Po pierwszym wyjazdowym spotkaniu przeprowadziliśmy wywiad ze strzelcem zwycięskiej bramki Arkadiuszem Jędrychem.
Misiek: Na wstępie chciałem pogratulować wygranej i podkreślić jej wartość. GieKSa nie wygrała spotkania na wyjeździe w Ekstraklasie od 23 spotkań. Ostatni raz się to udało, we wrześniu 2003 roku, czego ja nie mam prawa pamiętać.
Misiek: Jakie było podejście drużyny do analizy VAR? Na sektorze prasowym nic nie wskazywało, że sędzia będzie coś analizował, po prostu była przerwa na uzupełnienie płynów.
Jędrych: Gdzieś tam z boiska wiedzieliśmy, że Marcin Wasielewski dawał sędziemu znać, że ta piłka gdzieś tam podczas wrzutki poszła jednemu z zawodników po ręce i wiedzieliśmy, że sędzia to po cichu sprawdza. Jednak staraliśmy się skupić na tym, żeby podejść do tej ławki i się napić, usłyszeć kilka wskazówek od trenera i skupić się na tym co zrobić, żeby ta połówka faktycznie wyglądała jeszcze lepiej. A jeżeli sędzia podjął taką decyzję, a nie inną i podobno faktycznie była ona zasłużona. Dobrze, że wykonany taki jak wykonany i trzy punkty cieszą bardzo.
Misiek: Podszedłeś do karnego z dużą pewnością i zrobiłeś to najlepiej, jak potrafisz, nie dając bramkarzowi żadnych szans.
Jędrych: No starałem się. Nie da się ukryć, że jest nas kilku, trenujemy ten stały fragment, ten element gry i fajnie, że dzisiaj strzeliłem, fajnie, że wygraliśmy. Po takim długim rozbracie z Ekstraklasą i właśnie z tymi wygranymi na wyjeździe dzisiaj podnosimy trzy punkty i zaraz już będziemy patrzeć w przód na Raków.
Misiek: Chciałem jeszcze dopytać o drugą połowę, ponieważ co chwilę jakiś zawodnik GieKSy potrzebował pomocy medycznej i schodził za linie boiska z krwią na rękach, a spotkanie wyglądało na kulturalne, ale krwawe.
Jędrych: Myślę, że to też pokazywało, jak te dwa zespoły bardzo chciały zapunktować, jak te dwa zespoły bardzo chciały wygrać. Koniec końców – była wojna, byli ranni, ale my wychodzimy z tej wojny zwycięsko.
Najnowsze komentarze