Dołącz do nas

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: fundament jest wylany

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Jednym z zespołów, które korzystają z sytuacji, że uwaga ligowej czołówki jest podzielona pomiędzy ligę a europejskie puchary, jest Korona Kielce. Zespół, który zazwyczaj spogląda raczej za siebie, dziś nieśmiało zerka w górę tabeli, licząc na stałe miejsce w jej górnej połowie. Jak w nowej rzeczywistości odnajdują się świętokrzyscy fani i na co liczą w sobotnim spotkaniu z będącą na drugim końcu ligowego zestawienia GieKSą? Zapytaliśmy jednego z redaktorów facebookowego profilu Złocisto Krwiści, na Twitterze znanego jako marxokow.

Od kilkunastu miesięcy nastroje w Kielcach systematycznie idą w górę: od rozpaczliwej walki o utrzymanie, poprzez zimę w strefie spadkowej i rewelacyjną wiosnę po obecne deptanie po piętach ligowej czołówce. Jak się odnajdujecie w tej nowej dla was rzeczywistości?
W tym kontekście możemy się cofnąć jeszcze dalej, do momentu naszego powrotu do Ekstraklasy, który swoją drogą mocno nam utrudniliście. Musieliśmy przedzierać się przez baraże, między innymi z powodu dwóch porażek z GieKSą, ale były też inne wpadki, np. w Polkowicach. Na szczęście udało się wygrać baraże po niezapomnianym meczu z Chrobrym i choć w kolejnym sezonie jako beniaminek z początku prezentowaliśmy się przyzwoicie, to po serii porażek staliśmy się głównym kandydatem do spadku. Zdecydowano się wtedy na zatrudnienie Kamila Kuzery, co okazało się strzałem w dziesiątkę. W kolejnym sezonie mieliśmy problemy z wygrywaniem, co przełożyło się na walkę o utrzymanie do ostatniego meczu – pamiętnego zwycięstwa z Lechem w Poznaniu. Później doszło do zmian w gabinetach, brakowało pieniędzy w klubowej kasie i mieliśmy sporo obaw o losy Korony. Nowy prezes postawił na Jacka Zielińskiego – jednego z najbardziej doświadczonych trenerów w Ekstraklasie. Wyniki się ustabilizowały i mimo że przerwę zimową spędziliśmy w strefie spadkowej, a transferów praktycznie nie było, to złapaliśmy serię meczów bez porażki i spokojnie utrzymaliśmy się w lidze. W międzyczasie nowym właścicielem Korony został Łukasz Maciejczyk, który wkłada w klub nie tylko pieniądze, ale i serce.

Nowy właściciel i doświadczony trener to recepta na spokojne budowanie klubu w Kielcach?
Choć być może zabrzmi to paradoksalnie, bo od osiemnastu lat z przerwami gramy w Ekstraklasie, to uważam, że musimy się na nowo uczyć tej ligi. Mam tu na myśli stabilne funkcjonowanie Korony co najmniej w środku tabeli – nie chcemy powrotu czasów, gdy z przerażeniem spoglądaliśmy na tabelę, do ostatniej kolejki drżąc o utrzymanie. Chcemy być klubem, który potrafi postawić się najlepszym i widać to w tym sezonie – jak równy z równym graliśmy na terenie Mistrza Polski i niewiele brakło do zwycięstwa. Nikt nie spodziewa się, że z miejsca zaatakujemy ligowe podium czy europejskie puchary, chociaż działa to na wyobraźnię. Fundament jest wylany i trzeba dokładać do niego kolejne cegły.

W rozmowie z Arturem Fortuną, kibicem Cracovii, zapytałem go o ocenę pracy Jacka Zielińskiego pod Wawelem. Mój rozmówca zwrócił uwagę, że drugi sezon w wykonaniu Zielińskiego zwykle kończy się kryzysem i walką o utrzymanie. Nie obawiacie się podobnego scenariusza?
Nowy sezon rozpoczęliśmy nie najlepiej, bo pierwsze mecze z Wisłą Płock i Legią wybitnie nam nie wyszły. W takiej sytuacji trudno nie mieć czarnych myśli. Meczu z Zagłębiem również nie udało się wygrać, natomiast trener Zieliński zachowywał spokój i zapewniał, że wyniki przyjdą. W czwartej kolejce przyszło przełamanie z Radomiakiem i nasza forma poszła w górę. Dlatego dzisiaj nikt w Kielcach nie obawia się, że wpadniemy w dołek, z którego nie będziemy w stanie wyjść. Trener jest doświadczony i jeśli dostanie odpowiednie narzędzia, to jest w stanie wznieść drużynę na wyższy poziom. Dziś mamy przeświadczenie, że drużyną zarządza trener przez wielkie „T”, który cieszy się naszym szacunkiem.

Narzędziami trenera są przede wszystkim piłkarze. Mówi się, że Korona wydała latem na transfery najwięcej w swojej historii. Tymczasem kielecki wózek ciągną przede wszystkim zawodnicy od dłuższego czasu obecni przy Ściegiennego. Jak dziś oceniasz kadrowy potencjał Korony?
Na szczególną uwagę zasługuje Xavier Dziekoński, który zachwycał, debiutując w Ekstraklasie w barwach Jagiellonii. Odkąd wywalczył sobie miejsce w bramce Korony, imponuje refleksem i daje poczucie bezpieczeństwa z tyłu. Dobre recenzje zbiera stoper Kóstas Sotiríou, wielokrotnie wyróżniany w jedenastkach kolejki. Trener Zieliński odbudował takich piłkarzy jak Dawid Błanik, który jeszcze w marcu był na wylocie z Korony, a dziś jest główną postacią tej drużyny. Podobnie Wiktor Długosz po odejściu Fornalczyka jest wartością dodaną dla zespołu. Niestety niedawno odniósł kontuzję i w sobotę nie zagra. Warto podkreślić postępy, jakie poczynił ostatnio Konrad Matuszewski, ponadto trudno wyobrazić sobie pierwszą jedenastkę bez Martina Remacle, którego wspiera sprowadzony latem Tamar Svetlin – numer jeden letniego okienka. Z kolei mecz z Motorem w pojedynkę wygrał Antoñín, który strzelił też bramkę w Lubinie. Ostatnio się jednak zaciął i brakuje mu liczb. Czekam też, aż do formy prezentowanej w Puszczy wróci Marcel Pięczek.

Korona była pierwszym klubem w Polsce, który mógł się cieszyć nowoczesnym stadionem w XXI wieku, tymczasem dziś jest to już najstarszy obiekt w Ekstraklasie. Być może są na nim windy albo inne pomieszczenia, w których mógłby się zaciąć Dawid Błanik – kat GieKSy z ostatnich meczów?
Wind na stadionie nie ma, więc ewentualnie mógłby utknąć gdzieś w szatni lub w toalecie. Mówiąc serio, Dawid ma ostatnio patent na GieKSę, bo w obu meczach przechylał szalę na naszą korzyść w ostatnich minutach. W tym sezonie jest naszym najlepszym strzelcem, aczkolwiek ostatnio, po podpisaniu nowego kontraktu, lekko się zaciął, a tydzień temu zmarnował jedenastkę w meczu z Górnikiem. Być może powodem tego była kontuzja, z którą się zmaga od jakiegoś czasu, dlatego jego występ w Katowicach nie jest pewny na 100%. Jeśli będzie taka konieczność, to jestem pewny, że z powodzeniem zastąpi go Nikodem Niski.

Latem za rekordową kwotę Kielce na Łódź zamienił Mariusz Fornalczyk, jednak był już wcześniej zawodnik, który poszedł tą drogą, ale dzisiaj jest już w Katowicach. Jak wspominasz Jakuba Łukowskiego i na co możemy liczyć z jego strony w GieKSie?
Łukowski odegrał kluczową rolę w sezonie 2022/2023, kiedy wywalczyliśmy utrzymanie w Ekstraklasie. Był naszym najlepszym strzelcem, a obok Kamila Grosickiego najskuteczniejszym Polakiem w całej lidze. Jego odejście do Widzewa nie zostało dobrze odebrane w Kielcach i choć początki w Łodzi miał dobre, to później przepadł. Transfer do Katowic wydaje się być ciekawym posunięciem i myślę, że jeszcze będziecie mieć z niego pociechę, jeśli dostanie odpowiednie wsparcie. Najlepiej prezentował się jako skrzydłowy lub wahadłowy, więc w tej roli widzę go w Katowicach.

Natknąłem się na ciekawostkę, że Korona przez cały wrzesień nie straciła bramki. Gra defensywna jest kluczem do dobrych wyników Korony?
W tym sezonie jesteśmy trzecią defensywą w Ekstraklasie i mamy już pięć czystych kont. To nas z pewnością różni od GKS-u, że ciężko nas napocząć. Wy wprawdzie wygraliście gładko z Motorem, jednak zastanawiający jest fakt, że prowadząc 2:0, bardzo szybko wypuściliście prowadzenie z rąk. Czerwona kartka Łabojki pomogła wrócić do gry, natomiast trudno nie zauważyć, że waszym problemem jest gra w obronie. GKS ani razu nie zachował czystego konta w tym sezonie. Spojrzałem w statystyki, z których wynika, że dziesięciokrotnie jako pierwsi traciliście gola – w takich okolicznościach trudno o punkty. Coś niedobrego dzieje się w organizacji waszej obrony i w sobotę spróbujemy to wykorzystać. Z drugiej strony wasi stoperzy – Jędrych i Klemenz, którego pamiętamy z Kielc, mają udział przy kilku bramkach, więc działa to na waszą korzyść.

W ubiegłym sezonie Michał Janus zwracał uwagę, że Korona nie ma kim strzelać. W Kielcach nie ma już ani Dalmau, ani Szykawki. Kto będzie strzelał w sobotę?
Liczę, że przełamie się Antoñín, bo ma szybkość i wiele jakości piłkarskiej. Nie musimy strzelać Bóg wie ile, ale na pewno znajdziemy sposób, by dziurawą ostatnio obronę GieKSy przechytrzyć. Po cichu liczę, że z dobrej strony pokaże się Nikodem Niski, który bez kompleksów gra z przodu. Ma już asystę, więc może dołoży do tego bramkę.

W tym sezonie Korona z reguły traci punkty z czołówką, jednak systematycznie wygrywa z dołem tabeli. GKS jest dla was następnym w kolejce zespołem do „ogolenia”?
Przed nami trzy wyjazdy z rzędu – do Katowic i Gliwic oraz w Pucharze do Pruszkowa, a Korona nigdy nie słynęła z dobrej gry w delegacji – w zeszłym sezonie wygraliśmy zaledwie trzy razy, z czego raz w Katowicach. Dlatego sobotni mecz może być pułapką dla obu drużyn. Nam może się wydawać, że słabiej broniący zespół można będzie szybko ukłuć, więc o zwycięstwo będzie łatwo. To może okazać się zgubne. Z kolei GKS wysoko wygrywając z Motorem, wyskoczył ze strefy spadkowej i może nabrać wiatru w żagle, ale nie może naiwnie wierzyć, że z Koroną będzie równie łatwo. Sam jestem ciekaw tego meczu. Nie będę zawiedziony remisem, ale po cichu liczę, że o tę jedną bramkę będziemy lepsi. Życzę nam takiego meczu, że będzie się działo i na boisku, i na trybunach, bo wiadomo, że do Katowic wybiera się rekordowa liczba ponad 1,5 tysiąca fanów Korony.

W ostatnich latach nasze pojedynki zwykle wyłaniały zwycięzców – w 1. Lidze wygrywaliśmy my, a w Ekstraklasie wy. Jaki wynik typujesz w sobotę?
Mamy za sobą mecz z Górnikiem, w którym zwycięstwo wymknęło nam się z rąk w ostatniej minucie. Będziemy chcieli zrekompensować to sobie w Katowicach. Gdybym jednak miał typować, to postawiłbym na remis 1:1, a przede wszystkim liczę na dobre widowisko.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu… z Tychami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.


Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.

Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.

Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.

Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

Trzy punkty z Dolnego Śląska

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.

W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.

Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak  wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.

Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.

Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.

Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław:
Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie,  bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a  dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.

W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.

Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.

Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga