Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Co za mecz w Krakowie! GKS stracił trzy punkty w doliczonym czasie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego spotkania Wisła Kraków – GKS Katowice. GieKSa przegrała 2:3 (0:1).

 

1liga.org – Sobota w F1L: szalona końcówka w Krakowie

[…] Strzelanie rozpoczął już w 4. minucie Goku, wykorzystując odbitą piłkę od Szymona Sobczaka. GKS Katowice czekał na wyrównanie aż do 57. minuty meczu. Sebastian Bergier pokonał bramkarza Wisły i zdobył swoją szóstą bramkę w tym sezonie. Prowadzenie gościom dał Mateusz Mak, który uderzeniem z powietrza skierował piłkę do bramki. Wszystko wskazywało, że to podopieczni Rafała Góraka zgarną komplet punktów, lecz końcówka spotkania należała do piłkarzy z Krakowa. Najpierw na listę strzelców wpisał się Patryk Gogol, a następnie Angel Baena.

 

sportdziennik.com – Co za mecz w Krakowie! GKS stracił trzy punkty w doliczonym czasie

Spotkanie na stadionie przy ulicy Reymonta trzymało w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty.

Kibice gospodarzy mieli już dość, bo zanosiło się na kolejną stratę punktów u siebie i czwarty z rzędu mecz bez wygranej. Od początku używali dużo pirotechniki, świętując 20-lecie ruchu „ultras”, ale po 80 minucie odpalili fajerwerki. Było jasno i głośno, a sędzia Wojciech Myć dwukrotnie kazał drużynom zejść z boiska. Po powrocie doliczył do drugiej połowy 11 minut i w tym czasie GKS zapomniał o obronie, co Wisła bezlitośnie wykorzystała. 2:2 było po debiutanckim golu rezerwowego Patryka Gogóła, do którego piłkę wycofał Bartosz Jaroch. Trzy punkty przyniosło dośrodkowanie Szymona Sobczaka na głowę mierzącego zaledwie 173 centymetry Angela Baeny. Skrzydłowy zachował się wzorowo, stawiając nie na siłę, a technikę uderzenia.

GKS zapłacił wysoką cenę za odważną grę. Nie stanął w polu karnym jak wiele drużyn, które przyjechały do Krakowa po remis. Gospodarze sprawili prezent Jarosławowi Królewskiemu, który dokładnie rok temu został powołany na stanowisko prezesa. Niewiele jednak brakowało, by znów musiał tłumaczyć się przed kibicami za to, że konsekwentnie stawia na Radosława Sobolewskiego.

„Biała gwiazda” popełniła kilka błędów, ale GKS w pierwszej połowie nie potrafił ich wykorzystać. Mecz trwał kilkanaście sekund, a Jaroch zbyt krótko zagrywał do Alana Urygi i piłkę przejął Mateusz Mak. Wychowanek krakowskiego klubu zepsuł akcję i niedokładnie podał do Grzegorza Rogali. Przed przerwą piłkę źle wybijał Alvaro Raton. Posłał ją na kilkadziesiąt metrów, ale szybko wróciła w jego pole karne. Do strzału po zagraniu Sebastiana Bergiera doszedł Adrian Błąd, bramkarz dobrze zareagował, ale ewentualny gol nie zostałby uznany z powodu spalonego. Tymczasem krakowianie prowadzili od 3 minuty. Przeprowadzili atak nie w swoim stylu, bez zbędnego „holowania” piłki. Na wolne pole w stronę Szymona Sobczaka zagrał Igor Sapała. Napastnik zastępującego kontuzjowanego Angela Rodado przypadkowo zaliczył asystę plecami przy golu Goku, który zszedł do środka i trafił z 15 metrów.

Na początku drugiej połowy na 2:0 mógł podwyższyć Uryga, który ma na koncie ponad 100 spotkań w pierwszym zespole, ale nie może się doczekać bramki. Jego „główkę” po dośrodkowaniu Sapały z wolnego świetnie na linii obronił Dawid Kudła, a dobitka 29-latka była niecelna. Niewykorzystana szansa się zemściła, bo goście w końcu wykorzystali prezenty wiślaków i wyszli na prowadzenie! W 57 min Uryga popełnił błąd po zagraniu z prawej strony i oko w oko z Ratonem stanął Bergier. Podniósł piłkę, bramkarz ją trącił, ale zatrzepotała w siatce. Krakowianie dobrze zareagowali, niewiele pomylił się Sobczak. Chwilę później cios zadał im Mak, który uprzedził Jarocha w polu karnym po wrzutce Błąda.

Przy 1:2 mecz mógł „zamknąć” Bergier, zrehabilitował się jednak Uryga i wybił piłkę z linii bramkowej.

 

gazetakrakowska.pl – Wnioski po meczu „Białej Gwiazdy” z GKS-em Katowice

To był z całą pewnością jeden z najbardziej dramatycznych meczów Wisły Kraków w tym sezonie, a pewnie i w całej I lidze. „Biała Gwiazda” wygrała 3:2 rzutem na taśmę z GKS-em Katowice, choć jeszcze w doliczonym czasie gry przegrywała 1:2. Po tym spotkaniu płynie trochę wniosków, które prezentujemy.

[…] Gdy emocje już opadną, gdy zaczniemy mecz Wisła Kraków – GKS Katowice oceniać na chłodno, to dojdziemy do wniosku, że oba zespoły miały w tym spotkaniu swoje momenty. I mogło to nie być aż tak emocjonujące, wręcz dramatyczne spotkanie, gdyby wcześniej je wykorzystały. Mogła Wisła prowadzić 2:0? Mogła – miała na to szanse. Mogła już po wyrównaniu GKS-u znów prowadzić 2:1? Mogła – miała na to szanse. Mógł GKS zamknąć mecz trzecią bramką przy swoim prowadzeniu 2:1? Mógł – miał na to szansę wręcz wyborną. Koniec końców, to jednak gospodarze wykorzystali te kolejne swoje momenty już w doliczonym czasie gry. I wygrali. Bo mecz to właśnie sztuka wykorzystywania swoich dobrych chwil, momentów. I oczywiście słabości przeciwnika. Bo jak powiedział zawsze trzeźwo oceniający to, co na boisku się dzieje trener GKS-u Rafał Górak, dla jego podopiecznych za grę w doliczonym czasie gry alibi nie ma…

[…] O ile chwaliliśmy Wisłę za grę w obronie w poprzednich meczach, tak tym razem była ona mocno niestabilna w defensywie. Gole traciła zbyt łatwo, a też kilka razy GKS zbyt łatwo tworzył sobie kolejne okazje na gole. To nie był najlepszy dzień jeśli chodzi o defensywę „Białej Gwiazdy”.

 

dziennikzachodni.pl – Jak można było przegrać ten mecz?! GKS Katowice poległ w piekle na Wiśle Kraków

Piłkarze GKS Katowice w 96 minucie meczu z Wisłą Kraków prowadził 2:1, ale potem stracił dwa gole i wrócił spod Wawelu z pustymi rękami. Wszystko co złe, wydarzyło się w doliczonych za racowiska miejscowych kibiców jedenastu minutach.

GKS Katowice przegrał w Krakowie z Wisłą w nieprawdopodobnych okolicznościach. Gole i punkty zespół Rafała Góraka stracił w ostatnich czterech z jedenastu doliczonych minut.

Sędzia Wojciech Myć doliczył je ze względu na przerwy w grze spowodowane racowiskami urządzanymi przez krakowskich fanatyków. Na trybunach nie było kibiców z Katowic, którzy zdecydowali się zrezygnować z wyjazdu. Środowiska kibicowskie bojkotują Wisłę w związku ze śmiertelną ofiarą zadymy, jaka odbyła się w sierpniu w Radłowie.

Katowiczanie po objęciu prowadzenia, na co w pełni zasługiwali, dali się w końcówce zepchnąć do dramatycznej obrony i skończyło się wszystko katastrofą.

 

wislaportal.pl – Prezent dla Prezesa! Wisła – GKS Katowice 3-2

Krakowska Wisła dopisuje do swojego dorobku jakże cenne trzy punkty! Po prawdziwym thrillerze i dwóch bramkach zdobytych w doliczonym czasie gry pokonujemy 3-2 zespół GKS-u Katowice. Można stwierdzić, że wiślacy sprawili w ten sposób prawdziwy prezent Prezesowi Jarosławowi Królewskiemu, który dokładnie w dniu meczu świętuje swoją rocznicę na stanowisku prezesa naszego klubu.

Już pierwsza minuta tego meczu mogła wskazywać, że czekają nas w nim spore emocje, bo właśnie wtedy zbyt krótkie podanie zaliczył Bartosz Jaroch i GKS mógł mieć okazję do groźnej akcji, ale prezentu od wiślaków nie wykorzystał. Zresztą zanim zakończyła się formalnie pierwsza minuta spotkania zakotłowało się jeszcze po drugiej stronie boiska, ale ostatecznie Dawid Kudła piłkę złapał.

W minucie 3. golkiper gości nie miał już jednak nic do powiedzenia i Wisła błyskawicznie wyszła na prowadzenie! Długie podanie posłał Igor Sapała, a piłka… odbiła się od pleców Szymona Sobczaka, co wykorzystał Goku. Hiszpan ściął z futbolówką do środka i huknął płasko przy słupku. A to dało „Białej Gwieździe” prowadzenie 1-0!

Mecz lepiej więc dla Wisły nie mógł się rozpocząć, ale też przyznać trzeba, że przyjezdni grali bardzo odważnie i mocno starali się odrobić straty. Zanim minęło pół godziny gry parę razy postraszyli wiślacką defensywę oraz sprawdzili formę Álvaro Ratóna. Oczywiście swoje próbowała też ugrać Wisła, jak choćby w 25. minucie, gdy dwukrotnie uderzył Kacper Duda, tyle że najpierw został zablokowany, a po chwili nieznacznie się pomylił. Goście odpowiedzieli na to w 30. minucie uderzeniem Grzegorza Janiszewskiego, ale na nasze szczęście zawodnik Gieksy strzelał dokładnie tam, gdzie stał Ratón. W ostatnim kwadransie pierwszej połowy groźniejsi byli wprawdzie wciąż goście, ale zawsze na posterunku był Ratón, broniąc pewnie zwłaszcza uderzenie Sebastiana Bergiera z 42. minuty.

Drugą połowę lepiej rozpoczęła Wisła, ale w 47. minucie tym razem niecelnie z dystansu strzelał Goku, a w minucie 50. blisko szczęścia był Alan Uryga, ale najpierw jego próbę głową po rzucie rożnym Kudła zdołał sparować, a dobitka nogą kapitana Wisły przeleciała ponad bramką.

Niestety dla siebie Uryga w roli głównej wystąpił też w minucie 57., bo nie trafił w piłkę, przez co sytuację sam na sam z Ratónem miał Bergier i skutecznie ją wykorzystał. Było więc 1-1…

Wiślacy ruszyli wprawdzie do ataków, żeby odzyskać prowadzenie, ale próba Dudy została zablokowana, a po chwili Sapała trafił w obrońcę. W 63. minucie przed szansą po podaniu od Mikiego Villara stanął Sobczak, ale po jego uderzeniu piłka o centymetry minęła bramkę!

Zaraz zaś potem przegrywaliśmy 1-2! Dobre dogranie ze skrzydła do nadbiegającego Mateusza Maka nasz były junior wykończył perfekcyjnie pod poprzeczkę…

Konsternacja? I owszem, ale też GKS dostał nagrodę za odważną grę. I choć Wisła próbowała coś zdziałać, jak choćby Duda w 68. minucie, to znów dobrze spisał się Kudła. Z kolei w 74. minucie powinno być jeszcze gorzej, ale strzał Bergiera z linii bramkowej zdołał zablokować Uryga, częściowo naprawiając swoje winy z początku II połowy.

Niestety w kolejnych minutach nie mieliśmy zbyt wielu okazji do tego, aby zdobyć wyrównującą bramkę, a swoje okazje znów mieli goście, bo w 77. minucie ratował nas Joseph Colley, a w 81. znów broniąc piłkę nogą Ratón.

W 84. minucie swoje z kolei świętowanie zaczęli… kibice Wisły, którzy odpalili liczną pirotechnikę, stąd też sędzia Wojciech Myć zarządził przerwę. Obydwa zespoły zeszły z boiska, a po powrocie na nie okazało się, że grać będziemy aż o 11 minut dłużej. I jak się okazało finisz spotkania należał do Wisły. Strzał oddał Dawid Olejarka, swoje próbował też „szarpać” Ángel Baena i gdy trybuny już na dobre zaczynały się domagać… dymisji Radosław Sobolewskiego – w siódmej doliczonej minucie Jaroch odszukał podaniem Patryka Gogóła, a ten uderzył celnie i było 2-2.

I jak się okazało – nie był to tego wieczoru koniec piłkarskich emocji. Przed naszą bramką po ataku gości piłkę przejął Baena i Wisła wyszła z kontratakiem, który rozruszał na skrzydle Sobczak. Nasz naspastnik rzucił idealnie piłkę do biegnącego za akcją Baeny, który na dwunastym metrze uderzył precyzyjnie głową i dał Wiśle gola na 3-2.

„Biała Gwiazda” ostatecznie pokonuje więc GKS Katowice i bez wątpienia to taki mecz, który na pewno zapamiętamy na bardzo długo. Pokazujący zresztą piękno i brutalność piłki nożnej. A także to jak wiele znaczy zespół i gra do końca!

 

Statystyki meczu: Wisła – GKS Katowice

[…] Bramki: 3-2 (1-0)

Strzały celne: 7-6

Strzały niecelne: 10-2

Ataki: 87-76

Niebezpieczne ataki: 64-52

Posiadanie piłki (w %): 52-48

Rzuty rożne: 9-2

Żółte kartki: 2-3

Czerwone kartki: 0-0

Faule: 14-11

Niebezpieczne rzuty wolne: 1-0

Spalone: 3-3

Strzały zablokowane: 9-7

Strzały na bramkę: 26-15

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga