Dołącz do nas

Felietony

Alarm! Nie mamy ławki – czas na wzmocnienia

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Dwa tysiące w drodze. Tyle kilometrów przebyli w ciągu 8 dni piłkarze i kibice GKS Katowice. Dwa dalekie wyjazdy na drugi koniec Polski – Bytów i Suwałki. Efekt? Zero punktów. Katowiczanie w dwóch spotkaniach podwoili swoją liczbę porażek i nie utrzymali tej euforii wśród kibiców (oczywiście tych, którzy chodzą na mecze). Przegrać zawsze można – nawet dwa mecze z rzędu. Wydawało nam się, że uda się dociągnąć dobrą formę do końca roku, by spokojnie przezimować nawet na pierwszym miejscu. Te dwie przegrane – i ich okoliczności – powodują jednak, że skłaniamy się do kilku refleksji.

Mecz w Bytowie zostawiamy. Tam GKS grał w składzie zbliżonym do optymalnego, miał szanse po stałych fragmentach, ale z akcji nie potrafił nic zdziałać – zdarza się. O porażce w Suwałkach zadecydowały zupełnie inne czynniki. Nasza defensywa w tym meczu posypała się jak domek z kart. Niestety sprawdziło się też to, że gdy tracimy bramkę to już jest ciężko, a gdy straty wynoszą więcej niż dwa – na punkty nie ma co liczyć.

Na początek jedziemy z naszymi ulubionymi porównaniami z zespołem trenera Kazimierza Moskala z sezonu 2013/14. Po osiemnastu kolejkach Moskal miał na koncie 32 punkty, Brzęczek – 32. Bilans zwycięstw, remisów i porażek – identyczny 9-5-4. Bilans bramowy: Moskal 25-20, Brzęczek 21-12. Można więc powiedzieć, że oprócz dużo lepszej obecnie obrony jest bardzo podobnie. Zaskakujące, że ekipa Moskala strzeliła tylko 4 bramki więcej, wydawałoby się, że wówczas w czubie tabeli byliśmy dzięki świetnej ofensywie. Oczywiście inaczej rozkładało się to w omawianym sezonie niż teraz, łącznie z tym, że GKS prowadził w pierwszych kilku kolejkach Rafał Górak. Teraz nie zaliczyliśmy wpadek 0:5 czy 0:3. Wtedy też fantastycznie graliśmy u siebie (bilans 8-2-0), a wszystko co dobre traciliśmy na wyjazdach, gdzie wygraliśmy zaledwie raz. Historię Kazimierza Moskala warto pamiętać i przytaczać. Jak bowiem mawiał klasyk – „ten kto nie pamięta swojej historii, skazany jest na jej ponowne przeżycie”. To uwaga do prezesa Wojciecha Cygana, który miejmy nadzieję z tamtej lekcji już dawno wyciągnął wnioski.

Trudno nie odnieść wrażenia, że w Suwałkach jedną z głównych przyczyn porażki były osłabienia kadrowe. Wiemy, że ze względu na kontuzję wypadł Paweł Mandrysz. Z powodu kartek natomiast pauzowali Bartłomiej Kalinkowski i Damian Garbacik. To wystarczyło. Ze względu na wzmocnienia nasza gra w tym sezonie poszła jakościowo o klasę do góry. Niestety po powrocie do składu zawodników grających w pierwszej jedenastce przed ostatnim zaciągiem transfrowym, wczorajsza gra poszła o klasę w dół – a stricte wróciliśmy do „dziwnych” zachowań zawodników skutkujących utratą głupich bramek. To znów powodowało, że i w grze ofesnywnej pojawiał się chaos i nie byliśmy więcej już w stanie zrobić, a druga bramka padła tak późno, że nie mieliśmy szans na odrobienie strat.

Trzeba mieć w życiu trochę piłkarskiego szczęścia. I takie mieli w rundzie jesiennej Oliver Prażnovsky i Dawid Abramowicz. Ten drugi kilka razy popełnił błędy techniczne lub w ustawieniu przez co rywale mogli nam zagrozić. Bramki jednak po błędach Dawida nie padały, a czasem nawet udało się gdzieś te pomyłki naprawić zanim rywal doszedł do strzału. Oli miał furę szczęścia w dotychczasowych rozgrywkach, bo kilka razy popełniał takie byki, że rywale wychodzili sam na sam lub wdzierali się w pole karne. I tu również Mateusz Abramowicz nie musiał wyciągać piłki z siatki. Coś musiało być w powietrzu, że jednak tym zawodnikom uchodziło to notorycznie płazem. Jednak to piłkarskie szczęście idealnie wpisywało się w bardzo dobrze grającą formacje obronną i grę defensywną całego zespołu.

Możemy mówić o pechu, ale możemy też mówić o personaliach. Trener Jerzy Brzęczek zdecydował się na kilka dość karkołomnych rozwiązań. No i tak – trzeba było wypełnić lukę po Kalinkowskim, więc musiał wystąpić ktoś z pary Sławomir Duda – Łukasz Pielorz. Padło na tego pierwszego. Trzeba było wystawić młodzieżowca z pary Paweł Szołtys – Eryk Sobków. Szkoleniowiec wybrał Pawła. I tak naprawdę na tym roszady mogłyby się zakończyć. Trener najwyraźniej jednak chciał wzmocnić ofensywne skrzydła, ale jak się okazało – było to z niekorzyścią dla gry defensywnej. Do przodu poszedł bowiem Alan Czerwiński, a na prawej obronie zagrał Łukasz Pielorz.

I ostatecznie w tym spotkaniu zawalili defensywnie i nowi, i starzy zawodnicy. Nie będziemy tutaj obarczać Pielorza i Dudy, że byli jedynymi odpowiedzialnymi za porażkę, ale współodpowiedzialni byli – jak najbardziej. Pierwsza bramka padła po błędzie Prażnovkyego – kiepskim ustawieniu do piłki i nieprzecięiu prostopadłego podania, a wręcz po lekkiej asyście do rywala. Drugi gol to zupełne zagubienie Pielorza (grał dość nerwowo w tym spotkaniu) i pozostawienie rywala na wolnym polu na skrzydle. Łukasz nie przeciął piłki, którą przeciąć powinien i katowiczanie stracili gola już w 47. minucie. Akcja ta była o tyle istotna, że w pierwszej połowie to GieKSa dominowała i powinna była prowadzić. Mieliśmy apetyty na podobną grę po przerwie i przynajmniej jedną bramkę. Tymczasem przeciętne do tego momentu Wigry zaskoczyły nas strasznie i obraz gry po przerwie zupełnie nie przypominał tego z pierwszych 45 minut.

Trzeci gol trzeba potraktować osobno z jeszcze jedną sytuacją. Były to powiem dwie bliźniacze akcje, po których trener powinien albo zastosować suszarkę u swoich zawodników, albo bardziej zadbać o asekurację u swoich podopiecznych. Nie da się ukryć, że wrzuty z autu Abramowicza są naszą mocną stroną i GKS zdobywał nawet po nich bramki. Ale jest druga strona medalu, ta ciemniejsza, która uwidoczniła się w Suwałkach. W piłce bardzo ważna jest asekuracja pozwalająca naprawić błąd popełniony przez kolegę. Niestety wybitnie „zadżumieni” (jak mawiał Tomasz Sokołowski) okazali się najpierw Duda, a potem Szołtys. Obaj zachowali się fatalnie po wybiciu piłki z pola karnego Wigier, obaj stali (no może Sławek bardziej bezcelowo biegł) i dali się w koszmarny sposób wymanewrować nadbiegającym rywalom po czym szły zabójcze kontry – najpierw bramkowa, a potem ze stuprocentową sytuacją. Na domiar złego przy golu oglądaliśmy także u innych zawodników to, co widzieliśmy często w poprzednich sezonach, czyli olewkę sytuacji. Mowa głównie o Łukaszu Zejdlerze, który wyłożył się na kanapie, otworzył popcorn i colę i oglądał film długometrażowy pt. „Jak minąć bramkarza GKS Katowice i strzelić gola dla Wigier”.

Ogólnie Wigry wychodziły z szybkimi kontrami, stwarzały sobie przewagę liczebną. Nawet Mateusz Kamiński w tym meczu obniżył loty. Oczywiście co do Pielorza, Dudy czy Szołtysa można zrzucić winę na brak ogrania, rytmu meczowego itd. Ale to odpowiedzialność trenera, który tych zawodników wystawia. Szołtysa naprawdę ratuje to, że po tym jego statycznym zachowaniu nie padła bramka, bo mielibyśmy każdego z tych trzech zawodników z bezpośrednią winą po utracie bramki. Ten mecz pokazał, że po prostu wrzucenie „starych” do składu i to jeszcze hurtem zwiększa prawdopodobieństwo dziwnych zachowań, utraty bramek i przegrania meczu. Naprawdę mając w środku pomocy Kalinkowskiego i Zejdlera aż takie byki im się nie zdarzały. Oliemu i Dawidowi w obronie już tak, ale też nie były to zachowania typu, że przeciwnik wychodził dwóch na jednego. Po prostu powrót do niektórych zawodników oznaczał w tym meczu powrót do poziomu sprzed iluś tam miesięcy. Żeby być sprawiedliwym – oddajmy Szołtysowi, że w ofensywie zaliczył kilka fajnych zagrań, no i przede wszystkim strzelił piękną bramkę. Jeśli chodzi o grę w ataku, dał pewien sygnał trenerowi, że nie chce się jeszcze poddawać.

Słówko o Tomaszu Foszmańczyku. Zawodnik zagrał w końcu w środku i to była zupełnie inna jakość Fosy. Reżyserował, rozdzielał, rozpoczynał akcję. Potrafił zaatakować ze strzałem z drugiej linii. Jeśli chodzi o reżyserowanie naprawdę to był dobry mecz tego zawodnika. Co szwankowało? Skuteczność – ale to wiemy nie od dziś. Tomasz miał kilka sytuacji, a jedną kapitalną, której nie wykorzystał. Musimy się chyba przyzwyczaić, że pomocnik będzie dla nas strzelał gole, ale też zmarnuje po drodze kilka sytuacji. Fosa? Tylko w środku!

Ze dwa miesiące temu napisałem, że mam pewną obawę o to, że w pewnym momencie jak nam sypnie kartkami czy kontuzjami to nasza świetna gra może się posypać. Już wtedy było widać, że pierwsza jedenastka gra bardzo dobrze, ale rezerwowi niewiele wnoszą do gry. Im bliżej było końca piłkarskiego roku 2016 marzyłem tylko o tym, żeby dociągnąć te nasze wygrane 1:0 do końca, żeby grać w optymalnym składzie. Nie da się wygrać ligi samą defensywą, nie jesteśmy AIK Sztokholm, który kiedyś zdobył mistrzostwo zdobywając… najmniej bramek w lidze. To był ewenement na skalę światową, ale nie do powtórzenia. Mimo to ze średnią nieco ponad 1 na mecz udawało się w większości spotkań inkasować trzy punkty. Dociągnąć tę grę defensywną do końca roku, a potem wzmocnienia, wzmocnienia i jeszcze raz wzmocnienia do ofensywy. Zarówno obecni zawodnicy, jak i rezerwowi (olbrzymi zawód: Andreja Prokić!) nie dają z przodu tego, czego oczekujemy, mamy problemy w ataku i na bokach pomocy, które nie spełniają swojej roli.

Niestety – na sam, samiutki koniec przyszła zadyszka i dwie porażki, a przed nami jeszcze jeden bardzo ciężki mecz. Spotkanie w Suwałkach ostatecznie udowodniło, że mamy pierwszy skład do walki o ekstraklasę, ale na tym koniec. GKS Katowice nie ma ławki rezerwowych i jeżeli nie dokonamy kilku wzmocnień zimą, o ekstraklasie będzie można zapomnieć. Potrzeba nam co najmniej 15 równorzędnych zawodników z pola. Na tę chwilę jedna kontuzja czy pauza za kartki powoduje duży problem w składzie, a 2-3 absencje prawdziwy kataklizm.

Jeśli w porę nie ogarniemy tego tematu, w marcu może być problem. Moskal wygrał na wiosnę tylko dwa spotkania, a w zasadzie to… piłkarze Moskala, bo trener już nie miał większego wpływu na zespół. Wydaje się, że obecna ekipa piłkarzy GieKSy jest nastawiona na walkę o awans, widać że im zależy, co do ambicji nie możemy mieć żadnych wątpliwości (jesteśmy pewni, że akcje typu „film Zejdlera” to jednorazowy przypadek i zapomnienie się zawodnika). Na razie nie są to jednak mocarze psychiki i w Suwałkach widać było, że po tych kuriozalnych utratach bramek pojawiała się niepewność, nerwowość, asekuracja. To akurat kwestia normalna w sporcie, ale należy kreować rzeczywistość tak, aby tych powodów do nerwowości nie było. Bo czym innym jest strata bramek po kapitalnych akcjach rywali, kiedy zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, a czym innym tak fatalne błędy w obronie, że kolegom na boisku ręce opadają i które siłą rzeczy osłabiają chwilowo morale zespołu. Trzeba o to dbać i te kuriozalne sytuacje eliminować – a do tego niezbędne są wzmocnienia.

Nie ma tragedii, nadal jesteśmy w czubie, nadal się liczymy. Mogliśmy w tych dwóch meczach odskoczyć od rywali – nie udało się, trudno. Ważne, że jesteśmy w grze. Naszym pechem było to, że gdy wygrywaliśmy, to przeciwnicy w lidze również triumfowali, szczęściem – że gdy my tracimy punkty, inni również. Wychodzi więc na zero.

Teraz przed nami ostatni mecz w tym roku – z Chrobrym Głogów. To spotkanie trzeba już bezwzględnie i absolutnie wygrać, żeby jednak zakończyć bardzo udaną jesień pozytywnym akcentem. Katowiczan stać na to i mamy nadzieję, że tak się stanie. Tu już GieKSa musi iść na maksa wypruć sobie żyły, aby te trzy punkty zdobyć. Potem będzie czas na odpoczynek i regenerację. A my w dobrych humorach i z wielką nadzieją będziemy czekać na decydujące mecze w rundzie wiosennej.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

22 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

22 komentarze

  1. Avatar photo

    grillmaster

    20 listopada 2016 at 20:03

    Paweł Mandrysz nie Piotr.

  2. Avatar photo

    kejta

    20 listopada 2016 at 20:54

    Miejmy nadzieje ze chojniczanka odpusci awans na wiosne i to my awansujemy razem z sosnowcem

  3. Avatar photo

    ula

    20 listopada 2016 at 21:22

    Do kejta:O jakim ty odpuszczeniu chojniczanki mowisz,oni wlasnie pokazuja,ze stac ich na awans,nawet majac Budzilka w skladzie

  4. Avatar photo

    kibic bce

    20 listopada 2016 at 22:47

    To ja teraz sie spytam Shellu gdzie jest do ch…, drugi trener drugiego skladu co on tam robii? K… siedzi i co 5 czy 10 kasa ma sie zgadzac na koncie? Drugi sklad wogole nie ma wynikow! Za co ja sie pytam. On jest od tego zeby robic robote dla pierwszego skladu i Brzeczka. Trener pierwszego skladu powinien zagladac na treningi drugiego albo tez prowadzic z nimi zajecia. Wyprowadzcie mnie z bledu moze ja zle mysle. Jak nie to wywalic osoby odpowiedzialne za skauting jesli u nas jest i trenerow mlodszych rocznikow jak nie potrafia trenowac narybek dla Gieksy.
    Za nim mnie z… nie jestem zadnym ekspertem. Tak na zdrowy chopski rozum.
    Pozdrawiam. Ligi sie nie wygra jak pisze Shelku 12chopami

  5. Avatar photo

    tomek

    21 listopada 2016 at 07:23

    Oczywiście ze brak jakiejkolwiek presji na drugi zespol jest demoralizujący. No ale w GKS tak zawsze bylo ze nikogo to nie interesowalo. Trzeba sie pozbyc dudów pielorzy wolkowiczow bebenkow i w ich miejsce sprowadzic wartosciowych ludzi. Problemem nie jest tylko brak lawki ale i braki w I zespole. Abramowicz totalna pomylka moze i dobry ale do pilki recznej. Prokic przypadek beznadziejny. Garbacik nic szczegolnego. No i Goncerz ktory nic soba od dawien dawna nie prezentuje. To nie jest przypadek ze go nikt nie chcial w ekstraklasie nawet wtedy gdy byl krolem strzelcow.Niestety ale jak ma byc awans to trzeba zainwestować w trzech ludzi z papierami do gry.

  6. Avatar photo

    ula

    21 listopada 2016 at 08:55

    Do tomek:widze ze znow dostaje sie Dawidowi,czlowieku daj mu spokoj,napisz cos na temat praznovsky’ego,ktory juz naprawde gra fatalnie,ze nawet Kaminskiemu nie wyszedl ten mecz z Wigrami i sa na to dowody

  7. Avatar photo

    maxiu

    21 listopada 2016 at 18:58

    ula@ Jestes dziewczyna Abramowicza?? Tomek ma racje nic Abramowicz nie pokazuje i mam nadzieje ze po wyleczeniu kontuzji przez Franczaka sasiadzie na dłuzej na ławce bo na nasze nieszczecie nie mamy zmiennika dla bardzo przecietnego w/w!!!

    Ps:
    Widzę ula ze jestes zmienna uczuciowo,wczesniej broniłas Dudę do bólu teraz Abramowicz!! Ty lubisz przecietniaków TAK????

  8. Avatar photo

    ula

    21 listopada 2016 at 19:20

    Wez ty zejdz k…. ze mnie,nie jestem zadna dziewczyna Abramowicza,ani jego siostra itp,a co do bronienia obu to mam prawo do tego czy ci sie to podoba czy nie,a tak naprawde nic ci do tego

  9. Avatar photo

    tomek

    22 listopada 2016 at 07:18

    Ula niezależnie od powodów twojej miłości do Abramowicza prawda jest taka że jest to słaby zawodnik. Kamiński gra w miarę równo i ma papiery na granie. Oliver przy Abramowiczu to piłkarz świetnie wyszkolony. Prawda ma słabszą rundę ale mimo tego jest piłkarzem o dwie klasy lepszym niż Abramowicz. Oliver bez formy jest wstawiany do składu a co będzie gdy Abramowicz utraci formę. Bo z jego wypowiedzi wynika że u niego to jest runda życia. Niezależnie od tego jak bardzo go bedziesz bronić jest to słaby piłkarz i każdy ci to potwierdzi.

  10. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 10:36

    Oczywiscie,grajac w poprzepdnich klubach,nie bylo rozowo,ale to wcale nie oznacza,ze jest slaby,ja dalej twierdze,ze jest najlepszy

  11. Avatar photo

    tomek

    22 listopada 2016 at 13:42

    Ula brak mi słów. Najlepszy bo ty tak twierdzisz. Ile ty masz dziewczynko lat bo wyglada to tak jakbys byla slepo zakochana. Zapytaj innych kibiców czy też uważają że jest najlepszy bo z tego co mi wiadomo opinia jest zupełnie odwrotna. wszyscy sie myla Ula ma racje bo kocha

  12. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 14:42

    To nie jest tylko moja opinia,jestem pewna,ze jeszcze pokaze,co potrafi.

  13. Avatar photo

    tomek

    22 listopada 2016 at 15:50

    Powiadasz ula że pokaże co potrafi. Daj mu Panie Boże ku chwale GKS. Niestety jednak problem polega na tym, że jest on bardzo słabo wyszkolony technicznie i ma słabe predyspozycje taktyczno ruchowe. On jest tak sztywny jakby kija połknął a tego nie zmieni. W mojej ocenie pierwsza liga to za wysokie progi dla niego a w ekstraklasie to by piłki nie kopnął. Ambicja to za mało

  14. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 16:18

    Poczekamy zobaczymy,sztywniaku!!!

  15. Avatar photo

    1964

    22 listopada 2016 at 16:51

    ULA!Zobacz jak krył Abramowicz przy drugiej bramce!oceniasz chłopa po obejrzeniu skrótu.I tu twój pech byłem na meczu i widziałem co tworzył.Zresztą jak reszta defensywy.pisanie o nim że jest najlepszy to strzał w kolano!każde dośrodkowanie tego chłopa jest niedokładne.aut w tym jest świetny!wręcz najlepszy!

  16. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 17:22

    Skad wiesz,ze ogladalam skrot,a moze bylam na meczu,nigdy nie mow ze ja tylko i wylacznie skroty ogladam,nigdy nie widziales mnie na oczy,wiec nie oceniaj tak od razu!!!Nigdy nie badz taki pewny bo cie ta pewnosc zgubi

  17. Avatar photo

    1964

    22 listopada 2016 at 18:28

    Wiem jesteś paprykarzem

  18. Avatar photo

    ula

    22 listopada 2016 at 18:35

    Mowisz o sobie okreslajac siebie w ten sposob

  19. Avatar photo

    1964

    22 listopada 2016 at 19:04

    co zdziwiona?tyle w temacie!

  20. Avatar photo

    tomek

    23 listopada 2016 at 07:04

    Pani Ulu zachowuje sie Pani jak uparta nastolatka. Specjalnie dla Pani zatem :Dawid Abramowicz piłkarz z potencjałem na Barcelone

  21. Avatar photo

    maxiu

    23 listopada 2016 at 22:36

    Abramowicz kandydat do złotej piłki!!Do tego Mister roku 2016!! Wszystko dla ciebie ULU!!!!!Kochamy tego wirtuoza piłki!! Lepiej Ci??

  22. Avatar photo

    T

    24 listopada 2016 at 13:03

    Ja bym wyrzucil cala druzyne oprocz Dudy i Abramowicza. Na nich trzeba budowac nowa GieKSe na lata w 1 lidze 😉

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kalaber w Katowicach!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu JKH GKS Jastrzębie, słowacki szkoleniowiec powiedział, że może to być jego ostatni mecz na ławce trenerskie JKH. Dziś już wiadomo, że selekcjoner reprezentacji przenosi się do Katowic.

Jacek Płachta może jednak spać spokojnie, Robert Kalaber będzie w Katowicach szefem hokejowej Akademii Młodej GieKSy. Władze Katowic chcą mocno postawić na hokej, głośno mówi się o budowie nowego lodowiska, stąd potrzeba podniesienia jakości szkolenia młodych hokeistów i połączenia sił (w Katowicach szkolenie prowadzi się w dwóch klubach – GKS i Naprzód) oraz wykorzystania potencjału lodowych tafli. Plan szkolenia przygotował Henryk Gruth (współtwórca szwajcarskiej szkoły hokejowej) we współpracy z Robertem Kalaberem oraz specjalistami z katowickiej AWF i słynnej fińskiej szkoły hokejowej Vierumaki. Za realizację programu będzie odpowiedzialny słowacki szkoleniowiec.

Jacek Płachta cieszy się w Katowicach pełnym kredytem zaufania, w dalszym ciągu będzie odpowiedzialny z prowadzenie Hokejowej Dumy Katowic. Jego kontakty oraz fakt, że syn trenera Mathias Plachta gra w drużynie Adler Mannheim spowodowały, że oba kluby są na drodze do podpisania porozumienia o współpracy sportowej. Adler ma najlepszą szkółkę hokejową, która jest wzorem szkolenia w Niemczech. Nieaktualny jest zatem temat przenosin Płachty do Oświęcimia, tamtejsi działacze w swoim stylu próbowali nakłonić katowickiego szkoleniowca do zmiany otoczenia. Szkoleniowiec miał razem z obecnym dyrektorem sportowym GieKSy pomóc tamtejszej ekipie wrócić na salony.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Live: EUFORIA W KATOWICACH!!!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

30.03.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramki: Olkowski (38-sam.), Szymczak (90) – Zahović (51)
GKS: Kudła – Wasielewski (88. Marzec), Czerwiński, Jędrych, Klemenz, Galan (80. Gruszkowski) – Kowalczyk, Repka, Nowak, Błąd (78. Drachal) – Bergier (78. Szymczak).
Górnik: Majchrowicz – Kmet (78. Josema), Szcześniak, Janicki, Janża, Olkowski (46. Sow), Sarapata, Hellebrand, Podolski, Furukawa, Zahović (87. Bakis).
Ż.kartki: Jędrych – Podolski
Cz.kartki:
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Widzów: 15048

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga