Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Wąska kadra GKS Katowice

Avatar photo

Opublikowany

dnia

To co pocieszające po spotkaniu z Unią Skierniewice to fakt, że GieKSa notowała w historii nieco większe kompromitacje. Co prawda można je policzyć na palcach jednej ręki. W ostatnim dwudziestoleciu, kiedy tak naprawdę dostajemy w dupę w Pucharze Polski, notorycznie, regularnie i cały czas, zdarzyły się wpadki, o których zaraz napiszę. Jednak chyba najbardziej przerażające jest to, że przez cholerne dwadzieścia lat tylko dwa razy udało nam się przejść na szczeblu centralnym dwie rundy. Kilka razy udało się przejść jedną i najwięcej razy po prostu odpadaliśmy w samych przedbiegach w koszmarny sposób z drużynami z niższych lig. Niestety aż za dobrze pamiętamy Zdzieszowice, Słubice, Radomiak (wówczas drugoligowy), Niepołomice, Siarkę Tarnobrzeg. Do tego przegrane z innymi zespołami tej samej ligi (także będąc drugoligowcem). I oprócz Unii tylko raz zdarzyło nam się przegrać z trzecioligowcem – kolejny „słynny” mecz w Luboniu, z drużyną która w omawianym sezonie zajęła pierwsze bezpieczne miejsce nad strefą spadkową relegującą do czwartej ligi. No i nawiasem mówiąc, nie zapominajmy o przegranej z A-klasowymi rezerwami AKS Mikołów. Wtedy jednak sami byliśmy w czwartej lidze (wówczas czwarty poziom rozgrywkowy, podobnie jak Unia obecnie).

Najgorsze jest to, że doświadczeni przez tyle lat tymi pucharowymi traumami kibice wcale nie uważali, że zwycięstwo w Skierniewicach jest pewne. Oczywiście głośno mówili, że jest to obowiązek, bo trzeba byłoby być chyba bez krzty ambicji, żeby tak nie sądzić. Wiedzieliśmy jednak, że różne rzeczy w historii GieKSy się działy i tutaj przeprawa wcale może nie być łatwa.

Umówmy się jednak… Nikt nie dopuszczał myśli o porażce.

Niektórzy kibice już używają słowa „kryzys”. Trudno jednak rozpatrywać obecną sytuację GieKSy w takich kategoriach. No bo przecież przed przerwą reprezentacyjną były efektowne zwycięstwa z Pogonią i Puszczą, a teraz na razie „tylko” zremisowaliśmy z rozpędzającym się wicemistrzem Polski Śląskiem Wrocław oraz przegraliśmy z już rozpędzoną Legią Warszawa. Z Unią zagraliśmy pół-rezerwowym składem, więc też ciężko wyciągać sumaryczne wnioski. Problem na ten moment leży gdzie indziej. O zaczątkach kryzysu będziemy mogli mówić w przypadku ewentualnej porażki z Koroną Kielce. Oby nie…

Oczywiście, że indywidualnie zawodników również oceniamy przez pryzmat gry całego zespołu. Niemoc w drugiej połowie ze Śląskiem i totalna bezradność przez godzinę z Legią sprawiła wrażenie, że praktycznie wszyscy zawodnicy obniżyli loty, a niektórzy już w szczególności – w porównaniu z dyspozycją sprzed przerwy na kadrę. Nadal jednak są to tylko dwa spotkania ligowe dla niektórych zawodników. Plus kilku zawodników, który wystąpili także w środowym meczu.

Trener trochę zaskoczył składem, bo o ile w Niecieczy mieliśmy niemal całą jedenastkę złożoną z dublerów, to z Unią już było takie pół na pół, z lekką przewagą jednak „niewyjściowych” zawodników. Cieszyć mogło, że w jedenastce są Jędrych, Kuusk, Czerwiński czy Repka. To miało już na wstępie podnieść jakość zespołu.

Niestety jakkolwiek Oskar Repka rozwinął się bardzo piłkarsko, co było widać już na wiosnę, ale i w obecnym sezonie ekstraklasy, to nadal po prostu czasem totalnie odcina mu prąd i logiczne myślenie. Zdarza mu się „raz na mecz” zaliczyć jakąś poważną piłkarską wtopę, nawet gdy gra bardzo dobre zawody. Wiosną w Niecieczy otrzymał beznadziejną czerwoną kartkę za uderzenie przeciwnika. I o ile z Unią można by któregokolwiek zawodnika nawet wytłumaczyć z czerwonej kartki na przykład w wyniku akcji ratunkowej i faulu na rywalu wychodzącym sam na sam, to tak doświadczony zawodnik łapiący żółtko już w trzeciej minucie spotkania, a potem drugie w czterdziestej – to totalne nieporozumienie i nietrzymanie napięcia. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że druga kartka była mocno dyskusyjna, to zawodnik sam sobie podłożył minę na samym początku spotkania.

Nadal jednak grając w dziesiątkę nie mamy prawa przegrać z trzecioligowcem. No ale właśnie. Tutaj zaczynają się schody.

To że GKS stracił dwa gole, to kwestia indywidualnych błędów. Rafał Strączek dał się w dość prosty sposób zaskoczyć z rzutu wolnego. Ustawił dwuosobowy mur – okej, niech już mu będzie – natomiast musi brać pod uwagę, że zawodnik będzie uderzał na bramkę, a nie dośrodkowywał. Spóźnił się i nie obronił strzału. Druga bramka to Arkadiusz Jędrych odbijający się od rywala w indywidualnym pojedynku. Też trzeba to uznać za pewnego rodzaju kiks kapitana – nie powinno się to absolutnie zdarzyć takiemu zawodnikowi.

Dalej jednak uważam, że to nie czerwona kartka czy te dwie głupio stracone bramki zadecydowały o klęsce. Problem był zgoła inny, choć wspomniane sytuacje znacząco utrudniły zadanie.

Kłopot polegał na tym, że w starciu z listonoszami, piekarzami czy ogrodnikami (przepraszam, to zabieg stylistyczny nawiązujący do potyczek polskich drużyn z egzotycznymi drużynami w pucharach) nie potrafiliśmy po prostu grać w piłkę. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, jak zawodnicy aspirujący do pierwszej jedenastki ekstraklasowego zespołu nie potrafią skonstruować składnej akcji, przegrywają przebitki i drugie piłki, podają niedokładnie, nieprecyzyjnie, są wolniejsi od żwawych przeciwników. Przykro się na to patrzyło.

No i tu dochodzimy do sedna. Sedna, którego pierwszą odsłonę mieliśmy w poprzedniej rundzie w Niecieczy. Z dużo mocniejszym rywalem. Wówczas od 13. minuty to my graliśmy z przewagą jednego zawodnika i śmiem twierdzić, że gdyby nie to – nie awansowalibyśmy. Do czerwonej kartki rywala gospodarze mieli trzy wywrotki w polu karnym, po których sędzia nie dyktował jedenastek, ale ta postawa piłkarzy Marcina Brosza była zapowiedzią rzucenia się na GieKSę. Dzięki Bogu wówczas Jaroszek strzelił bramkę, bo potem Nieciecza w dziesiątkę cisnęła nas niemiłosiernie i mieliśmy masę szczęścia, że straciliśmy tylko jedną bramkę. Dopiero po poczwórnej zmianie i wprowadzeniu zawodników pierwszego składu gra w końcu była taka, jaka miała być.

W Skierniewicach piłkarze pierwszego składu w liczbie trzech byli w linii obrony plus wspomniany Repka i drugi napastnik w hierarchii – Bergier. Za rozgrywanie odpowiedzialni byli zawodnicy, którzy nie są podstawowymi. Piłkarzami, którzy aspirują do jedenastki są Marzec, Milewski, Antczak czy Galan. Wyszli na boisko i mieli szansę naprawdę efektownie się pokazać trenerowi i kibicom, a dali kompletną plamę. Nie zmienia tego faktu nawet to, że jedną bramkę strzeliliśmy, a do siatki w końcu trafił Hiszpan. Jeszcze tego by brakowało, żeby nawet gola nie zdobyć…

Tak jak wspomniałem wcześniej, ci piłkarze nie potrafili w żaden sposób zdominować przeciwnika czy raz po raz stwarzać zagrożenia pod polem karnym rywala. Były straty, niedokładność i przegrane pojedynki. Napędzeni rywale wyprowadzali lepsze akcje, lepsze kontry i stwarzali większe zagrożenie pod bramką Strączka. Drużyna, która w hierarchii ligowej jest 44 miejsca niżej niż GKS Katowice, była zespołem zdecydowanie lepszym.

I to jest problem – nie mamy szerokiej kadry. Kompletnie. Do gry w pierwszym składzie w ekstraklasie nadaje się 11-12 zawodników, którzy może nie gwarantują super poziomu, ale dają na to dużą nadzieję – co przecież już w ekstraklasie nieraz pokazali. Nie można jednak wymagać od podstawowych piłkarze znakomitej dyspozycji w każdym meczu. To jest liga, długa liga i czasem ktoś po prostu zagra słabszy mecz lub złapie lekki kryzys. Najnormalniejsza sprawa na świecie. Tylko wówczas musimy mieć w odwodzie solidnych rezerwowych, którzy zluzują danego piłkarza i dadzą jakość naszemu zespołowi.

Niestety ściągani jako wzmocnienia Sebastian Milewski czy Borja Galan jakości tej nie dają kompletnie. Mateusz Marzec wygląda nieco lepiej, bo przynajmniej ma liczby. Ale z Unią zagrał bardzo słabo. Jakub Antczak na razie to melodia przyszłości, a i tak pewnie go za niedługo w GieKSie nie będzie. Sebastian Bergier to napastnik zagdaka – gdy wydawało się, że od składu jest już bardzo daleko (czyt. Zrelak będzie grał całe mecze), strzelił dwie bramki i wydatnie pomógł zespołowi. No ale potem miał kontuzję i w obliczu urazów obu napastników musiał grać Galan, który na razie boleśnie zderza się z najwyższą klasą rozgrywkową

Co do piłkarzy podstawowej jedenastki to jeszcze jakoś się broni Alan Czerwiński, ale to nie jest zawodnik, na którym można opierać ofensywną grę na skrzydłach w dużej mierze. Turbodoładowanie, które piłkarz miał w dalszej fazie swojego pierwszego pobytu w GieKSie to już przeszłość. Zawodnik postawił na inne aspekty niż rajdy na skrzydle. Na razie jeszcze daje zespołowi wartość, ale czy tak będzie cały czas? Tego mu życzę. Z Unią niestety też zagrał bardzo słabo. Lukas Klemenz bywa elektryczny i też dobrze byłoby mieć w odwodzie jakościowych stoperów.

Tacy piłkarze jak Milewski czy Galan powinni być gwiazdami tego spotkania i pokazywać trzecioligowemu rywalowi, na czym polega poważna piłka. Ustawieniem, minięciem, mądrym, czasem niekonwencjonalnym rozegraniem. Tymczasem poziom niektórych zawodników był iście trzecioligowy, ale tak trzecioligowy, że przegrywają z inną drużyną z tej klasy rozgrywkowej.

Dwa mecze – Nieciecza i Skierniewice – plus wejścia niektórych ze wspomnianych zawodników na swoje minuty w ekstraklasie pokazują, że na ten moment nie mamy ustabilizowanej i pewnej szerokiej kadry. Trener musi dość twardo i sztywno trzymać się pierwszej jedenastki i nie ma za bardzo możliwości rotacji.

Nie wiedzieć czemu szkoleniowiec zdecydował się na zmiany tak późno. Dopiero na ostatni kwadrans na boisku pojawili się Nowak i Zrelak, pięć minut wcześniej Błąd i Wasielewski. Za późno. To już jest kwestia prawdopodobieństwa, czy w 15-20 minut, grając w dziesiątkę, nawet podstawowi zawodnicy strzelą bramkę. Może się to wydarzyć, ale nie musi. Tym razem się nie wydarzyło.

Niestety też dość zasmucającą kwestią jest to, że jednak nie możemy zagrać dwóch meczów co trzy dni podstawowym składem. Nie wystawia to najlepszego świadectwa szerokiej kadrze jako takiej. Tym bardziej, że kolejny mecz mamy dopiero w poniedziałek. Taka Legia się nie bawi w jakieś drugie składy, tylko grając w czwartek, niedzielę i środę w trzech różnych rozgrywkach wystawia swoją podstawową jedenastkę i wygrywa mecze. I to – oprócz meczu ligowego w Warszawie – świadczy o jednak póki co przepaści między oboma klubami.

Wzmocnienia w zimie są więcej niż konieczne. Nie możemy się opierać tylko na jedenastu zawodnikach. Kontuzje Zrelaka i Bergiera pokazały, że zostajemy bez napastnika i trzeba rzeźbić Galanem. Póki wszyscy są zdrowi – wszystko jest dobrze. Ale przyjdą kolejne urazy oraz pauzy za kartki – nie daj Boże na przykład absencja dwóch zawodników w jednym meczu i naprawdę wtedy możemy być zgubieni.

Ktoś powie, że skreślam tych zawodników. To nie tak. Wierzę, że wezmą się oni za siebie i w końcu zaczną dawać jakość. Już nie w Pucharze Polski, ale wchodząc z ławki w meczach ligowych. Natomiast oceniając, jak to wygląda obecnie – to obraz mamy, jaki mamy. To poważna piłka i ciężko czekać dwa lata, aż ktoś zaskoczy. Trzeba działać na tu i teraz albo przynajmniej… zaraz.

To miał być łączony felieton dotyczący Unii i Korony, ale jednak spotkanie w Skierniewicach pokazało szerszy problem. Tak więc w niedzielę pojawi się tekst już dotyczący ligowego spotkania – już w bardziej optymistycznym tonie. Na teraz mogę powiedzieć tylko – choć mecz z Unią to blamaż – stonujmy z inwektywami pod kątem trenera i zawodników, bo jakby nie patrzeć, w tym roku dali nam tyle radości, że po prostu należy im zaufać i wierzyć, że widzą i diagnozują problemy. Krytyka być musi – ale z głową.

A w zimie – wzmocnienia.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga