Piłka nożna
Media o meczu GieKSa-Stal: Fusbalowo Majōwka na Bukowyj

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wieczornego meczu GKS Katowice – Stal Rzeszów.
1liga.org – Zapowiedź 31. kolejki Fortuna 1 Ligi
Fortuna 1 Liga nie zwalnia tempa. Na kibiców czeka 31. kolejka zmagań, a w niej bardzo ciekawie zapowiadające się spotkania. Lider podejmować będzie trzecią drużynę w tabeli, a wicelider uda się na potyczkę do zespołu broniącego się przed spadkiem. Trwa również o miejsca w czołowej szóstce zestawienia.
[…] GKS Katowice – Stal Rzeszów, sobota 4 maja, godz. 20:00
W ostatniej kolejne GKS Katowice rzutem na taśmę zwyciężył w Warszawie z Polonią (2:1). Wygrana w takim stylu na pewno dodatkowo zmotywowała zawodników trenera Rafała Góraka. Teraz GKS podejmować będzie świetnie spisującą się ostatnio Stal. W Rzeszowie zapewne żałują, że Stal nieco wcześniej nie zaczęła tak gromadzić punktów, bo teraz mogłaby się włączyć do walki o czołową szóstkę. Katowiczanie w sobotnim spotkaniu na pewno nie będą mieli łatwej przeprawy, a w tym meczu każdy wynik jest możliwy.
podkarpacielive.pl – GKS Katowice vs. Stal Rzeszów
[…] Opiekuna Stali może cieszyć powrót do składu Adriana Bukowskiego a także gotowość do gry Jesusa Diaza, który przedwcześnie opuścił boisko w starciu z Lechią Gdańsk. Sztab Stali ma też na uwadze klasyfikację Pro Junior System, w której rzeszowianie zajmują pierwsze miejsce. Możliwe, że kolejni z młodych piłkarzy zadebiutują w wyjściowej jedenastce w lidze, tak jak Kacper Paśko i Jakub Raciniewskiw ubiegłym tygodniu.
GKS Katowice walczy o baraże
Katowiczanie są jednym z najlepiej punktujących zespołów w tym roku. 23 zdobyte punkty sprawiły, że zajmują czwartą lokatę, która pozwala marzyć o Ekstraklasie. Zawodnicy Rafała Góraka potrafią wykorzystać atut własnego boiska, gdzie na 15 spotkań triumfowali dziewięciokrotnie, choć ostatnio przytrafiła im się zadyszka- w dwóch ostatnich meczach zgarnęli tylko jedno oczko. Rzeszowska defensywa będzie musiała uważać na Sebastiana Bergiera. Napastnik „Gieksy” ma na swoim koncie 12 bramek, co daje mu miejsce w czołówce klasyfikacji strzelców. Tuż za nim plasuje się Arkadiusz Jędrych, który ma jedno trafienie mniej- do tego jest etatowym wykonawcą rzutów karnych. Warto też zwrócić uwagę na Adriana Błąda oraz Antoniego Kozubala, którzy zanotowali po 5 asyst.
katowickisport.pl – GKS Katowice zaprasza na mecze. Fusbalowo Majōwka na Bukowyj
[…] „W sobota i w niydziela dwa ważne szpile na Stadiōnie Miyjskim w Katowicach. Zaproszōmy na „Fusbalowo Majōwka na Bukowyj”.
Sezōn Fortuna 1 Ligi idzie ku wielgimu finałowi. Przed GieKSōm przedôstatni szpil przi Bukowyj. Tref 31. kolejki Fortuna 1 Ligi miyndzy GKS-em Katowice a Stalōm Rzeszōw ôstanie rozgrany w sobota 4 maja ô godz. 20.00. GieKSa zajmuje 4. plac we tabuli i durch walczy ô nojwyższe cyle. W ôstatnij kolejce fusbaloki pokozali wielgo siyła i wytargali wygrano w Warszawie w dorachowanym czasie szpilu. Sobotni szpil przepowiado sie szumnie, bo rywole sōm ôd niydowna we fest dobryj formie. Zachyncōmy do sprowiynio sie biletōw na tyn szpil!
Przijdź wczaśnij i skorzystej z naszyj ôferty cateringowej. Ôtwarte bydōm tyż dwa pōnkty ôficjalnego geszeftu GKS-u Katowice. W ôfercie moc gadżetów, tresek, bluz jak tyż inksze tajle ôblyczynio, dzinyki kerym mogesz jeszcze barzij idyntyfikować sie ze swojim klubym.
W niydziela 5 maja ô godz. 17:00 fusbalerski GKS-u Katowice rozegrajōm szpil 19. kolejki Orlen Ekstraligi kobiyt z KS Uniwerzytetym Jagiellońskim. Katowiczanki sōm liderkami tabule i walczōm ô ôbrōna tytułu majstra Polski. Do kōńca sezōnu ôstały ino sztyry szpile, tōż stowka je srogo. Wstymp na szpil je bezpłatny. Fusbaloki i fusbalerki moc liczōm na Wasze sparcie. Zaproszōmy na Bukowo!”
zagranie.pl – GKS Katowice – Stal Rzeszów
[…] Analizę rozpoczynam od gospodarzy, którzy znajdują się w bardzo dobrej sytuacji i mają spore szanse na zagranie w barażach o Ekstraklasę! GKS to klub ze sporym zapleczem kibicowskim i posiadającym swoje ambicje, a w tym sezonie sami piłkarze znakomicie realizują założenia! Obecnie Katowice zajmują 4. lokatę w tabeli, jednak nie mogą spoczywać na laurach, gdyż różnice punktowe w górnej połowie tabeli są minimalne. GKS po dwóch z rzędu remisach w ostatniej kolejce sięgnął po pełną pulę. Ważne wyjazdowe zwycięstwo nad Polonią pozwoliło utrzymać się w czołówce. Tym razem popularna Gieksa wróci na swój obiekt, gdzie w obecnych rozgrywkach spisuje się kapitalnie nie tracąc wielu goli i regularnie wygrywając! Czy podobnie będzie w sobotni wieczór?
Stal Rzeszów to zdecydowanie jedna z najlepszych ekip Fortuna 1. Ligi na dystansie ostatnich tygodni. Ekipa, która gra na tym poziomie 2. sezon z rzędu na wiosnę złapała doskonałą formę i regularnie wygrywa nawet z czołówką! Efektem doskonałej passy i 7 kolejnych gier ligowych bez porażki okazało się wyraźne odskoczenie od strefy spadkowej i awans na 10. lokatę. Stal utrzymanie ma już zapewnione i przy dobrych wiatrach może jeszcze powalczyć o promocję do najlepszej szóstki. W praktyce będzie o to bardzo trudno, bo rywale musieliby seryjnie gubić punkty. Warto jednak przypomnieć, że Rzeszowianie przed tygodniem pokonali u siebie lidera rozgrywek, czyli Lechię aż 4:2!
supernowosci24.pl –Stal Rzeszów kontra GKS Katowice. Rzeszowianie jadą do bardzo mocnej wiosną drużyny
[…] W stolicy województwa śląskiego rzeszowianie zmierzą się z rewelacyjnym na wiosnę GKS-em Katowice. Gospodarze będą zdecydowanym faworytem, ale biało-niebiescy wiedzą już, jak pokonywać skazywane na zwycięstwo drużyny.
Wiosną GKS Katowice radzi sobie znakomicie. Ekipa Rafała Góraka, która jesienią zawodziła i przezimowała przerwę w rozgrywkach dopiero na 11. lokacie ze stratą 7 pkt do strefy barażowej, w rundzie rewanżowej porządnie wzięła się do roboty. Katowiczanie obecnie zajmują 4. miejsce w tabeli, a na tę wysoką pozycję wywindowała ich zwłaszcza seria 6. wygranych z rzędu. GKS potrafił wygrywać także, kiedy gra nie szła po jego myśli, jak miało to miejsce w ostatnim starciu z Polonią Warszawa, gdy „GieKSa”, która przegrywała do 90. minuty, koniec końców triumfowała 2-1. Gdyby zestawić tabelę rundy wiosennej, od sobotniego rywala rzeszowian o „oczko” lepiej punktuje tylko Lechia. Podopieczni Rafała Góraka wiosną strzelili jednak najwięcej goli (25), do tego stracili prawie najmniej (9), więc stalowców w Katowicach czeka nader trudne zadanie. Gdzie zatem szukać słabszych punktów gospodarzy?
– Nie chcemy szukać żadnych luk ani słabszych stron GKS-u. Chcemy powtórzyć swoje zachowania, wyraz, obraz i sposób gry z meczu z Lechią i kontynuować w ten sposób granie – mówi Marek Zub, trener biało-niebieskich. – Oczywiście analizujemy rywala, ale jeśli pada takie pytanie, to jestem zdecydowany, żeby odpowiedzieć, że oczkuję powtórki z rozrywki, jeżeli chodzi o nasz wymiar – dopowiada opiekun Stali.
Walory czwartej obecnie siły ligi jak mało kto ze sztabu szkoleniowego Stali zna Sebastian Nowak, były bramkarz GKS-u. Asystent Zuba zwraca uwagę na rosłych i silnych piłkarzy przeciwnika, którzy też dobrze radzą sobie, egzekwując ataki z tzw. piłki stojącej.
– To jest zespół bardzo mocny fizycznie, dwa, ma piłkarzy, którzy potrafią grać w piłkę. GKS bazuje na bardzo dobrych stałych fragmentach gry, ponadto tworzy jedność, gra sporo w kompakcie – zdradza Sebastian Nowak, którego pytamy, jak pokryć rewelacyjnego obrońcę, kapitalnie czującego się w strategii gry obranej przez trenera Góraka. Mowa oczywiście o Arkadiuszu Jędrychu, środkowym obrońcy, mającym na koncie aż 11. bramek.
– Pracowaliśmy nad tym, mamy pomysł, jak go przykryć. Natomiast nie tylko on jest niebezpieczny w ofensywie, dużo więcej jest piłkarzy, na których musimy zwrócić szczególną uwagę – mówi nasz rozmówca.
Mówiąc o innych zawodnikach przeciwnika członek sztabu szkoleniowego Stali ma na myśli choćby Adriana Błąda, z którym sam grał w „GieKS-ie”.
– „Adi” jest niekonwencjonalnym zawodnikiem, ponieważ ma bardzo dobre obie nogi. Jest groźny przy strzałach z dalszej odległości, dla obrońców to trudne zadanie kryć tego piłkarza – informuje Nowak.
O niemałych atutach wspomnianego zaś Jędrycha przekonuje również pierwszy szkoleniowiec stalowców, wskazując na jego grę głową i dobre warunki fizyczne. Sternik rzeszowian wie, jak nie dopuścić bramkostrzelnego defensora do klarownych sytuacji.
– Pomysł jest najprostszy. Nie dopuszczać do stałych fragmentów gry – mówi Zub. – Nie mamy zawodnika o takich parametrach, ale mamy, moim zdaniem, zawodników sprytniejszych, bardziej zwinnych. Szczególnego sposobu ciężko znaleźć w momencie, kiedy zawodnik typu Jędrych wchodzi w pole karne przy dośrodkowaniu. Trzeba zrobić coś wcześniej, bo w powietrzu ma większy zasięg. Moment, w którym padają bramki w tego typu sytuacjach, zależy od wielu innych czynników i w tym kierunku musimy koncentrować nasze uwagi – twierdzi opiekun biało-niebieskich.
Jeśli Stal zagra podobne zawody jak z Lechią, biało-niebiescy mają szansę przy Bukowej przedłużyć swoją bardzo dobrą serię. „Żurawie” od siedmiu meczów są niepokonane, wygrały sześć z nich, remisując jedynie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Okazała wygrana z liderem z Gdańska rozbudziła apatyty w ekipie z Hetmańskiej, która jako drugi zespół w lidze wbiła lechistom więcej niż trzy gole.
– W meczu z Lechią też był jeden faworyt, a boisko pokazało, że byliśmy w stanie się przeciwstawić i zasłużenie zgarnęliśmy 3 pkt – zwraca uwagę Sebastian Nowak, tłumacząc, co może być receptą na wywiezienie pełnej puli ze Śląska. – Musimy być bardzo agresywni zarówno w fazie ataku, jak i obrony i przede wszystkim utrzymywać się przy piłce, bo w niektórych meczach mieliśmy z tym problem. Myślę, że to będzie klucz, żeby to „GieKSa” pobiegała za piłką – uważa nasz rozmówca.
stalrzeszow.pl – Historia meczów z GKS Katowice
Kolejnym rywalem Stali Rzeszów będzie GKS Katowice, z którym biało-niebiescy zmierzą się po raz 29. Dotychczasowy bilans nieznacznie korzystniejszy jest dla katowiczan, którzy wygrali 8 meczów. Stalowcy zwyciężali 6-krotnie, a najczęściej, bo aż 14 razy mecze kończyły się remisem. Bramki 27-29.
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Felietony
Kibicu GieKSy, pamiętaj, gdzie byłeś…

Początkowo ten felieton miał dotyczyć stricte meczu z Lechem Poznań. Meczu przegranego, kolejnej porażki na swoim boisku w tym sezonie. Spotkania, które wcale nie musiało się tak zakończyć.
I kilka słów temu pojedynkowi poświęcę. Środek ciężkości zostanie jednak umiejscowiony gdzie indziej. Bo po meczu niepotrzebnie otworzyłem internet i…
Każdy z nas był rozgoryczony końcowym rezultatem tego starcia. Do końca wierzyliśmy, że katowiczanie odrobią jednobramkową stratę i przynajmniej jeden punkt zostanie na Nowej Bukowej. Nasz zespół walczył, gryzł trawę i w zasadzie – zwłaszcza w drugiej połowie – grał bez kompleksów. W końcu kilka swoich okazji mieliśmy, ale albo kapitalnie interweniował Bartosz Mrozek, jak w sytuacji, gdy z refleksem wybronił „strzał” swojego kolegi z zespołu, albo fatalnie przy dobitce swojego własnego uderzenia skiksował aktywny Borja Galan. Hiszpan trafił też w poprzeczkę i wcale nie jestem przekonany, że gdyby piłka szła pod obramowanie bramki, to golkiper Lecha by ją odbił.
Wiadomo, że naszym zawodnikom brakuje trochę okrzesania w końcówce akcji ofensywnej, gramy za bardzo koronkowo, a nie zawsze na to starcza umiejętności, zwłaszcza z tak silnym przeciwnikiem. A gdy już decydujemy się na prostą grę – co kilka razy miało miejsce – od razu są sytuacje. Mimo wszystko jednak spodziewałem się, że z gry będziemy mieli mniej. Że Lech nas zje taktycznie i piłkarsko. To się nie stało i naprawdę nie ma tu znaczenia, czy Lech – jak sugerują niektórzy – zagrał na pół gwizdka i pół-rezerwowym składem. Na konferencji pomeczowej trener Lecha Nils Frederiksen powiedział, że absolutnie nie miał odczucia , że jego zespół kontrolował to spotkanie. To rzadkość, bo zazwyczaj trenerzy lubią mówić, że kontrolowali. Jak choćby trener Rafał Górak po tym meczu, co dziwnie brzmi w przypadku porażki. To jest po prostu złe słowo, nieadekwatne, tak jak ostatnio trener Iordanescu, który stwierdził, że Legia kontrolowała mecz z Samsunsporem przez 90 minut z wyjątkiem sytuacji, gdy stracili gola…
Jednak jeśli jesteśmy już przy tym nazewnictwie, to tak – trener Kolejorza powiedział, że tej kontroli swojego zespołu nie czuł. I nie było widać, że to jakaś nadmierna kurtuazja. Przysłuchuję się od lat wypowiedziom trenerów przeciwników GKS i nieraz w głowie łapałem się… za głowę, słysząc tę cukierkową, fałszywą kurtuazję mówiącą o tym, z jakim to silnym przeciwnikiem się ich zespół mierzył, podczas gdy katowiczanie zagrali mecz fatalny. Więc słowa Duńczyka są cenne, podobnie jak w poprzednim sezonie Marka Papszuna po meczu w Katowicach.
Daleki jestem od tego, żeby nasz zespół jakoś specjalnie chwalić po tym meczu, bo jednak tych punktów potrzebujemy jak tlenu, była szansa Lecha ukąsić, a tego nie zrobiliśmy. Jesteśmy w strefie spadkowej z mizerną liczbą punktów – zaledwie ośmioma. Kilka drużyn nam w tabeli odskoczyło, stworzył się peleton drużyn środka tabeli. Ten środek jest płaski, ale może być taki scenariusz, że wkrótce zostanie np. pięć drużyn zamieszanych w walkę o utrzymanie. I bycie w takiej grupie i wyżynanie się wzajemne byłoby najgorszym, co może nam się przydarzyć. Kolejne okienko międzyreprezentacyjne będzie niesamowicie istotne w tym zakresie, o czym pod koniec.
Jest frustrujące, że jako cała drużyna nie możemy zagrać na tyle dobrego meczu, żeby zarówno w defensywie, jak i ofensywie być efektywnymi. Piszę o tym dlatego, że zarówno w Płocku, jak i wczoraj ogólna gra defensywna była już lepsza niż w praktycznie wszystkich poprzednich spotkaniach (może poza meczem z Arką). Nadal to nie wystarcza do gry na zero z tyłu i jest mocno irytujące, że w każdym meczu tracimy gola. Katowiczanie nie ustrzegli się błędów. Bramka Fiabemy ostatecznie była jakaś… dziwna. Najpierw na radar go pilnował Jesse Bosch, i zawodnik był totalnie sam przed polem karnym, co było karygodne. Żaden z naszych zawodników nie zdołał go zablokować. Dodatkowo można zapytać, co zrobił w tej sytuacji Rafał Strączek. Może to jest jakaś szkoła bramkarska, by nie stać w środku światła bramki tylko gdzieś w ¾… W każdym razie przez to strzał w miarę w środek bramki został przepuszczony, przy czym dodatkowo Rafał interweniował tak, jakby piłka mu przeleciała pod brzuchem, schował ręce…
Można tego meczu było nie przegrać, można było w końcówce wyrównać i nie dać Lechowi czasu na strzelenie zwycięskiej bramki. Jednak to nie jest tak, że Kolejorz nic nie grał. Goście mieli swoje sytuacje. W pierwszej połowie kilkukrotnie rozpędzili się niczym Pendolino i było naprawdę widać sporo jakości, jak i… niedokładności. W drugiej części w końcówce, gdy GKS się odkrył, mieli już doskonałe sytuacje na 2:0. Nie strzelili.
Ostatecznie był to taki mecz, w którym wynik w każdą z dwóch stron – lub remis – byłby sprawiedliwy. Nie ma więc co na ten temat dywagować. Wygrała drużyna, która wykorzystała swoje doświadczenie i najwidoczniej – minimalnie była lepsza.
I na tym mógłbym zakończyć…
Niestety przejrzałem komentarze po meczu, czy to na naszym Facebooku czy na forum. I o ile byłem dość spokojny po meczu, to po tej – jakże fascynującej lekturze – ciśnienie mi się podniosło do granic możliwości. Wiele jestem w stanie wybaczyć, emocje, sam dałem im się nieraz ponosić w przeszłości. Jedno, czego jednak nie mogę dzisiaj opanować i chyba to nigdy nie nastąpi, to uodpornić się na… czystą głupotę.
W swojej dwudziestoletniej „karierze” przy mediach GieKSy miałem różne okresy i różnie byłem oceniany. W czasach trzeciej ligi (tak, był taki czas) byłem ochrzczony „obrońcą piłkarzy”. Wtedy gdy po remisie z Pogonią Świebodzin czy Stilonem Gorzów (tak, byli tacy rywale) nasz awans zawisł na włosku, uspokajałem, mówiłem, że będzie dobrze. Jechano po mnie za to. Były też inne momenty, kiedy mówiono mi, że przesadzam. Gdy za Jerzego Brzęczka dzwoniłem na alarm, od początku wiosny, że przegrywamy awans, twierdzono, że niepotrzebnie zaogniam atmosferę. Raz obrażali się na mnie piłkarze, raz kibice.
Nie dbam więc o to, co sobie krytykanci, których niestety jest bardzo wielu, pomyślą. O ile po Cracovii mój ton był jeszcze w stylu „niech się niektórzy pukną w głowę” to dzisiaj cisną mi się na usta zdecydowanie mocniejsze i nieparlamentarne epitety.
Pogrzebowa atmosfera, jaka rozpętała się po wczorajszym meczu w tych opiniach to jest takie kuriozum, że żadna taka czy inna bramka Strączka lub fatalne błędy w obronie w poprzednich meczach nie mają podjazdu. Po minimalnej przegranej z Mistrzem Polski, w której GKS nie był zespołem gorszym, naczytałem się, że jesteśmy na autostradzie do pierwszej ligi, większość składu jest „do wypierdolenia”, łącznie z „taktykiem Górakiem”. Już nie będę mówił o populizmach, żeby dać szanse „chłopakom z Akademii”, bo osoba która taki farmazon wymyśliła to zapewne zabetonowany i odporny na wiedzę wyborca jednej czy drugiej głównej opcji politycznej… Podobny poziom argumentacji.
Jest taka maksyma, że jeżeli nie znasz historii jesteś skazany na jej powtarzanie. Wiele osób zachowuje się tak, jakby jej naprawdę nie znało. A przecież to fałsz. To nie jest tak, że te osoby rzeczywiście nie wiedzą, w jakiej sytuacji była GieKSa choćby jeszcze dwa lata temu. I w jakiej byliśmy rok temu. Natomiast ta zbiorowa amnezja jest zatrważająca. Ja wiem, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ, ale są pewne granice realizacji tego powiedzenia.
Przypomnę, gdzie byliśmy. Sześć lat temu GieKSa z hukiem jak stąd do Bytowa spadła do drugiej ligi. W ostatniej minucie ostatniego meczu po golu bramkarza. W dwóch poprzedzających sezonach walczyliśmy o awans do ekstraklasy i w końcowych fazach sezonów spektakularnie te awanse przewalaliśmy. Był gol z połowy zdegradowanego Kluczborka w doliczonym czasie gry. Była porażka z gimnazjalistami z Chorzowa, poprawiona porażką u siebie w następnym meczu z Tychami. Ale to spadek na trzeci poziom rozgrywkowy to była wyprawa w prawdziwą otchłań. Nie mieliśmy już nawet Tychów czy Podbeskidzia. Naszymi przeciwnikami była Legionovia, Gryf czy Błękitni. Pewnie wielu nowych kibiców nawet by nie potrafiła powiedzieć, z jakich miejscowości są wspomniane ekipy. Na Bukową nawet przyjechał Lech Poznań! Problem polegał na tym, że były to rezerwy wielkopolskiego klubu, które nawet Bułgarskiej nie powąchały, a swoje mecze rozgrywały we Wronkach. Stadiony, które dzisiaj są dla nas przygodą w Pucharze Polski – wtedy były codziennością.
I w pierwszym spotkaniu po spadku do tej drugiej ligi, będącym jednocześnie pierwszym meczem Rafała Góraka w drugiej jego kadencji, GKS Katowice przegrywał u siebie do przerwy ze Zniczem Pruszków 0:3. Do przerwy. Ze Zniczem. Zero trzy. W drugiej lidze.
Ostatecznie nasz zespół przegrał to spotkanie 1:3. To był początek próby wyjścia z otchłani. Z totalnej otchłani polskiej piłki. W pierwszym sezonie nie udało się awansować. Nie strzeliliśmy w końcówce z Resovią. W kiepskim stylu przegraliśmy baraż ze Stalą Rzeszów. Po roku z tą Stalą katowiczanie przypieczętowali powrót na zaplecze ekstraklasy.
I przez kolejne dwa lata awansu do ekstraklasy nadal nie było. Zbliżaliśmy się do dwóch dekad bez najwyższej klasy rozgrywkowej w Katowicach. W sezonie 2023/24 w pewnym momencie jesieni GKS złapał kryzys. Przez chyba dziewięć meczów nasza drużyna nie potrafiła wygrać meczu. Zaczęły się psuć nastroje, kibice tracili cierpliwość do trenera, pojawiło się słynne „pakuj walizki” i „licznik Góraka” odmierzający dni od ostatniego zwycięstwa GieKSy. Trener był przegrany, sam – ze swoją drużyną – przeciw wszystkim. Nie podał się do dymisji. A potem spektakularnie awansował do ekstraklasy.
Człowiek inteligentny wyciąga wnioski. Człowiek inteligentny na podstawie jednej sytuacji odpowiednio ustosunkowuje się do podobnej w przyszłości.
GieKSa doświadcza takich problemów jak obecnie po raz pierwszy od dwóch lat. Mówiąc inaczej – od 24 miesięcy. W piłce do bardzo długo. Po latach upokorzeń, ostatnie dwa lata żyliśmy jak pączki w maśle. Cała wiosna 2024 zakończona awansem to był sen. A potem był cały sezon w ekstraklasie, w którym ani przez moment nie drżeliśmy o utrzymanie i zdobyliśmy niemal pół setki punktów. Nawet po matematycznym zapewnieniu sobie pozostania w lidze, GieKSa potrafiła wygrywać – z Cracovią czy Lechią, zremisowaliśmy z Lechem.
I teraz po 11 kolejkach czytam, że „wszyscy do wyjebania”, bo znaleźliśmy się w strefie spadkowej.
W dupach się poprzewracało od dobrobytu.
Jesienią 2023 byliśmy powiedzmy w podobnej sytuacji, ileś tam meczów niewygranych, kilka fatalnych spotkań i duży zawód. Wydawało się, że kolejny sezon spiszemy na straty. Przegrywaliśmy u siebie ze słabiutką Polonią Warszawa. I czy naprawdę tamta sytuacja – z której w taki sposób wyszedł trener z drużyną nie nauczyła was, że należy się z pewnymi opiniami wstrzymać? I przede wszystkim – tak po ludzku – dać mu szansę na to, żeby wyciągnął drużynę z dołka?
Nie mówię, że krytyki ma nie być. Sam jestem poirytowany niektórymi zawodnikami i niektórymi decyzjami trenera. Jednak jak znowu czytam, że „Górak ma wypierdalać”, to nie tyle poddaję w wątpliwość, co jestem pewien, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną, która jest w stanie takie coś ze swoich ust czy palców wyprodukować. Taka osoba musi mieć naprawdę smutne życie…
Niektórzy domagali się zwolnienia połowy drużyny w sytuacji, kiedy GKS byłby dwa razy z rzędu mistrzem, a w trzecim kolejnym zajął piąte miejsce. Albo gdyby zespół grał w Lidze Mistrzów i przegrałby u siebie np. 0:4 z Arsenalem. Jestem pewien, że znalazłoby się kilka osób, które by wylało wiadro pomyj, że przynieśliśmy wstyd i kilku piłkarzom powinniśmy podziękować.
Ja wyciągam wnioski. Wyciągam wnioski z tego, że jeśli ktoś, w kogo zwątpiłem, udowodnił raz, że się myliłem, to drugi raz nie popełnię tego błędu. Nie mówię, że nigdy już nie będę nawoływał do zmiany trenera. Nawet tego trenera. Jednak ten moment jest tak kompletnie nieadekwatny do tego, że trzeba być ostatnim frustratem, żeby takie tezy – jeszcze w taki bezceremonialny sposób – wygłaszać.
Czytałem opinię, że powinniśmy spojrzeć na taką Arkę, która potrafiła wygrać z Cracovią, z którą my przecież dostaliśmy srogie bęcki. Na Boga… Przecież my tę „wspaniałą” Arkę roznieśliśmy w puch i w pył i jesteśmy ich koszmarem z dwóch ostatnich meczów. Trzeba naprawdę mieć intelektualny tupet i pustkę, żeby takiego argumentu użyć.
Oczywiście, że to obecnie wiadro pomyj jest związane nie tylko z Lechem, ale całym obecnym sezonem, który jest na razie bardzo słaby. I nasza pozycja oraz dorobek punktowy też są słabe. Nie jest jednak to żadna sytuacja dramatyczna, w której mielibyśmy do kreski pięć punktów straty. Jesteśmy pod kreską, ale cały czas w kontakcie. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby tego kontaktu nie stracić. Gra ciągle daje duże nadzieje, że tak się stanie. Wszystko zależy od głów piłkarzy.
Jazda po drużynie stricte po meczu z Lechem jest kompletnie nieadekwatna. Bardziej uzasadniona krytyka byłaby wtedy, gdybyśmy znów przegrali 0:3, względnie zagrali jakieś fatalne spotkanie. Tymczasem GieKSa zagrała na tle Mistrza Polski naprawdę nieźle i było blisko zdobyczy punktowej.
Więc nakładają się tu dwie rzeczy, za które mam pretensje do kibiców. Od razu zaznaczę – nie wierzę, że to się zmieni i niektórzy pójdą po rozum do głowy. Liczę jednak, że pojawią się takie osoby, które jednak przypomną sobie właśnie – gdzie byliśmy jeszcze pięć lat temu, w jak głębokiej dupie – i gdzie jesteśmy teraz. I dzięki komu cały ten projekt istnieje, dzięki komu w ostatnich dwóch latach byliśmy w piłkarskim raju. Nie, to nie jest podziękowanie za zasługi. To jest z jednej strony ludzkie, a z drugiej ciągle merytoryczne podejście do tematu.
Ten mecz ze Zniczem… Przecież patrząc na samo tamto spotkanie, obawialiśmy się, że to pójdzie jeszcze dalej i GKS będzie się bronił przed spadkiem do… trzeciej ligi. Wtedy wydawało się, że – mimo przyjścia nowego-starego trenera – jesteśmy autentycznie pogrzebani. A to był początek czegoś wielkiego. Czegoś, czego owoce dzisiaj mamy – mogąc w ogóle emocjonować się szansą potyczek z największymi polskimi drużynami. Jesteśmy w czymś wielkim, a jednocześnie jesteśmy w trudnej sytuacji.
Teraz przed zespołem około półtora tygodnia przerwy. A potem przyjdą kluczowe mecze dla tej jesieni. Jakbym na ten moment miał typować ekipy do walki – wraz z nami – o utrzymanie i te które po prostu są dość słabe, to byłyby to Termalika, Motor i Piast. Dodałbym jeszcze Arkę.
I to właśnie zarówno z Motorem, jak i Piastem oraz Niecieczą będziemy się mierzyli w czterech najbliższych kolejkach. Tam już bezwzględnie będzie trzeba punktować za trzy. Nie wiem czy zdobędziemy komplet, raczej wątpię, bo będzie o to bardzo ciężko. Ale co najmniej dwa z tych trzech spotkań należałoby wygrać, żeby zyskać minimum spokoju. Pamiętajmy, że tam nie tylko chodzi o zdobywanie punktów, ale także o odbieranie ich rywalom. Klasyczne mecze o sześć oczek. Dodatkowo będzie spotkanie z mocną Koroną, która jest w górze tabeli, ale drużynie Jacka Zielińskiego mamy coś do udowodnienia.
Apeluję. Dajmy im pracować. To nie jest tak, że przegrywamy z kretesem mecz za meczem. Tak naprawdę zawaliliśmy totalnie dwa mecze – z Zagłębiem u siebie i Lechią na wyjeździe. Gdybyśmy mieli w tych spotkaniach 3-5 punktów więcej nasza sytuacja byłaby dużo lepsza.
To jednak przeszłość. Trochę nam ta nasza GieKSa nawarzyła piwa i w komplecie teraz ich głowa w tym, żeby to piwo wypić. Z naszym wsparciem. A nie bezsensowną jazdą.
Na koniec dodam, że ten felieton dotyczy zmasowanego „ataku” w sieci. Jeśli chodzi o to, co się dzieje na żywo – czyli stadion i trybuny – nie mam nic do zarzucenia. Doping zarówno u siebie, jak i na wyjazdach jest kapitalny. Wsparcie z trybun po nieudanych meczach – również wielkie. I oby tak dalej. W piłce decydują szczegóły. Jak VAR odwołujący karnego w derbach Trójmiasta. Tutaj takim szczegółem może być jedna przyśpiewka, po której zawodnikowi zadrży noga. Lub nie zadrży.
Najnowsze komentarze