W czwartek 3 kwietnia finałowa rywalizacja w TAURON Hokej Lidze między GKS-em Tychy i GKS-em Katowice wróciła do Tychów na mecz numer 5. Po czterech spotkaniach nasi rywale prowadzili 3:1 i stanęli przed szansą na zakończenie serii i zdobycie mistrzostwa Polski.
Pierwsze minuty nie zapowiadały zmiany w stosunku do poprzednich starć – GieKSa nie potrafiła przedrzeć się pod bramkę Fucika, ataki tyszan były płynniejsze i tak między innymi Runesson w ostatniej chwili podstawił kij pod strzał Alanena w groźnej sytuacji. Nieźle po wygranym wznowieniu uderzył Maciaś spod niebieskiej, ale to było zdecydowanie za mało, by zaskoczyć bramkarza gospodarzy. Okolice połowy tercji to czas nieco lepszej gry GieKSy, ale jak to często bywało w tym finale, tyszanom wystarczyło znacznie mniej, by zdobyć gola. Gospodarze po naszych błędach dłużej utrzymali się w tercji, Hejlanko z ostrego kąta uderzył słupek, ale krążek skutecznie dobił Komorski. Koponen mógł szybko wyrównać, ale była to tylko kolejna niewykorzystana okazja katowiczan. Pod koniec tercji na ławkę kar za uderzanie kijem trafił Varttinen. Dwie ważne interwencje zanotował Murray, a szczególnie efektowna była obrona strzału Heljanki. Niemal równo z końcem kary Varttinena ręka sędziego znów powędrowała do góry, ale tym razem faulował zawodnik GKS-u Tychy, jednak do końcowej syreny już nie oddaliśmy krążka.
Drugą tercję rozpoczęliśmy więc od gry w przewadze. Nieco więcej zagrożenia wykreowała druga formacja, ale wynik nie uległ zmianie. Ponownie blisko skutecznej dobitki był Komorski, tym razem trafił jednak w parkan Murray’a. Coraz częściej zdarzało się nam tracić krążek w tercji defensywnej lub neutralnej. W 26. minucie karę otrzymał Smal. Tyszanie długo budowali swój atak, aż na sam koniec backhandem na pustą bramkę strzelał Heljanko, jednak uderzenie było na tyle słabe, że Murray zdążył z interwencją. Dobrą zmianę dał atak z Sokay’em na centrze, ale znów strzelaliśmy prosto w Fucika lub niecelnie. Za drobną wymianę uprzejmości równocześnie ukarani zostali Łyszczarczyk i Runesson – napastnik Tychów oddał strzał na bramkę Murray’a po gwizdku. Dalej graliśmy 5 na 5, a kolejne świetne interwencje zanotował Murray. Po fatalnym błędzie Bryka Dupuy stanął oko w oko z Fucikiem, ale cóż… znów nie byliśmy skuteczni. Po chwili Lehtonen już drugi raz w tym meczu faulował, ale nie wylądował na ławce kar, bo w końcu przełamaliśmy bramkarza GKS-u Tychy – Anderson wykazał się stoickim spokojem i wykorzystując fakt, że Fucik jeszcze nie pozbierał się po poprzedniej interwencji, objechał go i strzelił do odsłoniętej bramki. Szybko gospodarze mogli odzyskać prowadzenie – Allen świetnie wypatrzył Komorskiego, ale Murray skrócił kąt i nie pozostawił miejsca na skuteczny strzał. Tyszanie dalej napierali, ale nagle znalazło ich się sześciu na lodzie, co zauważyli sędziowie. Grę w przewadze na gola precyzyjnym strzałem z nadgarstka zamienił Dupuy. Dla naszego najskuteczniejszego zawodnika fazy play-off była to pierwsza bramka w finale. Na chwilę wróciliśmy do gry w pełnych składach, a zaraz znów graliśmy w przewadze – Łyszczarczyk ewidentnie uderzył w kij Smala, łamiąc przy tym swój własny. Po 40 minutach prowadziliśmy 2:1.
W trzeciej tercji po kilku ostatnich sekundach kary Łyszczarczyka tyszanie grali w przewadze, gdyż za małe zamieszanie po syrenie kończącej drugą odsłonę sędziowie ukarali tylko Sokay’a. Dwukrotnie Murray fantastycznie odbił strzały Łyszczarczyka. Gospodarze częściej atakowali, ale potrafiliśmy odgryzać się kontrami, a sprytnego strzału po objechaniu bramki próbował Wronka. To właśnie po świetnej kontrze Anderson drugi raz pokonał Fucika w tym spotkaniu. Po podaniu Salituro świetnie wyczekał bramkarza. Ataki gospodarzy, którzy przegrywali już 2 golami, były coraz groźniejsze, ale jak w transie bronił Murray. W 52. minucie na ławce kar wylądował Salituro. Tyszanie nie stworzyli groźniejszej sytuacji, choć oddali kilka cennych strzałów. Nie pograliśmy w pełnych składach zbyt długo – Verveda spowodował upadek Pasia, który z impetem uderzył w bandę. Monto z pierwszego krążka trafił w boczną siatkę, a po chwili niemal identyczna próba zakończyła się w łapawicy Murray’a. Na 2 minuty przed końcem meczu do boksu zjechał Fucik w zamian za dodatkowego napastnika. Trzykrotnie krążek o centymetry mijał lewy słupek pustej tyskiej bramki. Ostatecznie nie padł już żaden gol i GieKSa wygrała 3:1. Mecz nr 6 odbędzie się w sobotę w Katowicach.
GKS Tychy – GKS Katowice 1:3 (1:0, 0:2, 0:1)
1:0 Filip Komorski (Rasmus Heljanko, Valtteri Kakkonen) 13:30
1:1 Stephen Anderson (Santeri Koponen) 13:34
1:2 Jean Dupuy (Pontus Englund, Grzegorz Pasiut) 37:27 5/4
1:3 Stephen Anderson (Dante Salituro) 44:40
GKS Tychy: Fucik – Allen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Heljanko – Viinikainen, Kakkonen, Lehtonen, Monto, Jeziorski – Ciura, Kaskinen, Paś, Alanen, Viitanen – Pociecha, Ubowski, Larionovs, Turkin, Gościński
GKS Katowice: Murray- Englund, Runesson, Wronka, Pasiut, Dupuy – Norberg, Verveda, Magee, Sokay, Mroczkowski – Koponen, Varttinen, Salituro, Anderson, Kallionkieli – Maciaś, Hofman Jonasz, Bepierszcz, Smal, Michalski.
Najnowsze komentarze