Już dwa lata temu chciałem zatytułować swój felieton przed ostatnim meczem ligowym „Finał”. GieKSa miała walczyć w ostatniej kolejce o awans do ekstraklasy. Awans, który spokojnie dało się przyklepać dużo wcześniej, ale z powodu kiepskich wyników w decydujących momentach był on odsuwany, odsuwany, potem stał się już tylko mrzonką. Ostatecznie do tego finału nie doszło, bo choć matematycznie jeszcze szanse były, to niemożliwe było splecenie się tysiąca konfiguracji mogących dać upragnioną promocję. Więc żaden to był finał, tylko pogrzeb żenująco zepsutego sezonu.
To był mecz ostatniej kolejki. Z Bytovią Bytów. Przy Bukowej.
Teraz nazwy „finał” w tytule nie ma. Z prostego powodu. Już wiele kolejek temu trener Dariusz Dudek „ukradł” mi to słowo i posługiwał się nim na kilku konferencjach prasowych. Ale o ile „siedem finałów”, o których mówił wcześniej, było trochę na wyrost, to sobotnie spotkanie absolutnie do tego słowa pasuje. Bo to właśnie ten jeden mecz może uratować sezon. I jednocześnie całkowicie go przekreślić.
Mobilizacja jest wielka, wśród kibiców, ale i klub się mocno zaangażował w promowanie meczu, z krótkimi wypowiedziami, zaproszeniami na mecz na czele. Kibice w Katowicach zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Porażka bowiem zrzuca nas brutalnie do drugiej ligi. To jest mecz, w którym nie musimy oglądać się na inne stadiony – wszystko zależy od naszego zespołu.
I właśnie wśród sympatyków GKS panują bardzo różne opinie. Jedni bardziej się boją spadku i przegranej, inni mniej. Ale to, co zauważyłem, to fakt, że teraz nie przewija się zbyt wiele wypowiedzi w stylu „na pewno wygramy”, „leszcze z Bytovii – utrzymanie pewne”, „jak nie z Bytovią, to z kim”. Wypowiedzi, które pojawiały się od kilku lat regularnie, nawet jak GieKSa regularnie dostawała w czapę. Kibice – sorry – są mega odporni na wiedzę i doświadczenie i w sumie lekko mnie żenowało, że po kilku latach dostawania w czajnik od Kolejarzy, Okocimskich czy Turów Turek, ludziom się nadal wydaje, że GKS w starciu z takimi ekipami jest zdecydowanym faworytem. Niestety. Już od kilku lat katowiczanie pokazali, że można sobie na Bukową przyjechać jak po swoje i nie wysilając się zbytnio – zgarnąć trzy punkty. Z marki tego klubu na boisku nie pozostało już nic. A jednak teraz – w obliczu naprawdę wielkiego zagrożenia – tych pustych słów sympatyków GieKSy o pewnym zwycięstwie – nie ma. Strach zajrzał głęboko w oczy, pewność siebie zniknęła. Pojawiła się wątpliwość.
Zwycięstwo nie jest pewne, ale jednak jest darem niebios, że w tak ważnym meczu gramy z Bytovią Bytów. To daje wiarę, że GKS nie przegra. Wiarę większą w porównaniu z każdym innym zespołem. Bardziej bałbym się, gdybyśmy grali z Garbarnią. A już zupełnie miałbym niepokój, gdyby to Wigry były naszym rywalem. Nie mówiąc o Stomilu czy Chrobrym. Wówczas już można by było zwijać żagle.
A tak jest Bytovia. Ekipa, która w ostatnich 24 meczach ligowych wygrała tylko raz! A w ogóle wygrać nie potrafiła przez 21 spotkań. To jest w ogóle jakiś ewenement, że ta drużyna z takimi wynikami ma jeszcze jakiekolwiek szanse na utrzymanie. Ale uwaga – drużyna ta wygrała w tym sezonie cztery mecze na wyjeździe. I jeszcze większa uwaga! Kuriozalne jest to, że były to pierwsze cztery wyjazdowe mecze w sezonie. A ostatnie siedem wyjazdów Bytovia przegrała. Doprawdy przedziwna statystyka. I patrząc na cały sezon poza jego początkiem trzeba sobie powiedzieć jasno: w meczu, w którym z tak słabą ekipą wystarczy remis, porażka będzie oznaczać, że mamy na boisku do czynienia z jeszcze większymi frajerami w naszych koszulkach, niż nam się wcześniej wydawało.
Tak, nie będę tutaj się silił na słowa mobilizacji, zrobili to już za mnie inni. Ja mobilizowałem wielokrotnie w sezonach, w których GieKSa udawała, że walczyła o awans, by potem spektakularnie oddać ten awans za 30 srebrników. Więc tym razem nie mam ochoty na to. Utrzymanie ligi jest obowiązkiem, choćby nikt na mecz nie przyszedł, a stadion zabiliby dechami. Jest jedyną szansą, by ta drużyna nie zapisała kolejnego rozdziału w księdze hańby klubu GKS Katowice.
Tylko teraz uwaga. Przytoczę kilka przykładów, że niemożliwe nie istnieje.
Sezon 2012/13. Polonia Bytom na wiosnę przystępuje do meczu z GieKSą z bilansem 1-4-19 (!) i pięcioma porażkami z rzędu. GKS w fatalnym stylu remisuje w Bytomiu.
Sezon 2013/14. Okocimski Brzesko do meczu z GKS przystępuje po 8 meczach bez zwycięstwa. Wygrywa na Bukowej. Potem do końca sezonu nie wygrywa żadnego z 14 meczów. Bilans ostatnich 23 meczów sezonu ekipy z Brzeska to: 1-7-15. Jedyna wygrana na Bukowej.
Sezon 2014/15. Widzew Łódź przystępuje do meczu z GieKSą po dziewięciu porażkach z rzędu. GKS nie potrafi tego wygrać. W fatalnym stylu remisuje w Łodzi.
Sezon 2016/17. Na trzy kolejki przed końcem na Bukową przyjeżdża MKS Kluczbork, który już jest zdegradowany i w całym sezonie nie wygrał jednego (!) meczu na wyjeździe. GKS z prowadzenia 2:0 schodzi na 2:3. Po bramce z połowy boiska w doliczonym czasie gry.
Sezon 2017/18. Ruch Chorzów do meczu z GKS przystępuje po 10 meczach bez wygranej, w tym dwóch, w których tracił po 6 bramek. GKS wygrywając może spuścić Ruch do drugiej ligi. W fatalnym stylu katowiczanie przegrywają i dają możliwość fety na Cichej.
Przykładów jak widać jest sporo. Zremisowane mecze z Polonią i Widzewem w tym kontekście należy traktować jako sromotną na tamten czas porażkę. Problem jest taki, że taka sytuacja powtarza nam się regularnie. Czyli jest ekipa, która od każdego zbiera oklep, gra kompromitująco słabo i nie ma po prostu bata, żeby z GieKSą osiągnęła dobry wynik. Ale wtedy na białych koniach wjeżdża jedenastu rycerzy z herbem GieKSy i hersztem na ławce i pokazują, że naprawdę niemożliwe nie istnieje.
Warto o tym pamiętać w kontekście dzisiejszego meczu. Że nasi zawodnicy przekręcili się wiele razy i ryzyko powtórki niestety istnieje.
Dlatego tak ważne jest, żeby zawodnicy i trener podeszli poważnie do tego meczu. Ponownie napiszę – nie będę się tutaj rozczulał nad zaufaniem do drużyny, bo go już od dłuższego czasu nie mam. Liczę jedynie na przebłysk profesjonalizmu, że jednak ta ilość wyjazdowych zwycięstw w tej rundzie przełoży się na w końcu drugą wygraną u siebie. Że nie zakończymy sezonu z kompromitującym jednym zwycięstwem na siedemnaście meczów.
Oczywiście utrzymanie się nie będzie „sukcesem”, jak to stara się przedstawić trener Dudek. To jest obowiązek i naprawdę wielką żenadę odstawia szkoleniowiec takimi słowami. Wydaje się, że GKS to jednak zrobi, pytanie w jakim stylu, ale zrobi. Najważniejsze dla nas jest to, że nie trzeba tego meczu wygrać. Ale dobrze by było jednak nie walczyć o remis, tylko o zwycięstwo. Z naszymi gagatkami gra na remis może się skończyć perspektywą wycieczki do Stargardu Szczecińskiego.
Ku sentymentowi Poczobuta, w którego wierzą jedynie prawdziwi kibice.
Dzisiaj sądny dzień. Obyśmy nie musieli odprawiać pogrzebu. Niech się zakończy dobrze i wszyscy rozejdziemy się do domów na wakacje z poczuciem jednej wielkiej, pierdolonej ulgi.
I mam nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy robić bohaterów z ludzi, którzy omal przez swoją głupotę nie zatopili (miejmy nadzieję!) GieKSy.
Z dyletantami numer jeden tego klubu, czyli prezesem i dyrektorem sportowym na czele.
PS Na koniec wpis jednego z kibiców GieKSy na temat tego meczu:
„Ja tam jestem jakoś dziwnie spokojny, może to skutek leków, które mi lekarz przepisał”.
I tego się trzymajmy!
Kejta
18 maja 2019 at 05:27
Te miernoty to przejebia mowie wam. Jak zawsze mam dobre podejscie do kazdego meczu tak teraz czuje ze kopacze zafunduja nam 2lige
Tyle razy dostalismy od nich w ryj ale teraz dostaniemy siekiera w tyl glowy…
KaTe
18 maja 2019 at 11:53
Grunt, żeby pamiętać (niezależnie od wyniku), że pan Bartnik po szpilu powinien wsiąść do swojego nowego złotego merca o rejestracji SMY… i SMYknąć na północ, dając już spokój Gieksie!
Pyjter
18 maja 2019 at 14:52
Panowie piłkarze,koncentracja pełne 90 minut!Grajcie ofensywnie z głową,zero minimalizmu!Niby taka Bytovia ale oni będą grać o pełną pulę do samego końca!Wielka mobilizacja żeby nie zakończyła się wielką stypą i wqurwieniem wszystkich.Do boju GieKSa!
PanGoroli
18 maja 2019 at 16:10
Ostatnio czytałem, o ponoć powszechnej patologii w polskich klubach. Jakiś menago chce wcisnąć jakieś drewno, albo emeryta, za grube pieniądze. Sportowy, zwłaszcza, jeśli ma do dyspozycji kasę budżetową, czyli niczyją, przyklepują kontrakt, a menago odpala sportowemu dolę. Kto wie, czy potem sportowy nie odpala preziowi. nie wiem, czy to ma miejsce w GieKSie, ale jest zastanawiające – klub z takim budżetem, dysponuje drużyną amatorów, o bardz\o niskim poziomie indywidualnym każdego zawodnika. Czyli wygląda na to, że zostali oni przepłaceni. Prezes jednak zamiast wywalić tak nieudolnego i niegospodarnego sportowego, to trzyma go nadal. Sportowy se kupuje nowego mercka, wszyscy się poklepują, że jest fajnie, a klub stacza się na dno. niemcy na to mówią 'polnische wirtschaft’, polska gospodarka…
kibic
18 maja 2019 at 17:07
Mimo wszystko życzę utrzymania.
lelel
18 maja 2019 at 19:33
buhhahahahahahahahaha