Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Multisekcyjny przegląd doniesień mass mediów: Hit kolejki nie zawiódł

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

Piłkarki ze względu na mecze reprezentacji pauzowały. Następne spotkanie, zagrają na wyjeździe 26 września z drużyną Śląska Wrocław. Piłkarze rozegrali dwa spotkania, w pierwszym z nich przegrali z Arką Gdynia 2:4 (1:1), w drugim zremisowali na wyjeździe z Górnikiem Polkowice 1:1 (0:0). Prasówkę po tych meczach znajdziecie odpowiednio TUTAJ i TUTAJ.

Siatkarze rozegrali spotkanie sparingowe z Aluronem CMC Wartą Zawiercie, który przegrali 0:4. Start PlusLigi przewidziany jest na początek października – pierwszym rywalem siatkarzy będzie drużyna Trefl Gdańsk. Wcześniej drużyna rozegra jeszcze dwa sparingowe z Cuprum Lubin i Aluron CMC Warta Zawiercie.

W rozpoczętym sezonie PLH hokeiści kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa, w ubiegłym tygodniu pokonali kolejno Zagłębie 5:2, JKH GKS Jastrzębie 3:2 oraz Cracovię 3:1 i są liderami rozgrywek.

 

PIŁKA NOŻNA

sportdziennik.com – Rafał Górak: To nie jest łatwe do naprawy

Rozmowa z Rafałem Górakiem, trenerem GKS-u Katowice.

W czwartek ponieśliście porażkę 2:4 z Arką Gdynia i macie już na koncie 18 straconych bramek. Co się dzieje z GieKSą?

Rafał GÓRAK: – Myśli są miliony, trzeba je bardzo mocno uporządkować w głowie – i to szybko. Moja drużyna musi poczuć wsparcie i jednocześnie zdać sobie sprawę z własnych niedoskonałości. Zawodnicy muszą najnormalniej w świecie zejść na ziemię – choć nie twierdzę, że dotąd nosy były zadarte – i mieć świadomość, że liga nas bardzo mocno weryfikuje. Płacimy bardzo wysoką cenę za naukę.

Obyśmy ją zdobywali i potrafili przekładać na następne dni treningowe, których jest bardzo mało, bo przecież już w poniedziałek gramy w Polkowicach. Przez dwa ostatnie lata niejednokrotnie widziałem w szatni ogromny charakter i ogromną pokorę. Musimy podnieść się po tej porażce i serii meczów, w których padło wiele bramek. Mamy zadanie do wykonania. Chcemy się zweryfikować i mocno pracować, by utrzymać pierwszą ligę w Katowicach.

[…] Gole tracicie bardzo łatwo.

Rafał GÓRAK: – Za łatwo. To jest fakt. Wykonujemy naprawdę ogrom pracy, by stworzyć sytuację. Mamy ich wiele, zdobywamy bramki, ale brakuje nam ostatniej kropki nad „i” w działaniach obronnych. Cierpimy na gapiostwo, na brak interwencji – albo brak interwencji skutecznej. Tracimy dużo bramek. To nie jest łatwe do naprawy. Przede wszystkim trzeba mieć mocny mental i podejść do następnego meczu z poczuciem, że to się już po prostu nie wydarzy.

Gdy rok temu Piast Gliwice szorował po dnie ekstraklasy, trener Waldemar Fornalik z przekonaniem robił swoje, będąc przekonany, że to przyniesie efekt. To sztuka, by nie zwariować, nie zacząć podejmować nagłych decyzji?

Rafał GÓRAK: – Taką drogą też zamierzam podążać. Nie będę wariował, przewracał krzeseł ani ścian, przeklinał. Będę ciężko pracował. Wiem, że z tymi chłopakami, których mam w szatni, wstaniemy z tego miejsca i zaczniemy punktować.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Gonzalo Quiroga: PlusLiga to ścisła czołówka najlepszych lig na świecie

Jaka była twoja pierwsza reakcja na wiadomość o zainteresowaniu ze strony klubu?

Gonzalo Quiroga: – Oczywiście byłem z tego powodu bardzo zadowolony, bo chciałem wrócić prędzej czy później do Katowic. Spędziłem tutaj dwa lata i pokochałem w Katowicach absolutnie wszystko, od drużyny i atmosfery w niej po kibiców GieKSy i samo miasto. Znam dobrze trenera i niektórych zawodników w zespole, tak że nie mogę się już doczekać startu sezonu i nowej przygody z GKS-em.

[…] Jakie masz wrażenia z pierwszych dni pobytu w Katowicach?

– Chyba nic szczególnie mnie nie zaskoczyło, bo wszystko to, co pamiętam w Polsce i Katowicach sprzed dwóch lat, miałem już okazję widzieć. Mam za sobą indywidualne, wprowadzające treningi w naszej hali oraz siłowni Fitness Academy i mogę wypowiadać się o nich w samych superlatywach. Mam za sobą grę we Włoszech, USA, Polsce i Francji i to właśnie w Katowicach miałem najlepsze warunki do gry oraz treningu, co bardzo sobie cenię. Zawsze czułem się tutaj dobrze traktowany, Klub dbał dobrze o potrzeby wszystkich graczy.

Na koniec masz okazję powiedzieć kilka słów do naszych fanów…

– Będzie mi bardzo miło znów grać dla was i widzieć kibiców na trybunach po długiej, zdecydowanie za długiej przerwie. Ta sytuacja była bardzo trudna zarówno dla kibiców, jak i dla zawodników, którzy musieli rozgrywać swoje mecze w pustych halach. Do zobaczenia na naszych meczach! Mam nadzieję, że będziecie przybywać licznie na nasze spotkania i wspierać nas z całych sił. Po ostatnim roku tym bardziej doceniam fakt, że będę zobaczyć na żywo i przywitać się zarówno z kibicami, którzy chodzą na nasze mecze od lat, jak i naszymi nowymi fanami.

 

Cztery sety w Katowicach na korzyść Zawiercian

W Katowicach mecz kontrolny rozegrał miejscowy GKS, który tym razem zmierzył się z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. Zespoły zagrały ze sobą cztery sety, a w każdym z nich lepsi okazali się podopieczni Igora Kolakovicia.

Mecz kontrolny od udanej kiwki rozpoczął Micah Ma’a, w pierwszej fazie trwała wyrównana walka (11:11). Dopiero przy zagrywkach Facundo Conte zawiercianie odskoczyli, ale na to GKS odpowiedział blokami (14:14). Żadna ze stron nie zwalniała ręki, mocno atakowali Jakub Jarosz i Dawid Konarski (24:24). Po walce na przewagi minimalnie lepsi okazali się goście z Zawiercia, kiedy piłkę przechodzącą wykorzystał Piotr Orczyk.

Chociaż kolejną odsłonę lepiej zaczęli gospodarze (5:3), to szybko rywale najpierw doprowadzili do remisu, a po bloku Michała Szalachy i kontrze Konarskiego prowadzili 7:5. Nadal jednak trwała wyrównana walka, żadna z ekip nie przejmowała wyraźnej inicjatywy (14:14). Dopiero w drugiej połowie seta lepiej na siatce zaczęli radzić sobie podopieczni Igora Kolakovicia (20:17). W końcówce GKS obronił jeszcze kilka piłek setowych, ale najwięcej problemów sprawił mu łatwy plas Dominika Depowskiego (22:25).

W kolejną część sparingu lepiej weszli gracze z Zawiercia (9:5), ale pewnie z VI strefy atakował Damian Kogut, ale w szeregach jego zespołu nie brakowało dość prostych błędów. Kolejny blok zawiercian dał im prowadzenie 16:9. Ekipie trenera Grzegorza Słabego nie można było odmówić woli walki, ale znów końcówka padła łupem przyjezdnych.

W dodatkowej odsłonie nie brakowało ciekawych wymian, jedną z nich autowym atakiem zakończył Piotr Hain (9:9). Dopiero dwa udane zagrania na lewej stronie Dominika Depowskiego dały graczom z Zawiercia zaliczkę (17:15), którą powiększyła kontra Piotra Orczyka (21:18). To on kilka akcji później doprowadził do piłki setowej (24:21), natomiast dodatkową część i jednocześnie cały mecz kontrolny zakończyła kiwka Depowskiego.

GKS Katowice – Aluron CMC Warta Zawiercie 0:3 (26:28, 22:25, 20:25), dodatkowy set: 22:25

Skład GKS-u: Jarosz (14), Kania (5), Kogut (13), Ma’a (2), Hain (11), Quiroga (10), Mariański (libero) oraz Lewandowski (5), Nowosielski, Domagała (3) i Mariański (libero)

 

HOKEJ

hokej.net – Karnetów nie będzie. Zastąpią je miesięczne pakiety

Szefostwo GKS-u Katowice ustaliło ceny biletów na mecze sezonu zasadniczego. W tym roku, z uwagi na niepewną sytuację epidemiczną i możliwe zmiany prawa w zakresie organizacji imprez, klub zrezygnował ze sprzedaży karnetów. Zastąpią je miesięczne pakiety.

Bilet normalny będzie kosztował 20, ulgowy 15, a rodzinny 40 złotych. Nową opcją, jaka pojawi się w miejsce karnetów będą miesięczne pakiety.

GieKSa rozegra w październiku 8 meczów na własnym lodzie, a kibice, którzy zdecydują się skorzystać z nowego rozwiązanie będą mogli obejrzeć je w promocyjnej cenie: 120 zł (normalny) i 80 zł (ulgowy).

– Informujemy, że bilet ulgowy przysługuje osobom powyżej 65 lat oraz młodzieży do 18 lat. Dzieci do lat 5 wchodzą na mecze na podstawie darmowego biletu odebranego w Systemie Biletowym GieKSy – czytamy na oficjalnej stronie GKS-u Katowice.

 

GieKSa wygrywa w Sosnowcu

Hokeiści Zagłębia Sosnowiec przegrali trzeci ligowe spotkanie. Tym razem nie udało się urwać punktów GKS Katowice. Goście w piątkowy wieczór na Stadionie Zimowym wygrali 5:2 a dwa gole zdobył Patryk Wronka.

Sosnowiczanie do dzisiejszego spotkania przystąpili niemal w pełnym składzie, lecz osłabieni wirusem, który w mijającym tygodniu pojawił się w zespole. Wynik dzisiejszego meczu już w trzeciej minucie otworzył Aleksandr Jakimienko, który samotnie znalazł się przed bramką i posłał krążek obok Michała Czernika. Trzy minuty później goście mogli prowadzić już dwoma bramkami jednak pozostawiony bez opieki Patryk Wronka z bliska uderzył wprost w bramkarza Zagłębia. Sosnowiczanie pierwszą dogodną sytuację stworzyli dopiero w siódmej minucie pojedynku, lecz Martin Przygodzki nie zdołał wykorzystać nagrania zza bramki Michała Bernackiego i strzelił obok słupka. Dużo więcej szczęścia dwie minuty później z drugiej strony tafli miał Wronka, po którego strzale krążek powoli wślizgnął się przy słupku za linię bramkową po interwencji Czernika.

W 26 minucie goście prowadzili już trzema bramkami, a bierną postawę obrońców Zagłębia wykorzystał Anthon Eriksson, który wykorzystał nagranie krążka przez Mathiasa Lehtonena. Podopieczni Grzegorza Klicha odpowiedzieli trzy minuty później, a piękną akcją popisał się Jewgienij Nikiforow. Rosjanin wymanewrował obronę oraz bramkarza GKS i posłał krążek do siatki. Na cztery minuty przed końcem tercji prowadzenie gości mógł podwyższyć Grzegorz Pasiut jednak będąc sam na sam z Czernikiem posłał krążek nad poprzeczką. Dystans do rywala mógł jeszcze w końcówce zmniejszyć Oskar Jaśkiewicz, lecz huknął w poprzeczkę.

W trzeciej tercji jako pierwsi do siatki rywala strzelili przyjezdni, a krążek po strzale Erikssona między parkanami przepuścił Czernik. W odpowiedzi niecałe dwie minuty później z najbliższej odległości Johna Murray’a pokonał Jarosław Rzeszutko. Było to jednak wszystko na co stać było w dniu dzisiejszym hokeistów sosnowieckiego Zagłębia. Wynik spotkania strzałem do pustej bramki ustalił Wronka.

 

Hit kolejki nie zawiódł. Czwarte zwycięstwo GieKSy!

Po twardym i wyjątkowo zaciętym meczu JKH GKS Jastrzębie przegrał na własnym lodzie z GKS-em Katowice 2:3. Drużyna dowodzona przez Jacka Płachtę wygrała po raz czwarty z rzędu i umocniła się na fotelu lidera.

Mecz na Jastorze rozpoczął się od ataków jastrzębian, jednak ani Martin Kasperlík, ani Dominik Jarosz nie zdołali pokonać Johna Murraya. Te niewykorzystane sytuacje zemściły się w 13. minucie, gdy po świetnym wypuszczeniu na lewe skrzydło mocnym uderzeniem z dystansu popisał się Maciej Kruczek i otworzył wynik meczu. Po tym trafieniu inicjatywę przejęli goście, jednak do przerwy Patrik Nechvátal już nie kapitulował.

Na drugiego gola czekaliśmy do 29. minuty i niestety po raz kolejny była to bramka dla lidera. Dodajmy, że nie obyło się tu bez kontrowersji, bowiem guma wturlała się do jastrzębskiej siatki w rezultacie sporego „kotła”, w który wpadł także Nechvátal. Goście cieszyli się z dwubramkowego prowadzenia niespełna trzy minuty. Māris Jass uruchomił w ofensywie Frenksa Razgalsa, a ten znalazł sposób na Murraya. W 37. minucie jastrzębianie powinni byli wykorzystać pierwszą z podwójnych przewag, jednak goście utrzymali wynik.

Ta sytuacja znów została „pomszczona” przez rywali na początku trzeciej tercji, gdy nasza defensywa dała się zaskoczyć kontrą i szybkim rajdem Anthona Erikssona. Jastrzębianie ponownie szybko odpowiedzieli golem Kamila Górnego, który zmylił defensywę rywali, ale niestety na tym zakończyło się strzelanie bramek przez mistrzów Polski.

Na dodatek od 51. minuty JKH GKS musiał radzić sobie bez ukaranego karą meczu Martina Kasperlíka, na dodatek broniąc się przez pięć minut w osłabieniu. W samej końcówce Róbert Kaláber wziął czas i zdjął z tafli Patrik Nechvátal. Przewaga gospodarzy w polu wzrosła do sześciu na trzech, gdy kary złapali kolejno Maciej Kruczek i Carl Hudson. Niestety, mistrz Polski nie zdołał przekuć tej sytuacji na bramkę i tym samym trzy punkty pojechały do Katowic.

 

Cracovia przegrywa z liderem. Piąte zwycięstwo GieKSy

W meczu 5. kolejki Polskiej Hokej Ligi Comarch Cracovia przegrała na własnym lodzie z GKS-em Katowice 1:3. Podopieczni Jacka Płachty odnieśli piąte zwycięstwo i z kompletem punktów prowadzą w ligowej tabeli.

Przed meczem wiadomym było, że jedna z drużyn utraci miano niepokonanej, wszak obie ekipy nie zaznały jeszcze goryczy porażki. Wprawdzie Comarch Cracovia rozegrała tylko dwa spotkania i straciła punkt z Zagłębiem Sosnowiec, jednak wygrana z GKS-em Tychy rozbudziła apetyty kibiców przy Siedleckiego. Fani wicemistrzów Polski mieli nadzieję, że ich ulubieńcy – w przeciwieństwie – do poprzednich sezonów udanie rozpoczną rozgrywki i na stałe zagoszczą w górnej części tabeli.

Jak okazało się tuż przed meczem, w bramce Pasów awizowany do gry został David Zabolotny i próżno było szukać w składzie nominalnej „jedynki” czyli Dienisa Pieriewozczikowa, który zmaga się z problemami zdrowotnymi. Już od pierwszych minut spotkania było pewne, że w Krakowie kibice będą świadkami twardego i zaciętego pojedynku. W mecz lepiej weszli jednak goście, którzy od pierwszych minut szukali swojego pierwszego trafienia, jednak próby Grzegorza Pasiuta i Mateusza Rompkowskiego pewnie wybronił rezerwowy golkiper wicemistrzów Polski.

Swoje szanse mieli również krakowianie, ale ich gra w ofensywie pozostawiała wiele do życzenia. W efekcie po pierwszej tercji obie drużyny zjeżdżały z lodu przy stanie bezbramkowym. Ten rezultat zmienił się jednak tuż po rozpoczęciu gry w drugiej odsłonie. Najpierw sześćdziesiąt sekund po wznowieniu ze środka tercji, krążek w bramce Zabolotnego umieścił Matias Lehtonen, który celnie przymierzył z przestrzeni między bulikowej, a następnie niespełna dwie minuty później niemal identyczną sytuację wykorzystał Mateusz Bepierszcz.

Po dwóch szybkich ciosach z Pasów ewidentnie zeszło powietrze, a katowiczanie szukali okazji do zdobycia kolejnych goli. Kiedy wydawało się, że w tej tercji gole już nie padną, na dziewiętnaście sekund przed końcową syreną Collin Shirley w powietrzu skierował krążek do bramki i krakowianie zdobyli kontaktowe trafienie. W ostatnich dwudziestu minutach podopieczni trenera Rudolfa Roháčka przebudzili się, wierząc w odwrócenie losów tego meczu. Ich zmorą były jednak wykluczenia, które kosztowały ich sporo sił.

W końcówce gospodarze rzucili wszystkie siły do ataku, a ich trener wprowadził do gry szóstego zawodnika z pola. To jednak podopieczni byłego selekcjonera Jacka Płachty zdobyli gola za sprawą Matiasa Letonena i przesądzili wynik spotkania.

Trzy punkty pojechały zatem do Katowic, które pozostają jedyną drużyną bez straty punktu i pewnie usadowili się na fotelu lidera tabeli.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga