Gdy w poprzednim sezonie przystępowaliśmy do meczu z Legią w Warszawie, nastroje były więcej niż dobre. Co prawda sam mecz poprzedzający starcie z Wojskowymi, czyli mecz z „czerwoną latarnią” ligi Śląskiem Wrocław, był zremisowany, ale wcześniejsze zwycięstwa po kapitalnym spotkaniu z Pogonią i rozgromienie Puszczy pokazywały, że potencjał w naszej drużynie tkwi bardzo duży.
Tym razem jest inaczej. Nie chcę pisać, że diametralnie inaczej, bo trudno jeszcze wyrokować o pozycji naszej drużyny – nie tylko w tabeli, ale także czysto sportowej, na tle innych drużyn z ligi. Jednak w świadomości (i czuciu) kibiców zawsze będzie obowiązywało stwierdzenie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A tutaj możemy zaokrąglić to do trzech ostatnich spotkań, czyli wszystkich w tym sezonie. I do tej pory wyglądało to bardzo źle. Nie ma się co dziwić, że niektórzy eksperci już nas ochrzcili głównym kandydatem do spadku (Wojciech Kowalczyk) i np. „dobrym rywalem na przełamanie” (Wojciech Piela) dla Legii. Oddajmy jednak, że nie wszyscy – Adam Szała czy Robert Podoliński mocno akcentują, że wierzą w warsztat Rafała Góraka i to, że szkoleniowiec przywróci GKS na właściwe tory. Po wielu sytuacjach w poprzednich latach nie ma co temu zaprzeczać, ani wątpić w umiejętności trenera.
Problem jest jednak inny. Trener bowiem trenerem, ale tu chodzi o to czy da się z zastanego materiału lepić. I tu już pojawiają się schody – choć nie pewność. Okazuje się bowiem, że strata Oskara Repki i Sebastiana Bergiera znacząco wpłynęła na postawę drużyny. Jaka jest rzeczywista korelacja pomiędzy udziałem tych dwóch zawodników w poprzednim sezonie, a dobrymi wynikami GKS? Tego nie wiemy, pewnie trzeba by było zrobić analizę ścieżek i wiedza ta jest dostępna sztabowi szkoleniowemu i naszemu analitykowi. Wiemy przecież, że z Oskarem i Sebastianem, naszej drużynie przydarzyły się też bardzo słabe czy bezbarwne mecze. Wiemy jednak też, że ich błysk nieraz był decydujący. Co by nie mówić – 17 z 49 bramek strzelonych przez GKS w lidze były autorstwa tych dwóch zawodników. To jest 34,5% wszystkich trafień, czyli liczba olbrzymia.
A ze zdobywaniem bramek i kreowaniem sobie sytuacji mamy problem olbrzymi. Dość powiedzieć, że w statystyce xG mamy wskaźnik 2,49, który daje średnio 0,83 na mecz. Oczywiście nie jest to wskaźnik decydujący, bo obie bramki, które zdobył Bartosz Nowak były z poziomu xG 0,05, ale jednak wiele to mówi. Jakbyśmy prześledzili wszystkie trzy spotkania, to tak naprawdę nie mieliśmy ani jednej stuprocentowej sytuacji. Raczej to były takie pół-sytuacje, z których gol mógł paść, albo nie – jak ta Rosołka w Łodzi czy Wędrychowskiego z Zagłębiem. Ale jeśli to są nasze najlepsze okazje, to nie możemy liczyć na gole.
Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali na razie drużynie kompletnie nic. I póki co, wedle ekspertów nie jest to zaskoczenie, bo przecież zarówno oni, jak i my – interesujący się ekstraklasą kibice – wiedzieliśmy, że obaj ci piłkarze swoich drużyn nie zbawiają. Wiara, że nagle „odpalą” jest więc raczej irracjonalna, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Sam uważałem, że Maciej Rosołek w Legii spisywał się naprawdę nieźle i wręcz się dziwiłem, że lekką ręką go oddali. Pobyt w Piaście i obecne mecze w GKS pokazują jednak, że ten potencjał jest ze znakiem zapytania. A czy warto wierzyć? Jak najbardziej. Wspomniany przecież Sebastian Bergier przychodził jako – brzydko mówiąc – „odrzut” ze Śląska Wrocław, a u nas się solidnie rozstrzelał. Oskar Repka też przez długi czas był przeciętny do bólu, ale w pewnym momencie wskoczył na bardzo wysokie obroty. Nie ma więc co skreślać tych zawodników, problem jest taki, że… my punktów potrzebujemy na już, a GKS powoli musi przestać stawać się poligonem na odbudowę zawodników, a ma po prostu autorsko i zgodnie ze swoimi potrzebami – punktować, punktować i punktować.
Bez strzelonych bramek wiele nie osiągniemy. Problem jest taki, że zazwyczaj nie osiągniemy nawet remisu, bo obrona też pozostawia wiele do życzenia. O ile jeszcze trafienie Brunesa to była szybka akcja i szybka noga zarówno Norwega, jak i Ameyawa, to gole stracone z Zagłębiem i Widzewem były już po solidnych błędach naszej defensywy. Musimy więc poprawić zarówno grę w obronie, jak i ataku.
Ataku rozumianym także jako postawa drugiej linii czy/i wahadłowych. Bo naprawdę proporcja posiadania piłki i przebywania na połowie Widzewa do wykreowanych (czyli niewykreowanych) sytuacji była miażdżąca in minus. I Widzew to przeczytał – widząc, że z piłką nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, po prostu nam ją oddał. Co jakiś czas wyściubiając nos z własnej połowy i wtedy robiło się bardzo groźnie.
Choć trenerzy nie lubią mówić o tzw. handicapach w takiej czy innej postaci, to my obecnie takich mini-przewag w kontekście starcia z Legią w Warszawie musimy się łapać. I tutaj trafiamy na najlepszy moment, jaki mogliśmy sobie w obecnej formie wyobrazić, żeby grać na Łazienkowskiej.
Zasadniczo mecz z GKS to absolutnie najmniej obecnie potrzebna Legii rzecz. I pewnie trener Iordanescu pluje sobie w brodę, że przełożyli spotkanie z Piastem między dwoma meczami z Aktobe. Wiadomo, wtedy to była kwestia dalekiej podróży itd., ale nie aż tak temat sportowy. Teraz zapewne chcieliby wszystkie siły skupić na rewanżu z AEK Larnaka, dojść do siebie fizycznie i mentalnie, a tu muszą się kopać po czołach z przybyszami ze Śląska w niedzielę.
Legia po czwartkowej klęsce z Cypryjczykami musi być trochę rozbita psychicznie. Raz z powodu wyniku, który powoduje, że awans, choć jeszcze realny, będzie wymagał niebywałego wysiłku. Dwa, że w drugiej połowie warszawianie po prostu przestali grać. Odcięło im prąd i nie potrafili praktycznie wyjść z własnej połowy. To był pokaz bezradności i wywieszenia białej flagi. Niezrozumiały i zaskakujący. Czy była to tylko kwestia tego upału? Nawet jeśli – to czy Legia była aż tak nieprzygotowana taktycznie i psychicznie, żeby w tych warunkach przybrać najbardziej efektywny sposób gry?
W każdym razie wielce prawdopodobne jest, że wszystkie siły Legii pójdą na czwartek i rewanż z AEK, a nie jutrzejsze starcie z GKS. To powoduje, że możemy spodziewać się na wpół albo w dużej mierze rezerwowego składu drużyny rumuńskiego szkoleniowca. W sumie to przewidział trener Górak mówiąc na konferencji po Zagłębiu, że „nie wiadomo, jakim składem zagra Legia”.
To daje pewną szansę GieKSie. Przede wszystkim zapewne oszczędzany będzie Jean Pierre Nsame, więc żądło Legii będzie osłabione. No ale to nie znaczy, że GKS staje się od razu dużo większym faworytem. Bo przecież zamiast Nsame zagra Szkurin, wielce prawdopodobne jest też, że cały mecz zagra wykluczony z rewanżu z AEK Bartosz Kapustka, no i przede wszystkim mega groźny Ryoya Morishita, który nie wiedzieć czemu, na Cyprze nie zagrał od pierwszej minuty.
Tak więc jeśli coś miało nam spaść z niebios to właśnie AEK gromiący Legię – choć może lepiej by było, gdyby tam było 3:1, kiedy szanse awansu byłyby bardziej realne, teraz też są, ale już z dość spektakularną remontadą. Ale rozbita Legia przypomina trochę casus Jagiellonii z poprzedniego sezonu, kiedy piłkarze Adriana Siemieńca przyjechali na Bukową pomiędzy meczami z Ajaxem Amsterdam. Katowiczanie to wykorzystali i pokonali Mistrza Polski.
GieKSa notuje słaby początek sezonu, ale nie jest to tak słaba drużyna, jak te punkty. Pisałem to już, ale nadal mamy Galana, Wasyla, Kowala, Bartka Nowaka, którzy muszą sobie przypomnieć najlepsze czasy z poprzedniego sezonu. Dawid Kudła robi swoje, niech teraz też pójdzie w ślad obrona. A Maciej Rosołek niech wykorzysta „prawo ex” i strzeli swojemu byłemu klubowi bramkę.
Rok temu, po meczu z Jagą, Tomasz Wieszczycki ochrzcił GKS mianem Ajaxu Katowice. Może teraz czas na powtórkę i… AEK Katowice?
Janusz
24 marca 2022 at 04:58
Ale zescie mnie nabrali to panowie 3mecze na pożegnanie tego prezesika jedziemy
Lipa
24 marca 2022 at 07:41
Na początku nie wierzyłem w to co czytam. Taka impreza, a ja na wyjeździe.. a potem szybkie zderzenie z rzeczywistoscia. Mimo wszystko elegancki artykuł. Trzymać tak dalej.
Szkoda, że „banery” „Szczerbowski out” tak szybko zniknęły. Pisać, punktować, obsmarowywać.
Tu jest GieKSa. Tu jest presja!
Łukasz Z.
24 marca 2022 at 08:23
Macie rację, trzeba przede wszystkim chcieć! Poprzednim artykułem trochę to wszystko rozruszaliscie, ale energii starczyło na krótko. Szefostwo naszego klubu nie rozumiem, że nie da się zbudować dużego klubu bez nieustannej promocji. Życie na koszt miasta i zero własnej inicjatywy. Pomysł z cyklicznością takich artykułów jest bardzo dobry co widać po ilości wejść na stronie oraz fakt , że takimi artykułami pobudzacie tych leni do działania!
Adam
24 marca 2022 at 08:57
Oni muszą zacząć chodzić jak w zegarku, nie widzę innej opcji. Po tekście o Szczerbowskim ruszyła strefa zabaw dla najmłodszych. Jest to zawsze na plus, już nie będę dopatrywał się że mogłoby to już być wcześniej itp. Podpisano nawet kontrakt ze starym sponsorem, a klub hokejowy ogłosił oferte na sponsoring na fazę Play off w miarę przyziemnej cenie. Wszystko na papierze wygląda fajnie, ale rzeczywistość wygląda tak, że 3/4 band na meczach czy to hokeja, czy to piłki zajmuje miasto Katowice, a nie realni sponsorzy. Ja rozumiem że miasto jest właścicielem klubu, ale gdyby było więcej sponsorów na pewno ilość reklam miasta zmniejszyła by się na jakieś 2/4. Dosadnie to widać właśnie na meczach kobiet gdzie jest zaledwie jeden/dwóch sponsorów klubu, a reszta to miasta oraz partnerzy Ekstraligi. Oferta na Play offy najprawdopodobniej również nie wypaliła, bo jakoś nie słyszałem od ust spikera przed, w trakcie, albo po meczu jakiejkolwiek reklamy. Tak naprawdę to mamy 2 plusy do co najmniej 10 minusów. Również zgodzę się z Lipa, że szkoda, aż tak szybko poleciały te koszulki ze „Szczerbowskim Out”. Trzeba dalej z nich korzystać i napierać presję, aby cokolwiek w tym klubie pozytywniejszego w sekcji marketingu zarówno ze strony kibicowskiej, jak i biznesowej zaczęło się dziać. Ostatnim plusem chyba jest telewizja klubowa, o której się już wypowiadaliście. Kulisy to fajny dodatek do zwykłego skrótu i widać że jakiś pomysł na strefie materiałów video jest, ale niestety idzie zauważyć że między nami, a rzecznikiem prasowym z którym chyba tak czy siak najłatwiej o kontakt ze strony klubu chemii nie ma. Niestety nikt Maurycego nie zastąpi w swoich fachu, w jakim tutaj przy Bukowej i nie tylko był.
Dziękuję za odczytanie
I pamiętajcie #SzczerbowskiOut!
Trójkolorowo pozdrawiam.
Kibic
24 marca 2022 at 09:36
Okazuje się dopiero teraz że sparing będzie otwarty dla publiczności…
Uznany
24 marca 2022 at 09:39
#SzczerbowskiOUT
WiecznieLament
24 marca 2022 at 10:00
A może zamiast marnować czas na pisanie takich artykułów można by samemu coś działać i wyjść z inicjatywą skoro ma się takich debili w zarządzie. Dziwne jest tez milczenie i zero reakcji ze strony środowisk kibicowskich. Widać nikt nie ma jaj aby z klubu usunąć pasożytów. GieKSa popadła w przeciętności i nawet sami kibice do tego doprowadzili.
Kibic
24 marca 2022 at 10:19
To jest niesamowite. Pakiet na 3 domowe mecze w sprzedaży. Wystarczy ich przycisnąć i już coś zaczynają robić XD
Kato
24 marca 2022 at 19:28
Czekam na wyjaśnienie tej sytuacji ze strony zarządu.
Może posiada argumenty za takim ustawieniem terminu sparingu.
Kato
25 marca 2022 at 13:35
No i jest argument;
Mecz zamknięty jest dla publiczności!!!
Kompromitacji ciąg dalszy.