Dołącz do nas

Felietony

Eliminacja mankamentów, pielęgnacja potencjału – refleksje po Zniczu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

No i po zawodach, można by rzec. Długie oczekiwanie na pierwszy mecz ligowy i skończyło się w sposób dla nas bardzo znany, czyli porażką u siebie na inaugurację. Trzeba by naprawdę ze świecą poszukać drugiej drużyny na świecie, która nie dość, że startuje tyle razy z rzędu u siebie (w sumie sześć), to jeszcze cztery ostatnie razy kończy porażką w tym pierwszym meczu. Można więc powiedzieć, że historycznie trzeba było być na to przygotowanym. Część kibiców była też przygotowana z tytułu życiowego czarnowidztwa. Ale była też spora ilość osób, które wierzyły, że tym razem będzie inaczej, przełamiemy kompleks inauguracji i w ogóle meczów na własnym boisku.

GieKSa zaczyna nowe życie. Już nie w lidze szuwarowo-bagiennej, a w lidze paździerzowej (cytat z jednego z kibiców). Stosując pewną gradację, można powiedzieć, że polskie drużyny w europejskich pucharach dostają po tyłku, ale w ekstraklasie wiodą prym (ogólnie, a nie w tym sezonie). Ci którzy są za słabi na ekstraklasę, grają w pierwszej lidze. A ci, którzy są za słabi na pierwszą, trafiają do drugiej. To taka luźna refleksja dotycząca poziomu sportowego, jakiego możemy w tej drugiej lidze oczekiwać. Niestety poziomu, który będzie tworzony także przez nasz zespół i bardzo ważnym zadaniem będzie po prostu od tego poziomu ligi nie odstawać.

Często jest tak, że spadkowicze mają problem na początku kolejnego sezonu w lidze niższej. Każda liga ma bowiem swoją specyfikę i jeśli ktoś uważa, że ligę niżej będzie grało się łatwiej, a „nasza” ekipa jest faworytem, to jest w dużym błędzie. Co potwierdza rzeczywistość raz za razem.

GieKSa ze Zniczem rozegrała jeden z najbardziej dziwnych meczów, które widziałem. Pierwsze skojarzenie, które mi przychodzi do głowy to spotkanie Austria – Polska na Euro 2008, kiedy to Austriacy cisnęli nas niesamowicie, mieli setki, dwusetki, ale cuda wyczyniał Artur Boruc, wszystko w pierwszej połowie wybronił, a Polska nagle wyskoczyła jak Filip z konopi i strzeliła gola. Dzisiaj aż takiej dysproporcji nie było, ale coś podobnego już tak. Różnica polega na tym, że my dwustuprocentowych sytuacji nie mieliśmy, ale oddawaliśmy dużo strzałów, graliśmy kombinacyjnie, z pierwszej piłki, strzelaliśmy z pola karnego i spoza jego obrębu. Oddawaliśmy celne strzały (co w ostatnich latach nie jest regułą). Znicz był zepchnięty do defensywy i dla laika było oczywistym, że GieKSa ten mecz wygra. Natomiast kibic GieKSy oczywiście obawiał się, że zaraz oddamy pole i nas wypunktują. I to już nie było wspomniane „życiowe czarnowidztwo” tylko zwykłe, rzetelne doświadczenie stałych bywalców z Bukowej. Oczywiście była nadzieja, że „tym razem będzie inaczej”, ale nie było. Dodatkowo Znicz wzmógł to, co znamy i nie strzelił nam dwóch goli (co zdarzało się zdecydowanie najczęściej), a trzy. I to do przerwy. Nokaut, z którego ciężko się było podnieść.

W drugiej połowie już nic dziwnego nie było – mieliśmy normalną kolej rzeczy. Rywal grał spokojnie, GieKSa biła głową w mur i wymęczyła tylko jednego gola.

Patrząc na opinie kibiców, zdania są mocno podzielone. Jedni uważają, że dramat, żenada i generalnie wszystkie standardowe słowa, które znamy doskonale z poprzednich sezonów. Inni widzą jakieś plusy, pamiętają o tym dobrym początku meczu, widzieli walkę. Dowodem była reakcja kibiców po końcowym gwizdku i wsparcie dla zespołu.

Ja osobiście uważam, że ten mecz pokazał kilka rzeczy. Po pierwsze, że jest potencjał ofensywny w tej drużynie. Jeśli tak mało zgrana ze sobą ekipa potrafi stworzyć kilka akcji tak jak na początku meczu, dojść do sytuacji strzeleckich i te strzały oddać, to jest to powód do optymizmu. Dodatkowo nie uczestniczyło w tej grze dwóch zawodników, tylko naprawdę kilku. Był Błąd, Wroński, Stefanowicz, Rumin, Kiebzak czy Rogala. Nie oznacza to, że wszyscy grali super, ale byli nabuzowani i każdy z nich miał jakiś udział w tym początkowym szturmie. Trzeba tę ofensywę pielęgnować, wiedzieć, że jest zalążek i nie zmarnować tego, tak jak rok temu zostało zmarnowane po kilku kolejkach, co było jednym z grzechów głównych Jacka Paszulewicza.

Na tym plusy się kończą, a zaczynają problemy. Tak jak to, że sytuacje nie zostały wykorzystane i cały czas mieliśmy zero po stronie zysków. Przypomniał się koszmar Daniela Rumina z poprzedniego sezonu. Co prawda takiej sytuacji jak w meczu w Nowym Sączu wówczas nie miał, ale dzisiaj powinien był strzelić co najmniej jednego, jeśli nie dwa gole. Upodobał sobie jednak trafianie w bramkarza.

O ile jednak nieskuteczność to coś, co daje nadzieję na poprawę (najważniejsze, że sytuacje są), to niepokój można mieć o defensywę i grę defensywną całego zespołu. I tu zdania wśród kibiców są podzielone, na ile winę za utratę bramek ponoszą obrońcy, a na ile również pomocnicy, którzy dopuścili do tego, że w ogóle jakiekolwiek zagrożenie pod naszą bramką mogło powstać. No niestety – dużym minusem jest to, że z tak dużej przewagi w początkowej fazie meczu, rywal wyszedł bez szwanku, a dodatkowo bez większego problemu przeniósł ciężar gry pod naszą i również bez większego problemu strzelił trzy gole. Przyznam, że jeśli chodzi o początek bramkowych akcji, poczekam do obejrzenia obszerniejszego skrótu niż ten z TVP, ale widząc same gole, to niestety trzeba powiedzieć, że bardzo zawiedli ci, którzy przecież tę drużynę powinni trzymać w ryzach – doświadczeni Jędrych i Dejmek. Przy pierwszym golu zakręcili się niczym na karuzeli, przy drugim Dejmek staranował (?) rywala (czy to było na karnego?), przy trzecim również Dejmek w łatwy sposób dał się ograć rywalowi z szybką nogą – kryjąc na radar. Dodatkowo trzeba by przyjrzeć się wielu innym akcjom Znicza, po których musiał interweniować Mrozek. Wygląda na to, że problem z defensywą nie jest rozwiązany i na tym będzie musiał skupić największą uwagę Rafał Górak. Pół biedy bowiem, gdybyśmy jeszcze te swoje sytuacje wykorzystali. Strzelając jednak w meczu zero bramek, będzie wystarczył tylko jeden błąd, by przegrać mecz. A my tych błędów nie robimy jeden, tylko wiele.

Ogólnie nie ma co popadać w jakiś wielki pesymizm, bo mimo wszystko ten wynik nie oddaje do końca przebiegu meczu. Dobrze, że przynajmniej Jędrych to skorygował swoim trafieniem. Znicz za wyrachowanie, chłodną głowę i wypunktowanie jak najbardziej zasłużył na zwycięstwo, ale raczej trudno przewidywać, że wszyscy przeciwnicy będą tak wyrachowani, a my będziemy ciągle płacić frycowe.

Tak jak powiedział trener Górak, zabrakło doświadczenia i umiejętności. Niestety po początkowym zrywie mało dali boczni obrońcy, jak również pomocnicy. Walki zespołowi odmówić nie można było, ale widoczne było zmęczenie. Szkoda, że rezerwowi nie podnieśli poziomu drużyny, a takie sytuację, jak w samej końcówce miał Urynowicz, trzeba rozwiązywać bardziej rozważnie, z większą starannością, bo jednak dobitka z 20 metrów po ziemi w gąszcz przeciwników nie jest zbyt dobrym pomysłem.

Nie ma tragedii, ale do zachwytów również daleko. Przede wszystkim trzeba poprawić grę obronną, bo taka postawa, jak w meczu ze Zniczem może spowodować kuriozalną sytuację, że będziemy w danym meczu naprawdę dużo lepsi, ale rywal zrobi dwie akcje i strzeli dwa gole. Pamiętajmy jednak również o pracy z ofensywą i nad skutecznością.

Niech trener pracuje z zespołem i poprawia to, co zostało uwidocznione jako mankament i niech wzmacnia to, co pokazało się jako potencjał. Za tydzień katowiczanie grają z Gryfem Wejherowo, co będzie zupełnie innym spotkaniem. W sobotę będziemy mieli okazję sprawdzić, jak postępuje rozwój tej drużyny.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


9 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

9 komentarzy

  1. Avatar photo

    Nerwus

    28 lipca 2019 at 19:57

    Żydki wygrały tam na farcie, będzie ciężko, remis będzie naszym sukcesem

  2. Avatar photo

    Piki

    28 lipca 2019 at 20:26

    Cytując po części klasyka … „to , że jesteśmy w dupie to wiemy , problem w tym , że NIE umiemy zacząć się w niej urządzać”

  3. Avatar photo

    Roh

    28 lipca 2019 at 21:07

    Ja tam nie widze dużo pozytywów. Prawda jest taka, ze niektorzy nasi zawodnicy nie nadaja sie nawet na ten poziom. A to co wyprawiaja w obronie Jendrych i Dejmek to piłkarski kryminał.

  4. Avatar photo

    Mleczak

    28 lipca 2019 at 23:03

    Nadzieja była, jest i będzie. Również bez większych oczekiwań szedłem na mecz, ale wybaczcie z kolejną wyprawą poczekam aż się w końcu zgrają, stworzą monolit, zbiorą doświadczenie etc. Szkoda mojego czasu, a może po prostu przynoszę im pecha…Poczekam aż się przełamią, albo może zrobią nawet jakąś serię. Oprócz miłości do barw mam jeszcze poczucie dobrego smaku…

  5. Avatar photo

    KaTe

    29 lipca 2019 at 00:50

    Wiosną najlepiej w obronie grali Remisz z Jędrychem. Ale ktoś uznał, że lepszy będzie powolny grubasek Dejmek…
    A jeśli chodzi o atak, to zadziwia mnie nieustająca wiara w Rumina. Facet dużo biega, ale snajperem nie jest i chyba nie będzie. Może lepiej go ustawić na skrzydle – słabszy od tego boroka Kiebzaka nie będzie

  6. Avatar photo

    Irishman

    30 lipca 2019 at 11:07

    @Mleczak, a nie będzie Ci później szkoda, że nie byłeś przy tym jak właśnie rodziła się drużyna, która za chwile będzie nam przynosić mnóstwo radości?
    Bo ja im więcej czasu mija od meczu im więcej oglądam jego skrótów, im bardziej chłodno o nim myślę tym bardziej rośnie we mnie wiara, że coś z tego będzie! Bo ja naprawdę nie spodziewałem się aż tak dobrej gry w ofensywie! Oczywiście „dla równowagi” gra obronna „koncertowo” zawiodła. Napewno więc trzeba to zbalansować, dokonać kilku odważnych zmian personalnych (w końcu selekcja tak naprawdę ciągle trwa) czy w ustawieniu, poćwiczyć wzajemną asekurację i myślę, że będzie tylko lepiej!

  7. Avatar photo

    pablo eskobar

    30 lipca 2019 at 14:17

    Przy trzeciej bramce poprostu jakas masakra gosc tylem do bramki przyjmuje pilke obraca sie i strzela gola przy biernosci dwoch naszych kopaczy tak sie w B klasie niegra

  8. Avatar photo

    funclub

    31 lipca 2019 at 04:54

    „Tak jak powiedział trener Górak, zabrakło doświadczenia i umiejętności.”
    Pytanie zasadnicze, kto odpowiada za taki dobór zespołu?
    Może taniej, szybciej i lepiej pozbierać uczniów po osiedlowych boiskach szkolnych?
    Niech sobie chłopaki pokopią na prawdziwym stadionie trochę i pojeżdżą po Polsce.

  9. Avatar photo

    Ab

    31 lipca 2019 at 09:32

    Doświadczenie będą zbierać z kolejnymi batami natomiast ich umiejętności były, są i będą na tym samym niskim poziomie. Jeśli piłkarsko byliby lepsi to już dawno nie graliby tam skąd przyszli. Duet G-G kieruje się jednak innymi kryteriami niż umiejętności piłkarskie, wystarczy biegać tam i z powrotem i ćwiczyć na siłowni. No a piłka może trochę przeszkadza no ale co zrobić musi być.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Żółty kocioł dał koncert

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Radomiak Radom wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Joao Henriques. Poniżej spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Joao Henriques (trener Radomiaka Radom):
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. GKS strzelił trzy bramki, my dwie. Tyle mam do powiedzenia. Nasi zawodnicy do bohaterowie w tym meczu. Będziemy walczyć dalej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Ważny moment dla nas, bo pierwsza przerwa na kadrę to taka pierwsza tercja tej rundy i mieliśmy świadomość, że musimy zdobywać punkty, aby nie zakopać się. Wiadomo, jeśli chodzi punkty nie zdarzyło się nic zjawiskowego. Mamy siódmy punkt i to jest dla nas cenna zdobycz, a dzisiejszy mecz był bardzo ważnym egzaminem piłkarskiego charakteru, piłkarskiej złości i udowodnienia samemu sobie, że tydzień później możemy być bardzo dobrze dysponowani i możemy zapomnieć, że coś nam nie wyszło. Bo sport ma to do siebie, że co tydzień nie będziesz idealny, świetny i taki, jak będziesz sobie życzył. Ważne jest, jak sportowiec z tego wychodzi.

Tu nie chodzi o to, że nam się udało cokolwiek, bo udać to się może jeden raz, ale jak wychodzimy i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w opałach – a byliśmy w nich także w tym meczu. Graliśmy bardzo energetyczną pierwszą połowę, mogliśmy strzelić więcej bramek, a schodziliśmy tylko z remisem. Ze świadomością, że straciliśmy dwie bramki, a sami mogliśmy strzelić dużo więcej. No ale jednak obawa jest, że dwie straciliśmy.

Siła ofensywna Radomiaka jest ogromna, ci chłopcy są indywidualnie bardzo dobrze wyszkoleni, są szybcy, dynamiczni, niekonwencjonalni. Bardzo trudno się przeciw nim gra. Zresztą kontratak na 1:0 pokazywał dużą klasę. Niesamowicie jestem dumny ze swoich piłkarzy, że w taki sposób narzucili swoje tempo gry, byli w pierwszej połowie drużyną, która dominowała, stworzyła wiele sytuacji bramkowych, oddała wiele strzałów, miała dużo dośrodkowań. To była gra na tak. Z tego się cieszę, bo od tego tutaj jesteśmy. W drugiej połowie przeciwnik po zmianach, wrócił Capita, Maurides, także ta ławka również była silna. Gra się wyrównała i była troszeczkę szarpana. Natomiast niesamowicie niosła nas publika, dzisiaj ten nasz „żółty kocioł” był niesamowity i serce się raduje, w jaki sposób to odtworzyliśmy, bo wiemy jaką drogę przeszliśmy i ile było emocji. Druga połowa była świetnym koncertem i kibice bardzo pomagali, a bramka Marcina była pięknym ukoronowaniem. Skończyło się naszym zwycięstwem i możemy być bardzo szczęśliwi. Co tu dużo mówić, jeżeli w taki sposób GKS będzie grał, to kibiców będzie jeszcze więcej i ten nasz stadion, który tak nam pomaga, będzie szczęśliwy.

Bardzo cenne punkty, ważny moment, trochę poczucia, że dobra teraz chwila na odpoczynek ale za chwilę zabieramy się do ciężkiej roboty, bo jedziemy do Gdańska i wiadomo, jak ważne to będzie dla nas spotkanie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga