Siatkówka
GKS jedzie do Warszawy powalczyć o zwycięstwo
ONICO WARSZAWA – GKS KATOWICE 9 października (poniedziałek) godz. 18.00
{RZECZYWISTOŚĆ}
To już trzeci mecz GieKSy w ciągu dziesięciu dni, liga nabrała od początku sporego tempa, a my już mogliśmy się poczuć jak na rollercoasterze. Po dobrym wygranym spotkaniu w Radomiu, przyszła rozczarowująca gra i porażka w Spodku.
No co by nie napisać, to po pokonaniu Czarnych Radom liczyliśmy na trzy punkty w starciu z Łuczniczką. Stało jak się stało, trzeba z tego wyciągnąć odpowiednie wnioski. Na szczęście sztab szkoleniowy jak i sami siatkarze, nie chowają głowy w piasek i przyznali po tym meczu że tak grać nie można. Oczekujemy więc znacznie lepszej gry w Warszawie i powalczenia o trzy punkty. Co do wyjściowego składu GKS-u, to wydaję się, że mimo środowej porażki, żadnych zmian nie będzie. Na tę chwilę wyselekcjonowana szóstka siatkarzy jest optymalna do zaczynania spotkań. Umówmy się, że i zmiennicy, którzy zagrali w Spodku, nie dali odpowiednich argumentów trenerowi Gruszce, aby pomyślał o ewentualnych zmianach w składzie wyjściowym.
Rywale z Warszawy po pokonaniu bez problemów w trzech setach Łuczniczki, przegrali po zaciętym meczu z Treflem Gdańsk, ale dopiero po tie-breaku. Tak więc siatkarze ONICO są w dobrej dyspozycji i dodatkowo „wzmocnieni” przez przyjazd do Polski (wreszcie) trenera Stephane’a Antigi oraz nowego atakującego z Kanady, Sharona Vernona-Evansa. Jest to ich pierwszy domowy mecz w nowym sezonie, co też może mieć przełożenie na dyspozycję dnia, bo dojdzie presja własnych kibiców. Tak więc warszawianie zaczną zapewne to spotkanie bez zmian w wyjściowej szóstce. Zresztą zwracałem na to już uwagę w artykule o naszym przeciwniku, że drużynie ONICO brakuje jakości w głębi składu. I jeśli, mówiąc wprost, pierwsza szóstka się „rozkraczy”, to zespół ten może nie być już tak groźny, jak przewidują siatkarscy fachowcy.
Czeka nas trudne wyjazdowe spotkanie, ale jeśli zagramy na poziomie zaprezentowanym w Radomiu, to GieKSę stać na wywiezienie stąd jakichś punktów. Musimy „tylko” albo „aż” zagrać to na co nas stać, a na pewno będzie dobrze.
Przewidywane wyjściowe szóstki:
GKS: Komenda, Butryn, Kohut, Pietraszko, Quiroga, Kapelus, Stańczak (libero).
ONICO: Brizard, Gjorgiew, Wrona, Nowakowski, Kwolek, Włodarczyk, Wojtaszek (libero).
{CO PISZĄ O MECZU NASI RYWALE?}
onicowarszawa.pl- Już jutro warszawska inauguracja PlusLigi!
Po sześciu miesiącach przerwy do stolicy powracają wielkie, siatkarski emocje! W poniedziałek 9 października siatkarze ONICO Warszawa rozegrają pierwszy domowy mecz w nowym sezonie PlusLigi. Spotkanie z GKS-em Katowice rozpocznie się o godzinie 18:00 w stołecznej hali COS Torwar.
W końcówce poprzedniego sezonu PlusLigi zawodnicy ONICO i GKS-u spotkali się aż trzykrotnie. 1 kwietnia, w meczu ostatniej kolejki fazy zasadniczej, warszawianie w trzech setach pokonali przed własną publicznością podopiecznych Piotra Gruszki. W dwumeczu fazy play-off, w którym stawką było 9. miejsce siatkarskiej ekstraklasy, Inżynierowie ponownie zmierzyli się z katowicką GieKSą. 8 kwietnia siatkarze ONICO wygrali przed własną publicznością 3:1. Dobrze rozegrane spotkanie znalazło się jednak w cieniu wydarzeń, które miały miejsce tuż po zakończeniu meczu ― to właśnie 8 kwietnia 2017 roku wieloletni reprezentant Polski, Paweł Zagumny, który obecnie pełni w klubie ONICO funkcję dyrektora sportowego i wiceprezesa zarządu, rozegrał ostatni mecz przed warszawską publicznością. Do ostatecznego rozstrzygnięcia dwumeczu z GKS-em doszło dzień później, 9 kwietnia, w katowickim Spodku. Warszawianie ulegli gospodarzom 1:3, jednak w złotym secie pokonali podopiecznych trenera Piotra Gruszki i zajęli 9. miejsce w sezonie 2016/2017.
Obie drużyny zagrały ze sobą również podczas tegorocznego okresu przygotowawczego. W ubiegłym miesiącu ONICO Warszawa i GKS Katowice spotkały się z finale XIII Memoriału Arkadiusza Gołasia. Górą ponownie byli siatkarze ONICO, którzy pokonali katowiczan 3:2 i zdobyli złote medale turnieju rozgrywanego w Murowanej Goślinie. (…)
{HALA SPORTOWA}
Mecz odbędzie się na Torwarze, który pomieści 4824 miejsc. W zeszłym sezonie AZS Politechnika Warszawska na 16 spotkań domowych wygrała 9, a przegrała 7 meczów. W nowej kampanii warszawianie zagrają u siebie pierwszy raz. GKS jak wiadomo lepiej radził sobie w meczach wyjazdowych mając bilans po 8 wygranych i przegranych. Co potwierdzone zostało naszą wygraną na inaugurację w Radomiu.
{HISTORIA}
Jest to nasz jedyny przeciwnik z PlusLigi, z którym spotkaliśmy się aż 4 razy w sezonie, z uwagi na dodatkowe spotkania w rundzie finałowej ligi o konkretne miejsca.
Pierwszy mecz odbył się w hali w Szopienicach w dniu 17 grudnia 2016 roku, GKS przegrał z ONICO AZS-em Politechniką Warszawską 2:3 (28:30, 25:16, 25:18, 21:25, 12:15). Punkty wtedy zdobywali; GKS: Van Walle 25, Kapelus 16, Błoński 14, Kalembka 10, Krulicki 8, Falaschi 5, Butryn 4, Stelmach 1. Politechnika: Filip 33, Kwolek 16, Wrona 11, Samica 6, Świrydowicz 4, Kowalczyk 3, Łapszyński 2, Halaba 1, Firlej 1.
Rewanż w Warszawie rozegrano 1 kwietnia 2017 roku, a Politechnika wygrała z GieKSą 3:0 (25:19, 25:20, 28:26). Punktowali dla Politechniki: Filip 19, Łapszyński 14, Samica 7, Kowalczyk 5, Wrona 5, Świrydowicz 1. A dla GKS-u: Butryn 9, Kapelus 7, Van Walle 7, Krulicki 5, Pietraszko 5, Kalembka 3, Falaschi 2, Błoński 2, Sobański 2, Fijałek 1.
W kolejnym meczu o miejsca 9-10 na Torwarze w dniu 8 kwietnia 2017 roku, ponownie górą była Politechnika, która pokonała GieKSę 3:1 (25:18, 25:17, 17:25, 25:19). Punkty zdobywali; Politechnika: Samica 18, Kowalczyk 13, Filip 11, Łapszyński 10, Świrydowicz 6, Wrona 5. GKS: Van Walle 14, Sobański 14, Kapelus 10, Krulicki 8, Butryn 6, Pietraszko 5, Kalembka 3, Falaschi 1.
Ostatnie spotkanie odbyło się w Spodku w dniu 9 kwietnia 2017 roku, gdy GKS pokonał AZS 3:1 (25:18, 29:31, 31:29, 25:21) by przegrać decydujący tzw. „złoty set” o miejsce 9 w stosunku 12:15. Punktowali; GKS: Butryn 36, Sobański 18, Krulicki 16, Kapelus 10, Pietraszko 8, Falaschi 2, Fijałek 1, Stelmach 1. AZS: Filip 20, Halaba 17, Samica 14, Kowalczyk 12, Wrona 6, Świrydowicz 3, Łapszyński 2, Zagumny 1, Firlej 1.
{STATYSTYKI W PLUSLIDZE} – {GKS – ONICO}
[Bilans meczów] – 1:3 + „złoty set” 0:1
[Bilans punktów] – 4:8
[Bilans setów] – 6:10 + „złoty set” 0:1
[Bilans małych punktów] – 365:373 + „złoty set” 12:15
[Rozegrane mecze – 4] – GKS: 4- Krulicki, Butryn, Falaschi, Kapelus, Kalembka, Pietraszko, Fijałek, Van Walle, Stelmach, Sobański, Stańczak, 3- Mariański, 2- Błoński,
ONICO: 4- Kowalczyk, Olenderek, Wrona, Samica, Filip, Łapszyński, Świrydowicz, 3- Zagumny, Firlej, 2- Kwolek, Halaba, Mikołajczak, 1- Smoliński, Gruszczyński,
[Rozegrane sety – 17] – GKS: 17- Kapelus, 16- Falaschi, 15- Krulicki, 14- Butryn, Sobański, 12- Pietraszko, Van Walle, Stańczak, 11- Kalembka, 9- Mariański, 8- Fijałek, 7- Błoński, Stelmach,
ONICO: 17- Samica, Filip, 16- Kowalczyk, Olenderek, 14- Wrona, 12- Zagumny, 10- Łapszyński, Świrydowicz, 9- Firlej, 7- Halaba, 6- Kwolek, 5- Gruszczyński, 2- Mikołajczak, 1- Smoliński,
[Czas trwania spotkań] – 244:188 = łącznie 432 minuty
[Widzów] – 3200:7650
[Punkty zdobyte z błędów przeciwnika] – GKS 98 – ONICO 121
[Ilość zdobytych punktów] – GKS 279 – ONICO 267
GKS – Butryn 55, Van Walle 46, Kapelus 43, Krulicki 37, Sobański 34, Pietraszko 18, Błoński 16, Kalembka 16, Falaschi 10, Stelmach 2, Fijałek 2,
ONICO – Filip 83, Samica 45, Kowalczyk 33, Łapszyński 28, Wrona 27, Halaba 18, Kwolek 16, Świrydowicz 14, Firlej 2, Zagumny 1,
[Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki] – GKS 95 – ONICO 95
GKS – Butryn 14, Krulicki 14, Sobański 13, Kapelus 11, Van Walle 10, Błoński 8, Pietraszko 8, Kalembka 7, Falaschi 7, Fijałek 2, Stelmach 1,
ONICO – Filip 30, Samica 22, Kowalczyk 14, Łapszyński 10, Kwolek 7, Wrona 7, Świrydowicz 4, Halaba 1,
[Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki] – GKS 184 – ONICO 172
GKS – Butryn 41, Van Walle 36, Kapelus 32, Krulicki 23, Sobański 21, Pietraszko 10, Kalembka 9, Błoński 8, Falaschi 3, Stelmach 1,
ONICO – Filip 53, Samica 23, Wrona 20, Kowalczyk 19, Łapszyński 18, Halaba 17, Świrydowicz 10, Kwolek 9, Firlej 2, Zagumny 1,
[Bilans punktów zdobytych do straconych] – GKS 124 – ONICO 119
GKS – Butryn 31, Van Walle 27, Krulicki 24, Kapelus 17, Sobański 9, Pietraszko 6, Falaschi 5, Kalembka 4, Błoński 3, Stelmach 1, Fijałek -1, Stańczak -2,
ONICO – Filip 39, Kowalczyk 21, Łapszyński 18, Wrona 14, Świrydowicz 13, Samica 12, Halaba 6, Kwolek 5, Zagumny 1, Firlej 0, Gruszczyński -1, Mikołajczka -1, Olenderek -8,
[Ilość zagrywek] – GKS 377 – ONICO 387
GKS – Kapelus 56, Falaschi 50, Krulicki 48, Sobański 46, Pietraszko 40, Butryn 39, Van Walle 32, Kalembka 30, Błoński 21, Fijałek 8, Stelmach 7,
ONICO – Kowalczyk 69, Samica 63, Filip 56, Zagumny 52, Wrona 49, Łapszyński 29, Kwolek 21, Firlej 20, Świrydowicz 19, Halaba 9,
[Ilość błędów na zagrywce] – GKS 70 – ONICO 58
GKS – Krulicki 10, Pietraszko 10, Butryn 9, Kalembka 8, Van Walle 7, Sobański 7, Błoński 6, Kapelus 6, Falaschi 5, Fijałek 2,
ONICO – Filip 16, Samica 10, Kowalczyk 9, Wrona 7, Kwolek 5, Halaba 4, Łapszyński 4, Firlej 2, Świrydowicz 1,
[Ilość asów serwisowych] – GKS 22 – ONICO 14
GKS – Sobański 7, Kapelus 3, Pietraszko 3, Kalembka 2, Van Walle 2, Krulicki 2, Butryn 1, Falaschi 1, Błoński 1,
ONICO – Kowalczyk 7, Kwolek 3, Filip 2, Samica 1, Łapszyński 1,
[Ilość przyjęć] – GKS 329 – ONICO 307
GKS – Sobański 108, Kapelus 88, Błoński 40, Mariański 34, Stańczak 29, Stelmach 9, Kalembka 8, Krulicki 7, Pietraszko 3, Fijałek 1, Butryn 1, Falaschi 1,
ONICO – Samica 119, Olenderek 66, Łapszyński 48, Kwolek 28, Halaba 25, Gruszczyński 12, Wrona 5, Kowalczyk 2, Filip 1, Zagumny 1,
[Ilość błędów w przyjęciu] – GKS 14 – ONICO 22
GKS – Kapelus 6, Sobański 3, Stańczak 2, Kalembka 1, Błoński 1, Stelmach 1,
ONICO – Olenderek 8, Samica 7, Kwolek 2, Łapszyński 1, Wrona 1, Kowalczyk 1, Filip 1, Gruszczyński 1,
[Procent przyjęcia dokładnego] – GKS 51,13% – ONICO 41%
GKS – Butryn 100%, Pietraszko 75%, Mariański 57%, Krulicki 55%, Kapelus 53,13%, Sobański 52%, Stańczak 51,5%, Błoński 39%, Stelmach 27%, Kalembka 15%, Fijałek 0%, Falaschi 0%,
ONICO – Gruszczyński 50%, Wrona 50%, Olenderek 42,63%, Łapszyński 42,63%, Samica 41,25%, Kwolek 40,5%, Halaba 25%, Filip 0%, Zagumny 0%, Kowalczyk 0%,
[Procent przyjęcia perfekcyjnego] – GKS 28,88% – ONICO 25,75%
GKS – Butryn 100%, Mariański 40,5%, Krulicki 35%, Kapelus 33,25%, Sobański 29,5%, Stańczak 24,5%, Błoński 20,5%, Kalembka 10%, Fijałek 0%, Stelmach 0%, Pietraszko 0%, Falaschi 0%,
ONICO – Wrona 50%, Kwolek 36,5%, Olenderek 31%, Samica 28,38%, Łapszyński 22,88%, Halaba 8,5%, Gruszczyński 8%, Kowalczyk 0%, Filip 0%, Zagumny 0%,
[Ilość ataków] – GKS 459 – ONICO – 435
GKS – Butryn 103, Kapelus 100, Van Walle 81, Sobański 63, Krulicki 34, Błoński 27, Pietraszko 25, Kalembka 21, Falaschi 2, Stelmach 2, Fijałek 1,
ONICO – Filip 142, Samica 91, Łapszyński 52, Wrona 38, Halaba 34, Kwolek 30, Kowalczyk 25, Świrydowicz 16, Zagumny 5, Firlej 1, Mikołajczak 1,
[Ilość błędów w ataku] – GKS 35 – ONICO 26
GKS – Sobański 9, Kapelus 7, Butryn 6, Van Walle 6, Błoński 3, Kalembka 2, Fijałek 1, Pietraszko 1,
ONICO – Filip 14, Samica 5, Halaba 3, Łapszyński 1, Wrona 1, Kwolek 1, Mikołajczak 1,
[Ilość ataków zablokowanych] – GKS 36 – ONICO 42
GKS – Butryn 9, Kapelus 7, Van Walle 6, Sobański 6, Krulicki 3, Błoński 3, Kalembka 1, Pietraszko 1,
ONICO – Filip 13, Samica 11, Halaba 5, Wrona 4, Łapszyński 4, Kwolek 3, Kowalczyk 2,
[Ilość zdobytych punktów w ataku] – GKS 215 – ONICO 217
GKS – Butryn 50, Van Walle 41, Kapelus 38, Krulicki 25, Sobański 24, Błoński 12, Pietraszko 12, Kalembka 11, Falaschi 2,
ONICO – Filip 70, Samica 39, Łapszyński 25, Wrona 21, Kowalczyk 18, Halaba 18, Kwolek 13, Świrydowicz 11, Zagumny 1, Firlej 1,
[Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków] – GKS 47,38% – ONICO 50,13%
GKS – Falaschi 100%, Krulicki 71,25%, Kalembka 55,25%, Van Walle 51%, Pietraszko 51%, Butryn 49,25%, Błoński 39%, Kapelus 38,25%, Sobański 37,13%, Stelmach 0%, Fijałek 0%,
ONICO – Firlej 100%, Kowalczyk 74%, Świrydowicz 66,75%, Wrona 53%, Filip 48,5%, Samica 44,25%, Halaba 44%, Łapszyński 42,38%, Kwolek 23%, Zagumny 12,5%, Mikołajczak 0%,
[Ilość bloków punktowych] – GKS 42 – ONICO 36
GKS – Krulicki 10, Falaschi 7, Butryn 4, Błoński 3, Kalembka 3, Van Walle 3, Sobański 3, Pietraszko 3, Kapelus 2, Stelmach 2, Fijałek 2,
ONICO – Filip 11, Kowalczyk 8, Wrona 6, Samica 5, Świrydowicz 3, Łapszyński 2, Firlej 1,
[Ilość błędów własnych „innych”] – GKS 16 – ONICO 14
[MVP] – GKS: – ONICO: Filip 2, Zagumny 2.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu z Motorem
Mecz z Motorem to już historia. Historia bardzo szczęśliwa dla nas, bo trzybramkowe zwycięstwo na wyjeździe nie zdarza się codziennie. Z początkiem nowego tygodnia wracamy jeszcze raz do piątkowych wydarzeń, ale za chwilę czekają nas kolejne wyzwania. Maraton z trzech meczów w ciągu tygodnia. Pierwszym akordem będzie spotkanie z Koroną Kielce. Wszyscy na Nową Bukową!
1. Wyjazd do Lublina był jednym z najdalszych w tej rundzie. Potem będziemy jeszcze mieli Białystok, a ponadto już niedalekie delegacje – do Łodzi, Niecieczy i Częstochowy.
2. Te piątki nam serwują niezwykle często. Dodatkowo mecz o osiemnastej wymagał wyjechania rano, choć nie jakoś bardzo wcześnie rano. Z Katowic wyjechaliśmy o 11.
3. Pojechaliśmy w czwórkę – ja, Misiek, Kazik i Mariusz, z którym nieraz jeździmy na wyjazdy i świadczymy sobie wzajemnie „samochodowe” przysługi. Przed nami było nieco ponad 4 godziny drogi.
4. Trasa przebiegała sprawnie. Było pochmurno, choć jeszcze nie deszczowo. Na to musieliśmy poczekać.
5. Wkrótce po odbiciu z autostrady udaliśmy się do Maka w Sokołowie Małopolskim. Mieliśmy co prawda w planie posilenie się już w Lublinie, ale chcieliśmy szybciej wziąć coś na ząb, bo Misiek nie jadł śniadania, a skoro tak – wykorzystaliśmy sytuację, by zaspokoić łakomstwo. Symbolicznie.
6. W Lublinie byliśmy około 15.30. Mogliśmy podziwiać tak nieczęste w Polsce trolejbusy. Znamy je doskonale z Tychów, ale naprawdę niewiele jest miejsc, w których one jeżdżą. Z pamięci kojarzę Grudziądz, ale mogę się mylić.
7. Z polecenia pojechaliśmy do „Bistro przy peronie”, czyli jak sama nazwa wskazuje jadłodajni przy dworcu i jednocześnie bardzo niedaleko stadionu. Tutaj czekał nas właściwy posiłek.
8. Chłopaki wzięli różnie – rybę, kurczak, schaboszczak… Ja zdecydowałem się na Zapiekaperon, czy coś takiego. Na zdjęciu ładnie wyglądało, smakowało nieźle, ale bez szału. Natomiast frytki od Miśka choć mrożone, były idealnie zrobione – co rzadko się zdarza w knajpach, więc nie omieszkałem mu kilku zwędzić.
9. Łakomstwo skutkowało tym, że wzięliśmy także zupę. Co prawda w menu było napisane, że szparagowa, ale przytomnie zapytałem pani sprzedającej, czy to rzeczywiście szparagowa czy z fasolki szparagowej. Istotnie to drugie.
10. No i na koniec byliśmy już pełni. Dobrze, że stadion był niedaleko. Wkrótce zaczęliśmy kierować się ku obiektowi Motoru.
Nie wiem, czy to nasza pamięć zawiodła, ale jakoś chyba w innym miejscu niż ostatnio były do odebrania akredytacje. Dlatego najpierw musieliśmy zaparkować samochód z jednej strony stadionu, potem go obejść (stadion, nie samochód – nie jesteśmy jeszcze tak szaleni, żeby obchodzić samochody) i wrócić do wejścia dla mediów. Przechodząc m.in. obok efektownego muralu.
11. Zazwyczaj to jest tak, że parkujemy/wjeżdżamy i już z tobołami odbieramy akredytacje. Teraz zrobiliśmy sobie trochę wycieczek. W końcu jednak odebraliśmy wejściówki.
12. Przed stadionem stały gęsiego autokary Motoru i GieKSy. Potem nasz autokar widzieliśmy jeszcze raz, w zupełnie innym miejscu.
13. Wkrótce już znaną drogą udałem się na chwilę na salę konferencyjną, gdzie pogadałem chwilę z miejscowym dziennikarzem. Potwierdzał, że pod Mateuszem Stolarskim jest gorący stołek. Dla obu klubów było to niezwykle ważne spotkanie. Kazik w tym czasie wypuścił drona i zrobił efektowne ujęcia.
14. Po zrobieniu herbaty poszedłem już na prasówkę. Zawsze lubię być zarówno na stadionie, jak i na sektorze prasowym odpowiednio wcześniej. Można się usadowić, zająć dobre miejsce i też obejrzeć jeszcze niezapełniony stadion. Jeszcze przy lekkim świetle dziennym, choć już z jupiterami.
15. Na obiekcie był pewien relikt kilkuletniej przeszłości. Otóż przy wejściu na prasówkę znajdowały się dwie kartki z hasłem do WiFi. Problem jednak polegał na tym, że jedna z nich to była kartka z… finału Pucharu Polski 2021. Ciekawe to, czy tam nikt nigdy z klubu się nie zapuścił, by ją zdjąć? A może to po prostu pamiątka?
16. Miejsca prasowe są kompletnie oddzielone od reszty. Ciekawe jest to miejsce na stadionie Motoru. Posadzka z płyt chodnikowych, ogólnie stan niemal surowy, ale przejścia wygodne. Najbardziej rozśmieszają mnie numerowane krzesełka na kółkach, których jest mniej niż stolików. Tym bardziej, trzeba wcześniej zająć.
17. Ja wybrałem miejsce nieopodal komentatorów Canal Plus, których jeszcze nie było na stanowisku. Dlatego też mogłem podejrzeć i podsłuchać na żywo wywiady z trenerami. Zawsze są one nagrywane ponad godzinę przed meczem i puszczane z odtworzenia we „Wstępie do meczu”. Tutaj już doskonale wiedziałem od razu, jakie mają nastawienie obaj szkoleniowcy.
18. Zasiadłem do swojego stanowiska. Do wyboru są dwa rzędy, jeden ze sztywnymi stolikami, drugi z rozkładanymi. Minus tych pierwszych jest taki, że są w rzędzie dolnym i mają przed sobą szybkę z pleksi. To zawsze daje takie wrażenie odgrodzenia od boiska i pewnej nienaturalności. Zająłem więc miejsce na górze.
19. Blat w porządku, minimalnie pochylony, ale nie na tyle, żeby zsuwały się rzeczy, tak jak na niektórych stadionach. Miejsca wystarczająco, kontakty są, widoczność znakomita. Nie pozostawało nic, jak czekać na rozpoczęcie spotkania.
20. Kibice powoli zaczęli się schodzić, piłkarze mieli rozgrzewkę. Pod jej koniec spiker wyczytywał składy, a w międzyczasie Arkadiusz Najemski, obrońca Motoru, został uhonorowany pamiątkową tablicą za setny mecz w Motorze. Problem w tym, że nic sobie z tego nie robił tenże spiker i czytał dalej zestawienia, więc sporo osób pewnie nie zauważyło, że taka ceremonia ma miejsce.
21. A potem mieliśmy już granie. Powiedziałbym, że przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy GKS od początku atakował, gdyby to była prawda. Znamy ten schemat choćby z meczów z Legią czy Cracovią. Problem był taki, że przewaga nie była udokumentowana bramką. Tutaj była – i to dwoma trafieniami. Kibice obu drużyn od początku oglądali bardzo ciekawy mecz.
22. Co do pierwszej bramki GKS, to boisko w Lublinie najwyraźniej służy Bojrsze Galanowi. Zawodnik praktycznie nie strzela goli, ale na stadionie Motoru trafił już drugi raz. Tak to bywa w piłce.
23. Adam Zrelak strzelił bramkę ręką. Na szczęście nie swoją, więc to nie była boska ręka Jasia Furtoka. Dopomógł jednak wspomniany Arek Najemski. Tak więc, gratulacje Arek! I jeszcze raz dzięki!
24. Nadal jednak musieliśmy być czujni, bo przecież w poprzednim sezonie też w dziewiątej minucie prowadziliśmy, a to jednak Motor wygrał 3:2. Tu mieliśmy dwubramkowe prowadzenie, ale dalecy byliśmy od przypisywania sobie trzech punktów, bo… to jest GieKSa, która zawsze potrafi spłatać figla.
25. No i spłatała. Łatwo dała sobie wbić dwie bramki, bo już nie było więcej miejsca, żeby się cofnąć na boisku (dalej były już tylko trybuny). Z dobrego prowadzenia zrobił się remis, a w zamieszaniu Motor był bliski trzeciej bramki.
26. Nie jestem w stu procentach przekonany, że to Czubak strzelił pierwszego gola. Sam zawodnik mówił, że raczej nie dotknął piłki. Powtórki są bardzo mylące, bo na niektórych jest wrażenie, że dotknął, na innych całkowicie nie. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze z linijką sprawdzi. Ja bym zaliczył bramkę Wolskiemu.
27. Na szczęście Łabojce przepaliły się styki i sfaulował Zrelaka przy linii autowej. Choć eksperci stwierdzają, że druga żółta kartka nie była potrzebna. Bez przesady. Czyste i zasłużone żółtko. To zawodnik powinien uważać, a nie liczyć na litość sędziego.
28. Swoją drogą zaledwie dwie sekundy były potrzebne, by Marten Kuusk po swoim wejściu odmienił losy meczu. To właśnie po zmianie, w której zastąpił Czerwińskiego, Estończyk wykonywał aut do Słowaka i nastąpił ten faul.
29. Druga połowa to był już koncert GieKSy. Nasze armaty na dobre się odblokowały. Zrelak strzelił już gola nogą, a nie ręką rywala i katowiczanie szybko znów byli na prowadzeniu. To drugie trafienie Słowaka w tym sezonie.
30. A potem show dał Ilja Szkurin. Białorusin strzelił swoje pierwsze dwie bramki w lidze dla GKS, a w sumie ma już trzy trafienia, bo przecież zdobył gola także w Pucharze Polski. Jaka szkoda, że nie wykorzystał tej sytuacji sam na sam, bo drugi hat-trick zawodnika GKS w tym sezonie to byłoby coś.
31. Hat-trick asyst mógł mieć Bartosz Nowak, ale dwie właśnie były prawowite, a trzecia (pierwsza w kolejności) to była ta przy drugim golu GKS w tym meczu. Bramka była samobójcza, więc asysty nie ma.
32. Z czasem nie było już zagrożenia, że GieKSie może coś się stać. Dużo wnieśli zmiennicy, jak wspomniany Ilja, a także Sebastian Milewski czy Marcel Wędrychowski.
33. Tym samym GKS zdobył pięć goli na wyjeździe pierwszy raz od ubiegłorocznego meczu z Puszczą. Kibice natomiast zwracają uwagę, że ostatni mecz z kibicami, w którym zespół zdobył pięć bramek w delegacji to spotkanie sprzed… 20 lat, kiedy GieKSa wygrała w czwartej lidze z Czarnymi Sosnowiec 5:2. Wówczas hat-tricka zaliczył Sebastian Gielza.
34. W końcu mieliśmy odrobinę radości. Po meczu oczywiście nagrałem swoją nagrywkę, a z racji tego, że byliśmy – jak wspomniałem – nieopodal komentatorów, zaprosiłem Tomasza Wieszczyckiego do wywiadu. Były reprezentant Polski zgodził się i przeprowadziliśmy sympatyczną, krótką rozmowę. Wieszczu zapowiedział, że za tydzień będzie na meczu z Koroną.
35. Mecz skomentował także Tomasz Witas, który zadebiutował w tej roli w Canal Plus. Wyszło mu całkiem dobrze, słyszałem jego emocje na żywo, a potem przewijając sobie mecz mogłem stwierdzić, że dał radę. Może to będzie szczęśliwy komentator dla GieKSy?
36. A co do Wieszcza, to trzeba powiedzieć, że w poprzednim sezonie pamiętam, że komentował mecz z Puszczą u siebie (3:1), a w obecnym z Wisłą w Płocku (1:1). Więc też całkiem nieźle.
37. Potem oczywiście udałem się na konferencję prasową. Jak zwykle zadawałem pytania trenerowi Górakowi, ale przy pierwszym z nich tak się zamotałem, że musiałem gdzieś odkręcić, żeby w gruncie rzeczy powiedzieć, o co mi chodzi 😉
38. Mateusz Stolarski natomiast wyglądał jak cień człowieka. Taka piłkarska depresja. Mieliśmy to kiedyś w GieKSie, tak w swoim czasie wyglądał Piotr Mandrysz, a będąc uczciwym, takie wrażenie w pewnym momencie sprawiał także Rafał Górak – w czasach okrzyków o walizkach i fatalnych wyników. Trener też się na szczęście odkręcił z tej sytuacji i to dawna sprawa.
39. Ciężki czas przeżywa jednak trener Motoru. Próbował odpowiadać, ale widać było wielki żal – niewypowiedziany całkowicie żal tak naprawdę do zawodników. Szkoleniowiec chyba też wie, że prezesi różnie lubią reagować. A Zbigniew Jakubas przecież chciał pucharów…
40. GieKSa wygrywając 5:2 wyprzedziła Motor w tabeli. Brawo!
41. Po konferencji zostaliśmy jeszcze jakiś czas na sali. I znów muszę to powiedzieć. My naprawdę po 19 latach w pierwszej lidze mamy dużo pokory, nawet jeśli chodzi o ludzi zajmujących się mediami. Przy jednym stoliku siedzieli sobie ludzie z oficjalnej strony klubu, przy innym my. I u wszystkich pełen spokój, oczywiście że dobre humory, ale nie ma tego cwaniakowania, co w innych klubach, tego śmieszkowania i kumatości, tak żeby cały Lublin słyszał. Lubię to u nas. Nie robimy z siebie nie wiadomo jakich gwiazd. Za dużo wszyscy w Katowicach przeszliśmy.
42. Wkrótce udaliśmy się do samochodu, by wrócić do Katowic. Czekało nas kolejne ponad cztery godziny drogi. Pogoda była kiepska, padało lub siąpiło niemal cały czas.
43. W Brzesku jeszcze wstąpiliśmy na kurczaki z KFC, bo byliśmy po wielu godzinach już głodni – a było już po północy. To była jedyna dostępna strawa o tej porze. Od razu przypomnieliśmy sobie, że już niedługo mecz z Piastem.
44. Dla mnie to był piąty mecz w Lublinie, z czego drugi na nowym stadionie. Bilans jest bardzo zadowalający – zobaczyłem trzy zwycięstwa, jeden remis i jedną porażkę. W tych spotkaniach widziałem także aż jedenaście bramek GieKSy.
45. Na powrocie jeszcze mijaliśmy autokar GieKSy. To zdecydowanie stały fragment gry podczas powrotów z wyjazdów.
46. W Katowicach byliśmy około drugiej w nocy. W końcu, w szóstym meczu w delegacji zdobyliśmy trzy punkty!
47. Do zobaczenia w sobotę na Koronie!
Piłka nożna Wywiady
Okiem rywala: trzymałem kciuki za Rafała Góraka
Nie ma czasu na chwilę oddechu – zwycięstwo z Koroną za nami, a naszą uwagę kierujemy w stronę Łodzi, gdzie czeka już pucharowy rywal. Jak na Łódź przystało, forma Łódzkiego Klubu Sportowego faluje raz w górę, raz w dół. Jak będzie jutro? Między innymi o to zapytaliśmy Jakuba Olkiewicza, „największego” optymistę wśród fanów z białej części tego miasta, znanego zarówno z kibicowskich wojaży za ŁKS-em, jak i pracy dziennikarskiej, obecnie na horyzontalnym portalu leszekmilewski.pl i kanale Tetrycy. [fot. Wojciech Pakulski (ŁKS Łódź)]
Twoim znakiem rozpoznawczym jest fakt, że gdy inni widzą szklankę do połowy pełną, ty pytasz: jaka szklanka? Rozczarowania to chleb powszedni kibica, a ostatnio w naszym futbolowym uniwersum więcej jest rozczarowanych niż zadowolonych. Dlaczego, może oprócz Górnika i Wisły Kraków, reszta ma mniejsze lub większe powody do narzekania?
To jest pytanie, które dość dobrze obrazuje, czym tak naprawdę jest piłka nożna, bo żywot kibica składa się jednak w porażającej większości z chwil cierpienia, rozczarowania i oczekiwania na to, co się na pewno nie wydarzy. Jest to też odprysk dyskusji o tym, jak się rozwija Ekstraklasa, bo rozwija się w szalonym tempie: budżety rosną, kwoty transferowe są rekordowe, ale to też oznacza, że rozczarowania będą coraz większe. Mistrz jest tylko jeden, mimo że kandydatów jest już pewnie z siedmiu, więc i rozczarowanych będzie więcej. Co ciekawe, to samo przenosi się na pierwszą ligę, bo przypominam sobie wyścig ŁKS-u o awans w czasach pierwszego powrotu po bankructwie, gdzie jedynymi logicznymi rywalami byli Stal Mielec, Sandecja i Raków, który wtedy ostatecznie awansował. Trudno oceniać, że Sandecja, która nie zwiększyła drastycznie budżetu w porównaniu do lat ubiegłych, była szczególnie rozczarowana brakiem awansu, gdy do Ekstraklasy wszedł Raków i ŁKS. Podejrzewam, że w tym sezonie rozczarowana rekordowymi wydatkami i rekordowo niską pozycją będzie połowa pierwszej ligi, a tych, którzy nie są rozczarowani, policzymy na palcach jednej ręki.
A z czego ty będziesz zadowolony w tym sezonie w kontekście ŁKS-u?
Ja będę zadowolony, jeśli do końca będziemy o coś walczyć. Doprecyzuję, że to coś to nie jest utrzymanie, bo już nie raz los potrafił ze mnie zadrwić na różne sposoby. Cel minimum to baraże. Nie jest tajemnicą, że nie jestem człowiekiem, który zawsze mierzy wysoko, ale nie chciałbym, żebyśmy na 34. kolejkę ligową jechali z przekonaniem, że nic nas już nie czeka, tylko żywili nadzieję, że przy korzystnym wyniku na naszym stadionie i na kilku innych uda się na to szóste miejsce wskoczyć i potem jeszcze sprawić niespodziankę w barażach. Niestety udało mi się przywyknąć do sezonów ŁKS-u w pierwszej lidze, gdy od około 30. kolejki już tylko ślizgamy się do końca sezonu. Piłka nożna dlatego nas w sobie rozkochała, bo gwarantuje potężne emocje i potężne huśtawki nastrojów, rollercoastery, gdzie na przestrzeni kilkunastu minut wędrujesz z piekła do nieba, a trudno się wędruje, jeśli na miesiąc przed końcem ligi grasz mecze bez żadnej stawki.
Jeden z naszych kibiców ukuł stwierdzenie o klątwie miejsc 8-12, która dręczyła GieKSę w 1. lidze. Nie boisz się, że ŁKS przejmie tę pałeczkę?
Tak, trochę się tego boję. Jestem oczywiście pesymistą i czarnowidzem, ale bywam też realistą i staram się rzetelnie oceniać sytuację. Dlatego w sezonach, gdy ŁKS-owi idzie nieźle, a zapowiedzi są wysokie, to staram się je tonować, bo nigdy aż tak dobrze nie jest. Na przykład przed obecnym sezonem, gdy niektórzy rozpędzali się i widzieli ŁKS w pierwszej dwójce, ja tonowałem nastroje, że nie posiadamy ani kadry, ani budżetu na poziomie Wisły, Śląska czy Wieczystej, ani też pierwszoligowego doświadczenia i ciągłości pracy, którą kilka innych klubów ma. Teraz z kolei nie wpadam w totalne czarnowidztwo, że za moment przywita nas strefa spadkowa, bo zwyczajnie jest to zbyt silna drużyna. Dlatego wydaje mi się, że cel, który wyznaczyłem, czyli to, żebyśmy do końca bili się o szóste miejsce, jest dosyć realny. Być może nawet jest to opcja dla minimalistów, bo siła kadry, budżet ŁKS-u i – jak podejrzewam – zimowe transfery, będą nas raczej pchały w kierunku tych miejsc 4-6. Tabela jest dosyć ciasna i wszystko zmierza do tego, że ŁKS będzie o coś walczył do ostatniej kolejki i to oznacza, że ja będę umiarkowanie zadowolony z tego sezonu, bo oczekuję emocji i chcę, żeby ta 34. kolejka i mecz u siebie z Górnikiem Łęczna miał stawkę.
1:3 w Siedlcach w zimny październikowy wieczór – gorzej być nie może czy „potrzymaj mi piwo”?
To jest ten moment, na który staram się patrzeć realistycznie i z pewnym dystansem. Tak samo jak nie rozpaczałem całkowicie po 0:5 z Wisłą Kraków, bo wiedziałem, że Wisła w tym sezonie będzie cholernie mocna. Kiedy utrzymała Rodado, to byłem pewny, że jest to sygnał, że pójdzie po awans dosyć pewnym krokiem. Tak samo nie skakałem z radości po niektórych zwycięstwach ŁKS-u, a raczej mówiłem, że musimy się w tej lidze najpierw rozejrzeć. Trener Szymon Grabowski, który po pierwsze sam jest nowy w ŁKS-ie, a po drugie ma praktycznie zupełnie nowy skład, potrzebuje dużo czasu, żeby faktycznie dostarczyć nam docelowy produkt. Po fatalnym meczu w Grodzisku Mazowieckim, który przegraliśmy 0:3, wielu domagało się zwolnienia Szymona Grabowskiego. Ja tonowałem nastroje, bo wydawało mi się, że może nastąpić odbicie. Po następnych dwóch meczach, gdzie wygraliśmy z GKS-em Tychy i w świetnym stylu przełamaliśmy się na wyjeździe ze Stalą Rzeszów, niektórzy znowu mówili, że wszystko zaskoczyło i teraz już będzie dobrze. Spokojnie, to jest pierwsza liga – tutaj dopiero po dłuższej serii można stwierdzić, że jest dobrze. Staram się trzymać zdrowy dystans i ani nie zwalniać Szymona Grabowskiego po każdym przegranym meczu, ani też nie wynosić pod niebiosa tej drużyny po każdym meczu, który wygra. Pierwsza połowa w Siedlcach daje nadzieję, że powoli wiemy co, jak i kim chcemy grać. Teraz pytanie, czy będziemy w stanie taką jakość dostarczać regularnie.
To ciekawe, co mówisz o trenerze, bo wasi sąsiedzi z drugiej strony Łodzi nie są tak wyrozumiali…
Wydaje mi się, że pod tym względem Widzew jest mniej w tym miejscu, w którym my byliśmy w ubiegłym sezonie, czyli oficjalnie na transparencie piszesz, że to jest sezon przejściowy, że spokojnie, będzie zaufanie, ale gdzieś w głębi duszy właściciel, a za nim też najbardziej znaczący działacze wiedzą, że nakłady finansowe były przeogromne i musi zaskoczyć od razu. A to, co mówisz mediom, że będziesz trzymał ciśnienie to jedna sprawa, możesz udawać najbardziej cierpliwego mnicha świata, na koniec liczysz, ile wydajesz na tych zawodników i mówisz sobie: dobra, spróbujmy z innym trenerem, innym dyrektorem, innym prezesem. I nie dziwi mnie to, bo każdy właściciel musi sam przejść tą ścieżką, żeby przekonać się, że to tak nie działa, że wystarczy wrzucić te wszystkie grzyby do wody i nagle powstaje fantastyczna pieczarkowa. Trzeba dorzucić jeszcze trochę cierpliwości i właściwych ludzi. Trzymam kciuki, żeby w ŁKS-ie tej cierpliwości było więcej, zwłaszcza że byłem bardzo rozczarowany ubiegłym sezonem.
Jednym spośród tych, którzy będą decydować o ewentualnej zmianie trenera, będzie Marcin Janicki, w Katowicach wspominany raczej dobrze, choć czarną kartą w jego CV jest nasz spadek do 2. ligi po golu bramkarza Bytovii w 97. minucie decydującego meczu. Jak oceniasz jego pracę w Łodzi?
Na razie staram się nie oceniać, bo jest zdecydowanie za wcześnie na to, by oceniać pracę wszystkich nowych działaczy, a trochę ich przybyło w Łodzi. Pewne, że piłkarze nie ułatwiają chłopakom roboty – poziom sportowy nie do końca idzie w parze z akcjami marketingowymi czy tymi związanymi z ticketingiem, bo to ma ręce i nogi, natomiast nie ma głowy, bo głową jest wynik piłkarski, dlatego tym ludziom trudniej jest działać. Marcin Janicki to człowiek, którego bardzo cenię i wiązałem z nim duże nadzieje, kiedy przychodził do ŁKS-u. Czekam na efekty jego pracy i czekam dość spokojnie, bo zdaję sobie sprawę, że jest bardzo dużo rzeczy do zrobienia. Jest mnóstwo nowych dyrektorów, a ja czekam, żeby teraz ci dyrektorzy pozatrudniali odpowiednich wykonawców i żeby ci wykonawcy wprowadzili klub na zdecydowanie wyższy poziom organizacyjny. Marcin Janicki to gość, który zna się na robocie i trzymam kciuki, żeby po pierwsze dostał tyle czasu, ile potrzebuje, a po drugie, żeby piłkarze mu za bardzo nie bruździli swoją postawą na boisku.
Masz szczególne wspomnienia z meczów z GieKSą?
Zawsze będę darzył sentymentem stary sektor gości przy Bukowej. To nieprawdopodobne, jak przyjemnie się dopingowało zza bramki jeszcze na starym stadionie, ściana za plecami robiła fantastyczny klimat, do tego mecze – choć z tradycyjną wymianą uprzejmości – odbywały się jednak z dużym szacunkiem z obu stron. To był też jeden z moich pierwszych wyjazdów, a na pewno pierwszy samochodowy, na którym byłem kierowcą. To mógł być sezon 2009/10.
Pamiętam ten mecz. Wygraliśmy 4:1, ŁKS dostał dwie czerwone kartki, a pierwszego gola zdobył Krzysztof Kaliciak strzałem praktycznie z połowy boiska.
Przypominam sobie, że po tym meczu ówczesny prezes ŁKS-u chyba wysyłał Bogusława Wyparłę do okulisty, żeby sprawdził wzrok, bo coraz więcej miał takich pomyłek. Natomiast muszę przyznać, że wtedy wynik nie za bardzo mnie interesował. My byliśmy wtedy w sektorze gości w ok. 1000 osób, był naprawdę świetny doping. I mimo że to były moje początki na wyjazdowym szlaku, to pomyślałem wtedy, że na tym szlaku zadomowię się na dobre. Zawsze wspominam GKS z dużą sympatią, bo tamten sektor gości był godny – to jest naprawdę dobre słowo, bo zapewniał godność wyjazdowiczom, nie jak wiele innych sektorów, w których miałem okazję zasiąść pozniej. No i na pewno też ciepło wspominam… Choć to akurat złe słowo – bardziej pasowałoby zimno, więc zimno wspominam mecz, gdy graliśmy z wami jakoś w końcówce października i było okrutnie zimno. Zasiedliśmy na tym tymczasowym sektorze gości. Pamiętam, że doszło między nami do krótkiej wymiany ognia podczas oprawy pirotechnicznej, dlatego z sektora byliśmy wypuszczani pojedynczo i zajęło to długi czas. Stałem więc w trampkach na mrozie myśląc, co ja mam w głowie, że ciągle chce mi się jeździć. Dzisiaj oczywiście wspominam to już ze śmiechem.
Przy okazji naszego meczu z Widzewem Michał Nibarski podzielił się ze mną anegdotą z czasów waszej rywalizacji w 3. lidze, gdy próbowali przeszkodzić w waszym awansie wymuszając porażkę Widzewa z Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie. Pamiętasz tamte czasy?
Jest pewna przyśpiewka, która towarzyszyła mi przez większość młodzieńczych lat: róg róg róg – gol gol gol!, która królowała na początku XX wieku, a potem była trochę zapomniana. Pamiętam, że w tamtym meczu część kibiców Widzewa skandowała ją przy rzutach rożnych Drwęcy, no i od tej pory na ŁKS też ta przyśpiewka wróciła i jest dość często proponowana przez gniazdowych. Pamiętamy to Widzewiakom, ale znam też takich, którzy wypominają to części swoich kibiców uważając, że zwyczajnie nie powinno tak być, że kibicujesz rywalowi, nawet jeśli ten rywal może zaszkodzić twojemu lokalnemu, derbowemu przeciwnikowi. Dlatego tutaj sytuacja była dość niejednoznaczna i nie chciałbym przesadnie krytykować wszystkich Widzewiaków, bo sam nie wiem, jak bym się zachował w odwrotnej sytuacji. Temat na pewno ciekawy i nieco absurdalny, że dwie potężne marki, które rywalizują gdzieś na czwartym poziomie rozgrywkowym, zostały pogodzone przez zespół Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie.
Na Łódź padł już blady strach przed najbliższym meczem, gdy patrzycie na rozpędzającą się maszynę Rafała Góraka?
Nie ukrywam, że trzymałem kciuki za trenera Góraka. Wydaje mi się, że to topowy fachowiec i było mi przykro, że radzi sobie odrobinę słabiej w tym sezonie. Byłem oczarowany tym, jak GieKSa radziła sobie jako beniaminek. Nie skłamię, jeśli powiem, że wiele osób z pewną zazdrością wypowiadało się o tym, co GieKSa robi w swoim pierwszym sezonie, tym bardziej pamiętając, jak wyglądał nasz pierwszy sezon po awansie do Ekstrakasy, zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem. Dlatego cieszę się, że GieKSa się odkręciła, tym bardziej, że ważną postacią u was jest Mateusz Kowalczyk, czyli wychowanek Szkoły Gortata, były uczeń – gość, któremu oczywiście kibicuję.
Wisła Kraków udowodniła, że w Pucharze niemożliwe nie istnieje. To co, może i ŁKS tą drogą trafi do Europy?
Mógłbym odpowiedzieć, że po tym, co zobaczyliśmy w ostatnich meczach ligowych, to pozostało nam skupić się na Pucharze Polski, ale mówiąc serio trzymam kciuki, żeby ŁKS jeszcze coś pokazał w lidze. Na pewno to, czego bym nie chciał, to żebyśmy ten mecz odpuścili, a trochę się tego boję, chyba jak każdy kibic. Jak ostatecznie się to zakończy? Nie wiem, bo trener Grabowski jest w pierwszej kolejności rozliczany z wyczynów w lidze i to dla nas kluczowa sprawa. Ja liczę przede wszystkim na to, że ktokolwiek wyjdzie na murawę, to po prostu pokaże, że ambitnie walczy o miejsce w składzie, a Puchar traktuje tak samo poważnie jak ligę. Sam jestem ciekaw, jak ŁKS do tego podejdzie i chciałbym, aby to podejście było poważne, bo Puchar Polski nie zasługuje na to, jak czasem traktują go kluby.
W pierwszej rundzie dopiero po dogrywce pokonaliście Chrobrego Głogów, a jedną z bramek zdobył Serhij Krykun. Odpracował już bramkę, którą strzelił wam w finale baraży jeszcze jako zawodnik Górnika Łęczna?
Chyba tak. Wiadomo, że tamta historia zatrzymała nas w rozwoju na długie lata. Bez tamtej porażki barażowej ŁKS zupełnie inaczej wyglądałby zarówno dzisiaj, jak i wtedy, po awansie do Ekstraklasy. Jeśli prześledzić nasze losy, to tak naprawdę awansowaliśmy w najbardziej niefortunnych momentach, jakie można sobie wyobrazić, bo za pierwszym razem ten awans robiliśmy wraz z Rakowem, więc drugi spośród beniaminków był bardzo mocny. W dodatku był to sezon reorganizacji, gdy przy dwóch beniaminkach z ligi spadały trzy zespoły. Natomiast kiedy Stal Mielec robiła awans, to już w zdecydowanie bardziej sprzyjających okolicznościach, gdy spadał tylko jeden zespół, w dodatku trafiło się bardzo słabe Podbeskidzie. Takie jest przynajmniej moje wrażenie. Dlatego tym bardziej żal, że kiedy trzeba było awansować po barażu z Górnikiem Łęczna, to tę szansę wypuściliśmy z rąk. Fakt – awansowaliśmy później, ale znowu stało się to w takim zestawieniu, że trudno było nawiązać walkę o utrzymanie, biorąc pod uwagę ograniczenia finansowe, jakie wówczas miał ŁKS. Zadra może już nie tkwi w sercu, ale na pewno Serhij musi się mocno starać, żeby nie przypominać mi o tych słabszych momentach, które ŁKS miał, a on odegrał w tym kluczową rolę.
Czy wśród łódzkich kibiców czuć specjalną mobilizację przed naszym meczem?
Niestety, decydujący jest tutaj termin, który jest wybitnie niesprzyjający. Podejrzewam, że tego nie przeskoczymy i frekwencja nie będzie szalona. Z drugiej strony wydaje mi się, że ci, którzy mają przyjść, to i tak się na tym stadionie zjawią. Martwi mnie jedynie, że przy innych wynikach osiąganych w lidze, zupełnie inaczej również wyglądałby ten mecz pucharowy, bo to zniechęcenie jest jednak mocno wyczuwalne, zwłaszcza u mniej zaangażowanych kibiców. Każdy kolejny miesiąc rozczarowań, a tych mamy już za sobą kilka, a nawet kilkanaście, utrudnia nam działania czysto kibicowskie. Najlepszy dowód to moment, gdy mieliśmy mecz pucharowy z Chrobnym Głogów, a chwilę wcześniej wyjazd, kiedy wracaliśmy na szlak po zakazie, to bilety na wyjazd rozchodziły się w szybszym tempie niż na mecz u siebie. To dobitnie podkreśla, jakie nastroje panują wśród kibiców mniej zaangażowanych, a jakie wśród fanatyków. Więc fanatyków spodziewam się ujrzeć tylu co zwykle, zwłaszcza, że sam będę wśród nich razem z synami, żoną i tatą, natomiast sądzę, że mimo wszystko nie będzie to mecz o rekordowej frekwencji.
Jaki scenariusz przewidujesz we wtorkowe popołudnie przy Alei Unii Lubelskiej 2?
Zupełnie szczerze wydaje mi się, że ŁKS nie jest skazany na porażkę w tym meczu dlatego, że kluby Ekstraklasy o podobnych ambicjach i podobnych celach jak GieKSa, czyli spokojne utrzymanie i niewiele więcej, to raczej ten Puchar Polski mają wpisany jako obowiązek do odbębnienia, a nie szansę na świetną przygodę. Dlatego po losowaniu nawet się ucieszyłem, że skoro mieliśmy trafić na kogoś z Ekstraklasy, to nie jest to ekipa, która zaplanowała sobie w budżecie grę w europejskich pucharach w przyszłym roku i wręcz liczy na to, że przez Puchar Polski uda się pójść drogą na skróty. Myślę, że np. Pogoń i Widzew właśnie w Pucharze Polski upatrują największą szansę na to, żeby w tych pucharach zagrać wcześniej. Dlatego ucieszyłem się, że to GKS, gdzie myślę że nikt nie będzie rozdzierał szat, jeśli okaże się, że to w Łodzi się wasza pucharowa przygoda skończy. A moim zdaniem ŁKS ma sporo jakości piłkarskiej, zwłaszcza po dołączeniu Bastiena Tomy, więc sądzę, że jeśli poważnie potraktuje ten mecz i zagra z takim zaangażowaniem jak w Rzeszowie i będzie miał przy tym odrobinę szczęścia, to nie jest skazany na porażkę. Ale czy powiedziałbym, że wierzę głęboko w to, że Łódzki Klub Sportowy jutro postawi kolejny krok na długiej ścieżce do Stadionu Narodowego? Raczej nie.
Ile jest kilometrów z Łodzi do Skierniewic?
To jest mniej więcej w połowie drogi do Warszawy, więc pewnie będzie jakieś 70-80. Mniej więcej podobna droga z Katowic jak do Łodzi. Odwiedziliśmy z Leszkiem Milewskim Skierniewice, gdy robiliśmy reportaż o ich szalonych pucharowych przygodach. Być może nie będzie to dla was wielkie pocieszenie, ale stoicie w dosyć długim rzędzie drużyn, które były murowanym faworytem, a ostatecznie w Skierniewicach poniosły klęskę. Widziałem gablotę Unii, gdzie obok wszystkich trofeów z niższych lig jest też bardzo dużo gadżetów – koszulek i proporczyków z licznych meczów Pucharu Polski. Więc nie macie powodów do odczuwania zbyt dużego wstydu, bo Unia niejednego zaskoczyła w tych rozgrywkach.
Kto i ile jutro wygra?
Nie lubię tego pytania, bo zawsze muszę się mocno gryźć w język, żeby nie wyjść na totalnego czarnowidza. Uwzględniając to, jak Puchar Polski jest traktowany przez ekipy o pozycji zbliżonej do GKS-u, liczę na walkę, która zakończy się jednobramkowym zwycięstwem jednej z drużyn. A której? Mam nadzieję, że los będzie sprzyjał gospodarzom. Ale czy załamię się totalnie, jeśli okaże się, że to GKS Katowice będzie o krok bliżej Narodowego? No, niestety – aby mnie złamać, trzeba zdecydowanie więcej porażek Łódzkiego Klubu Sportowego.













































Najnowsze komentarze