W niedzielne wczesne popołudnie GKS Katowice zmierzy się z Odrą Opole. Będzie to już trzecie starcie z beniaminkiem w tym sezonie, najpierw katowiczanie przegrali z Puszczą, potem pokonali Raków.
Odra Opole aktualnie znajduje się na pudle, dzięki trzem zwycięstwom, remisowi i mimo porażki. Taki stan rzeczy zawdzięczają dobremu początkowi, czyli kompletowi punktów w dwóch pierwszych kolejkach. Potem była porażka z Miedzią, remis w niepołomickiej Puszczy oraz wygrana w środę z Rakowem Częstochowa.
Znany z Rozwoju Katowice trener Mirosław Smyła już w meczu z Puszczą zauważył progres zespołu. Z Puszczą, z którą dotychczas nie wiodło mu się w karierze szkoleniowca najlepiej.
– Nie ukrywam, że w przerwie w szatni było bardzo gorąco. Obawiałem się, że ta moja negatywna niepołomicka tradycja się powtórzy, ale zespół zareagował poprawnie. Bardzo dużo powiewu świeżości wniosły zmiany. Szymon Skrzypczak poszedł do przodu, Marek Gancarczyk – na skrzydło, pozytywnie zaskoczył nas swoją postawą Filip Żagiel. Rozhulaliśmy się w tej drugiej połowie. Graliśmy bardzo ciekawie, ładnie dla oka, było kilka sytuacji, które można było rozwiązać skuteczniej. Najważniejsze, że zdobyliśmy bramkę wyrównującą i dopisaliśmy do tabeli cenny punkt – mówił trener na łamach oficjalnej strony Odry Opole.
To „rozhulanie się” nie miałoby jednak wielkiej wartości, gdyby w kolejnym meczu z Rakowem Częstochowa nie udało się wygrać. Tak się stało i po golu Marcina Wodeckiego w 64. minucie gospodarze zainkasowali trzy punkty. Skład Odry z tego spotkania:
Odra Opole: Weinzettel – Brusiło, Baran, Bodzioch, Winiarczyk – Habusta, Peroński (61. Wepa) – Żagiel (79. Maćczak), Niziołek, Wodecki – Gancarczyk (66. Wojciechowski).
Trener Smyła nie ukrywał zadowolenia z postawy zespołu:
– Jest fajnie i wesoło, gdy się wygrywa mecz, ale trzeba podkreślić jedną rzecz: graliśmy z mega, mega zorganizowanym zespołem. Zarówno w ofensywie, jak i defensywie, a szczególnie w przejściu z ataku do obrony. Naprawdę gratulacje za taką robotę. Wiem, że to nie zawsze przekłada się na punkty. Szczęście w piłce nożnej – i w ogóle w życiu – trzeba mieć. Tym razem było po naszej stronie.
Dość gadatliwy – jak go pamiętamy z konferencji prasowych – szkoleniowiec jednak w tej lekkiej euforii pomeczowej starał się zachować zimną głowę.
– Znamy swoje miejsce w szeregu. Nie chcemy z hurraoptymizmem podchodzić do dalszej pracy, bo wiemy, jakie są nasze słabości. Chcemy się kształcić, rozwijać, budować ten zespół, aby w wielu aspektach był skuteczniejszy. Cieszę się, że to, co do tej pory, przekłada się na punktowe zdobycze. W niedzielę gramy dalej. Nikt za nas do Katowic nie pojedzie. Musimy z GKS-em walczyć tak, jak dzisiaj. Chwała zespołowi za serce zostawione na boisku.
Trzeba powiedzieć, że w Odrze przed sezonem doszło do kilku zmian i w meczu z Rakowem wystąpiło czterech nowych zawodników w pierwszym składzie – Filip Żagiel, Martin Baran, Jakub Habusta i Rafał Niziołek, a Bartłomiej Maćczak i Paweł Wojciechowski wchodzili na zmiany. Widać więc, że nowi piłkarze nieźle komponują się z zespołem.
Trudno powiedzieć, żeby Odra była w wielkim gazie, ale ten początek ligi jest dla nich udany. Ciężko się spodziewać, żeby walczyli o awans, choć pierwsza liga jest tak szalona, że któryś z beniaminków ostatecznie może włączyć się do rywalizacji. W Opolu chyba jednak ważniejsze na ten moment jest solidne budowanie drużyny – i obecnie bardzo dobrze im to wychodzi.
Najnowsze komentarze