania , wreszcie nadszedł czas na debiut nowego klubu kibica. Stało się. 2 września 2011r. podczas meczu ze wspomnianą Chojniczanką oficjalnie nastąpiła reaktywacja klubu fanów Bytovii. Po sukcesie związanym z odrodzeniem dopingu na meczach naszej drużyny, przyszedł kolejny ważny moment. 7 kwietnia 2012 r. grupa ok. 300 kibiców z Bytowa wybrała się na mecz do Chojnic, gdzie głośno i efektownie wspierała bytowski zespół. Radości z istnienia klubu kibica nie ukrywają sami piłkarze, którym BYTOVIACY (nazwa Klubu Kibica MKS Bytovii Bytów- przyp. red) pomagają swym dopingiem cały czas.”

W latach wcześniejszych ruch kibicowski w Bytowie praktycznie nie istniał. Zalążki kibicowania były w sezonie 2000/2001 kiedy Bytovia utrzymywała kontakty z Chojniczanką Chojnice i Lechią Gdańsk. Chojniczanka jak i Bytovia był fan-clubami Lechii. Teraz kontakty są na innej, delikatnie mówiąc bardziej wrogiej płaszczyźnie. Obecnie pozytywne relacje Bytoviacy mają ze swoimi dwiema zgodami – Jantarem Ustką oraz Czarnymi Słupsk.

Oto relacja kibiców Bytovii z tego słynnego dla nich wyjazdu, który na dobrą sprawę reaktywował ruch kibicowski w tej małej miejscowości.

„7 Kwietnia 2012r. 
Chojniczanka Chojnice – Bytovia Bytów 

Kilka miesięcy oczekiwania i nadejść miał pierwszy wyjazdowy mecz (nowo reaktywowanego Klubu Kibica Bytovii) na naszym kibicowskim szlaku. Ze względu na świąteczny okres nie wszyscy nasi kibice mogli wybrać się razem z nami na ten mecz, na który wyjechaliśmy z Bytowa ok. 2 godzin przed jego rozpoczęciem. Droga do Chojnic przebiegła sprawnie (pod ciągłą obstawą niebieskich) dzięki czemu już na kilkanaście minut przed meczem nasze autokary i bus stały przy stadionie Chojniczanki. W tym meczu oprócz zorganizowanego wyjazdu Klubu Kibica przyjechała niezliczona grupa samochodów z Bytowa. Na stadionie zjawiamy się w liczbie bliskiej 400 osób. Niestety przez nadgorliwość ochrony nie wszyscy zdążyli wejść przed gwizdkiem rozpoczynającym mecz. Z uwagi na fakt, iż po reaktywacji Klubu Kibica w Bytowie, był to pierwszy zorganizowany wyjazd zależało nam na dobrym zaprezentowaniu się. Na płocie wywiesiliśmy dwie flagi. Jedną dużą „BYTOVIA” oraz mniejszą „BYTOVIACY” i rozpoczęliśmy 90 minutowy doping, który możemy uznać za dobry biorąc pod uwagę że w tym dniu wspierała nas spora grupa ludzi spoza Klubu Kibica. Oczywiście należy tutaj podkreślić ważną rolę samych piłkarzy, którzy aż trzykrotnie dawali nam okazję do głośnego fetowania zdobywanych przez nich bramek, z których dwie pierwsze wpadły już w pierwszych 15 minutach meczu. Dodatkowo podkręcaliśmy atmosferę, zachęcając aby cały sektor śpiewał i bawił się razem z nami. Na tym meczu debiutuje nasz nowy bęben, z którego zakupu jesteśmy bardzo zadowoleni. Specjalnie na derbowy pojedynek nasi ultrasi przygotowali oprawę w postaci sektorówki w nasze barwy, z napisem „Na Kaszubach tylko my! – BYTOVIA” oraz herbem Kaszub. Gospodarze prezentują mało ambitną baloniadę w barwach. Zażenowani słabą postawą swoich piłkarzy kibice Chojniczanki zaczynają bluzgać w naszą stronę co nie zostało przyjęte przez nas z aprobatą. W odpowiedzi określamy miejsce w którym się znajdujemy w równie nie miły dla nich sposób. Podkreślić trzeba że przed tym meczem nasze nastawienie do klubu z Chojnic było neutralne. W 75 minucie meczu spora grupa kibiców z Chojniczanki zaczyna opuszczać stadion, żegnamy ich i podkreślamy kto rządzi w tych derbach! Wygrywamy 3:1 pokonując po raz drugi w tym sezonie Chojniczankę. Po meczu dziękujemy naszym piłkarzom za świąteczny prezent i razem z nimi fetujemy zwycięstwo. Droga powrotna, przebiegała w dobrych nastrojach i świętowaniu zwycięstwa do samego Bytowa. Warty odnotowania jest też fakt, że w wyjeździe brali udział tak starzy jak i młodzi kibice Bytovii, a także nasze przedstawicielki płci pięknej. ”

źródło: www.bytovia1946bytow.fora.pl

Z pewnością derby Kaszub w sezonie 2014/2015 będą jednym z ciekawszych kibicowskich wydarzeń w I lidze. Na pewno ten klub nada więcej kolorytu pod względem kibicowskim i z pewnością fanatycy Bytovii będą jeździć regularnie na wyjazdy. Oto mapka przygotowana przez Bytovian:

mapa

Kibice Bytovii tak jak zdecydowana większość (jak nie całość) naszego środowiska miała problemy ze służbami mundurowymi. Szerszą relację o problemach Bytovian po wyjeździe do Wejherowa możecie przeczytać tutaj.

Warto też wspomnieć o tym jak cieszyły się „Czarne Wilki” z awansu na najwyższy szczebel rozgrywkowy w historii klubu. Świętowanie podzielono na dwie części. Pierwsza bezpośrednio po przyjeździe piłkarzy z meczu w Kluczborku, po którym awans był pewny kiedy to kilkudziesięcioosobowa grupa czekała na swoich piłkarzy oraz druga kiedy świętował cały Bytów:

 

drutex
źródło: drutexbytovia.pl


„Wielka feta na stadionie, triumfalny przejazd przez miasto i wspólne śpiewy do późnych godzin nocnych. Tak Bytów świętował ans Drutex-Bytovii do I ligi piłki nożnej.

Awans Drutex-Bytovia zapewniła sobie przed tygodniem i to, mimo że przegrała wtedy w Kluczborku z tamtejszym MKS-em 2-1. Pierwsze świętowanie odbyło się w niedzielę nad ranem, gdy piłkarze wrócili do Bytowa. Wtedy na stadionie czekało na nich kilkudziesięciu fanów. Oficjalną fetę zaplanowano jednak na 1 czerwca. Bytowiacy nie zawiedli. Według wstępnych szacunków na meczu z UKP Zielona Góra pojawiło się ponad 1,5 tys. kibiców.Spotkanie, które zakończyło się bezbramkowym remisem, było tylko przystawką do dania głównego – do wielkiej fety. Ta rozpoczęła się już na murawie, gdy do zawodników podbiegli kibice i zaczęli wspólnie z nimi tańczyć i śpiewać. Następnie fiesta przeniosła się na scenę, na którą po kolei byli wywoływani piłkarze. Kibice mogli w tym czasie nie tylko oklaskiwać swoich ulubieńców, ale także korzystać z wielu atrakcji przygotowanych przez głównego sponsora klubu. Każdy mógł skorzystać z darmowego picia i jedzenia, nie zabrakło także dmuchanych zabawek dla najmłodszych.

Jednak momentem kulminacyjnym był przejazd piłkarzy przez miasto odkrytym autobusem. Słynny londyński piętrus krążył przez kilkadziesiąt minut po mieście, by w końcu dojechać na rynek, gdzie czekały setki osób i rozpoczęła się druga część świętowania.”

źródło: https://www.radiogdansk.pl/index.php/wydarzenia/item/13832-zobacz-jak-swietowali-pilkarze-i-kibice-bytovii-po-awansie-do-i-ligi.html (pod linkiem dostępna galeria z fety)

Na zakończenie zaprezentujemy jeszcze kibicowski filmik z komplikacją zdjęć „Czarnych Wilków”:

My, jako kibice GieKSy liczymy, że Bytoviacy dobrze zaprezentują się w Katowicach i już zapowiadamy, że na pewno w dobrej liczbie stawimy się na ich stadionie.

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    kibic

    23 czerwca 2014 at 10:06

    Fajny materiał, ale kibice z Bytowa nie lubią i niezbyt utożsamiają się z nazwą Drutex-Bytovia. Dla prawdziwych kibiców Bytovia zawsze pozostanie Bytovią:)

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Widzew rywalem GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.

Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.

Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.

Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga