Dołącz do nas

Piłka nożna

Upadek środka pola i strzelecka bieda

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Jeśli chodzi o pomocników i napastników to mamy trochę problem z rozdziałem. Dla wygody naszej i czytelników uznamy w tym artykule takich zawodników jak Grzegorz Goncerz, Mikołaj Lebedyński i Andreja Prokić wyłącznie za zawodników linii ataku. Gdy grali razem, różnie to wyglądało, czasem byli w linii poziomej, czasem pionowej, czasem ktoś więcej operował w środku pola. Pozostałych zawodników w poniższym zestawieniu zaliczamy typowo do pomocników.

Pomocnicy
Jak kluczową rolę odgrywa defensywny środek boiska, mamy podane jak na tacy zarówno w rundzie jesiennej, jak i na wiosnę. Jesienią za udziałem Bartłomieja Kalinkowskiego i Łukasza Zejdlera, środek pola był dość szczelny, obrońcy nie mieli aż tyle pracy w sensie konieczności ratowania sytuacji. Po kilku latach fatalnej gry ze Sławkiem Dudą na czele, teraz w końcu ten środek był zaryglowany. Dodatkowo Zejdler jesienią potrafił naprawdę wiele dać w rozegraniu i był mecze, kiedy był najlepszy.

Nie wiemy, czego przed wiosną najedli się właśnie Zejdler i Kalinkowski. Zrobili się słabi, niemrawi, grali mało agresywnie, tak jakby im się nie chciało. Kalinkowski coś tam jeszcze próbował, ale piłkarko obniżył poziom w porównaniu do jesieni. Za to Zejdler z zawodnika ekstraklasowego stał się kopaczem poziomu czwartej ligi, niewidocznym, niewidzialnym, zupełnie jakby zatracił swoje męskie cechy. Był miękki, nie radził sobie w destrukcji, a w ofensywie nawet już nie udawał, że ma zamiar się udzielać. W przekroju obu rund zaliczył chyba największy zjazd. Ci dwaj zawodnicy nawet w wygranych meczach odstawali. To byłą po prostu tragedia i gdybyśmy mieli na siłę ograniczać się do oceny czysto sportowej klęski w tym sezonie, to duże znaczenie miałaby postawa dwójki defensywnych pomocników. Aż dziw bierze, że tak rzadko trener wspomagał się np. Igorem Sapałą, który jednak jak zagrał te 2-3 mecze, to tragedii nie było (no może poza asystą w meczu z Sandecją). Niestety Brzęczek nie reagował na tę beznadzieję zwłaszcza Zejdlera. I skutek był taki, że często graliśmy w dziesiątkę.

W środku w końcówce sezonu desperacko próbował się ratować trener Krzysztofem Wołkowiczem. Zawodnik odchodzi z klubu, więc nie będziemy się już pastwić. Każdy wie, jak było.

Na skrzydłach oglądaliśmy przede wszystkim Tomasza Foszmańczyka. Sporo już napisaliśmy o nim w innych artykułach. Oczywiście nie było korzystne wystawianie go na boku kosztem środka, ale to jedna z wielu głupich decyzji byłego trenera. Mimo to Foszmańczyk zbiegał do środka i próbował rozgrywać. Nie mówimy, że to słaby piłkarz, bo kilkukrotnie miał ciekawe akcje i zagrania. Jednak na pewno jest to piłkarz przereklamowany i na siłę niektórzy chcą zrobić z niego lidera. Problem jest taki, że nie tylko swoimi wypowiedziami, ale i postawą na boisku nieraz udowadniał, że to liderowanie to takie udawane. To nie jest zawodnik, któremu chce się walczyć, jeździć na wślizgach, gryźć trawę. Raczej preferuje odstawienie nogi. Nie przykłada się do podań, często miał je niechlujne, a ilość strzałów z okolic 16-18 metrów (zwłaszcza jesienią, ale i teraz), które spartaczył właśnie niechlujstwem, była zatrważająca. Raz się przyłożył w Grudziądzu i efekt był od razu. Trudno nie obarczać go odpowiedzialnością za klęskę w tym sezonie, bo to on miał błyszczeć w ofensywie. A zabłysnął tylko w GieKSa TV. Jego zepsucie się w meczu w Sosnowcu – w pierwszej połowie świetnie, w drugiej tragedia – to był idealny jego obraz. Niestety robi nam się taki drugi Pitry, tylko co by nie mówić, Pitry to miał jednak dużo większe umiejętności. Irytująca była jego postawa w Zabrzu, kiedy zamiast grać prostą piłkę, kombinował ile wlezie. Z Kluczborkiem już totalnie zawiódł. Strzelił kilka goli w tej rundzie, ale jak na oczekiwania, co do niego, zdecydowanie za mało. Hamulcowy.

Na drugiej flance mieliśmy od początku Kamila Jóźwiaka. Wydawało się, że to może być bardzo ważny transfer, wróć – wypożyczenie. Zawodnik już w Chojnicach pokazał szybkość i to, że nie boi się zaatakować. Naprawdę dobrze się na to patrzyło. Ze Stomilem strzelił bramkę. Szkoda, że nie wykorzystał bardzo dobrej sytuacji w Sosnowcu. Potem już było gorzej. Wyjechał na zgrupowanie reprezentacji do Portugalii i po powrocie był raczej cieniem samego siebie. Po meczu w Puławach stracił miejsce w podstawowym składzie i wszedł tylko na pół godziny z Miedzią. Sił na dobrą grę miał tylko 10 minut, potem było już bardzo słabo. Wrócił na Stal, ale w wyniku roszad po czerwonej kartce Prażnovskyego zszedł w trakcie meczu i przez dwie kolejki już zupełnie nie grał. Wszedł na ostatni kwadrans w meczu z Sandejcą i w totalnej żenadzie zespołu on akurat był jedynym, który coś próbował. Grał szybko i odważnie i tylko żałowaliśmy, że trener nie postawił na niego wcześniej. Nawet pochwalił go na pomeczowej konferencji i byliśmy pewni, że z Górnikiem zagra. Tymczasem Brzęczkowi pomylili się młodzieżowcy i postawił na Pawła Mandrysza. Ta decyzja była sabotażem ze strony trenera. Mandrysz zagrał bardzo słabo, a Jóźwiak musiał się zadowolić wejściem w drugiej połowie. Zagrał znów z Kluczborkiem i strzelił gola.

Wspomniany Mandrysz mógł być kilka razy bohaterem, jak choćby z Miedzią, kiedy miał dwusetkę, ale zachował się w tej sytuacji tragicznie. Z Górnikiem też miał sytuację. Po fatalnym początku sezonu, ale dobrej drugiej części jesieni, wiosna była dość koszmarna. Zawodnik nie dał zespołowi nic ciekawego, był tak bezbarwny, gdy grał, że naprawdę można było tego żałować. Na boku oglądaliśmy też przez chwilę Dawida Abramowicza, który nie pokazał nic wielkiego.

No i Armin Cerimagić, pojawiał się i znikał. W Pruszkowie zagrał bardzo dobrze, znowuż w Puławach odniósł kontuzję. Gdyby z konsekwencją stawiać na niego od początku, może coś by z tego było. Problem w tym, że nie mógł w jednym czasie występować na boisku z Prokićem. Tak naprawdę piłkarz tej pozostaje wielką zagadką.

Z Bytovią mógł się popisać Paweł Szołtys, ale raz nie dostał dobrego podania od Prokića, a raz strzelił w bardzo dobrej sytuacji obok słupka.

Napastnicy
Andreja Prokić – powiedzielibyśmy, że jeden z niewielu, a może nawet jedyny, do którego nie można mieć pretensji. W końcu strzelił siedem bramek na wiosnę. To dorobek niezły, a w naszych warunkach kapitalny. Serb poczynił znaczny postęp od jesieni i już w sparingach pokazywał swoją skuteczność. Niejednokrotnie na wiosnę wykończył akcje jak rasowy snajper. A jednak czegoś zabrakło… W kluczowych meczach był tak samo słaby jak reszta, nie potrafił się wyróżnić na plus. Jako zawodnik szybki, z niezłym dryblingiem powinien czasem sam zdziałać coś więcej. Niestety z Sandecją i Górnikiem, a potem Kluczborkiem (mimo gola) to nie było to. Zawodnik nie odnajduje się w grze atakiem pozycyjnym, lepszy jest w kontrach. Mimo wszystko duży plus i mamy nadzieję, ze w przyszłym sezonie zakręci się w okolicach 20 goli.

Grzegorz Goncerz – trener robił zawodnikowi krzywdę usilnie wystawiając go w pierwszej jedenastce. Gonzo zatracił większość swoich walorów: szybkość, waleczność, pewność, skuteczność. W zamian mamy człapanie i głupie faule, a nawet niechlujne straty a la Brzęczek vs Ljungberg (Polska – Szwecja z 1999 roku), po której padła bramka dla Sandecji. OK, Grzegorz strzelił bramki z Podbeskidziem, w Pruszkowie i Puławach, ale podobnie jak na jesieni ograniczył swoją skuteczność do kilku kolejek z rzędu, a przed i po było koszmarnie. Niestety graliśmy w tej rundzie bez Gonza.|

Mikołaj Lebedyński – wielki profesor z ekstraklasy, mocno go chwaliliśmy za mądrość w grze, ustawianie, czytanie, podania. Niestety ta wiosna została raczej przeczłapana. Strzelił dwie bramki – obie totalne dopychacze, ale sytuacji wiele nie miał. Taki napastnik czy napastniko-pomocnik, który nie ma okazji bramkowych. Dodatkowo tą swoją mądrością nie dał wiele zespołowi. Domagaliśmy się go w tych najważniejszych meczach, ale zagrał bardzo źle. Pytanie, czy nie nabraliśmy się na jego klasę?

No i to by było na tyle, jeśli chodzi o podsumowanie formacji. Zrobiliśmy to z niekłamanym bólem serca i brakiem przyjemności. Mamy nadzieję, że większość tych „bohaterów” opuści nasz klub. Potrzebujemy ludzi ambitnych, a nie partaczy.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Irishman

    14 czerwca 2017 at 11:44

    Trudno się nie zgodzić z tym co napisałeś Shellu.
    Tylko dwie uwagi:
    – naprawdę nie wiem jak ocenić Foszmańczyka. Nie chcę go za bardzo bronić ale bardzo żałuję, że nie dane nam już będzie dowiedzieć się jak wyglądałaby jego gra oraz gra całej drużyny, gdyby trafił na stałe do środka – np. w miejsce Goncerza.
    – to nie Prokić poczynił postępy od jesieni tylko on zaczął wreszcie grać na pozycji, na której powinien był grać od początku sezonu. Wtedy pewnie nie trzeba byłoby nawet ściągać Lebedyńskiego, tylko wystarczyłoby poszukać jakiegoś lewoskrzydłowego.

    I na koniec – szacun Shellu za to, że mimo tej traumy, którą wszyscy znów odczuwamy dałeś radę jeszcze raz przez to przejść. Ale myślę, że przez to stałeś się jeszcze lepszym w swoim, redakcyjnym fachu. Bo właśnie analizując błędy (nawet jeśli jest to osobiście bardzo trudne) zdobywa się wiedzę i nowe, cenne doświadczenia na przyszłość.

    pzdr

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Pewne utrzymanie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GKS Katowice utrzymał się w Ekstraklasie.

To, co od dłuższego czasu było „pewne” (dla jednych już po Górniku, dla innych po Puszczy, a dla każdego po Wrocławiu) dziś zostało formalnie potwierdzone. Po stracie punktów przez Puszczę Niepołomice w meczu z Pogonią Szczecin (4:5) GieKSa oficjalnie utrzymała się w Ekstraklasie.

Po wielkosoboniej wygranej we Wrocławiu Śląsk stracił szansę na dogonienie nas w tabeli. W miniony wtorek Stal Mielec, po remisie z Górnikiem Zabrze, także przestała nam „zagrażać”. Dziś do tej dwójki dołączyła Puszcza Niepołomice, która nie może nas już wyprzedzić w tabeli.

Przypomnijmy, że nasza drużyna ani razu w tym sezonie nie znajdowała się na miejscu spadkowym, a matematyczne utrzymanie na początku 30. kolejki to duże osiągnięcie, które potwierdza tylko, jak świetny sezon rozgrywa GieKSa.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Świąteczna wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W wielkanocną sobotę GieKSa na wyjeździe pokonała Śląsk Wrocław 2:0. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

Świętowanie mistrzostwa jednak w Katowicach?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa nie potrafiła przez 90 minut pokonać bramkarki rywalek, a po naszej stronie pojawiło się zbyt wiele błędów indywidualnych. Tym samym celebracja mistrzostwa musi jeszcze poczekać, a szansa na takową fetę będzie już za tydzień przy Bukowej.

Klaudia Słowińska w Łęcznej doczekała się powrotu na pozycję skrzydłowej. Świetną akcję ujrzeliśmy już w pierwszej minucie – Katarzyna Nowak odważnie wyprowadziła na skrzydło, a centrę Julii Włodarczyk przecięła Natalia Piątek. W 7. minucie Jagoda Cyraniak powstrzymała nacierającą Klaudię Lefeld po dużym błędzie Klaudii Słowińskiej. Odpowiedziała Kozak sytuacyjnym strzelam z dystansu, mocno niecelnie. Blisko zdobycia pierwszej bramki z dystansu była Włodarczyk, golkiperka wzniosła się na wyżyny umiejętności. Na kilkanaście następnych minut walka skupiła się w środku pola, obejrzeliśmy po jednym bardzo nieudanym strzale z obu stron. W 26. minucie Katja Skupień dograła do Pauliny Tomasiak, zupełnie niepilnowanej w polu bramkowym. Ta zgrała piłkę do Julii Piętakiewicz, a Kinga Seweryn była bez szans. Blisko było odpowiedzi po trąceniu piłki w powietrzu Cyraniak, Kinga Kozak nie zdołała wepchnąć piłki obok bramkarki. W 33. minucie Piątek znów uratowała swoją drużynę, ściągając piłkę z nogi rozpędzonej Vuskane, której podawała Kinga Kozak. Po rzucie różnym główkowała Słowińska, wysoko nad bramką. Na zakończenie pierwszej części Julia Piętakiewicz huknęła w samo okienko, Kinga Seweryn udowodniła swoją klasę, broniąc strzał.

W 47. minucie strzał oddała Gabriela Grzybowska, trafiając w wybiegającą Vuskane. Łęczna wyprowadziła kontratak, a centrę Piętakiewicz wybiła Marlena Hajduk na rzut rożny. W 54. minucie Seweryn na przedpolu uratowała swój zespół, nie dając szans Skupień na sfinalizowanie akcji. GieKSa w zasadzie nie miała pomysłu na konstrukcję ataków, nawet kontry kończyły się niecelnymi podaniami. W 58. minucie Kaczor odnalazła długim podaniem Włodarczyk, a Klaudia Słowińska po zgraniu uderzyła w golkiperkę. Pięć minut później Anita Turkiewicz zdołała powstrzymać pędzącą Skupień, nadrabiając dystans. W 69. minucie Katja Skupień padła w szesnastce Kingi Seweryn, arbiter od razu pokazała kartkę za próbę wymuszenia. Minutę później Kinga Kozak miała dobrą okazję po wrzutce Marleny Hajduk, trafiła wprost w bramkarkę. W 79. minucie Jagoda Cyraniak bez zdecydowania podała do Kingi Seweryn, a nasze rywalki skrzętnie tę okazje wykorzystały – pusta bramka i 0:2.

Mistrzostwo Polski musi poczekać. Może się ziścić już jutro, jeśli Czarni przegrają w Szczecinie. W innym wypadku poczekać będziemy musieli do soboty 3 maja. Wtedy o 10:45 na Bukowej zagramy z Pogonią Tczew. Wstęp darmowy – zapraszamy do świętowania mistrzowskiego tytułu z uKOCHanymi. 

Łęczna, 26.04.2025
Górnik Łęczna – GKS Katowice 2:0 (1:0)
Bramki: Piętakiewicz (26), Tomasiak (79).
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Hajduk, Cyraniak (80. Bednarz) – Włodarczyk, Grzybowska, Kaczor (61. Nieciąg), Turkiewicz – Kozak, Vuskane (61. Langosz), Słowińska.
AP Orlen Gdańsk: Piątek – Skupień (84. Ostrowska), Kazanowska, Piętakiewicz (65. Sikora), Lefeld, Ratajczyk, Zawadzka, Głąb, Kłoda, Kirsch-Downs, Tomasiak.
Żółte kartki: Skupień, Głąb – Nowak, Grzybowska, Słowińska, Włodarczyk.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga