Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Siatkarze GKS Katowice konsekwentni do bólu czyli multisekcyjny przegląd doniesień mass mediów na temat GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Piłkarze w minionym tygodniu rozegrali jedno spotkanie z drużyną Znicza Pruszków. GieKSa przegrała 1:2. Prasówkę o tym meczu znajdziecie tutaj.

W ekstralidze kobiet jedenasta kolejka rozgrywek zakończyła rundę jesienną. Drużyna GKS-u przegrała w Łodzi z UKS-em SMS-em 0:1 (0:1). Piłkarki rozegrają jesienią jeszcze spotkanie, 23 listopada o 12:00, z Pogonią Zduńska Wola w Pucharze Polski.

Siatkarze rozegrali w minionym tygodniu jedno spotkanie PlusLigi. GieKSa przegrała kolejny mecz po tie-breaku. Tym razem z Cuprum Lubin, w poszczególnych setach: (25:20, 22:25, 21:25, 25:23, 10:15). Siatkarze obecnie zajmują dziesiątą pozycję w tabeli – okazja do poprawy miejsca będzie już jutro, drużyna zagra wyjazdowy mecz z Cerrad Enea Czarnymi Radom.

W Polskiej Hokej Lidze, drużyny ligowe wróciły na taflę. GKS „błyskawicznie” rozegrał trzy spotkania: z KH Energa Toruń (na wyjeździe) wygrany 4:1 (0:0, 1:0, 3:1), następnie z Lotosem PKH Gdańsk (w satelicie) przegrany po karnych 0:1 (0:0, 0:0, 0:0, k. 1:2) oraz w niedzielę z RE-Plast Unią Oświęcim (na wyjeździe) wygrany 1:0 (0:0, 0:0, 1:0). Wieczorem w satelicie hokeiści zagrają kolejny spotkanie w PHL, z Zagłębiem Sosnowiec.

 

PIŁKA NOŻNA

tylkokobiecyfutbol.pl – SMS ograł GieKSę

Bez kontuzjowanych Joanny Olszewskiej i Klaudii Miłek GieKSa w Łodzi miała zdobyć cenny komplet punktów i przezimować nawet na pozycji wicelidera. Niestety dla katowickiej ekipy lepszy był SMS, który skromnie wygrał 1:0.

Wynik spotkania rozstrzygnęła jedna akacja. Po kontrze pięknym lobem Weronikę Klimek pokonała Paulina Filipczak, dając swojej ekipie decydującego gola.

Napór GieKSy nie dał nic, bo świetnie broniła Szperkowska. Na domiar złego już w 50. minucie przyjezdne grały w osłabieniu po czerwonej kartce dla Karoliny Koch.

Koniec ekstraligowego grania w tym roku. Ekipa z Łodzi zimę spędzi na piątym miejscu w tabeli, GieKSa tylko na szóstym. Teraz czas na Puchar Polski. Za tydzień SMS zagra w Kielcach z drugoligowym KSP, a drużyna z Katowic zagra z Pogonią Zduńska Wola.

 

dzienniklodzki.pl – TME Grot SMS wygrał ważny mecz i jest bliżej podium ekstraligi piłki nożnej kobiet

W bezpośrednim meczu z innym kandydatem do medali, GKS Katowice, podopieczne trenera Marka Chojnackiego wygrały 1:0. Łodzianki przybliżyły się do trzeciego miejsca, które teraz zajmuje AZS UJ Kraków, mający dwa punkty więcej.
Ścisk w górnej części tabeli jest ogromny. Poza Górnikiem Łęczna, który zdecydowanie dominuje, drużyny od miejsca drugiego do szóstego dzielą tylko trzy punkty. Każdy z tych zespołów, także TME Grot SMS Łódź ma szansę nawet na wicemistrzostwo Polski.

 

SIATKÓWKA

polsatsport.pl – Piąty mecz, piąty tie-break! Siatkarze GKS Katowice konsekwentni do bólu

W meczu 5. kolejki PlusLigi siatkarze GKS Katowice ulegli Cuprum Lubin 2:3. Podopieczni trenera Dariusza Daszkiewicza zagrali piąty mecz w obecnych rozgrywkach i po raz piąty skończył się on tie-breakiem. Niestety dla katowiczan, ponieśli oni już czwartą porażkę.

[…] Po wyrównanym początku, gospodarze uzyskali przewagę w środkowej części pierwszego seta (11:6, 16:13). Po asie serwisowym Jakuba Jarosza odskoczyli na pięć oczek (20:15). Rywale zerwali się jeszcze do walki (22:20), ale trzy ostatnie akcje padły łupem ekipy GKS. Po bloku na Bartłomieju Lipińskim mieli piłkę setową, a Kamil Kwasowski atakiem z przechodzącej piłki ustalił wynik na 25:20. Stabilne przyjęcie i dobra dyspozycja Jarosza (8 punktów, w tym 3 zagrywką), przesądziły o zwycięskim otwarciu GKS.

W drugiej partii inicjatywę przejęli siatkarze z Lubina, którzy poprawili przyjęcie i posyłali na stronę rywali dobre, różnorodne zagrywki. W efekcie szybko uzyskali przewagę (1:4, 4:8) i utrzymywali ją w dalszej części seta (10:14, 15:19). Katowiczanie złapali punktowy kontakt po dwóch asach serwisowych Jarosza (19:20), końcówka należała jednak do lubinian. Jakub Ziobrowski i Lipiński wywalczyli decydujące punkty (22:25).

Trzecia odsłona miała podobny scenariusz. Przewagę utrzymywali lubinianie, a gospodarze próbowali gonić wynik. Jeszcze w końcówce mieli punktowy kontakt z rywalami (21:22), cóż z tego skoro trzy ostatnie akcje wygrali siatkarze Cuprum. Najpierw skutecznym atakiem popisał się Lipiński, chwilę później Rafał Szymura z lewego skrzydła posłał piłkę po skosie w aut, a potem znów skutecznie zaatakował Lipiński (21:25).

Set numer cztery był bardziej wyrównany od poprzednich. Wynik długo oscylował wokół remisu i żadna ze stron długo nie była w stanie zbudować znaczącej przewagi. W pewnym momencie na dwa oczka odskoczyli katowiczanie (19:17), ale rywale odrobili straty (22:22). Tym razem jednak trzy ostatnie punkty wywalczyli siatkarze GKS. Dwa z nich w niecodziennych okolicznościach. Przy zagrywce Kamila Maruszczyka sędziowie dopatrzyli się błędu przekroczenia linii, ale weryfikacja pokazała, że błędu nie było.

Sędziowie utrzymali jednak swą decyzję, bo siatkarz Cuprum posłał piłkę w aut. Protesty lubinian skończyły się czerwoną kartką, czyli stratą punktu. Tak oto z 22:22 zrobiło się 24:22. Goście wygrali następną akcję, ale w kolejnej Jarosz zamknął seta skutecznym atakiem (25:23).

Niezrażeni tą sytuacją goście znakomicie rozpoczęli tie-breaka. Przy stanie 1:4 trener Daszkiewicz wziął pierwszy czas, przy 1:6 – drugi, ale jego reprymenda na niewiele się zdała. Gdy lubinianie zablokowali Jana Nowakowskiego, gospodarze przegrywali przy zmianie stron 1:8! Takiej straty nie byli już w stanie odrobić w drugiej części seta. Siatkarze Cuprum kontrolowali sytuację. Piłkę meczową wywalczył Lipiński (7:14), katowiczanie obronili się w trzech kolejnych akcjach, ale za czwartym podejściem, po skutecznym ataku Robinsona Dvoranena goście zakończyli mecz (10:15).

 

siatka.org – Piąty tie-break GKS-u, tym razem katowiczanie przegrali z Cuprum

Siatkarzy GKS-u Katowice śmiało można już nazwać pechowcami. W piątym swoim meczu w tym sezonie po raz piąty walczyli w tie-breaku i po raz czwarty ulegli rywalom. Tym razem katowiczanie przegrali 2:3 we włąsnej hali z Cuprum Lubin, ale trudno wygrać decydującą partię, gdy przy zmianie stron boiska przegrywa się 1:8. Dwa punkty pojechały więc do Lubina, ale siatkarze Cuprum nieco poprawili swoją sytuację w tabeli PlusLigi.

[…] Lubinianie świetnie otworzyli tie-breaka, za sprawą bloku i skutecznego ataku Bartłomieja Lipińskiego prowadzili trzema ,,oczkami”. Katowiczanie mieli ogromne problemy w ofensywie, które skrzętnie wykorzystywali goście (6:1). Cały czas w polu serwisowym pewnie prezentował się Robinson Dvoranen i zawodnicy zmieniali strony przy siedmiopunktowym prowadzeniu siatkarzy Cuprum. Podopieczni Marcelo Fronckowiaka nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa w tym spotkaniu. Mecz zakończył atak brazylijskiego przyjmującego (15:10).

 

Dariusz Daszkiewicz: cały czas jesteśmy krok za przeciwnikiem

– Teoretycznie cały czas jesteśmy blisko, ale zawsze krok za przeciwnikiem. Bardzo chciałbym, aby to jak najszybciej się zmieniło, abyśmy jak najszybciej wygrali mecz – powiedział po porażce z Cuprum Lubin Dariusz Daszkiewicz, szkoleniowiec GKS-u Katowice.

[…] – Możemy grać tie-breaki do końca ligi, byle byśmy rozstrzygali je na swoją korzyść. Po tym meczu w ogóle nie jesteśmy zadowoleni, chociaż nawet ten jeden punkt mogliśmy stracić – ocenił Dariusz Daszkiewicz, według którego jego podopieczni nie zaprezentowali pełni swoich możliwości w pojedynku z miedziowymi. – Na pewno nie jesteśmy zadowoleni z naszej gry, bo zagraliśmy najsłabsze spotkanie w tym sezonie. Jednak do takiej gry zmusił nas zespół z Lubina, który zagrał bardzo dobre zawody. Przede wszystkim konsekwentnie prezentował się na zagrywce, przez co mieliśmy sporo problemów, oprócz pierwszego seta, którego zagraliśmy na niezłym poziomie w ataku. Od drugiej partii praktycznie do końca meczu mieliśmy spore problemy w tym elemencie – dodał szkoleniowiec górnośląskiej drużyny.

[…] – Myślę, że zawodnicy dobrze są przygotowani do sezonu. Zagraliśmy już piątego tie-breaka. Widać, że wytrzymaliśmy go fizycznie. Natomiast na pewno ważne jest to, abyśmy jak najszybciej rozstrzygnęli mecz na naszą korzyść, bo zwycięstwo dużo spokoju wprowadzi w głowach zawodników. Czekamy na tą wygraną. Teoretycznie cały czas jesteśmy blisko, ale zawsze krok za przeciwnikiem. Bardzo chciałbym, aby to jak najszybciej się zmieniło, abyśmy jak najszybciej wygrali mecz – zakończył Dariusz Daszkiewicz.

 

Rafał Szymura: jakbyśmy bali się wygrać

Siatkarze GKS-u Katowice mają za sobą kolejne pięciosetowe starcie. Tym razem podopieczni Dariusz Daszkiewicza musieli uznać wyższość Cuprum Lubin.

– Po raz kolejny się nie udało, co jest denerwujące i deprymujące, ale taki jest sport –  nie kryjąc rozczarowania z rezultatu, po sobotnim starciu mówił Rafał Szymura.

Sporo jest w was złości na siebie po czwartej porażce 2:3 z rzędu?

Rafał Szymura: – Emocje już trochę opadły, ale podczas meczu były one całkiem spore. I chyba nie do końca wykorzystaliśmy nasze nastawienie do spotkania, bo byliśmy przed nim niesamowicie nakręceni i zamierzaliśmy wygrać. Niestety, po raz kolejny się nie udało, co jest denerwujące i deprymujące, ale taki jest sport. Liga jest trudna, nie przystaje ani na chwilę i meczów będzie coraz więcej, dlatego musimy się skoncentrować i poprawić naszą grę w kolejnych tygodniach. Według mnie to był nasz najsłabszy mecz ze wszystkich, jakie do tej pory rozegraliśmy. Musimy trochę potrenować, chociaż czasu na zajęcia nie ma zbyt dużo, bo już w środę czeka nas kolejne starcie, a następne mecze są już w najbliższa sobotę i kolejną środę. Grafik jest napięty, ale czekamy na przełamanie i bardzo go chcemy. Te pięciosetowe mecze mogą nas wykończyć fizyczne, a jeśli będą przegrane, to i psychicznie.

[…] Czeka was trudny wyjazd do Radomia. We wcześniejszych meczach z faworytami GKS stać było na sporo odwagi i fantazji w grze…

-Możliwe, że tak będzie i tym razem. Jeżeli tylko gramy swoją siatkówkę, jest dobrze, ale oczywiście zdarzają się trudne momenty, kiedy nasza postawa nie jest najlepsza. Jedziemy do Radomia i tam damy z siebie jak najwięcej. Będziemy chcieli przede wszystkim poprawić nasze granie, bo od tego wszystko się zaczyna. Jeżeli spiszemy się dużo lepiej niż z Cuprum, stać nas na równą walkę w Radomiu.

 

HOKEJ NA LODZIE

hokej.net – Torunianie powalczyli ale trzy punkty jadą do Katowic

Czwartej porażki z rzędu doznali hokeiści KH Energi Toruń. Gospodarze do połowy meczu dzielni walczyli z mocniejszym rywalem z Katowic, ale ostatecznie to goście wygrali 4:1 i wywieźli z Tor-Toru trzy punkty.

[…] Pierwsza tercja toczyła się pod dyktando gości z Górnego Śląska. Widoczna była optyczna przewaga i to właśnie katowiczanie stwarzali sobie świetne okazje do strzelenia gola. Najgroźniejsze akcje przeprowadzili m.in. Filip Starzyński oraz Mateusz Michalski, lecz świetnie w bramce toruńskiej drużyny spisywał się Krzysztof Bojanowski, który zastąpił Patrika Spěšnego. Golkiper gospodarzy wielokrotnie uchronił swoją drużynę przed utratą gola. Najlepszą akcję w pierwszej odsłonie wtorkowego pojedynku KH Energa miała w jedenastej minucie meczu, kiedy to Bartosz Fraszko nie trafił do pustej bramki. Pierwsze dwadzieścia minut zakończyło się bezbramkowym remisem.

W drugiej tercji z każdą minutą napór gości narastał. Podopieczni Risto Dufvy oddawali więcej strzałów na bramkę gospodarzy. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego efektu i przyjezdni musieli czekać do trzydziestej pierwszej minuty. Wówczas po wykluczeniu Jegora Szkodienki, katowiczanie wykorzystali przewagę jednego zawodnika. Krążek w siatce umieścił Fin Oula Uski, który wykorzystał podania Miiki Franssili i Jaakko Turtiainena. Gospodarze próbowali odpowiedzieć na trafienie Uski, jednak w akcjach zabrakło skuteczności. Goście próbowali podwyższyć, jednak świetnie w bramce bronił Bojanowski. Na przerwę goście z Katowic schodzili z jednobramkowym prowadzeniem.

Ostatnia odsłona to popis gry gości. W czterdziestej siódmej minucie wynik na 2:0 podwyższył Filip Starzyński, który po kilku dobitkach po błędzie obrońców skierował gumę do siatki. Dwie minuty później kontaktowego gola dla Stalowych Pierników zdobył Dienis Sierguszkin. Wydawało się, że wszystko jest możliwe i jeszcze wiele w tym spotkaniu może się wydarzyć. Nic takiego jednak nie miało miejsca, GKS Katowice częściej stwarzał sobie okazje. Torunianie jeszcze atakowali, jednak czasami gra nie była do końca zgodna z przepisami, co poskutkowało indywidualną karą dla Jegora Fieofanowa..

[…] Katowiczanie dążyli do podwyższenia wyniku, co przyniosło to wymierny efekt. Po pięćdziesięciu pięciu minutach za sprawą trafień Jakko Turtiainena i Patryka Krężołka przyjezdni prowadzili 4:1. Rezultat do końca nie uległ już zmianie i to goście ze Śląska mogli cieszyć się z trzech punktów.

 

Kontuzja kapitana

GKS Katowice w najbliższych meczach będzie musiał sobie poradzić bez Grzegorza Pasiuta. Doświadczony środkowy leczy uraz.

Kapitan GieKSy nie wystąpił we wtorkowym meczu z KH Energą Toruń, który katowiczanie wygrali 4:1.

– Zmagam się z kontuzją ręki, której nabawiłem się w starciu z JKH GKS-em Jastrzębie. Kiedy wrócę? Tego jeszcze dokładnie nie wiem – powiedział 32-letni napastnik.

Pasiut w tym sezonie rozegrał 15 spotkań, w których zdobył 12 punktów za 2 bramki i 10 asyst.

 

sportdziennik.pl – Rosyjska ruletka!

[…] To niecodzienna sytuacja, gdy 65 minut gry nie przynosi żadnego gola. W arcyważnej w kontekście finału Puchar Polski (wystąpi pierwsza czwórka PHL) potyczce goście okazali się lepsi w rzutach karnych 2-1, zaś gospodarzy pogrążyli Rosjanie Jegor Rożkow oraz Wladislaw Jełakow, zaś ze strony miejscowych trafił jedynie Marcin Kolusz.

[…] Tuż przed wyjściem na rozgrzewkę Marcin Kolusz, kapitan gospodarzy, pokrzykiwał do kolegów: Gramy o finał o Puchar Polski! i usłyszeliśmy wojowniczy pomruk. Wydawało się, że od pierwszej minuty rozgorzej bój i będzie iskrzyło. A tymczasem było więcej zachowawczej gry i przede wszystkim myślano o obronie. Owszem, gospodarze mieli przewagę i sporo strzelali, ale Tomas Fuczik bronił ze spokojem. W 12 min do boksu kar powędrował Jegor Rożkow, ale gospodarze nie wykorzystali tej przewagi. Pokazali wręcz jak nie należy się w tej sytuacji zachowywać na lodzie, wobec czego bezbramkowy wynik nikogo nie dziwi.

Scenariusz II odsłony był podobny, gospodarze posiadali przewagę, ale metoda tysiąca podań wokół bramki Fuczika nie mogła przynieść efektów. Nie było żadnego elementu zaskoczenia, indywidualnej akcji, która pomogłaby ograć gości. W 26 min w dobrej sytuacji znalazł się Mateusz Michalski, ale z bliskiej odległości nie potrafił umieścić krążek w siatce. Niby szybko, niby składnie, ale w gruncie rzeczy bezproduktywnie. Gościom wcale się nie dziwimy, że czyhali na kontrę, która mogłaby im przynieść „złotą” bramkę. Po 40 min już pachniało dogrywką…

I tak też się stało, choć gospodarze ciągle posiadali przewagę i nadzwyczaj dużo sytuacji podbramkowych, ale krążek jak zaczarowany nie chciał wpaść do siatki. Bezbramkowy remis po 60 min to na pewno spore osiągniecie gości, ale podział punktów nie urządzał ani jednych, ani drugich. W dogrywce „kolonia fińska” oraz tercet Kolusz – Da Costa – Starzyński stawali na głowie, by umieścić krążek w siatce. Turtiainen po soczystym uderzeniu podniósł ręce na znak radości, a tymczasem Fuczik jakimś cudem złapał krążek do „łapaczki”.

Karne były wykonywane nerwowo, a najwięcej opanowania wykazali wspomniani Rosjanie, ze strony gospodarze mocno rozczarowali Finowie, Turtiainen, Lahde, Franssila, oraz Sloweniec Cimżar.

 

Puchar pełen tajemnic

Zawodnicy GKS-u Katowice wygrali z Re-Plastem Unią Oświęcim zaledwie 1:0, ale tym samym przedłużyli swoje szanse awansu do turnieju finałowego Pucharu Polski. Jednak nie wszystko zależy od nich. Podczas meczu z Zagłębiem Sosnowiec będą nasłuchiwali wieści z Nowego Targu, gdzie Podhale podejmie ekipę z Oświęcimia i będą trzymali kciuki za wczorajszych rywali.

Risto Dufva, trener GKS-u Katowice, został wykreślony z protokołu meczowego, ale tajemnica został szybko wyjaśniona. Fin zachorował i nie mógł stanąć w boksie. Zastąpił go Piotr Sarnik, ale nie był to jego debiut w roli pierwszego szkoleniowca, bo poprzednim razem zastępował Toma Coolena.

[…] Jeszcze dobrze kibice nie zajęli miejsc, a już Luka Kalan miał okazję zmienić wynik meczu. W sytuacji sam na sam Słoweniec trafił krążkiem w bramkarskie parkany. Tym razem gospodarze posiadali przewagę i Andrej Themar (34 i 35 min) miał dwie wyśmienite sytuacje, ale krążek nie wpadł do siatki. Goście w 27 min przeżywali trudne chwile, bowiem przez 44 sek. musieli bronić się w 3 przeciwko 5 rywali. Jednak stanęli na wysokości zadania, ale nadal nie dysponowali taką siłą ognia, która mogłaby zaskoczyć gospodarzy. Pod koniec tercji Jakub Saur uderzał, ale krążek zatańczył tuż przed linią bramkową, a kilku graczy Unii podniosła ręce na znak radości. Sędziowie nie mieli żadnej wątpliwości.

A w ostatniej odsłonie rozgorzał bój. Kamil Paszek (43) trafił w słupek, a po uderzeniu Klemena Pretnara (46) krążek ześlizgnął się po poprzeczce. W końcu Nestori Lahde, po 111:19 min niemocy, po udanej akcji kolegów z ataku Jussi Makkonena oraz oraz Tuukkiego Rajamakiego, w końcu trafił do bramki. Tym samym o zwycięstwie zadecydowało jedno trafienie.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Felietony

I co, niedowiarki?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.

Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić.  Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.

O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.

Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.

Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.

Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.

Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.

Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.

Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.

W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?

Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.

Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.

Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.

Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.

Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.

Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.

O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!

Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.

Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.

GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.

Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.

A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.

Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga