Siatkówka
GieKSa idzie jak burza inkasując kolejne trzy punkty!
Katowiczanie zgodnie z przewidywaniami przystąpili do tego spotkania bez zmian w wyjściowej szóstce. Natomiast bielszczanie znów mocno zamieszali w składzie. Na rozegraniu zamiast Peacocka zaczął Macionczyk, na ataku Bucki zastąpił Krikuna, na środku zamiast Sieka zagrał Cedzyński, a na przyjęciu miejsce Piotrowskiego zajął Łukasik.
Mecz otwiera dobry atak ze środka Pietraszko, na co odpowiada mocnym zbiciem ze skrzydła Rosjanin Tarasow. Kolejne udane ataki Buckiego oraz Kapelusa po skosie plus błędy na zagrywce dały na początku wynik 3:4. Po kiwce Macionczyka oraz bloku na Butrynie, bielszczanie pierwszy raz wychodzą na prowadzenie 5:4. Z kolei po dobrym ataku Quirogi w środek parkietu oraz jego skutecznej kontrze, gdzie uderzył mocno po bloku w aut, to znów GKS wyszedł na prowadzenie 6:7. Kolejny błąd serwisowy, piłka na siatce dla rywali oraz blok na Pietraszce, doprowadziły do pierwszej tak dużej przewagi w meczu 10:8 dla gospodarzy. Na szczęście szybko niwelujemy straty po… dwóch błędach własnych BBTS-u (10:10). Pierwsze przełamanie przeciwnika przez GieKSę mieliśmy po wygraniu piłki na siatce, udanej kontrze Butryna oraz skutecznym bloku Komendy na Tarasowie (13:15). Błędy z obu stron plus dobry atak, ale na raty Quirogi utrzymywały naszą przewagę (16:18). Słabszy okres katowiczan w postaci błędu na zagrywce Quirogi, dobra kontra bielszczan zakończona atakiem Łukasika, przekroczenie linii ataku przy pipe’ie oraz nieudany atak Pietraszki, dały największą przewagę gospodarzom (20:18). Szybko odrabiamy straty po dobrej akcji ze środka Krulickiego oraz asie serwisowym Butryna, mamy remis po 21. Autowy atak Łukasika dał nam ponowne prowadzenie (21:22), potem autowa zagrywka Butryna oraz dobry atak Kapelusa z trudnej piłki (22:23). Wyrównał atakiem ze środka Cedzyński, a potem Kohut odpowiedział tym samym i mieliśmy pierwszą piłkę setową (23:24). Tę podarował bielszczanom nasz Słowak, psując serwis, następnie Butryn zaatakował mocno po rękach rywali (24:25) i drugą piłkę setową wykorzystał nam… Gaca atakiem w aut (24:26).
Druga partia zaczęła się od skutecznego bloku na Buckim, po czym Komenda zepsuł zagrywkę, następnie był dobry atak Butryna i skuteczny atak Tarasowa po prostej (2:2). Dwie skuteczne akcje sytuacyjne na siatce w wykonaniu naszych siatkarzy dały pierwsze dwupunktowe prowadzenie (2:4). Kohut mocnym atakiem ze środka i bardzo dobra zagrywka Butryna dały jeszcze jedno oczko więcej przewagi (3:6). Potężny atak Butryna po skosie, sprytny atak Quirogi w środek boiska oraz skuteczny blok Argentyńczyka (6:10) zmusiły trenera BBTS-u na wzięcie czasu. Nic to bielszczanom nie pomogło, ponieważ wciąż mieliśmy dobry fragment gry w wykonaniu naszych siatkarzy. Długa wymiana zakończona autowym atakiem gospodarzy, Butryn świetnie po bloku rywali, nieporozumienie w szeregach BBTS-u i piłka wpada im w boisko oraz skuteczny blok katowiczan (8:14) spowodowały wykorzystanie już drugiej przerwy na żądanie przez trenera Chudika. Blok na Kapelusie, as serwisowy gospodarzy oraz skutecznie Krikun na kontrze (11:15) dały jeszcze nadzieję gospodarzom na nawiązanie walki w tym secie. Szybko opanowujemy sytuację i za sprawą mocnego ataku ze skrzydła Butryna, udanej kontry Kapelusa, który uderzył po skosie oraz autowego ataku Łukasika, mieliśmy już wyraźną przewagę 12:19. Rosjanin Krikun przedarł się przez nasz blok, a potem zaserwował asa (14:19) i profilaktycznie trener Gruszka wykorzystuje przerwę na żądanie. Po niej odpowiadamy świetnym takiem Kapelusa z lewego skrzydła, choć potem Ukrainiec zepsuł serwis (15:20). Następnie Cedzyński skończył z przechodzącej piłki, potem Butryn bardzo mocno uderzył po skosie, a Stelmach dołożył asa (16:22) i nasz przewaga była już bardzo wyraźna. Kolejne dwa skuteczne ataki Krikuna i wreszcie blok Krulickiego na nim (19:24) dały nam komfort na finiszu tego seta. Niestety w najważniejszym momencie zaliczamy przestój. Dwa dobre ataki Krikuna, as Tarasowa i blok Łukasika na Butrynie oraz jego skuteczny atak po bloku, niespodziewanie doprowadziły do remisu po 24! Naszą niemoc w ataku wreszcie przełamał dobrym atakiem Kapelus, ale wyrównał Łukasik uderzeniem po prostej. Kohut skutecznie ze środka, na co gospodarze odpowiedzieli atakiem Łukasika po naszym bloku. Ponownie Kapelus atakiem z lewego skrzydła dał nam prowadzenie, by Cedzyński odpowiedział atakiem ze środka. Następnie Krikun zaatakował w aut, ale za to Kohut zepsuł zagrywkę i wciąż mieliśmy remis (28:28). Wreszcie Quiroga był skuteczny w ataku po prostej i w końcu to Argentyńczyk zamknął tego seta, wykorzystując kontrę atakiem po bloku rywali, (28:30). Uff… niepotrzebny horror na własne życzenie, na szczęście zakończony happy endem!
Trzecią partię udanie rozpoczął, a jakże Quiroga, a wyrównał sprytem na siatce Tarasow. Po ataku Krikuna gospodarze wychodzą na prowadzenie 3:2. Dobry okres gry bielszczan za sprawą skutecznej akcji Cedzyńskiego na środku, Tarasowa ze skrzydła oraz skutecznego bloku Sieka, dał przewagę BBTS-u 8:5. Gospodarze nie zwalniają tempa, dobre akcje Łukasika ze skrzydła, Tarasowa na kontrze, Krikuna po prostej oraz skuteczny blok, to dało im już sporą przewagę (13:9). Po dobrym ataku Butryna po prostej, znów mieliśmy przestój w grze i zepsuty serwis Karola, as Krikuna oraz autowy atak Witczaka (16:10) i wynik wymyka się nam spod kontroli. Dwa skuteczne bloki na Kapelusie i Quirodze (18:11) dały gospodarzom jeszcze większą przewagę. Nie poddajemy się jednak i walczymy aby odrobić straty. Witczak po bloku rywali, autowy atak bielszczan, jeszcze jeden atak naszego kapitana oraz efektowne zbicie z drugiej linii Sobańskiego, pozwoliły na odrobienie części strat (19:15). Dwa dobre ataki Krikuna i jeden Łukasika po bloku, a u nas dwa punkty Krulickiego oraz skuteczna kontra w wykonaniu Sobańskiego plus dwa błędy własne bielszczan (22:20) doprowadziły do ciekawej końcówki. A w niej Łukasik popisał się udanym atakiem po naszym bloku, po czym gospodarze nie wykorzystali kontry atakując w aut (23:21). Następnie Cedzyński trafił ze środka, a sędziowie odgwizdali bielszczanom podwójne odbicie (24:22). Niestety Tarasow przebił się przez nasz blok (25:22) i tym sposobem BBTS wygrywa pierwszego seta w całej historii gry w PlusLidze między tymi ekipami.
Czwarty set zaczynamy z odpowiednim animuszem, aby zdobyć w tym meczu trzy punkty do tabeli rozgrywek. Dobry atak Quirogi, potem pomyłka w ataku Tarasowa, skutecznie po skosie Krikun i Quiroga przez blok bielszczan (1:3). Dwie skończone trudne piłki przez Kapelusa oraz Butryna dały nam oczko więcej przewagi (2:5). Butryn mocnym atakiem po bloku rywali oraz skuteczny blok na Krikunie (3:7) dały nam jeszcze większą przewagę. Niestety bardzo szybko tracimy tę przewagę, za sprawą dobrych akcji Łukasika oraz Krikuna i naszych błędów własnych (8:8). Po świetnym ataku Butryna oraz asie serwisowym Kohuta wracamy na prowadzenie (10:12). Gdy gospodarze zepsuli serwis, a my zatrzymaliśmy atak Łukasika (11:14) trener Chudik musiał wykorzystać przerwę na żądanie. Atak Krikuna po prostej, as Gacy i blok Łukasika na Quirodze, znów doprowadziły do remisu po 14. Dla odmiany kolejne trzy punkty wpadły na konto GieKSy! Skuteczny atak Kapelusa z drugiej linii, ponownie dobrze Ukrainiec po bloku rywali i as Quirogi dały wynik 14:17. Niestety wciąż gramy falami i następna przewaga należała do bielszczan. Dwa asy serwisowe Krikuna oraz blok Cedzyńskiego na Kapelusie, doprowadziły do prowadzenia gospodarzy 18:17! Na szczęście szybko odzyskujemy równowagę za sprawą dobrego ataku ze środka Pietraszki, potem jego asa i w końcu bloku Kapelusa na Krikunie, a dłuższą wymianę kończy błąd w ataku Łukasika i mamy już 18:21! Potem Paweł Pietraszko pomylił się na zagrywce, a Butryn przedarł się przez podwójny blok przeciwników (19:22). Następnie mieliśmy skuteczny atak Cedzyńskiego ze środka, a po nim atak Butryna po prostej (20:23) i finał wydaje się bliski. Dobry atak Tarasowa i as serwisowy Peacocka doprowadziły do niepotrzebnej nerwowej końcówki (22:23). Po pewnym ataku ze środka Kohuta mieliśmy pierwszą piłkę meczową, którą wybronił Krikun (23:24). Potem trener Piotr Gruszka wziął czas, aby ustawić decydującą akcję, a tu… wybawił nas Tarasow serwując w aut i w końcu zgarniamy kolejne 3 punkty do tabeli, co dało nam to pozycję wicelidera! To zwycięstwo jest piątą wygraną z rzędu, co jest naszym nowym rekordem z PlusLidze!
4 listopada (sobota) – hala Pod Dębowcem – Widzów 700
BBTS Bielsko-Biała – GKS Katowice 1:3 (24:26, 28:30, 25:22, 23:25)
BBTS: Macionczyk (1), Bucki (4), Gaca (3), Cedzyński (10), Tarasow (17), Łukasik (18), Czauderna (libero) oraz Peacock (2), Krikun (20), Siek (1), Janeczek, Piotrowski, Marek (libero). Trener: Rastislav Chudik.
GKS: Komenda (4), Butryn (18), Pietraszko (4), Kohut (9), Kapelus (13), Quiroga (17), Mariański (libero) oraz Fijałek, Witczak (2), Krulicki (4), Kalembka, Stelmach (1), Sobański (2). Trener: Piotr Gruszka. MVP: Gonzalo Quiroga.
Przebieg meczu:
I: 5:4, 10:8, 13:15, 20:18, 24:26.
II: 3:5, 6:10, 8:15, 14:20, 24:25, 28:30.
III: 5:3, 10:7, 15:10, 20:15, 25:22.
IV: 2:5, 9:10, 14:15, 18:20, 23:25.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.






Maks
4 listopada 2017 at 22:50
Brawo GieKSa !!!