Dołącz do nas

Felietony

Utrzymanie – sfera cudu i abstrakcji

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Możemy sobie pisać felietony, nagrywać podcasty, ostrzegać, bić na alarm, zauważać różne błędy, ale jakie to ma znaczenie? W klubie zawsze wiedzieli i wiedzą lepiej, bo przecież to są „profesjonaliści”.

„Bo są w klubie na co dzień i lepiej wiedzą, jaka jest sytuacja”.

„Bo to trener wie najlepiej, w jakiej dyspozycji są zawodnicy i wystawia optymalny skład”.

„Bo piłkarze wiedzą o co grają i chcą się zrehabilitować za poprzedni mecz”.

I tak dalej, i tak dalej, ciągle te same frazesy i błędy. Od kilku lat zauważamy coś – i w czasie, gdy o tym mówimy, w klubie uważają to za atak i przejaw nadmiernych emocji, a po czasie zawsze się okazuje, że mieliśmy rację i cały tabun piłkarzy i trenerów z tego klubu wylatuje z hukiem. Zostajemy tylko my – kibice – ze standardowym, odwiecznym „a nie mówiłem?”. Tylko jaka to jest satysfakcja, gdy po chwili przychodzi nowy sort coraz to gorszych piłkarzy oraz gorsi trenerzy.

Przeraża mnie to, że klub zmierza z zawrotną prędkością do drugiej ligi, a ja nie widzę u kibiców złości, jakiejś chęci walki o to utrzymanie za wszelką cenę. Widzę i słyszę zewsząd zobojętnienie i pogodzenie się z tym losem. Ludzie zastanawiają się, z kim to będziemy grać w II lidze, jak dalekie będą wyjazdy i czy będziemy grać derby z Ruchem. To zobojętnienie było widać także na meczu z Rakowem.

Przeraża mnie to, a jednocześnie to rozumiem. W pełni rozumiem, bo sam tak mam. Nie wierzę w to utrzymanie. Nie twierdzę, że jest ono niemożliwe, że nagle coś się nie zmieni i GieKSa zacznie na tyle punktować, by zapewnić sobie ligowy byt, ale wątpię w to. Ostatnie lata pokazały, że niemożliwe dla naszych piłkarzy jak najbardziej nie istnieje i przewalili masę spotkań, których wyjściowo przegrać nie mieli prawa. Dodatkowo robili to w tak kompromitującym stylu, że różne myśli się nasuwały.

Przeraża mnie to, że nie widzę sportowej złości u piłkarzy. Niestety nie widziałem jej także, gdy udawaliśmy, że walczymy o awans. Te następujące po sobie szatnie są tak bezjajeczne, tak mało ambitne, takie miałkie, że jakiekolwiek sukcesy nie miały prawa być osiągnięte. A teraz z nożem na gardle – nadal nie ma adrenaliny. Jest tylko standardowo żel na włosy i radość z kolejnych darmowych wakacji w Turcji…

Ech, znów byłem naiwny. Dałem się nabrać na ten okres przygotowawczy i byłem spokojny o utrzymanie z Dudkiem. Nie wiem czy się pomyliłem, to się dopiero okaże. Ale widząc te dwa mecze, tę wiarę straciłem.

Dałem się nabrać sparingom w zimie. Naprawdę pomyślałem, że idzie to w dobrym kierunku, a Dudek ogarnie. Niestety dwa ligowe żenujące mecze, w których nie dało się choćby odrobinę pochwalić żadnego z 27 „aktorów” (celowo traktuję w tej liczbie te dwa mecze rozłącznie, mimo że wielu zawodników się powtórzyło) pokazały, że sparingi okazały się odwróconą zasłoną dymną, czyli nie ukryły atutów, a mankamenty. Choć słowo mankamenty zarezerwujmy może dla takich klubów jak ŁKS czy Stal. U nas to nie są mankamenty, tylko po prostu żenujący poziom: sportowy i mentalny. Piłkarzy, trenerów oraz ludzi z gabinetów.

Dariusz Dudek od czasu przyjścia do GKS ma średnią 0,6 punktu na mecz. To oznacza, że jeśli nadal punktowałby w taki sposób do końca sezonu, to nie dogoni będących nad kreską Wigier nawet, gdyby zespół z Suwałk przegrał wszystkie mecze.

Problem w tym, że sytuacja nie rozwiąże się nawet jeśli Dudek od teraz podwoi swoją średnią, bo na koniec rozgrywek zgromadzi wówczas 31 oczek, czyli Wigrom wystarczą dwie wygrane w trzynastu meczach, aby nie dać się dogonić GieKSie. Żeby o czymkolwiek myśleć, trener musi punktować trzy razy tyle, co dotychczas.

Żeby sobie uświadomić, w jak tragicznej sytuacji jest GKS Katowice, przyjrzyjmy się liczbom. W ostatnich pięciu sezonach do 15. miejsca (pierwszego nad kreską) trzeba było uzyskać następującą liczbę punktów: 41, 30, 41, 35, 38.

Patrząc na obecną liczbę punktów drużyn nad kreską możemy zapomnieć, żeby do utrzymania wystarczyło 30 oczek. Analizując pozostałe sezony i czyniąc założenie, że Wigry utrzymają swoją średnią punktową z tego sezonu (1,08), do utrzymania potrzebne będzie minimum 36 punktów, ale może się okazać, że ta liczba będzie nawet 2-3 punkty większa. Pozostańmy jednak przy wspomnianych 36 punktach. Co to oznacza dla GKS?

Ano to, że w pozostałych 11 meczach, trzeba będzie zgarnąć 18 punktów. Czyli przykładowe bilanse 6-0-5, 5-5-3, 4-6-1. Gołym okiem widać, że katowiczanie muszą wygrywać co drugi mecz. A jeśli będą „chcieli” wygrywać co trzeci, to praktycznie nie mogą sobie pozwolić nawet na 2 porażki.

A przecież wiemy, że GieKSa w tym sezonie nie wygrywa co drugiego meczu, tylko co szósty.

Wiemy, że na jedenaście meczów GieKSa nie przegrywa jednego meczu, tylko sześć.

Wiemy, że najdłuższa seria bez porażki w tym sezonie wynosi dwa.

Wiemy, że najdłuższa seria zwycięstw wynosi jeden.

Wiemy też, że notowaliśmy serie 3 i 4 porażek z rzędu. Że notowaliśmy serie 4, 5 i 7 meczów bez zwycięstwa.

Jeśli myśleliśmy, że po „udanym” okresie przygotowawczym coś się w tej materii zmieni, to okazało się, że byliśmy w błędzie. GieKSa nie tylko powiela fatalną dyspozycję z jesieni, ale nawet jeśli dwa ostatnie mecze w 2018 roku były stosunkowo przyzwoite i dały cień nadziei, to pierwsze dwa w tym roku – były o pięć klas gorsze. Zespół nawet się nie zatrzymał w rozwoju, tylko się cofnął.

Sezon był, owszem, do uratowania. Dwie kolejki temu. Naprawdę wystarczyło wygrać lub nawet nie przegrać z Wigrami. Niestety start do rundy „z przytupem” spowodował, że teraz utrzymanie w tej lidze należy rozpatrywać w kategorii cudu.

Obecnie nawet przyzwoita, jak na GKS, postawa tego utrzymania nie da. Bo jednak wspomniane wygrywanie co drugi mecz trzeba by było uznać za postawę wybitną – dość powiedzieć, że gdyby takie niezbędne teraz punktowanie mieć od początku sezonu, utrzymywałoby to nas w realnej grze o awans.

Przed nami mecz z Jastrzębiem, tak naprawdę mecz niemalże ostatniej szansy. Jeśli w tej kolejce nie uda się zmniejszyć straty do bezpiecznego miejsca będzie już bardzo źle. Jeśli ta strata się powiększy, to naprawdę będzie można już odtrąbić spadek z hukiem do drugiej ligi. Na samym początku wiosny…

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

14 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

14 komentarzy

  1. Avatar photo

    PanGoroli

    14 marca 2019 at 10:36

    Realnie, to w następnych 3 meczach można liczyć na 1 punkt, może. Zostanie nam wtedy 7 kolejek do końca i co najmniej 10 punktów straty, i mecz z Chrobrym już nie o życie, tylko o szansę chwycenia się brzytwy…
    Niestety widać, że pozostawienie Bartnikowi-Szkodnikowi misji ratowania GieKSy było potężnym błędem prezesa Janickiego. Kontrowersyjna decyzja Szkodnika z Dudkiem, zarówno personalnie, jak i jeśli chodzi o czas, gdy została podjęta, jak narazie wygląda na przysłowiowy gwóźdź do trumny. Nowe twarze jak zwykle nie wnoszą żadnej jakości.
    Ja w tej chwili nie martwię się o utrzymanie w 1 lidze. Ja martwię się o utrzymanie w 2 lidze. To wszystko wygląda mi na dalekosiężny plan Szkodnika na derby jego 2 drużyn – Myszkowa i naszej GieKSy.

  2. Avatar photo

    PanGoroli

    14 marca 2019 at 10:50

    A, i mecze z Odrą, Chojną i Chrobrym, kluczowe w kontekście jakichkolwiek jeszcze szans, będziemy grać w odstępach 3 dni…

  3. Avatar photo

    Irishman

    14 marca 2019 at 11:32

    A ja tak trochę irracjonalnie, po kibicowsku jeszcze trochę wierzę, że może się uda? Oczywiscie to taka sama wiara jak prawie co roku na wiosnę, tyle tylko, że dotąd łudziłem się, że nagle zaczniemy punktować i zrobimy awans. Teraz też wmawiam sobie, że pierwsze mecze zawsze bywają gorsze, trochę loteryjne, że może musieliśmy się zaaklimatyzować do polskiego błota (na szczęście nie śniegu) o tej porze roku po sparingach na tureckich dywanach, że w drugim meczu trafiliśmy na „galacticos” z Częstochowy 😉 itp. itd. No i tak będę wierzył jeszcze do Jastrzębia, mając nadzieje na zwycięstwo. I ja wiem, że to derby, na trudnym terenie ale jak mamy wygrywać to właśnie z taka drużyną. Bo to jednak nie Stal czy Sandecja.

  4. Avatar photo

    Mecza

    14 marca 2019 at 14:11

    Ja nie widzę braku ambicji, widzę bezradność. W pewnym momencie byliśmy w tym samym miejscu co Nieciecza. Oni postawili na Kaczmarka którego szanuję za to co zrobił w Płocku przez kilka lat. Przewijał się w moich myślach o nowym trenerze. Wówczas Dudek nie był rozpatrywany przez mnie nawet w 1% ale czarodziej nam go wyczarował. Tak sobie myślę. Kiedyś trener to był ktoś. Zajmował się treningiem mentalnym, potrafił przygotować drużynę fizycznie, ustawić taktycznie a teraz? Kilku asystentów od każdego aspektu pracy z drugą osobą. Kogo nam jeszcze brakuje? Może Daniec albo Kryszak.

  5. Avatar photo

    Łukasz

    14 marca 2019 at 14:20

    Dziwię się o tym tu mowa…
    Spadek pewny już jest. Jedyną szansą jest że liga zdyskfalilikuje inna drużynę. Taka jest prawda. Dziwię się że nie palimy opon pod biurem. Klub ginie na naszych oczach.

  6. Avatar photo

    KaTe

    14 marca 2019 at 19:08

    Chyba musieliby zdyskwalifikować dwie drużyny, bo nie wygląda na to byśmy mogli wyprzedzić Stomil…

  7. Avatar photo

    Robson

    14 marca 2019 at 22:22

    Jak zwykle świetny artykuł Shellu.
    Ale tym razem nie będę dolewał oliwy do ognia..
    WIARA CZYNI CUDA !

  8. Avatar photo

    Irishman

    14 marca 2019 at 22:39

    @Łukasz, bardzo dobrze, że „nie palimy opon”, bo to nie jest jednak rola kibiców.
    Niestety bardzo źle, ze stało się to akurat w momencie gdy moim zdaniem mamy jednego z najsłabszych w historii GieKSy – prezesa, menedżera piłki nożnej i trenera….. 🙁

  9. Avatar photo

    achim

    14 marca 2019 at 22:39

    Najgorsze jest to, że okazuje sie, że to niy Cygan był darymny.

  10. Avatar photo

    Robson

    14 marca 2019 at 22:57

    Cygan jest Gieksiarzem i zawsze będzie miał w sercu Gieksę a Janicki wyrobnik którego wali nasz los byle by kasa się zgadzała.

  11. Avatar photo

    Irishman

    14 marca 2019 at 23:06

    @Robson… taki z niego „GieKSiarz”, że podobno obiecał specjalną premię za pokonanie nas? No chyba, ze to plotka!
    Ostatnimi GieKSiarskimi prezesami to był Jasiu, a potem nasi kibice! I to jest właśnie nasz dramat, że zatraciliśmy nasz charakter od prezesa po piłkarzy, a w zamian za to NIC NIE DOSTALIŚMY!!! Chociaż nie…. dostaliśmy w łeb przy kolejnych derbach, które z reguły we wstydliwy sposób przegrywamy!

  12. Avatar photo

    bonik

    15 marca 2019 at 00:09

    Sytuacja jest tragiczna ale całkowicie wyjąłbym poza nawias ostatni mecz. Graliśmy bryndzę ale co by nie było z gościami co zdążyli już wykopać lecha i legię z pp. To nie meczami z liderem się spada z ligi- nie wiem skąd ten lament akurat teraz – bo teraz dotarło jaka sytuacja była po ostatnim meczu jesieni??? dopiero teraz?? Już wtedy pisałem że patrząc na terminarz możemy mieć po 3 meczach może ze 3 pkt optymistycznie…. te z Wigrami.

    Problem na wiosnę to Wigry i el tragedios tam oraz to, że pozostałe drużyny zaczęły robić punkty (no niesamowite odkąd to dół tabeli robi punkty na wiosnę). Jeśli w Jastrzębiu wygramy to jeszcze we mnie pozostanie jakaś nadzieja… bo Chojniczanka też cienka- bardziej już bałbym się Chrobrego po zmianach

    • Avatar photo

      Mecza

      15 marca 2019 at 16:50

      Bać to możemy się już tylko siebie… Ciekawe czy Garbarnia nas wyprzedzi…

  13. Avatar photo

    Mecza

    16 marca 2019 at 08:35

    a co do Cygana to nie przesadzajcie. Lubię gościa ale to jak Raków wygląda sportowo to nie ma nic wspólnego z pracą Cygana. Facet wsiadł po prostu do dobrze pracującej maszyny.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga