Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka
Tygodniowy przegląd mediów: Wicemistrz lepszy od mistrza!
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie. Prezentujemy najciekawsze z nich.
Kobieca drużyna wygrała w 9. kolejce Orlen Ekstraligi Kobiet ze Śląskiem Wrocław 1:0 (1:0). Kolejne spotkanie rozegramy w najbliższy czwartek o 18:00 na Arenie Katowice z BK Häcken w ramach rozgrywek Pucharu Europy UEFA. W sobotę 18 października o 13:30 zmierzymy się natomiast na wyjeździe z Respektem Myślenice w ramach 1/32 finału Pucharu Polski. Piłkarze najbliższe spotkane rozegrają w piątek 17 października o 18:00 z Motorem w Lublinie. Po meczu z Lechem do „11” badziewiaków portalu Weszlo.com trafił lja Szkurin.
Siatkarze pokonali na wyjeździe KPS Siedlce 3:0. Następne spotkanie rozegramy w najbliższą środę 15 października o 18:30 z Rekord Volley Jelcz-Laskowice. Trzy dni później o 17:00 odbędzie się kolejny mecz – tym razem na Arenie Katowice, a przeciwnikiem będzie zespół MCKiS Jaworzno.
Hokeiści rozegrali w ubiegłym tygodniu dwa spotkania – przegrali z Polonią Bytom 2:3 i pokonali GKS Tychy 3:0. Kolejny mecz rozegramy w niedzielę października o 16:00 na wyjeździe z JKH GKS-em Jastrzębie.
PIŁKA NOŻNA
kobiecyfutbol.pl – Jedna bramka zadecydowała o zwycięstwie GieKSy
W meczu kończącym dziewiątą serię gier Orlen Ekstraligi GKS Katowice wygrał 1:0 ze Śląskiem Wrocław na jego terenie. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobyła Aleksandra Nieciąg.
Spotkanie znakomicie rozpoczęło się dla GieKSy, która objęła prowadzenie już w 3. minucie po indywidualnej akcji Aleksandry Nieciąg. W pierwszym kwadransie blisko gola były także Hmirová i Maciążka. Śląsk odpowiedział próbami Sitarz i Sokołowskiej, jednak bez powodzenia. Do przerwy utrzymywał się rezultat 1:0 na korzyść mistrzyń Polski.
Po przerwie Śląsk próbował przejąć inicjatywę, lecz defensywa GieKSy skutecznie neutralizowała zagrożenie. Mimo kilku fragmentów bardziej szarpanej gry i licznych stałych fragmentów wynik nie uległ zmianie. Katowiczanki utrzymały prowadzenie i odniosły czwarte zwycięstwo w sezonie, pokonując Śląsk Wrocław 1:0.
W ramach ciekawostki warto wspomnieć, iż sędzia główna, Magdalena Syta, prowadziła mecz z zamontowaną kamerką GoPro w ramach projektu „RefCam” – po raz pierwszy w historii Orlen Ekstraligi i jako jedna z pierwszych lig w Europie.
weszlo.com – Kozacki jak Jagiellonia, badziewny jak obrona Bruk-Betu [KOZACY I BADZIEWIACY]
[…] Na deser: ofensywa. W niej autor chyba najbardziej komediowego występu kolejki – Musa Juwara. Gambijczyk zepsuł, co tylko mógł zepsuć, łącznie z tym, że zabrał pewną bramkę Kamilowi Grosickiemu. Towarzyszą mu kompletnie bezużyteczny w meczu GKS-u z Lechem Ilja Szkurin i Filip Stojilković, który nie zaistniał w żaden sposób w meczu z Arką.
SIATKÓWKA
zyciesiedleckie.pl – KPS walczył, ale to Katowice zgarnęły wszystko
Kibice w Siedlcach liczyli na niespodziankę, ale siatkarska rzeczywistość okazała się surowa. KPS walczył z sercem, jednak GKS Katowice był tego dnia zbyt mocny i wygrał pewnie.
[…] Już od pierwszych piłek katowiczanie narzucili swój rytm. Skuteczny w ataku był Bartosz Schmidt, a rozgrywający Grzegorz Pająk pewnie prowadził grę GieKSy.
KPS próbował odpowiadać agresywną zagrywką, jednak brak dokładności w przyjęciu utrudniał budowanie akcji. Przy stanie 10:15 trener Witold Chwastyniak poprosił o czas, ale to nie przyniosło oczekiwanego efektu. GKS utrzymał tempo i wygrał pierwszą partię do 18.
Drugi set przyniósł znacznie więcej walki i emocji. KPS poprawił grę w obronie, a w ataku dobrze prezentowali się Michał Grabek i Łukasz Kozłowski. Siedlczanie przez chwilę prowadzili, rozpalając nadzieje miejscowych kibiców. Z każdą piłką rosło napięcie – obie drużyny walczyły punkt za punkt, a końcówka przyniosła prawdziwy siatkarski thriller. Ostatecznie GKS wykorzystał swoją szansę na przewagi i zwyciężył 31:29. To był moment, który mógł odwrócić losy meczu, ale to goście zachowali więcej zimnej krwi.
Trzeci set był już pod kontrolą gości. Choć KPS próbował jeszcze wrócić do gry, szczególnie po dobrych zagrywkach Grabka, to katowiczanie nie pozwolili na dłuższe serie punktowe. Blok Katowic wielokrotnie zatrzymywał ataki gospodarzy. Siedlczanie walczyli do końca, jednak przewaga lidera tabeli była widoczna w każdym elemencie gry. Set zakończył się wynikiem 25:21 dla gości, a cały mecz – 3:0.
Najlepszym zawodnikiem spotkania wybrano Grzegorza Pająka, rozgrywającego GKS Katowice, który doskonale kierował grą swojego zespołu. Dla gości był to już piąty triumf w sezonie, dzięki czemu utrzymała pozycję lidera 1. Ligi.
Dla siedlczan porażka oznacza utrzymanie się w środku tabeli. Trener Chwastyniak po meczu podkreślał, że mimo przegranej widzi w grze swojego zespołu momenty, które dają nadzieję na przyszłość.
Choć wynik nie oddaje w pełni wysiłku siedleckiej drużyny, to różnica klas była widoczna. GKS Katowice pokazał dojrzałą, poukładaną siatkówkę, której nie dało się łatwo przeciwstawić. KPS z kolei pozostawił po sobie dobre wrażenie ambicją i wolą walki – szczególnie w drugiej partii.
W Siedlcach pozostaje niedosyt, ale i przekonanie, że przy odrobinie lepszej skuteczności i stabilności w przyjęciu można było pokusić się o urwanie choćby seta.
KPS Siedlce – GKS Katowice 0:3 (18:25, 29:31, 21:25))
HOKEJ
hokej.net – Zaskoczenie w „Satelicie”! Beniaminek triumfuje na terenie wicemistrza Polski
Niemałą niespodzianką zakończyło się spotkanie 10. kolejki TAURON Hokej Ligi pomiędzy GKS-em Katowice a BS Polonią Bytom. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była bowiem dogrywka, w której po wygraną sięgnęli bytomianie, triumfując ostatecznie 3:2.
Dobrze w pierwszą tercję weszła drużyna beniaminka. Agresywny i zdecydowany pressing zaowocował karą dla Lundegårda. Podczas gry w osłabieniu katowiczanie dwukrotnie próbowali wyjść z kontrą, ale kolejny raz w tym sezonie w bramce świetnie spisywał się Bohdan Djaczenko. Ataki GKS-u się nasilały i w 14. minucie świetną akcją na prawym skrzydle popisał się Jean Dupuy oddając strzał „z nadgarstka”, intuicyjnie zareagował Djaczenko odbijając gumę, którą próbował dobić najeżdżający Anderson. Na nieszczęście zgromadzonych w Satelicie kibiców na tablicy dalej widniał wynik 0:0. Ponownie ataki GieKSy nasiliły się w 17. minucie, tym razem pierwszy atak Katowic próbował zaskoczyć Djaczenkę, który zamroził krążek po próbie dobitki Grzegorza Pasiuta. W obronie bramkarza stanął najlepiej punktujący w Polonii zawodnik Andriej Bujalski, który razem z kapitanem GieKSy został ukarany karą dwóch minut za uderzanie kijem trzymanym oburącz. W ostatniej minucie pierwszej tercji czujność reprezentanta Ukrainy sprawdził Travis Verveda, jednak nie obejrzeliśmy pierwszego trafienia i do szatni zawodnicy obu drużyn zjeżdżali przy bezbramkowym wyniku.
W drugą tercję ponownie jak w pierwszą lepiej weszła drużyna przyjezdnych. Bytomianie co rusz sprawdzali czujność szwedzkiego bramkarza. W 5. minucie drugiej tercji obejrzeliśmy pokaz twardej, ale przepisowej gry w wykonaniu Dmitrija Załamaja, który przyblokował pędzącego Maksymiliana Dawida. Młodzian przez dobrą chwilę nie podnosił się z lodu. Po tym wydarzeniu inicjatywę przejęli katowiczanie, co mogło skutkować golem w 30. minucie, ale nieczysto w krążek trafił Patryk Wronka. W 34. minucie w końcu odpowiedzieli goście. Celny strzał oddał Dawid Musioł, a skutecznie dobił sparowany przez Eliassona krążek Paweł Wybiral. Gol zdecydowanie uskrzydlił drużynę Polonii, która na kolejne minuty rozgościła się w tercji obronnej Katowic. GieKSiarze mogli odpowiedzieć najpierw za sprawą duetu Dupuy-Anderson, chwilę później duetu Fraszko-Wronka, jednak oba ataki spełzły na niczym. Do szatni w lepszych nastrojach zjechała drużyna przyjezdnych.
Trzecią tercję świetnie zaczęli katowiczanie. Zza bramki krążek do strzału Bepierszczowi wystawił Dupuy. Chwilę później GieKSiarze dopięli swego za sprawą świetnej indywidualnej akcji Mateusza Michalskiego. Verveda w tempo podał do Michalskiego, a ten ścinając do środka z lewego skrzydła uderzył w okienko bramki Djaczenki. Wyrównująca bramka uskrzydliła katowicką ofensywę. W niedługim odstępie czasu szanse mieli Bepierszcz oraz Wronka. Bytomianom udało się przetrwać napór i odpowiedzieć. Najpierw nieskutecznie zza bramki próbował Radosław Sawicki, a chwilę później prowadzenie drużynie Polonii przywrócił Arkadiusz Karasiński po asyście Proczka oraz Karjalainena. Po tej bramce Polonia nie zamierzała się cofać, wręcz przeciwnie na kolejne minuty zamknęła GKS we własnej tercji. Dopiero po starciu Bepierszcza z Kamianieuemdo głosu doszła katowicka ofensywa. Kilkuminutowy zryw wykorzystał Lundegård, który dograł idealnie przed bramkę Djaczenki, a Dupuy dołożył kij zdobywając bramkę na 2:2. Na koniec tercji katowiczanie mogli dobić beniaminka, ale kapitalnie w bramce zachował się świetnie dysponowany dziś Djaczenko. Po 60-ciu minutach na tablicy widniał wynik 2:2, a to oznaczało dogrywkę.
GKS w tym sezonie poza regulaminowym czasem jeszcze nie wygrał, kibice jak i zawodnicy mieli wielką nadzieję na przełamanie złej passy. Już w pierwszej minucie dogrywki w sytuacji „oko w oko” z Djaczenką stanął Jacob Lundegård, ale ponownie górą ze starcia wyszedł Ukrainiec. Nie czekaliśmy długo na odpowiedź Polonii, bo szansę na gola zamienił Radosław Sawicki po asyście Kamila Górnego i Arkadiusza Karasińskiego. To już trzecia wygrana z rzędu drużyny z Bytomia na wyjeździe.
Wicemistrz lepszy od mistrza! GieKSa pewnie zgarnia trzy punkty
W meczu 11. kolejki TAURON Hokej Ligi obejrzeliśmy kapitalne widowisko. GKS Katowice w górniczych derbach pokonał GKS Tychy pewnie 3:0. Świetnie w mecz weszła drużyna GieKSy strzelając dwa gole w pierwszych pięciu minutach gry.
Świetnie mecz otworzyli gospodarze za sprawą pierwszej formacji punktując błędy GKS-u Tychy już w 16. sekundzie. Albin Runesson podał do atakującego tercję tyszan Grzegorza Pasiuta, który w tempo zagrał do nadjeżdżającego Patryka Wronki. Szybkie objęcie prowadzenia uskrzydliło drużynę z Katowic, która ponownie próbowała za sprawą Bartosza Fraszki zaskoczyć Fučíka.
Na drugiego gola kibice nie musieli długo czekać. Już w 5. minucie spotkania Zack Hoffman oddał strzał na bramkę Fučíka, który instynktownie sparował krążek, na który czekał Mateusz Michalski, zdobywając drugą bramkę dla GieKSy. Podrażnieni tyszanie co rusz próbowali odpowiedzieć, czy toza sprawą Matiasa Lehtonena czy Mateusza Gościńskiego, ale skutecznie bronił Eliasson.
Presja przyniosła efekt w postaci kary dla Pasiuta za spowodowanie upadku przeciwnika. Niestety dla drużyny z piwnego miasta przewaga liczebna nie przekładała się na okazje strzeleckie. Kłopoty zaczęły się mnożyć, kiedy cztery minuty po zakończeniu kary dla Pasiuta, to GieKSa miała grać w przewadze po karze nałożonej na Bartłomieja Jeziorskiego. Do końca tercji więcej bramek nie oglądaliśmy.
Na lód dużo bardziej zmotywowani wrócili tyszanie, zamykając rywali w ich tercji. Katowiczanie co rusz próbowali wyrzucić krążek z własnej tercji, ale kończyło się to uwolnieniami. Dopiero w 23. minucie niezłą kontrę wyprowadził Ian McNulty, ale przegrał pojedynek z Fučíkiem. Tyszanie nie mieli zamiaru zwalniać tempa, a czujność katowickiego bramkarza dwukrotnie sprawdzał Matias Lehtonen. Chwilę później tyską obronę postraszył duet Bepierszcz-Anderson. W 28. minucie GKS Tychy mógł złapać kontakt, lecz kapitalną podwójną interwencją popisał się świetnie dziś dysponowany Jesper Eliasson.
Dwie minuty później na tafli zaczęło się gotować, najpierw na ławkę kar zostali odesłani Knuutinen oraz Michalski. Po upływie zaledwie 38 sekund do starszego kolegi dołączył Viitanen. Grający w osłabieniu tyszanie znowu dali się złapać na karę, tym razem za uderzanie kijem przez Tomáša Fučíka. Do końca gry w przewadze GieKSa nie zagroziła specjalnie bramce tyszan. Ledwo spiker wypowiedział zdanie „drużyna GKS-u Tychy gra w pełnym zestawieniu”, a kibice zgromadzeni w „Satelicie” krzyknęli ze szczęścia. GKS Katowice za sprawą Stephena Andersona po raz trzeci skarcił gości. Pod koniec tercji przewagę optyczną na lodzie mieli tyszanie, ale nie potrafili tego przekuć na gole. Na koniec drugiej części meczu gorąco zrobiło się pod bramką Eliassona, kiedy to tyszanie ostrzeliwali Szweda. Wybawieniem dla katowickiej defensywy była syrena kończąca tercję.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy podobnie, jak pierwszą. Tyszanie próbowali atakować, a GieKSiarze kontrować. Presja się opłaciła i w 44. minucie karę za spowodowanie upadku złapał Mateusz Bepierszcz. Drugi już raz w tym meczu GKS Tychy nie potrafił przekuć przewagi liczebnej w szanse na gola, bo pierwszy strzał ze strony formacji specjalnej posłanej na lód przez Pekkę Tirkkonena oglądaliśmy dopiero na 19sekund przed końcem przewagi.
Katowiczanie skutecznie uspokajali mecz, tym samym przybliżając się do zwycięstwa. Tyszanie nie mieli pomysłu na sforsowanie szyków obronnych Katowic i dopiero w 58. minucie dogodną okazję miał Henri Knuutinen, ale uderzył niecelnie. W odpowiedzi na próbę gości popędził Jean Dupuy, ale fantastyczną paradą popisał się Fučík. Kiedy wybrzmiał dźwięk syreny kończącej spotkanie, doszło jeszcze do awantury pomiędzy Viitanenem a Dupuyem, jednak na większe konsekwencje tego czynu było już za późno.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.
Kibice Klub Piłka nożna
Puchar Polski dla wyjazdowiczów
Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.
Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.
To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).
Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).



Najnowsze komentarze