Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o pucharowym meczu z Wartą: Lider I ligi wyeliminowany! „GieKSa” gra dalej!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat meczu rozgrywanego w ramach Pucharu Polski GKS Katowice – Warta Poznań. Po rzutach karnych GieKSa awansowała do następnej rundy.

 

sportslaski.pl – Lider I ligi wyeliminowany! „GieKSa” gra dalej!

Sensacyjny lider zaplecza Ekstraklasy tylko w pierwszych minutach środowego spotkania górował nad II-ligowcem jakością prezentowanego futbolu. Wraz z upływem czasu widowisko przy Bukowej było coraz mocniej kontrolowane przez grającą w seledynowych koszulkach „GieKSę”, której brakowało jednak konkretów pod bramką przeciwnika. Losy awansu przesądziły dopiero zarządzone po dogrywce rzuty karne, które skuteczniej wykonywali katowiczanie. Pierwsza połowa nie dostarczyła fanom przy Bukowej żadnych emocji. W pierwszej fazie gra toczyła się pod dyktando I-ligowca z Poznania, ale z dominacji przyjezdnych wynikało niewiele. Wraz z upływem czasu podopieczni trenera Rafała Góraka starali się opanować sytuację na boisku, na którym – poza kilkoma niedokończonymi ofensywnymi akcjami z obu stron – działo się niewiele.

[…] Ważna w kontekście układu sił na boisku okazała akcja z 55. minuty. Katowiczanie, którzy nieźle weszli w drugą odsłonę, dwoma szybkimi podaniami wyszli ze swojej połowy. Arkadiusz Woźniak zagrał piłkę na wolne pole do Szymona Kiebzaka. Przed swoje pole karne wyszedł Tomasz Laskowski, ale sfaulował mijającego go już zawodnika „GieKSy”, Sędzia Sebastian Krasny bez cienia wątpliwości wyrzucił golkipera Warty z boiska, którego chwilę później między słupkami – kosztem Krzysztofa Kiklaisza – zastąpił Adrian Lis.

Katowiczanie potrzebowali 20 minut, by zacząć korzystać z przewagi jednego zawodnika. Na kwadrans przed końcem ekipa z Bukowej przyspieszyła.

[…] Dogrywka – podobnie jak ostatnie fragmenty gry przed przerwą – toczyła się przy dość wyraźnej, optycznej przewadze gospodarzy, którym jednak wciąż brakowało konkretów na połowie przeciwnika. W pierwszej odsłonie „GieKSa” miała jedną, naprawdę dobrą okazję na gola. W 94. minucie znakomitą piłkę z lewej strony boiska posłał Zbigniew Wojciechowski, ale nabiegający na nią w polu karnym Adrian Błąd kopnął wysoko nad bramką. W drugiej połowie po rzucie wolnym i zamieszaniu w polu karnym Warty szansę na trafienie miał Arkadiusz Woźniak, ale piłka po jego próbie przeleciała tuż obok słupka. Kilka chwil później po zagraniu od Michalskiego świetną szansę zaprzepaścił zbyt długo układający sobie piłkę na nodze Mateusz Kompaniecki, po którego próbie poprawkę Adriana Błąda nad poprzeczkę sparował Lis. W odpowiedzi po rzucie wolnym egzekwowanym przez Napołowa groźnie głową strzelał Tomasz Boczek. Na 4 minuty przed końcem kąśliwe uderzenie Błąda odbił przed siebie Lis, ale żaden z piłkarzy GKS-u nie zdążył z dobitką.

 

dziennikzachodni.pl – Totolotek Puchar Polski: GKS Katowice – Warta Poznań 0:0, karne 5:3

Mecz Totolotek Puchar Polski pomiędzy GKS Katowice i Wartą Poznań stał na beznadziejnie słabym poziomie. Ostatecznie do 1/16 awansowali katowiczanie, którzy bezbłędnie wykonywali rzuty karne.

Puchar Polski zdecydowanie nie jest w tym sezonie priorytetem drugoligowego GKS-u Katowice. Na konfrontację z liderem zaplecza Ekstraklasy Rafał Górak wystawił aż pięciu młodzieżowców, co oznaczało pięć zmian w porównaniu z występem w Krakowie z Garbarnią. Z drugiej strony w zespole Warty w wyjściowej jedenastce pojawiło się tylko pięciu zawodników, którzy rozpoczęli ostatni ligowy mecz z Sandecją Nowy Sącz, wygrany przez poznaniaków 2:1.

Katowiczanie na murawę wyszli w odblaskowych koszulkach, związanych z udziałem w akcji odblaskowi.pl, poświęconej zwiększeniu bezpieczeństwa na drogach. Jaskrawe stroje oprócz szlachetnej przesłanki starszym kibicom kojarzyły się z najlepszymi czasami klubu z Bukowej.

 

gloswielkopolski.pl – Warta Poznań przegrała z GKS Katowice po rzutach karnych i odpadła z Pucharu Polski

[…] W pierwszej połowie mecz usypiał. Zarówno tempo gry, jak i jej poziom, oraz całkowity brak sytuacji podbramkowych tworzyły obraz wręcz przygnębiający, zwłaszcza, że w odblaskowych koszulkach zawodnikom trudniej było się ukryć. Najlepszą ilustrację poziomu stanowiło efektowne wybicie piłki przez Tomasza Boczka… poza trybuny. Futbolówka lądowała zresztą w różnych dziwnych miejscach, także na parkingu za bramką.

Po zmianie stron piłkarze uświadomili sobie chyba fakt, że w przypadku remisu przyjdzie im spędzić na boisku znacznie więcej czasu i zaczęli poruszać się nieco energiczniej. Najszybszy okazał się Szymon Kiebzak, który minął rywali i został ścięty dopiero przez bramkarza Tomasza Laskowskiego. A że działo się to ponad 25 metrów od bramki, golkiper Warty zobaczył czerwoną kartkę.

Niestety dla kibiców osłabienie Warty nie miało znaczącego wpływu na jakość widowiska. Gospodarze nie potrafili zepchnąć gości do obrony i poznaniacy bez większego stresu dotrwali do dogrywki, w której GKS miał przewagę, ale ponownie całkowicie bezowocną.

O awansie do 1/16 zadecydowały więc rzuty karne. Przy stanie 2:1 Bartosz Mrozek obronił strzał Gracjana Jarocha, a decydującą jedenastkę na 5:3 wykorzystał Maciej Stefanowicz.

 

sportdziennik.com – Lider zaplecza poległ przy Bukowej

GieKSa po rzutach karnych wyrzuciła za pucharową burtę wyżej notowaną poznańską Wartę, czyli przodownika tabeli I ligi.

[…] Obraz gry w premierowych dwóch kwadransach oddawał różnicę poziomu rozgrywkowego dzielącego oba zespoły. Poznaniacy swobodnie wymieniali na połowie katowiczan dziesiątki podań i mieli pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Gospodarze byli o tyle widoczni, że wystąpili tego wieczoru w specjalnie dedykowanych strojach, w ramach ogólnopolskiej kampanii Odblaskowi.pl, której założeniem jest poprawa bezpieczeństwa na polskich drogach poprzez propagowanie włączenia elementów odblaskowych do codziennego ubioru. Gdyby nie rzucające się w oczy seledynowe barwy, GKS sprawiałby na murawie wrażenie drużyny nieobecnej. Ta początkowa przewaga Warty nie przełożyła się jednak na konkrety, a z upływem minut impet faworyta malał.

Niezwykle istotna dla losów spotkania okazała się 56. minuta. Wtedy to Arkadiusz Woźniak prostopadłym podaniem uruchomił Szymona Kiebzaka. Wypożyczony z Cracovii 22-latek wychodził na czystą pozycję i został „ścięty” daleko za polem karnym przez Tomasza Laskowskiego. Sędzia bez wahania wyrzucił golkipera Warty z boiska.

Od tamtej pory katowiczanie zaczęli czuć się na murawie coraz pewniej, lecz nie na tyle, by stworzyć pod bramką lidera I ligi stuprocentową sytuację. Owszem – zawodnicy Rafała Góraka mieli inicjatywę, ale musieli też być czujni. W jednej z sześciu doliczonych minut tuż nad poprzeczką z dystansu kropnął Serhij Napołow. Gdy arbiter zaprosił oba zespoły na dogrywkę, stało się jasne, że GKS nie odniesie pierwszego od… 1973 roku zwycięstwa w regulaminowym czasie z rywalem z wyższej klasy rozgrywkowej. A do dodatkowych pucharowych emocji (tudzież „emocji”) trybuny w Katowicach mogły przywyknąć – rok temu 90 minut to było za mało, by rozstrzygnąć konfrontacje z ekstraklasowiczami ze Szczecina i Białegostoku.

Podczas wczorajszej dogrywki – mimo przewagi liczebnej i rosnącego naporu GKS-u – na boisku nie działo się zbyt wiele pozwalającego sądzić, że losy awansu do 1/16 finału rozstrzygną się w sposób inny niż serią rzutów karnych. Strzałami z dystansu Adriana Lisa zatrudniali Kacper Michalski i dwukrotnie Adrian Błąd, ale to było za mało.

 

wartapoznan.pl – Warta Poznań odpadła z Totolotek Pucharu Polski. Zdecydowały rzuty karne

Rozgrywki o Puchar Polski wciąż są nieszczęśliwe dla Warty Poznań. Tak jak w ostatnich latach „Zieloni” odpadli z walki o krajowy puchar już w I rundzie. Tym razem po bezbramkowym remisie przegrali 3:5 konkurs rzutów karnych w meczu z GKS Katowice.

Trener Piotr Tworek dokonał w środę aż sześciu zmian w składzie, dając szansę zawodnikom, którzy do tej pory grali mniej. Mimo tych roszad poznaniacy radzili sobie bardzo przyzwoicie i dość długo mieli inicjatywę. GKS Katowice nie chciał podejmować ryzyka i to Warta Poznań prowadziła grę. Brakowało jednak wykończenia.

[…] Katowiczanie w tym fragmencie atakowali niezmiernie rzadko i Tomasz Laskowski był w zasadzie bezrobotny. Przełom nastąpił w drugiej części, gdy po stracie Michała Grobelnego w środku pola, na czystą pozycję wybiegł Szymon Kiebzak i Tomasz Laskowski ratował się w tej sytuacji faulem na 25. metrze. Sędzia Sebastian Krasny nie miał innego wyjścia i musiał pokazać bramkarzowi Warty Poznań czerwoną kartkę.

Osłabieni „Zieloni” jeszcze przez jakiś czas prowadzili z gospodarzami wyrównaną walkę, ale bramki nie padły i trzeba było w dziesiątkę rozegrać dogrywkę. Ona przebiegała już pod dyktando gospodarzy, a poznaniacy bronili bezbramkowego wyniku, czekając na konkurs rzutów karnych.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga