Dołącz do nas

Piłka nożna

GieKSa drużyną na przełamanie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W sobotni wieczór GieKSa pojechała na wyjazd do Łodzi, aby rozegrać 25. kolejkę PKO BP Ekstraklasy. Przed tym meczem Widzew miał serię sześciu spotkań bez zwycięstwa, ale w ten weekend się przełamał. 

Pierwszą połowę rozpoczęli zawodnicy GiKSy i już w pierwszej minucie Sebastian Bergier próbował oddać strzał głową, jednak piłka leciała za wysoko i go tylko musnęła. W 6. minucie Alan Czerwiński zagrał za plecy obrońców do Bergiera, który strzałem z ostrego kąta postraszył bramkarza. W kolejnych minutach GieKSa postawiła na wysoki pressing i nie pozwalała gospodarzom spokojnie wyjść ze swojej połowy. W 12. minucie Adrian Błąd mocno dośrodkował w pole karne, ale piłka znów minęła głowę Sebastiana Bergiera. Widzew w odpowiedzi wyprowadził szybką kontrę. Piłkę na piątym metrze dostał niepilnowany Hamulic, ale Marcin Wasielewski zdołał wrócić i wbiec przed niego, aby zablokować strzał. W 17. minucie Bartosz Nowak dostrzegł niepilnowanego Wasielewskiego i zagrał mu prosto na głowę, jego strzał z ostrego kąta na raty wybronił Gikiewicz. W kolejnych minutach Widzew postawił na utrzymywanie się przy piłce, a następnie Hamulic głową przeniósł piłkę nad bramką Kudły. W 25. minucie z rzutu rożnego dośrodkował Bartosz Nowak, a Lukas Klemenz głową zmienił tor lotu piłki, ale Rafał Gikiewicz zdołał ją wybić na kolejny rzut rożny, z którego już nie było zagrożenia. Chwilę później po stracie piłki w środkowej strefie boiska Widzew ruszył z akcją, którą wykończył technicznym strzałem Fran Alvarez, ale piłka minimalnie minęła spojenie słupka z poprzeczką. Gdy na zegarze wybiło pół godziny gry, obrona GieKSy mocno się pogubiła i gospodarze stanęli przed szansą na otwarcie wyniku. Alvarez nawinął Kowalczyka, ale Oskar Repka w ostatni momencie wybił mu piłkę spod nóg. W kolejnych minutach ciężar gry przeniósł się w środkową strefę boiska i oba zespoły miały problem ze stworzeniem sobie dogodnej okazji bramkowej. W 45. minucie Oskar Repka dostał piłkę na prawej stronie boiska i zagrał na aferę w pole karne. Piłka trafiła pod nogi Sebastana Bergiera, ale jego strzał został zablokowany, a dobitka Adriana Błąda poleciała w trybuny. W ostatniej minucie Oskar Repka uderzył głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, ale piłka minimalnie minęła światło bramki. Piłkę wślizgiem chciał jeszcze wbić Kowalczyk, ale minął się z piłką.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie natomiast w Widzewie za Hamulicia pojawił się Pawłowski. Już na samym początku drugiej połowy stanęliśmy przed szansą na objęcie prowadzenia. Wasielewski zagrał prostopadle w pole karne i piłka po rykoszecie trafiła pod nogi Galana, ten uderzył z pierwszej piłki, ale prosto w Bartosza Nowaka. Chwilę później  Shehu dostał piłkę na skraju pola karnego i mocnym strzałem próbował pokonać Kudłę, który intuicyjnie zablokował strzał. W 53. minucie Adrian Błąd został wypuszczony lewą stroną boiska, ale jego podanie wślizgiem zablokował Żyro. W kolejnych minutach bardziej aktywna była GieKSa, ale nie potrafiła tego przekłuć na bramkę. W 60. minucie Alvarez wypuścił Sypka, który uciekł Klemenzowi i oddał strzał ze skraju pola karnego. Strzał był mocny i Kudła wybił piłkę przed siebie, na domiar złego pogubili się obrońcy. Piłka odbiła się od kolana Alana Czerwińskiego i wróciła do Sypka, a ten lewą nogą z bliskiej odległości wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Po tej bramce Widzew poczuł krew i zaczął grać dużo bardziej odważnie niż w pierwszej połowie. W 72. minucie Sypek dośrodkował wprost na głowę Tupty, ale jego strzał był zbyt lekki, aby zagrozić bramce gości. Pięć minut później z kontrą ruszył Mateusz Mak, ale zastał brutalnie zatrzymany przez Lubomita Tupte, który zobaczył za ten faul żółtą kartkę. W 78. minucie GieKSa ustawiła się wysoko przy wznowieniu z piątego metra przez Gikiewicza i szybko przejęła piłkę. Dawid Drachal wbiegł w pole karne i z bliskiej odległości uderzył w słupek, niestety nikt nie był w stanie dobić piłki. Chwilę później znów GieKSa stworzyła sporo zamieszania pod polem karnym Widzewa, co w konsekwencji zakońcvzyło się faulem Tupty na Repce i rzucie wolnym z 18. mera. Do wykonania podszedł Alan Czerwiński i przeniósł piłkę nad poprzeczką. W końcówce spotkania goście robili wszystko, aby doprowadzić do wyrównania, ale za każdym razem brakowało wykończenia albo ostatniego zagrania. W 89. minucie Kowalczyk dośrodkował z linii końcowej do Szymczaka, ale ten uderzył obok bramki.

15.03.2025, Łódź
Widzew Łódź – GKS Katowice 1:0 (0:0)
Bramki: Sypek (60).
Widzew: Gikiewicz – Krajewski (63. Kastrati), Żyro, Ibiza, Therkildsen, Alvarez (82. Czyż), Hanousek, Sypek (75. Nunes), Shehu, Hamulić (46. Pawłowski), Tupta (82. Sobol).
GKS: Kudła – Wasielewski, Czerwiński, Jędrych, Klemenz, Galan (67. Gruszkowski) – Błąd (75. Szymczak), Kowalczyk, Repka, Nowak (67. Mak) – Bergier (75.Drachal).
Żółte kartki: Sypek, Therkildsen, Tupta, Sobol.
Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław).
Widzów: 17473 (w tym 911 kibiców GieKSy).

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Świąteczna wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W wielkanocną sobotę GieKSa na wyjeździe pokonała Śląsk Wrocław 2:0. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga