Dołącz do nas

Kibice Piłka nożna

[RELACJA KIBICOWSKA] Wracamy na szlak z kolejnym nadkompletem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po trzech meczach pauzy wyjazdowej, która spowodowana była zakazem wyjazdowym nałożonym za mecz domowy z GKS Jastrzębie, kibice GieKSy wrócili na wyjazdowy szlak. Mało brakowało jednak, aby ten powrót został przeniesiony na mecz w Bytowie. Tak stałoby się, gdyby Stal wysłała do nas pismo trzy dni wcześniej, niż to zrobiła, ale… może przedstawmy sytuację chronologicznie.

Tradycyjnie w dniu ukazania się terminarza, wysłaliśmy do każdego klubu zapotrzebowanie na maksymalną liczbę biletów. Zazwyczaj większość klubów nie odpowiada od razu na takie pisma, ale ich wysłanie daje nam podkładkę do tego, że nie zapomnimy zamówić wejściówek. O Mielcu zaczęliśmy myśleć we wrześniu i telefonicznie ustaliliśmy, że dostaniemy 250 biletów po 15 złotych. Im bliżej było spotkania, tym częściej prosiliśmy o oficjalną podkładkę (mail lub pismo z klubu), ale co rusz odkładano to na potem. Ponowiliśmy nawet na początku października oficjalne zamówienie, ale ono też pozostało bez odpowiedzi. Wreszcie 8 października, czyli na 11 dni przed meczem, dostaliśmy pismo, w którym Stal Mielec poinformowała nas, że… nie może nas wpuścić do klatki. Do pisma dołączono decyzję prezydenta miasta, który na wniosek policji postanowił, że spotkania z GKS Jastrzębie i z nami zostaną zakwalifikowane jako podwyższonego ryzyka i równocześnie zostanie wyłączony z użytku sektor gości. Tak, impreza podwyższonego ryzyka miała odbyć się bez kibiców gości, co z automatu było absurdalne, bo jej „podwyższenie” zostało spowodowane właśnie przyjezdnymi. Mecz z Jastrzębiem był wcześniej, ale mieli oni zakaz wyjazdowy, więc i tak odbyło się bez wpuszczania gości. Dodajmy, że pismo od prezydenta, załączone do odmowy przyjęcia naszych kibiców, było datowane na… sierpień. Dlaczego nie poinformowano nas od razu w sierpniu o tej sytuacji? Nie mam pojęcia, ale w światku kibicowskim ukuło się kiedyś – zupełnie przypadkowo – hasło „organizacja Stal Mielec”. Jak się okazuje, może nie było ono kompletnie przypadkowe. Szczęście w tym całym nieszczęściu jest takie, że „organizacja Stal Mielec” tak się ze wszystkim zakręciła, że… powiadomiła nas o całym zajściu o trzy dni za późno. Gdyby pismo o niewpuszczeniu dotarło do naszego klubu na 14 dni przed meczem, to nic nie moglibyśmy zrobić. Na szczęście przyszło na 11, a my postanowiliśmy nie odpuszczać. W sprawę wmieszał się PZPN, jednoznacznie przyznając nam rację. Kibice Stali także próbowali nam pomóc i proponowali wejście na swoje sektory, ale my tak nie jeździmy. Na szczęście wspólne wysiłki – nasze, ich i PZPN – spowodowały, że Stal ratowała sytuację otwierając nam bufor. Miał on mniej miejsc (180) niż klatka, ale był to już dobry początek.

W Mielcu pojawiło się nas ostatecznie 343 w tym 60 fanów JKS Jarosław i 3 Górnika Zabrze. Na sektor gości wpuszczono 210 osób, a reszta została na parkingu na stadionie, z którego można było oglądać spotkanie (ale było to dość trudne). Widoczność była całkiem dobra z przystadionowej rzeźby, ale takie bliskie obcowanie z kulturą nie spodobało się policji i ostatecznie fani spod stadionu musieli zadowolić się widokiem z poziomu chodnika. Kibice w klatce przeżyli szok, bo przechodzili do bufora przez… wyłączony z użytku sektor gości. Ba, to własnie na jego szczycie umiejscowiono catering, a co bardziej niepokorni fani GieKSy zasiadali na krzesełkach, które miały przyczepioną kartkę informującą o wyłączeniu z użytku. Bareja by się nie powstydził tak absurdalnej sytuacji, gdy prawie 150 czeka poza stadionem, a sektor gości jest normalnie zdatny do użytku. Widać ogromny wpływ policji na rządzenie w Mielcu, ale gwoli sprawiedliwości dodajemy, że w Katowicach byłoby pewnie tak samo. Kluby muszą wreszcie zacząć przeciwstawiać się stróżom prawa, którzy jedynie o czym marzą, to o świętym spokoju. Prowadziliśmy tego dnia dobry doping (tutaj możecie go posłuchać), a oflagowaliśmy i bufor, i sektor gości. Po meczu pod sektor gości tradycyjnie podeszli podziękować piłkarze (z bezpiecznej odległości), ale zaraz pojawił się trener Dariusz Dudek, który nakazał się zbliżyć zawodnikom, a sam rozmawiał i witał się z fanami. Sytuacja była mocno absurdalna, bo tak naprawdę nikt z nikim nie chciał rozmawiać, a każdy marzył jedynie o powrocie do domu. Jeśli naszą jedyną nadzieją jest optymizm Dudka, to… a zresztą to jest relacja kibicowska 😉 Fani gospodarzy zawiesili niedawno działalność kibicowską i nie prowadzą dopingu w młynie. Zajęli miejsca niedaleko naszego sektora i kilka razy pokrzyczeli. Pod koniec meczu miała miejsce ich awantura z ochroną, a w pamięci szczególnie utkwił kierownik ds. bezpieczeństwa gospodarzy, który w garniturze wywijał gazem… Ochroniarze zostali przegonieni z sektorów gospodarzy. Podróż w obie strony upłynęła nam spokojnie, choć kilka razy we znaki wdawała się policja.

Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli nam z wejściem w Mielcu, a szczególnie kibicom Stali. Mamy nadzieję, że takich sytuacji w tym mieście już w przyszłości nie będzie i w 100 proc. normalnie będziemy mogli zająć klatkę. Teraz czeka nas wyjazd do Bytowa. Miejsca znikają dość szybko, więc radzimy nie zwlekać z zapisami. O szczegóły pytajcie w stowarzyszeniu kibiców, na dzielnicach i FC. GieKSa!


12 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

12 komentarzy

  1. Avatar photo

    Adam

    21 października 2018 at 03:15

    Szczerze to wchodza albo wszyscy albo nikt…

  2. Avatar photo

    StarA Gwardia

    21 października 2018 at 09:45

    kibice Stali proponowali wpuszczenie na ich sektory ale my tak nie jezdzimy….a to dlaczego ? Wszyscy tak jezdzą Górnik , ruch , Lech legia …dlaczego my nie zasiadamy na sektorze gospodarzy jeśli jest taka możliwość ? każdy tak rob na zakazie oprócz nas!

  3. Avatar photo

    Błażej

    21 października 2018 at 12:06

    nie każdy bo my tak nie robimy. I to nie był zakaz

  4. Avatar photo

    pablo eskobar

    21 października 2018 at 13:47

    Tez sie zastanawiam dlaczego jak byl zakaz nieszlo jechac na wyjazdy inne ekipy moga wlasnie tak robic pamietam Myszkow tez nas niechcieli wpuscic ale caly pociag jechal na wyjazd fakt bylo nam dane spedzic czas w tunelu dworca ale sam fakt wyjazdu sie liczy

  5. Avatar photo

    StarA Gwardia

    21 października 2018 at 15:20

    Wszyscy jezdzą na zakazie prócz GieKSy, kto to wymyślił ?wiem że Mielec nie był zakazem ale mógł nim być i mimo proponowania wpuszczenia na sektory Stali to byśmy z nich nie skorzystali ..głupota

  6. Avatar photo

    kosa

    21 października 2018 at 17:18

    Przecież mogliście podejść w Mielcu i o to spytać.

  7. Avatar photo

    adrian

    21 października 2018 at 17:22

    My jechać gdzieś na zakazie:-) dobre żarty, wystarczy przeczytać sobie opis wyjazdu na stal , pół miejsca zajmuje opis przerzucania się jakimiś pismami, czy to jest mecz podwyższonego ryzyka czy nie i jakieś inne pierdoły. Kiedyś wsiadało się w cug i chuj z zakazami a teraz? Na wyjeździe harcerskim więcej się dzieje…..

  8. Avatar photo

    adrian

    21 października 2018 at 17:28

    A i pytanie do starej gwardii, czujecie kiedyś w latach 90tych zapisywać się na wyjazd?:-) i że nie możecie jechać powiedzmy na derby z ruchem bo nie ma was na jakiejś pierdolonej liście wyjazdowej?:-) obecne czasy kibicowskie to jest niezły kabaret i dziecinada

  9. Avatar photo

    M.

    21 października 2018 at 19:48

    Adrian ale przecież ty już nie jeździsz z kibicami. Zawsze najwięcej do powiedzenia mają „emeryci”.

  10. Avatar photo

    adrian

    21 października 2018 at 20:57

    Drogi M, oczywiście że już nie jeżdżę na zorganizowane wyjazdy, tak jak w poprzednim poście napisałem więcej dzieje się na wyjeździe z obozem harcerskim czy na pielgrzymce do Częstochowy . Jeśli mam kaprys to jadę we własnym zakresie, uwierz mi- mnie zakazy i listy wyjazdowe nie dotycza:-) na Tychach na pewno się pojawie, czy ty też? To już zależy czy pan wojewoda Ci łasławie pozwoli .

  11. Avatar photo

    StarA Gwardia

    21 października 2018 at 21:05

    Adrian mam tak samo jak Ty ;)też sie pojawie w Tychach nie musze czekać na pozwolenie wojewody , w latach 90 wsiadało sie do cugu i jechało na gape , kupoało sie bilety pod stadionem albo sie weszło bez niego 😉 Piękne czasy a teraz ? pamiętam jak mieliśmy zakaz na Tychy to co pisali młodzi …że nikt nie może jechać sam do Tychów bo czekają konsekwencje hahahaha nikt mi nie będzie moić gdzie mam jechać szczególnie jakieś małolaty

  12. Avatar photo

    M.

    21 października 2018 at 21:41

    Zapomniałem, że takie emeryty jeżdża ino na nowe stadiony. Kibice „stadionów”. Gdzie byliście w Mielcu?

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Kibice Klub Piłka nożna

Puchar Polski dla wyjazdowiczów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.

Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.

To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).

Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga