Dołącz do nas

Piłka nożna kobiet

GieKSie wystarczy punkt, by obronić Mistrzostwo Polski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GieKSa wywalczyła trzy punkty w meczu ze Śląskiem Wrocław, zatem losy mistrzostwa rozstrzygną się w następnej kolejce. Piękną bramkę zdobyła Joanna Olszewska, a wyróżniała się ponownie Klaudia Słowińska. Dzięki tej wygranej GieKSa notuje komplet ligowych zwycięstw domowych w obecnym sezonie!

Przed spotkaniem uhonorowano brawami Weronikę Klimek, która po tym sezonie zakończy karierę seniorską. Dziękujemy za wkład w piękną historię kobiecej GieKSy!

Znów nerwowo rozpoczęła Dominika Misztal, choć niewielkie doświadczenie w pełni tłumaczy jej zachowanie. W 2. minucie Karolina Bednarz ofiarnie wślizgiem dograła do Klaudii Maciążki, ta jednak nie miała sposobności do przyspieszenia akcji. Odpowiedz Śląska Wrocław, nieporozumienie Marleny Hajduk z Misztal, Adamek w czystej sytuacji trafiła w słupek. Młoda obrończyni znów popełniła błąd w 5. minucie, co wykorzystała Marcelina Buś strzałem przy słupku. W 7. minucie dobre podanie prostopadle posłała Gabriela Grzybowska, choć Maciążka była na kilkumetrowym spalonym. Przechwyt Słowińskiej w 8. minucie, Maciążka powalczyła w polu karnym i blisko było zdobycia gola. Przechwyt Brzęczek, Turkiewicz ruszyła skrzydłem, napastniczka dograła na trzeci metr do Maciążki w arcytrudnej sytuacji, skończyło się na wznowieniu od bramki. Kolejna akcja po przejęciu Maciążki, Klaudia Słowińska z dystansu uderzała po przerzucie Grzybowskiej, golkipera z trudem sparowała uderzenie. W 13. minucie Grzybowska zagrała na 30. metr wprost na głowę Brzęczek, ale strzał pod poprzeczkę zdołała odbić Wieczerzak. Kąśliwy centrostrzał Anity Turkiewicz w 17. minucie i znów z problemami Wieczerzak, Brzęczek tylko czekała, aż wypuści futbolówkę z rękawic. Świetne zachowanie Grzybowskiej przy wybiciu z piątki rywalek, w parterze Brzeczek jeszcze kopnęła do koleżanki, a Maciążka przy słupku pakuje na 1:1! W 23. minucie Bednarz uderzała po akcji Maciążki, jednak trafiła w środek bramki. Źle wyprowadziła Brzęczek i Joanna Olszewska musiała ratować się wybiciem na rzut rożny. W 27. minucie napastniczka mocno uderzyła głową po dośrodkowaniu, ustrzeliła tylko parę pikseli na bandzie reklamowej. Trzy minuty później Maciążka posłała płaską centrę do Nieciąg, ta wyprowadziła w pole rywalki, jednak uderzyła zbyt słabo. 32. minuta to rajd Słowińskiej, Nicola Brzęczek poślizgnęła się w kluczowym momencie i nic z tego nie wyszło. Odbita piłka po rzucie rożnym Karoliny Bednarz przez obrończynię trafiła do Olszewskiej, a ta huknęła po okienku, nie było czego zbierać! Na zakończenie Joanna Wróblewska przymierzała z dystansu tuż obok bramki. 

Już kilka sekund po zmianie stron Słowińska wywalczyła posiadanie i dostarczyła piłkę pod nogi Brzęczek, która nie zdołała zdobyć gola, próbowała jeszcze Nieciąg z dystansu. W 49. minucie Maciążka znów spróbowała centrostrzału, minimalnie niecelnie. Chwilę później Grzybowska wdarła się w pole karne, niestety nie miała możliwości podania. W 51. minucie Seweryn popisała się swoim czytaniem gry, na 30. metrze zażegnując niebezpieczeństwo. Aleksandra Żurek chciała rozklepać defensywę GieKSy z koleżankami, jednak nie zdołały podołać temu zadaniu w 55. minucie, brakowało dynamiki w zespole. W 61. minucie Słowińska przebiegła całe boisko i oddała piłkę Julii Włodarczyk, jej strzał został zablokowany. W 66. minucie Bukowa eksplodowała za sprawą piłkarzy, którzy awansowali do Ekstraklasy! W 70. minucie Marlena Hajduk uderzała po centrze Bednarz, bezskutecznie. Dwie minuty później zupełnie spudłowała Włodarczyk po świetnej akcji Słowińskiej i Jaszek. Kolejne minuty to mało dynamiczny fragment spotkania, głównie rozgrywany na stojąco i pełen przepychanek. W 79. minucie interweniowała Seweryn po nieodpowiedzialnej stracie Nieciąg. W 87. minucie próbowała lewym skrzydłem ruszyć Turkiewicz, ale została zatrzymana. W samej końcówce było groźnie, gdy Joanna Wróblewska z bliskiej odległości głową odbiła strzał Słowińskiej i padła nieprzytomna na murawę, na szczęście wszystko skończyło się bez poważnego uszczerbku na zdrowiu. Kolejna próba Słowińskiej i znów zabrakło odrobinę szczęścia, by piłka wtoczyła się obok nogi bramkarki.

26.05.2024, Katowice
GKS Katowice – Śląsk Wrocław 2:1 (2:1)
Bramki: Maciążka (17), Olszewska (40) – Marcelina Buś (5).
GKS Katowice: Seweryn – Olszewska, Hajduk, Misztal – Bednarz, Grzybowska, Nieciąg, Turkiewicz – Słowińska, Brzęczek (60. Jaszek), Maciążka (60. Włodarczyk).
Śląsk Wrocław: Wieczerzak – Węcławek, Maskiewicz, Marcelina Buś (69. Związek), Martyna Buś (46. Półrolniczak), Krysman (64. Flis), Żurek (79. Cwynar), Dudziak, Sitarz, Wróblewska, Adamek (46. Czudecka)
Żółte kartki: Grzybowska, Olszewska – Węcławek, Czudecka, Związek.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    PołudnioweK-ce

    26 maja 2024 at 22:43

    Ajajajaj do boju Trójkolorowi… do Ekstraklasy wracamy..
    Górak Out 😉😉😉

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga