Dwa mecze w Kluczborku i dwa razy 0:3 do tyłu… Przyznam, że zaciera mi się obraz tych spotkań, które miały miejsce już ponad 5 lat temu. Szmat czasu, Kluczbork zdążył już spaść na kilka sezonów, teraz znów awansował…
Pierwsze spotkanie to był mecz ostatniej kolejki sezonu 2009/2010. Trenerem GKS był Robert Moskal, który całkowicie stracił panowanie nad tym, co się dzieje. GKS był po pięciu porażkach z rzędu do zera, w związku z czym szkoleniowiec zagrał pokerowo – i wystawił w ataku Adriana Napierałę. Niestety w meczu toczonym w niezwykłym upale gospodarze wygrali 3:0, a jedną z bramek strzelił Waldemar Sobota, późniejszy piłkarz m.in. Śląska Wrocław, FC Brugge, no i reprezentacji Polski. Napa gola nie strzelił, a kibice GKS pod koniec meczu – zniecierpliwieni indolencją strzelecką naszego zespołu śpiewali „Strzelcie jedną bramkę, strzelcie jedną bramkę, jedną, pierdoloną bramkę”. Niestety i tego się nie doczekali. GieKSa zakończyła sezon szóstą z rzędu porażką do zera.
Drugi mecz, rozegrany kilka miesięcy później zakończył się identycznym wynikiem. Strasznego babola puścił Jacek Gorczyca, ale generalnie GKS grał słabo. To był debiut Wojciecha Stawowego, który chwalił się potem, że wie już, co jest przyczyną słabej postawy GieKSy, ale nie chciał tego prezesowi Jackowi Krysiakowi zdradzić, przy okazji obaj panowie robili sobie z tego heheszki. Jak wiemy na koniec sezonu i „Najlepszy trener ligowy” wyleciał z hukiem i nigdy się nie dowiedzieliśmy co było nie tak, choć potem to już było wiadomo, że mamy do dupy trenera i prezesa. Wracając jednak do meczu – GKS tym razem w deszczu przegrał, a po spotkaniu aby dostać się na konferencje prasową trzeba było się zakręcić w jakimś lasku (?), był tam namiot z cateringiem (?), ogólnie coś jak przez mgłę jedynie pamiętam.
Kluczbork to nie jest dla nas. Szczęśliwy stadion. Wypada mieć nadzieję, że wspomnienia z trzeciego meczu będą już lepsze. Że GKS zdobędzie pierwsze punkty i strzeli tę jedną bramkę przynajmniej…