Dołącz do nas

Siatkówka

GieKSa idzie jak burza inkasując kolejne trzy punkty!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Katowiczanie zgodnie z przewidywaniami przystąpili do tego spotkania bez zmian w wyjściowej szóstce. Natomiast bielszczanie znów mocno zamieszali w składzie. Na rozegraniu zamiast Peacocka zaczął Macionczyk, na ataku Bucki zastąpił Krikuna, na środku zamiast Sieka zagrał Cedzyński, a na przyjęciu miejsce Piotrowskiego zajął Łukasik.

 

Mecz otwiera dobry atak ze środka Pietraszko, na co odpowiada mocnym zbiciem ze skrzydła Rosjanin Tarasow. Kolejne udane ataki Buckiego oraz Kapelusa po skosie plus błędy na zagrywce dały na początku wynik 3:4. Po kiwce Macionczyka oraz bloku na Butrynie, bielszczanie pierwszy raz wychodzą na prowadzenie 5:4. Z kolei po dobrym ataku Quirogi w środek parkietu oraz jego skutecznej kontrze, gdzie uderzył mocno po bloku w aut, to znów GKS wyszedł na prowadzenie 6:7. Kolejny błąd serwisowy, piłka na siatce dla rywali oraz blok na Pietraszce, doprowadziły do pierwszej tak dużej przewagi w meczu 10:8 dla gospodarzy. Na szczęście szybko niwelujemy straty po… dwóch błędach własnych BBTS-u (10:10). Pierwsze przełamanie przeciwnika przez GieKSę mieliśmy po wygraniu piłki na siatce, udanej kontrze Butryna oraz skutecznym bloku Komendy na Tarasowie (13:15). Błędy z obu stron plus dobry atak, ale na raty Quirogi utrzymywały naszą przewagę (16:18). Słabszy okres katowiczan w postaci błędu na zagrywce Quirogi, dobra kontra bielszczan zakończona atakiem Łukasika, przekroczenie linii ataku przy pipe’ie oraz nieudany atak Pietraszki, dały największą przewagę gospodarzom (20:18). Szybko odrabiamy straty po dobrej akcji ze środka Krulickiego oraz asie serwisowym Butryna, mamy remis po 21. Autowy atak Łukasika dał nam ponowne prowadzenie (21:22), potem autowa zagrywka Butryna oraz dobry atak Kapelusa z trudnej piłki (22:23). Wyrównał atakiem ze środka Cedzyński, a potem Kohut odpowiedział tym samym i mieliśmy pierwszą piłkę setową (23:24). Tę podarował bielszczanom nasz Słowak, psując serwis, następnie Butryn zaatakował mocno po rękach rywali (24:25) i drugą piłkę setową wykorzystał nam… Gaca atakiem w aut (24:26).

Druga partia zaczęła się od skutecznego bloku na Buckim, po czym Komenda zepsuł zagrywkę, następnie był dobry atak Butryna i skuteczny atak Tarasowa po prostej (2:2). Dwie skuteczne akcje sytuacyjne na siatce w wykonaniu naszych siatkarzy dały pierwsze dwupunktowe prowadzenie (2:4). Kohut mocnym atakiem ze środka i bardzo dobra zagrywka Butryna dały jeszcze jedno oczko więcej przewagi (3:6). Potężny atak Butryna po skosie, sprytny atak Quirogi w środek boiska oraz skuteczny blok Argentyńczyka (6:10) zmusiły trenera BBTS-u na wzięcie czasu. Nic to bielszczanom nie pomogło, ponieważ wciąż mieliśmy dobry fragment gry w wykonaniu naszych siatkarzy. Długa wymiana zakończona autowym atakiem gospodarzy, Butryn świetnie po bloku rywali, nieporozumienie w szeregach BBTS-u i piłka wpada im w boisko oraz skuteczny blok katowiczan (8:14) spowodowały wykorzystanie już drugiej przerwy na żądanie przez trenera Chudika. Blok na Kapelusie, as serwisowy gospodarzy oraz skutecznie Krikun na kontrze (11:15) dały jeszcze nadzieję gospodarzom na nawiązanie walki w tym secie. Szybko opanowujemy sytuację i za sprawą mocnego ataku ze skrzydła Butryna, udanej kontry Kapelusa, który uderzył po skosie oraz autowego ataku Łukasika, mieliśmy już wyraźną przewagę 12:19. Rosjanin Krikun przedarł się przez nasz blok, a potem zaserwował asa (14:19) i profilaktycznie trener Gruszka wykorzystuje przerwę na żądanie. Po niej odpowiadamy świetnym takiem Kapelusa z lewego skrzydła, choć potem Ukrainiec zepsuł serwis (15:20). Następnie Cedzyński skończył z przechodzącej piłki, potem Butryn bardzo mocno uderzył po skosie, a Stelmach dołożył asa (16:22) i nasz przewaga była już bardzo wyraźna. Kolejne dwa skuteczne ataki Krikuna i wreszcie blok Krulickiego na nim (19:24) dały nam komfort na finiszu tego seta. Niestety w najważniejszym momencie zaliczamy przestój. Dwa dobre ataki Krikuna, as Tarasowa i blok Łukasika na Butrynie oraz jego skuteczny atak po bloku, niespodziewanie doprowadziły do remisu po 24! Naszą niemoc w ataku wreszcie przełamał dobrym atakiem Kapelus, ale wyrównał Łukasik uderzeniem po prostej. Kohut skutecznie ze środka, na co gospodarze odpowiedzieli atakiem Łukasika po naszym bloku. Ponownie Kapelus atakiem z lewego skrzydła dał nam prowadzenie, by Cedzyński odpowiedział atakiem ze środka. Następnie Krikun zaatakował w aut, ale za to Kohut zepsuł zagrywkę i wciąż mieliśmy remis (28:28). Wreszcie Quiroga był skuteczny w ataku po prostej i w końcu to Argentyńczyk zamknął tego seta, wykorzystując kontrę atakiem po bloku rywali, (28:30). Uff… niepotrzebny horror na własne życzenie, na szczęście zakończony happy endem!

 

Trzecią partię udanie rozpoczął, a jakże Quiroga, a wyrównał sprytem na siatce Tarasow. Po ataku Krikuna gospodarze wychodzą na prowadzenie 3:2. Dobry okres gry bielszczan za sprawą skutecznej akcji Cedzyńskiego na środku, Tarasowa ze skrzydła oraz skutecznego bloku Sieka, dał przewagę BBTS-u 8:5. Gospodarze nie zwalniają tempa, dobre akcje Łukasika ze skrzydła, Tarasowa na kontrze, Krikuna po prostej oraz skuteczny blok, to dało im już sporą przewagę (13:9). Po dobrym ataku Butryna po prostej, znów mieliśmy przestój w grze i zepsuty serwis Karola, as Krikuna oraz autowy atak Witczaka (16:10) i wynik wymyka się nam spod kontroli. Dwa skuteczne bloki na Kapelusie i Quirodze (18:11) dały gospodarzom jeszcze większą przewagę. Nie poddajemy się jednak i walczymy aby odrobić straty. Witczak po bloku rywali, autowy atak bielszczan, jeszcze jeden atak naszego kapitana oraz efektowne zbicie z drugiej linii Sobańskiego, pozwoliły na odrobienie części strat (19:15). Dwa dobre ataki Krikuna i jeden Łukasika po bloku, a u nas dwa punkty Krulickiego oraz skuteczna kontra w wykonaniu Sobańskiego plus dwa błędy własne bielszczan (22:20) doprowadziły do ciekawej końcówki. A w niej Łukasik popisał się udanym atakiem po naszym bloku, po czym gospodarze nie wykorzystali kontry atakując w aut (23:21). Następnie Cedzyński trafił ze środka, a sędziowie odgwizdali bielszczanom podwójne odbicie (24:22). Niestety Tarasow przebił się przez nasz blok (25:22) i tym sposobem BBTS wygrywa pierwszego seta w całej historii gry w PlusLidze między tymi ekipami.

Czwarty set zaczynamy z odpowiednim animuszem, aby zdobyć w tym meczu trzy punkty do tabeli rozgrywek. Dobry atak Quirogi, potem pomyłka w ataku Tarasowa, skutecznie po skosie Krikun i Quiroga przez blok bielszczan (1:3). Dwie skończone trudne piłki przez Kapelusa oraz Butryna dały nam oczko więcej przewagi (2:5). Butryn mocnym atakiem po bloku rywali oraz skuteczny blok na Krikunie (3:7) dały nam jeszcze większą przewagę. Niestety bardzo szybko tracimy tę przewagę, za sprawą dobrych akcji Łukasika oraz Krikuna i naszych błędów własnych (8:8). Po świetnym ataku Butryna oraz asie serwisowym Kohuta wracamy na prowadzenie (10:12). Gdy gospodarze zepsuli serwis, a my zatrzymaliśmy atak Łukasika (11:14) trener Chudik musiał wykorzystać przerwę na żądanie. Atak Krikuna po prostej, as Gacy i blok Łukasika na Quirodze, znów doprowadziły do remisu po 14. Dla odmiany kolejne trzy punkty wpadły na konto GieKSy! Skuteczny atak Kapelusa z drugiej linii, ponownie dobrze Ukrainiec po bloku rywali i as Quirogi dały wynik 14:17. Niestety wciąż gramy falami i następna przewaga należała do bielszczan. Dwa asy serwisowe Krikuna oraz blok Cedzyńskiego na Kapelusie, doprowadziły do prowadzenia gospodarzy 18:17! Na szczęście szybko odzyskujemy równowagę za sprawą dobrego ataku ze środka Pietraszki, potem jego asa i w końcu bloku Kapelusa na Krikunie, a dłuższą wymianę kończy błąd w ataku Łukasika i mamy już 18:21! Potem Paweł Pietraszko pomylił się na zagrywce, a Butryn przedarł się przez podwójny blok przeciwników (19:22). Następnie mieliśmy skuteczny atak Cedzyńskiego ze środka, a po nim atak Butryna po prostej (20:23) i finał wydaje się bliski. Dobry atak Tarasowa i as serwisowy Peacocka doprowadziły do niepotrzebnej nerwowej końcówki (22:23). Po pewnym ataku ze środka Kohuta mieliśmy pierwszą piłkę meczową, którą wybronił Krikun (23:24). Potem trener Piotr Gruszka wziął czas, aby ustawić decydującą akcję, a tu… wybawił nas Tarasow serwując w aut i w końcu zgarniamy kolejne 3 punkty do tabeli, co dało nam to pozycję wicelidera! To zwycięstwo jest piątą wygraną z rzędu, co jest naszym nowym rekordem z PlusLidze!

 

4 listopada (sobota) – hala Pod Dębowcem – Widzów 700

BBTS Bielsko-Biała – GKS Katowice 1:3 (24:26, 28:30, 25:22, 23:25)

BBTS: Macionczyk (1), Bucki (4), Gaca (3), Cedzyński (10), Tarasow (17), Łukasik (18), Czauderna (libero) oraz Peacock (2), Krikun (20), Siek (1), Janeczek, Piotrowski, Marek (libero). Trener: Rastislav Chudik.
GKS: Komenda (4), Butryn (18), Pietraszko (4), Kohut (9), Kapelus (13), Quiroga (17), Mariański (libero) oraz Fijałek, Witczak (2), Krulicki (4), Kalembka, Stelmach (1), Sobański (2). Trener: Piotr Gruszka. MVP: Gonzalo Quiroga.

 

Przebieg meczu:
I: 5:4, 10:8, 13:15, 20:18, 24:26.
II: 3:5, 6:10, 8:15, 14:20, 24:25, 28:30.
III: 5:3, 10:7, 15:10, 20:15, 25:22.
IV: 2:5, 9:10, 14:15, 18:20, 23:25.

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Maks

    4 listopada 2017 at 22:50

    Brawo GieKSa !!!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga