Dołącz do nas

Felietony

Derby kuriozów, kontrowersji i telewizyjnych wpadek

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Ach te mecze z Górnikiem… W ostatnich latach nie mieliśmy ich wcale, w kilku poprzednich było ich jak na lekarstwo. Po spadku z ekstraklasy raz trafiliśmy na zabrzan w Pucharze Polski, były także dwa mecze ligowe, podczas rocznej banicji. Do dalszych meczów pamięcią trzeba sięgać już w ekstraklasie.

Tydzień temu stuknęło mi 20 lat na GiekSie. Jak ten czas leci… W związku z tym nie pamiętam choćby przerwanego i powtórzonego przy światłach pojedynku. Choć pamiętam doskonale, że akurat w dzień powtórzonego spotkania jechaliśmy z klasą z podstawówki do teatru i tramwaje, które przejeżdżały przez Rondo, były tak napakowane kibicami, że ani wcześniej, ani później czegoś takiego nie widziałem. Kibice dosłownie wysypywali się z tegoż środka lokomocji, a my… musieliśmy czekać na jakiś luźniejszy.

Mój pierwszy mecz z Górnikiem, a trzeci w ogóle, to spotkanie z jesieni 1996. Za namową kolegów udałem się na owiany pewną sławą sektor D… Chciałem posmakować, jak wygląda mecz z tej perspektywy, wcześniej bowiem na meczach z Wisłą i Śląskiem zajmowałem miejsce na C. Spotkanie było pełne kontrowersji, pamiętam, jak rozpatrywano je w niedzielnym Studio Gol w katowickiej trójce. Po pierwsze Mieczysław Agafon strzelał bezpośrednio z rzutu rożnego i… no właśnie, piłka wpadła do bramki czy nie? Tego do dziś nie wiadomo, sytuacja podobna do tej GieKSy z Benfiką (choć wtedy akurat piłka ewidentnie minęła linię po strzale Kucza, tym razem to Kucz wybijał futbolówkę). Dość kuriozalne jest to, że mogliśmy stracić gola z kornera w momencie, gdy w tym aspekcie brylował Sławek Wojciechowski, który nawet w tym meczu próbował z rogu trafić do siatki. Swoją drogą patrząc na poniższy skrót naprawdę można zaryzykować stwierdzenie, że to mogła być jedna z najlepszych lewych nóg w Europie i stałe fragmenty mógł mieć na poziomie Juninho Pernambucano czy Sinisy Mihajlovića. Szkoda, że nie wykorzystał swojego potencjału, a nie zmienia tego nawet fakt pobytu w Bayernie Monachium i kilka meczów w barwach Bawarczyków.

Wracając do spotkania, GKS strzelił gola w 72. minucie w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach. Po dośrodkowaniu Wojciechowskiego z rogu, główkował jeden z naszych zawodników piłka trafiła (?) w słupek, po dobitce Bogdana Pikuty w Tomasza Hajtę i po rękach Dariusza Klytty wpadła do siatki. Zabrzanie mieli sporo pretensji, bo uważali, że futbolówka nie uderzyła wcześniej w słupek, a odbiła się przez siatkę od zawodnika stojącego w bramce, czyli de facto opuściła boisko. Na skrócie poniżej możecie zobaczyć, że chyba faktycznie tak było… GKS dociągnął jednak zwycięstwo do końca, a ja po raz pierwszy miałem okazję cieszyć się z wygranej w derbach.

https://www.youtube.com/watch?v=x4p1q6ujCs0

Kolejnym istotnym meczem jest spotkanie ostatniej kolejki sezonu 2000/01. Górnik aby się utrzymać musiał nie tylko samemu osiągnąć dobry wynik, ale liczyć też na potknięcia rywali. W skrajnym przypadku nawet wygrana nie dawałby zabrzanom utrzymania – gdyby Stomil wygrał swój mecz. Ostatecznie Stomil przegrał, a więc Górnikowi, aby uniknąć baraży, wystarczał remis. Do 89. minuty jednak przegrywali. Pamiętam spekulacje przedmeczowe, że GieKSa ten mecz puści. Dlatego ze zdumieniem przyjmowałem długie prowadzenie naszego zespołu po pięknej bramce z dystansu Tomka Moskały. Coś jednak musiało się na koniec wydarzyć. Dziwny faul i dziwny karny, strzelony przez Piotra Gierczaka. Niestety realizacja Canal Plus była fatalna i kamery nie uchwyciły tego kuriozalnego strzału, ale pamiętam, że było to uderzenie prosto w Piotra Lecha, który zrobił wszystko, aby piłka wpadła do siatki. Gdzieś między rękami, pod brzuchem. Czułem się dość mocno oszukany po tym spotkaniu. Górnik się utrzymał, a ja mówiłem, że jak już ustawiać mecze, to można to zrobić inaczej, wcześniej, mądrzej, w środku spotkania, a nie czekać na dziwnego karnego w ostatniej minucie, o którym będzie mówić cała Polska. Czy mecz był ustawiony, tego oczywiście nie wiem – wtedy miałem przekonanie, że tak. Po spotkaniu kibice GKS wbiegli na boisko po koszulki naszych zawodników, na boisku pojawiła się policja, która na linii środkowej utworzyła zaporę. Gdy sympatyków GieKSy nie było już na całym boisku (chyba tylko na połowie pod zegarem) po kilkunastu minutach piłkarze z Zabrza wybiegli triumfalnie do swoich kibiców, cieszyć się z utrzymania. Przyznam, że zrobiło to na mnie wrażenie i było bardzo efektowne, choć niesmak miałem duży…

Sezon 2002/03 i wyjazdowe spotkanie z Górnikiem. Fantastyczny doping i gol Bojarskiego, który podbiegł do sektora po strzelonej bramce i ukląkł triumfalnie w geście radości. To był bardzo ważny i trudny mecz w drodze naszego zespołu do europejskich pucharów. Na domiar złego czerwoną kartkę dostał Jacek Kowalczyk i długo musieliśmy sobie radzić w dziesiątkę. Kolejne dwie bramki dla GKS również były kuriozalne (jak wszystko w opisywanych przeze mnie derbach). Bojar z rzutu karnego uderzył tak, że piłkę obronił… Piotr Lech, ta poszybowała wysoko w górę, odbiła się od murawy i dzięki rotacji wpadła do bramki. Trzeci gol natomiast to lob Roberta Sierki. Zareagowaliśmy na sektorze radością dopiero po kilku sekundach. Widok mieliśmy bowiem ze stu metrów zza drugiej bramki, i patrząc po zachowaniu innych zawodników, w tym stojącego i w ogóle nie próbującego interweniować Lecha – myśleliśmy, że piłka przeleciała nad poprzeczką. Dopiero radość naszych zawodników uzmysłowiła, że padł gol. Potem w telewizyjnych relacjach było widać, że Lech po tym lobie obrócił się w stronę do bramki i… bił brawo…

Inny mecz w Zabrzu, który pamiętam, to pojedynek z 2004 roku w ulewnym deszczu. Jakaż była radość, gdy Dawid Plizga strzelił efektowną, swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie. I było już tak blisko, blisko remisu, gdy zawodnik o nazwisku Joao Paulo Heidemann (czy jakoś tak), wyrównał. Szkoda, zabrakło tak niewiele…

Ostatni mecz w ekstraklasie to pojedynek widziany zza płotu, z kasy lub drzewa. Doliczony czas gry i rzut karny Krzysztofa Markowskiego. Pamiętam, że po tym spotkaniu w skrócie Canal Plus ta bramka była, ale potem też oglądąłem sobie z odtworzenia Multiligę i wiadomo, że wszystkie spotkania już się dawno zakończyły, a to na Bukowej wciąż trwało. W studiu dyskutowali i podsumowywali, aż nagle okazało się, że w Katowicach karny. I jakoś tak to nieudolnie zaprezentowali, że te 2-3 sekundy, gdy Maro strzelał karnego, po prostu ręka się komuś omsknęła i była zmiana kamery na niewiadomo co. I gola widać nie było…

Meczu Pucharu Polski przegrany 3:4 to też było coś. Fantastyczna atmosfera i olbrzymia dramaturgia na boisku. W barwach gości nasz obecny trener Jerzy Brzęczek. Markowski wyrównał w 86. minucie wprowadzając stadion w euforię. Mieliśmy dogrywkę, w której Górnik strzelił jeszcze jednego gola, a kibice mówili, że może i dobrze, bo robiło się już całkiem konkretnie ciemno, jupiterów nie było i zachodziła obawa, że konkurs jedenastek byłby rozgrywany w egipskich ciemnościach. Choć żartowano też, że wtedy kibice racami oświetliliby cały stadion, tak jak zrobili to kilkanaście minut wcześniej.

No i spotkanie z Zabrza z 2009 roku – 20 tysięcy ludzi na trybunach, mecz przyjaźni, Żółta Armia na sektorze gości. W PRE SCRIPTUM możecie sobie pooglądać kilka filmików z tego meczu. Sektor buforowy po jakimś czasie zniknął i kibice obu klubów połączyli siły. Do dzisiaj pozostaje to mój mecz GKS z najliczniejszą frekwencją. To była po prostu magia.

Było jeszcze kilka innych meczów z Górnikiem, ale wymieniłem te, które najbardziej wbiły mi się w pamięć. Derby kuriozalnych sytuacji, realizacyjnych (telewizja) wpadek i wielkich kontrowersji. Jak będzie teraz? Miejmy nadzieję, że to będzie kolejny mecz, który pozostanie w pamięci na zawsze!


10 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

10 komentarzy

  1. Avatar photo

    jarek

    21 października 2016 at 20:54

    Ja pamiętam jeszcze jedno ciekawe wydarzenie z mczów z Górnikiem.
    Czy mozna być 2 razy na jednym wyjeźedzie? Okazuje się ,ze tak.
    W roku 92 albo 93 Gieksa grała wyjazdowy mecz w Zabrzu . Zebrała się dość pokaźna grupa kibiców pod Skarbkiem (około 2000 ) bo były to czasy ,ze na wyjazd szło się na zbiórke i jechało. Przemarsz na dworzec , do pociągu i jazda.W Zabrzu idziemy na stadion i tak w połowie drogi policja staneła kordonem z przodu i stop, mecz odwołany bo boisko zmrożone i nie nadaje się do gry(to był pirwszy mecz na wiosne chyba marzec). No to My z powrotem na dworzec i do pociągu do Katowic. Najlepsze jest to ,ze w tym samym dniu ruch grał mecz u siebie i po drodze na stacjach (gdzieś Ruda Śl. Świętochłowice stały grupki chorzowskich które chciały jechać na mecz. Jakież było ich zdziwienie jak zobaczyli pełny pociąg Gieksy. Niektórzy w popłochu uciekali , inni stali w osłupieniu a Kibice Gieksy w ironi wołali do nich z otwartych okien pociągu „chodźcie , wsiadajcie” 😉
    Za jakiś miesiąc mecz był powtórzony i byłem 2 raz na tym samym wyjeździe.

  2. Avatar photo

    wnc emigracja

    22 października 2016 at 00:49

    Na ten powtórzony szpil z Górnikiem, Ojciec napisał mi usprawiedliwienie w tajemnicy przed Mamą. Pamiętam jak nauczycielki straszyły, że wiedzą że jest mecz i będą sprawdzać nieobecności (szkoła podstawowa 26). Ok… na Bukowej zaraz koło 19-nastki, milicja stoi i wyłapuje gówniarzy 😉 złapali mnie,kumple starsi, więc przeszli na lajcie… i wypytywanie dlaczego nie w szkole co i jak…ściema na szybko że badania lekarskie, badanie krwii u pielęgniarki itp. Udało się! Ave GieKSa! Pozdro z UK!

  3. Avatar photo

    kosa

    22 października 2016 at 12:39

    @jarek

    Takich sytuacji można pewnie mnożyć. Ostatnią taką był wyjazd na Dolcan, który za pierwszym razem nie doszedł do skutku z powodu katastrofy w Smoleńsku.

  4. Avatar photo

    Tauzen

    22 października 2016 at 15:40

    shellu to ty dopiero 20 lat xd jo już 26 lat na GieKSa jeżdża , może jestem piknik bo ino u siebie łaża, ale łaża i pamiętom najlepsze czasy z Benificą bordox leverkusen arisem , gaśnięcie światła itd. nie musza jeździć na wyjazdy żeby być wiernym kibicem ,ale młodzi mogą mi zazdrościć wspomnień z najlepszych lat GieKSy !!!

  5. Avatar photo

    Mecza

    22 października 2016 at 17:16

    Byłem jak zgasło światło, nie pamiętam co dalej. Na powtórkę urwałem się ze szkoły z dwoma „chorzowskimi” kumplami z Klimzowca (tak się złożyło że uczyłem się na Sportowej w Batorym) Tam m.in. Szala był rocznik starszy, ten sam matematyk Hanisz który go nie cierpiał:) Bez sprawdzania Górnik wtedy wyrównał i było „zgaście słońce”

  6. Avatar photo

    KruchY

    22 października 2016 at 19:38

    ja tam nie pamietam zadnych derbow z gornikiem w extraklasie ale mam nadzieje ze juz za rok bede mogl urwac sie ze szkoly/roboty na DErBY ksgks.

  7. Avatar photo

    jaca

    22 października 2016 at 21:09

    Mecza, jo tyż pamiyntom Hanisza! Niy było leko ???? W moich czasach uczył sie tam tyż Kucz. Grali my wtedy – 1986 – z Górnikiym na Śląskim i bóło 3:3. Ale nojlepszy szpil z niymi kery pamiyntom bół rok późni: 3:2 z Andrzejem Rudym w składzie zanim pitnół do Niymiec.

  8. Avatar photo

    Pyjter

    22 października 2016 at 21:18

    Pamiętam powtórzony mecz,bodajze w środę o 11 godinie ,wagary????i trumnę w barwach Górnika na Blaszoku…

  9. Avatar photo

    carra23

    22 października 2016 at 22:08

    final pucharu polski 1 Maja 86 na Slaskim!!!I Puchar byl nasz!!!furtok koniarek kubisztal kapias AH!!!

  10. Avatar photo

    jarek

    29 października 2016 at 19:19

    @kosa
    No niby tak kosa ale nie rozmawiamy tutAJ o meczach z Dolcanem vel cks czeladź tylko o meczach z Górnikiem.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna kobiet

Trzy punkty z Dolnego Śląska

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.

W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.

Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak  wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.

Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.

Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.

Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław:
Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie,  bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a  dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.

W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.

Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.

Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu z Motorem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mecz z Motorem to już historia. Historia bardzo szczęśliwa dla nas, bo trzybramkowe zwycięstwo na wyjeździe nie zdarza się codziennie. Z początkiem nowego tygodnia wracamy jeszcze raz do piątkowych wydarzeń, ale za chwilę czekają nas kolejne wyzwania. Maraton z trzech meczów w ciągu tygodnia. Pierwszym akordem będzie spotkanie z Koroną Kielce. Wszyscy na Nową Bukową!

1. Wyjazd do Lublina był jednym z najdalszych w tej rundzie. Potem będziemy jeszcze mieli Białystok, a ponadto już niedalekie delegacje – do Łodzi, Niecieczy i Częstochowy.

2. Te piątki nam serwują niezwykle często. Dodatkowo mecz o osiemnastej wymagał wyjechania rano, choć nie jakoś bardzo wcześnie rano. Z Katowic wyjechaliśmy o 11.

3. Pojechaliśmy w czwórkę – ja, Misiek, Kazik i Mariusz, z którym nieraz jeździmy na wyjazdy i świadczymy sobie wzajemnie „samochodowe” przysługi. Przed nami było nieco ponad 4 godziny drogi.

4. Trasa przebiegała sprawnie. Było pochmurno, choć jeszcze nie deszczowo. Na to musieliśmy poczekać.

5. Wkrótce po odbiciu z autostrady udaliśmy się do Maka w Sokołowie Małopolskim. Mieliśmy co prawda w planie posilenie się już w Lublinie, ale chcieliśmy szybciej wziąć coś na ząb, bo Misiek nie jadł śniadania, a skoro tak – wykorzystaliśmy sytuację, by zaspokoić łakomstwo. Symbolicznie.

6. W Lublinie byliśmy około 15.30. Mogliśmy podziwiać tak nieczęste w Polsce trolejbusy. Znamy je doskonale z Tychów, ale naprawdę niewiele jest miejsc, w których one jeżdżą. Z pamięci kojarzę Grudziądz, ale mogę się mylić.

7. Z polecenia pojechaliśmy do „Bistro przy peronie”, czyli jak sama nazwa wskazuje jadłodajni przy dworcu i jednocześnie bardzo niedaleko stadionu. Tutaj czekał nas właściwy posiłek.

8. Chłopaki wzięli różnie – rybę, kurczak, schaboszczak… Ja zdecydowałem się na Zapiekaperon, czy coś takiego. Na zdjęciu ładnie wyglądało, smakowało nieźle, ale bez szału. Natomiast frytki od Miśka choć mrożone, były idealnie zrobione – co rzadko się zdarza w knajpach, więc nie omieszkałem mu kilku zwędzić.

9. Łakomstwo skutkowało tym, że wzięliśmy także zupę. Co prawda w menu było napisane, że szparagowa, ale przytomnie zapytałem pani sprzedającej, czy to rzeczywiście szparagowa czy z fasolki szparagowej. Istotnie to drugie.

10. No i na koniec byliśmy już pełni. Dobrze, że stadion był niedaleko. Wkrótce zaczęliśmy kierować się ku obiektowi Motoru.

Nie wiem, czy to nasza pamięć zawiodła, ale jakoś chyba w innym miejscu niż ostatnio były do odebrania akredytacje. Dlatego najpierw musieliśmy zaparkować samochód z jednej strony stadionu, potem go obejść (stadion, nie samochód – nie jesteśmy jeszcze tak szaleni, żeby obchodzić samochody) i wrócić do wejścia dla mediów. Przechodząc m.in. obok efektownego muralu.

11. Zazwyczaj to jest tak, że parkujemy/wjeżdżamy i już z tobołami odbieramy akredytacje. Teraz zrobiliśmy sobie trochę wycieczek. W końcu jednak odebraliśmy wejściówki.

12. Przed stadionem stały gęsiego autokary Motoru i GieKSy. Potem nasz autokar widzieliśmy jeszcze raz, w zupełnie innym miejscu.

13. Wkrótce już znaną drogą udałem się na chwilę na salę konferencyjną, gdzie pogadałem chwilę z miejscowym dziennikarzem. Potwierdzał, że pod Mateuszem Stolarskim jest gorący stołek. Dla obu klubów było to niezwykle ważne spotkanie. Kazik w tym czasie wypuścił drona i zrobił efektowne ujęcia.

14. Po zrobieniu herbaty poszedłem już na prasówkę. Zawsze lubię być zarówno na stadionie, jak i na sektorze prasowym odpowiednio wcześniej. Można się usadowić, zająć dobre miejsce i też obejrzeć jeszcze niezapełniony stadion. Jeszcze przy lekkim świetle dziennym, choć już z jupiterami.

15. Na obiekcie był pewien relikt kilkuletniej przeszłości. Otóż przy wejściu na prasówkę znajdowały się dwie kartki z hasłem do WiFi. Problem jednak polegał na tym, że jedna z nich to była kartka z… finału Pucharu Polski 2021. Ciekawe to, czy tam nikt nigdy z klubu się nie zapuścił, by ją zdjąć? A może to po prostu pamiątka?


16. Miejsca prasowe są kompletnie oddzielone od reszty. Ciekawe jest to miejsce na stadionie Motoru. Posadzka z płyt chodnikowych, ogólnie stan niemal surowy, ale przejścia wygodne. Najbardziej rozśmieszają mnie numerowane krzesełka na kółkach, których jest mniej niż stolików. Tym bardziej, trzeba wcześniej zająć.

17. Ja wybrałem miejsce nieopodal komentatorów Canal Plus, których jeszcze nie było na stanowisku. Dlatego też mogłem podejrzeć i podsłuchać na żywo wywiady z trenerami. Zawsze są one nagrywane ponad godzinę przed meczem i puszczane z odtworzenia we „Wstępie do meczu”. Tutaj już doskonale wiedziałem od razu, jakie mają nastawienie obaj szkoleniowcy.

18. Zasiadłem do swojego stanowiska. Do wyboru są dwa rzędy, jeden ze sztywnymi stolikami, drugi z rozkładanymi. Minus tych pierwszych jest taki, że są w rzędzie dolnym i mają przed sobą szybkę z pleksi. To zawsze daje takie wrażenie odgrodzenia od boiska i pewnej nienaturalności. Zająłem więc miejsce na górze.

19. Blat w porządku, minimalnie pochylony, ale nie na tyle, żeby zsuwały się rzeczy, tak jak na niektórych stadionach. Miejsca wystarczająco, kontakty są, widoczność znakomita. Nie pozostawało nic, jak czekać na rozpoczęcie spotkania.

20. Kibice powoli zaczęli się schodzić, piłkarze mieli rozgrzewkę. Pod jej koniec spiker wyczytywał składy, a w międzyczasie Arkadiusz Najemski, obrońca Motoru, został uhonorowany pamiątkową tablicą za setny mecz w Motorze. Problem w tym, że nic sobie z tego nie robił tenże spiker i czytał dalej zestawienia, więc sporo osób pewnie nie zauważyło, że taka ceremonia ma miejsce.

21. A potem mieliśmy już granie. Powiedziałbym, że przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy GKS od początku atakował, gdyby to była prawda. Znamy ten schemat choćby z meczów z Legią czy Cracovią. Problem był taki, że przewaga nie była udokumentowana bramką. Tutaj była – i to dwoma trafieniami. Kibice obu drużyn od początku oglądali bardzo ciekawy mecz.

22. Co do pierwszej bramki GKS, to boisko w Lublinie najwyraźniej służy Bojrsze Galanowi. Zawodnik praktycznie nie strzela goli, ale na stadionie Motoru trafił już drugi raz. Tak to bywa w piłce.

23. Adam Zrelak strzelił bramkę ręką. Na szczęście nie swoją, więc to nie była boska ręka Jasia Furtoka. Dopomógł jednak wspomniany Arek Najemski. Tak więc, gratulacje Arek! I jeszcze raz dzięki!

24. Nadal jednak musieliśmy być czujni, bo przecież w poprzednim sezonie też w dziewiątej minucie prowadziliśmy, a to jednak Motor wygrał 3:2. Tu mieliśmy dwubramkowe prowadzenie, ale dalecy byliśmy od przypisywania sobie trzech punktów, bo… to jest GieKSa, która zawsze potrafi spłatać figla.

25. No i spłatała. Łatwo dała sobie wbić dwie bramki, bo już nie było więcej miejsca, żeby się cofnąć na boisku (dalej były już tylko trybuny). Z dobrego prowadzenia zrobił się remis, a w zamieszaniu Motor był bliski trzeciej bramki.

26. Nie jestem w stu procentach przekonany, że to Czubak strzelił pierwszego gola. Sam zawodnik mówił, że raczej nie dotknął piłki. Powtórki są bardzo mylące, bo na niektórych jest wrażenie, że dotknął, na innych całkowicie nie. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze z linijką sprawdzi. Ja bym zaliczył bramkę Wolskiemu.

27. Na szczęście Łabojce przepaliły się styki i sfaulował Zrelaka przy linii autowej. Choć eksperci stwierdzają, że druga żółta kartka nie była potrzebna. Bez przesady. Czyste i zasłużone żółtko. To zawodnik powinien uważać, a nie liczyć na litość sędziego.

28. Swoją drogą zaledwie dwie sekundy były potrzebne, by Marten Kuusk po swoim wejściu odmienił losy meczu. To właśnie po zmianie, w której zastąpił Czerwińskiego, Estończyk wykonywał aut do Słowaka i nastąpił ten faul.

29. Druga połowa to był już koncert GieKSy. Nasze armaty na dobre się odblokowały. Zrelak strzelił już gola nogą, a nie ręką rywala i katowiczanie szybko znów byli na prowadzeniu. To drugie trafienie Słowaka w tym sezonie.

30. A potem show dał Ilja Szkurin. Białorusin strzelił swoje pierwsze dwie bramki w lidze dla GKS, a w sumie ma już trzy trafienia, bo przecież zdobył gola także w Pucharze Polski. Jaka szkoda, że nie wykorzystał tej sytuacji sam na sam, bo drugi hat-trick zawodnika GKS w tym sezonie to byłoby coś.

31. Hat-trick asyst mógł mieć Bartosz Nowak, ale dwie właśnie były prawowite, a trzecia (pierwsza w kolejności) to była ta przy drugim golu GKS w tym meczu. Bramka była samobójcza, więc asysty nie ma.

32. Z czasem nie było już zagrożenia, że GieKSie może coś się stać. Dużo wnieśli zmiennicy, jak wspomniany Ilja, a także Sebastian Milewski czy Marcel Wędrychowski.

33. Tym samym GKS zdobył pięć goli na wyjeździe pierwszy raz od ubiegłorocznego meczu z Puszczą. Kibice natomiast zwracają uwagę, że ostatni mecz z kibicami, w którym zespół zdobył pięć bramek w delegacji to spotkanie sprzed… 20 lat, kiedy GieKSa wygrała w czwartej lidze z Czarnymi Sosnowiec 5:2. Wówczas hat-tricka zaliczył Sebastian Gielza.

34. W końcu mieliśmy odrobinę radości. Po meczu oczywiście nagrałem swoją nagrywkę, a z racji tego, że byliśmy – jak wspomniałem – nieopodal komentatorów, zaprosiłem Tomasza Wieszczyckiego do wywiadu. Były reprezentant Polski zgodził się i przeprowadziliśmy sympatyczną, krótką rozmowę. Wieszczu zapowiedział, że za tydzień będzie na meczu z Koroną.

35. Mecz skomentował także Tomasz Witas, który zadebiutował w tej roli w Canal Plus. Wyszło mu całkiem dobrze, słyszałem jego emocje na żywo, a potem przewijając sobie mecz mogłem stwierdzić, że dał radę. Może to będzie szczęśliwy komentator dla GieKSy?

36. A co do Wieszcza, to trzeba powiedzieć, że w poprzednim sezonie pamiętam, że komentował mecz z Puszczą u siebie (3:1), a w obecnym z Wisłą w Płocku (1:1). Więc też całkiem nieźle.

37. Potem oczywiście udałem się na konferencję prasową. Jak zwykle zadawałem pytania trenerowi Górakowi, ale przy pierwszym z nich tak się zamotałem, że musiałem gdzieś odkręcić, żeby w gruncie rzeczy powiedzieć, o co mi chodzi 😉

38. Mateusz Stolarski natomiast wyglądał jak cień człowieka. Taka piłkarska depresja. Mieliśmy to kiedyś w GieKSie, tak w swoim czasie wyglądał Piotr Mandrysz, a będąc uczciwym, takie wrażenie w pewnym momencie sprawiał także Rafał Górak – w czasach okrzyków o walizkach i fatalnych wyników. Trener też się na szczęście odkręcił z tej sytuacji i to dawna sprawa.

39. Ciężki czas przeżywa jednak trener Motoru. Próbował odpowiadać, ale widać było wielki żal – niewypowiedziany całkowicie żal tak naprawdę do zawodników. Szkoleniowiec chyba też wie, że prezesi różnie lubią reagować. A Zbigniew Jakubas przecież chciał pucharów…

40. GieKSa wygrywając 5:2 wyprzedziła Motor w tabeli. Brawo!

41. Po konferencji zostaliśmy jeszcze jakiś czas na sali. I znów muszę to powiedzieć. My naprawdę po 19 latach w pierwszej lidze mamy dużo pokory, nawet jeśli chodzi o ludzi zajmujących się mediami. Przy jednym stoliku siedzieli sobie ludzie z oficjalnej strony klubu, przy innym my. I u wszystkich pełen spokój, oczywiście że dobre humory, ale nie ma tego cwaniakowania, co w innych klubach, tego śmieszkowania i kumatości, tak żeby cały Lublin słyszał. Lubię to u nas. Nie robimy z siebie nie wiadomo jakich gwiazd. Za dużo wszyscy w Katowicach przeszliśmy.

42. Wkrótce udaliśmy się do samochodu, by wrócić do Katowic. Czekało nas kolejne ponad cztery godziny drogi. Pogoda była kiepska, padało lub siąpiło niemal cały czas.

43. W Brzesku jeszcze wstąpiliśmy na kurczaki z KFC, bo byliśmy po wielu godzinach już głodni – a było już po północy. To była jedyna dostępna strawa o tej porze. Od razu przypomnieliśmy sobie, że już niedługo mecz z Piastem.

44. Dla mnie to był piąty mecz w Lublinie, z czego drugi na nowym stadionie. Bilans jest bardzo zadowalający – zobaczyłem trzy zwycięstwa, jeden remis i jedną porażkę. W tych spotkaniach widziałem także aż jedenaście bramek GieKSy.

45. Na powrocie jeszcze mijaliśmy autokar GieKSy. To zdecydowanie stały fragment gry podczas powrotów z wyjazdów.

46. W Katowicach byliśmy około drugiej w nocy. W końcu, w szóstym meczu w delegacji zdobyliśmy trzy punkty!

47. Do zobaczenia w sobotę na Koronie!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga