Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka

Tygodniowy przegląd mediów: Mistrzynie Polski z kolejnym zwycięstwem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Piłkarki w przedostatniej kolejce Orlen Ekstraligi Kobiet pokonały na wyjeździe Rekord Bielsko-Biała 2:0 (1:0). Ostatnie spotkanie ligowe zespół rozegra na Arenie Katowice 25 maja o godzinie 11:00 ze Stomilankami Olsztyn. Drużyna otrzymała licencję na grę w Ekstralidze na następny sezon. Jagoda Cyraniak otrzymał powołanie na zgrupowanie reprezentacji U-19. Piłkarze wygrali domowe spotkanie z Cracovią 2:1 (1:1). Prasówkę po tym meczu możecie przeczytać TUTAJ. Kolejne spotkanie drużyna rozegra 18 maja o 17:30 w Katowicach z Lechem Poznań. Sebastian Bergier po sezonie przeniesie się do Widzewa Łódź.

Klub ogłosił plan przygotowań drużyny hokejowej. Rozpoczęcie nowego sezonu THL zaplanowano wstępnie  na 12 września.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Mistrzynie Polski z kolejnym zwycięstwem

Rekord Bielsko-Biała przegrał na własnym stadionie 0:2 z GKS-em Katowice w meczu 21. kolejki Orlen Ekstraligi.

Na pierwszą bramkę kibice czekali do trzynastej minuty, gdy do dośrodkowania Bednarz doszła Aleksandra Nieciąg i strzałem głową wyprowadziła swój zespół na prowadzenie. Gospodynie zagrożenie pod bramką zespołu z Katowic stwarzały głównie po stałych fragmentach gry. W 27. minucie dobrze w bramce miejscowych spisała się Ptaszek, która wybroniła strzał Vuskane.

W drugiej części spotkania mistrzynie Polski kontrolowały przebieg spotkania. W 69. minucie Nieciąg była blisko zdobycia gola, jednak piłka po uderzeniu zawodniczki z Katowic odbiła się od słupka. Wynik spotkania w 78. minucie ustaliła Katarzyna Nowak, strzałem głową umieściła piłkę w bramce rywalek.

Licencje na sezon 2025/26

Komisja licencyjna PZPN przyznała licencje na nadchodzący sezon.

W Orlen Ekstralidze kobiet na sezon 2025/26 bezwarunkową zgodę na grę otrzymało sześć drużyn: Śląsk Wrocław, Pogoń Szczecin, Rekord Bielsko‑Biała, Energa Stomilanki Olsztyn, Grot SMS Łódź oraz świeżo upieczone mistrzynie Polski z Katowic. Gieksa dodatkowo zyskała prawo do występów w europejskich pucharach.

AP Orlen Gdańsk, Górnik Łęczna, Pogoń Dekpol Tczew i Czarni Antrans Sosnowiec otrzymały zgodę na udział przy jednoczesnym nadzorze infrastrukturalnym. Komisja licencyjna nałożyła na klub z Sosnowca obowiązek uregulowania opłaty w wysokości 2500 zł. Pewna spadku Resovia Rzeszów jako jedyna nie otrzymała licencji na nowy sezon.

U19: Powołania na najbliższe zgrupowanie

Mistrzostwa Europy do lat 19 zbliżają się wielkimi krokami! Selekcjoner Marcin Kasprowicz ogłosił powołania na najbliższe zgrupowanie.

Przed czempionatem Starego Kontynentu reprezentacja Polski zagra jeszcze jeden sparing – z drużyną narodową Ukrainy.

Wśród powołanych znalazła się debiutantka – Lena Vieira występująca na co dzień w FC Rosengård.

Lista powołanych zawodniczek

Nina Abe (Pogoń Dekpol Tczew), Weronika Araśniewicz (FC Barcelona), Martyna Bartczak (KKP Bydgoszcz), Aleksandra Bogucka (AIK Fotboll), Jagoda Cyraniak (GKS Katowice), Krystyna Flis (Juventus), Zuzanna Grzywińska (KKS Czarni Antrans Sosnowiec), Julia Gutowska (BTS Rekord Bielsko-Biała), Paulina Guzik (WKS Śląsk Wrocław), Gabriela Lewicka (WKS Śląsk Wrocław), Oliwia Łapińska (AP Orlen Gdańsk), Aisha Nsangou (Everton F.C.), Zofia Pągowska (UKS SMS Łódź), Magda Piekarska (BTS Rekord Bielsko-Biała), Julia Przybył (Lech Poznań UAM), Inez Sikora (GKS Górnik Łęczna), Emilia Sobierajska (Pogoń Dekpol Tczew), Sandra Urbańczyk (GKS Górnik Łęczna), Lena Vieira (FC Rosengård), Zuzanna Witek (KKS Czarni Antrans Sosnowiec), Iga Witkowska (BTS Rekord Bielsko-Biała), Julia Woźniak (KKS Czarni Antrans Sosnowiec), Kinga Wyrwas (WKS Śląsk Wrocław), Maja Zielińska (VfL Wolfsburg).

bts.rekord.com.pl – Rekord Bielsko-Biała – GKS Katowice 0:2 (0:1)

Dobra postawa nie wystarczyła…

Wielu kibiców kobiecej piłki mogło uważać, że „rekordzistki” już na starcie będą na straconej pozycji, w konfrontacji ze świeżo upieczonymi mistrzyniami Polski. Bramka z 13. minuty Aleksandry Nieciąg, po składnej, drużynowej akcji, tylko tę tezę potwierdzała. Bielszczanki głów jednak nie zwiesiły. GieKSa długo utrzymywała się przy piłce, jednak nie była w stanie stworzyć sobie klarownych, bądź stuprocentowych sytuacji, z wyjątkiem jednej. W 28. minucie Santa Vuskane dwukrotnie, z bliskiej odległości uderzała na bramkę Kingi Ptaszek. Bramkarka Rekordu w fenomenalny sposób obroniła najpierw strzał głową, a później dobitkę łotewskiej napastniczki. Bielszczanki zatrudniły Kingę Seweryn kilka razy, głównie do wyłapywania dośrodkowań z bocznych sektorów. Nie zmienia to faktu, że gospodynie kilkakrotnie „zamieszały” w szeregach defensywnych katowiczanek. W 45. minucie drugą żółtą kartką i w konsekwencji czerwoną – ukarana została Agnieszka Glinka. Pomimo liczebnego osłabienia w drugiej minucie doliczonego czasu gry Maja Szafran świetnym podaniem prostopadłym obsłużyła Darię Długokęcką. Napastniczka oddała całkiem dobry strzał na bramkę, jednak świetnie w bramce zachowała się K. Seweryn.

Drugą połowę można podsumować: czerwona kartka nie przeszkodziła w grze „rekordzistkom”. Już w 46. minucie Oliwia Krysman uderzała z dystansu, minimalnie chybiając celu. W 53. minucie K. Ptaszek kolejny raz stanęła na wysokości zadania broniąc strzał z dystansu Karoliny Bednarz. Bramkarka Rekordu zasłużyła na miano MVP, wyciągając niejednokrotnie niesamowite uderzenia, choćby to zmierzające z ogromną siłą, pod porzeczkę A. Nieciąg z 67. minuty. Katowiczanki przeważały i sprawiały, że defensywa „biało-zielonych” musiała pracować na najwyższych obrotach. Gospodynie jednak próbowały wyprowadzać akcje zaczepne, w których prym wiodły D. Długokęcka i M. Szafran. W 78. minucie „rekordzistki” nie ustrzegły się błędu i zostawiły niepilnowaną w polu karnym Karolinę Nowak, która strzałem głową z najbliższej odległości podwyższyła wynik spotkania. Minutę później O. Krysman, kolejnym strzałem z dystansu, zmusiła do największego wysiłku Oliwię Macałę, która w przerwie zmieniła K. Seweryn. Podopieczne trenera Mateusza Żebrowskiego mogły zdobyć bramkę honorową jeszcze dwukrotnie pod koniec meczu. Roksana Gulec nie zdecydowała się na strzał w dogodnej sytuacji, oddając piłkę Joannie Krzyżanowskiej, która chybiła celu. W ostatniej akcji meczu, debiutująca w seniorskiej drużynie Kinga Niesłańczyk świetnym podaniem otworzyła drogę do bramki D. Długokęckiej, której na odpowiednie wykończenie akcji zabrakło najzwyczajniej sił.

gol24 – Pierwszy transfer Widzewa Łódź. Bohaterem Sebastian Bergier. Przyjdzie po sezonie z GKS Katowice

Widzew Łódź rozpoczął zbrojenia na nowy sezon 2025/2026. Pierwszym wyborem klubu jest Sebastian Bergier z GKS Katowice. 25-letni napastnik dołączy do zespołu niebawem, czyli od razu po wygaśnięciu kontraktu z najlepszym beniaminkiem PKO Ekstraklasy. Związał się do czerwca 2028 roku z opcją przedłużenia o kolejny rok.

HOKEJ

hokej.net – Plan przygotowań już jest! Oto rywale wicemistrzów Polski

Poznaliśmy plan meczów kontrolnych GKS-u Katowice. Z kim i kiedy zmierzą się podopieczni Jacka Płachty?

Wzorem poprzednich lat katowiczanie w pierwszej fazie będą przygotowywać się indywidualnie według rozpisek przygotowanych przez sztab szkoleniowy.

– Start wspólnych treningów na Lodowisku Jantor planowany jest na 28 lipca. Ponadto od tego dnia do 1 sierpnia trwać będzie Development Camp dla młodych zawodników, którzy zaprezentują swoje umiejętności przed sztabem trenerskim GKS-u Katowice – informuje oficjalny serwis internetowy GieKSy.

Wiadomo już, że wicemistrzowie Polski rozegrają dziewięć sparingów. Pierwszy mecz odbędzie się 6 sierpnia na Jantorze, a rywalem katowiczan będzie KH Energa Toruń.

Podopieczni Jacka Płachty zmierzą się też z Polonią Bytom i ECB Zagłębiem Sosnowiec, a także wezmą udział w Turnieju o Puchar RT Torax, który rokrocznie odbywa się w Porubie. Ich rywalami będą trzy kluby występujące na zapleczu czeskiej ekstraligi: HC RT Torax Poruba, RI OKNA Berani Zlin i LHK Jestřábi Prościejów.

Próbą generalną przed sezonem będą mecze z IceFighters Leipzig, czyli przedstawicielem niemieckiej Oberligi.

Plan sparingów GKS-u Katowice przed sezonem 2025/2026 TAURON Hokej Ligi:

5 sierpnia: KH Energa Toruń (Jantor, godz.18.00)

16 sierpnia: Polonia Bytom (Bytom, godz. 18.00)

20-22 sierpnia: turniej towarzyski w Porubie:

20 sierpnia: RI OKNA Berani Zlin (godz. 16.00)

21 sierpnia: HC RT Torax Poruba 2011 (godz. 19.00)

22 sierpnia: LHK Jestřábi Prościejów (godz. 16.00)

29 sierpnia: ECB Zagłębie Sosnowiec (Sosnowiec, godzina do ustalenia)

30 sierpnia: ECB Zagłebie Sosnowiec (Katowice, godzina do ustalenia)

6 września: IceFighters Leipzig (Katowice, godz. 18.00)

7 września: IceFighters Leipzig (Katowice, godz. 16.00)

Kiedy rozpocznie się nowy sezon? Jest wstępna data

W TAURON Hokej Lidze wkrótce rozpocznie się proces licencyjny. Poznaliśmy już wstępny termin rozpoczęcia zmagań w sezonie 2025/2026.

Póki co w środowisku hokejowym jest wiele pytań. To główne dotyczy tego, ile drużyn finalnie przystąpi do rozgrywek.

W kuluarach mówi się, że w bardzo trudnej sytuacji jest Podhale Nowy Targ. Niewiele lepiej sprawy wyglądają w Sanoku, a sporo niewiadomych jest w Comarch Cracovii.

Wkrótce powinien ruszyć proces licencyjny. Do 13 czerwca kluby muszą dostarczyć do hokejowej centrali pierwsze dokumenty. Chodzi między innymi o oświadczenia w sprawie braków zobowiązań finansowych względem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie oraz IIHF, a także zawodników oraz sędziów. Istotne jest także porozumienie z właścicielem obiektu, na którym dany zespół rozgrywa mecze.

Kluby muszą zaprezentować też stosowne potwierdzenia, że nie zalegają z opłatami do Urzędu Skarbowego i ZUS-u. Do tego dochodzi przesłanie aktualnego loga, listy osób pracujących w klubie oraz zgłoszenie przynajmniej 10 zawodników, którzy posiadają ważne kontrakty.

Według wstępnych planów, nowy sezon miałby ruszyć 12 września.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Był Ajax… czas na AEK Katowice?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy w poprzednim sezonie przystępowaliśmy do meczu z Legią w Warszawie, nastroje były więcej niż dobre. Co prawda sam mecz poprzedzający starcie z Wojskowymi, czyli mecz z „czerwoną latarnią” ligi Śląskiem Wrocław, był zremisowany, ale wcześniejsze zwycięstwa po kapitalnym spotkaniu z Pogonią i rozgromienie Puszczy pokazywały, że potencjał w naszej drużynie tkwi bardzo duży.

Tym razem jest inaczej. Nie chcę pisać, że diametralnie inaczej, bo trudno jeszcze wyrokować o pozycji naszej drużyny – nie tylko w tabeli, ale także czysto sportowej, na tle innych drużyn z ligi. Jednak w świadomości (i czuciu) kibiców zawsze będzie obowiązywało stwierdzenie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A tutaj możemy zaokrąglić to do trzech ostatnich spotkań, czyli wszystkich w tym sezonie. I do tej pory wyglądało to bardzo źle. Nie ma się co dziwić, że niektórzy eksperci już nas ochrzcili głównym kandydatem do spadku (Wojciech Kowalczyk) i np. „dobrym rywalem na przełamanie” (Wojciech Piela) dla Legii. Oddajmy jednak, że nie wszyscy – Adam Szała czy Robert Podoliński mocno akcentują, że wierzą w warsztat Rafała Góraka i to, że szkoleniowiec przywróci GKS na właściwe tory. Po wielu sytuacjach w poprzednich latach nie ma co temu zaprzeczać, ani wątpić w umiejętności trenera.

Problem jest jednak inny. Trener bowiem trenerem, ale tu chodzi o to czy da się z zastanego materiału lepić. I tu już pojawiają się schody – choć nie pewność. Okazuje się bowiem, że strata Oskara Repki i Sebastiana Bergiera znacząco wpłynęła na postawę drużyny. Jaka jest rzeczywista korelacja pomiędzy udziałem tych dwóch zawodników w poprzednim sezonie, a dobrymi wynikami GKS? Tego nie wiemy, pewnie trzeba by było zrobić analizę ścieżek i wiedza ta jest dostępna sztabowi szkoleniowemu i naszemu analitykowi. Wiemy przecież, że z Oskarem i Sebastianem, naszej drużynie przydarzyły się też bardzo słabe czy bezbarwne mecze. Wiemy jednak też, że ich błysk nieraz był decydujący. Co by nie mówić – 17 z 49 bramek strzelonych przez GKS w lidze były autorstwa tych dwóch zawodników. To jest 34,5% wszystkich trafień, czyli liczba olbrzymia.

A ze zdobywaniem bramek i kreowaniem sobie sytuacji mamy problem olbrzymi. Dość powiedzieć, że w statystyce xG mamy wskaźnik 2,49, który daje średnio 0,83 na mecz. Oczywiście nie jest to wskaźnik decydujący, bo obie bramki, które zdobył Bartosz Nowak były z poziomu xG 0,05, ale jednak wiele to mówi. Jakbyśmy prześledzili wszystkie trzy spotkania, to tak naprawdę nie mieliśmy ani jednej stuprocentowej sytuacji. Raczej to były takie pół-sytuacje, z których gol mógł paść, albo nie – jak ta Rosołka w Łodzi czy Wędrychowskiego z Zagłębiem. Ale jeśli to są nasze najlepsze okazje, to nie możemy liczyć na gole.

Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali na razie drużynie kompletnie nic. I póki co, wedle ekspertów nie jest to zaskoczenie, bo przecież zarówno oni, jak i my – interesujący się ekstraklasą kibice – wiedzieliśmy, że obaj ci piłkarze swoich drużyn nie zbawiają. Wiara, że nagle „odpalą” jest więc raczej irracjonalna, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Sam uważałem, że Maciej Rosołek w Legii spisywał się naprawdę nieźle i wręcz się dziwiłem, że lekką ręką go oddali. Pobyt w Piaście i obecne mecze w GKS pokazują jednak, że ten potencjał jest ze znakiem zapytania. A czy warto wierzyć? Jak najbardziej. Wspomniany przecież Sebastian Bergier przychodził jako – brzydko mówiąc – „odrzut” ze Śląska Wrocław, a u nas się solidnie rozstrzelał. Oskar Repka też przez długi czas był przeciętny do bólu, ale w pewnym momencie wskoczył na bardzo wysokie obroty. Nie ma więc co skreślać tych zawodników, problem jest taki, że… my punktów potrzebujemy na już, a GKS powoli musi przestać stawać się poligonem na odbudowę zawodników, a ma po prostu autorsko i zgodnie ze swoimi potrzebami – punktować, punktować i punktować.

Bez strzelonych bramek wiele nie osiągniemy. Problem jest taki, że zazwyczaj nie osiągniemy nawet remisu, bo obrona też pozostawia wiele do życzenia. O ile jeszcze trafienie Brunesa to była szybka akcja i szybka noga zarówno Norwega, jak i Ameyawa, to gole stracone z Zagłębiem i Widzewem były już po solidnych błędach naszej defensywy. Musimy więc poprawić zarówno grę w obronie, jak i ataku.

Ataku rozumianym także jako postawa drugiej linii czy/i wahadłowych. Bo naprawdę proporcja posiadania piłki i przebywania na połowie Widzewa do wykreowanych (czyli niewykreowanych) sytuacji była miażdżąca in minus. I Widzew to przeczytał – widząc, że z piłką nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, po prostu nam ją oddał. Co jakiś czas wyściubiając nos z własnej połowy i wtedy robiło się bardzo groźnie.

Choć trenerzy nie lubią mówić o tzw. handicapach w takiej czy innej postaci, to my obecnie takich mini-przewag w kontekście starcia z Legią w Warszawie musimy się łapać. I tutaj trafiamy na najlepszy moment, jaki mogliśmy sobie w obecnej formie wyobrazić, żeby grać na Łazienkowskiej.

Zasadniczo mecz z GKS to absolutnie najmniej obecnie potrzebna Legii rzecz. I pewnie trener Iordanescu pluje sobie w brodę, że przełożyli spotkanie z Piastem między dwoma meczami z Aktobe. Wiadomo, wtedy to była kwestia dalekiej podróży itd., ale nie aż tak temat sportowy. Teraz zapewne chcieliby wszystkie siły skupić na rewanżu z AEK Larnaka, dojść do siebie fizycznie i mentalnie, a tu muszą się kopać po czołach z przybyszami ze Śląska w niedzielę.

Legia po czwartkowej klęsce z Cypryjczykami musi być trochę rozbita psychicznie. Raz z powodu wyniku, który powoduje, że awans, choć jeszcze realny, będzie wymagał niebywałego wysiłku. Dwa, że w drugiej połowie warszawianie po prostu przestali grać. Odcięło im prąd i nie potrafili praktycznie wyjść z własnej połowy. To był pokaz bezradności i wywieszenia białej flagi. Niezrozumiały i zaskakujący. Czy była to tylko kwestia tego upału? Nawet jeśli – to czy Legia była aż tak nieprzygotowana taktycznie i psychicznie, żeby w tych warunkach przybrać najbardziej efektywny sposób gry?

W każdym razie wielce prawdopodobne jest, że wszystkie siły Legii pójdą na czwartek i rewanż z AEK, a nie jutrzejsze starcie z GKS. To powoduje, że możemy spodziewać się na wpół albo w dużej mierze rezerwowego składu drużyny rumuńskiego szkoleniowca. W sumie to przewidział trener Górak mówiąc na konferencji po Zagłębiu, że „nie wiadomo, jakim składem zagra Legia”.

To daje pewną szansę GieKSie. Przede wszystkim zapewne oszczędzany będzie Jean Pierre Nsame, więc żądło Legii będzie osłabione. No ale to nie znaczy, że GKS staje się od razu dużo większym faworytem. Bo przecież zamiast Nsame zagra Szkurin, wielce prawdopodobne jest też, że cały mecz zagra wykluczony z rewanżu z AEK Bartosz Kapustka, no i przede wszystkim mega groźny Ryoya Morishita, który nie wiedzieć czemu, na Cyprze nie zagrał od pierwszej minuty.

Tak więc jeśli coś miało nam spaść z niebios to właśnie AEK gromiący Legię – choć może lepiej by było, gdyby tam było 3:1, kiedy szanse awansu byłyby bardziej realne, teraz też są, ale już z dość spektakularną remontadą. Ale rozbita Legia przypomina trochę casus Jagiellonii z poprzedniego sezonu, kiedy piłkarze Adriana Siemieńca przyjechali na Bukową pomiędzy meczami z Ajaxem Amsterdam. Katowiczanie to wykorzystali i pokonali Mistrza Polski.

GieKSa notuje słaby początek sezonu, ale nie jest to tak słaba drużyna, jak te punkty. Pisałem to już, ale nadal mamy Galana, Wasyla, Kowala, Bartka Nowaka, którzy muszą sobie przypomnieć najlepsze czasy z poprzedniego sezonu. Dawid Kudła robi swoje, niech teraz też pójdzie w ślad obrona. A Maciej Rosołek niech wykorzysta „prawo ex” i strzeli swojemu byłemu klubowi bramkę.

Rok temu, po meczu z Jagą, Tomasz Wieszczycki ochrzcił GKS mianem Ajaxu Katowice. Może teraz czas na powtórkę i… AEK Katowice?

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Nie wziąć do autobusu marudnej niechęci

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu Legii Warszawa z GKS Katowice tradycyjnie wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Edward Iordanescu i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole można znaleźć zapis audio całej konferencji prasowej.

Edward Iordanescu (trener Legii Warszawa):
Wierzę, że to zasłużone trzy punkty. Gratuluję zespołowi, że pokazali charakter. Wolałbym jednak wygrać do zera. Jedyna dobra rzecz, że mieliśmy dwóch zawodników w końcówce, którzy strzelili bramki. Ale GKS grał z dobrą intensywnością, natomiast w drugiej połowie to była ich jedyna szansa i wyrównali. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby ten mecz zakończył się remisem. Najważniejsze są trzy punkty. Gratuluję moim piłkarzom tego wysiłku. To bardzo ważny moment. Teraz musimy odpocząć, bo za trzy dni mamy bardzo ważny mecz w Europie i chcemy powalczyć o awans.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Zdają sobie państwo sprawę, że gdy przegrywa się w 5. czy 7. minucie doliczonego czasu, to sportowej złości jest bardzo dużo. Nie zamierzam natomiast przepraszać za to, że graliśmy dobrze i zaklinać rzeczywistości i pochylać głowy. Będę wyciągał bardzo dużo dobrego, jeśli chodzi o morale mojego zespołu i tego, jak postawili się Legii, w jaki sposób grali i wykonywali zadania. Mogło się dużo więcej dla nas wydarzyć, niż się wydarzyło, a wydarzyło się to, że przegrywamy. Jednak nie zawsze tylko wynik trzeba brać do autobusu i taką marudną niechęć, że się przegrało. Taka jest piłka, ona czasem bardzo boli, czasem daje dużo szczęścia, też niejednokrotnie wygraliśmy w końcówce. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko, byliśmy solidni i zdyscyplinowani, mieliśmy swoje momenty i mogliśmy zdobyć nawet więcej bramek, gdyby ciut tej precyzji więcej było. Na razie na gorąco tak to odbieram, chcąc przygotowywać się do następnych spotkań, bo przed przerwą reprezentacyjną czekają nas trzy bardzo trudne spotkania i na bazie tego spotkania, chcemy być jak najlepiej przygotowani. Dzisiaj na pewno poboli i może być przykro, ale na bazie tego, jak drużyna się prezentowała, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Łódzka lekcja futbolu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ciężko się zabrać za pisanie tego felietonu, bo im więcej czasu mija od zakończenia meczu z Widzewem, tym bardziej stwierdzam, że wczoraj na boisku w Łodzi nie mieliśmy czego szukać. Może nawet i dobrze, że mecz zakończył się porażką 0:3, a nie 0:1, bo przy jednobramkowej prawdopodobnie słyszelibyśmy narrację, że było bardzo blisko i gdyby nieco więcej opanowania pod bramką, to moglibyśmy wywieźć punkt lub punkty i w ogóle byliśmy lepsi (!) od Widzewa.

Nie, nie byliśmy. Byliśmy w każdym aspekcie od Widzewa gorsi. I należy to sobie jasno powiedzieć, bo jeżeli będziemy mydlić oczy tym, że więcej mieliśmy piłkę (57%) czy oddaliśmy niemal tyle samo celnych strzałów (trzy przy czterech Widzewa), to nie wyciągniemy mitycznych wniosków, tylko będziemy się pławić w samozadowoleniu.

Niektórzy kibice mówią, że Widzew był słaby i każda inna drużyna by ten mecz z łodzianami wygrała. No niech będzie, że Widzew słaby i każdy by z nimi wygrał. Tylko zwróćmy uwagę na to, że są jeszcze kwestie taktyczne, gra się tak, jak przeciwnik pozwala itd. I mając przeciw sobie bezzębnego rywala, gospodarze mogli sobie pozwolić na taką, a nie inną grę, niby się przyczajając, a gdy mieli już piłkę przy nodze, to zagrożenie pod naszą bramką wzrastało wielokrotnie.

Z jednej strony może i fajnie, że GKS miał tak dużo piłkę, sporo przebywał na połowie rywala i rozgrywał atak pozycyjny. Problem w tym, że nie stworzyliśmy absolutnie żadnego zagrożenia pod bramką przeciwnika. Zero. Kikolski był bezrobotny. Wydawało się, że najgroźniejsza akcja GKS to była ta, gdy Wasielewski podawał do Rosołka, a ten fatalnie nie trafił dobrze w piłkę, choć wydaje się, że w tej sytuacji i tak rysowaliby linie i prawdopodobnie byłby spalony. Bo jakie inne? Jak Gruszkowski uderzał z woleja, mając przed sobą trzech Widzewiaków? Serio, to jedyne sytuacje, które przychodzą do głowy. Poza tym nic. Przy 57% posiadania, GKS stworzył sobie xG na poziomie 0,76.

Nie mamy na ten moment ofensywy. Nowi zawodnicy nie dają kompletnie nic (jedynie Wędrychowski robi trochę wiatru, ale w Łodzi nic z tego nie wynikało). A „starzy”? Obniżyli loty w porównaniu do poprzedniego sezonu. Optycznie może to nawet nie wyglądało najgorzej, rozgrywanie w środku boiska, transport piłki na skrzydła. Ale tacy zawodnicy jak Galan, Wasyl, Kowal czy Bartosz Nowak nie dają tego, co w poprzednim sezonie, czyli realnych, wymiernych korzyści – nie mówię tu nawet o golach, tylko o wykreowanych groźnych sytuacjach. Jak już Galan miał dobrą sytuację w polu karnym, to pakował się zwodem w trzech rywali, a jak Wasyl stał dwadzieścia sekund niepilnowany w polu karnym, to wszyscy byli odwróceni do niego plecami i nie widzieli, że należy zagrać mu piłkę. W tej sytuacji wyglądało to tak, że choć wiara kibica była taka, żeby siłą woli wepchnąć tę piłkę do siatki, to po prostu z obrazu gry absolutnie się na to nie zanosiło. Nawet na jednego gola, który byłby raczej łutem szczęścia niż czymś co wynika z przebiegu meczu.

A gdy Widzew już postanowił przyatakować, to można się było modlić, żeby zaraz nie wyciągać drugi raz piłki z siatki. Szalał Akere, którego nie potrafili upilnować nasi obrońcy, przeciętnego na razie Fornalczyka też łapał Kowalczyk i na szczęście dla niego nie dostał żółtej kartki. Przede wszystkim jednak dwie wybitne interwencje zanotował niezawodny Dawid Kudła i to choćby wystarczy, żeby powiedzieć, że to był cud, że do 87. minuty nie przegrywaliśmy dwiema bramkami. Nie mówiąc o absurdalnej decyzji Bartosza Frankowskiego o nieuznaniu gola dla Widzewa w drugiej minucie drugiej połowy. My się oczywiście cieszyliśmy, ale tak naprawdę to była radość z błędu VAR-u, bo jak oni się tam dopatrzyli ręki, to naprawdę ciężko zrozumieć.

Niestety nasi obrońcy też nie za bardzo pomogli. Te odbijanki, dziwne straty, które dobrze znamy, znów dały o sobie znać. Już nie mówię o samobóju Kowala, bo to akurat może się każdemu zdarzyć i jest to pech. Ale naprawdę trudno zrozumieć ustawiczne stawianie na Lukasa Klemenza, który nie za dobrze sobie radzi na tym poziomie rozgrywkowym i trzymanie Martena Kuuska na ławce. Nie mówię, że Estończyk będzie zbawieniem, bo też swoje miał za uszami, ale Lukas to jest tykająca bomba zegarowa, w większości meczów ma jakieś kuriozalne zagrania i często jedyne, co mu dobrze wychodzi, to w ostatecznej sytuacji jakieś rzucenie się ciałem i zablokowanie piłki czy nawet wybicie z linii bramkowej. Jednak błędy, które popełnia przeważają nad korzyściami i na dłuższą metę z tym zawodnikiem będziemy raczej tracić bramki niż zapobiegać ich utracie. Alan Czerwiński tym razem zagrał dużo słabiej i też przepuścił dziwną piłkę do Alvareza na 3:0, a wcześniej nie był pewny. Jednak patrząc nawet na źródła groźnych sytuacji Widzewa, to nie może być tak, że w straszny sposób Bartosz Nowak traci piłkę i z tego padał niedoszły gol na 2:0. Podobną stratę miał Wędrychowski z Lubinem i tam też było bardzo groźnie.

I teraz sam już się trochę gubię, bo z jednej strony nie chcę, żebyśmy byli jeźdźcami bez głowy, a z drugiej jednak naprawdę ukłuło mnie, gdy mieliśmy przewagę, przycisnęliśmy ten Widzew na początku meczu, mieliśmy serię stałych fragmentów gry i nagle… trener wycofał Klemenza i Jędrycha do obrony. Tak jakby dał sygnał „hej, za bardzo atakujecie, opanujcie się”. Nie wiem, czy nie zadziałało to na podświadomość naszych zawodników, bo tak naprawdę po chwili straciliśmy gola po PIERWSZEJ akcji Widzewa w tym meczu. No i właśnie, rozumiem tę chłodną głowę, ale nie chciałbym, żebyśmy jednak stracili to ofensywne DNA z poprzedniego sezonu na rzecz nadmiernej asekuracji czy wręcz asekuranctwa, bo w historii mojego zainteresowania piłką, takie rzeczy zazwyczaj kończyło się wtopami. Mam na myśli wiele meczów, w których drużyna w końcówce rozpaczliwie cofała się robiła obronę Częstochowy. Czasem to wyszło, częściej nie. Czy ultradefensywa Franka Smudy w meczu z Czechami na Euro 2012. Czy wcześniejsza ultradefensywa Janusza Wójcika na Wembley, co Scholes nam strzelił trzy bramki (jedną notabene ręką, nie jak Shehu).

Tu oczywiście sytuacja to pojedynczy niuans meczowy i zupełnie inna sytuacja. Bo potem niby GKS znów chodził do przodu. Ale tak się to zgrało z tą utratą bramki, że trudno przejść obojętnie.

Trener mówi, że zespół jest po przebudowie. Trochę tak, trochę nie. Tak, bo straciliśmy trzon zespołu, czyli przede wszystkim Oskara Repkę, no i napastnika – jak się okazuje niezłego – Sebastiana Bergiera. Tylko to zaledwie częściowo tłumaczy tę naszą słabą postawę na początku sezonu. Bo Repka Repką, ale nikt nie broni właśnie Galanowi, Wasylowi, Kowalowi czy Nowakowi być co najmniej tak efektywnymi jak w poprzednim sezonie. Ci zawodnicy obniżyli loty i to przede wszystkim na tym trzeba się skupić, żeby wrócili do swojej gry. Wasyl w Łodzi jeszcze nie grał najgorzej, ale w poprzednim sezonie był lepszy. Bo na razie okazuje się, że na wzmocnienia nie mamy co liczyć, jeśli nowi piłkarze nie zaczną funkcjonować tak, jak każdy nowy zawodnik powinien, czyli na motywacji i maksymalnym zaangażowaniu. Na czele z napastnikami, bo całe trzy mecze, w których prezentowali się Maciej Rosołek i Aleksander Buksa to póki co jakieś nieporozumienie. Chłopaki obudźcie się.

Widzew nas pokonał jakością piłkarską. Wiedzieli, co zrobić z piłką, wiedzieli jak wykorzystać nasze słabe punkty. To mocna drużyna. Choć nie jest powiedziane, że inni nie znajdą na nią sposobu, ale dali nam solidną lekcję gry w piłkę. Piłkę, która nie polega na prostym kopaniu i posiadaniu jej, tylko wiedzy i umiejętności, co z nią zrobić, gdy ma się ją przy nodze.

GieKSa jest w niełatwym położeniu, bo okazuje się, że większość ligi na początku sezonu gra dobrze i już nam odjeżdżają w tabeli. Z kimkolwiek wygrać będzie bardzo trudno. A punkty trzeba gromadzić od początku i to co jakiś czas trzy. Żeby nie obudzić się w sytuacji Śląska Wrocław, który po jesieni miał dziesięć oczek i mimo że wiosną grał dobrze – do utrzymania zabrakło.

A terminarz nam nie sprzyja. Bo teraz Legia w Warszawie.

Niech więc każdy robi swoje – trenerzy i piłkarze pracujcie, my relacjonujmy, a kibice dopingują.

I cokolwiek by się nie działo – wierzymy w zwycięstwo przy Łazienkowskiej!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga