Dołącz do nas

Siatkówka

Po zaciętym i wyrównanym meczu w Katowicach Resovia lepsza po tie-breaku

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Katowiczanie przystąpili do tego spotkania bez zmian w wyjściowej szóstce, zabrakło natomiast w kadrze na ten mecz kontuzjowanego atakującego Gerta Van Walle. Resovia z kolei w porównaniu do ostatniego meczu przystąpiła z dwiema zmianami. Na pozycji środkowego Marcina Możdżonka zastąpił Bartłomiej Lemański. Z racji niedyspozycji atakującego gości Gavina Schmitta, tym razem na tej pozycji zamiast przyjmującego Thomasa Jaeschke zagrał nominalny siatkarz na ataku, czyli Niemiec Jochen Schoeps.

 

Mecz zaczął się nam nietypowo, bo od… challengu, ponieważ w pierwszej akcji wydawało się, że Butryn zaatakował daleko w aut. Wideoweryfikacja pokazała, że jednak piłka przeszła po palcach siatkarzy gości i pierwszy punkt padł jednak łupem GKS-u. Pierwsze oczko dla Resovii za sprawą mocnego ataku Schoepsa, gdy piłka po bloku trafiła w antenkę. W kolejnej akcji skutecznie Kalembka bez problemu ze środka, na co odpowiedział znów Schoeps atakiem po prostej. Ciąg dalszy mocnych ataków, Sobański po skosie i 3:2 dla GieKSy. Pierwsza większa przewaga w meczu była dzięki znakomitej zagrywce Butryna, najpierw piłka przeszła po taśmie i spadła na stronę rywali, a potem był już klasyczny as serwisowy (6:3). Goście nie zrażeni takim obrotem sprawy szybko opanowują sytuację. Dwa ataki Kanadyjczyka Perrina, mocno ze skrzydła oraz na kontrze, a potem błąd Butryna, który zaatakował po prostej w aut i już był remis (6:6). W końcu Sobański atakuje po bloku gości w aut i znów prowadzimy (7:6). Następny fragment meczu to gra punkt za punkt z dobrym atakiem z obu stron i błędami na zagrywce po stronie gospodarzy. Po bloku Nowakowskiego na Kapelusie mieliśmy pierwsze prowadzenie gości w tym spotkaniu (11:12). Wyrównał Sobański blokując dla odmiany Schoepsa (12:12). Lepszy okres w wykonaniu Resovii za sprawą Lemańskiego, dwa jego skuteczne ataki oraz blok na Kapelusie, zmusiły trenera Piotra Gruszkę do wzięcia pierwszego czasu (14:17). Ambitni katowiczanie szybko niwelują straty, Butryn mocno po prostej i Sobański na kontrze (18:19). Następnie Kalembka oraz Ivović psują zagrywkę (19:20). Falaschi zablokował atak Perrina, piłka spadła tuż za siatkę na stronę gości i przyjmujący Resovii próbując się sam wyasekurować nieczysto odbił piłkę i sędziowie przerwali grę (20:20). Przypomniał o sobie Schoeps mocnym atakiem ze skrzydła, na co odpowiedział Sobański zbijając piłkę po skosie (21:21). Niestety potem Rafał zepsuł zagrywkę, a Butryn też atakując po skosie trafił piłką w aut, tym razem challenge dla nas był chybiony (21:23) i wydawało się, że set nam ucieka. Po przerwie na żądanie trenera Gruszki, na szczęście Drzyzga zepsuł zagrywkę, a Kalembka zablokował Schoepsa (23:23) i tym razem czas musiał wykorzystać trener Andrzej Kowal. Po mocnym serwisie Pietraszki sędziowie odgwizdują podwójne odbicie Ivoviciowi i troszkę niespodziewanie pierwszą piłkę setową mają katowiczanie (24:23). Ogromną szansę na wygranie tej partii zaprzepaścił Sobański atakując z drugiej linii w aut (24:24). Bardzo długa akcja zakończyła się korzystnie dla Resovii (takie było pierwsze wrażenie), ale wywołany challenge dla GKS-u, wykazał dotknięcie siatki przez rozgrywającego Drzyzgę i mieliśmy drugą piłkę setową (25:24). Wybronił ją Lemański atakiem ze środka na czystej siatce, po czym Butryn nie przedarł się przez potrójny blok rzeszowian i został zablokowany przez Nowakowskiego (25:26). Pierwszą piłkę setową dla gości obronił Butryn, atakiem ze skrzydła po bloku, a potem Kapelus zepsuł zagrywkę (26:27). Drugą piłkę setową wykorzystali już przyjezdni za sprawą Nowakowskiego, który zablokował Sobańskiego (26:28). Wielka szkoda, że nie wygraliśmy tę partię.

 

Drugi set rozpoczął się od długiej akcji, a na końcu niej Ivović oparł piłkę o nasz blok, wyrównał Kapelus mocnym atakiem również po bloku w aut. Schoeps trafił po prostej w sam narożnik boiska, a kolejną długą wymianę, niemiecki atakujący skończył atakiem w aut. Ładna kiwka Nowakowskiego ze środka, a potem Ivović serwuje daleko w aut. W kolejnej akcji Perrin zablokował atak Butryna na kontrze, ale szybko się zrehabilitował Karol skutecznym atakiem ze skrzydła (4:4). Tak wyglądał początek tej partii, po czym Resovia odskoczyła na dwa oczka przewagi, ale nasi siatkarze szybko odrobili straty. Po bloku punktowym Kalembki był znów remis, a świetny serwis Kapelusa, którego nie przyjął Ivović, dał ponowne prowadzenie GieKSy (10:9). Ukrainiec kontynuował dobry okres swojej gry, gdy efektowną akcją z drugiej linii na czystej siatce wzbudził aplauz na widowni (11:10). Po błędzie zagrywki Kalembki, Lemański skuteczny na kontrze ze środka i znów goście wychodzą na prowadzenie (11:12). Nie na długo jednak, bo po mocnym ataku ze skrzydła Sobańskiego, Butryn zaliczył asa serwisowego, po czym Karol nie skończył ataku na kontrze (13:13). Ponownie Sobański przedarł się przez potrójny blok rzeszowian, a Schoeps popełnił błąd podwójnego odbicia (15:13), czym zmusił trenera Resovii do wzięcia czasu. Po błędzie Ivovicia, który zaatakował po skosie w aut, GKS miał już trzy oczka przewagi (17:14). Niemoc Resovii przełamał Schoeps atakiem ze skrzydła (17:15), ale tylko na chwilę. Kalembka skończył efektowną krótką na środku, potem Kapelus mocno po bloku gości, aż wreszcie Rossard źle przyjął zagrywkę Falaschiego i mieliśmy największą przewagę punktową (20:15). Rzeszowianie nie chcieli się łatwo poddać i stąd Nowakowski skutecznie ze środka, a Schoeps zaatakował lekko w środek boiska i część strat odrobiona (20:17). Po przerwie na żądanie trenera Gruszki, Schoeps na kontrze posłał piłkę daleko w aut, po czym to GKS, za sprawą Sobańskiego nie wykorzystał kontry, którego zablokował Nowakowski (21:18). W następnej akcji tym razem blok katowiczan i Butryn zatrzymał Perrina, po czym Pietraszko wchodzi na parkiet, oczywiście aby serwować (22:18). I Paweł ustrzelił asa, a potem trafił zagrywką w siatkę (23:19). Nowakowski się nam zrewanżował tym samym błędem, dając GKS-owi pierwszą piłkę setową (24:19). Butryn przekroczył linię boiska przy swoim serwisie (24:20), a drugą piłkę setową zakończył dla nas… Perrin, który został wrzucony w siatkę przez rozgrywającego Drzyzgę i nie zmieścił już piłki między antenkami (25:20).

 

Trzecią partię zaczęliśmy od mocnego ataku Butryna ze skrzydła, ale szybko odpowiedział Schoeps atakiem po skosie. Kapelus po bloku w aut, a niemiecki atakujący powielił ten atak. Butryn po prostej, a Nowakowski ze środka, po czym znów Karol mocno po prostej (4:3). Tak wyglądała wymiana ciosów od początku tego seta. Potem sędziowie odgwizdali piłkę rzuconą Perrinowi (5:3), czym Kanadyjczyk tak się zdenerwował, że szarpnął siatką i zarobił żółtą kartkę. Błędy po naszej stronie oraz atak Schoepsa po skosie na kontrze, doprowadziły do szybkiego wyrównania po 7, na co odpowiedział Kalembka atakując z krótkiej na środku siatki (8:7). Po bloku Butryna na Ivoviciu oraz skutecznej kontrze Krulickiego ze środka (12:9) odskakujemy na trzy oczka przewagi, na co trener gości reaguje wzięciem czasu. Po niej Schoeps przełamał chwilową niemoc Resovii, a Krulicki ponownie dobrze ze środka (13:10). Krótki fragment meczu z akcjami punkt za punkt, po czym Butryn zablokował Rossarda (17:13)  i ponownie czas dla gości. Tym razem niemoc w ataku dopadła GieKSę i po skutecznym ataku Rossarda, bloku Schoepsa na Butrynie, asie serwisowym Lemańskiego oraz kiwce Rossarda szybko straciliśmy całą przewagę (17:17). Potem Lemański zepsuł zagrywkę, wynik wyrównał kolejną kiwką francuski przyjmujący (18:18). W następnej akcji wydawało się, że Rossard zaatakował w aut, ale challenge na żądanie rzeszowian wskazał na atak po bloku i zmusił sędziów na zmianę decyzji (18:19). Na szczęście kontrę gości nie wykorzystał  ponownie Francuz zablokowany przez Sobańskiego, ale Rossard wciąż grał główną rolę i następny atak skończył bez problemu (19:20). Niemoc w ataku GKS-u przełamał po dłuższym fragmencie gry Butryn, lekkim atakiem po prostej, dając kolejny remis po 20. Następną akcję zakończył atakiem po bloku Perrin (tak się przynajmniej wydawało), ale wzięty challenge pokazał co innego i sędziowie przyznali punkt GieKSie. Potem Sobański zablokował Schoepsa i mieliśmy lekką przewagę (22:20). Mocny atak po skosie Perrina nie obronił, świetnie spisujący się w tym meczu nasz libero, Adrian Stańczak (22:21), po czym Butryn zaatakował w aut, ale od czego mamy… challenge i ponownie nastąpiła zmiana decyzji na korzyść GKS-u, ponieważ piłka przeleciała przez palce siatkarza Resovii i zamiast remisu, to GieKSa była bliżej wygrania tej partii (23:21). Po złym rozegraniu Perrin posłał piłkę daleko w aut i mieliśmy pierwszą piłkę setową (24:21), którą wybronił skutecznym atakiem po skosie Schoeps (24:22). Seta zakończył spokojnym atakiem Kapelus (25:22) i GieKSa już miała jeden punkt meczowy w kieszeni.

 

Czwarty set rozpoczął się od dobrego ataku Perrina ze skrzydła, szybko wyrównał Kalembka ze środka po świetnym rozegraniu Falaschiego. Goście nie zamierzają łatwo oddać meczu i Schoeps zaatakował po prostej, a Nowakowski zakończył kontrę na środku (1:3). Dobrze i mocno Kapelus ze skrzydła, ale potem Ukrainiec zepsuł zagrywkę (2:4). Perrin zrobił to samo, a Kalembka posłał asa wyrównując stan seta (4:4). Butryn nie wykorzystał kontry uderzając w aut (tym razem challenge chybiony), ale Karol się nie poddał i skończył akcję ze skrzydła po skosie (5:5). Atak Kapelusa po bloku gości dał pierwsze prowadzenie GKS-u w tej partii, a poprawił Sobański trafiając… Perrina za linią boiska (8:6). Szkoda było kolejnej nie wykorzystanej kontry tym razem w wykonaniu Butryna, który posłał piłkę daleko w aut (8:7). Chwilę potem Karol wykorzystał… następną kontrę (10:7) i zdenerwowany trener Resovii prosi o czas. Dłuższy fragment spotkania z akcjami punkt za punkt, w tym po długiej wymianie Kapelus lekko obija blok rzeszowian, wcześniej Stańczak efektownie obronił trudną piłkę (14:11). Jeszcze odrobina szczęścia, zdrapka Kalembki (17:14) i wydawało się, że siatkarze GKS-u są wstanie utrzymać tę przewagę do zwycięskiego końca. Sobański zaatakował w aut po prostej (18:17) i z przewagi niewiele zostało, jeszcze potem Rafał poprawił się w ataku (19:17), ale goście się nie poddają. Rossard ponownie skutecznie kiwa, następnie Butryn nie skończył prostej akcji po prostej na pojedynczym bloku i był remis po 19. Znów dał się we znaki Rossard kończąc długą wymianę atakiem po bloku, a Sobański nie kończy kolejnego ataku posyłając piłkę w aut po skosie (19:21) i set wymykał się spod kontroli GKS-u. Niemoc w ataku przełamał w końcu Butryn mocnym atakiem po rękach przyjezdnych, ale Schoeps obija ręce Sobańskiego (20:22). Następnie Sobański skuteczny ze skrzydła, a na parkiet wchodzi Pietraszko i potem zablokował atak Rossarda (22:22). Kolejną dłuższą wymianę zakończył na skrzydle Schoeps, a chwilę potem znów długą akcję wygrali goście za sprawą ataku Perrina (22:24). To była bez wątpienia najlepsza akcja tego meczu. Pierwszą piłkę setową dla Resovii wybronił Kapelus kończąc atak z bardzo trudnej piłki po bloku gości (23:24). Niestety Paweł Pietraszko serwuje w siatkę (23:25) i przegrywamy wydawało się wygranego już seta i mecz.

 

Tie-break zaczął autowym atakiem na kontrze Kalembka, a wyrównał Kapelus mocnym atakiem po bloku. Perrin równie mocno uderzył po skosie, a Butryn w aut ze skrzydła oraz zablokowany atak Kapelusa (1:4) zmusił trenera Piotra Gruszkę do wzięcia czasu. Po przerwie Schoeps wykorzystał kontrę atakując po bloku i dopiero Butryn przełamał słaby początek piątej partii mocnym atakiem po prostej (2:5). Potem Perrin przedarł się przez naz blok, po czym zaserwował w siatkę (3:6). Kalembka zrobił to samo, a Możdżonek zablokował Butryna (3:8), kolejny challenge chybiony i mieliśmy zmianę stron boiska oraz bardzo trudną sytuację z wynikiem tego krótkiego seta. Butryn mocno po bloku (4:8) i Karol poszedł na zagrywkę. Pierwszy serwis zakończył się asem (5:8) i wziętym czasem dla gości. Nie wybiło to z rytmu Butryna i po trudnej zagrywce, Krulicki zablokował Perrina (6:8), a Karol wykorzystał świetnie kontrę (7:8), co zniwelowało przewagę Resovii i zmusiło trenera Kowala do wykorzystania szybko drugiej przerwy na żądanie. Po niej niestety Butryn zaserwował daleko w aut (7:9), ale Drzyzga zrobił to samo (8:9). W końcu wygraliśmy dłuższą wymianę i Kapelus obił blok rzeszowian i był remis po 9. Po odrobieniu tak dużych strat punktowych kibice zgromadzenie w hali mieli nadzieję, że siatkarze GKS-u pójdą za ciosem i wygrają tę decydującą partię. Następna długa akcja padła łupem gości za sprawą Schoepsa atakującego po bloku (9:10). As serwisowy Rossarda, piłkę nie podbił Kapelus (9:11) i za szybko znów straciliśmy kontakt punktowy. Kapelus dobrze po prostej (10:11), potem Perrin zaatakował w środek parkietu (10:12) i ponownie Ukrainiec skutecznie po bloku gości (11:12). Schoeps nie myli się ze skrzydła (11:13), a Nowakowski zablokował Butryna na potrójnym bloku (11:14) i mieliśmy pierwszą piłkę meczową dla Resovii, ale wcześniej jeszcze Piotr Gruszka wziął czas. Kalembka bardzo mocno zaatakował ze środka (12:14) i wchodzi na parkiet i na zagrywkę Błoński. Niestety Michał zaserwował w siatkę (12:15) i tak oto przegrywamy to zacięte i wyrównane spotkanie. Uff… co to był za mecz, chyba jeden z najlepszych w wykonaniu siatkarzy GKS-u, szkoda że nie wygrany.

 

GKS Katowice – Asseco Resovia Rzeszów  2:3 (26:28, 25:20, 25:22, 23:25, 12:15)

GKS: Falaschi (3), Butryn (25), Krulicki (5), Kalembka (10), Kapelus (18), Sobański (15), Stańczak (libero) oraz Pietraszko (2), Błoński, Stelmach. Trener: Piotr Gruszka.
Resovia: Drzyzga (1), Schoeps (25), Nowakowski (12), Lemański (7), Perrin (19), Ivović (3), Masłowski (libero) oraz Dryja, Możdżonek (2), Rossard (10), Winters. Trener: Andrzej Kowal.  MVP: Jochen Schoeps.

 

Przebieg meczu:
I:  5:3, 10:9, 14:15, 18:20, 25:24, 26:28.
II:  4:5, 10:9, 15:13, 20:15, 25:20.
III:  5:3, 10:9, 15:12, 19:20, 25:22.
IV:  4:5, 10:7, 15:12, 19:20, 23:25.
V:  1:3, 2:6, 7:9, 10:12, 12:15.

 

GKS-Resovia 2

 

GKS-Resovia 3

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga