Dołącz do nas

Felietony Kibice Klub SK 1964

Bilety na galę 50-lecia – wyjaśnienie dla kibiców

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Z nieskrywanym zdziwieniem przeczytałem, podesłany mi dziś wieczorem, link do artykułu Pana Pawła Czado, który na swoim blogu w sposób negatywny odniósł się do formy dystrybucji biletów na galę z okazji 50-lecia GKS Katowice. Chciałbym wyjaśnić całą sprawę wszystkim zainteresowanym kibicom GieKSy, bo ta przedstawiona we wspominanym wcześniej felietonie jest nieprawdziwa.

Uroczysta gala z okazji 50-lecia klubu „urodziła się” w głowach członków zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” w 2011 roku. To my jako pierwsi podjęliśmy kroki w tej sprawie i ten pomysł pielęgnowaliśmy przez te trzy lata. Każdy z nas pamięta jak wyglądała wtedy sytuacja na linii zarząd klubu – kibice i dlatego chcieliśmy mieć pewność, że 50-lecie nie odbędzie się bez nas. Jako iż od dłuższego czasu nasze relacje z zarządem są bardzo dobre, to w czerwcu 2013 roku zdecydowaliśmy się przedstawić nasz pomysł przedstawicielom klubu i poprosić ich o włączenie się we wspólną organizację gali. Dział marketingu oraz zarząd klubu ochoczo na to przystali.

W styczniu tego roku dowiedzieliśmy się od przedstawicieli klubu, którzy przejęli organizację całego wydarzenia, iż gala odbędzie się w Akademii Muzycznej, a sala pomieści 480 osób. Po negocjacjach, należy zaznaczyć że dość krótkich, ustaliliśmy że dla kibiców GKS Katowice zostanie przeznaczone 120 wejściówek. Reszta pozostanie do dyspozycji klubu i zostanie rozdysponowana między innymi dla: piłkarzy, trenerów, pracowników, przedstawicieli mediów, starszych piłkarzy tworzących GieKSę, sponsorów, przedstawicieli magistratu i świata polityki oraz różnego rodzaju VIP-ów. Podział uważam za uczciwy – niestety nie udało się wynająć większej sali.

Mając do dyspozycji 120 miejsc podjęliśmy decyzję, że trafią one do najbardziej zaangażowanych kibiców – przedstawicieli dzielnic i FC, wyjazdowiczów, dziewczyn z grupy Female Elite, chłopaków z grupy Ultras GieKSa (tworzących oprawy) oraz członków Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Podział ten wyniknął z prostej przyczyny – chętnych na bilety było dużo więcej niż miejsc i przyjęliśmy standardową zasadę – im więcej się udzielasz, tym masz większe szanse na wejściówkę. Jakiś klucz trzeba było zastosować, a ten uznaliśmy za najbardziej sprawiedliwy. Tak samo odbywa się to u nas z wyjazdami na które mamy ograniczoną ilość biletów – pierwszeństwo mają te osoby, które zaliczyły wcześniej największą ilość meczów wyjazdowych naszego klubu. Pierwszym z brzegu przykładem jest Sandecja, gdzie w dwa dni dostaliśmy ponad 300 zamówień na pulę 220 biletów. Podziału dokonaliśmy według wcześniejszych spotkań wyjazdowych i nikt nie rościł do tego żadnych pretensji.

Nieprawdą jest fakt, że bilety są dostępne jedynie dla członków SK 1964 (co wykazałem już we wcześniejszym akapicie). Każdy zaangażowany kibic miał możliwość dostania takiej wejściówki. Mało tego – biletów nie starczyło nawet dla wszystkich chętnych kibiców ze stowarzyszenia. Odbyłem kilka rozmów telefonicznych w tej sprawie i za każdym razem informowałem rozmówcę jak przedstawia się podział i z czego wynika. Każdy, powtarzam jeszcze raz każdy, z nich wyraził zrozumienie i życzył nam powodzenia. Smutne że ktoś potem poszedł z tematem do mediów, gdy telefonicznie nie rościł żadnych pretensji. Mało poważne zachowanie, ale widać tacy są ludzie. Nie rozumiem także użytego określenia „normalny kibic” tak jakby członkowie stowarzyszenia czy bardziej zaangażowani kibice byli mniej normalni.

Przepraszam za chaotyczną formę, ale piszę to wszystko po całym dniu pracy. Zastosowany przez nas klucz podziału biletów uważam za najsprawiedliwszy, ale oczywiście jeśli ktoś ma inne pomysły to jestem na nie otwarty. Prosiłbym o napisanie ich w komentarzu pod poniższym artykułem. Przyda się na przyszłość.

 

Piotr Koszecki

Prezes Zarządu 

Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”


16 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

16 komentarzy

  1. Avatar photo

    Jo

    12 lutego 2014 at 09:21

    jak zwykle kolesiostwo… z 480 dostac 120 piekna idea sie wam zrodzila w 2011r.

  2. Avatar photo

    Irishman

    12 lutego 2014 at 10:56

    Wielka szkoda i żal, że wszyscy chętni nie będą mogli w dniu naszego wielkiego święta być razem jako jedna wielka GIEKSIARSKA rodzina. Ale też nie mam cienia zastrzeżeń do takich, a nie innych zasad dystrybucji biletów. Powiem więcej – draństwem byłoby odmówić biletów tym najbardziej zaangażowanym, którzy poświęcają dla klubu najwięcej czasu, pieniędzy, a nawet zdrowia!
    Mam tylko nadzieję, że klub stanie na wysokości zadania i zorganizuje na Bukowej, gdzie wszyscy się pomieszczą jakiś mecz z okazji 50-lecia I NIE BĘDZIE TO „NA DOKLEJKĘ” DO JAKIEGOŚ ZWYKŁEGO MECZU LIGOWEGO.
    Wszystkim nam się pewnie marzy także wspólna feta gdzie poświętowalibyśmy i 50-lecie i upragniony awans…no ale do tego niestety BARDZO DALEKA DROGA.

  3. Avatar photo

    Karlik

    12 lutego 2014 at 13:31

    Panie Piotrze.
    Inteligencji panu nie brakuje i naprawdę nie wypada wciskać kitu „niestety nie udało się wynająć większej sali” O ile nic się nie zmieniło to Katowice dysponują jedną z największych hal widowiskowo-sportowych w Polsce. Więc takie tłumaczenie jest dobre ale nie w tym mieście tym bardziej że jak pan stwierdził przygotowania trwają od 2011 roku. Klucz wyboru który pan opisuje jest równie nonsensowny. Mam ogromny szacunek i podziw dla SK1964, Ultras GieKSa, Female Elite kibiców którzy wspierają klub na wyjazdach. Ale na miłość boską oprócz was jest jeszcze mnóstwo innych ludzi którzy kibicują z całego serca GÓRNICZEMU KLUBOWI SPORTOWEMU z KATOWIC. Nie mających zwyczajnie czasu na działalność którą wykonujecie ze świetnymi wynikami. Jako kibic i wnuk osoby która od 1964 roku pomagała budować GKS Katowice jest mi bardzo PRZYKRO! że nie mogę pójść z 4 letnim synem, 85 letnim dziadkiem i po prostu świętować obchody 50 lecia mojego(naszego)ukochanego klubu (notabene jako rodowity Ślązak i Katowiczanin) Takim podejściem wszystkie wasze akcje aby przyciągnąć nowych kibiców na stadion nie dbając o starych są o dupę rozbić!

    Z poważaniem
    Karol

  4. Avatar photo

    Harry64

    12 lutego 2014 at 13:49

    Panie Karolu.

    Zgadzam się z Panem odnośnie wszystkich kwestii w 50%.
    Z drugiej strony Pan jako wieloletni kibic GieKSy, wie jakie klub ma problemy. Nie jestem nawet członkiem SK, ale zwykłym kibicem i zastanawiam się, czy wynajęcie Spodka i zorganizowanie tam obchodów było by opłacalne i zgromadziło wymaganą liczbę gości gwarantująca przynajmniej pokrycie kosztów organizacji. Oczywiście można dyskutować, że mogli się znaleźć sponsorzy, mogło pomóc miasto, itp., ale w obecnej sytuacji gdy klub pomalutku wychodzi (stara się)z dołka, moim zdaniem nie jest potrzebne podejmowanie takiego ryzyka. Tutaj zgadzam się z Irishmane i wydaje mi się, że to jest najlepszy kierunek. Zresztą z tego co kojarzę, to ma być zorganizowany specjalny mecz z tej okazji.

    Pozdrawiam,

    harry64

  5. Avatar photo

    Ustron

    12 lutego 2014 at 15:28

    Z kolegami chcemy jechac na te 50 lecie ale nie ma nigdzie info .. czy jest jakas impreza ? Mamy sie dowiadywac od kogos z Żor, Skoczowa czy bedzie info na forum ?

  6. Avatar photo

    kosa

    12 lutego 2014 at 16:11

    @Jo

    Nie rozumiem jakie kolesiostwo – uważasz że 360 biletów nie należy się pracownikom, piłkarzom byłym i obecnym, politykom czy sponsorom klubu?

    @Karlik

    Rozmawiamy o gali i proszę zauważyć, że wszystkie gale odbywają się w różnego rodzaju salach, a nie na halach sportowych. „Spodek” odpadłby także z innej przyczyny – finansowej. Oprócz tego zarządca Spodka, czyli MOSiR Katowice patrzy bardzo nieprzychylnym okiem na takie inicjatywy. W sumie na jakiekolwiek inicjatywy, które dotyczą GKS Katowice.

    To że my byliśmy inicjatorami gali nie znaczy, że podejmowaliśmy wszystkie decyzje w jej sprawie. W tekście napisałem, że temat przejął klub, on za to płaci (my jedynie oddajemy jakiekolwiek koszta poprzez nasze wejściówki, VIPy nic nie płacą), a sami wiemy w jakiej obecnie kondycji jest klub.

    Oczywiście można mówić, że mogło pomóc miasto czy sponsorzy, ale będąc blisko tego sam widzę jak bardzo daleko wyobrażenia i marzenia zabijane są przez rzeczywistość.

    @Harry64

    Gala w takim kształcie i tak jest strasznie kosztowna. Na pewno bardziej niż nakazywałaby logika, ale… raz ma się 50 lat ;]

  7. Avatar photo

    oberschlesien1964

    12 lutego 2014 at 16:55

    nie mozna miec wszystkiego 🙂

  8. Avatar photo

    m1964

    12 lutego 2014 at 17:06

    Czytac sie was nie daje – was celowo z malych – bo nie wierze ze to kibice GieKSY tylko jakies zakompleksione no name pluja jadem zza monitora.

    macie jakies pomysly na podzial tej puli – podajcie z mila chcecia sie posmiejemy internetowi wojownicy ; ))

    Jak ktos ma problem to podbijcie do mnie na forum bo z nieznajomymi krzykaczami nie ma rozmowy…

  9. Avatar photo

    Karlik

    12 lutego 2014 at 17:53

    Do m1964 Bardzo chętnie porozmawiam z tobą (celowo z małej) na forum tylko zmień trochę podejście do ludzi bo nikogo tutaj nie obraziłem ani nawet nie poplułem. Wyraziłem swoją opinie z którą możesz się nie zgodzić, być może jesteś bardziej wtajemniczony w organizacje gali ja niestety nie. Stało się jak się stało nad rozlanym mlekiem nie ma co płakać. Wrócę jeszcze do Spodka. Nie rozumiem polityki miasta które jest właścicielem MOSiR-u i hali. Wydaje mi się że lepiej było zapełnić Spodek 2000/3000 ludzi i mieć z tego nawet mały dochód niż mieć pusty obiekt w tym czasie. Szkoda.
    Dziękuję za odpowiedź Kosa.

  10. Avatar photo

    Żaba-Bogucice

    13 lutego 2014 at 08:04

    Nie bede nawiazywał do samej gali,czy sala jest mała,czy czemu nie spodek,czy dlaczego jedno maja bilety inni nie bo wszystkop zostało objasnione i wyjasnione.Ja natomiast pytam KOSA,czy oprocz tej gal w niedługim czasi na stadionie, w ramach obchodow 50 lecia,bedzie cos dla reszty kibiców organizowane?czy tylko „TO” i fertig?Chodzi mi cos na zasadzie pikniku polaczonego z jakims spielem np GieKSa-Oldboys GieKSa?
    POZDrO

  11. Avatar photo

    kosa

    13 lutego 2014 at 11:16

    @Żaba

    Będzie organizowane.

  12. Avatar photo

    Zaba-Bogucice

    13 lutego 2014 at 13:57

    No i wystarczy!Mam nadzieje ze dla reszty rozczarowanych,czy obużonych też ;-)Mam nadzieje ze bedzie mniej wiecej jak za dziury juniora,chodzi o piweczko na stadionie.Oczywiscie licze na złota 11nastke na murawie 😀 POZDrO

  13. Avatar photo

    Kysiu

    13 lutego 2014 at 18:28

    Ja sie zastanawiam dla kogo wyscie to zrobili nas zwykłych kibiców jest sporo wiecej zwykłych czyli takich co chodzą na GiekSe juz 20 lat i wiecej. Nie angazujemy sie tak jak m1964 czy Kosa itp. ale tez dzialamy jak umiemy nie mamy dojscia kontaktow do elity ale chcemy tez w tym dniu swietowac . Czemu nie ma informacji czy cos jest robione czy nie .. jak tylko to w tej sali Akademi Muzycznej dla tych 400 osob to to jest śmieszne to jest takie olewanie Nas Fanatyków .
    Pozdrawiam z Southampton wszystkich starych kiboli z GieKSy !

  14. Avatar photo

    adam

    15 lutego 2014 at 00:05

    Jako kibic z ponad 30 letnim stażem, mam pytanie czy na taka Gale będą zaproszeni ludzie którzy rozsławili GKS, czyli zapaśnicy czy hokeiści cz tylko sami ludzie związani z piłką?

  15. Avatar photo

    andrzej

    16 lutego 2014 at 19:41

    Z tymi wyjazdowiczami to żeś Panie Kosa troche przegiął.

    Dochodze juz powoli do 40- stki .Na Giekse chodze od połowy lat 80-tych. W latach 90-tych jeździłem na wyjazdy. Myśle ,ze mam ich zaliczonych wiecej niz niejeden wyjazdowicz teraz. Teraz oczywiscie nie jezdze bo mam rodzine i z oczywistych powodów wole spedzic czas z rodziną, tym bardziej ,ze pracuje w delegacji i w domu jestem tylko w weekendy. Nie mniej jednak jeśli tylko moge to jestem na meczu na Bukowej.

    Ci ktorzy teraz jezdza to jak najbardziej chwała im za to ale weż Pan pod uwage ze są to najczęsciej ludzie młodzi,tak jak ja wtedy, ktorzy nie mają jeszcze rodzin i mogą Oni sobie pozwolic na wyjazdy, nie wiadomo czy za pare lat nadal bedą jeździć.Niektorzy pewnie jeżdża od roku trzech lub pieciu lat.

    Moje pytanie brzmi;

    Czy obchodzimy 50 lecie Gieksy czy 5 lecie?

    Jako stary kibic poczułem sie olany.

    Weżmy jeszcz

  16. Avatar photo

    Zawodzie

    18 lutego 2014 at 18:43

    Kosa. Skoro 3/4 wejściówek jest dla m. in. sponsorów to napisz z łaski swojej ile sztuk dostał dospel. Pytam poważnie.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Coraz bliżej… Narodowy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski. 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: trzymałem kciuki za Rafała Góraka

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Nie ma czasu na chwilę oddechu – zwycięstwo z Koroną za nami, a naszą uwagę kierujemy w stronę Łodzi, gdzie czeka już pucharowy rywal. Jak na Łódź przystało, forma Łódzkiego Klubu Sportowego faluje raz w górę, raz w dół. Jak będzie jutro? Między innymi o to zapytaliśmy Jakuba Olkiewicza, „największego” optymistę wśród fanów z białej części tego miasta, znanego zarówno z kibicowskich wojaży za ŁKS-em, jak i pracy dziennikarskiej, obecnie na horyzontalnym portalu leszekmilewski.pl i kanale Tetrycy. [fot. Wojciech Pakulski (ŁKS Łódź)]

Twoim znakiem rozpoznawczym jest fakt, że gdy inni widzą szklankę do połowy pełną, ty pytasz: jaka szklanka? Rozczarowania to chleb powszedni kibica, a ostatnio w naszym futbolowym uniwersum więcej jest rozczarowanych niż zadowolonych. Dlaczego, może oprócz Górnika i Wisły Kraków, reszta ma mniejsze lub większe powody do narzekania?
To jest pytanie, które dość dobrze obrazuje, czym tak naprawdę jest piłka nożna, bo żywot kibica składa się jednak w porażającej większości z chwil cierpienia, rozczarowania i oczekiwania na to, co się na pewno nie wydarzy. Jest to też odprysk dyskusji o tym, jak się rozwija Ekstraklasa, bo rozwija się w szalonym tempie: budżety rosną, kwoty transferowe są rekordowe, ale to też oznacza, że rozczarowania będą coraz większe. Mistrz jest tylko jeden, mimo że kandydatów jest już pewnie z siedmiu, więc i rozczarowanych będzie więcej. Co ciekawe, to samo przenosi się na pierwszą ligę, bo przypominam sobie wyścig ŁKS-u o awans w czasach pierwszego powrotu po bankructwie, gdzie jedynymi logicznymi rywalami byli Stal Mielec, Sandecja i Raków, który wtedy ostatecznie awansował. Trudno oceniać, że Sandecja, która nie zwiększyła drastycznie budżetu w porównaniu do lat ubiegłych, była szczególnie rozczarowana brakiem awansu, gdy do Ekstraklasy wszedł Raków i ŁKS. Podejrzewam, że w tym sezonie rozczarowana rekordowymi wydatkami i rekordowo niską pozycją będzie połowa pierwszej ligi, a tych, którzy nie są rozczarowani, policzymy na palcach jednej ręki.

A z czego ty będziesz zadowolony w tym sezonie w kontekście ŁKS-u?
Ja będę zadowolony, jeśli do końca będziemy o coś walczyć. Doprecyzuję, że to coś to nie jest utrzymanie, bo już nie raz los potrafił ze mnie zadrwić na różne sposoby. Cel minimum to baraże. Nie jest tajemnicą, że nie jestem człowiekiem, który zawsze mierzy wysoko, ale nie chciałbym, żebyśmy na 34. kolejkę ligową jechali z przekonaniem, że nic nas już nie czeka, tylko żywili nadzieję, że przy korzystnym wyniku na naszym stadionie i na kilku innych uda się na to szóste miejsce wskoczyć i potem jeszcze sprawić niespodziankę w barażach. Niestety udało mi się przywyknąć do sezonów ŁKS-u w pierwszej lidze, gdy od około 30. kolejki już tylko ślizgamy się do końca sezonu. Piłka nożna dlatego nas w sobie rozkochała, bo gwarantuje potężne emocje i potężne huśtawki nastrojów, rollercoastery, gdzie na przestrzeni kilkunastu minut wędrujesz z piekła do nieba, a trudno się wędruje, jeśli na miesiąc przed końcem ligi grasz mecze bez żadnej stawki.

Jeden z naszych kibiców ukuł stwierdzenie o klątwie miejsc 8-12, która dręczyła GieKSę w 1. lidze. Nie boisz się, że ŁKS przejmie tę pałeczkę?
Tak, trochę się tego boję. Jestem oczywiście pesymistą i czarnowidzem, ale bywam też realistą i staram się rzetelnie oceniać sytuację. Dlatego w sezonach, gdy ŁKS-owi idzie nieźle, a zapowiedzi są wysokie, to staram się je tonować, bo nigdy aż tak dobrze nie jest. Na przykład przed obecnym sezonem, gdy niektórzy rozpędzali się i widzieli ŁKS w pierwszej dwójce, ja tonowałem nastroje, że nie posiadamy ani kadry, ani budżetu na poziomie Wisły, Śląska czy Wieczystej, ani też pierwszoligowego doświadczenia i ciągłości pracy, którą kilka innych klubów ma. Teraz z kolei nie wpadam w totalne czarnowidztwo, że za moment przywita nas strefa spadkowa, bo zwyczajnie jest to zbyt silna drużyna. Dlatego wydaje mi się, że cel, który wyznaczyłem, czyli to, żebyśmy do końca bili się o szóste miejsce, jest dosyć realny. Być może nawet jest to opcja dla minimalistów, bo siła kadry, budżet ŁKS-u i – jak podejrzewam – zimowe transfery, będą nas raczej pchały w kierunku tych miejsc 4-6. Tabela jest dosyć ciasna i wszystko zmierza do tego, że ŁKS będzie o coś walczył do ostatniej kolejki i to oznacza, że ja będę umiarkowanie zadowolony z tego sezonu, bo oczekuję emocji i chcę, żeby ta 34. kolejka i mecz u siebie z Górnikiem Łęczna miał stawkę.

1:3 w Siedlcach w zimny październikowy wieczór – gorzej być nie może czy „potrzymaj mi piwo”?
To jest ten moment, na który staram się patrzeć realistycznie i z pewnym dystansem. Tak samo jak nie rozpaczałem całkowicie po 0:5 z Wisłą Kraków, bo wiedziałem, że Wisła w tym sezonie będzie cholernie mocna. Kiedy utrzymała Rodado, to byłem pewny, że jest to sygnał, że pójdzie po awans dosyć pewnym krokiem. Tak samo nie skakałem z radości po niektórych zwycięstwach ŁKS-u, a raczej mówiłem, że musimy się w tej lidze najpierw rozejrzeć. Trener Szymon Grabowski, który po pierwsze sam jest nowy w ŁKS-ie, a po drugie ma praktycznie zupełnie nowy skład, potrzebuje dużo czasu, żeby faktycznie dostarczyć nam docelowy produkt. Po fatalnym meczu w Grodzisku Mazowieckim, który przegraliśmy 0:3, wielu domagało się zwolnienia Szymona Grabowskiego. Ja tonowałem nastroje, bo wydawało mi się, że może nastąpić odbicie. Po następnych dwóch meczach, gdzie wygraliśmy z GKS-em Tychy i w świetnym stylu przełamaliśmy się na wyjeździe ze Stalą Rzeszów, niektórzy znowu mówili, że wszystko zaskoczyło i teraz już będzie dobrze. Spokojnie, to jest pierwsza liga – tutaj dopiero po dłuższej serii można stwierdzić, że jest dobrze. Staram się trzymać zdrowy dystans i ani nie zwalniać Szymona Grabowskiego po każdym przegranym meczu, ani też nie wynosić pod niebiosa tej drużyny po każdym meczu, który wygra. Pierwsza połowa w Siedlcach daje nadzieję, że powoli wiemy co, jak i kim chcemy grać. Teraz pytanie, czy będziemy w stanie taką jakość dostarczać regularnie.

To ciekawe, co mówisz o trenerze, bo wasi sąsiedzi z drugiej strony Łodzi nie są tak wyrozumiali…
Wydaje mi się, że pod tym względem Widzew jest mniej w tym miejscu, w którym my byliśmy w ubiegłym sezonie, czyli oficjalnie na transparencie piszesz, że to jest sezon przejściowy, że spokojnie, będzie zaufanie, ale gdzieś w głębi duszy właściciel, a za nim też najbardziej znaczący działacze wiedzą, że nakłady finansowe były przeogromne i musi zaskoczyć od razu. A to, co mówisz mediom, że będziesz trzymał ciśnienie to jedna sprawa, możesz udawać najbardziej cierpliwego mnicha świata, na koniec liczysz, ile wydajesz na tych zawodników i mówisz sobie: dobra, spróbujmy z innym trenerem, innym dyrektorem, innym prezesem. I nie dziwi mnie to, bo każdy właściciel musi sam przejść tą ścieżką, żeby przekonać się, że to tak nie działa, że wystarczy wrzucić te wszystkie grzyby do wody i nagle powstaje fantastyczna pieczarkowa. Trzeba dorzucić jeszcze trochę cierpliwości i właściwych ludzi. Trzymam kciuki, żeby w ŁKS-ie tej cierpliwości było więcej, zwłaszcza że byłem bardzo rozczarowany ubiegłym sezonem.

Jednym spośród tych, którzy będą decydować o ewentualnej zmianie trenera, będzie Marcin Janicki, w Katowicach wspominany raczej dobrze, choć czarną kartą w jego CV jest nasz spadek do 2. ligi po golu bramkarza Bytovii w 97. minucie decydującego meczu. Jak oceniasz jego pracę w Łodzi?
Na razie staram się nie oceniać, bo jest zdecydowanie za wcześnie na to, by oceniać pracę wszystkich nowych działaczy, a trochę ich przybyło w Łodzi. Pewne, że piłkarze nie ułatwiają chłopakom roboty – poziom sportowy nie do końca idzie w parze z akcjami marketingowymi czy tymi związanymi z ticketingiem, bo to ma ręce i nogi, natomiast nie ma głowy, bo głową jest wynik piłkarski, dlatego tym ludziom trudniej jest działać. Marcin Janicki to człowiek, którego bardzo cenię i wiązałem z nim duże nadzieje, kiedy przychodził do ŁKS-u. Czekam na efekty jego pracy i czekam dość spokojnie, bo zdaję sobie sprawę, że jest bardzo dużo rzeczy do zrobienia. Jest mnóstwo nowych dyrektorów, a ja czekam, żeby teraz ci dyrektorzy pozatrudniali odpowiednich wykonawców i żeby ci wykonawcy wprowadzili klub na zdecydowanie wyższy poziom organizacyjny. Marcin Janicki to gość, który zna się na robocie i trzymam kciuki, żeby po pierwsze dostał tyle czasu, ile potrzebuje, a po drugie, żeby piłkarze mu za bardzo nie bruździli swoją postawą na boisku.

Masz szczególne wspomnienia z meczów z GieKSą?
Zawsze będę darzył sentymentem stary sektor gości przy Bukowej. To nieprawdopodobne, jak przyjemnie się dopingowało zza bramki jeszcze na starym stadionie, ściana za plecami robiła fantastyczny klimat, do tego mecze – choć z tradycyjną wymianą uprzejmości – odbywały się jednak z dużym szacunkiem z obu stron. To był też jeden z moich pierwszych wyjazdów, a na pewno pierwszy samochodowy, na którym byłem kierowcą. To mógł być sezon 2009/10.

Pamiętam ten mecz. Wygraliśmy 4:1, ŁKS dostał dwie czerwone kartki, a pierwszego gola zdobył Krzysztof Kaliciak strzałem praktycznie z połowy boiska.
Przypominam sobie, że po tym meczu ówczesny prezes ŁKS-u chyba wysyłał Bogusława Wyparłę do okulisty, żeby sprawdził wzrok, bo coraz więcej miał takich pomyłek. Natomiast muszę przyznać, że wtedy wynik nie za bardzo mnie interesował. My byliśmy wtedy w sektorze gości w ok. 1000 osób, był naprawdę świetny doping. I mimo że to były moje początki na wyjazdowym szlaku, to pomyślałem wtedy, że na tym szlaku zadomowię się na dobre. Zawsze wspominam GKS z dużą sympatią, bo tamten sektor gości był godny – to jest naprawdę dobre słowo, bo zapewniał godność wyjazdowiczom, nie jak wiele innych sektorów, w których miałem okazję zasiąść pozniej. No i na pewno też ciepło wspominam… Choć to akurat złe słowo – bardziej pasowałoby zimno, więc zimno wspominam mecz, gdy graliśmy z wami jakoś w końcówce października i było okrutnie zimno. Zasiedliśmy na tym tymczasowym sektorze gości. Pamiętam, że doszło między nami do krótkiej wymiany ognia podczas oprawy pirotechnicznej, dlatego z sektora byliśmy wypuszczani pojedynczo i zajęło to długi czas. Stałem więc w trampkach na mrozie myśląc, co ja mam w głowie, że ciągle chce mi się jeździć. Dzisiaj oczywiście wspominam to już ze śmiechem.

Przy okazji naszego meczu z Widzewem Michał Nibarski podzielił się ze mną anegdotą z czasów waszej rywalizacji w 3. lidze, gdy próbowali przeszkodzić w waszym awansie wymuszając porażkę Widzewa z Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie. Pamiętasz tamte czasy?
Jest pewna przyśpiewka, która towarzyszyła mi przez większość młodzieńczych lat: róg róg róg – gol gol gol!, która królowała na początku XX wieku, a potem była trochę zapomniana. Pamiętam, że w tamtym meczu część kibiców Widzewa skandowała ją przy rzutach rożnych Drwęcy, no i od tej pory na ŁKS też ta przyśpiewka wróciła i jest dość często proponowana przez gniazdowych. Pamiętamy to Widzewiakom, ale znam też takich, którzy wypominają to części swoich kibiców uważając, że zwyczajnie nie powinno tak być, że kibicujesz rywalowi, nawet jeśli ten rywal może zaszkodzić twojemu lokalnemu, derbowemu przeciwnikowi. Dlatego tutaj sytuacja była dość niejednoznaczna i nie chciałbym przesadnie krytykować wszystkich Widzewiaków, bo sam nie wiem, jak bym się zachował w odwrotnej sytuacji. Temat na pewno ciekawy i nieco absurdalny, że dwie potężne marki, które rywalizują gdzieś na czwartym poziomie rozgrywkowym, zostały pogodzone przez zespół Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie.

Na Łódź padł już blady strach przed najbliższym meczem, gdy patrzycie na rozpędzającą się maszynę Rafała Góraka?
Nie ukrywam, że trzymałem kciuki za trenera Góraka. Wydaje mi się, że to topowy fachowiec i było mi przykro, że radzi sobie odrobinę słabiej w tym sezonie. Byłem oczarowany tym, jak GieKSa radziła sobie jako beniaminek. Nie skłamię, jeśli powiem, że wiele osób z pewną zazdrością wypowiadało się o tym, co GieKSa robi w swoim pierwszym sezonie, tym bardziej pamiętając, jak wyglądał nasz pierwszy sezon po awansie do Ekstrakasy, zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem. Dlatego cieszę się, że GieKSa się odkręciła, tym bardziej, że ważną postacią u was jest Mateusz Kowalczyk, czyli wychowanek Szkoły Gortata, były uczeń – gość, któremu oczywiście kibicuję.

Wisła Kraków udowodniła, że w Pucharze niemożliwe nie istnieje. To co, może i ŁKS tą drogą trafi do Europy?
Mógłbym odpowiedzieć, że po tym, co zobaczyliśmy w ostatnich meczach ligowych, to pozostało nam skupić się na Pucharze Polski, ale mówiąc serio trzymam kciuki, żeby ŁKS jeszcze coś pokazał w lidze. Na pewno to, czego bym nie chciał, to żebyśmy ten mecz odpuścili, a trochę się tego boję, chyba jak każdy kibic. Jak ostatecznie się to zakończy? Nie wiem, bo trener Grabowski jest w pierwszej kolejności rozliczany z wyczynów w lidze i to dla nas kluczowa sprawa. Ja liczę przede wszystkim na to, że ktokolwiek wyjdzie na murawę, to po prostu pokaże, że ambitnie walczy o miejsce w składzie, a Puchar traktuje tak samo poważnie jak ligę. Sam jestem ciekaw, jak ŁKS do tego podejdzie i chciałbym, aby to podejście było poważne, bo Puchar Polski nie zasługuje na to, jak czasem traktują go kluby.

W pierwszej rundzie dopiero po dogrywce pokonaliście Chrobrego Głogów, a jedną z bramek zdobył Serhij Krykun. Odpracował już bramkę, którą strzelił wam w finale baraży jeszcze jako zawodnik Górnika Łęczna?
Chyba tak. Wiadomo, że tamta historia zatrzymała nas w rozwoju na długie lata. Bez tamtej porażki barażowej ŁKS zupełnie inaczej wyglądałby zarówno dzisiaj, jak i wtedy, po awansie do Ekstraklasy. Jeśli prześledzić nasze losy, to tak naprawdę awansowaliśmy w najbardziej niefortunnych momentach, jakie można sobie wyobrazić, bo za pierwszym razem ten awans robiliśmy wraz z Rakowem, więc drugi spośród beniaminków był bardzo mocny. W dodatku był to sezon reorganizacji, gdy przy dwóch beniaminkach z ligi spadały trzy zespoły. Natomiast kiedy Stal Mielec robiła awans, to już w zdecydowanie bardziej sprzyjających okolicznościach, gdy spadał tylko jeden zespół, w dodatku trafiło się bardzo słabe Podbeskidzie. Takie jest przynajmniej moje wrażenie. Dlatego tym bardziej żal, że kiedy trzeba było awansować po barażu z Górnikiem Łęczna, to tę szansę wypuściliśmy z rąk. Fakt – awansowaliśmy później, ale znowu stało się to w takim zestawieniu, że trudno było nawiązać walkę o utrzymanie, biorąc pod uwagę ograniczenia finansowe, jakie wówczas miał ŁKS. Zadra może już nie tkwi w sercu, ale na pewno Serhij musi się mocno starać, żeby nie przypominać mi o tych słabszych momentach, które ŁKS miał, a on odegrał w tym kluczową rolę.

Czy wśród łódzkich kibiców czuć specjalną mobilizację przed naszym meczem?
Niestety, decydujący jest tutaj termin, który jest wybitnie niesprzyjający. Podejrzewam, że tego nie przeskoczymy i frekwencja nie będzie szalona. Z drugiej strony wydaje mi się, że ci, którzy mają przyjść, to i tak się na tym stadionie zjawią. Martwi mnie jedynie, że przy innych wynikach osiąganych w lidze, zupełnie inaczej również wyglądałby ten mecz pucharowy, bo to zniechęcenie jest jednak mocno wyczuwalne, zwłaszcza u mniej zaangażowanych kibiców. Każdy kolejny miesiąc rozczarowań, a tych mamy już za sobą kilka, a nawet kilkanaście, utrudnia nam działania czysto kibicowskie. Najlepszy dowód to moment, gdy mieliśmy mecz pucharowy z Chrobnym Głogów, a chwilę wcześniej wyjazd, kiedy wracaliśmy na szlak po zakazie, to bilety na wyjazd rozchodziły się w szybszym tempie niż na mecz u siebie. To dobitnie podkreśla, jakie nastroje panują wśród kibiców mniej zaangażowanych, a jakie wśród fanatyków. Więc fanatyków spodziewam się ujrzeć tylu co zwykle, zwłaszcza, że sam będę wśród nich razem z synami, żoną i tatą, natomiast sądzę, że mimo wszystko nie będzie to mecz o rekordowej frekwencji.

Jaki scenariusz przewidujesz we wtorkowe popołudnie przy Alei Unii Lubelskiej 2?
Zupełnie szczerze wydaje mi się, że ŁKS nie jest skazany na porażkę w tym meczu dlatego, że kluby Ekstraklasy o podobnych ambicjach i podobnych celach jak GieKSa, czyli spokojne utrzymanie i niewiele więcej, to raczej ten Puchar Polski mają wpisany jako obowiązek do odbębnienia, a nie szansę na świetną przygodę. Dlatego po losowaniu nawet się ucieszyłem, że skoro mieliśmy trafić na kogoś z Ekstraklasy, to nie jest to ekipa, która zaplanowała sobie w budżecie grę w europejskich pucharach w przyszłym roku i wręcz liczy na to, że przez Puchar Polski uda się pójść drogą na skróty. Myślę, że np. Pogoń i Widzew właśnie w Pucharze Polski upatrują największą szansę na to, żeby w tych pucharach zagrać wcześniej. Dlatego ucieszyłem się, że to GKS, gdzie myślę że nikt nie będzie rozdzierał szat, jeśli okaże się, że to w Łodzi się wasza pucharowa przygoda skończy. A moim zdaniem ŁKS ma sporo jakości piłkarskiej, zwłaszcza po dołączeniu Bastiena Tomy, więc sądzę, że jeśli poważnie potraktuje ten mecz i zagra z takim zaangażowaniem jak w Rzeszowie i będzie miał przy tym odrobinę szczęścia, to nie jest skazany na porażkę. Ale czy powiedziałbym, że wierzę głęboko w to, że Łódzki Klub Sportowy jutro postawi kolejny krok na długiej ścieżce do Stadionu Narodowego? Raczej nie.

Ile jest kilometrów z Łodzi do Skierniewic?
To jest mniej więcej w połowie drogi do Warszawy, więc pewnie będzie jakieś 70-80. Mniej więcej podobna droga z Katowic jak do Łodzi. Odwiedziliśmy z Leszkiem Milewskim Skierniewice, gdy robiliśmy reportaż o ich szalonych pucharowych przygodach. Być może nie będzie to dla was wielkie pocieszenie, ale stoicie w dosyć długim rzędzie drużyn, które były murowanym faworytem, a ostatecznie w Skierniewicach poniosły klęskę. Widziałem gablotę Unii, gdzie obok wszystkich trofeów z niższych lig jest też bardzo dużo gadżetów – koszulek i proporczyków z licznych meczów Pucharu Polski. Więc nie macie powodów do odczuwania zbyt dużego wstydu, bo Unia niejednego zaskoczyła w tych rozgrywkach.

Kto i ile jutro wygra?
Nie lubię tego pytania, bo zawsze muszę się mocno gryźć w język, żeby nie wyjść na totalnego czarnowidza. Uwzględniając to, jak Puchar Polski jest traktowany przez ekipy o pozycji zbliżonej do GKS-u, liczę na walkę, która zakończy się jednobramkowym zwycięstwem jednej z drużyn. A której? Mam nadzieję, że los będzie sprzyjał gospodarzom. Ale czy załamię się totalnie, jeśli okaże się, że to GKS Katowice będzie o krok bliżej Narodowego? No, niestety – aby mnie złamać, trzeba zdecydowanie więcej porażek Łódzkiego Klubu Sportowego.

Kontynuuj czytanie

Hokej

Bezradna GieKSa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ramach 14. kolejki Tauron Hokej Ligi podejmowaliśmy w Satelicie lidera tabeli – Unię Oświęcim. Po końcowej syrenie powody do radości mieli goście, a losy spotkania rozstrzygnęły się w pierwszej tercji. 

Spotkanie rozpoczęło się od gola dla oświęcimian. W 2. minucie McNulty tak niefortunnie wybijał krążek spod własnej bramki, że trafił w głowę Petrasa, a następnie „guma” znalazła się w naszej bramce. Uskrzydleni zdobytą bramką goście szukali okazji na podwyższenie prowadzenia, jednak Eliasson nie dał się pokonać. W 7. minucie w zamieszaniu pod bramką Tyczyńskiego żaden z naszych zawodników nie potrafił wepchnąć krążka do bramki. Od tego meczu mecz nabrał tempa, a krążek szybko przemieszczał się z jednej strony lodowiska na drugą. W połowie meczu w odstępie 54 sekund przyjezdni zdobyli dwie bramki. Najpierw Ahopelto zagrał w tempo do Krzemienia, a ten nie dał szans na skuteczną interwencję naszemu bramkarzowi. Niespełna minutę później strzałem spod linii trzeciego gola dla unitów zdobył Peresunko. Po stracie trzeciej bramki do boksu zjechał Eliasson, a jego miejsce między słupkami zajął Kieler. Do końca tercji goście kontrolowali przebieg wydarzeń na lodzie.

Początek drugiej tercji należał do unitów, którzy stworzyli sobie kilka groźnych okazji. W 25. minucie dwójkową akcję Wronka-Fraszko na gola zamienił ten drugi. Dwie minuty później powinno być 2:3, ale tylko w wiadomy sobie sposób strzał Varttinena obronił Tyczyński. Z upływem czasu groźniejsze okazje zaczęli stwarzać nasi hokeiści. W 30. minucie Lundegard trafił w poprzeczkę. Napór katowiczan trwał, ale próby Bepierszcza, Chodora, Vervedy i Pasiuta nie przyniosły efektu bramkowego. Niewykorzystane okazje się zemściły na 32 sekundy przed syreną kończącą drugą tercję. Ahopelto zagrał krążek do Morrowa, a ten huknął jak z armaty w samo okienko. Jednak to nie było koniec emocji. Niemal równo z syreną kończącą tę część meczu Wronka strzałem pod poprzeczkę zdobył drugiego gola dla GieKSy.

Trzecia tercja rozpoczęła się od festiwalu kar po obu stronach. Najpierw na dwie minuty do boksu kar odesłany został Makela. Tuż po zakończeniu jego kary, nieprzepisowo zagrał Petras. Podczas tego czterominutowego okresu gry w powerplay’u najbliżej zdobycia gola był Anderson. Po wyrównaniu sił na lodzie role się odwróciły i to oświęcimianie grali praktycznie przez cztery minuty w przewadze, po wykluczeniach dla Chodora, a następnie dla Hoffmana. Oświęcimianie również tego okresu nie zwieńczyli golem. Co się odwlecze to nie uciecze. W 51. minucie Partanen strzałem pod poprzeczkę z okolic koła bulikowego zdobył gola numer 5 dla Unii Oświęcim. Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry do boksu zjechał Kieler, a w jego miejsce wszedł dodatkowy zawodnik z pola. Manewr ten zakończył się niepowodzeniem, a strzelcem szóstej bramki był Peresunko, ustalając wynik meczu.

GKS Katowice – Unia Oświęcim 2:6 (0:3, 2:1, 0:2)

0:1 Samuel Petras 1:46
0:2 Łukasz krzemień (Erik Ahopelto, Roman Dyukow) 10:20
0:3 Ołeksandr Peresunko (Reece Scarlett) 11:14
1:3 Bartosz Fraszko (Patryk Wronka) 24:58
1:4 Joe Morrow (Erik Ahopelto)39:28
2:4 Patryk Wronka (Grzegorz Pasiut) 39:59
2:5 Mika Partanen (Samuel Petras) 50:21, 5/4
2:6 Ołeksandr Peresunko (Scarlett Reece, Radosław Galant) 56:46, do pustej bramki

GKS Katowice: Eliasson (Kieler) – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Bapierszcz, Anderson, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jonasz – Chodor, Hornik, Kosmęda, Dawid, Hofman Jakub.

Unia Oświęcim: Tyczyński (Dyukov Anton) – Morrow, Scarlett, Peresunko, Rac, Kasperlik – Dyukov Roman, Makela, Ahopelto, Galant, Partanen – Florczak, Soderberg, Moutrey, Trkulja, Petras – Matthews, Mościcki, Ziober, Krzemień, Kusak.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga