Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska krótka przesunięta – Mistrzowie tie-breaków zagrali w Spodku na… tie-break!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

STATYSTYKI MECZOWE GKS-u

Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z Jastrzębskim trwał 117 minut, z czego I set 22 min. – II set 27 min. – III set 26 min. – IV set 28 min. – V set 14 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 28

Ilość zdobytych punktów – GKS 74: Butryn 24, Sobański 16, Kapelus 11, Pietraszko 8, Krulicki 4, Fijałek 4, Kalembka 3, Falaschi 2, Stelmach 2.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 27: Butryn 8, Fijałek 4, Sobański 4, Pietraszko 3, Falaschi 2, Kapelus 2, Kalembka 2, Krulicki 1, Stelmach 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 34: Butryn 12, Sobański 11, Kapelus 6, Pietraszko 5, Fijałek 3, Falaschi 2, Krulicki 1, Kalembka -1, Mariański -1, Stańczak -4.

Ilość zagrywek – GKS 102: Butryn 18, Sobański 17, Krulicki 14, Kalembka 14, Kapelus 10, Pietraszko 10, Fijałek 10, Falaschi 6, Stelmach 3.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 21: Butryn 4, Kapelus 4, Kalembka 4, Pietraszko 3, Sobański 3, Krulicki 2, Fijałek 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 8:  Butryn 3, Falaschi 1, Kalembka 1, Pietraszko 1, Fijałek 1, Sobański 1.

Ilość przyjęć – GKS 89: Sobański 30, Kapelus 22, Mariański 19, Stańczak 14, Stelmach 4.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 7: Stańczak 4, Sobański 2, Mariański 1.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 34%: Stelmach 75%, Mariański 53%, Sobański 30%, Kapelus 23%, Stańczak 21%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 20%: Stelmach 50%, Mariański 37%, Kapelus 14%, Stańczak 14%, Sobański 13%.

Ilość ataków – GKS 105: Butryn 39, Sobański 25, Kapelus 19, Krulicki 8, Kalembka 6, Pietraszko 5, Stelmach 3.
Ilość błędów w ataku – GKS 2: Butryn 2.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 10: Butryn 6, Stelmach 2, Krulicki 1, Kapelus 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 54: Butryn 20, Sobański 15, Kapelus 9, Pietraszko 5, Krulicki 3, Kalembka 1, Stelmach 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 51%: Pietraszko 100%, Sobański 60%, Butryn 51%, Kapelus 47%, Krulicki 38%, Stelmach 33%, Kalembka 17%.

Ilość bloków punktowych – GKS 12: Fijałek 3, Kapelus 2, Pietraszko 2, Krulicki 1, Butryn 1, Falaschi 1, Kalembka 1, Stelmach 1.

 

Pierwszy set był przeciętny w wykonaniu naszych siatkarzy. Wystarczy wspomnieć, że GKS prowadził w nim tylko raz (1:0) po pierwszym ataku Butryna, a potem było już tylko gorzej. Zaczęło się od prowadzenia gości 2:7 i tej straty nie udało się odrobić już do końca tego seta. Skuteczność w ataku lepsza po stronie Jastrzębskiego – GKS miał 46%, a jastrzębianie 70% – punktowo wyliczono 11:14. W asach i blokach 2:3 na korzyść przyjezdnych. Błędy własne – GKS 8 w tym aż 7 zepsutych zagrywek, a Jastrzębski 7. Przyjęcie bardzo słabe w GieKSie – dokładne na poziomie 15% do 64%, a perfekcyjne na poziomie 10% do 50% Indywidualnie tylko Butryn trzymał poziom, który na 10 ataków skończył aż 7, ale przy tak dużej ilości zepsutych serwisów trudno myśleć o odrabianiu strat punktowych. Nie istniał kompletnie u nas środek siatki, bo Krulicki oraz Kalembka zaatakowali łącznie tylko 3 razy, nie kończąc żadnej piłki, ale przy tak fatalnym przyjęciu Falaschi nie miał możliwości częstego uruchamiania środkowych.

W drugiej partii zagraliśmy lepiej na początku, próbując od razu narzucić przeciwnikom swój styl gry. Szybko GieKSa odskoczyła na wyraźna prowadzenie 9:5 i wszystko wyglądało dobrze do stanu 16:12. Słabszy okres w naszej grze szybko wykorzystali goście wychodząc na prowadzenie 17:19 i już go nie oddali do samego końca. Skuteczność w ataku wyrównała się i to znacznie – GKS 56%, a Jastrzębski 67% – w punktach wyszło 10:12. W asach i blokach znów minimalnie lepsi rywale, 5:7. Błędy własne ograniczyliśmy w porównaniu do poprzedniej partii – GKS miał 6, a Jastrzębski 8. Przyjęcie też się wyrównało – dokładne na poziomie 37% do 37%, a perfekcyjne na poziomie 16% do 37% W ataku znów tylko Butryn robił swoje, na 7 ataków skończył 5 (czyli 71%) i dorzucił asa. Wciąż nie istniał nasz środek, choć było lepiej niż w pierwszym secie, bo obaj środkowi łącznie na 4 ataki skończyli 2.

 

Trzeci set przyniósł w końcu przełom w grze katowiczan, choć sam początek nie nastrajał optymistycznie. Goście szybko osiągnęli przewagę (4:7), utrzymując ją do stanu 13:15, za to druga połówka seta to znaczna poprawa w jakości gry naszego zespołu. Wreszcie wyszliśmy na prowadzenie (17:16) i w samej końcówce przewaga już była na tyle bezpieczna (22:19), że udało się dociągnąć seta do wygranej. Skuteczność w ataku procentowo znacznie lepsza od gości – GKS 67%, a Jastrzębski 56% – ale nie przełożyło się to na odpowiednie zdobycze punktowe, które zliczono na 14:15 na korzyść jastrzębian. Lepiej GieKSa wypadał w asach i blokach wygrywając tę statystykę 5:1. Błędy własne wyszły na remis po 6. Przyjęcie znów lepsze u jastrzębian – dokładne na poziomie 47% do 60%, a perfekcyjne na poziomie 41% do 50%  Atak tym razem rozłożył się na cały zespół, choć Butryn (przy 4 zdobytych punktach w ataku) wciąż miał wysoki procent skuteczności (67%). Bardzo dobre wejście w mecz miał wpuszczony na parkiet środkowy Pietraszko, który na 3 ataki skończył… 3 oraz dorzucił asa i blok.

Czwarta partia od początku z naszą lekką przewagą (od 3:0 poprzez 6:3 do 9:6) z chwilowym oddaniem prowadzenia (od 10:11 poprzez 12:13 do 13:14). Od tego momentu nasza gra znów nabrało wigoru i stała na wysokim poziomie, co dało szybkie odskoczenie z wynikiem (19:15) i spokojnym utrzymaniem tej przewagi do końca tej partii. Skuteczność w ataku procentowo się wyrównała – GKS 44%, a Jastrzębski 47% – ale w punktach znów byliśmy na minusie, tym razem policzono 11:15, więc przy zwycięskim secie straty dość spore. A te nadrobiliśmy znakomitą grą na siatce, 6 bloków GKS przy 3 gości plus as serwisowy Butryna i przy akcjach własnych wyszło na remis po 18. Decydujące znaczenie miały błędy własne, GKS miał tylko 3 w zagrywce (oby tak częściej), a rywale 7 błędów, w tym 4 w zagrywce i 3 w ataku. Przyjęcie, rzadkość w tym sezonie, lepsze po stronie katowiczan – dokładne na poziomie 50% do 38%, a perfekcyjne na poziomie 28% do 19%  W ataku zaciął się Butryn, który na 10 akcji skończył tylko 2 piłki, na szczęście koledzy go troszkę wyręczyli. Kapelus miał 50% skuteczności, a Sobański 71%, obaj dołożyli po 5 oczek.

 

Piąty set tym razem kompletnie nieudany dla GieKSy, wystarczy wspomnieć, że nie prowadziliśmy w nim ani razu! Od stanu 4:4 goście robili co chcieli i szybko załatwili sprawę (4:7, 5:10, 7:13 i 9:15). Skuteczność w ataku tym razem odwrotnie niż wcześniej, bo procentowo wyszło słabo – GKS 47%, a Jastrzębski 69% – ale w punktach tej wielkiej różnicy nie było widać, bo wyszło tylko 8:9. W tie-breaku mieliśmy tylko 1 asa serwisowego, a rywale 3 bloki punktowe. W błędach własnych niecodzienna sytuacja bo jastrzębianie nie mieli żadnego! a GieKSa 3. Przyjęcie słabe z obu stron –  dokładne na poziomie 20% do 29%, a perfekcyjne na poziomie 7% do 14%. Zdobywanie punktów zostało rozrzucone na całą drużynę, choć Butrynowi spadła skuteczność do poziomu 33%.

Ogólnie to był szósty mecz z rzędu GKS-u, w którym grali pięć setów (niesamowita passa), ale już czwarta w nich przegrana. Co ciekawe obie te drużyny mają najwięcej tie-breaków na koncie spośród wszystkich ligowców, bo po 12! Z tymże Jastrzębski ma teraz ich bilans 7-5, a GieKSa 6-6. Katowiczanie w meczu znów mieli lepsze i gorsze momenty i brak tej stabilizacji gry na odpowiednim poziomie, to chyba największa bolączka naszego zespołu. Pierwszy set słaby, drugi lepszy, trzeci i czwarty, taki jaki chcielibyśmy oglądać częściej, a piąty znów słabszy. Skuteczność w ataku lepsza była po stronie gości – GKS 51%, a Jastrzębski 59% – w punktach wyszło 54:65, co robi już w przekroju całego spotkania, sporą różnicę. W asach serwisowych 8:7, a w blokach punktowych 12:10 dla naszego zespołu, to na pewno musi cieszyć bo jastrzębianie też mają niezłe statystyki w tych elementach gry. Łącznie punktacja po skończeniu własnych akcji to 74:82 na korzyść gości. Błędy własne – GKS miał 26, a Jastrzębski 28, obie zbyt dużo z zagrywki, odpowiednio 21 i 19. Przyjęcie znacznie słabsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 34% do 47%, a perfekcyjne na poziomie 20% do 36% – co wciąż nie ułatwia zadania naszym rozgrywającym. Najlepszym naszym siatkarzem był bez wątpienia Karol Butryn, zdobywca 24 punktów, w tym 20 atakiem (na 39 akcji czyli 51% skuteczności), 3 asy serwisowe i 1 blok. Popełnił 2 błędy w ataku oraz został 6 razy zablokowany, ponadto 18 razy zagrywał, czterokrotnie psując serwis. Trzeba również wyróżnić grę Rafała Sobańskiego, który na 25 ataków skończył 15 akcji (60%) i do tego dołożył jednego asa. Na pewno też jakość przyjęcia poprawiło wejście do gry Bartosza Mariańskiego, choć wciąż w tym elemencie gry tkwią największe rezerwy w naszym zespole. Teraz przed nami już tylko mecz w Warszawie i pierwsza faza zasadnicza GKS-u w PlusLidze przejdzie do historii!

 

ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 29 meczach  (116 setów)

Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u z trwały 2989 minut, z czego I set 764 min. – II set 762 min. – III set 773 min. – IV set 466 min. – V set 224 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 756: zagrywka 467, atak 188, siatka + inne 101.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 762: zagrywka 470, atak 211, siatka 29, inne 52.

Ilość zdobytych punktów – GKS 1796: Butryn 451, Kapelus 358, Sobański 250, Kalembka 195, Krulicki 178, Van Walle 149, Błoński 89, Pietraszko 59, Falaschi 44, Fijałek 12, Stelmach 11.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 603: Butryn 152, Kapelus 94, Kalembka 83, Sobański 76, Krulicki 66, Van Walle 39, Błoński 35, Pietraszko 23, Falaschi 20, Fijałek 8, Stelmach 7.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 1193: Butryn 299, Kapelus 264, Sobański 174, Kalembka 112, Krulicki 112, Van Walle 110, Błoński 54, Pietraszko 36, Falaschi 24, Fijałek 4, Stelmach 4.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 726: Butryn 237, Kapelus 183, Krulicki 100, Van Walle 78, Kalembka 73, Sobański 57, Falaschi 15, Błoński 12, Pietraszko 11, Stelmach 4, Fijałek -3, Mariański -16, Stańczak -25.

Ilość zagrywek – GKS 2557: Kalembka 385, Krulicki 348, Kapelus 345, Butryn 334, Sobański 326, Falaschi 300, Van Walle 157, Pietraszko 141, Błoński 130, Fijałek 70, Stelmach 21.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 470: Kalembka 88, Sobański 71, Butryn 71, Krulicki 51, Pietraszko 42, Kapelus 40, Błoński 36, Van Walle 28, Falaschi 25, Fijałek 14, Stelmach 4.
Ilość asów serwisowych – GKS 154: Butryn 35, Kalembka 27, Sobański 22, Kapelus 20, Krulicki 11, Van Walle 10, Pietraszko 10, Błoński 9, Falaschi 7, Fijałek 2, Stelmach 1.

Ilość przyjęć – GKS 2125: Sobański 672, Kapelus 591, Stańczak 307, Mariański 244, Błoński 236, Stelmach 25, Krulicki 14, Kalembka 12, Falaschi 10, Pietraszko 7, Butryn 5, Fijałek 2.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 140: Sobański 46, Kapelus 34, Stańczak 25, Mariański 16, Błoński 11, Falaschi 3, Krulicki 2, Kalembka 1, Butryn 1, Stelmach 1.
Przyjęcie negatywne – GKS 543: Sobański 190, Kapelus 144, Stańczak 74, Błoński 60, Mariański 52, Stelmach 9, Falaschi 5, Krulicki 4, Kalembka 2, Butryn 1, Pietraszko 1, Fijałek 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 421: Sobański 145, Kapelus 95, Mariański 70, Stańczak 66, Błoński 37, Krulicki 3, Stelmach 3, Kalembka 2.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 20%: Mariański 29%, Sobański 22%, Stańczak 21%, Krulicki 21%, Kalembka 17%, Kapelus 16%, Błoński 16%, Stelmach 12%, Butryn 0%, Falaschi 0%, Pietraszko 0%, Fijałek 0%.

Ilość ataków – GKS 2987: Butryn 765, Kapelus 723, Sobański 499, Van Walle 293, Kalembka 216, Krulicki 204, Błoński 177, Pietraszko 54, Falaschi 40, Stelmach 12, Fijałek 4.
Ilość błędów w ataku – GKS 211: Butryn 66, Kapelus 43, Sobański 33, Kalembka 20, Van Walle 17, Błoński 15, Krulicki 12, Pietraszko 5.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 249: Butryn 76, Kapelus 58, Sobański 43, Van Walle 26, Błoński 15, Kalembka 13, Krulicki 13, Stelmach 2, Pietraszko 1, Fijałek 1, Falaschi 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 1364: Butryn 368, Kapelus 308, Sobański 201, Van Walle 129, Kalembka 111, Krulicki 110, Błoński 73, Pietraszko 38, Falaschi 19, Stelmach 5, Fijałek 2.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 46%: Pietraszko 70%, Krulicki 54%, Kalembka 51%, Fijałek 50%, Falaschi 48%, Butryn 48%, Van Walle 44%, Kapelus 43%, Stelmach 42%, Błoński 41%, Sobański 40%.

Ilość bloków punktowych – GKS 278: Kalembka 57, Krulicki 57, Butryn 48, Kapelus 30, Sobański 27, Falaschi 18, Van Walle 10, Pietraszko 11, Błoński 7, Fijałek 8, Stelmach 5.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 29: Sobański 6, Krulicki 6, Kalembka 5, Błoński 4, Butryn 3, Pietraszko 2, Falaschi 1, Van Walle 1, Stelmach 1.
MVP – GKS 13: Butryn 4, Kapelus 4, Sobański 2, Błoński 1, Kalembka 1, Falaschi 1.

 


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Felietony

I co, niedowiarki?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.

Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić.  Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.

O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.

Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.

Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.

Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.

Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.

Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.

Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.

W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?

Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.

Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.

Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.

Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.

Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.

Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.

O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!

Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.

Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.

GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.

Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.

A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.

Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Coraz bliżej… Narodowy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga