Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

GKS Katowice uchroni się przed spadkiem?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatnich pięciu dni, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Piłkarki nie zwalniają tempa w Orlen Ekstralidze Kobiet, w trzecim spotkaniu odniosły kolejne zwycięstwo, tym razem 6:1 (5:0) nad Skrą Częstochowa. Kolejne spotkanie rozegrają na Bukowej, z obecnym liderem rozgrywek, drużyną Czarnych Sosnowiec. Mecz rozpocznie się o 15:00 w sobotę 31 sierpnia. Piłkarze rozegrali w ramach 6. kolejki PKO BP Ekstraklasy spotkanie z Mistrzem Polski Jagiellonią Białystok. GieKSa pokonała gości 3:1 (1:1). Kolejne spotkanie piłkarze rozegrają o 17:30 w sobotę 31 sierpnia na wyjeździe z Zagłębiem Lubin. W zapowiadanych sparingach z Wartą Zawiercie dwukrotnie wygrali przeciwnicy po 3:1. Na sobotę (31 sierpnia) zaplanowano sparing z Resovią Rzeszów. Do zespołu dołączył reprezentant Ukrainy, przyjmujący Jewhenij Kisiliuk. Kapitanem drużyny został Bartosz Mariański. W ubiegły weekend hokeiści wzięli udział w turnieju rozgrywanym w Oświęcimiu. W piątek zespół wygrał po rzutach karnych 1:0 z HK Duklą Michalovice. W sobotę drużyna przegrała z HK Poprad 0:4. W niedzielę z kolei hokeiści pokonali Unię Oświęcim, po rzutach karnych 3:2. Podobnie na najbliższy weekend zaplanowano trzy test-mecze: kolejno z HC RT Torax Poruba i dwukrotnie z Icefighters Leipzig.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – GieKSa gładko rozprawiła się z beniaminkiem

Strzelczyni czterech bramek Nicola Brzęczek poprowadziła GKS Katowice do wygranej 6:1 ze Skrą Częstochowa, która doznała trzeciej ligowej porażki.

Do meczu w lepszych humorach przystępowały zawodniczki z Katowic, które w ostatniej kolejce wygrały z innym beniaminkiem Resovią Rzeszów 7:0. Skra w poprzedniej kolejce przegrała w Olsztynie ze Stomilankami 2:3 tracąc gola w doliczonym czasie gry.

Wicemistrzynie Polski bardzo szybko, bo już w szóstej minucie rozpoczęły strzelanie w meczu z beniaminkiem, a na listę strzelczyń wpisała się Gabriela Grzybowska. W 20. minucie na tablicy wyników było już 0:2, po tym jak rzut karny na gola zamieniła Marlena Hajduk. Kolejne minuty należały do Nicoli Brzęczek, która pomiędzy 23, a 38. minutą ustrzeliła hat-tricka!

W drugiej połowie beniaminek z Częstochowy na pięć trafień przyjezdnych odpowiedział golem Marianny Litwiniec, a w dziewięćdziesiątej minucie wynik meczu ustaliła Brzęczek.

SIATKÓWKA

siatka.org – GKS Katowice z nowym kapitanem

Sezon transferowy dobiegł już prawie końca. Zespoły PlusLigi rozpoczęły przygotowania do nadchodzącego sezonu oraz kształtowanie zbudowanych już nazwiskami drużyn. Przyszedł też czas na zmiany w Katowicach, które od dzisiaj mają nowego kapitana drużyny.

Po siedmiu latach gry w Katowicach i przedłużeniu kontraktu na kolejny sezon, tuż przed rozpoczęciem kolejnego sezonu rozgrywek, przyszedł czas na nową rolę dla Bartosza Mariańskiego. Doświadczony libero niemal całą swoją karierę siatkarską spędził w GKSie Katowice. Teraz został mianowany nowym kapitanem drużyny. Rolę tą w poprzednich latach pełnili Marco Falaschi, Dominik Witczak, Maciej Fijałek oraz Jakub Jarosz. Mariański będzie więc następcą utytułowanych graczy, którzy przyczynili się również w ostatnich latach do budowania siły zespołu. Dla Bartosza Mariańskiego to okazanie zaufania i chęci dalszego rozwoju z zawodnikiem, który niewątpliwie przyczynił się do awansu klubu do PlusLigi przed kilku laty.

Do niedawna taka rotacja nie byłaby możliwa. Przed rokiem 2022 zawodnicy grający na pozycji libero nie mogli pełnić roli kapitana. To zmieniło się jednak 2 lata temu, dzięki czemu Mariański może po latach wspierania klubu na boisku, objąć nową rolę. – GKS Katowice to dla mnie klub, w którym rozwinąłem się jako zawodnik i jako człowiek. Dano mi tutaj szansę regularnej gry i rozwoju, mam nadzieję, że obecnie działa to w dwie strony – Klub daje mi poczucie bycia częścią sportowej rodziny, a ja odpłacam się swoją postawą na boisku. Bycie kapitanem GKS-u Katowice to dla mnie ogromny zaszczyt, jeszcze kilka lat temu nie pomyślałbym, że będę pełnić tak ważną rolę w klubie PlusLigi. To dla mnie ważny znak, ze zespół mi zaufał, a zarazem czuję, że będę miał teraz za zadanie ponieść tę drużynę na swoich barkach. Chciałbym w niej stworzyć atmosferę rodzinną, a zarazem także nastawioną na walkę – skomentował Mariański.

GKS Katowice zakontraktował ostatniego przyjmującego. To kapitan reprezentacji Ukrainy

Choć do rozpoczęcia sezonu ligowego pozostało niewiele czasu to niektóre kluby wciąż zaskakują nowymi transferami. Jednym z nich jest GKS Katowice, który zaprezentował nowego przyjmującego. Jest nim reprezentant Ukrainy.

W Katowicach po zakończeniu sezonu 2023/2024 pozostało siedmiu zawodników. Pozostałą część składu uzupełniły więc nowe nazwiska. Teraz do zespołu dołącza Jewhenij Kisiliuk, kapitan reprezentacji Ukrainy. 29-letni siatkarz gra na pozycji przyjmującego i jest czwartym zawodnikiem nowo zakontraktowanym na tej pozycji.

Dla Kisiliuka będzie to dopiero drugi w karierze zagraniczny klub. Wcześniej w sezonie 2020/2021 występował w słoweńskim Merkur Maribor. Pozostałe lata kariery wiązał z rodzimą ligą. Pierwsze kroki stawiał w Krymsodzie Krasnopieriekopsk, ale największe sukcesy święcił w barwach Barkomu Każany Lwów. W ekipie ze stolicy Ukrainy grał w latach 2016-2020 i w tym czasie zdobył z nią dwa mistrzostwa i wicemistrzostwo kraju. Na swoim koncie ma także cztery Puchary i cztery Superpuchary Ukrainy.

Do drużyny z Katowic dołącza po trzech sezonach spędzonych w Epicentr-Podolany Horodok, gdzie również zapisał się w historii jako triumfator – wraz z drużyną z Gródka odbierał dwa srebrne medale i jeden złoty krążek mistrzostw Ukrainy. Ma za sobą udany występ reprezentacyjny, bowiem wraz z kolegami triumfował w Lidze Europejskiej. Kapitan drużyny narodowej został wybrany także najbardziej wartościowym zawodnikiem tego turnieju. W GKS-ie spędzi przynajmniej jeden sezon – kontrakt Ukraińca został podpisany do 2025 roku.

Trzeci sparing i trzecie zwycięstwo Aluron CMC Warty Zawiercie

Po bardzo wyrównanym spotkaniu Aluron CMC Warta Zawiercie pokonała GKS Katowice 3:1 w trzecim meczu kontrolnym w ramach przygotowań do sezonu 2024/2025. 23 sierpnia obie drużyny rozegrają kolejny mecz sparingowy w Zawierciu.

Michał Winiarski posłał do boju ten sam skład, co 8 dni wcześniej w domowym meczu z BBTS-em Bielsko-Biała. Spotkanie od początku było dość zacięte, ale lekką inicjatywę przejęła drużyna z Zawiercia. W końcówce na podwójnej zmianie w miejsce Miguela Tavaresa i Karola Butryna pojawili się Jakub Nowosielski oraz Mobin Nasri, który pod nieobecność Kyle’a Ensinga (nie dotarł jeszcze do Zawiercia po igrzyskach olimpijskich) pełnił w tej sytuacji rolę atakującego. Jurajscy Rycerze utrzymali do końca minimalną przewagę, wygrywając do 23.

W drugiej partii Nasri pojawił się już na nominalnej pozycji, zmieniając na przyjęciu Patryka Łabę. Przebieg gry przez długi czas był bardzo podobny i wynik oscylował wokół remisu. Za półmetkiem goście odskoczyli na trzy oczka, korzystając z dobrej gry w relacji blok-obrona. Zawiercianie szybko odrobili część strat i zbliżyli się na punkt, a kilka minut później wyrównali na 19:19 po udanej kontrze przez środek Tavaresa z Jurijem Gladyrem. Cały czas inicjatywa należała jednak do GKS-u, ale przy stanie 23:23 blok gospodarzy dobrze zareagował na krótką rywali, a Butryn skończył kontrę i to wicemistrzowie Polski mieli pierwszego setbola. Wtedy w ataku pomylił się Damian Domagała i ponownie gracze z Jury wygrali 25:23.

Od trzeciego seta Nowosielski na stałe zastąpił Tavaresa, na przyjęciu obok siebie stanęli Łaba i Nasri, a na boisku po raz pierwszy pojawili się Adrian Markiewicz, Wiktora Rajsner i Szymon Gregorowicz. Po okresie gry punkt za punkt Aluron CMC Warta odskoczyła na 9:7 po asie Łaby, ale tym samym zrewanżował się chwilę później Domagała. Po raz kolejny doszło do wyrównanej końcówki, ale tym razem przebieg był nieco inny. Najpierw gospodarze zbudowali przewagę i po bloku Markiewicza było już 21:17, ale dzięki punktowym blokom katowiczanie doszli na 22:23, a następnie wyrównali, broniąc piłki setowej. Podczas długiej gry na przewagi obie drużyny miały okazje, by zakończyć partię, a ostatecznie uczynili to goście po asie Jewhenija Kisiluka na 32:30.

Podobnie jak w poprzednich sparingach, w czwartym secie na boisko wszedł pomagający zawiercianom w treningach Sławomir Busch, który zastąpił Butryna. Lepiej zaczęli goście, którzy zbudowali przewagę 11:8, ale wtedy cztery punkty z rzędu pozwoliły Jurajskim Rycerzom objąć prowadzenie. Po asie Rajsnera gospodarze odskoczyli na 19:16 i kontrolowali wynik już do końca, a ostatni punkt w meczu zdobył atakiem z szóstej strefy Nasri.

Aluron CMC Warta Zawiercie – GKS Katowice 3:1 (25:23, 25:23, 30:32, 25:23)

Jurajscy rycerze z kolejną wygraną nad GKS-em Katowice

Decydująca faza przygotowań wiąże się z dużą liczbą sparingów, o czym mieli się okazje przekonać zawodnicy GKS-u Katowice i Aluronu CMC Warty Zawiercie. W drugim meczu kontrolnym pomiędzy zespołami ponownie górą okazali się wicemistrzowie Polski. Podopieczni Michała Winiarskiego grali konsekwentnie swoje, zaś czarę goryczy po drugiej stronie siatki przelał nieudany czwarty set. Mecz zakończył się wynikiem 3:1 na konto jurajskich rycerzy.

Oba zespoły dobrze rozpoczęły spotkanie, ale za sprawą skuteczności w ataku na prowadzenie wysunęli się katowiczanie (7:5). Przy wizycie w polu serwisowym Wiktora Rajsnera GKS stracił przewagę (9:9). Ataki Bartosza Gomułki i zagrania Joshua Tuanigi na rozegraniu przełożyły się na prowadzenie 13:11. Goście z Zawiercia starali się wykorzystać słabe przyjęcie oponentów, co zapewniało grę na kontakcie, zmuszając trenera Grzegorza Słabego do wzięcia czasu. Odpowiedzią były dobre zagrywki GieKSy i skuteczność w ofensywie Aymena Bouguerry (21:18). Po skutecznej zagrywce typu float Krulickiego GKS miał w górze piłki setowe (24:20). Set zakończył jednak atakiem autowym Karol Butryna – 20:25.

Drugiego seta lepiej rozpoczęli siatkarze z Zawiercia, konsekwentnie budując przewagę (3:1, 12:7). Znakomita passa podopiecznych Michała Winiarskiego nie mogła trwać wiecznie, z czego skorzystali gospodarze (12:14). Przede wszystkim katowiczanom udało się poprawić obronę, a ostoją drużyny okazał się  Bartosz Gomułka. GKS nieustannie gonił wynik, punktując po pozytywnym przyjęciu, lecz Warta ponownie objęła prowadzenie 21:17. Nie była to jednak jednostronna końcówka. Gospodarze dwa razy zatrzymali Patryka Łabę, jednak jurajscy rycerze postawili na swoim, wygrywając 25:23. Decydujący cios tym razem zadał Bartosz Kwolek.

Trzeci set to ponownie dobra postawa drużyny z Zawiercia. Podopieczni trenera Winiarskiego brylowali w ataku, a ich mocną stroną po raz kolejny okazała się zagrywka. Z każdą minutą przewaga gości zadawała się rosnąć (11:6), jednak z czasem ponownie stanęli w miejscu. GieKSie cennych punktów dostarczył Jewhenij Kisiliuk i Piotr Fenoszyn (13:16). Przy remisie po 19 gra zaczęła się od nowa. Wynik do samego końca oscylował wokół remisu. O wyniku końcowym zadecydowała krótka gra na przewagi, która dała zwycięstwo jurajskim rycerzom (26:24).

Początek czwartej odsłony spotkania należał do niesamowicie wyrównanych (6:6). Nie trwało to jednak długo, bowiem po wizycie Mobina Nasriego w polu serwisowym przełożyła się na prowadzenie przyjezdnych 13:9. Trener katowiczan przerwał grę, lecz niewiele to dało. Nieustające problemy pokrzyżowały plany gospodarzy, którzy w czwartym secie ponieśli porażkę 17:25.

GKS Katowice – Aluron CMC Warta Zawiercie 1:3 (25:20, 23:25, 24:26, 17:25)

Przed PL: GKS Katowice uchroni się przed spadkiem?

Od 2016 roku w PlusLidze występuje sekcja siatkówki mężczyzn GKS-u Katowice. W ostatnich sezonach klub plasował się raczej w drugiej części tabeli. Podobny scenariusz rysuje się także w nadchodzącym sezonie, a z racji tego, że z ligi spadają aż trzy zespoły zasadne wydaje się stwierdzenie, że o uniknięcie właśnie takiego losu powalczy GKS. Zapraszamy na kolejną część przedsezonowego cyklu Strefy Siatkówki.

W 2015 roku drużyna TKKF Czarni Katowice roku awansowała do I ligi. Przed rozpoczęciem rozgrywek Czarni podpisali umowę z GKS-em Katowice na mocy której występowali pod nazwą i z herbem GieKSy. Podopieczni trenera Grzegorza Słabego okazali się najlepsi na zapleczu PlusLigi i następnie spełnili niezbędne warunki, aby wystartować w PlusLidze. W lipcu 2016 GKS GieKSa Katowice S.A. na mocy porozumienia z TKKF Czarni oficjalnie przejęła drużynę siatkarzy i od tego momentu występuje w rozgrywkach Plusligi. Sekcja siatkarska jak na razie bezskutecznie próbuje nawiązać do sukcesów z przełomu lat 50 i  60 ubiegłego wieku, gdzie zdobywała trzy brązowe (1958/59 , 1962/63 , 1963/64) i dwa srebrne medale mistrzostw Polski (1959/60, 1960/61) i Puchar Polski (1959/60).

Katowiczanie nie odnoszą w lidze spektakularnych sukcesów. W pierwszych dwóch sezonach w lidze uplasowali się kolejno na miejscach 10. i 11. , w następnych latach było już nieco lepiej, GKS w kolejnych sezonach zajmował miejsca w czołowej dziesiątce, a najwyższe – 6. Zajął w rozgrywkach 2019/2020.  Ostatnie dwa sezony jednak, to kolejny raz miejsca w drugiej części tabeli, najpierw 11., a w ostatniej kampanii po rywalizacji z zespołem z Lubina GKS zajął miejsce 13.

Już w poprzednim sezonie katowiczanie nie mogli być spokojni, jeżeli chodzi o pozostanie w lidze, cały czas okupowali miejsca na samym dole tabeli. Ostatecznie to im się udało i w fazie play-off z sukcesem walczyli z Cuprum Lubin o 13. pozycję. Na 32 rozegrane mecze GKS wygrał 10.

Jak w każdym klubie, także i w GKS doszło przed sezonem do zmian personalnych. Najważniejszą wydaje się odejście kapitana i lidera – Jakuba Jarosza, który wielokrotnie prowadził zespół do zwycięstwa.  Odeszli także inni wartościowi dla klubu gracze, jak Lukas Vasina i Marcin Waliński. Pożegnał się także doświadczony rozgrywający Davide Saita.  Pozostali za to obaj libero, Dawid Ogórek i Bartosz Mariański, który będzie nowym kapitanem zespołu, a także środkowi Łukasz Usowicz, Maciej Wóz i Bartłomiej Krulicki.  Kolejny sezon w GieKSie spędzą także rozgrywający Piotr Fenoszyn i atakujący Damian Domagała.

Ciekawym transferem na pewno było pozyskanie z Indykpolu AZS rozgrywającego Joshuy Tuanigi, który ma już na swoim koncie występy w kadrze USA. Sporo do gry wniesie też zapewne młody atakujący, Bartosz Gomułka, który mimo spadku drużyny z Radomia pokazał się z dobrej strony w ostatnim sezonie. Znalazł się zresztą w kręgu zainteresowań Nikoli Grbica. Ogromne zmiany zaszły na pozycji przyjmującego. Pozyskano doświadczonych obcokrajowców – Austriaka Alexandra Bergera, Ukraińca Jewhenija Kisiliuka i młodszego zawodnika Aymena Bouguerrę z Tunezji, jedynym Polakiem na lewym skrzydle będzie pozyskany z I ligi Krzysztof Gibek. Skład uzupełnił środkowy Damian Hudzik. Czy to zestawienie da utrzymanie? Przekonamy się niebawem. Na pewno stać jednak GKS na to, aby uplasować się na bezpiecznym miejscu.

Ciekawostki:

Przed GKS 9. sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej

  • Aymen Bouguerra będzie pierwszym przedstawicielem z Afryki w klubie
  • Grzegorz Słaby z klubem czy to w roli pierwszego czy drugiego trenera związany jest nieprzerwanie od 2014 roku, jeszcze przed przejęciem klubu przez GKS, wprowadził zespół do PlusLigi
  • GKS jest cały czas prowadzony przez polskich szkoleniowców w I lidze był to trener Słaby, w latach 2016-2019 był to Piotr Gruszka, w latach 2019-2020 Dariusz Daszkiewicz i od 2020 roku niezmiennie rolę pierwszego trenera ponownie pełni Grzegorz Słaby.

Skład GKS Katowice na sezon 2024/2025:

Przyjmujący: Aymen Bouguerra, Krzysztof Gibek, Jewhenij Kisiliuk, Alexander Berger

Libero: Bartosz Mariański, Dawid Ogórek

Rozgrywający: Joshua Tuaniga, Piotr Fenoszyn

Atakujący: Damian Domagała, Bartosz Gomułka

Środkowi: Bartłomiej Krulicki, Maciej Wóz, Łukasz Usowicz, Damian Hudzik

Sztab GKS Katowice na sezon 2024/2025:

Trener: Grzegorz Słaby

Asystent trenera: Emil Siewiorek

Statystyk: Maciej Barczyński

Trener przygotowania fizycznego: Piotr Karlik

Fizjoterapeuta: Tomasz Szpunar

Przewidywane miejsce:

W nadchodzącym sezonie z racji tego, że liga będzie zmniejszana z 16 do 14 zespołów opuszczą ją aż trzy drużyny. Przed zespołem z Katowic jeszcze trudniejsze zadanie, jeżeli chodzi o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale nie będzie to dla ekipy trenera Słabego mission impossible. Niezwykle istotny dla GKS-u będzie każdy wygrany set. Nie da się także ukryć, że ligowe doświadczenie także może się okazać ogromnym atutem, jeżeli chodzi o realizację celu.

HOKEJ

hokej.net – Czyste konto Murraya i zwycięstwo GieKSy! Decydowały rzuty karne

W pierwszym meczu rozgrywanego w Oświęcimiu Turnieju o Puchar Prezesa KRU Architekci Krzysztofa Rudzielewicza GKS Katowice pokonał po rzutach karnych HK Duklę Ingemę Michalovce 1:0. Jako jedyny swój najazd wykorzystał Stephen Anderson.

Ekipa z Michalovec to brązowy medalista poprzedniego sezonu słowackiej Tipos Extraligi. Zespół dowodzony przez Tomka Valtonena przyjechał do Oświęcimia bez kilku ważnych ogniw. Na zgrupowania reprezentacji Łotwy udali się czołowi napastnicy Kaspars Daugavinš i Renars Krastenbergs, a kadrę Francji zasilił blisko dwumetrowy golkiper Julian Junca. Dziś poza składem znaleźli się też obrońcy Jakub Cibák i Ján Marcinko oraz napastnicy Filip Vašaš i Dávid Hajnik.

Najsilniejszego składu nie wystawił też Jacek Płachta. W meczowym zestawieniu nie znaleźli się trzej napastnicy: Grzegorz Pasiut, Ben Sokay, Igor Smal oraz Błażej Chodor.

W pierwszej tercji z lepszej strony zaprezentowali się Słowacy. Podopieczni Tomka Valtonena mieli więcej z gry i stworzyli sobie kilka dogodnych okazji. Nie zdołali jednak pokonać dobrze dysponowanego Johna Murraya. Reprezentant Polski pod koniec drugiej tercji dał próbkę dobrego refleksu i wyrachowania, gdy zatrzymał szarżujących rywali w akcji 2 na 1.

Wicemistrzowie Polski najlepszą okazję na otworzenie wyniku mieli w 24. minucie. Wówczas w sytuacji sam na sam z Vladimirem Glosarem nie wykorzystał Stephen Anderson. Przed zejściem na przerwę dobrą szansę miał Jakub Hofman, ale uderzony przez niego krążek ostemplował słupek.

Zmiany wyniku nie doczekaliśmy się również w trzeciej odsłonie. O zwycięstwie przesądziła więc seria rzutów karnych, w której jako jedyny trafił Stephen Anderson. Dwa „oczka” powędrowały na konto katowiczan.

Na bakier ze skutecznością. GieKSa przegrywa ze słowackim ekstraligowcem

Hokeiści GKS Katowice w swoim drugim meczu Turnieju o Puchar Prezesa KRU Architekci Krzysztofa Rudzielewicza przegrali z HK Poprad 0:4. Podopieczni Jacka Płachty mieli ogromne problemy ze skutecznym wykończeniem akcji.

Wczoraj wicemistrzowie Polski po rzutach karnych pokonali HK Duklę Ingemę Michalovce 1:0. Dziś zaprezentowali się nieco słabiej i musieli uznać wyższość innego słowackiego ekstraligowca – HK Poprad.

„Kozice” w przekroju całego spotkania okazały się drużyną dojrzalszą. Były dokładniejsze, płynniej poruszali się po lodzie i wykazały się lepszą skutecznością.

Po pierwszej odsłonie wypracowali sobie dwubramkową zaliczkę. W 7. minucie wynik spotkania, podczas gry w przewadze, otworzył Oldrich Kotvan. Na 2:0 podwyższył Markus Suchý, który zrobił użytek z podania zza bramki Cole’a Coskeya.

Po zmianie stron ekipa z Popradu zadała jeszcze dwa ciosy i de facto przesądziła o losach spotkania. Sposób na Michała Kielera znaleźli kolejno Orrin Centazzo (z najbliższej odległości) i Andrew Calof.

Trzeba dodać, że najlepsze okazje katowiczanie stworzyli sobie w trzeciej odsłonie. Sęk w tym, że nie potrafili ich zamienić na gole.

Filip Belanyi w 46. minucie zatrzymał uderzenie Mateusza Bepierszcza, który po przechwycie znalazł się w sytuacji sam na sam.

Później groźny kontratak przeprowadził duet Stephen Anderson – Dante Salituro, ale uderzenie tego drugiego Belanyi efektownie złapał do raka. Słowacki golkiper chwilę później znów pokazał klasę, broniąc rzut karny egzekwowany przez Joukę Juholę. Jakby tego było mało – tuż przed końcową syreną krążek uderzony przez Salituro odbił się od słupka.

Dziesięć serii rzutów karnych i zwycięstwo GieKSy. Oświęcimianie mają czego żałować

Za nami Turniej o Puchar Prezesa KRU Architekci Krzysztofa Rudzielewicza. W ostatnim meczu tych zmagań Re-Plast Unia Oświęcim uległa po rzutach karnych GKS-owi Katowice 2:3, choć kilkanaście sekund przed końcem prowadziła 2:1 i miała ogromną szansę na sięgnięcie po zwycięstwo zarówno w meczu, jak i całym turnieju. Nieroztropność oświęcimian sprawiła, że w końcówce wicemistrzowie Polski wyrównali, a następnie triumfowali po serii najazdów.

Po tym, jak HK Poprad pokonał HK Duklę Ingemę Michalovce 2:0 stało się jasne, że oświęcimianie do triumfu w całych zmaganiach potrzebują zwycięstwa z katowiczanami w regulaminowym czasie gry. Każdy inny wynik sprawiał, że puchar trafiał w ręce „Kozic” z Popradu.

Trener Nik Zupančič znów musiał dokonać kilku roszad w składzie. W meczowym zestawieniu podobnie, jak w starciach ze słowackimi ekstraligowcami, zabrakło dwóch ofensywie usposobionych obrońców: Kallego Valtoli i Carla Ackereda. Dziś Słoweniec musiał zestawić skład bez Miłosza Noworyty, Romana Diukowa, Erika Ahopelto i Hampusa Olssona. Powodem ich nieobecności były drobne urazy.

Jacek Płachta nie mógł skorzystać z usług Błażeja Chodora oraz Bena Sokaya. Kanadyjczyk polskiego w pierwszym meczu finału play-off złamał kostkę i ma być gotowy do gry na początku września.

Spotkanie było bardzo wyrównane. Co prawda oba zespoły tworzyły sobie sytuacje strzeleckie, ale ze swoich zadań dobrze wywiązywali się obaj golkiperzy. Zarówno Linusowi Lundinowi, jak i Johnowi Murrayowi w kilku sytuacjach dopisało szczęście.

W 6. minucie krążek znalazł się w oświęcimskiej bramce. Gumę spod linii niebieskiej uderzył Albin Runesson, a tor lotu krążka zmienił jeszcze któryś z napastników, myląc Lundina. Sędziowie najpierw wskazali na bramkę, a następnie po konsultacjach nie zaliczyli gola, argumentując swoją decyzję zagraniem wysoko uniesionym kijem.

Chwilę później swoją szansę mieli gospodarze, ale krążek uderzony przez Daniela Olssona Trkulję zatrzymał się na słupku. W 18. minucie w sytuacji sam na sam z Murayem znalazł się Henry Karjalainen, ale nie zdołał trafić do siatki. Po pierwszych dwudziestu minutach na tablicy świetlnej widniał więc bezbramkowy remis.

Po zamianie stron do krążka wybijanego przez oświęcimskiego bramkarza dopadł Grzegorz Pasiut. Kapitan GieKSy długo się nie zastanawiał i zdecydował się na strzał w kierunku opuszczonej bramki, ale w ostatniej chwili znakomitą interwencją popisał się Joonas Uimonen, który przyjął krążek na klatę.

Worek z bramkami rozwiązał się dopiero w 36. minucie wynik spotkania otworzył Daniel Olsson Trkulja, który po dograniu Sama Marklunda popisał się fantastycznym uderzeniem z prawego bulika. „Jasiek Murarz” nie miał w tej sytuacji żadnych szans na skuteczną interwencję.

Katowiczanie nie pozostali dłużni i wyrównali w 47. minucie po uderzeniu Mateusza Bepierszcza. 33-letni skrzydłowy zrobił użytek z podania Bartosza Fraszki i zmieścił gumę między parkanami Linusa Lundina.

GieKSa próbowała pójść za ciosem i wydawało się, że świetną okazją na zdobycie kolejnego gola będzie okres gry w przewadze. Przeciwnie -podczas wykluczenia Daniela Olssona Trkulji – do siatki trafili biało-niebiescy. W sytuacji sam na sam z Johnem Murrayem ponownie znalazł się Henry Karjalainen i 37-letni golkiper znów obronił strzał fińskiego skrzydłowego. W odpowiednim miejscu znalazł się jednak Ville Heikkinen i skierował gumę do odsłoniętej części bramki. Później Unia przez 45 sekund grała w podwójnej przewadze, ale nie przekuła jej na trzeciego gola.

Na 120 sekund przed końcową syrenąJacek Płachta zdecydował się na manewr z wycofaniem bramkarza. I ta zagrywka się opłaciła, choć kilkanaściesekund przed końcem regulaminowego czasu gry o losach spotkania definitywnie mógł przesądzić niezwykle aktywny w tym spotkaniu Henry Karjalainen. Fiński skrzydłowy uderzył sprzed linii czerwonej i spudłował. Sędziowie odgwizdali uwolnienie, a GieKSa wygrała wznowienie i na 2 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry do wyrównania doprowadził Santeri Koponen, który popisał się soczystym uderzeniem.

Regulamin turnieju nie przewidywał dogrywki, więc oba zespoły przystąpiły do egzekwowania rzutów karnych. Zwycięzcę poznaliśmy dopiero w dziesiątej serii, a decydujący cios zadał Stephen Anderson.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Blaszok Kibice Piłka nożna SK 1964

Wszyscy do Zabrza!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Kibice GKS Katowice prowadzą zapisy na derbowy mecz z Górnikiem, który zostanie rozegrany we wrześniu w Zabrzu. Przedstawiamy najważniejsze informacje organizacyjne.

Przypomnijmy, że „Śląski klasyk” w rundzie jesiennej tego sezonu będzie miał miejsce na Roosevelta, a dokładna data to sobota 21 września. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 20:15. Górnik udostępnił kibicom GieKSy 4200 biletów, a dziś rozpoczęły się zapisy.

Koszt biletu to 30 złotych dla małolatów (rocznik 2008 i młodsi) oraz 60 złotych dla całej reszty. Jest to „wyjazd” masowy – zapraszamy całe rodziny. Mogą na niego jechać również kobiety.

Zapisy prowadzone są u przedstawicieli dzielnic i FC, w Stowarzyszeniu Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” (dołącz do nas) oraz w oficjalnym sklepie kibiców GieKSy „Blaszok” (ul. Św. Stanisława w Katowicach). Uwaga! Płatność za wyjazd w „Blaszoku” TYLKO gotówką!

Na sektory przeznaczone dla kibiców GKS Katowice wpuszczane będą jedynie osoby posiadające żółtą koszulkę oraz szal.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

30 lat czekania na… Ajax Katowice

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Takie mecze zapisują się złotymi zgłoskami w historii klubu, jak i na trwałe wchodzą do pamięci kibiców. Sam choć mam bardzo pamięć do meczów (choć ostatnio złapałem się na tym, że nieco słabszą niż kiedyś – wiek robi swoje), to na palcach jednej lub dwóch rąk policzyłbym te naprawdę spektakularne, do których mam największy sentyment, do meczów, po których cała Ziemia się zatrzęsła, niepokojąc okolicznych kosmitów.

Wspomniana w przedmeczowym felietonie Legia 1:0 po golu Yahai. Wisła 1:0 po golu Adamczyka. Słynna remontada w Szczecinie 4:3. Wielkosobotnia potyczka z Wojskowymi i 3:3. Z ostatnich czasów na pewno do tego grona wejdzie mecz z Wisłą i Arką z poprzedniego sezonu. Ale naprawdę tego jest niewiele.

Starsi niż ja kibice dokładają oczywiście 4:1 z Górnikiem w finale Pucharu Polski, mecze z Benfiką i Bordeaux (niektórzy także z Rangersami) czy ligowy triumf z Legią 3:1 w 1994 roku.

Wydaje się, że spotkanie z Jagiellonią również będzie miało swoje miejsce w tym „panteonie” wielkich meczów. Nie tylko z powodu wyniku, ale z powodu… wszystkiego. Dla nas kibiców to był mecz idealny.

Ostatni mecz z urzędującym Mistrzem Polski, GKS rozegrał 12 marca 2005 (przegrana z Wisłą w Krakowie 0:1), a ostatnie spotkanie u siebie z broniącym tytułu zespołem – dosłownie 20 lat temu (+5 dni), czyli 21 sierpnia 2004 – z Białą Gwiazdą ulegliśmy przy Bukowej 0:3.

Gdy poszukamy ostatniego zwycięstwa z aktualnym w danym czasie Mistrzem Polski musimy sięgnąć jeszcze głębiej. 14 maja 1997 katowiczanie w półfinale Pucharu Polski wygrali 2:0 z wielkim Widzewem śp. Franciszka Smudy, uhonorowanego minutą ciszy na polskich stadionach.

Swoją drogą w tym miejscu mały wtręt – oczywiście pamiętając, że minuta ciszy była także dla śp. Mariana, legendarnego kibica GieKSy, szacunek za to, że zarówno kibice, jak i… sędzia stanęli wczoraj na wysokości zadania, nie robiąc z tej „minuty” jakichś żałosnych 10 sekund, tylko rzeczywiście dając solidny moment zadumy. Jak również to była rzeczywista cisza, a nie tak jak na Widzewie, kiedy to miejscowy zapiewajło zaczął się drzeć „jedziemy, cały stadion śpiewa z nami” po czym rzeczywiście skandowane było nazwisko Franciszka Smudy. No fajna inicjatywa, ale… to nie jest ten moment. Dokładnie to samo można czy nawet należy zrobić, ale zaraz po zakończeniu minuty ciszy.

Ostatnie zwycięstwo ligowe z urzędującym Mistrzem Polski, to wspomniana wygrana z Legią Warszawa 3:1, a miało to miejsce 28 sierpnia 1994, czyli niemal dokładnie 30 lat temu.

Przy okazji natomiast wspomnianego meczu z Widzewem przypomniała mi się taka anegdotka. Moja klasa miała wówczas wycieczkę szkolną do Rycerki i ubolewałem bardzo, że nie mogę być na meczu. Nie mieliśmy jak się dowiedzieć wyniku (internet dopiero raczkował), więc czekaliśmy z niecierpliwością na serwis sportowy po wiadomościach i całą grupą… oglądaliśmy te wiadomości, które ciągnęły się w nieskończoność. Mieliśmy iść z panem od WF-u, który zgodził się z nami jechać na wycieczkę (wychowawczyni nie chciała), pograć w kosza i tenże pan Gnieźniński (pozdro Błażej) już zdenerwowany nas ciągle popędzał. W końcu nastał ten serwis sportowy i dowiedzieliśmy się wyniku oraz zobaczyliśmy bramki – wpadliśmy w euforię – GieKSa znów zagra w finale Pucharu Polski.

A wspomniana anegdotka, to sytuacja, gdy już w tego kosza grać poszliśmy. Kręcił się tam jakiś miejscowy pijaczek, z którego – jako gówniarze – robiliśmy sobie podśmiechujki. Mówiliśmy mu:

– A wie pan, że GKS wygrał z Widzewem?

On na to zdziwiony i zszokowany:

– Wygrał z Widzewem?! Mistrzem Polski?!

I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybyśmy po kilku minutach znów do niego nie podeszli z pytaniem:

– A wie pan co? GKS Katowice wygrał z Widzewem.

Jego reakcja znów była bezcenna:

– Serio?! Wygrał z Widzewem?! Mistrzem Polski?!

Sytuacja powtórzyła się 4-5 razy. Nie wiem czy to my go trollowaliśmy czy on nas. W każdym razie nie muszę nigdzie sprawdzać, bo wystarczy, że przypomnę sobie tę sytuację i wiem, że Widzew był wtedy Mistrzem Polski.

Cóż to było za spotkanie! (Z Jagą, a nie z pijaczkiem z Rycerki).

Katowiczanie „wymęczyli rywala” (cytat z trenera Góraka) i wypunktowali go jak rasowy pięściarz. GKS – zespół na dorobku w ekstraklasie – pokonał Jagiellonię jej własną bronią. Plus zaangażowaniem i czynnikami typowo piłkarskimi. Widać, że szkoleniowiec jest dumny z tego, że obrana taktyka okazała się słuszna i skuteczna. I nie ma się co dziwić.

A Adrian Siemieniec? Od swojej własnej broni poległ. Z jednej strony należy szanować młodych trenerów, którzy chcą wprowadzić coś nowego, grać po europejsku czy światowemu, ale trzeba mierzyć siły na zamiary, być elastycznym i przede wszystkim nie doprowadzać do przesady. Oczywiście od zmiany przepisów pozwalających bardziej swobodnie rozgrywać piłkę od „piątki” wiele drużyn zaczęło sobie klepać kilka metrów przed swoją bramką – i nawet wielkie drużyny, chyba nawet City – straciły z tego jakieś gole.

Problem w tym, że Jagiellonia najchętniej rozgrywałaby piłkę na swojej linii bramkowej i nawet jak się ją trzepnie w głowę, nie zmienia schematu. Przed oczami mam bramkarza Abramowicza, który stoi nieruchomo z piłką na swoim 4-6 metrze i się patrzy. Totalnie statyczna sytuacja. Przez chwilę piłkarze GKS nie podchodzą tylko czekają, potem nieśmiało ruszają i dopiero golkiper coś robi z piłką.

Powiedziałbym, że GKS w trakcie meczu zorientował się, że coś można na tym ugrać. Ale nie! Katowiczanie wiedzieli o tym od samego początku, dlatego od razu zaangażowali 2-3 zawodników do pressingu i przyniosło to bramkę już na samym początku. Potem za każdym razem, kiedy Jagiellonia sobie rozgrywała piłkę może na szerokości boiska, ale max 10 metrów od linii końcowej – pachniało to naszym przechwytem. Drugi gol padł również po przejęciu piłki rozgrywanej europejsko przez obrońców.

W magazynie Liga+ Extra Tomasz Wieszczycki zażartował, że Jagiellonia grała w czwartek z Ajaxem Amsterdam, a teraz zagrała z Ajaxem Katowice. Zresztą opinie w środowisku dziennikarskim są zgodne, GKS zasłużył na to zwycięstwo i zwłaszcza w drugiej połowie – był zespołem lepszym.

Nie byłoby jednak aktywów po naszej stronie właśnie bez obrania pewnej polityki na ten mecz. Mogliśmy się po prostu cofnąć i czekać beznamiętnie na rywala. Wtedy prawdopodobnie mielibyśmy flaki z olejem lub ewentualnie jakieś ataki pozycyjne Jagielloni, które w końcu zakończyłyby się wciśnięciem jednej lub dwóch bramek.

Na szczęście potwierdziło się to, co pisałem po meczu z Motorem, że taki mecz raz na jakiś czas się zdarza, ale potem jest lepiej. I teraz spotkanie z Jagą przypominało bardziej to z Rakowem, ale jeszcze dwa stopnie wyżej. Katowiczanie nie wygrali fuksem. W drugiej połowie Mistrz Polski na Bukowej nie istniał. GieKSa stwarzała sobie sytuacje, może nie super klarowne, ale niezłe. I gdyby w końcówce wykorzystać lepiej swoje kontry – mecz można było zamknąć wcześniej.

Kilku zawodników zapunktowało mocno u kibiców, jak i trenera Rafała Góraka. Może na chwilę odsapnie od krytyki Dawid Kudła, który wtedy kiedy miał wybronić – wybronił bardzo dobrze. Obrona nie dała za bardzo pograć Jagiellonii, a interwencja w powietrzu Marcina Wasielewskiego, ta jego akrobacja, to był defensywny majstersztyk. Czekamy na więcej, jeśli chodzi o Bartosza Nowaka, ale przecież wypracował bramkę na 1:0. Oskar Repka w tym sezonie spisuje się momentami świetnie, ale do kompletu jeszcze powinien wyeliminować proste błędy, jak ten po którym padła bramka na 1:1 (nie bezpośrednio po stracie, ale konsekwencja po kilkudziesięciu sekundach). Zawodnik jednak znalazł się tam, gdzie powinien przy golu na 3:1.

Adrian Błąd – wiadomo, kapitalne wejście w mecz i dobra gra w środku pola, tutaj należy natomiast zdecydowanie poprawić strzały z dystansu. Borja Galan, wszedł powalczył i strzelił Kowalczykiem bramkę. A wspomniany Mateusz Kowalczyk – rewelacja. W końcu mamy młodego zawodnika, niebojącego się grać w piłkę, agresywnego, pewnego, przebojowego. Kapitalne wzmocnienie GieKSy i teraz 1) oby mu sodówka nie uderzyła, 2) oby wykupić go z Brondby. Fantastyczne spotkanie.

Adam Zrelak to dzik, który swoją siłą, zastawianiem się również daje bardzo dużo. A że strzelać umie, pokazał to w Gliwicach.

Jak GKS Katowice wytrzymał to spotkanie, w tych warunkach, pozostaje tajemnicą. Fizycznie nasz zespół prezentuje się bardzo dobrze i gdy rywale oddychali rękawami, nasi piłkarze nie zatrzymali się, tylko dalej żwawo hasali po boisku. Niesamowite jest to, że nie musieliśmy za bardzo drżeć w końcówce o wynik meczu, bo Jagiellonia nie potrafiła zaatakować. A gdy – za przeproszeniem – zaczęła się palić dupka – Abramowicz nagle zaczął grać lagi na aferę. Można wręcz było zaśpiewać „Lagiellonia, laga, laga, laga!”. Może tak bardzo nie chcą tego przydomku, że grają tak kombinacyjnie od bramki?

Co by nie gadać – to było piękne niedzielne, piłkarskie popołudnie przy Bukowej. Kibice w końcu mogą cieszyć się z gier z najlepszymi i cieszyć się ze zwycięstw. Na rozkładzie mamy zdobywcę Pucharu Polski i Mistrza Polski. Czy to oznacza, że teraz powinniśmy zagrać z Realem czy choćby Atalantą? (taki żart)

Jesteśmy w euforii, ale na dłuższą metę nie ma się co podniecać. Mecz meczowi nierówny i możemy zagrać taki paździerz jak z Motorem, wyrachowany mecz jak ze Stalą, skuteczny jak z Piastem czy po prostu taktycznie-piłkarsko niemal idealny, jak z Jagą. Mimo wszystko na duży plus.

Teraz czeka nas mecz z niemrawym, bezbarwnym Zagłębiem Lubin i na tym tle również musimy umieć się pokazać i zagrać dobrze. Jagiellonia gra specyficznie i na tę specyfikę trener znalazł sposób. Czy na toporność lubinian też znajdzie? Paradoksalnie to zadanie może okazać się trudniejsze. Hegemonem nie jesteśmy. Natomiast wczorajszy mecz pokazał, że potencjał w tym zespole tkwi ogromny.

Kontynuuj czytanie

Blaszok Kibice Piłka nożna SK 1964

Koniec zapisów na derby w Zabrzu!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 30 godzin wykupiliście wszystkie 4200 biletów na sektory GKS Katowice na mecz derbowy z Górnikiem w Zabrzu.

Tym samym zapisy na dzielnicach, FC, stowarzyszeniu kibiców oraz w oficjalnym sklepie kibiców GieKSy „Blaszok” zostały zamknięte.

Przypominamy, że do Zabrza wszyscy jedziemy na żółto i z szalami.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga