Zapraszamy Was do lektury drugiego felietonu GieKSiarza (pierwszy tutaj), który opisał swoje wrażenia po meczu z Zagłębiem Lubin. Jego tekst to efekt ciągłego szukania przez nas osób, który byłyby chętne do pisania na naszej stronie. Taki nieustający nabór do redakcji. Jeśli chciałbyś/chciałabyś, aby Twój tekst pojawił się na GieKSa.pl lub chciałbyś/chciałabyś zaangażować się w życie redakcji (naprawdę – czasem wystarczy 30 minut tygodniowo), to zapraszamy do kontaktu na mailu gieksainfo[at]gmail.com. Ale nie przedłużając – zapraszamy do felietonu.
Zamiast kolejnego marudzenia – że remis, mało punktów, poniedziałek i deszcz – mam dla Was kilka słów z Bukowej.
Oglądałem ten mecz z trybun. Po prostu jestem na chwilę w Polsce, więc oczywiste, że zameldowałem się na Bukowej. Pierwsze 45 minut to był dramat. Totalny chaos, brak spokoju w środku pola, brak komunikacji, brak… wszystkiego. Miałem wrażenie, że piłka nas parzy, a każda akcja ofensywna kończy się na poziomie: „daj na oślep, może coś się odbije”. Zagłębie? Nie zagrali koncertowo, ale byli konkretni i wystarczyło. 0:2 do przerwy. Schodziliśmy do szatni z takimi minami, jak po rodzinnym obiedzie, na którym dowiadujesz się, że ojciec zostawił ci długi.
Druga połowa była zupełnie inna. GieKSa wyszła na murawę, jakby ktoś w przerwie przypomniał im, że gramy w Ekstraklasie. Że kibice na trybunach nie przyszli oglądać pomyłek i nieporozumień. Zaczęliśmy grać wyżej, agresywniej i z pazurem. Były momenty, że Zagłębie dosłownie wcisnęliśmy w ich pole karne – i aż czuć było, że się gotują. A że od 50. minuty grali na czas, to już inna historia. Ale jeszcze inna historia to sędzia. Nie puszczał korzyści, nie widział ręki w polu karnym Zagłębia, nie widział też paru innych rzeczy, które – oczywiście moim zdaniem – wypaczyły mecz. Ale nie będę się nakręcać – to nie felieton o PZPN-ie.
Bramki Bartka Nowaka uratowały mecz. Ktoś musi strzelać, skoro nasze dziewiątki (z całym szacunkiem) wciąż jeszcze szukają swoich butów. Bartek wziął odpowiedzialność i pokazał, że potrafi zrobić różnicę na boisku. Oby podtrzymał formę, bo będzie nam mega potrzebny w tym sezonie. Skoro o formie mowa, to Adrian Błąd, póki co, nie istnieje. Wiem, że to Legenda (wystarczy wspomnieć strzał życia w Gdyni) i wiele zrobił dla klubu. Jednak wczoraj – a właściwie od początku sezonu – nie zapadła mi w pamięć ani jedna jego akcja, drybling czy pojedynek. Trener powinien czasem odłożyć sentymenty na bok. Marcel Wędrychowski? Zdecydowanie warto spróbować. Błyskotliwy, przebojowy, z ikrą. Takich teraz nam trzeba – zwłaszcza w ofensywie.
Podsumowując: potrzebujemy kogoś, kto w polu karnym potrafi wyjaśnić chaos. Widać, że brakuje nam Oskara Repki. Kogoś, kto zrobi porządek w środku pola, uspokoi grę, rozprowadzi wszystko z głową. I – do cholery – potrzebujemy, żeby nasze dziewiątki w końcu się obudziły, bo ktoś sytuacje musi zamieniać na punkty.
I na koniec – apel. Od początku sezonu obserwuję wśród części ludzi strasznie dużo narzekania. Na Boga! Gramy w Ekstraklasie! Jeszcze kilka lat temu mogliśmy o tym tylko marzyć… Więcej optymizmu, mniej marudzenia. Przyjdą jeszcze trudniejsze momenty – i wtedy okaże się, kto chodzi, bo kocha, a kto tylko, jak świeciło słońce. Nie zapominajcie, z jakiej otchłani przyszliśmy. Cieszcie się tym, co mamy, bo mamy… naprawdę sporo.
GieKSiarz
Najnowsze komentarze