Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

[FELIETON] „Obudźcie się k….wa”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Sezon 2013/14 – 12 kwietnia 2014 Arka- GKS 3:0

GieKSa po dobrej jesieni pod wodzą Kazimierza Moskala z każdym meczem zaprzepaszcza swoje szanse na awans. Kulminacją jest mecz w Gdyni, który przegrywamy 0:3 po fatalnej grze. Trener na konferencji podaje się do dymisji, prezes Cygan po meczu nerwowo sprawdza telefon. Piłkarze po około 45 minutach po meczu zostają wezwani pod trybunę gości gdzie kibice chcą usłyszeć, co mająco powiedzenia. Na rozmowę w imieniu drużyny decyduje się Adrian Napierała, który jedyne, co może powiedzieć to „Przepraszam”. Kazimierz Moskal dostaje pierwsze poparcie, gdy leci gromkie „Kazimierz Moskal”…. Na koniec rozmowy słychać jedynie przeraźliwie głośne na pustym stadionie „OBUDŹCIE SIĘ KURWA!!!” ze strony jednego z kibiców.

Kilka dni potem Kazimierz Moskal dostaje 1964 % poparcia od kibiców oraz prezesa Cygana. Dostaje również 2 miesiące na sprawdzenie i poukładanie drużyny tak jak sobie tego życzy. Niestety trener Moskal zadaniu nie podołał, popełnił kilka błędów jak brak testowania graczy w końcówce sezonu, słabe transfery i utrata kontroli nad zespołem, gdy ten popadał w coraz większy marazm. W połowie rundy zastąpił go Artur Skowronek.

Sezon 2015/2016- wiosna

Po nieudanej końcówce roku 2015 i fatalnym początku z Arką w 2016 GieKSa ma już tylko iluzoryczne szanse na awans. Kolejne mecze potwierdzają, że jesteśmy średniakiem w tej lidze a spotkania z drużynami  z dołu tabeli i porażki potwierdzają, że ta drużyna potrzebuje rewolucji. Po porażce z Bytowią powróciły do mnie wspomnienia tego meczu z Arką i ten okrzyk ….„OBUDŹCIE SIĘ KURWA!!!”, Który tym razem w moim odczuciu powinien być kierowany przede wszystkim do działaczy, trenera Brzęczka, dyrektora sportowego Dariusza Motały oraz piłkarzy.

Na zarządzaniu klubem się nie znam, ufam, że Prezes Cygan wie najlepiej, co powinien zrobić przed być może ( mam nadzieję, że nie) ostatnim jego sezonem w barwach GieKSy. Ufam, że obudzi się i zapewni trenerom, sztabowi najlepsze warunki do tego by powalczyć o awans w następnym sezonie. Ufam, że da wolną rękę do tego by w tym klubie można było przeprowadzić rewolucję, na jaką wszyscy czekają od kilku lat. Taką, która realnie pozwoli nam patrzeć na możliwości awansu i progres drużyny.

Trener Brzęczek z tego, co wiem do tej pory nie był zwolennikiem rewolucji w składzie. O ile brak wielkich zmian w pierwszej drużynie w przerwie zimowej można jeszcze było obronić o tyle brak wyraźnych zmian 8-9 zawodników w przerwie letniej sprawi, że kibice w żadną przemianę i budowanie nowego zespołu nie uwierzą.  Ta szatnia potrzebuje przemiany, potrzebuje nowego impulsu od zawodników, którzy podniosą, jakość piłkarską, którzy podniosą tą szatnię i tą drużynę mentalnie. Póki, co szatnia jest przesączona porażkami, zawodnicy potrafią wygrywać pojedyncze mecze, ale od 2,5 roku nie udało im się wygrać 3 meczy z rzędu- Przypadek? …Nie sądzę. Jakie jest podejście mentalne do grania w barwach GieKSy pokazał ostatnio Rafał Dobroliński w filmiku „Ustrzel poprzeczkę”. Przy prezentacji przedstawił siebie, jako „Zawodowy rezerwowy”. Gratulacje Rafał za ten tytuł, ale idź być rezerwowym gdzie indziej gdyż ten klub zasługuje na coś więcej niż zawodowych rezerwowych.

Potrzebujemy dużego skoku jakościowego jeśli chcemy walczyć o awans. Trenerze potrzebujemy tej rewolucji i mam nadzieję, że mecz z Arką właśnie to Panu pokazał, że to właśnie wtedy się Pan „obudził” a późniejsze wypowiedzi dla prasy są tylko kurtuazją w stosunku do dziennikarzy i zawodników.  Na pewno obudził się wtedy Grzegorz Goncerz, który wyraźnie dał do zrozumienia, że ta drużyna jest za słaba by grać o awans. Trenerze nie bójmy się odważnych decyzji, czas zmienić tą kadrę, proszę nie popełnić błędów trenera Moskala a jedynie wyciągnąć z ich cenną lekcję.

Mam nadzieję, że obudzi się Dariusz Motała. Używając terminologii piłkarskiej – mam nadzieję, że po słabej zimie gdzie praktycznie żaden z jego transferów się nie obronił zaaklimatyzował się on już w mieście, w klubie, w drużynie na tyle, że przystąpi do ofensywy transferowej ze zdwojoną energią i siłą. Potrzebujemy dobrze dobranych graczy, takich, którzy mają nastawienie na rozwój a nie stagnację i odcinanie kuponów. Takich, którzy zapewnią zmianę w szatni pod każdym względem.

Liczymy również na to, że aktywniej będziemy wprowadzać do zespołu młodzież, zwłaszcza teraz w końcówce sezonu by sprawdzić na jakim oni są etapie, jeśli chodzi o ligową piłkę. Niczego już nie ryzykujemy a tylko możemy zyskać. Przypomnę, że AC Milan wprowadził do składu 16 latka na bramkę w kluczowej fazie sezonu a my boimy się wystawić młodzieżowców w „sparingu” z Bytowią. Obudźmy się, bo za chwilę z tej młodzieży nikt nam nie zostanie.

Mam nadzieję, że obudzą się również piłkarze, którzy zostaną z nami, że wezmą przykład z Alana Czerwińskiego i zabiorą się do pracy. W kadrze jest kilka znaków zapytania. Jestem ciekaw, co będzie z takimi zawodnikami jak Iwan, Wołkowicz, Duda, których pozycja w zespole nie jest mocna , ale również nie jest na tyle słaba by w pierwszej kolejności ich pożegnać. Przy całej sympatii dla tych zawodników ( Zwłaszcza dla Iwana za jego przeszłość w klubie) mam nadzieję, że obudzą się i zaczną grać tak jak tego oczekujemy my kibice, trenerzy, zarząd i przede wszystkim oni sami. Jeśli tego nie zrobią następnym przystankiem może być jedynie nasza filia piłkarska w Bytomiu.

I na koniec mam nadzieję, że obudzą się kibice. Jestem pełen podziwu dla wszystkich, którzy jeżdżą na wyjazdy, którzy chodzą dopingować na B1, jestem pełen podziwu dla prowadzących doping, że wygląda on jakby na stadionie było dużo więcej osób. Przy całym tym marazmie, jaki mamy ten klub nie zasługuje jednak na tak słabą frekwencję.

Gdy w rodzinie dzieje się źle to nie odwracamy się od bliskich plecami tylko pomagamy. GieKSa również potrzebuje pomocy, bo musimy przez ten trudny moment przejść razem. Więc niech obudzą się Ci, których teraz na B1 nie ma.

 

„OBUDŹCIE SIĘ KURWA!!!”

16 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

16 komentarzy

  1. Avatar photo

    pawelas197

    3 maja 2016 at 22:39

    dobrze napisane tylko zeby byl awans w przyszlym sezonie to wiekszosc musiala by odejsc a sprowadzic 7,8 nowych graczy i ich wkomponowac do zespolu potrzeba czasu na to a my od poczatku musielibysmy cisnac do przodu z punktami nie widze tego naprawde druzyne sie boduje kilka sezonow a my kilka sezonow sie oslabiamy i osmieszamy taka prawda na koniec sezonu powinnismy im wystawic rachunek sumienia i co niektorych wywiesc na taczkach

  2. Avatar photo

    Boss

    4 maja 2016 at 04:54

    Słusznie pawelas, jeśli decydujemy sie na rewolucje, to pod warunkiem ze bedzie udana w awans możnaby celować najwcześniej za 2-3 lata. Nikt nie zbudował jeszcze drużyny która po wymianie 3/4 pierwszej jedenastki walczyłaby o najwyższe cele w pierwszym sezonie… A jeśli mu sie udało to było to zwykle szczęście, bardzo rzadko spotykane. Nie mniej jednak rewolucji trzeba , bo mamy skład na bycie średniakiem w 1 lidze, nazywajmy rzeczy po imieniu. Drużyna nie ma potencjału większego, bo jeśli ktoś zagrał kiedyś lepiej tzn ze mu akurat jeden mecz wyszedl i juz. całe sezony gramy w kratkę bo na więcej tych grajków nie stać – po prostu.

  3. Avatar photo

    Irishman

    4 maja 2016 at 09:33

    Podpisuję się obiema rękami i całym sercem!

  4. Avatar photo

    Misiek

    4 maja 2016 at 09:57

    Jest od dekady chujnia i wszyscy to widzą… A Jarecki mówi, że jest ok… Dajmy im czas… I mamy 1400 na meczu i pokolenie od dekady wychowywane na GieKSie piłkarskim śmietniku…

  5. Avatar photo

    Tom

    4 maja 2016 at 15:24

    A do tego dodam, że nie potrzebny nam stadion większy niż 12 tys , ale niech jest ładny- w całości, a nie budowanie dwóch trybun i obietnica, że jak będzie więcej ludzi chodzić to coś dobudują.
    Taką chujowinę już mam- kalectwo a nie stadion i wszystkie miasteczka się będą z nas śmiać z takiego udupa

  6. Avatar photo

    Irishman

    4 maja 2016 at 16:30

    Tom, jakby wziąć pod uwagę to, do czego doprowadzono nasz klub, to w ogóle żaden nowy stadion nie jest potrzebny!

    Ale gdyby w końcu ktoś porządnie, na poważnie, bez obecnej ściemy zainwestował w drużynę piłkarską, wywalił tych, którzy dziś tylko przynoszą nam wstyd, wykorzystał nasz potencjał kibicowski, potencjał Katowic i regionu to nawet Stadion Śląski byłby za mały!

    TYLKO CZY TO REALNE?????

  7. Avatar photo

    Paderewa

    5 maja 2016 at 09:03

    Wywalić niepotrzebny balast za te pieniądze co połowa z nich ma moge bardzo chętnie zagrać na szpicy i zwolnić się z gruby bo jak patrza na tą patologie jaką oni grają to aż rzygać mi się chce nie ma co się dziwić ludzią że nie chodzą na szpile wina całego zarządu że robią kibiców za ch..u ..j …a i wiem że GieKSa jeszcze przez długi czas nie zagra jak za dawnych lat. !! Pozdro Paderewa H

  8. Avatar photo

    banik12

    5 maja 2016 at 16:21

    zróbcie kurwa na przyszły sezon akcje kup karnet to was śmiechem zabije,mom na ten sezon i na chuj mi on,oglądać tych pierdolców!!!!!!!

  9. Avatar photo

    Irishman

    5 maja 2016 at 18:20

    Banik12, no ale chyba zmienisz zdanie jak się okaże nareszcie zatrudnimy porządnych piłkarzy, nie na zasadzie „zamienił stryjek siekierkę na kijek”?

    Ale zgadzam się z Tobą – już chyba wszyscy mamy dość robienia z nas debili!

  10. Avatar photo

    Cierpliwy

    6 maja 2016 at 10:27

    Ja tam będę chodził na GieKSa nawet za 100 lot.

  11. Avatar photo

    Kibic2

    7 maja 2016 at 00:05

    @Błażej. Artykuł dobrze napisany ale… ostatnie zdanie, że kibice mają się obudzić woła o pomstę do nieba. Piszesz, że mamy się nie odwracać plecami, GKS wielka rodzina potrzebuje pomocy. Powiedz mi Błażej kiedy to nasi kibice odwrócili się od GKS? Zawsze wspieraliśmy klub, naszych graczy ale są pewne granice. Brak kibiców na stadionie to brak akceptacji z ich strony w stosunku do tego co dzieje się w klubie. Ile razy można się oszukiwać, być zawiedzionym i zniesmaczonym po grze naszych gwiazd????? W końcu w człowieku coś pęka i mówi nie i chuj!!!! Pewnie teraz odezwą się „twardogłowi” z tekstem jak ci nie pasuje to nie przyłaź. Nie potrzebujemy januszów i pikników na naszych meczach. Powiem Wam, prawda jest brutalna: tak potrzebujecie, bo pikniki i janusze wydają kasę na bilety i gadżety, z których idzie kasa dla klubu. Czy wy myślicie, że MU czy Real to kluby nie oparte na piknikach?
    Sportowo zniknęliśmy z mapy Polski i to nie jest wina braku kasy. Piłkarze prezentują poziom wręcz 3-4 ligowy, przy okazji wygadując głupoty w wywiadach typu: bramka w 45 min ustawiła mecz. Do kanonów wypowiedzi można zaliczyć wywiad z Gonzem z grudnia, kiedy to mówi, że grudzień jest dla żony 🙂 Oficjalnie mówiąc, że do treningów wraca w styczniu. Powiedz mi Błażej, czy ktoś z klubu zareagował na tak głupią wypowiedź, co mogło wskazywać, że reszta drużyny też ma konkretną labę? Czysty profesjonalizm, na taką przerwę nie mogą sobie pozwolić nawet najlepsi w topowych ligach. W klubie nie ma ciśnienia na grę, nikt nikogo nie gania za spierdolony mecz, tylko kibicom odbija się to czkawką. Przy takim budżecie i wsparciu jakie mamy to wstyd jest grać taką padlinę i raczyć przybyłych kibiców na stadionie. Na bukową przyjeżdżają ogórki i leją nas niemiłosiernie. Komentatorzy to po prostu mają ubaw widząc nieporadność, brak wyszkolenia i głupkowate zagrania. Kiedyś Bukowa twierdza nie do zdobycia, teraz pewniak dla gości. Natomiast przy meczach o stawkę nasze gwiazdy spalają się już w szatni. Ekstraklasa w 2 lata? haha a to dobre. Propaganda trwa w najlepsze w sam raz dla pelikanów. Jak słyszę i czytam forum, że zmiana 4-5 zawodników i jedziemy dalej to ogarnia mnie śmiech. Najgorsze jest jednak to, że jesteśmy karmieni propagandą jakiej nie powstydziłby się Goebbels. Ludzie widzą i mają dość więc obudźcie się. Jak czytam wasze noty meczowe to bierze mnie wku….nie, że jesteście tak oderwani od rzeczywistości jak nasi piłkarze. Błażej piszesz na forum, że nota 5 jest za wyjście w podstawowej jedenastce na mecz. Powiedz mi po co skala od 1-10 skoro 50% jest za wejście na murawę??? Taka skala tylko na Bukowej! Sypiecie 7-8 jak z rękawa za jedną wrzutkę w meczu a przy okazji nie widzicie, że piłkarze wywracają się o własne nogi. Gdzie wasz obiektywizm?? Obudźcie się!!!!

    Podsumowując: co raz więcej ludzi widzi tą patologię i zaczyna o tym mówić głośno, pisząc na forum (nie udzielam się tam). W każdym bądź razie nie dzieje się dobrze. Czekać tylko jak dojdzie do podziału kibiców. No ale to już temat na odrębny wpis.

  12. Avatar photo

    ursus

    7 maja 2016 at 02:08

    Błażeju – przyjacielu, czy Ty nie rozumiesz, że rodzina funkcjonuje w oparciu o zasadę wzajemnej miłości i szacunku? To nie jest masochistyczna relacja jednostronna i nigdy nie będzie, bo na okazywane serce nie odpowiada się gwałtem.

    Jeśli ktoś ma się zbudzić, to tacy jak Ty. Nie stawia się domu na piachu, ale na dobrym gruncie. Kto szuka i patrzy, chce – ten go znajdzie.

    Fanatyzm nie pomaga, tylko Cię tu zaślepia – nie do końca rozumiesz co sam napisałeś. Spoglądasz i nie dostrzegasz: nie ma rzeczy danych, o wszystko trzeba zabiegać.

  13. Avatar photo

    Bartolo

    7 maja 2016 at 11:15

    Kibic2!Brawo,brawo i jeszcze raz brawo!!Wydaje mi się,i chyba nie tylko mnie,że niektórzy z piszących felietony itp.są na garnuszku UM i zarządu.Robią dla nich niezłą robotę wciskając nam kity…jest ch….wo,ale wy naiwniaki MUSICIE być na meczu!(bo mamy z tego swoją działkę?)

  14. Avatar photo

    lukasz

    7 maja 2016 at 11:34

    Blazej na zarzadzaniu klubem sie nie znasz co sam przyznales, ale Twoj plan naprawy GieKSy przez sciagniecie 7-8 zawodnikow rowniez pokazuje ze niewiele masz pojecia o zarzadzaniu sportowym. Nie ma sensu rozwijac sie nad szczegolami. Szeroko rozumiane „przemiany” mialy miejsce juz kilka razy z jakim skutkiem kazdy wie. Bylo wietrzenie szatni, wymiana hamulcowych itd … Nic to nie dalo i raczej nic nie da. Po pierwsze zrozumcie ze nie ma opcji zeby 8 czy 9 nowych pilkarzy nagle w ciagu 1,5 miesiaca przygotowan zaczelo ze soba grac tak jakby grali od lat. Powtorze to co pisalem juz klika razy – nie ma nikogo kto zagwarantuje nam dobra gre, robiac rewolucje marzenia o awansie odlozmy na kolejne 10 lat. Rewolucje mozna zrobic w kadrze narodowej wymieniajac generacje starszych na mlodszych ale nie w klubie w ktorym brakuje duzej kasy na wzmocnienia albo – co najgorsze, jesli rzeczywiscie awansu nikt procz kibicow nie chce. Mozna dobrac zawodnikow z oodpowiednimi cechami wolicjonalnymi, ale tez z tych co sa wykrzesac poklady ambicji. Sa rozne metody glownie chodzi o to ze rewolucja sukcesu nam nie przyniesie a jedynie co bedzie to kolejne pompowanie balona i nadzieja ze zagraja „jak za dawnych lat”. W dupie mam te hasla ja chce widziec grupe pewnych siebie facetow ktorzy zmierzaja po jasno okreslony cel.

  15. Avatar photo

    lukasz

    7 maja 2016 at 11:40

    A ogladanie tej zgraji pseudozawodowców po prostu powoduje ze kibice nie chca ogladac tego produktu, bo co z tego ze ladnie opakowany jak w srodku sam syf i piach. I jeszcze nam Kibicom wciskaja ze wcale nie jest tak zle i tylko my zle widzimy jak to nasi kopacze wspaniale walcza do ostaniej minuty.

  16. Avatar photo

    Bartolo

    7 maja 2016 at 14:42

    @lukasz
    Uważasz,że rewolucji kadrowej nie wolno robić.Z drugiej strony twierdzisz,że tych pseudokopaczy nie da się oglądać.To jaka jest twoja propozycja???…bez odpowiedzi.Rewolucje przed sezonem to zrobił Piast.Z drużyny z zeszłego sezonu zostało DWÓCH czy TRZECH piłkarzy z pierwszego składu!Więc ja ci mówię:JEST TO MOŻLIWE!Dzisiejszy Piast powstał niemal w całości latem zeszłego roku.Można?Można!Grają jak z nut.Życzę im mistrzostwa.Naszych kopaczy trzeba pożegnać i to najlepiej wszystkich.W zamian wolałbym wziąć żywcem drużynę załóżmy z Pcimia Dolnego,k…a cokolwiek nie wiem amatorów z Bora Bora,chłopaków z 5 ligi bułgarskiej.Cokolwiek,bo z naszych grajków już NIC nie będzie.Więc trzeba spróbować czegoś innego,bo brak rewolucji w składzie to kolejny stracony rok,bo jeżeli ma być dalej tak jak teraz to lepiej to zaorać i postawić biedronkę.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nowa Bukowa pisze swoją historię

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.

Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.

Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.

W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.

W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.

W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉

Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.

Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.

Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!

Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.

Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.

Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.

Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…

Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉

Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.

W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.

Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga