Dołącz do nas

Siatkówka

Kolejny tie-break GieKSy, szkoda że znów przegrany

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zgodnie z naszymi przewidywaniami goście z Jastrzębia wystawili na to spotkanie swoją żelazną szóstkę graczy, natomiast Piotr Gruszka w porównaniu do ostatniego meczu powrócił do podstawowego ustawienia, więc za Macieja Fijałka na rozegraniu zaczął Marco Falaschi, a na środku siatki miejsce Pawła Pietraszki zajął Tomasz Kalembka.

 

Mecz zaczął się od udanej kontry GKS-u, gdzie Butryn skutecznie zaatakował po bloku rywali, ale początek spotkania zdecydowanie należał do Jastrzębskiego. Ostro wszedł w mecz największy bombardier PlusLigi, Salvador Oliva i już w pierwszym ataku przebił się przez nasz blok. Potem Muzaj wykorzystał kontrę atakiem po skosie, następnie Oliva ponownie wykorzystał blok katowiczan i dopiero błąd w zagrywce Kosoka (piłka w aucie) dał naszej drużynie punkt (2:3). Oliva tym razem lekkim atakiem ze skrzydła zdobył kolejne oczko, a potem dwukrotnie z rzędu nasz libero Stańczak nie podbija piłek po serwisach Muzaja (2:6) i już na samy początku Piotr Gruszka musiał reagować wzięciem czasu. Po nim jeszcze raz Oliva uderzył mocno po skosie (2:7) i zrobiło się bardzo źle z wynikiem. Na szczęście goście popełnili dwa błędy własne – Muzaj zaserwował w siatkę, a De Rocco zaatakował w aut i dopiero wtedy zdobywamy drugi punkt po własnej akcji gdy Kalembka zablokował atak Muzaja (5:7). Po serwisie Kapelusa w aut, goście rewanżują się skutecznym blokiem, gdzie Boruch zatrzymał Butryna, a pierwszą dłuższą wymianę skończył Muzaj po bloku w aut (5:10). W końcu mieliśmy udany atak gracza GKS-u, gdzie Sobański powtórzył atak gracza Jastrzębskiego, a chwilę potem Kalembka posłał asa (7:10). Efektowną akcję obejrzeli kibice, gdy Sobański przebił się przez potrójny blok rywali (8:11). Środkowa część tego seta to kilka akcji punkt za punkt, ale psując kilka zagrywek trudno było myśleć o niwelowaniu strat punktowych (15:20). Świetny atak Butryna po skosie, potem przesunięta krótka w wykonaniu Kosoka (16:21) i w roli głównej wystąpił Muzaj. Atakujący jastrzębian wpierw popełnił błąd dotknięcia siatki, potem uderzył mocno po prostej, a następnie zaserwował w aut (18:22). Na środku siatki skutecznie Boruch, a Butryn w swoim stylu uderzył po prostej, kolejne takie same ataki były w wykonaniu De Rocco oraz Sobańskiego (20:24) co dało pierwszą piłkę setową dla gości. Niestety Butryn zaserwował obok bocznej linii boiska (20:25) i pierwszy set padł łupem Jastrzębskiego.

Druga partia zaczęła się od dobrych akcji katowiczan. Butryn zaatakował po taśmie w boisko, a Sobański lekko przepchnął piłkę na stronę gości (2:0). Potem Kalembka zaserwował w aut, a Sobański nie przyjął serwisu Kosoka, po czym środkowy gości psuje własną zagrywkę (3:2). Nieporozumienie pod siatką Krulickiego oraz Kapelusa skutkowało punktem dla gości, następnie Krulicki kiwnął ze środka, a Kampa skończył z drugiej piłki (4:4). Dobry fragment gry GKS-u rozpoczął Butryn atakiem ze skrzydła po skosie, po czym Falaschi zablokował atak De Rocco (6:4). Przerywa nasze dobre akcje Muzaj akcją ze skrzydła, ale potem znów kilka dobrych ataków katowiczan. Stelmach uderzył po bloku gości w aut, potem Butryn wykorzystał kontrę tym samym atakiem i Falaschi posłał asa serwisowego (9:5), co zmusiło trenera Jastrzębskiego do wykorzystania pierwszego czasu. Po przerwie Kosok zaatakował ze środka, następnie Kampa zaserwował w aut i znów Kosok mocno trafił na środku siatki, wreszcie Oliva posłał bombę po prostej (10:8) i nasza przewaga szybko się zmniejszyła. W kolejnej akcji Kubańczyk trafił w antenkę, a Butryn mocno uderzył po prostej (12:8) i znów odzyskujemy przewagę. Niestety tylko na krótko, bo Muzaj zaatakował nad blokiem GKS-u, potem Butryn zaatakował w aut i Oliva wykorzystał kontrę wykorzystując blok katowicki (12:11), czas… na czas dla Piotra Gruszki. Po przerwie Sobański mocno po prostej i Butryn zaserwował asa (14:11), więc ponownie odbudowaliśmy przewagę. Znów pokazał się Muzaj atakując ponad blokiem GieKSy, potem zepsuł zagrywkę, aż w końcu został zablokowany przez Stelmacha (16:12). Po błędzie w zagrywce Sobańskiego, mieliśmy trzy z rzędu asy Olivy, gdy żadnej z piłek nie był wstanie podbić Stańczak (16:16) i po przewadze pozostały już tylko wspomnienia. Jeszcze tylko Muzaj dał nam prowadzenie, gdy nie skończył kontry z trudnej piłki trafiając w siatkę, ale potem już poprawił się skutecznym atakiem (17:17). W następnej akcji Kosok zablokował Stelmacha, po czym Kampa zastopował też Kacpra (17:19). Wreszcie Butryn zdobył punkt dla GKS-u mocnym atakiem ze skrzydła, to samo chwilę potem zrobił De Rocco, po czym Mariański nie broni serwisu Kampy (18:21). Zdrapka Kalembki na środku, potem przypomniał o sobie Oliva silnym atakiem z drugiej linii, a De Rocco zaserwował w aut (20:22). Ten sam błąd Pietraszki oraz Kosoka (21:23). Muzaj zaatakował mocno po skosie czym dał jastrzębianom pierwszą piłkę setową, którą wybronił sam… Muzaj serwując w aut (22:24). Przy drugiej piłce setowej nie popisał się Oliva, który nie przyjął agresywnej zagrywki Sobańskiego i trener gości musiał wykorzystać przerwę na żądanie. Trzecią piłkę setową wykorzystał… Sobański serwując w aut (23:25).

 

Trzecią partię otworzył autowy atak ze środka Kosoka, po czym Kalembka zaserwował w siatkę. Potem Krulicki skutecznie ze środka, Oliva mocno po bloku GKS-u, a Boruch zablokował akcję Krulickiego (2:3). Muzaj znów zepsuł serwis, potem Oliva zaatakował po bloku w aut, następnie Butryn popełnił błąd przejścia linii środkowej po złym dograniu piłki przy siatce (3:5). Festiwal zepsutych zagrywek trwał dalej, tym razem w wykonaniu Olivy oraz Krulickiego (4:6). De Rocco skutecznie kiwnął w środek boiska ze skrzydła, po czym Sobański trafił w środek parkietu atakiem z drugiej linii (5:7). Oliva wbił nam gwóźdź z pipe’a, a Kapelus przerzucił lekko piłkę na drugą stronę siatki (6:8). Potem mieliśmy dobry fragment gry w wykonaniu Karola oraz Rafała. Wpierw Butryn wykorzystał troszkę chaotyczną akcję z obu stron, potem Sobański uderzył mocno po skosie i następnie Karol posłał asa serwisowego (9:10). Szkoda było nie wykorzystanej kontry w wykonaniu Rafała i natychmiast skarcił nas Oliva mocnym atakiem po bloku, na co Butryn odpowiedział podobną akcją (10:11). Oliva tym razem lekko uderzył po prostej, a Karol zrewanżował się tym samym atakiem i wreszcie kontra Kapelusa dała remis po 12. Goście szybko znów odskoczyli po dwóch atakach De Rocco (kontra na potrójnym bloku oraz sprytne przepchnięcie piłki na naszą stronę), przedzielonych skuteczną akcją Pietraszki ze środka (13:15). Równie szybko wyrównujemy dzięki Butrynowi, który trafił w linię boiska oraz skutecznemu blokowi Pietraszki na De Rocco (15:15). Mało kto mógł się spodziewać, że kolejny atak Muzaja wysoko nad naszym blokiem z lewej ręki dał ostanie prowadzenie gościom w tej partii (15:16). Dwie akcje Pietraszki, ze środka oraz as serwisowy wyprowadziły nasz zespół na prowadzenie, ale szybko Oliva atakiem po skosie wyrównał stan seta (17:17). Potem Kosok zaserwował w aut, a Krulicki zablokował atak Olivy (19:17) i trener gości prosi o czas. Po przerwie Boruch wbija nam gwóźdź atakiem ze środka, a Muzaj zepsuł kolejną zagrywkę, po czym znów Boruch skutecznie na siatce (20:19) i tym razem czas dla Piotra Gruszki. Po przerwie Oliva serwuje w aut, a Fijałek zablokował atak De Rocco (22:19) co zmusiło trenera Jastrzębskiego do wykorzystania drugiego czasu. Ponownie skutecznie Boruch ze środka, a Kapelus obija ręce Kampy, po czym Kosok wykorzystał atak z krótkiej (23:21) i druga przerwa na żądanie dla katowiczan. Po niej Pietraszko mocno atakuje na środku siatki, a pierwszą piłkę setową dla naszego zespołu psuje Kapelus serwując w aut (24:22). Drugą piłkę setową wykorzystał Sobański atakiem po bloku gości w aut (25:22).

Czwarty set zaczął się znakomicie dla GKS-u, gdy niespodziewanie Oliva zaatakował w antenkę oraz kiwnął w aut, a Sobański po prostej uderzył gracza gości w… głowę i piłka wylądowała na aucie (3:0). Następnie był zepsuty serwis Pietraszki i De Rocco skuteczny na kontrze ze środka (3:2). Potem dobry okres w wykonaniu naszych siatkarzy. Kiwka Krulickiego, as Butryna oraz Sobański po ciasnym skosie, przedzielone autową zagrywką Karola (6:3). Przypomniał się Boruch atakiem ze środka, a De Rocco zablokował atak Butryna (6:5). Dobry atak Kapelusa po prostej, potem był bardzo mocny atak De Rocco po bloku w aut (7:6). Następnie Kapelus zablokował Muzaja, po czym atakujący jastrzębian zaatakował z drugiej linii w aut (9:6) czym zmusił trenera gości do wzięcia czasu. Po przerwie goście szybko wyrównali za sprawą Muzaja, gdy zaatakował po rękach Kapelusa, po kontrze po bloku w aut oraz blokując kiwkę Butryna (9:9). Karol w końcu przepchnął piłkę na drugą stronę siatki, ale De Rocco wcisnął nam piłkę między blokiem a siatką, po czym Oliva wykorzystał skutecznie kontrę (10:11). Wyrównał Sobański obijając ręce siatkarzy z Jastrzębia, potem Butryn zablokował atak Olivy (12:11). Po zepsutej zagrywce Pietraszki, Muzaj wykorzystał kontrę atakiem po bloku, po czym Sobański tym samym sposobem wyrównał stan na po 13. Potem mieliśmy bardzo dobry okres gry blokiem GKS-u. Wpierw Fijałek zablokował atak Olivy, potem Kapelus zatrzymał Muzaja, a Butryn skończył kontrę uderzając mocno w końcowe centymetry boiska i wreszcie znów Fijałek zablokował Olivę (18:14). Potem był błąd przebicia piłki przez Macieja, który próbował bronić piłki poza boiskiem, następnie przygaszony Oliva zaserwował w aut, a De Rocco skończył dłuższą wymianę i jeszcze jeden blok na Kubańczyku, tym razem w wykonaniu Pietraszki (20:16). Gości podrywa do walki Muzaj skutecznie atakując po bloku w aut oraz blokując Butryna (20:18). Wreszcie Kapelus skutecznie po prostej (goście biorą challenge, ale bez zmian), potem De Rocco po skosie trafił w linię boiska, po czym Kanadyjczyk zaserwował w siatkę (22:19). Kosok uderzył mocno ze środka, a Kapelus kiwnął z drugiej linii w środek boiska (23:20). W kolejnej akcji Muzaj dotyka… antenki i pierwszą piłkę setową dla GieKSy wybronił Oliva lekkim atakiem po prostej (24:21). Drugą piłkę setową wykorzystał… Muzaj serwując daleko w aut (25:21). I tym sposobem szósty tie-break z rzędu w meczach GKS-u stał się faktem!

 

Piątą partię zaczął skutecznym atakiem ze środka Boruch, a wyrównał Kapelus atakiem ze skrzydła po skosie, po czym Fijałek zaserwował w aut (1:2). Potem Pietraszko mocno ze środka, a serwis zepsuł Kapelus i Sobański mocno po rękach gości (3:3). Muzaj przedarł się przez nasz potrójny blok, ale znów skutecznie Sobański po bloku w aut (4:4). Potem był, jak się później okazało decydujący fragment tego seta. Wpierw Oliva trafił z drugiej linii w środek boiska, następnie Muzaj kiwnął również w środek, a Butryn zaatakował daleko w aut, ale z bardzo trudnej piłki (4:7) i trener naszego zespołu musiał zareagować wzięciem czasu. Po przerwie Butryn mocno po prostej, a na kontrze Muzaj zablokował atak Kapelusa (5:8). Oliva skończył z przechodzącej piłki, a potem wykorzystał kontrę jastrzębian (5:10) i sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Po czasie dla Piotra Gruszki, Butryn wykorzystał kontrę po bloku rywali, a Pietraszko skończył z przechodzącej piłki (7:10), dając jeszcze nadzieję na odwrócenie tego wyniku. Niestety trzy kolejne akcje gości nie pozostawiły żadnych złudzeń. Wpierw Oliva zaatakował ze skrzydła, potem Boruch zablokował Butryna i ponownie Boruch wykorzystał przechodzącą piłkę (7:13). Wreszcie Kapelus uderzył mocno po bloku przeciwników, potem Fijałek posłał asa serwisowego (9:13). Muzaj uderzył mocno po rękach Kapelusa, a pierwszą piłkę meczową skończył blok Kampy na Butrynie (9:15).

 

GKS Katowice – Jastrzębski Węgiel  2:3 (20:25, 23:25, 25:22, 25:21, 9:15)

GKS: Falaschi (2), Butryn (24), Krulicki (4), Kalembka (3), Kapelus (11), Sobański (16), Stańczak (libero) oraz Fijałek (4), Pietraszko (8), Stelmach (2), Mariański (libero). Trener: Piotr Gruszka.
Jastrzębski: Kampa (4), Muzaj (21), Kosok (9), Boruch (13), De Rocco (12), Oliva (23), Popiwczak (libero) oraz  Bachmatiuk. Trener: Mark Lebedew.  MVP: Lukas Kampa.

 

Przebieg meczu:
I:  2:5, 5:10, 11:15, 15:20, 20:25.
II:  5:4, 10:6, 15:12, 18:20, 23:25.
III:  3:5, 7:10, 13:15, 20:18, 25:22.
IV:  5:2, 10:9, 15:14, 20:16, 25:21.
V:  2:3, 4:6, 5:9, 7:12, 9:15.

 

GKS-Jastrzębski 2

 

GKS-Jastrzębski 3

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    marek

    29 marca 2017 at 10:12

    Szkoda że nigdzie nie piszecie, że przyjęcie uratował GKS – ie Bartek Mariański, nawet na stronie klubowej nie ma informacji że grał w meczu. Przykre.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Katowickie złudzenia, poznański tryumf

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do trzeciej, a zarazem ostatniej galerii z Poznania. 

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

GieKSa nie pęka przed najlepszymi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa to nie przelewki. Tutaj przychodzi nam się mierzyć z naprawdę poważnymi i silnymi rywalami. Po niemal dwóch dekadach gramy z zespołami rywalizującymi o Mistrzostwo Polski, a nie co najwyżej balansującymi gdzieś pomiędzy najwyższą klasą rozgrywkową, a pierwszą ligą.

Ktoś powie, że co jakiś czas boleśnie zderzamy się z tą rzeczywistością. Ale, czy rzeczywiście boleśnie? Wiadomo, że chciałoby się pójść w ślady Kaiserslautern, które kiedyś jako beniaminek wywalczyło Mistrzostwo Niemiec. Na naszym podwórku też mieliśmy taką sytuację, gdzieś w rejonie czasów przemian, nazwę klubu przemilczę.

Jednak jest pewien realizm. O mistrza się bić nie będziemy, o puchary raczej też nie – pozostaje gra o środek tabeli, no i oczywiście bezpieczne utrzymanie. I ten realizm mówi też, że są drużyny w tej ekstraklasie poza naszym zasięgiem, jest trochę ekip lepszych i kilka o podobnym poziomie lub nieco słabszych. I im szybciej zaakceptujemy taki stan rzeczy, tym lepiej dla wszystkich.

Piszę o tym dlatego, że znów wczoraj w komentarzach kibiców przewijała się jakaś gorycz związana z tym, że Lech nas zdominował. No tak – zdominował nas, bo gdy najlepsi zawodnicy najlepszej obecnie drużyny w Polsce włączali swoje najlepsze cechy, to trudno, żeby wyglądało to inaczej. Rozpędzający się Sousa, Ishak czy Walemark sprawiali, że nawet obserwując ten mecz, trudno było za nimi nadążyć. Szybkość, pokazywanie się na pozycjach, wiele możliwości wyboru dla podającego. To jest ekipa z niesamowitą motoryką, taktyką i techniką. To wszystko sprawia, że gdy są w formie, mogą rozbić każdego przeciwnika. O czym przekonała się ostatnio Legia Warszawa.

Lech w tym meczu był zdecydowanie lepszy i po bramce Ishaka w 3. minucie zwycięstwo Kolejorza raczej nie było zagrożone. A mimo to – mimo tych wszystkich pozytywnych rzeczy związanych z gospodarzami – GieKSa w pierwszej połowie naprawdę postawiła opór. Na tyle, na ile nasi zawodnicy umieli, z wiarą w swój sposób gry – czyli wysoko, agresywnie, podchodząc pod pole karne przeciwnika. Potrafiliśmy na połowie rywala rozgrywać akcję i nie tracić piłki. Brakowało ostatecznie dokładności czy dobrej decyzji w pobliżu szesnastki, ale do przerwy spokojnie mogliśmy mieć jeszcze jakieś nadzieje, że „a nuż” uda się coś w tym spotkaniu ugrać.

W drugiej połowie wiadomo – Lech od początku przycisnął, miał karnego i strzelił bramkę. W tych okolicznościach było już naszej ekipie ciężej, no i zaczęły się w dużej liczbie pojawiać proste błędy, czy to w wyprowadzaniu piłki, czy już w rozgrywaniu dalej od własnej bramki. Nawet w minimalnej liczbie okazji do wykreowania sobie sytuacji do strzału, zespół nie był efektywny, jak choćby w sytuacji, kiedy Borja Galan świetnie minął przeciwnika i przy linii końcowej wszedł niemal w pole bramkowe.

Trochę ten mecz przypominał starcie z Legią, choć ja uważam, że zagraliśmy lepiej. To znaczy ta pierwsza faza spotkania z Wojskowymi, do gola Adama Zrelaka, była lepsza, ale potem już nie mieliśmy kompletnie nic do powiedzenia. Wczoraj Kolejorzowi stawialiśmy się dłużej.

Ktoś powie, gdyby nie Dawid Kudła, pojechaliby nas piątką. Może i tak, ale… nie pojechali. Swoją drogą, mam nadzieję, że tym meczem zawodnik zamknął temat dyskusji o potencjalnym posadzeniu go na ławkę. Niesprawiedliwie oceniany od początku sezonu, ostatecznie przez całą rundę w sposób ewidentny nie zawalił nam żadnego gola. Wiadomo, że w kilku sytuacjach mógł mieć swój współudział przy utracie bramki, ale żaden bramkarz bezbłędny nie jest. A tyle sytuacji, ile wybronił Dawid w tym sezonie – powoduje, że mamy kilka punktów więcej. No i wczoraj zagrał bardzo dobry mecz, obronił wiele strzałów, na czele z wygarnięciem piłki już praktycznie z bramki po strzale Ishaka.

Tak jak jednak mówiłem w meldunku pomeczowym i pisałem w relacji – wstydu GieKSa tym meczem nie przyniosła i na pewno nie można powiedzieć, że to spotkanie pokazało, że zespół jest w jakiejś słabszej formie czy – olaboga – w kryzysie. Po prostu katowiczanie próbowali zagrać swoje, postawili się przeciwnikowi, ale z tak rozpędzonym Kolejorzem nie mieli większych szans.

Trener Rafał Górak dość kontrowersyjnie po meczu powiedział, że był to udany wieczór. I jakkolwiek komuś to się może nie podobać, przychylam się do tych słów. Bo GieKSa może przegrała z Lechem i to dość wyraźnie, ale najważniejsze jest to, że pokazała, że nie pęka i nie klęka. Nawet przed tak piekielnie mocnym przeciwnikiem. Bo mogliśmy oczywiście postawić autobus w szesnastce od pierwszej minuty i czekać na jak najniższy wymiar kary. A jednak zespół zdecydował się podjąć walkę. To może tylko zaprocentować.

Oczywiście było widać też mankamenty czysto piłkarskie w naszej grze. Ostatecznie bramki straciliśmy po błędach, popełniliśmy ich też kilka przy sytuacjach, które golem się nie zakończyły. W akcjach ofensywnych – jeszcze w pierwszej – brakowało zdecydowania. GieKSa czasem próbuje grać zbyt kombinacyjnie w odległości 16-18 metrów od bramki, gdy po prostu trzeba wziąć i huknąć. Tak samo czasem aż prosi się by zagrać na skrzydło – nawet już w ramach pola karnego – a jest próba koronkowego rozegrania i niemal wjechania z piłką do bramki. Jakkolwiek należy cenić to, że katowiczanie nie grają „na pałę” czy to w rozgrywaniu od tyłu, czy pod szesnastką przeciwnika, to czasem przydałaby się po prostu większa prostota. Myślę, że ta decyzyjność i przejście z bardziej wyrafinowanej gry na prostą piłkę jest elementem, który należy poprawić na wiosnę.

Na podstawie meczu z Lechem nie ma najmniejszego powodu, by przewidywać jakieś niepowodzenia z dwóch ostatnich kolejkach w tym roku. Jeśli katowiczanie utrzymają swój mental i zagrają swoje, powinni zdobyć punkty. Tylko no właśnie – mecz z Lechią Gdańsk to jest coś, co już przerabialiśmy kilka razy w tym sezonie i za każdym razem kończyło się gongiem. Czyli potencjalnie słabszy rywal (nie od nas, tylko od czołówki tabeli) na dany czas – czyli u siebie Motor, Śląsk czy Korona. Przed każdym z tych spotkań kibice dopisywali trzy punkty i w każdej sytuacji musieliśmy się trochę sfrustrować. Nikt się przed GieKSą nie położy i te spotkania to pokazały. I faktem jest, że przynajmniej jeden z tych trzech meczów po prostu trzeba było wygrać. I podobnie jest z meczem z Lechią, która swoje zawirowania przeżywa bardzo mocno. Jeśli katowiczanie chcą się utrzymać, muszą w końcu dokładnie w tego typu meczu zapunktować, tym bardziej, że gdańszczanie to bezpośredni rywal w walce do utrzymania. Na ten moment w sezonie GieKSa wygrywała głównie w meczach, w których faworytem nie była. Tutaj może nie ma co używać takiego słowa jak „faworyt”, ale na pewno nie jest nim także Lechia. Trzeba robić swoje.

Wróciliśmy do Katowic z lekcją daną przez kapitalną drużynę trenera Frederiksena. I niech drużyna oraz sztab szkoleniowy z tej lekcji skorzystają, bo przez wiele lat nie mieliśmy okazji uczyć się od najlepszych.

A na nas przyjdzie jeszcze pora.

Kontynuuj czytanie

Hokej

Emocjonujący mecz w Satelicie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ramach 24. kolejki Tauron Hokej Ligi zmierzyliśmy się z KH Energą Toruń.  Mecz ten przysporzył kibicom wiele emocji, szczególnie w trzeciej tercji. Goście doprowadzili do remisu na 8 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, natomiast GieKSa zdobyła decydującego gola na 0,8 sekundy przed końcem dogrywki.

Jeszcze nie wszyscy kibice zajęli swoje miejsca w Satelicie, a na tablicy wyników po stronie gospodarzy widniała cyfra 1. Travis Verveda strzałem z okolic korytarza międzybulikowego zaskoczył toruńskiego bramkarza. Katowiczanie w pierwszych minutach narzucili rywalowi swój styl gry. W 5. minucie po strzale Jean Dupuy krążek odbił się od poprzeczki. Przyjezdni w tym okresie rzadko gościli w naszej tercji obronnej, a ich uderzenia pewnie bronił Michał Kieler. W 10. minucie Santeri Koponen strzałem w okienko podwyższył prowadzenie GieKSy. Tuż po wznowieniu gry Mikael Johansson faulował naszego zawodnika, co nie umknęło uwadze arbitrom i odesłali Szweda do boksu kar. Podczas okresu gry w przewadze, Mikalai Syty wyłuskał spod kija Grzegorza Pasiuta krążek i wyprowadził szybką kontrę, którą na gola zamienił Kazuki Lawrow. Od tego momentu przyjezdni częściej gościli w naszej tercji obronnej, ale na posterunku był nasz bramkarz. Pod koniec tercji doszło do spięcia pomiędzy Igorem Smalem i Miakaiem Sytym, za co obaj zostali ukarani karami mniejszymi. Jeszcze na 23 sekundy przed syreną kończącą pierwszą odsłonę meczu na ławkę kar odesłany został Pontus Englund, co oznaczało, że drugą tercję rozpoczniemy od gry w osłabieniu.

Torunianie wykorzystali okres gry w przewadze. Na 5 sekund przed zakończeniem kary Pontusa Englunda Ruslan Bashirov doprowadził do remisu. Po tej bramce mecz się otworzył, a obaj bramkarze kilkukrotnie ratowali swoje drużyny z opresji. Bliski zdobycia trzeciej bramki był w 31. minucie Christian Mroczkowski, po którego uderzeniu krążek zatrzymał się na słupku toruńskiej bramki. Do końca tej części gry niewiele się działo na lodowej tafli, a gra toczyła się głównie w środkowej części lodowiska.

Na początku trzeciej tercji byliśmy świadkami trzech bramek. Festiwal strzelecki rozpoczął Benjamin Sokay, który dobił krążek po strzale Jeana Dupuy. Następnie torunianie wykorzystali okres gry w przewadze, doprowadzając do remisu. W 45. minucie czwartego gola dla GieKSy zdobył Igor Smal. Katowiczanie powinni podwyższyć prowadzenie, jednak Jean Dupuy będąc tuż przed pustą bramką, nie zdołał umieścić w niej krążka. W kolejnych minutach tempo meczu wzrosło, a obie drużyny szukały okazji na zmianę rezultatu spotkania. Na nieco ponad dwie minuty przed syreną kończącą regulaminowy czas gry torunianie postawili wszystko na jedną kartę i wycofali bramkarza. Ryzyko się opłaciło i goście na 8 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry doprowadzili do wyrównania.

W dogrywce groźniejsi byli torunianie. W 62. minucie indywidualną akcją popisał się Andryi Denyskin, ale jego intencje przeczytał Michał Kieler, a chwilę później z pomocą naszemu bramkarzowi przyszła poprzeczka. Na 4 sekundy przed syreną kończącą dogrywkę karę mniejszą otrzymał Rusalan Bashirov. Po wygranym buliku krążek przejął Grzegorz Pasiut, który zauważył niepilnowanego Bartosza Fraszkę, a ten na 0,8 sekundy przed końcem dogrywki zapewnił nam wygraną.

GKS Katowice – KH Energa Toruń 5:4 (2:1, 0:1, 2:2 d. 1:0)

1:0 Travis Verveda (Christian Mroczkowski, Jean Dupuy) 0:57
2:0 Santeri Koponen (Aleksi Varttinen, Mateusz Michalski ) 9:22
2:1 Kazuki Lawrow (Mikalai Syty) 10:21 4/5
2:2 Ruslan Baszirov (Mikalai Syty, Andriy Denyskin) 21:32, 5/4
3:2 Benjamin Sokay (Jean Dupuy) 41:16
3:3 Oleksii Vorona (Andryi Denyskin, Albin Thymi Johansson) 42:54, 5/4
4:3 Igor Smal (Pontus Englund) 44:27
4:4 Julius Person (Jesper Henriksson) 59:52
5:4 Bartosz Fraszko (Grzegorz Pasiut, Stephen Anderson) 64:59, 4/3

GKS Katowice: Kieler (Murray) – Verveda, Maciaś, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Dupuy, Kallionkieli, Mroczkowski – Runesson, Englund, Hofman Ja., Anderson, Sokay – Dawid, Hofman Jo.,Michalski, Smal, Bepierszcz.

KH Energa Toruń: Svensson (Studziński) – Henriksson, Lawlor, Denyskin, Syty, Bashirov – Svars, Zieliński, Fjodorovs, Johansson, Persson – Thyni Johansson, Jaworski, Ziarkowski, Kalinowski K., Kogut – Gimiński, Maćkowski, Kalinowski M., Vahatalo, Vorona.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga