Dołącz do nas

Hokej Kibice Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Lider górą!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Drużyna kobiet wygrała z Pogonią Szczecin w 7. kolejce Orlen Ekstraligi 2:0 (0:0). Kolejne spotkanie rozegramy w piątek 3 października o 17:00 na stadionie przy Bukowej z Górnikiem Łęczna. Obecnie piłkarki zajmują 5. miejsce w tabeli ze stratą dziesięciu punktów do liderek z Łęcznej, przy dwóch meczach mniej. Drużyna męska zremisowała 1:1 na wyjeździe z Wisłą Płock. Kolejne spotkanie rozegramy w niedzielę 5 października o 17:30 na Arenie Katowice z Lechem Poznań.

Siatkarze pokonali na wyjeździe MKS Będzin 3:1. Dzięki temu zwycięstwu nasza drużyna prowadzi w 1PLS z kompletem punktów. Kolejne spotkanie rozegramy 4 października o 17:00 w Arenie Katowice z KKS-em Mickiewicz Kluczbork.

Hokeiści rozegrali trzy spotkania: przegrany z Unią 3:4, wygrany z Energą Toruń 4:3 oraz przegrany z Cracovią 1:2. W rozpoczętym tygodniu drużyna rozgra dwa spotkania – w piątek (3 października) z Zagłębiem oraz w niedzielę z STS-em Sanok. Mecz z Zagłębiem zostanie rozegrany w Satelicie o 18:30, a z Sanokiem na wyjeździe.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Mistrzynie Polski wygrywają w Szczecinie

Pogoń Szczecin przegrała na własnym stadionie z GKS-em Katowice 2:0 w meczu 7. kolejki Orlen Ekstraligi.

Po pierwszej bezbramkowej połowie mistrzynie Polski wyszły na prowadzenie w 61. minucie po golu Katarzyny Nowak. Przyjezdne podwyższyły prowadzenie w 77. minucie, gdy Nicola Brzęczek wykorzystała zagranie Klaudii Maciążek i pokonała Radkiewicz.

gol24.pl – Liczny wyjazd kibiców GKS Katowice na mecz z Wisłą Płock. Byli wspierani przez fanów Banika Ostrawa

Kibice GKS Katowice licznie stawili się na wyjazdowym meczu 10. kolejki PKO Ekstraklasy z Wisłą Płock (1:1). GieKSę wspierali również fani zaprzyjaźnionych klubów – czeskiego Banika Ostrawa oraz ekstraklasowego Górnika Zabrze.

W piątkowy wieczór, podczas meczu z Wisłą Płock, w sektorze gości na stadionie miejskim zasiadło 582 kibiców. Nie byli to jednak wyłącznie fani GKS Katowice – drużynę wspierali także sympatycy zaprzyjaźnionych klubów: czeskiego Banika Ostrawa oraz Górnika Zabrze.

Nie był to zresztą jedyny wspólny wyjazd w tym sezonie. Kiedy Legia mierzyła się z Banikiem Ostrawa w 2. rundzie eliminacji Ligi Europy, kibice GKS Katowice również licznie pojawili się w Warszawie na stadionie przy Łazienkowskiej. Oczywiście wspierać swoich czeskich braci, którzy ostatecznie odpadli z polskim klubem.

Dla GieKSy to niezwykle cenny punkt zdobyty w starciu z ligową rewelacją Wisłą Płock – i zarazem pierwszy wywalczony na wyjeździe w tym sezonie. Do tej pory podopieczni Rafała Góraka wracali z delegacji wyłącznie na tarczy.

SIATKÓWKA

polsatsport.pl – Lider górą! Siatkarze GKS ograli MKS w starciu spadkowiczów z PlusLigi

W spotkaniu otwierającym 3. kolejkę PLS 1. Ligi siatkarze Nowak-Mosty MKS Będzin przegrali z GKS Katowice 1:3. Liderująca w tabeli drużyna z Katowic odniosła trzecie zwycięstwo w sezonie.

W premierowej partii nie brakowało zwrotów akcji. Długo przeważali siatkarze z Katowic, w pewnym momencie gospodarze przegrywali 9:17, a później jeszcze 14:19. Będzinianie ruszyli jednak w pogoń, odrobili straty w jednym ustawieniu (19:19) i po ataku Patryka Szwaradzkiego mieli piłkę setową przy stanie 24:23. Siatkarze GKS doprowadzili jednak do rywalizacji na przewagi, którą rozstrzygnął zagrywką Piotr Fenoszyn (25:27).

Drużyna z Katowic miała również minimalną przewagę w początkowej fazie drugiej odsłony. W środkowej części seta odskoczyła na trzy oczka (13:16), Będzinianie odrobili jednak straty (19:19), a w końcówce seta byli skuteczniejsi w ofensywie. Trzy ostatnie akcje dla gospodarzy skończył w tym secie Patryk Szwaradzki (25:22).

Od początku trzeciego seta dominowali siatkarze GKS, którzy mając wyraźną przewagę w ataku, błyskawicznie odjechali przeciwnikom. Po asie Michała Superlaka było 4:12, po punktowej zagrywce Krzysztofa Gibka różnica osiągnęła dziesięć oczek (11:21). Jednostronną odsłonę zamknął błąd gospodarzy w ataku (13:25).

W czwartej partii katowiczanie nie zwalniali tempa i od początku zaczęli pracować nad punktową zaliczką (5:10). Gospodarze podjęli jeszcze próbę odrobienia strat (15:17), ale ekipa trenera Emila Siewiorka nie dała się zatrzymać w drodze po wygraną. Zepsuta zagrywka rywali przyniosła im piłkę meczową, a po chwili Michał Superlak przedarł się przez blok będzinian i przypieczętował zwycięstwo GKS (20:25).

HOKEJ

hokej.net – Wciąż niepokonani! Emocje, dogrywka i zjawiskowe trafienie snajpera Unii

Piąte zwycięstwo z rzędu odnieśli hokeiści Unii Oświęcim. Biało-niebiescy w meczu 5. kolejki TAURON Hokej Ligi pokonali na własnym lodzie GKS Katowice 3:2 po dogrywce. Gola na wagę dwóch punktów zdobył Ołeksandr Peresunko, który popisał się przepięknym uderzeniem w okienko.

rener Róbert Kaláber wyszedł z założenia, że nie zmienia się zwycięskiego składu. W meczu z GKS-em zdecydował się na to samo zestawienie, co w wygranym starciu z GKS-em Tychy (4:3). Korekt w składzie nie przeprowadził też Jacek Płachta.

Spotkanie od samego początku było wyrównane i bardzo ciasne. To był klasyczny mecz walki, pełen emocji i obfitujący w twarde starcia. Oświęcimianie oraz katowiczanie mieli swoje dobre momenty i wykreowali sobie dogodne szanse, ale ze swoich obowiązków dobrze wywiązywali się obaj bramkarze. Finalnie o losach spotkania przesądziła dogrywka, w której precyzją i instynktem kilera popisał się Ołeksandr Peresunko, którego nazwisko długo skandowali kibice Unii.

Kluczowym momentem pierwszej odsłony był faul Juho Koivusaariego, którego dopuścił się w 11. minucie. Fiński napastnik rzucił na bandę Lukasha Matthewsa, a sędziowie nałożyli na niego karę pięciu minut. Podczas trwania tego wykluczenia gospodarze dwukrotnie znaleźli sposób na Jespera Eliassona. Najpierw w ogromnym zamieszaniu do siatki trafił Miika Partanen, a później Erik Ahopeltoidealnie dograł do Daniela Olssona Trkulji, który musiał tylko dopełnić formalności.

Biało-niebiescy mieli też sporo szczęścia, bo kontrujących katowiczan powstrzymał Linus Lundin. 33-letni Szwed w świetnym stylu wybronił sytuację sam na sam z Ianem McNultym, a także dobitkę Mateusza Michalskiego.

Jeszcze przed przerwą kontaktowego gola zdobył Bartosz Fraszko. 30-letni skrzydłowy, po dograniu Grzegorza Pasiuta, znalazł się przed oświęcimskim golkiperem i wykorzystał tę okazję ze stoickim spokojem.

Wicemistrzowie Polski w 28. minucie doprowadzili do wyrównania, robiąc użytek z okresu gry w przewadze. Bartosz Fraszko i Patryk Wronka rozprowadzili krążek, a Jacob Lundegård kropnął spod linii niebieskiej. Guma znalazła się w siatce.

Później trwała walka na całej długości i szerokości lodu. Okazje były po obu stronach, ale szwankowała skuteczność. Wynik nie zmienił się więc już do końca regulaminowego czasu gry, choć trzeba przyznać, żeobazespoły po dwa razy grały w przewagach.

O losach spotkania przesądziła dogrywka, w której sytuacja na lodzie zmieniała się jak w kalejdoskopie. Zarówno goście, jak i gospodarze mogli w niej zadać ten decydujący cios.

Po stronie GKS-u Katowice najbliżej szczęścia był Grzegorz Pasiut, ale uderzony przez niego krążek zatrzymał się na słupku. Później przepiękną akcją popisał się skrzydłowy Unii – Ołeksandr Peresunko. Etatowy reprezentant Ukrainy pognał prawym skrzydłem, a następnie przymierzył z bulika w samo okienko. Jesper Eliasson nie miał żadnych szans.

Przełamanie GieKSy. Trzy punkty wisiały w powietrzu!

Po trzech porażkach z rzędu przełamali się hokeiści GKS-u Katowice. W 6. kolejce TAURON Hokej Ligi katowiczanie pokonali KH Energę Toruń 4:3. Emocji nie brakowało do ostatnich sekund spotkania, ale gospodarze zwycięstwo zdołali dowieźć do ostatniej gwizdka.

Pierwsza tercja rozpoczęła się w szybkim tempie, a już w 4. minucie Patryk Wronka popisał się piękną indywidualną akcją i precyzyjnym strzałem otworzył wynik spotkania. Torunianie odpowiedzieli już dwie minuty później. Andrij Denyskin wykorzystał moment nieuwagi obrony i wyrównał stan rywalizacji. Kolejne minuty przyniosły wymianę ciosów i kilka groźnych okazji po obu stronach, w tym strzał Jakuba Lewandowskiego w słupek czy akcję Bartosza Fraszki zatrzymaną przez Mateusza Studzińskiego. Nie zabrakło też upomnień – najpierw Kacper Maciaś faulował Patryka Napiórkowskiego, a w końcówce tercji Zack Hoffman dał się sprowokować i usiadł na ławce kar. GieKSa zdołała jednak obronić bramkę grając jednego mniej.

Druga tercja rozpoczęła się od dynamicznej gry obu drużyn, ale to katowiczanie stopniowo przejmowali inicjatywę. Już na początku podopieczni trenera Jacka Płachty kilkukrotnie zagrażała bramce Studzińskiego – najpierw Jonasz Hofman minimalnie chybił w znakomitej sytuacji, a chwilę później Jakub Hofman nie wykorzystał szansy po szczęśliwym odbiciu krążka. Torunianie starali się odpowiadać kontrami, jednak katowicka defensywa grała czujnie. Pomimo kilku groźnych uderzeń Grzegorza Pasiuta i Jean Dupuy, bramkarz KH Energi długo skutecznie bronił dostępu do siatki. Decydujący moment nadszedł w 38. minucie, gdy po kolejnej akcji ofensywnej Pasiut oddał mocny, precyzyjny strzał i wyprowadził GKS Katowice na prowadzenie. Końcówka tercji to już kontrola katowiczan i pewna gra, która nie pozwoliła torunianom na odpowiedź.

Trzecia część gry świetnie zaczęła się dla GKS-u. Po rajdzie Jeana Dupuya akcję pewnie wykończył Mateusz Bepierszcz, który uhonorował tym trafieniem swoje 300 meczów dla katowickiej drużyny. W kolejnych minutach aktywniejsi stali się goście. Dwukrotnie próbował Densykin, ale jednak nieskutecznie. Podopieczni trenera Łukasza Podsiadło zdobyli gola kontaktowego po ładnej, składnej akcji całego zespołu. Sytuację pewnie wykończył Robert Aarak. Nie minęła jednak minuta i GieKSa znów wyszła na dwubramkowe prowadzenie. Swoje trafienie w 6. kolejce zanotował Albin Runesson, który uderzył z niebieskiej linii w sposób nie do obrony. Ostatnia tercja obfitowała w bramki. W 51. minucie dużym sprytem wykazał się Robert Aarak, który zareagował bardzo przytomnie pod bramką Michała Kielera i z bliska skierował gumę do siatki. W końcówce obie strony miały jeszcze okazje do zdobycia bramek, ale brakowało dokładności w najważniejszych momentach. Torunianie nie byli również w stanie wykorzystać przewagi i gry w pewnym momencie sześciu na czterech.

Wynik nie uległ już zmianie. GKS Katowice pokonał na własnym lodowisku KH Energę Toruń i zanotował ważne przełamanie. Dzięki zwycięstwu trójkolorowi awansowali na 4. miejsce w tabeli.

Niespodzianka w Krakowie! Wicemistrz Polski przegrał z underdogiem. Były bójki i karne

W ostatnim z meczów 7. kolejki TAURON Hokej Ligi Comarch Cracovia sprawiła niespodziankę i pokonała silniejszy kadrowo GKS Katowice 2:1 po rzutach karnych. Architektami tego zwycięstwa byli bramkarz Santeri Lipiäinen oraz napastnik Olli Valtola, który zdobył gola w regulaminowym czasie gry oraz wykonał decydujący rzut karny.

Mecz rozpoczął się w wyrównanym tempie, z lekką przewagą katowiczan. Obie ekipy grały twardo i uważnie w defensywie, a pierwsza tercja zakończyła się bezbramkowym remisem, pomimo pierwszej w tym spotkaniu gry w przewadze GieKSy pod koniec tercji.

W drugiej części spotkania kibice doczekali się wreszcie goli -w 25. minucie prowadzenie Cracovii dał Olli Valtola po podaniu Eetu Mäkiego. W krakowskiej bramce świetnie dysponowany był Santeri Lipiäinen, który momentami bronił jak w transie. W 35. minucie szansę na wyrównanie miał Jean Dupuy, który podjechał do rzutu karnego, jednak znowu górą był fiński bramkarz. Dwie minuty później GieKSa zdołała wyrównać podczas gry 6 na 5 i odłożonej karze po faulu na kanadyjskim skrzydłowym.. Szansę na gola zamienił niezawodny Stephen Anderson, a asystowali mu Mateusz Bepierszcz oraz Albin Runesson.

Na największe emocje w tym spotkaniu musieliśmy poczekać do trzeciej tercji, w którą lepiej weszła drużyna z Górnego Śląska. Nadmierna aktywność katowiczan ostatecznie poskutkowała bójką, która zaczęła się od Fabiana Kapicy i Jacoba Lundegårda. Na lodzie zawodnicy dobrali się w pary i… zaczęła się awantura! Brandon Magee położył na łopatki Krystiana Mocarskiego. Zack Hoffman zaprosił do zapasów Damiana Kapicę i obaj skończyli na lodzie. Cała szóstka została odesłana do szatni przez arbitrów, a grę w jednoosobowej przewadze wznawiali katowiczanie.

Na nic się zdała kolejna już w tym meczu przewaga, nieskuteczność GieKSy była porażająca, a Santeri Lipiäinen rósł z każdą minutą. Los ponownie próbował wyciągnąć pomocną dłoń do drużyny z Katowic, bo na dwie minuty przed końcem spotkania Cracovia złapała drugą karę co oznaczało, że przez najbliższe 30 sekund będą grać 3 na 5, a kolejne 90 – 4 na 5. Znowu niezawodny był dzisiaj krakowski golkiper. Dogrywka odbywała się w bardzo słabym tempie i jedyną ciekawą sytuacją była kara dla Albina Runessona za uderzenie w twarz kijem gracza Cracovii na 40 sekund przed końcem dogrywki. Goli nie zobaczyliśmy do końca i nadeszła największa zmora katowiczan – rzuty karne.

W serii najazdów triumfowali podopieczni Krystiana Dziubińskiego. Sposób na Jespera Elliassona znaleźli najpierw Olli Valtola, który po zwodzie posłał gumę pod poprzeczką i Patryk Wajda. Doświadczony obrońca, pełniący w tym meczu funkcję kapitana, długo się nie zastanawiał i precyzyjnie uderzył w długi róg. Krakowscy kibice mieli solidne powody do radości.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Cracovia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Cracovia to jedna z najbardziej rozpoznawalnych ekip w Polsce. Pasy wywołują skrajne emocje wśród wszystkich kibiców ze względu na sprzęt, który wprowadzili na ulice Krakowa.

W pewnym momencie, żeby utrzymać się na powierzchni, zaczęli bezwzględnie eliminować wroga. Za te dojeżdżanie Craxa sprawiła, że niektórym imponowali swoją „ostrą grą”, zaś inni słysząc „Cracovia” po prostu byli przerażeni. Hycle sprawili, że ich zespół tułający się głównie na poziomie obecnej drugiej ligi, stał się stricte chuligańskim klubem. Cracovia, uznawana oficjalnie za najstarszy klub w Polsce, dorobiła się 5 tytułów Mistrza Polski, ale wszystkie były w dawnych czasach (1921, 1930, 1932, 1937, 1948). Kibice Craxy, którzy już w połowie lat 80. aktywnie działali na trybunach, pamiętają jedynie końcówkę grania w Ekstraklasie, zaś ich cały zorganizowany ruch kibicowski to jeżdżenie przez niemalże 20 lat po wioskach, aż do 2004 roku, kiedy wrócili do elity. W tym okresie dorobili się renomy potężnej bandy, która siała zamęt i zniszczenie. Mimo grania w niskich ligach stadion przy Kałuży z torem kolarskim miał swój niepowtarzalny klimat, a tradycją stał się noworoczny trening Pasów.

Wrogiem numr jeden jest oczywiście Wisła Kraków, a nienawiść Pasów do Armii Białej Gwiazdy jest tak potężna, że stworzyli jako pierwsi w kraju bandę „anty”. Skład Anty Wisła miał ogromną siłę rażenia, a w Grodzie Kraka spadło, po obu stronach, kilka głów. Nikt tak nienawidził swojego wroga, jak właśnie Cracovia, a liczba gadżetów czy napisów na murach z przekreśloną Białą Gwiazdą jest niepoliczalna. Rynek w Krakowie, na początku lat 90., był oczkiem w głowie chuliganów Pasów, którzy mieli tam swoje interesy. Markowe ubrania „sprowadzane” z Berlina, słynne flyersy, kurtki M65 Alpha czy bejsbolówki Wilson tworzyły na tamte lata casualowy i niepodrabialny styl na kibicowskiej mapie Polski. Wszytsko w parze z ruchem skinów, którzy także odnaleźli się na trybunach KSC. Ich siła rażenia na krakowskim podwórku na początku lat 90. była odczuwalna. Wiślacy nie byli dłużni i dostosowali się do warunków chuliganów Cracovii. Obecnie Kraków to najtrudniejsze/najbardziej patologiczne (niech każdy sam wybierze) miasto w Polsce w kibicowskiej rywalizacji. Górny Śląsk, Trójmiasto czy Łódź mają ostrą wojnę, ale zazwyczaj dochodzi do walk na gołe ręce. Kraków „zatrzymał się w czasie” i tam wciąż trzymanie w rękach gazu i maczet to zestaw wyjściowy. Na ucywilizowanie rywalizacji nie ma widoków, bo wszystko jest tak przesiąknięte interesami, że doszło nawet do podziałów wewnętrznych.

O Pasach, mimo grania w niskich ligach, zrobiło się najgłośniej na meczach kadry, gdzie – podobnie jak Arka Gdynia (ich zgoda od 1988 roku) – szukali rywalizacji z innymi ekipami. Pokazywali swoją siłę, a wchodząc w Wielką Triadę razem z Arką i Lechem Poznań, sprawili że ich pozycja urosła i budziła uznanie w całym kraju. W 1993 roku, przy okazji meczu Polska – Anglia w Chorzowie, z rąk kibica Cracovii zginął fan Pogoni Szczecin – śp. Faraon. Kosa z Pogonią trwa do dzisiaj, a (nie)słynna oprawa z paprykarzem „zadedykowana” Portowcom, wzbudziła w większości kraju niesmak (delikatnie pisząc). Cracovia na meczach kadry pojawiała się regularnie, ale do paktu nigdy nie przystąpiła, mimo że inicjatorem tego (w 1995 roku) była ich zgoda z Gdyni. Jednym z punktów układu było „siódme przykazanie”: 7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy, bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.

Cracovia obecnie ma bardzo stare i dobrze pielęgnowane sztamy. Z Arka i Lechem od 1996 roku tworzą Triadę. Powstała ona w dniu przybicia sztamy z Kolejorzem, który już wcześniej miał zgodę z Arkowcami. Mają również od 1982 roku zgodę z GKS-em Tychy i od 1985 roku z Sandecją Nowy Sącz. Ostatnia sztama, datowana na 1993 roku, to Tarnovia. Tovia jest jedną z nielicznych ekip, która przetrwała wielkie czystki, gdy Jude Gang robił porządki w 2008 roku. Padły wtedy zgody z Czarnymi Jasło, Koroną Kielce, Stalą Mielec i Viktorią Zizkov. W 2017 roku zakończoną zgodę z Polonią Warszawa, która była jedną z najstarszych relacji w całym polskim ruchu kibicowskim. Niemniej szacunek na linii KSC – KSP pozostał i barwy były akceptowane na obu stadionach. Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy Wisła Kraków została „wykluczona” i bojkotowana przez polską scenę kibicowską po śmierci śp. Złodzieja z BKS-u Stal Bielsko-Biała. Polonia pierwsza się z tego wyłamała i pojechała na wyjazd. Dla Cracovii sytuacja stała się jasna – koniec barw Czarnych Koszul na Kałuży.

Cracovia ma również dobre relacje z ŁKS-em Łódź, ale nie doczekała się żadnej oficjalnej nazwy. Podobnie jest z Ajaxem Amsterdam – tu był oficjalny układ, ale został zakończony w 2018 roku po meczu Holendrów z AEK w Atenach. Aktualnie utrzymują ze sobą kontakty, ale ta relacja również nie ma nazwy. Dawniej Cracovia miała, jako jedna z nielicznych w Polsce, międzynarodowe kontakty ze znaną europejską ekipą, czyli Frente Atletico (obecnie zgodą Ruchu Chorzów). Historia jest dosyć ciekawa, bo fani Pasów wyjechali do stolicy Hiszpanii w celach zarobkowych, a przechadzając się w pasiastych koszulkach (jakie ma również Atletico) w jednym z barów ściągnęli na siebie uwagę skinów z frakcji „Frente Atletico”. W 1995 roku flaga łącząca Cracovię i Atletico ujrzała światło dzienne i wisiała na Vicente Calderon i… na trzecim poziomie rozgrywkowym w Polsce. W 1996 roku, podczas meczu Ligi Mistrzów Widzew – Atletico w Łodzi, miało dojść do przybicia sensacyjnej zgody. Do Warszawy wyruszyła delegacja Pasów odebrać Hiszpanów z lotniska, ale libacja alkoholowa sprawiła, że nie dało się dojść do porozumienia z ekipą autokarową Pasów, która miała jechać do Łodzi wspierać ekipę z Madrytu. Temat upadł, wyjazd został odwołany, a późniejsze kontakty zaczynały umierać śmiercią naturalną. Taką wersję przedstawił Jude Gang w wywiadzie dla miesięcznika „To My Kibice!”.

Nasza rywalizacja jest naprawdę uboga. Graliśmy ze sobą kilka razy w latach 60., zaraz po tym jak GKS został powołany do życia. Jednak po ostatnim rozegranym meczu na poziomie Ekstraklasy (w 1984 roku), nasze drogi się rozeszły. Na trybunach jeszcze niewiele się działo po obu stronach.

Jesienią 1998 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski. Mimo meczu w środę o 14:00 zainteresowanie wyjazdem było ogromne – reputacja Pasów działała na wyobraźnię. Na zbiórce doszło do mocnej selekcji, nikt z łapanki w tym dniu nie miał prawa jechać i ostatecznie w 180 osób wyruszyliśmy reprezentować GKS Katowice. Łańcuchy, kije od łopat, tasaki i siekiery były naszym ekwipunkiem. Jeszcze na peronie w Katowicach dwóch gości w skórach, w tym jeden używający telefonu komórkowego (co w tamtych latach było niezwykłą rzadkością) zaciekawili kilku GieKSiarzy. Szybko ustalono, że to goście z Craxy przyjechali na obczajkę naszego składu – meldowali ilu nas jedzie i czym dysponujemy. Skończyli w jeden możliwy sposób. W Krakowie policja przed upychaniem nas do podstawionego autobusu, zarekwirowała cały asortyment i dojechaliśmy na stadion, na którym… nic się nie działo, oprócz rzucania kamieniami. W tym dniu fani Ruchu Chorzów jadący z Katowic na Naprzód Rydułtowy byli łapani i bici przez nasz skład. GieKSa wygrała 3:2 i awansowała dalej.

W 2004 roku Pasy wróciły do Ekstraklasy po 20 latach. Ich renoma wciąż była „świeża”. Dla wielu ekip z całego kraju przyjazd Pasów był meczem rundy, bo każdy chciał zobaczyć bandę, o której czytało się w gazetach. Nie inaczej było z nami, a dodatkowym smaczkiem była zapowiadana obecność GKS-u Tychy, z którym wtedy praktycznie się nie widywaliśmy. Ultras GieKSa, która świeżo po Net F@ns GieKSa przejęła pałeczkę w tworzeniu opraw, przygotowała się znakomicie. Po raz pierwszy w historii Blaszok zaprezentował spuszczony z dachu trybuny napis („Pierońskie Hanysy”), co w uzupełnieniu z pirotechniką dało znakomity efekt. W trakcie meczu, w myśl hasła „Sami przeciw wszystkim”, spłonął dywan złożony z szali ekip, z którym mieliśmy nie po drodze. Goście zawitali w 700 osób, w tym 100 z GKS-u Tychy. GieKSa wygrała 1:0.

W maju 2005 roku mieliśmy mecz na Kałuży. Niestety przez zakaz wyjazdowy nie mogliśmy się pojawić. GieKSa przegrała 0:2 i finalnie opuściła Ekstraklasę. Nasze drogi ponownie rozeszły się na lata.

W sezonie 2012/2013 spotkaliśmy się na zapleczu Ekstraklasy. Jesienny mecz zgromadził 3000 osób, a Blaszok zaprezentował oprawę „Jak Rejtan dostępu do świętości bronimy”. Kibiców gości zabrakło, ponieważ w tamtych latach Trybuna Północna została wyłączona z użytku (przez zły stan techniczny), a po jej wyburzeniu czekaliśmy na powstanie nowej klatki.

W marcu 2013 roku graliśmy rewanż. Ciśnienie w naszych szeregach było duże. Dla wielu osób był to wyjazd sezonu, bo mieliśmy zagrać na nowym stadionie Pasów. W Krakowie pojawiliśmy się w 750 osób, w tym wsparcie fanów Banika Ostrava (35), Górnika Zabrze (9) i JKS Jarosław (2). Mimo potężnego mrozu (odczuwalna temperatura to było minus 20 stopni) nasz doping na trybunach stał na wysokim poziomie. Piłkarze polegli 0:1, ale za walkę do końca zostali nagrodzeni brawami.

We wrześniu 2015 roku zagraliśmy ponownie, tym razem w Pucharze Polski. Na środowym wyjeździe pojawiło się 283 Pasów, w tym 60 GKS Tychy, 2 Lech Poznań i jeden przedstawiciel Tarnovii. Od samego początku trwał „festiwal uprzejmości”. Blaszok pożegnał transparentem śp. Bartka. Piłkarze polegli 1:3 i odpadli z rozgrywek.

Po 9 latach udało się nam ponownie zagrać, wreszcie w Ekstraklasie. GieKSiarze jesienią 2024 roku niestety nie mieli możliwości wejścia, ale to pokłosie spotkania Cracovia – Widzew Łódź, na którym obie ekipy hasały po… dachu. Wielka szkoda, bo na murawie mieliśmy znakomite widowisko – GieKSa wygrała 4:3.

Nasz ostatni pojedynek odbył się w maju 2025 roku. Craxa była pierwszą ekipą w historii Areny Katowice, która oficjalnie zasiadła w sektorze gości. W klatce zameldowało się 1077 osób, w tym 217 GKS Tychy i 7 Tarnovia. Był to dla nich zarazem najlepszy wyjazd w historii do Katowic, pobili rekord z 2004 roku. Zaprezentowali zgodową oprawę w asyście pirotechniki. Blaszok w asyście 38 dzielnicowych chorągwi skupił się na dopingu. GieKSa wygrała 2:1, praktycznie utrzymując się w Ekstraklasie.

A w piątek? Wszystkie dzielnice maszerują na GKS Katowice!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kraksa na Nowej Bukowej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Nie był to udany piątek na Nowej Bukowej – GieKSa wysoko przegrała z Cracovią. Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Czy nas na to stać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do tekstu naszego kibica Bartka, który podzielił się swoją opinią po zamknięciu okna transferowego. Jeśli chcielibyście, aby Wasz tekst ukazał się na łamach GieKSa.pl, to zapraszamy do nadsyłania ich na maila gieksainfo[at]gmail.com.

Wydźwięk tego artykułu byłby pewnie inny zaraz po meczu z Radomiakiem, kiedy zacząłem spoglądać w górę tabeli i liczyć kogo moglibyśmy wyprzedzić, żeby zająć piąte miejsce. A inny jest dzisiaj po obejrzeniu harców naszych zawodników w Gdańsku.

Nie znam się na piłce, chciałem zwalniać trenera Góraka półtora roku temu, totalnie nie doceniłem potencjału Repki. To, w jakim byłem błędzie, najlepiej potwierdził poprzedni sezon, w którym prezentowaliśmy się bardzo solidnie, szkoleniowiec szybko wkomponował nowych zawodników do drużyny i gołym okiem było widać jakość. Poprzednie okienka transferowe były bardzo dobre. To, co je łączyło, to fakt, że przychodzący zawodnicy od razu wchodzili do drużyny i byli po prostu lepszymi piłkarzami niż ich poprzednicy. Wystarczy wspomnieć o Nowaku, Kowalczyku, Zrelaku, Kuusku, Galanie, Bergierze czy Czerwińskim.

Tego lata wywróciliśmy racjonalną strategię transferową do góry nogami. Podpisaliśmy kilku zawodników po przejściach, żadnego pewniaka. Na papierze i czysto teoretycznie nasze transfery mają sens – odmłodziliśmy skład, wzmocniliśmy się głównie Polakami. Większość osób, w tym i ja, powiedziałaby „super”. Natomiast brakuje jakości na „już” i nie załataliśmy dziur. Gdzie na przykład nowy trzeci obrońca, który byłby pewniakiem do pierwszego składu? W pierwszej wersji tego tekstu (ostatecznie nieopublikowanej) pisałem: „Jestem przeciwnikiem chaotycznych transferów, skoro już obraliśmy taką drogę, to poczekajmy, nawet na Rosołka. Jeżeli zaraz do składu przyjdzie Czarnogórzec, Bośniak albo stary Słowak pierwszy będę bił na alarm”. W międzyczasie podpisaliśmy… Norwega, Holendra, Białorusina. Oby załatali dziury w składzie, a nie okazali się ligowym dżemikiem. Nie jest to jednak klucz transferowy z poprzednich okienek. Rodzi nowe wyzwania dla trenera w postaci zarządzania międzynarodową szatnią, w której – przez ogólną liczbę zawodników w kadrze – nie każdy dostanie tyle szans, ile by chciał. 

Wajcha wzmocnień za bardzo poszła w kierunku ryzyka – odbudowy zawodnika czy wydobycia potencjału. Mając tak uniwersalnych zawodników jak Galan, Czerwiński, Nowak, Wasielewski wystarczy nam kadra 18-19 jakościowych zawodników, uzupełnionych o młodzież. Tak byłoby zdrowiej, także dla budżetu.

Nie chcę się znęcać nad Rosołkiem. Natomiast to jest podobny przypadek jak Arak – to, że wiele portali ma z nich używanie, nie bierze się z niczego. Jego szanse powoli się kończą, z Arką wszedł na końcówkę. Jak mamy go zbudować, skoro realnie jest trzecim napastnikiem?

Łukowski poprzedni sezon w Widzewie miał do zapomnienia, a wcześniejszy z poważną kontuzją. Udany w Koronie był trzy lata temu. Zagrał u nas na razie 45 minut i zastanawiam się, dlaczego podpisaliśmy z nim kontrakt. 

Paluszek najpierw w ogóle nie pojawiał się na boisku, więc zastanawiałem się, czy czasem nie jest szóstym obrońcą w hierarchii. W takiej roli wolałbym oglądać jednak Jaroszka, dla którego GieKSa jest wyjątkowa. Paluszek miewał kłopoty z kontuzjami, a dziś już wiemy, że wypadł nam na dobrych kilka miesięcy.

Filip Rejczyk to regularny młodzieżowy reprezentant kraju. Na pewno ma duży potencjał, ale potrzebuje minut. Na razie gra tylko ogony. Rozgrzewkę przed meczem z Zagłębiem zaczął w kółeczku z innymi juniorami, a nie pozostałymi rezerwowymi. Jeżeli decydujemy się na takiego chłopaka, to niech po prostu gra…

Transfer Buksy sam się wyjaśnił, więc nie będę się na ten temat rozpisywał. 

Nie mam też przekonania, czy dalej potrzebujemy Marca, Milewskiego i Rogali. Marzec już w zeszłej kampanii grał mało, a Rogala jest po poważnej kontuzji. Trener jest zapewne zadowolony, że ma 25-26 zawodników w kadrze na poziomie co najmniej pierwszej ligi. Czy to jednak nie za dużo? Czy jak będzie potrzeba, żeby ktoś zagrał w sezonie 90-150 minut, to nie lepiej postawić na juniora (Bród, Trepka, oddany Krawczyk)? Pewnie młodzi będą trochę odstawać, ale klub oszczędzi.

Dwa ruchy transferowe oceniam bardzo pozytywnie. Wędrychowski robi dużo wiatru i mam nadzieję, że stanie się także efektywny. Pokazał się z dobrej strony z Zagłębiem i Rakowem, może być z niego sporo pożytku. Łukasiak w środku pola jest przyzwoity, brakuje mu niestety konkretów i razi złymi wyborami pod polem karnym przeciwnika. Wolę Łukasiaka w pierwszym składzie niż Milewskiego albo Boscha.

Wielką niewiadomą są trzy ostatnie transfery. Szkurin ma renomę w lidze i to jest jedyny transfer do pierwszego składu, który zrobiliśmy tego lata. Oby obronił się piłkarsko, a nie pogubił mentalnie – różne portale donoszą, że to trochę „fochowaty” zawodnik. Marković miał fajne wejście z Lechią i też warto byłoby dać mu szansę od początku. Bosch natomiast był najsłabszym naszym piłkarzem w Gdańsku. Nie brał na siebie odpowiedzialności, nie szukał gry, przez co nie mieliśmy środka. To, że pierwsza połowa została totalnie przespana, to w dużej mierze jego wina. Ale poczekajmy.

Jeszcze długi sezon przed nami. Mecze u siebie napawają optymizmem – jesteśmy intensywni, agresywni w pressingu i skuteczni w stałych fragmentach gry. Liczę na to, że jeśli przełamiemy jakiś trend, to ten zły na wyjazdach, a nie dobry domowy. Nie można zapominać, że odeszli od nas jakościowi zawodnicy. Rezerwowy u nas Drachal gra w Jagiellonii, Szymczak poszedł do Belgii, Repka jest fundamentem Rakowa, a Bergier strzela w Widzewie.

Żeby zarobić na Łukasiaku, Wędrychowskim, Rejczyku czy Rosołku (rozmarzyłem się), to trzeba dać im grać. Tymczasem nasze zakupy „last minute” zablokują im miejsce. Trener musi zarządzić szatnią, prezes finansami, a dyrektor nawiązać transferami do poziomu z 2024 roku. Mimo wszystko wierzę, że… będzie dobrze!

Bartek

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga