Dołącz do nas

Felietony

Dudek – trener, który ma pomysł?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Waga zwycięstwa w Bielsku-Białej jest olbrzymia. Tak naprawdę nie mówiło się o tym meczu tak wiele, jak można by było, nie podkreślało się wartości punktów do zdobycia, tak jak te punkty były cenne. Przegrywając, a nawet remisując z Podbeskidziem – mogliśmy pogrążyć się w otchłani strefy spadkowej tak głęboko, że wygrzebanie się z niej mogłoby być już niemożliwe.

Mało co przemawiało za GieKSą. Słaba forma, fatalne występy w defensywie i praktycznie brak gry w ofensywie. Zespół tracąc gola (a przeważnie tracił dwa) nie miał możliwości, motywacji i pomysłu, jak tu się dobrać do skóry przeciwnikowi. Zestawiając ze sobą trzy pierwsze mecze Dariusza Dudka można z przekonaniem stwierdzić, że był to jeden z najgorszych trójmeczów w historii GieKSy. Nawet w tę historię się zbyt głęboko nie zagłębiając.

Z drugiej strony stawaliśmy naprzeciw Podbeskidzia, które w ostatnim czasie spisuje się dobrze, strzela sporo bramek i po prostu wygrywa. Dodatkowo rachunek prawdopodobieństwa nie wróżył sukcesu – w końcu wygranie dwóch meczów z rzędu na stadionie konkretnego rywala było niespodziewane, a skoro już się zdarzyło – to trzecie zwycięstwo – zwłaszcza przy obecnej dysproporcji formy obu ekip – wydawało się wyczynem z kategorii science-fiction.

I przez większość pierwszej połowy wydawało się, że marzenia o zwycięstwie w Bielsku trzeba będzie odłożyć na przyszłe lata. GieKSa w ofensywie nie istniała, to rywal miał przewagę optyczną i choć bardzo groźnych sytuacji sobie zbyt wielu nie stwarzał – to Krzysztof Baran musiał być czujny. Zwłaszcza jego interwencja przy rzucie wolnym, które z dośrodkowania zamieniło się w strzał – zdecydowanie uchroniła nasz zespół od utraty gola.

Gdy wydawało się, że jakikolwiek gol, który może w tym meczu paść, to gol dla gospodarzy, a naszym szczytem może być bezbramkowy remis, w zupełnie „beznadziejny” sposób uderzył na bramkę Bartosz Śpiączka. Celowo słowo „beznadziejny” ujmuję w cudzysłów, bo nie chodzi o to, że ten strzał był bardzo zły, ale powiedzmy sobie szczerze – nadziei na gola to on nie dawał. A jednak, w momencie, gdy nic już sensownego napastnik z piłką nie mógł zrobić, to przynajmniej oddał celny strzał. Dzięki temu bramkarz miał szansę popełnić fatalny błąd i z tego zrodziła się bramka. Jako że było to niedługo przed końcem pierwszej połowy, udało się bez większego problemu dotrzymać wynik do przerwy.

W drugiej połowie obraz gry nieco się zmienił, ale bardziej w kontekście podejścia do tego spotkania i oczekiwanego wyniku. Podbeskidzie dalej próbowało, ale zgasł w nich jakiś płomień, który sprawiał, że mogliśmy odczuwać wielki niepokój. Oczywiście nadal istniało spore zagrożenie, że gospodarze się obudzą, strzelą jedną czy dwie bramki – i będzie trzeba znów patrzeć na radość nielicznie przybyłych kibiców gospodarzy. A jednak im ten mecz trwał dłużej, tym można było nabierać coraz większego spokoju. Bramka Adriana Błąda, po kapitalnym zachowaniu Bartosza Śpiączki – tylko ten spokój ugruntowała. Chyba i piłkarze GieKSy po raz pierwszy od dawna nabrali pewności siebie i tak naprawdę grając już spokojnie, sami mogli strzelić trzecią bramkę.

Można sobie zadać pytanie, co zadecydowało o sukcesie w Bielsku? Nie będę tutaj rozważał wielu aspektów i czynników mający nań wpływ. Skupię się na jednym, który wydaje mi się kluczowy. A jest nim taktyka. Taktyka i pomysł trenera Dariusza Dudka.

Nie byłem zwolennikiem przyjścia tego szkoleniowca i nadal nie jestem piewcą jego trenerskiego talentu. Ale jednak zaskoczył mnie w ostatnim czasie i to zaskoczył bardzo. I zrobił (robi) to, czego nie robili poprzedni trenerzy, pogrążając drużynę w marazmie.

Reaguje. Po prostu reaguje.

Przychodząc do GieKSy, Dariusz Dudek zastał zgliszcza. Potrzebował trzech meczów, aby przekonać się, jak bardzo rozsypana jest ta drużyna. Czy fizycznie – nie wiemy. Ale na pewno mentalnie i typowo piłkarsko. Poprzedni szkoleniowiec coraz to bardziej pogrążał drużynę w taktycznym chaosie, tak że prawdopodobnie zawodnicy kompletnie pogubili się w tym, jaka jest ich rola w drużynie.

Krytykowałem Dudka za pierwsze spotkania (za sam mecz ze Stalą nie, ale za kolejne już tak), gdy oprócz tego, że GKS wyglądał fatalnie, to trener jeszcze snuł „opowieści dziwnej treści” na konferencjach. Jak widać, potrzebował aż trzech spotkań, by naprawdę zderzyć się z dnem i dać sobie możliwość odbicia się.

Szkoleniowiec zorientował się w tym, co widzieli wszyscy, czyli bardzo złej grze obronnej, która skutkowała olbrzymimi stratami. Ale jedno to się zorientować, a drugie – zadziałać. Nie mając ofensywnych wirtuozów, zdecydował się poszukać możliwości uszczelnienia defensywy. Zdecydował się w pierwszej kolejności podjąć próbę zacementowania tych wielu dziur, które z kruchego muru powstawały w zastraszającej szybkości. Dodatkowo nie było „gadanie”, tak jak w przypadku Jakuba Dziółki, który na konferencjach pięknie mówił o trenowaniu defensywy, kosztem ofensywy, a w meczach nie widzieliśmy kompletnie żadnej zmiany, tylko powielanie znanych już wszystkim błędów. Dudek stworzył sobie w głowie plan i od razu wcielił go w życie. Najpierw z Jagiellonią, a potem w meczach ligowych.

Ustawienie zespołu z pięcioma obrońcami może mieć różne oblicza. Czasami to ustawienie zwiększa możliwości ofensywne, jeśli boczni są szybcy i usposobieni ofensywnie. Dudek jednak nie poszedł w tę stronę, tylko skoro postanowił grać jednym zawodnikiem więcej w formacji obronnej, to w celu wzmocnienia obrony właśnie. Jeszcze nie wiedzieliśmy tego przed meczem, kiedy to ujrzeliśmy na prawej stronie Kacpra Tabisia. Ale ku zaskoczeniu wszystkich, zawodnik ten naprawdę angażował się w grę w destrukcji i zaliczył kilka udanych interwencji, na czele z bardzo dobrym wślizgiem przy groźnej sytuacji gospodarzy na początku meczu. Z drugiej strony mieliśmy Tymoteusza Puchacza, który bardziej się angażował do przodu, ale też działał w obronie, jak należy. Gdy dodamy do tego, że trójka środkowych obrońców w końcu w komplecie zagrała dobre zawody – mieliśmy klucz do uchylenia furtki z napisem „zwycięstwo”. Kluczem tym było zastawienie wzmocnionych zasieków przed własną bramką.

Dudek swoim wyborem sposobu gry nie wygrał spotkania w Bielsku. Ale otworzył zespołowi i zawodnikom ofensywnym tę możliwość. Oczywiście mogło się skończyć tym, że nie strzelilibyśmy żadnej bramki, bo ta ofensywa ma olbrzymie braki. A jednak trochę szczęścia przy golu Śpiączki i błysk oraz kreatywność w jednym momencie meczu – czyli przy drugim golu – spowodowała, że na plusie pojawiły się dwa trafienia.

Szkoleniowiec dużo zyskał w moich oczach także wypowiedziami na konferencji prasowej. Tym razem już nie zgrywał kowboja, z wiecznym szelmowskim uśmiechem na twarzy. Wypowiadał się merytorycznie i rozważnie. Dodatkowo stwierdzenie, że to nie jest jego ulubiona taktyka, określenie jej mianem „siermiężnej” oraz danie do zrozumienia, że dostosował ją z całą mocą do materiału ludzkiego, jaki posiada – jest kolejnym argumentem, że trener chce coś zmienić, chce poprawić i nie chce powtarzać tego wielomiesięcznego piłkarskiego błędu, który mecz po meczu musieliśmy obserwować na Bukowej i w meczach wyjazdowych.

Co będzie dalej – tego nie wiemy. Taktyka to oczywiście jedno, a jej realizacja i forma zawodników to osobna sprawa. Jedno jest pewne – Dudek próbuje wyprowadzić GieKSę z chaosu, jako pierwszy trener od dłuższego czasu. Czy droga, którą obrał, jest właściwa? Na to pytanie nie da się w tej chwili odpowiedzieć. Równie dobrze może się na tym coś zbudować, jak i szkoleniowiec – w przypadku na przykład zafiksowania się na swoim projekcie – może doprowadzić zespół w ślepą uliczkę. Możliwości jest wiele. Na ten moment widać, że położył swoją rękę na tym zespole i po prostu podjął próbę.

Nie, to nie jest pean o trenerze Dariuszu Dudku. Nadal nie jestem zwolennikiem tego szkoleniowca i zdecydowanie za wcześnie, żebym zmienił swoje zdanie. Przed szkoleniowcem jeszcze długa droga, aby przekonać mnie (i wielu innych kibiców), że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.

Nie mogę jednak nie docenić pomysłu na ten konkretny mecz. Pomysłu, który dał sukces zespołowi, nam relacjonującym to spotkanie chwilę radości, a Żółtej Armii na sektorze gości możliwość przeżycia chwili euforii. I to w ten szczególny moment, w przededniu tak ważnego dla wszystkich święta.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

8 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

8 komentarzy

  1. Avatar photo

    Kolo

    11 listopada 2018 at 22:03

    Rozważny i pisany bez emocji tekst. Cenię w Tobie, Shellu, zimną głowę i celne uwagi. Twoi Koledzy z redakcji trochę mają na ten temat inne chyba zdanie???? ale ich żarty na Twój temat nie są ani trochę złośliwe. Mam nadzieję, że nie masz im ich za złe. Co do Dudka, to w pełni się z Tobą zgadzam. Po owocach go rozliczymy (Czy jakoś tak????

  2. Avatar photo

    Mecza

    12 listopada 2018 at 09:09

    Ten mecz był dla mnie najbardziej nerwowym w ostatnich latach. Nic nie zmienił w naszej sytuacji ale to był mecz o życie. W 85 minucie nadal się bałem, że się coś złego może wydarzyć. Zastanawiam się czy nie przestać oglądać w trosce zdrowie, lepiej byłoby po prostu sprawdzić wynik na końcu.

  3. Avatar photo

    kolo

    12 listopada 2018 at 09:43

    Mecza, miałem to samo do samego końca. Bielsko cisnęło jak Jaga w Pucharze. Ale tym razem się udało, bo…Lisowskiego zabrakło!

  4. Avatar photo

    kolo

    12 listopada 2018 at 09:59

    Był za to Gonzo i jak zwykle nie zawiódł!! He He!

  5. Avatar photo

    Irishman

    12 listopada 2018 at 10:30

    Mylisz się @Mecza i to bardzo, bo ten mecz zmienił bardzo dużo!

    Przede wszystkim spójrz w tabelę. Mogliśmy mieć przecież 5 pkt-ów straty do Stomilu, 6 do Wigier, 7 do Warty (dalej nie patrze bo to nie ma sensu), a w perspektywie kolejne bardzo trudne mecze. Przystępowalibyśmy do nich z coraz większa beznadzieją, prawie jak skazaniec idący na szafot.
    Tymczasem mamy kontakt, z bezpiecznym miejscem w tabeli i świadomość, że ta praca, która jest wykonywana przynosi nareszcie efekty. Oczywiście! Nie można, absolutnie zachłysnąć się tym zwycięstwem, bo kolejni rywale są bardzo trudni, a ich trenerzy to fachowcy, którzy zapewne bardzo skrupulatnie przeanalizują zmianę naszej taktyki. Ale te sobotnie zdobycze – punktowe, a przede wszystkim mentalne są BEZCENNE! Jeśli się utrzymamy (bo to nadal nie jest pewne) to w dużej mierze dzięki temu meczowi.

  6. Avatar photo

    Mecza

    12 listopada 2018 at 11:51

    Dla mnie nic się nie zmieniło, bo nadal miejsce spadkowe. Najważniejsze że nadal żyjemy. Szkoda, że nie możemy zagrać z ŁKS za tydzień. Na dzisiaj się wydaje że walczymy z Garbarnią, Stomilem, Wartą i Wigrami. Może jeszcze inaczej, to jest walka z samym sobą aby się podnieść.

  7. Avatar photo

    PanGoroli

    12 listopada 2018 at 16:16

    @Mecza, ta przerwa dla nas, jak manna z niebios. My na ŁKS nie jesteśmy w tej chwili gotowi. A w 2 tygodnie mozna sporo popracować, i kto wie, jak pójdą te 3 ostatnie mecze. Tu każdy punkt teraz bezcenny. W zadnym z ostatnich meczy GieKSa nie jest faworytem.

  8. Avatar photo

    jordan

    13 listopada 2018 at 13:44

    Hej ziomale co tam słychać z nowym stadionem

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga