Dołącz do nas

Piłka nożna

Kto o nich pamięta? #9 [Marek Kubisz]

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W dzisiejszym odcinku historia gracza, który przez dłuższy czas grał w naszym klubie i zrobił wiele dobrego by kibice GieKSy cieszyli się na trybunach. Śmiem twierdzić, że dla niektórych młodszych roczników zawodnik ten był pierwszym idolem. Przedstawiam wam sylwetkę Marka Kubisza.

Kubisz przyszedł do GieKSy w sezonie 97/98 w wieku 23 lat. Po długim okresie, kiedy grał w Szombierkach Bytom przyszedł ten czas by zrobić krok naprzód i tym krokiem miała być gra na B1. Nasz klub w sezonie tym mocno przemeblował skład stawiając na młodzież i doświadczenie. W zespole grali wtedy tacy gracze jak Widuch, Wojciechowski, Ledwoń, Kucz, Bała. Pierwszy mecz nowego sezonu i Kubisz od razu wskoczył do pierwszego składu. Im dłużej trwał jednak sezon tym słabiej prezentował się w najważniejszej statystyce, czyli bramkach nasz bohater. Zaliczył tylko jedno trafienie w meczu z Rakowem Częstochowa. Wydawać by się mogło, że taka forma sprawi, że Kubisz zostanie pożegnany jednak zawodnik został i jeśli chodzi o indywidualne statystyki to rozegrał całkiem niezły sezon strzelając 5 goli. Co ciekawe trafiał w derbach z Górnikiem gdzie padł wynik 1:1 oraz w meczu z Ruchem przegranym 1:2. Sezon GieKSa zakończyła na ostatnim miejscu w tabeli i spadła z ligi. Był to sezon, w którym Mariusz Luncik strzelił sobie sam gola, Adam Kucz nie wykorzystał karnego w ważnym meczu….Działo się można powiedzieć wiele. Czyste sumienie mógł mieć wtedy nasz bohater, bowiem w meczach, które były ważne w kontekście gry o utrzymanie, czyli z Bełchatowem oraz ŁKSem Kubisz strzelał bramki. Nic to jednak nie dało i GieKSa z hukiem spadła do II ligi.

Sezon w II lidze był dla naszego napastnika pasmem sukcesów. Strzelał bowiem bramkę za bramką i praktycznie otarł się w długim sezonie o tytuł króla strzelców. Wraz z Marcinem Bojarskim stworzyli duet, którego bała się cała liga. Skuteczność to nie jedyna cecha, która wyróżniała Kubisza to, co przede wszystkim podobało się kibicom to bardzo dobra technika użytkowa, Kubisz potrafił w nieszablonowy sposób rozwiązać akcję. Kolejny sezon w GieKSie już w ekstraklasie kończył z 4 golami na koncie. Równie regularny był w kolejnym gdyż również strzelił 4 gole w tym jedną bramkę w pamiętnych śnieżnych derbach z sąsiadami zza miedzy. W sezonie 2001 strzelił bramkę o której nikt nie pamięta gdyż wszyscy pamiętają o innym zawodniku- Jaki to mecz obejrzycie  TUTAJ Po tym sezonie odszedł do Szczakowianki gdzie zaliczył sezon w ekstraklasie zakończony korupcyjnym skandalem z Branko Rasicem w tle. Pozostał jeszcze na pół sezonu w I lidze i przeniósł się do Odry Wodzisław gdzie radził sobie całkiem nieźle strzelając kilka bramek w ekstraklasie. Odszedł do Arki gdzie zakończył przygodę w ekstraklasie grając ogony w lidze. Do GieKSy wrócił w sezonie, w którym graliśmy w niższych ligach, ale szczerze powiedziawszy niewiele pamiętam z tego okresu i jego gry w klubie. Szybko odszedł do Uni Janikowo.

Marek Kubisz kojarzy mi się bardzo dobrze, może nie strzelał wielu bramek, ale jego styl gry, fantazja i całkiem niezła technika sprawiła, że wielu kibiców bardzo miło wspomina tego zawodnika. Pewnie wielu z was kojarzy go z charakterystycznych przewrotek, które starał się wykonać przy nadarzających się okazjach. Próby były, ale ja nie pamiętam by kiedykolwiek były one bliskie celu ( być może w I lidze, gdy spadliśmy była jedna taka bramka, ale nie pamiętam tego dokładnie). Pamiętam jednak dokładnie pierwsze próby marketingu klubowego, w których uczestniczył Kubisz. Dziś spotkania z piłkarzami są na porządku dziennym, ale pod koniec lat 90tych tak nie było. Pamiętam jednak, że na ulicy Staromiejskiej w miejscu gdzie znajdziecie teraz Pizzerie otworzył sie sklep Nike, który był ówczesnym sponsorem technicznym klubu. Kubisz wraz z 3 innymi piłkarzami pojawili się na otwarciu i podpisywali ogromniaste plakaty klubowe. Plakat był gigantyczny jak na warunki końcówki lat 90tych. Chyba nawet w dzisiejszym marketingu nie było takiego rozmiaru plakatów. W późniejszych latach Marek próbował swych sił w polityce.

 

Kilka bramek w barwach GieKSy znajdziecie filmiku TUTAJ BRAMKI

Napiszcie w komentarza, z czym wam kojarzy się ten zawodnik.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


9 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

9 komentarzy

  1. Avatar photo

    Jo

    15 stycznia 2016 at 13:09

    Otarł się o tytuł króla strzelców? Wydawało mi się, że wygrał ta klasyfikację. Choć pamięć krucha 🙂

  2. Avatar photo

    kibic bce

    15 stycznia 2016 at 15:47

    Napisz jeszcze o Kazku Wegrzynie, Mandziejewiczu i innych. Kubisz jak na tamte lat i obecne przycimil by jeszcze nie jednego.
    Fajnie ze wspominacie o bylych zawodnikach. Muszalik tez swoje dolozyl dla klubu.
    Pozdrawiam

  3. Avatar photo

    Alfik

    15 stycznia 2016 at 21:14

    Moim Idolem był Marek K i później tez S. Batata 🙂 aaa Pamiętam Mecz gdy Marek K strzelił Gola dO Gieksy i Zawiesił się na poprzecze na bramce bliżej Zegara i udawał ze pali papierosy i kipuje 🙂 I najlepsze rzuty wolne jakich do dzisiaj nie oglądamy 🙁 INO GKS KATOWICE 🙂

  4. Avatar photo

    Alfik

    15 stycznia 2016 at 21:16

    pS. Dobrze pamiętam to była to bramka z karnego 🙂

  5. Avatar photo

    stachur

    16 stycznia 2016 at 02:52

    nie zapominajmy ze sezon w ktorym z bojarem klepali 1
    lige byl ustawiony…ale spoko ja go lubialem- pozytywny zawodnik

  6. Avatar photo

    jaca

    16 stycznia 2016 at 12:37

    A pamiętacie Mirka Sznaucnera. Ja tam go lubiłem. Typ mieszkał na KOrEI ale w serduchu zawsze trójkolorowy.

  7. Avatar photo

    Mecza

    16 stycznia 2016 at 18:38

    2 bramka z tego filmu na Bukowej co Yahaya pognał prawą stroną przy blaszoku, kto to jest ten w długich włosach do którego piłka trafiła i on odegrał Kubiszowi który bramkę strzelił? To jeszcze chyba nie Wojciechowski?

  8. Avatar photo

    Fjodor

    17 stycznia 2016 at 15:46

    Taaaa, mam taki plakat 🙂

  9. Avatar photo

    Bartolo

    18 stycznia 2016 at 19:53

    Mecza to jest Grażvydas Mikulenas.Też niezły napadzior.Kiedyś jak grał w Polonii był najlepszym napastnikiem ligi.A wracając do Kubisza to po prostu przyjemnie się patrzyło na grę tego Piłkarza.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Żółty kocioł dał koncert

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Radomiak Radom wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Joao Henriques. Poniżej spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Joao Henriques (trener Radomiaka Radom):
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. GKS strzelił trzy bramki, my dwie. Tyle mam do powiedzenia. Nasi zawodnicy do bohaterowie w tym meczu. Będziemy walczyć dalej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Ważny moment dla nas, bo pierwsza przerwa na kadrę to taka pierwsza tercja tej rundy i mieliśmy świadomość, że musimy zdobywać punkty, aby nie zakopać się. Wiadomo, jeśli chodzi punkty nie zdarzyło się nic zjawiskowego. Mamy siódmy punkt i to jest dla nas cenna zdobycz, a dzisiejszy mecz był bardzo ważnym egzaminem piłkarskiego charakteru, piłkarskiej złości i udowodnienia samemu sobie, że tydzień później możemy być bardzo dobrze dysponowani i możemy zapomnieć, że coś nam nie wyszło. Bo sport ma to do siebie, że co tydzień nie będziesz idealny, świetny i taki, jak będziesz sobie życzył. Ważne jest, jak sportowiec z tego wychodzi.

Tu nie chodzi o to, że nam się udało cokolwiek, bo udać to się może jeden raz, ale jak wychodzimy i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w opałach – a byliśmy w nich także w tym meczu. Graliśmy bardzo energetyczną pierwszą połowę, mogliśmy strzelić więcej bramek, a schodziliśmy tylko z remisem. Ze świadomością, że straciliśmy dwie bramki, a sami mogliśmy strzelić dużo więcej. No ale jednak obawa jest, że dwie straciliśmy.

Siła ofensywna Radomiaka jest ogromna, ci chłopcy są indywidualnie bardzo dobrze wyszkoleni, są szybcy, dynamiczni, niekonwencjonalni. Bardzo trudno się przeciw nim gra. Zresztą kontratak na 1:0 pokazywał dużą klasę. Niesamowicie jestem dumny ze swoich piłkarzy, że w taki sposób narzucili swoje tempo gry, byli w pierwszej połowie drużyną, która dominowała, stworzyła wiele sytuacji bramkowych, oddała wiele strzałów, miała dużo dośrodkowań. To była gra na tak. Z tego się cieszę, bo od tego tutaj jesteśmy. W drugiej połowie przeciwnik po zmianach, wrócił Capita, Maurides, także ta ławka również była silna. Gra się wyrównała i była troszeczkę szarpana. Natomiast niesamowicie niosła nas publika, dzisiaj ten nasz „żółty kocioł” był niesamowity i serce się raduje, w jaki sposób to odtworzyliśmy, bo wiemy jaką drogę przeszliśmy i ile było emocji. Druga połowa była świetnym koncertem i kibice bardzo pomagali, a bramka Marcina była pięknym ukoronowaniem. Skończyło się naszym zwycięstwem i możemy być bardzo szczęśliwi. Co tu dużo mówić, jeżeli w taki sposób GKS będzie grał, to kibiców będzie jeszcze więcej i ten nasz stadion, który tak nam pomaga, będzie szczęśliwy.

Bardzo cenne punkty, ważny moment, trochę poczucia, że dobra teraz chwila na odpoczynek ale za chwilę zabieramy się do ciężkiej roboty, bo jedziemy do Gdańska i wiadomo, jak ważne to będzie dla nas spotkanie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga