Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Siatkarze GKS Katowice konsekwentni do bólu czyli multisekcyjny przegląd doniesień mass mediów na temat GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Piłkarze w minionym tygodniu rozegrali jedno spotkanie z drużyną Znicza Pruszków. GieKSa przegrała 1:2. Prasówkę o tym meczu znajdziecie tutaj.

W ekstralidze kobiet jedenasta kolejka rozgrywek zakończyła rundę jesienną. Drużyna GKS-u przegrała w Łodzi z UKS-em SMS-em 0:1 (0:1). Piłkarki rozegrają jesienią jeszcze spotkanie, 23 listopada o 12:00, z Pogonią Zduńska Wola w Pucharze Polski.

Siatkarze rozegrali w minionym tygodniu jedno spotkanie PlusLigi. GieKSa przegrała kolejny mecz po tie-breaku. Tym razem z Cuprum Lubin, w poszczególnych setach: (25:20, 22:25, 21:25, 25:23, 10:15). Siatkarze obecnie zajmują dziesiątą pozycję w tabeli – okazja do poprawy miejsca będzie już jutro, drużyna zagra wyjazdowy mecz z Cerrad Enea Czarnymi Radom.

W Polskiej Hokej Lidze, drużyny ligowe wróciły na taflę. GKS „błyskawicznie” rozegrał trzy spotkania: z KH Energa Toruń (na wyjeździe) wygrany 4:1 (0:0, 1:0, 3:1), następnie z Lotosem PKH Gdańsk (w satelicie) przegrany po karnych 0:1 (0:0, 0:0, 0:0, k. 1:2) oraz w niedzielę z RE-Plast Unią Oświęcim (na wyjeździe) wygrany 1:0 (0:0, 0:0, 1:0). Wieczorem w satelicie hokeiści zagrają kolejny spotkanie w PHL, z Zagłębiem Sosnowiec.

 

PIŁKA NOŻNA

tylkokobiecyfutbol.pl – SMS ograł GieKSę

Bez kontuzjowanych Joanny Olszewskiej i Klaudii Miłek GieKSa w Łodzi miała zdobyć cenny komplet punktów i przezimować nawet na pozycji wicelidera. Niestety dla katowickiej ekipy lepszy był SMS, który skromnie wygrał 1:0.

Wynik spotkania rozstrzygnęła jedna akacja. Po kontrze pięknym lobem Weronikę Klimek pokonała Paulina Filipczak, dając swojej ekipie decydującego gola.

Napór GieKSy nie dał nic, bo świetnie broniła Szperkowska. Na domiar złego już w 50. minucie przyjezdne grały w osłabieniu po czerwonej kartce dla Karoliny Koch.

Koniec ekstraligowego grania w tym roku. Ekipa z Łodzi zimę spędzi na piątym miejscu w tabeli, GieKSa tylko na szóstym. Teraz czas na Puchar Polski. Za tydzień SMS zagra w Kielcach z drugoligowym KSP, a drużyna z Katowic zagra z Pogonią Zduńska Wola.

 

dzienniklodzki.pl – TME Grot SMS wygrał ważny mecz i jest bliżej podium ekstraligi piłki nożnej kobiet

W bezpośrednim meczu z innym kandydatem do medali, GKS Katowice, podopieczne trenera Marka Chojnackiego wygrały 1:0. Łodzianki przybliżyły się do trzeciego miejsca, które teraz zajmuje AZS UJ Kraków, mający dwa punkty więcej.
Ścisk w górnej części tabeli jest ogromny. Poza Górnikiem Łęczna, który zdecydowanie dominuje, drużyny od miejsca drugiego do szóstego dzielą tylko trzy punkty. Każdy z tych zespołów, także TME Grot SMS Łódź ma szansę nawet na wicemistrzostwo Polski.

 

SIATKÓWKA

polsatsport.pl – Piąty mecz, piąty tie-break! Siatkarze GKS Katowice konsekwentni do bólu

W meczu 5. kolejki PlusLigi siatkarze GKS Katowice ulegli Cuprum Lubin 2:3. Podopieczni trenera Dariusza Daszkiewicza zagrali piąty mecz w obecnych rozgrywkach i po raz piąty skończył się on tie-breakiem. Niestety dla katowiczan, ponieśli oni już czwartą porażkę.

[…] Po wyrównanym początku, gospodarze uzyskali przewagę w środkowej części pierwszego seta (11:6, 16:13). Po asie serwisowym Jakuba Jarosza odskoczyli na pięć oczek (20:15). Rywale zerwali się jeszcze do walki (22:20), ale trzy ostatnie akcje padły łupem ekipy GKS. Po bloku na Bartłomieju Lipińskim mieli piłkę setową, a Kamil Kwasowski atakiem z przechodzącej piłki ustalił wynik na 25:20. Stabilne przyjęcie i dobra dyspozycja Jarosza (8 punktów, w tym 3 zagrywką), przesądziły o zwycięskim otwarciu GKS.

W drugiej partii inicjatywę przejęli siatkarze z Lubina, którzy poprawili przyjęcie i posyłali na stronę rywali dobre, różnorodne zagrywki. W efekcie szybko uzyskali przewagę (1:4, 4:8) i utrzymywali ją w dalszej części seta (10:14, 15:19). Katowiczanie złapali punktowy kontakt po dwóch asach serwisowych Jarosza (19:20), końcówka należała jednak do lubinian. Jakub Ziobrowski i Lipiński wywalczyli decydujące punkty (22:25).

Trzecia odsłona miała podobny scenariusz. Przewagę utrzymywali lubinianie, a gospodarze próbowali gonić wynik. Jeszcze w końcówce mieli punktowy kontakt z rywalami (21:22), cóż z tego skoro trzy ostatnie akcje wygrali siatkarze Cuprum. Najpierw skutecznym atakiem popisał się Lipiński, chwilę później Rafał Szymura z lewego skrzydła posłał piłkę po skosie w aut, a potem znów skutecznie zaatakował Lipiński (21:25).

Set numer cztery był bardziej wyrównany od poprzednich. Wynik długo oscylował wokół remisu i żadna ze stron długo nie była w stanie zbudować znaczącej przewagi. W pewnym momencie na dwa oczka odskoczyli katowiczanie (19:17), ale rywale odrobili straty (22:22). Tym razem jednak trzy ostatnie punkty wywalczyli siatkarze GKS. Dwa z nich w niecodziennych okolicznościach. Przy zagrywce Kamila Maruszczyka sędziowie dopatrzyli się błędu przekroczenia linii, ale weryfikacja pokazała, że błędu nie było.

Sędziowie utrzymali jednak swą decyzję, bo siatkarz Cuprum posłał piłkę w aut. Protesty lubinian skończyły się czerwoną kartką, czyli stratą punktu. Tak oto z 22:22 zrobiło się 24:22. Goście wygrali następną akcję, ale w kolejnej Jarosz zamknął seta skutecznym atakiem (25:23).

Niezrażeni tą sytuacją goście znakomicie rozpoczęli tie-breaka. Przy stanie 1:4 trener Daszkiewicz wziął pierwszy czas, przy 1:6 – drugi, ale jego reprymenda na niewiele się zdała. Gdy lubinianie zablokowali Jana Nowakowskiego, gospodarze przegrywali przy zmianie stron 1:8! Takiej straty nie byli już w stanie odrobić w drugiej części seta. Siatkarze Cuprum kontrolowali sytuację. Piłkę meczową wywalczył Lipiński (7:14), katowiczanie obronili się w trzech kolejnych akcjach, ale za czwartym podejściem, po skutecznym ataku Robinsona Dvoranena goście zakończyli mecz (10:15).

 

siatka.org – Piąty tie-break GKS-u, tym razem katowiczanie przegrali z Cuprum

Siatkarzy GKS-u Katowice śmiało można już nazwać pechowcami. W piątym swoim meczu w tym sezonie po raz piąty walczyli w tie-breaku i po raz czwarty ulegli rywalom. Tym razem katowiczanie przegrali 2:3 we włąsnej hali z Cuprum Lubin, ale trudno wygrać decydującą partię, gdy przy zmianie stron boiska przegrywa się 1:8. Dwa punkty pojechały więc do Lubina, ale siatkarze Cuprum nieco poprawili swoją sytuację w tabeli PlusLigi.

[…] Lubinianie świetnie otworzyli tie-breaka, za sprawą bloku i skutecznego ataku Bartłomieja Lipińskiego prowadzili trzema ,,oczkami”. Katowiczanie mieli ogromne problemy w ofensywie, które skrzętnie wykorzystywali goście (6:1). Cały czas w polu serwisowym pewnie prezentował się Robinson Dvoranen i zawodnicy zmieniali strony przy siedmiopunktowym prowadzeniu siatkarzy Cuprum. Podopieczni Marcelo Fronckowiaka nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa w tym spotkaniu. Mecz zakończył atak brazylijskiego przyjmującego (15:10).

 

Dariusz Daszkiewicz: cały czas jesteśmy krok za przeciwnikiem

– Teoretycznie cały czas jesteśmy blisko, ale zawsze krok za przeciwnikiem. Bardzo chciałbym, aby to jak najszybciej się zmieniło, abyśmy jak najszybciej wygrali mecz – powiedział po porażce z Cuprum Lubin Dariusz Daszkiewicz, szkoleniowiec GKS-u Katowice.

[…] – Możemy grać tie-breaki do końca ligi, byle byśmy rozstrzygali je na swoją korzyść. Po tym meczu w ogóle nie jesteśmy zadowoleni, chociaż nawet ten jeden punkt mogliśmy stracić – ocenił Dariusz Daszkiewicz, według którego jego podopieczni nie zaprezentowali pełni swoich możliwości w pojedynku z miedziowymi. – Na pewno nie jesteśmy zadowoleni z naszej gry, bo zagraliśmy najsłabsze spotkanie w tym sezonie. Jednak do takiej gry zmusił nas zespół z Lubina, który zagrał bardzo dobre zawody. Przede wszystkim konsekwentnie prezentował się na zagrywce, przez co mieliśmy sporo problemów, oprócz pierwszego seta, którego zagraliśmy na niezłym poziomie w ataku. Od drugiej partii praktycznie do końca meczu mieliśmy spore problemy w tym elemencie – dodał szkoleniowiec górnośląskiej drużyny.

[…] – Myślę, że zawodnicy dobrze są przygotowani do sezonu. Zagraliśmy już piątego tie-breaka. Widać, że wytrzymaliśmy go fizycznie. Natomiast na pewno ważne jest to, abyśmy jak najszybciej rozstrzygnęli mecz na naszą korzyść, bo zwycięstwo dużo spokoju wprowadzi w głowach zawodników. Czekamy na tą wygraną. Teoretycznie cały czas jesteśmy blisko, ale zawsze krok za przeciwnikiem. Bardzo chciałbym, aby to jak najszybciej się zmieniło, abyśmy jak najszybciej wygrali mecz – zakończył Dariusz Daszkiewicz.

 

Rafał Szymura: jakbyśmy bali się wygrać

Siatkarze GKS-u Katowice mają za sobą kolejne pięciosetowe starcie. Tym razem podopieczni Dariusz Daszkiewicza musieli uznać wyższość Cuprum Lubin.

– Po raz kolejny się nie udało, co jest denerwujące i deprymujące, ale taki jest sport –  nie kryjąc rozczarowania z rezultatu, po sobotnim starciu mówił Rafał Szymura.

Sporo jest w was złości na siebie po czwartej porażce 2:3 z rzędu?

Rafał Szymura: – Emocje już trochę opadły, ale podczas meczu były one całkiem spore. I chyba nie do końca wykorzystaliśmy nasze nastawienie do spotkania, bo byliśmy przed nim niesamowicie nakręceni i zamierzaliśmy wygrać. Niestety, po raz kolejny się nie udało, co jest denerwujące i deprymujące, ale taki jest sport. Liga jest trudna, nie przystaje ani na chwilę i meczów będzie coraz więcej, dlatego musimy się skoncentrować i poprawić naszą grę w kolejnych tygodniach. Według mnie to był nasz najsłabszy mecz ze wszystkich, jakie do tej pory rozegraliśmy. Musimy trochę potrenować, chociaż czasu na zajęcia nie ma zbyt dużo, bo już w środę czeka nas kolejne starcie, a następne mecze są już w najbliższa sobotę i kolejną środę. Grafik jest napięty, ale czekamy na przełamanie i bardzo go chcemy. Te pięciosetowe mecze mogą nas wykończyć fizyczne, a jeśli będą przegrane, to i psychicznie.

[…] Czeka was trudny wyjazd do Radomia. We wcześniejszych meczach z faworytami GKS stać było na sporo odwagi i fantazji w grze…

-Możliwe, że tak będzie i tym razem. Jeżeli tylko gramy swoją siatkówkę, jest dobrze, ale oczywiście zdarzają się trudne momenty, kiedy nasza postawa nie jest najlepsza. Jedziemy do Radomia i tam damy z siebie jak najwięcej. Będziemy chcieli przede wszystkim poprawić nasze granie, bo od tego wszystko się zaczyna. Jeżeli spiszemy się dużo lepiej niż z Cuprum, stać nas na równą walkę w Radomiu.

 

HOKEJ NA LODZIE

hokej.net – Torunianie powalczyli ale trzy punkty jadą do Katowic

Czwartej porażki z rzędu doznali hokeiści KH Energi Toruń. Gospodarze do połowy meczu dzielni walczyli z mocniejszym rywalem z Katowic, ale ostatecznie to goście wygrali 4:1 i wywieźli z Tor-Toru trzy punkty.

[…] Pierwsza tercja toczyła się pod dyktando gości z Górnego Śląska. Widoczna była optyczna przewaga i to właśnie katowiczanie stwarzali sobie świetne okazje do strzelenia gola. Najgroźniejsze akcje przeprowadzili m.in. Filip Starzyński oraz Mateusz Michalski, lecz świetnie w bramce toruńskiej drużyny spisywał się Krzysztof Bojanowski, który zastąpił Patrika Spěšnego. Golkiper gospodarzy wielokrotnie uchronił swoją drużynę przed utratą gola. Najlepszą akcję w pierwszej odsłonie wtorkowego pojedynku KH Energa miała w jedenastej minucie meczu, kiedy to Bartosz Fraszko nie trafił do pustej bramki. Pierwsze dwadzieścia minut zakończyło się bezbramkowym remisem.

W drugiej tercji z każdą minutą napór gości narastał. Podopieczni Risto Dufvy oddawali więcej strzałów na bramkę gospodarzy. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego efektu i przyjezdni musieli czekać do trzydziestej pierwszej minuty. Wówczas po wykluczeniu Jegora Szkodienki, katowiczanie wykorzystali przewagę jednego zawodnika. Krążek w siatce umieścił Fin Oula Uski, który wykorzystał podania Miiki Franssili i Jaakko Turtiainena. Gospodarze próbowali odpowiedzieć na trafienie Uski, jednak w akcjach zabrakło skuteczności. Goście próbowali podwyższyć, jednak świetnie w bramce bronił Bojanowski. Na przerwę goście z Katowic schodzili z jednobramkowym prowadzeniem.

Ostatnia odsłona to popis gry gości. W czterdziestej siódmej minucie wynik na 2:0 podwyższył Filip Starzyński, który po kilku dobitkach po błędzie obrońców skierował gumę do siatki. Dwie minuty później kontaktowego gola dla Stalowych Pierników zdobył Dienis Sierguszkin. Wydawało się, że wszystko jest możliwe i jeszcze wiele w tym spotkaniu może się wydarzyć. Nic takiego jednak nie miało miejsca, GKS Katowice częściej stwarzał sobie okazje. Torunianie jeszcze atakowali, jednak czasami gra nie była do końca zgodna z przepisami, co poskutkowało indywidualną karą dla Jegora Fieofanowa..

[…] Katowiczanie dążyli do podwyższenia wyniku, co przyniosło to wymierny efekt. Po pięćdziesięciu pięciu minutach za sprawą trafień Jakko Turtiainena i Patryka Krężołka przyjezdni prowadzili 4:1. Rezultat do końca nie uległ już zmianie i to goście ze Śląska mogli cieszyć się z trzech punktów.

 

Kontuzja kapitana

GKS Katowice w najbliższych meczach będzie musiał sobie poradzić bez Grzegorza Pasiuta. Doświadczony środkowy leczy uraz.

Kapitan GieKSy nie wystąpił we wtorkowym meczu z KH Energą Toruń, który katowiczanie wygrali 4:1.

– Zmagam się z kontuzją ręki, której nabawiłem się w starciu z JKH GKS-em Jastrzębie. Kiedy wrócę? Tego jeszcze dokładnie nie wiem – powiedział 32-letni napastnik.

Pasiut w tym sezonie rozegrał 15 spotkań, w których zdobył 12 punktów za 2 bramki i 10 asyst.

 

sportdziennik.pl – Rosyjska ruletka!

[…] To niecodzienna sytuacja, gdy 65 minut gry nie przynosi żadnego gola. W arcyważnej w kontekście finału Puchar Polski (wystąpi pierwsza czwórka PHL) potyczce goście okazali się lepsi w rzutach karnych 2-1, zaś gospodarzy pogrążyli Rosjanie Jegor Rożkow oraz Wladislaw Jełakow, zaś ze strony miejscowych trafił jedynie Marcin Kolusz.

[…] Tuż przed wyjściem na rozgrzewkę Marcin Kolusz, kapitan gospodarzy, pokrzykiwał do kolegów: Gramy o finał o Puchar Polski! i usłyszeliśmy wojowniczy pomruk. Wydawało się, że od pierwszej minuty rozgorzej bój i będzie iskrzyło. A tymczasem było więcej zachowawczej gry i przede wszystkim myślano o obronie. Owszem, gospodarze mieli przewagę i sporo strzelali, ale Tomas Fuczik bronił ze spokojem. W 12 min do boksu kar powędrował Jegor Rożkow, ale gospodarze nie wykorzystali tej przewagi. Pokazali wręcz jak nie należy się w tej sytuacji zachowywać na lodzie, wobec czego bezbramkowy wynik nikogo nie dziwi.

Scenariusz II odsłony był podobny, gospodarze posiadali przewagę, ale metoda tysiąca podań wokół bramki Fuczika nie mogła przynieść efektów. Nie było żadnego elementu zaskoczenia, indywidualnej akcji, która pomogłaby ograć gości. W 26 min w dobrej sytuacji znalazł się Mateusz Michalski, ale z bliskiej odległości nie potrafił umieścić krążek w siatce. Niby szybko, niby składnie, ale w gruncie rzeczy bezproduktywnie. Gościom wcale się nie dziwimy, że czyhali na kontrę, która mogłaby im przynieść „złotą” bramkę. Po 40 min już pachniało dogrywką…

I tak też się stało, choć gospodarze ciągle posiadali przewagę i nadzwyczaj dużo sytuacji podbramkowych, ale krążek jak zaczarowany nie chciał wpaść do siatki. Bezbramkowy remis po 60 min to na pewno spore osiągniecie gości, ale podział punktów nie urządzał ani jednych, ani drugich. W dogrywce „kolonia fińska” oraz tercet Kolusz – Da Costa – Starzyński stawali na głowie, by umieścić krążek w siatce. Turtiainen po soczystym uderzeniu podniósł ręce na znak radości, a tymczasem Fuczik jakimś cudem złapał krążek do „łapaczki”.

Karne były wykonywane nerwowo, a najwięcej opanowania wykazali wspomniani Rosjanie, ze strony gospodarze mocno rozczarowali Finowie, Turtiainen, Lahde, Franssila, oraz Sloweniec Cimżar.

 

Puchar pełen tajemnic

Zawodnicy GKS-u Katowice wygrali z Re-Plastem Unią Oświęcim zaledwie 1:0, ale tym samym przedłużyli swoje szanse awansu do turnieju finałowego Pucharu Polski. Jednak nie wszystko zależy od nich. Podczas meczu z Zagłębiem Sosnowiec będą nasłuchiwali wieści z Nowego Targu, gdzie Podhale podejmie ekipę z Oświęcimia i będą trzymali kciuki za wczorajszych rywali.

Risto Dufva, trener GKS-u Katowice, został wykreślony z protokołu meczowego, ale tajemnica został szybko wyjaśniona. Fin zachorował i nie mógł stanąć w boksie. Zastąpił go Piotr Sarnik, ale nie był to jego debiut w roli pierwszego szkoleniowca, bo poprzednim razem zastępował Toma Coolena.

[…] Jeszcze dobrze kibice nie zajęli miejsc, a już Luka Kalan miał okazję zmienić wynik meczu. W sytuacji sam na sam Słoweniec trafił krążkiem w bramkarskie parkany. Tym razem gospodarze posiadali przewagę i Andrej Themar (34 i 35 min) miał dwie wyśmienite sytuacje, ale krążek nie wpadł do siatki. Goście w 27 min przeżywali trudne chwile, bowiem przez 44 sek. musieli bronić się w 3 przeciwko 5 rywali. Jednak stanęli na wysokości zadania, ale nadal nie dysponowali taką siłą ognia, która mogłaby zaskoczyć gospodarzy. Pod koniec tercji Jakub Saur uderzał, ale krążek zatańczył tuż przed linią bramkową, a kilku graczy Unii podniosła ręce na znak radości. Sędziowie nie mieli żadnej wątpliwości.

A w ostatniej odsłonie rozgorzał bój. Kamil Paszek (43) trafił w słupek, a po uderzeniu Klemena Pretnara (46) krążek ześlizgnął się po poprzeczce. W końcu Nestori Lahde, po 111:19 min niemocy, po udanej akcji kolegów z ataku Jussi Makkonena oraz oraz Tuukkiego Rajamakiego, w końcu trafił do bramki. Tym samym o zwycięstwie zadecydowało jedno trafienie.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga