Dołącz do nas

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: nie tęsknimy za Källmanem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Rozgrywki Ekstraklasy nabierają tempa, a kalendarz staje się jeszcze bardziej napięty ze względu na pierwszą rundę Pucharu Polski. Przed najbliższymi meczami trochę więcej odpoczynku miał nasz rywal, bo choć piłkarze Pasów pojechali do Płocka, to z powodu oberwania chmury na boisko ostatecznie nie wyszli. O sens tej decyzji, ocenę postawy Cracovii w nowym sezonie, transfery i przewidywania przed meczem z GieKSą zapytaliśmy Kamila, organizatora twitterowych Pokojów Cracovii.

Ostatni weekend był dla was dość zaskakujący, bo z meczu na szczycie Ekstraklasy wyszedł pusty przelot do Płocka. Twoim zdaniem dobrze się stało, że mecz został przełożony?
Tuż przed meczem nie zdawałem sobie sprawy, jak dramatyczne warunki panowały w Płocku. Mecz planowałem obejrzeć w telewizji i już na „Wstępie do meczu” byłem pewny, że nie zagrają. Kałuża na kałuży. Z jednej strony szkoda, że nie zagraliśmy po dwutygodniowej przerwie, tym bardziej, że na kadrze było bardzo mało piłkarzy, bo tylko Minczew, Kakabadze i Kameri. Z drugiej strony w nowym terminie gotowy do gry może być Hasic. Szkoda tylko, że taki mecz odbędzie się w jakiś zimny listopadowy lub grudniowy, środowy wieczór. Chociaż kto wie, być może przyćmi rozgrywane wtedy mecze Ligi Mistrzów… Mimo wszystko, patrząc, jaka tego dnia była pogoda w Płocku, to dobrze, że nie zagraliśmy, bo w takich warunkach łatwo o kontuzje. Dobra decyzja i pozostaje czekać na nowy termin.

W poprzednim sezonie u moich rozmówców z Cracovii dało się wyczuć zupełnie przeciwstawne nastroje: jesienią Rafał Nowak mierzył nawet w mistrzostwo, natomiast wiosną Artur Fortuna nie krył rozczarowania postawą Pasów. W jakim punkcie tej sinusoidy jesteście dzisiaj?
Osobiście jestem bardzo spokojny, bo Ekstraklasa już wiele widziała: nie takie drużyny kreowano na potentatów, a koniec końców okazywało się, że „puchły” na finiszu. Mimo wszystko wydaje mi się, że jesteśmy gdzieś pośrodku, choć więcej przemawia za narracją optymistyczną. Start tego sezonu mamy bardzo dobry, a debiut Luki Elsnera był wręcz wymarzony – zdobyć cztery bramki na boisku Mistrza Polski, gdzie Cracovia ostatni raz wygrała jeszcze za kadencji Michała Probierza, to nie lada wyczyn. Nastroje psuje kontuzja Hasicia – bez niego nieco zbledliśmy w ofensywie. Drużyna się zgrywa, bo liczba letnich transferów jest ogromna – wydaje mi się, że jest to jedno z największych, o ile nie nasze największe okienko transferowe w XXI wieku.

Mówimy tylko o ilości, czy także o jakości sprowadzonych zawodników?
Jeśli chodzi o ilość, to nie przypominam sobie tylu ruchów w jednym okienku. Natomiast jeśli chodzi o jakość, to na papierze również wygląda to imponująco. Ściągnęliśmy przecież Kameriego, który w Salzburgu debitował w Lidze Mistrzów mając 17 lat, do tego Aleksicia i Šutalo – to są naprawdę jakościowi zawodnicy.

Jaki rezultat na koniec sezonu będzie dla ciebie satysfakcjonujący?
Biorąc pod uwagę, że od tego sezonu do europejskich pucharów kwalifikują się cztery najlepsze drużyny w lidze, to fajnie byłoby znaleźć się w tym gronie. Zadowoli mnie pierwsza piątka, która przy odpowiednich rozstrzygnięciach w Pucharze Polski również da przepustkę do Europy. Na pewno nie zadowoli mnie nic poniżej szóstego miejsca, które zajęliśmy w poprzednim sezonie, czyli siłą rzeczy mierzę w puchary. Mamy podstawy, żeby zakładać taki scenariusz – pod względem taktycznym i samej filozofii gry trener Elsner jest 10 razy lepszym trenerem od Dawida Kroczka. Ponadto, mamy lepszą, bardziej zbalansowaną kadrę i nie bazujemy tylko na Källmanie, tak jak w poprzednim sezonie. Jest Stojilković, zaraz wróci Hasic, w świetnej formie jest Kakabadze, do tego Klich i Maigaard.

Skoro mówimy już o personaliach, to nasuwa się pytanie, gdzie znaleźliście sklep z napastnikami, w którym tak swobodnie wybieracie sobie najlepszy towar? Wydawało się, że wyrwa po Källmanie będzie nie do załatania, a tutaj okazuje się, że w Krakowie nikt już specjalnie o nim nie pamięta.
Szczerze mówiąc sam się nie spodziewałem, że sztab „ugotuje” nam takie zastępstwo i z czystym sercem będzie można powiedzieć, że w połowie września nie tęsknimy za Källmanem. Skąd ich bierzemy? Dobre pytanie, bo przecież jeszcze kilka lat temu Cracovia miała ogromne problemy z napastnikami. Po Krzysztofie Piątku był Airam Cabrera, dalej Rafa Lopes, ale potem było już tylko gorzej. Teraz są Filip Stojilković, Kahveh Zahiroleslam i Gabriel Charpentier. Cała trójka zapowiada się świetnie. Stojilković udowadnia już na boisku, że jest mega kozakiem, a pozostałych dwóch będzie próbować go wygryźć, choć pozycja Szwajcara wydaje się na ten moment niezagrożona.

Jarosław Gambal, dyrektor działu skautingu, zebrał również bardzo dobre recenzje za sprowadzenie obrońcy Boško Šutalo, dwukrotnego mistrza Chorwacji w barwach Dinama Zagrzeb. Jak oceniasz ten ruch?
W meczu z Legią można było dostrzec jego inklinacje ofensywne – ma predyspozycje do gry jako prawy wahadłowy. Na jednym z naszych pokojów porównałem go do Virgila Ghițy, który też chętnie podłączał się do akcji ofensywnych, tyle że z lewej strony. Spodziewam się po nim zarówno solidności w defensywie, jak i zaangażowania w ataku tak, aby ściągać na siebie uwagę obrońców, a tym samym robić więcej miejsca dla Kakabadze.

Formacja defensywna Pasów pozostawiała w ubiegłym sezonie najwięcej do życzenia, a i w tych rozgrywkach na tle czołówki nie wygląda to najlepiej. Letnie transfery pozwolą naprawić ten problem?
Tegoroczny bilans bramkowy popsuł mecz z Jagiellonią – pięć straconych goli. Czuliśmy wtedy duży niedosyt, bo w pierwszej połowie prowadziliśmy 2:1, do tego z karnego nie trafił Maigaard. Co by było gdyby było 3:1? Można dywagować, czy schodząc na przerwę z przewagą dwóch bramek wypuścilibyśmy z rąk to zwycięstwo. Ponadto, nie pomogła czerwona kartka Perkovicia. Kolejne dwie bramki straciliśmy z Lechią, która jest znana z tego, że gra ofensywnie – strzela dużo, ale też dużo traci.

W ostatni piątek się to nie potwierdziło…
Tak, w waszym przypadku było inaczej, ale skoro defensywę Lechii wzmocnił Matej Rodin, były obrońca Cracovii, który na dodatek przeszedł szkołę Marka Papszuna, to można się spodziewać, że gra Lechii w defensywie ulegnie poprawie.

Ciekawym ruchem było sprowadzenie pod Wawel Mateusza Klicha, który z Cracovii wypłynął na szerokie wody. Traktujecie go jako wzmocnienie czy raczej sentymentalny powrót?
Myślę, że na pewno będzie to wartość dodana. Gdyby Mati chciał odcinać kupony, to raczej do Krakowa by nie wrócił. Zresztą było widać po meczu z Legią, gdzie był po prostu wszędzie, dyrygował środkiem pola. Wiadomo, że wieku nie oszuka i pewnie czasem będzie brakować tempa, ale Klich wciąż ma niesamowity przegląd pola. Dlatego wydaje mi się, że będzie to spore wzmocnienie. Sam jego powrót był dla nas sporym zaskoczeniem, ale tak się ułożyły losy Klicha, że Atlanta z niego zrezygnowała, a nie zgłosił się żaden inny klub MLS. Spodziewaliśmy się bardziej, że wróci za jakiś czas, pogra może rok i zostanie w strukturach klubu. Tymczasem, jeśli zdrowie pozwoli, przez kilka sezonów może stanowić o sile naszej drugiej linii, a co być może jeszcze ważniejsze, z pewnością będzie ważną postacią w szatni.

Wszystkie te klocki na swoich miejscach musi poukładać trener. Luka Elsner przychodził do Krakowa jako szkoleniowiec z górnej półki. Jak na tym etapie oceniasz jego pracę?
W skali od 1 do 10 wystawiłbym mu dziewiątkę z plusikiem. Być może Cracovia nie jest już tak przyjemna do oglądania dla przeciętnego kibica Ekstraklasy, jak to było w ubiegłym sezonie, choćby w meczu z Motorem czy z wami, gdzie padało wiele pięknych goli. Dziś gramy bardziej pragmatycznie, drużyna w każdej formacji jest bardziej zbalansowana – dobrze zorganizowana obrona, środek pola skuteczny w odbiorach i pressingu oraz kreatywna ofensywa. Umówmy się – z taką obroną jak w zeszłym sezonie nie dało się osiągnąć sukcesu w lidze. Dlatego ja wysoko oceniam Elsnera i w zasadzie jedyny minus to mecz z Jagiellonią.

Cracovia jest jedną z niewielu drużyn, z którymi w ubiegłym sezonie udało nam się dwa razy wygrać, po efektownych skądinąd widowiskach. Pamiętna bramka Adriana Błąda do dziś pojawia się na ekranach telewizorów kilka razy podczas każdej sportowej transmisji, za sprawą reklamy naszego bukmachera.
Oba mecze były świetne, a w szczególności ten jesienny: piękny gol Błąda, równie efektowne uderzenie Maigaarda i dramatyczna końcówka. Szkoda tylko, że sporo od siebie dołożył Damian Sylwestrzak, ale dobrze wiemy, że sędziowie w Ekstraklasie czasami gwizdzą jak chcą. Mimo wszystko uważam, że był to jeden z lepszych meczów w Krakowie, na jakich byłem, pod względem emocji. Mimo że przegraliśmy, to świetnie się bawiłem i naprawdę super się to oglądało. Wiosenny mecz oglądałem będąc w trasie, więc niewiele z niego pamiętam, jednak wspominam go jako mecz niewykorzystanych szans z naszej strony. Nieźle kreowaliśmy, ale brakowało wykończenia. Szkoda, bo GieKSa była wtedy do ogrania. Zadecydował gol Repki, który nie powinien był paść – nie można tak kryć w obronie. Mieliśmy wtedy spory niedosyt.

Jakie masz przewidywanie na piątkowe popołudnie? Przyjedziecie jak po swoje, aby wykorzystać mały dołek GieKSy czy będziecie mieć w pamięci ciężkie przeprawy z poprzedniego sezonu?
Mimo wszystko bardziej skłaniam się do tego drugiego scenariusza. Elsner raczej będzie chciał na początku wybadać, na co was stać i na ile nam pozwolicie. Nie spodziewam się takiego grania jak chociażby na jesieni w Krakowie i raczej nie padnie aż tyle goli. Sam nie wiem, czego się po was spodziewać. Oglądałem wasz mecz z Arką, kiedy pokazaliście wysoką formę. Jednak w pozostałych meczach, szczególnie ostatnim z Lechią, nie wyglądało to już tak dobrze. Może wam być szczególnie żal punktu straconego przy Łazienkowskiej, gdzie było naprawdę blisko remisu. Z jednej strony gracie dwa fajne mecze – z Arką i z Radomiakiem, a z drugiej totalną „padakę” jak na przykład z Rakowem albo Górnikiem. Myślę, że wciąż odczuwacie stratę Oskara Repki.

W przyszłym tygodniu rozpoczynamy zmagania w Pucharze Polski. Jakie masz nastawienie przed startem tych rozgrywek?
Moim marzeniem jest pojechać na Narodowy. Jestem zdania, że jeśli odpadać, to tak jak rok temu z Sandecją – szybko i bezboleśnie. A jak już faktycznie traktować te rozgrywki poważnie, to grać do końca. Na początek trafiamy na słabiutkiego Górnika Łęczna. Nasza kadra jest na tyle jakościowa, że w zasadzie kto by nie wyszedł na Górnika, to obowiązkiem jest tam wygrać. Tak jak wspomniałem, mam dwa piłkarskie marzenia: zobaczyć Cracovię na Narodowym i usłyszeć hymn Ligi Mistrzów przy Kałuży. Być może się doczekam.

Jaki wynik typujesz w piątek?
Stawiam, że Cracovia wygra 2:1, a bramki strzelą Stojilković i Klich dla Pasów, a dla GieKSy Marković. Życzę dobrego meczu po obu stronach, bez kontuzji i przede wszystkim aby to piłkarze, a nie sędzia, grali główne role. Niech mecz rozstrzygnie się na murawie, a nie w wozie VAR.

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Widzew rywalem GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.

Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.

Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.

Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga