Dołącz do nas

Siatkówka

GieKSa przegrywa po tie-breaku z AZS-em Olsztyn

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Gospodarze przystąpili do tego meczu z dwoma zmianami w wyjściowym składzie. Na rozegraniu Macieja Fijałka zastąpił Marcin Komenda, a na ataku Karola Butryna – Dominik Witczak. Z kolei goście zaczęli to spotkanie bez żadnych zmian.

 

Mecz zaczął się od złego przyjęcia piłki przez Sobańskiego po serwisie Zniszczoła i asa, a potem jego zagrywki w siatkę, następnie Sobański udanie kiwnął na kontrze, a Witczak zaserwował w siatkę (2:2). Kolejna skuteczne zbicie Sobańskiego po bloku w aut i dwa udane bloki – Kapelusa na Andrindze i Komendy na Hadravie – plus błąd przejścia środkowej linii popełniony przez Andringę, dały nam prowadzenie 6:2 i time out dla gości. Po nim Andringa trafił po bloku w aut i na kontrze kiwnął Rousseaux (6:4). Na pewny atak Witczaka po skosie i Pietraszki ze środka, olsztynianie odpowiedzieli zbiciem Zniszczoła po rękach Pietraszki i Rousseaux na kontrze po bloku (9:7). Po dobrych akcjach Pietraszki ze środka, Sobańskiego na kontrze po dłuższej wymianie i bloku Witczaka na Rousseaux po chaotycznej akcji rywali oraz błędzie Hadravy przejścia linii ataku, prowadziliśmy już 13:7. Środkowa część seta to gra punkt za punkt. Po stronie gospodarzy punktowali – Pietraszko ze środka, Witczak mocno po skosie, Kohut na siatce i Kapelus mocno po prostej, a po stronie przeciwników – Hadrava mocno po skosie, Andringa po bloku w aut, Kańczok w ten sam sposób, Rousseaux z drugiej linii, Hadrava zablokował Kapelusa na trudnej piłce i Rousseaux po skosie – co dało wynik 19:13. Po wbiciu gwoździa przez Rousseaux i bloku Andringi na Witczaku, goście odrabiają część strat (20:17). Pokazał się potem Sobański trafiając po skosie i blokując atak Hadravy, następnie Andringa trafił w narożnik boiska, a Rafałowi odgwizdano piłkę niesioną (22:19). Na pewny atak Kohuta ze środka, odpowiedział Andringa przedzierając się przez potrójny blok (23:20). Następnie Kapelus (tak się wydawało) trafił piłką w aut z drugiej linii, ale na szczęście challenge wykazał, że piłka trafiła w linię, a setbola wykorzystał Kohut blokując atak Kochanowskiego (25:20).

Drugiego seta zaczął as Sobańskiego gdy piłka przetoczyła się po taśmie, następnie Hadrava uderzył po bloku w aut i Rousseaux zablokował akcję Witczaka, a Kohut wyrównał ze środka (2:2). Trzy dobre akcje w wykonaniu Kapelusa – po skosie, lekko po bloku w aut i as po złym przyjęciu Żurka i nieporozumieniu w AZS-ie – na które rywale odpowiedzieli blokiem Plińskiego na Pietraszce oraz błędami własnymi, doprowadziły do stanu 8:4, a po dłuższej wymianie Witczak wykorzystał kontrę trafiając przez ręce rywali, czym zmusił trenera AZS-u do wzięcia czasu. A po nim nasz kapitan miał kolejną kontrę, ale został zablokowany przez Plińskiego (9:5). Na dobre akcje Sobańskiego po bloku w aut, Witczaka po skosie i mocno ze skrzydła, bloku Komendy na Rousseaux i jeszcze raz Witczaka mocno po bloku po dłuższej akcji, rywale odpowiedzieli tylko dwoma atakami ze środka Kochanowskiego (14:8). Po atakach Sobańskiego z drugiej linii na kontrze, Plińskiego ze środka oraz Kapelusa mocno po bloku w aut, nasza przewaga stała się jeszcze większa (17:10). Kolejne akcje w wykonaniu Andringi na kontrze po skosie, Witczaka mocno po bloku i Kańczoka po bloku w aut, nie zmieniły różnicy w wyniku (19:13). Bardzo długa wymiana skończyła się blokiem Kochanowskiego na Sobańskim, potem Kohut trafił ze środka, jeszcze raz Słowak na siatce i blok Pietraszki na Buchowskim (22:15). Skuteczne akcje Kańczoka po bloku w aut, Plińskiego ze środka, błąd dotknięcia siatki przez Komendę i atak Andringi z przechodzącej piłki, doprowadziły do zniwelowania części strat przez gości (23:19). W końcu Witczak przedarł się przez potrójny blok rywali i dał pierwszą piłkę setową, którą wybronił Pliński zbiciem ze środka (24:20). Przy drugim setbolu Witczak trafił po prostej w aut, a przy trzeciej Pietraszko wbił piłkę w siatkę (24:22) co doprowadziło do niepotrzebnej nerwówki. Wreszcie nasz kapitan Dominik uderzył mocno po bloku w aut i zamknął tego seta na 25:22.

 

Trzecia partia zaczęła się od akcji olsztynian, Hadravy po bloku w aut i Plińskiego na środku przeplatanych błędami własnymi (3:3). Pierwsze oczko dla gospodarzy zdobył dopiero Pietraszko trafiając ze środka po bloku w aut, a Andringa mocnym zbiciem po skosie i blokiem na Kapelusie dał prowadzenie olsztynianom (4:5). Na skuteczne akcje Witczaka po skosie i Sobańskiego po bloku w aut, rywale odpowiedzieli akcjami Kochanowskiego ze środka, Andringi po skosie, Hadravy po bloku w aut i Buchowskiego na kontrze (7:9). Za sprawą Sobańskiego na kontrze z drugiej linii i mocnego zbicia Kapelusa po bloku był remis po 10. Ataki Plińskiego ze środka, Witczaka po prostej, Hadravy po skosie i Kapelusa który przepchnął piłkę na siatce, nie zmieniły wyniku (12:12). Seria błędów z obu stron, przepleciona akcjami Sobańskiego po skosie oraz asem Andringi po złym przyjęciu Rafała, doprowadziła do wyniku 15:17. Potem gra się wyrównała i punktowano po własnych akcjach. Po stronie gospodarzy – Butryn po bloku w aut, następnie Karol przepchnął piłkę na siatce po rękach rywali i po dłuższej wymianie trafił po skosie. Po stronie gości – Buchowski po bloku w aut (dwa razy) i Pliński ze środka (18:20). Akcje Kochanowskiego ze środka i blok na Butrynie dały większą przewagę rywalom (18:22). Potem Sobański trafił po skosie, a Pietraszko zaserwował w siatkę, następnie znów Sobański trafia mocno przez ręce rywali, a Fijałek też zaserwował w aut (20:24). Pierwszą piłkę setową wybronił blok Butryna na Hadravie, a drugą skończył Buchowski wciskając piłkę na naszą stronę po rękach Karola (21:25).

Czwartego seta lepiej zaczęli olsztynianie, gdy kończyli akcje za sprawą Buchowskiego po skosie, bloku Plińskiego na Kohucie, jeszcze raz Buchowskiego po bloku w aut i jeszcze raz przez tego samego siatkarze po prostej po dłuższej wymianie, gdy u nas tylko Witczak trafił mocno po bloku w aut (3:7). Po kolejnym silnym zbiciu naszego kapitana po skosie oraz dwóch asach z rzędu Pietraszki, doganiamy wynik (6:7), ale na krótko. Seria błędów z obu stron plus blok Hadravy na Sobańskim, uderzenie czeskiego atakującego po skosie, blok Plińskiego na Witczaku przy kontrze i trafienie środkowego rywali po bloku w aut, gdy u nas trafił tylko Kapelus po skosie na kontrze, doprowadziła do stanu 12:14. Po kolejnym zbiciu Serhija po skosie, trafili Andringa ze skrzydła i jego blok na Witczaku, następnie Kochanowski ze środka, Sobański po bloku w aut i Andringa w ten sam sposób (17:19). W końcówce mieliśmy spore problemy ze skończeniem własnych akcji, co innego u rywali. Wpierw trafił Kochanowski ze środka, a Buchowski z przechodzącej piłki po złym przyjęciu Quirogi, następnie znów Buchowski po skosie i dopiero wtedy Pietraszko trafił ze środka (19:22). I jeszcze raz trafił Buchowski, tym razem po bloku nw aut, a Andringa z przechodzącej piłki po kolejnym złym przyjęciu Argentyńczyka (19:24). Przy pierwszej piłce setowej Buchowski zaserwował w siatkę, a drugą skończył Woicki kiwką z drugiej piłki (20:25).

 

Tie break zaczął się od bardzo długiej wymiany i ataku Butryna, po którym rywale nie potrafili przebić piłki na drugą stronę siatki, po czym Pietraszko zaserwował w siatkę (1:1). Potem znów Butryn trafił mocno po bloku w aut, a Hadrava trafił po skosie, następnie Karol powtórzył wcześniejszą akcję, a Pliński trafił ze środka (3:3). Pokazał się Kalembka trafiając na siatce i serwując potem w taśmę. Po akcjach Kapelusa – mocno po prostej i bloku na Andrindze – Kochanowski trafił ze środka piłką w aut (7:4), czym zmusił trenera gości do wzięcia czasu. Po nim zrehabilitował się środkowy AZS-u i trafił dwa razy z rzędu, a Kapelus po swojej akcji trafił piłką daleko w aut (7:7) i tym razem to Piotr Gruszka musiał zareagować czasem. Niestety po nim znów Hadrava zablokował atak Butryna po złym przyjęciu przez Sobańskiego, następnie Karol trafił mocno po bloku w aut, a Kochanowski wbija gwóźdź po naszej stronie (8:9). Wyrównał Sobański mocnym zbiciem po skosie, a Hadrava popisał się tym samym, by ponownie Sobański trafił po prostej (10:10). Nikt się nie spodziewał, że był to ostatni punkt zdobyty po własnej akcji przez gospodarzy! Zaczął Butryn od serwisu w siatkę, a po długiej wymianie i szczęśliwych obronach gości po atomowych dwóch zbiciach Karola, mieliśmy nieporozumienie po naszej stronie i prosty błąd własny, następnie Woicki zablokował atak Sobańskiego (10:13). Po time oucie dla GKS-u, Hadrava zaserwował w siatkę, następnie Pliński lekkim zbiciem trafił w środek boiska, a przy pierwszej piłce meczowej Butryn uderzył po prostej w aut (11:15). I tym sposobem GieKSa przegrywa piąte spotkanie z rzędu!

 

7 kwietnia (sobota) – hala Szopienice – Widzów 550

GKS Katowice – Indykpol AZS Olsztyn 2:3 (25:20, 25:22, 21:25, 20:25, 11:15)

GKS: Komenda (2), Witczak (12), Pietraszko (9), Kohut (6), Kapelus (13), Sobański (16), Mariański (libero) oraz Fijałek, Butryn (8), Krulicki, Kalembka (1), Quiroga. Trener: Piotr Gruszka.
Olsztyn: Woicki (1), Hadrava (11), Zniszczoł (2), Kochanowski (11), Andringa (16), Rousseaux (6), Żurek (libero) oraz Makowski, Kańczok (3), Pliński (13), Scheerhoorn, Buchowski (11). Trener: Roberto Santilli. MVP: Michał Żurek.

 

Przebieg meczu:
I: 5:2, 10:7, 15:8, 20:14, 25:20.
II: 5:4, 10:5, 15:9, 20:14, 25:22.
III: 4:5, 9:10, 13:15, 17:20, 21:25.
IV: 2:5, 6:10, 13:15, 17:20, 20:25.
V: 3:2, 6:4, 8:9, 10:12, 11:15.

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Żółty kocioł dał koncert

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Radomiak Radom wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Joao Henriques. Poniżej spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Joao Henriques (trener Radomiaka Radom):
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. GKS strzelił trzy bramki, my dwie. Tyle mam do powiedzenia. Nasi zawodnicy do bohaterowie w tym meczu. Będziemy walczyć dalej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Ważny moment dla nas, bo pierwsza przerwa na kadrę to taka pierwsza tercja tej rundy i mieliśmy świadomość, że musimy zdobywać punkty, aby nie zakopać się. Wiadomo, jeśli chodzi punkty nie zdarzyło się nic zjawiskowego. Mamy siódmy punkt i to jest dla nas cenna zdobycz, a dzisiejszy mecz był bardzo ważnym egzaminem piłkarskiego charakteru, piłkarskiej złości i udowodnienia samemu sobie, że tydzień później możemy być bardzo dobrze dysponowani i możemy zapomnieć, że coś nam nie wyszło. Bo sport ma to do siebie, że co tydzień nie będziesz idealny, świetny i taki, jak będziesz sobie życzył. Ważne jest, jak sportowiec z tego wychodzi.

Tu nie chodzi o to, że nam się udało cokolwiek, bo udać to się może jeden raz, ale jak wychodzimy i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w opałach – a byliśmy w nich także w tym meczu. Graliśmy bardzo energetyczną pierwszą połowę, mogliśmy strzelić więcej bramek, a schodziliśmy tylko z remisem. Ze świadomością, że straciliśmy dwie bramki, a sami mogliśmy strzelić dużo więcej. No ale jednak obawa jest, że dwie straciliśmy.

Siła ofensywna Radomiaka jest ogromna, ci chłopcy są indywidualnie bardzo dobrze wyszkoleni, są szybcy, dynamiczni, niekonwencjonalni. Bardzo trudno się przeciw nim gra. Zresztą kontratak na 1:0 pokazywał dużą klasę. Niesamowicie jestem dumny ze swoich piłkarzy, że w taki sposób narzucili swoje tempo gry, byli w pierwszej połowie drużyną, która dominowała, stworzyła wiele sytuacji bramkowych, oddała wiele strzałów, miała dużo dośrodkowań. To była gra na tak. Z tego się cieszę, bo od tego tutaj jesteśmy. W drugiej połowie przeciwnik po zmianach, wrócił Capita, Maurides, także ta ławka również była silna. Gra się wyrównała i była troszeczkę szarpana. Natomiast niesamowicie niosła nas publika, dzisiaj ten nasz „żółty kocioł” był niesamowity i serce się raduje, w jaki sposób to odtworzyliśmy, bo wiemy jaką drogę przeszliśmy i ile było emocji. Druga połowa była świetnym koncertem i kibice bardzo pomagali, a bramka Marcina była pięknym ukoronowaniem. Skończyło się naszym zwycięstwem i możemy być bardzo szczęśliwi. Co tu dużo mówić, jeżeli w taki sposób GKS będzie grał, to kibiców będzie jeszcze więcej i ten nasz stadion, który tak nam pomaga, będzie szczęśliwy.

Bardzo cenne punkty, ważny moment, trochę poczucia, że dobra teraz chwila na odpoczynek ale za chwilę zabieramy się do ciężkiej roboty, bo jedziemy do Gdańska i wiadomo, jak ważne to będzie dla nas spotkanie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga