Możemy sobie pisać felietony, nagrywać podcasty, ostrzegać, bić na alarm, zauważać różne błędy, ale jakie to ma znaczenie? W klubie zawsze wiedzieli i wiedzą lepiej, bo przecież to są „profesjonaliści”.
„Bo są w klubie na co dzień i lepiej wiedzą, jaka jest sytuacja”.
„Bo to trener wie najlepiej, w jakiej dyspozycji są zawodnicy i wystawia optymalny skład”.
„Bo piłkarze wiedzą o co grają i chcą się zrehabilitować za poprzedni mecz”.
I tak dalej, i tak dalej, ciągle te same frazesy i błędy. Od kilku lat zauważamy coś – i w czasie, gdy o tym mówimy, w klubie uważają to za atak i przejaw nadmiernych emocji, a po czasie zawsze się okazuje, że mieliśmy rację i cały tabun piłkarzy i trenerów z tego klubu wylatuje z hukiem. Zostajemy tylko my – kibice – ze standardowym, odwiecznym „a nie mówiłem?”. Tylko jaka to jest satysfakcja, gdy po chwili przychodzi nowy sort coraz to gorszych piłkarzy oraz gorsi trenerzy.
Przeraża mnie to, że klub zmierza z zawrotną prędkością do drugiej ligi, a ja nie widzę u kibiców złości, jakiejś chęci walki o to utrzymanie za wszelką cenę. Widzę i słyszę zewsząd zobojętnienie i pogodzenie się z tym losem. Ludzie zastanawiają się, z kim to będziemy grać w II lidze, jak dalekie będą wyjazdy i czy będziemy grać derby z Ruchem. To zobojętnienie było widać także na meczu z Rakowem.
Przeraża mnie to, a jednocześnie to rozumiem. W pełni rozumiem, bo sam tak mam. Nie wierzę w to utrzymanie. Nie twierdzę, że jest ono niemożliwe, że nagle coś się nie zmieni i GieKSa zacznie na tyle punktować, by zapewnić sobie ligowy byt, ale wątpię w to. Ostatnie lata pokazały, że niemożliwe dla naszych piłkarzy jak najbardziej nie istnieje i przewalili masę spotkań, których wyjściowo przegrać nie mieli prawa. Dodatkowo robili to w tak kompromitującym stylu, że różne myśli się nasuwały.
Przeraża mnie to, że nie widzę sportowej złości u piłkarzy. Niestety nie widziałem jej także, gdy udawaliśmy, że walczymy o awans. Te następujące po sobie szatnie są tak bezjajeczne, tak mało ambitne, takie miałkie, że jakiekolwiek sukcesy nie miały prawa być osiągnięte. A teraz z nożem na gardle – nadal nie ma adrenaliny. Jest tylko standardowo żel na włosy i radość z kolejnych darmowych wakacji w Turcji…
Ech, znów byłem naiwny. Dałem się nabrać na ten okres przygotowawczy i byłem spokojny o utrzymanie z Dudkiem. Nie wiem czy się pomyliłem, to się dopiero okaże. Ale widząc te dwa mecze, tę wiarę straciłem.
Dałem się nabrać sparingom w zimie. Naprawdę pomyślałem, że idzie to w dobrym kierunku, a Dudek ogarnie. Niestety dwa ligowe żenujące mecze, w których nie dało się choćby odrobinę pochwalić żadnego z 27 „aktorów” (celowo traktuję w tej liczbie te dwa mecze rozłącznie, mimo że wielu zawodników się powtórzyło) pokazały, że sparingi okazały się odwróconą zasłoną dymną, czyli nie ukryły atutów, a mankamenty. Choć słowo mankamenty zarezerwujmy może dla takich klubów jak ŁKS czy Stal. U nas to nie są mankamenty, tylko po prostu żenujący poziom: sportowy i mentalny. Piłkarzy, trenerów oraz ludzi z gabinetów.
Dariusz Dudek od czasu przyjścia do GKS ma średnią 0,6 punktu na mecz. To oznacza, że jeśli nadal punktowałby w taki sposób do końca sezonu, to nie dogoni będących nad kreską Wigier nawet, gdyby zespół z Suwałk przegrał wszystkie mecze.
Problem w tym, że sytuacja nie rozwiąże się nawet jeśli Dudek od teraz podwoi swoją średnią, bo na koniec rozgrywek zgromadzi wówczas 31 oczek, czyli Wigrom wystarczą dwie wygrane w trzynastu meczach, aby nie dać się dogonić GieKSie. Żeby o czymkolwiek myśleć, trener musi punktować trzy razy tyle, co dotychczas.
Żeby sobie uświadomić, w jak tragicznej sytuacji jest GKS Katowice, przyjrzyjmy się liczbom. W ostatnich pięciu sezonach do 15. miejsca (pierwszego nad kreską) trzeba było uzyskać następującą liczbę punktów: 41, 30, 41, 35, 38.
Patrząc na obecną liczbę punktów drużyn nad kreską możemy zapomnieć, żeby do utrzymania wystarczyło 30 oczek. Analizując pozostałe sezony i czyniąc założenie, że Wigry utrzymają swoją średnią punktową z tego sezonu (1,08), do utrzymania potrzebne będzie minimum 36 punktów, ale może się okazać, że ta liczba będzie nawet 2-3 punkty większa. Pozostańmy jednak przy wspomnianych 36 punktach. Co to oznacza dla GKS?
Ano to, że w pozostałych 11 meczach, trzeba będzie zgarnąć 18 punktów. Czyli przykładowe bilanse 6-0-5, 5-5-3, 4-6-1. Gołym okiem widać, że katowiczanie muszą wygrywać co drugi mecz. A jeśli będą „chcieli” wygrywać co trzeci, to praktycznie nie mogą sobie pozwolić nawet na 2 porażki.
A przecież wiemy, że GieKSa w tym sezonie nie wygrywa co drugiego meczu, tylko co szósty.
Wiemy, że na jedenaście meczów GieKSa nie przegrywa jednego meczu, tylko sześć.
Wiemy, że najdłuższa seria bez porażki w tym sezonie wynosi dwa.
Wiemy, że najdłuższa seria zwycięstw wynosi jeden.
Wiemy też, że notowaliśmy serie 3 i 4 porażek z rzędu. Że notowaliśmy serie 4, 5 i 7 meczów bez zwycięstwa.
Jeśli myśleliśmy, że po „udanym” okresie przygotowawczym coś się w tej materii zmieni, to okazało się, że byliśmy w błędzie. GieKSa nie tylko powiela fatalną dyspozycję z jesieni, ale nawet jeśli dwa ostatnie mecze w 2018 roku były stosunkowo przyzwoite i dały cień nadziei, to pierwsze dwa w tym roku – były o pięć klas gorsze. Zespół nawet się nie zatrzymał w rozwoju, tylko się cofnął.
Sezon był, owszem, do uratowania. Dwie kolejki temu. Naprawdę wystarczyło wygrać lub nawet nie przegrać z Wigrami. Niestety start do rundy „z przytupem” spowodował, że teraz utrzymanie w tej lidze należy rozpatrywać w kategorii cudu.
Obecnie nawet przyzwoita, jak na GKS, postawa tego utrzymania nie da. Bo jednak wspomniane wygrywanie co drugi mecz trzeba by było uznać za postawę wybitną – dość powiedzieć, że gdyby takie niezbędne teraz punktowanie mieć od początku sezonu, utrzymywałoby to nas w realnej grze o awans.
Przed nami mecz z Jastrzębiem, tak naprawdę mecz niemalże ostatniej szansy. Jeśli w tej kolejce nie uda się zmniejszyć straty do bezpiecznego miejsca będzie już bardzo źle. Jeśli ta strata się powiększy, to naprawdę będzie można już odtrąbić spadek z hukiem do drugiej ligi. Na samym początku wiosny…
PanGoroli
14 marca 2019 at 10:36
Realnie, to w następnych 3 meczach można liczyć na 1 punkt, może. Zostanie nam wtedy 7 kolejek do końca i co najmniej 10 punktów straty, i mecz z Chrobrym już nie o życie, tylko o szansę chwycenia się brzytwy…
Niestety widać, że pozostawienie Bartnikowi-Szkodnikowi misji ratowania GieKSy było potężnym błędem prezesa Janickiego. Kontrowersyjna decyzja Szkodnika z Dudkiem, zarówno personalnie, jak i jeśli chodzi o czas, gdy została podjęta, jak narazie wygląda na przysłowiowy gwóźdź do trumny. Nowe twarze jak zwykle nie wnoszą żadnej jakości.
Ja w tej chwili nie martwię się o utrzymanie w 1 lidze. Ja martwię się o utrzymanie w 2 lidze. To wszystko wygląda mi na dalekosiężny plan Szkodnika na derby jego 2 drużyn – Myszkowa i naszej GieKSy.
PanGoroli
14 marca 2019 at 10:50
A, i mecze z Odrą, Chojną i Chrobrym, kluczowe w kontekście jakichkolwiek jeszcze szans, będziemy grać w odstępach 3 dni…
Irishman
14 marca 2019 at 11:32
A ja tak trochę irracjonalnie, po kibicowsku jeszcze trochę wierzę, że może się uda? Oczywiscie to taka sama wiara jak prawie co roku na wiosnę, tyle tylko, że dotąd łudziłem się, że nagle zaczniemy punktować i zrobimy awans. Teraz też wmawiam sobie, że pierwsze mecze zawsze bywają gorsze, trochę loteryjne, że może musieliśmy się zaaklimatyzować do polskiego błota (na szczęście nie śniegu) o tej porze roku po sparingach na tureckich dywanach, że w drugim meczu trafiliśmy na „galacticos” z Częstochowy 😉 itp. itd. No i tak będę wierzył jeszcze do Jastrzębia, mając nadzieje na zwycięstwo. I ja wiem, że to derby, na trudnym terenie ale jak mamy wygrywać to właśnie z taka drużyną. Bo to jednak nie Stal czy Sandecja.
Mecza
14 marca 2019 at 14:11
Ja nie widzę braku ambicji, widzę bezradność. W pewnym momencie byliśmy w tym samym miejscu co Nieciecza. Oni postawili na Kaczmarka którego szanuję za to co zrobił w Płocku przez kilka lat. Przewijał się w moich myślach o nowym trenerze. Wówczas Dudek nie był rozpatrywany przez mnie nawet w 1% ale czarodziej nam go wyczarował. Tak sobie myślę. Kiedyś trener to był ktoś. Zajmował się treningiem mentalnym, potrafił przygotować drużynę fizycznie, ustawić taktycznie a teraz? Kilku asystentów od każdego aspektu pracy z drugą osobą. Kogo nam jeszcze brakuje? Może Daniec albo Kryszak.
Łukasz
14 marca 2019 at 14:20
Dziwię się o tym tu mowa…
Spadek pewny już jest. Jedyną szansą jest że liga zdyskfalilikuje inna drużynę. Taka jest prawda. Dziwię się że nie palimy opon pod biurem. Klub ginie na naszych oczach.
KaTe
14 marca 2019 at 19:08
Chyba musieliby zdyskwalifikować dwie drużyny, bo nie wygląda na to byśmy mogli wyprzedzić Stomil…
Robson
14 marca 2019 at 22:22
Jak zwykle świetny artykuł Shellu.
Ale tym razem nie będę dolewał oliwy do ognia..
WIARA CZYNI CUDA !
Irishman
14 marca 2019 at 22:39
@Łukasz, bardzo dobrze, że „nie palimy opon”, bo to nie jest jednak rola kibiców.
Niestety bardzo źle, ze stało się to akurat w momencie gdy moim zdaniem mamy jednego z najsłabszych w historii GieKSy – prezesa, menedżera piłki nożnej i trenera….. 🙁
achim
14 marca 2019 at 22:39
Najgorsze jest to, że okazuje sie, że to niy Cygan był darymny.
Robson
14 marca 2019 at 22:57
Cygan jest Gieksiarzem i zawsze będzie miał w sercu Gieksę a Janicki wyrobnik którego wali nasz los byle by kasa się zgadzała.
Irishman
14 marca 2019 at 23:06
@Robson… taki z niego „GieKSiarz”, że podobno obiecał specjalną premię za pokonanie nas? No chyba, ze to plotka!
Ostatnimi GieKSiarskimi prezesami to był Jasiu, a potem nasi kibice! I to jest właśnie nasz dramat, że zatraciliśmy nasz charakter od prezesa po piłkarzy, a w zamian za to NIC NIE DOSTALIŚMY!!! Chociaż nie…. dostaliśmy w łeb przy kolejnych derbach, które z reguły we wstydliwy sposób przegrywamy!
bonik
15 marca 2019 at 00:09
Sytuacja jest tragiczna ale całkowicie wyjąłbym poza nawias ostatni mecz. Graliśmy bryndzę ale co by nie było z gościami co zdążyli już wykopać lecha i legię z pp. To nie meczami z liderem się spada z ligi- nie wiem skąd ten lament akurat teraz – bo teraz dotarło jaka sytuacja była po ostatnim meczu jesieni??? dopiero teraz?? Już wtedy pisałem że patrząc na terminarz możemy mieć po 3 meczach może ze 3 pkt optymistycznie…. te z Wigrami.
Problem na wiosnę to Wigry i el tragedios tam oraz to, że pozostałe drużyny zaczęły robić punkty (no niesamowite odkąd to dół tabeli robi punkty na wiosnę). Jeśli w Jastrzębiu wygramy to jeszcze we mnie pozostanie jakaś nadzieja… bo Chojniczanka też cienka- bardziej już bałbym się Chrobrego po zmianach
Mecza
15 marca 2019 at 16:50
Bać to możemy się już tylko siebie… Ciekawe czy Garbarnia nas wyprzedzi…
Mecza
16 marca 2019 at 08:35
a co do Cygana to nie przesadzajcie. Lubię gościa ale to jak Raków wygląda sportowo to nie ma nic wspólnego z pracą Cygana. Facet wsiadł po prostu do dobrze pracującej maszyny.