Od ponownego objęcia sterów drużyny GKS Katowice Piotr Piekarczyk wygrał trzy i przegrał dwa spotkania. Jak pamiętamy świetnie zaczął w Głogowie, potem poprawił zwycięstwem z Olimpią Grudziądz u siebie. Następnie mieliśmy dwie wyjazdowe porażki – w Ostródzie i Ząbkach. Tydzień temu katowiczanie efektownie pokonali Sandecję. Tym samym pierwszy rozdział rozdawania kart w walce o utrzymanie przeszli bez zarzutu. Nie wykorzystali tego jednak piłkarze GKS Tychy, którzy swój mecz przegrali i spowodowali, że dzisiejszy derbowy pojedynek był dla nich naprawdę meczem o życie
.
Za kartki w meczu w Jaworznie nie mógł zagrać Adrian Frańczak. W związku z tym szkoleniowiec wycofał na prawą obronę Alana Czerwińskiego, a do pomocy wstawił Piotra Ceglarza. Pozostała cześć jedenastki pozostała bez zmian w porównaniu z meczem z Sandecją.
Od początku spotkania to gospodarze osiągnęli przewagę. GKS Katowice nie był za bardzo zainteresowany atakiem i przyjmował tyszan na swojej połowie. Dopiero po upływie kwadransa mecz się wyrównał. Stuprocentowych akcji oba zespoły praktycznie sobie jednak nie stwarzały. Tychy miały za to bardzo dużą liczbę stałych fragmentów gry, których konsekwentnie nie wykorzystywali. Tylko po jednym było naprawdę groźnie, ale będący tuż przed Dobrolińskim Kowalczyk i Stasiak zderzyli się. U piłkarzy GieKSy bardzo szwankowało rozegranie piłki, mnożył się straty, czasem bardzo głupie – bo na kontry dla rywala. GKS miał kilka okazji godnych odnotowania – strzał Ceglarza z woleja (jednak niecelny), akcję Pitrego prawym skrzydłem i dynamiczne wejście w pole karne. No i sytuacja, gdy obrońca Tychów za lekko podawał do bramkarza i Goncerzowi zabrakło około metra, aby dojść do tej piłki. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:0.
Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia katowiczan. Co prawda po otrzymaniu piłki na 16. metrze Pitry mocno skiksował, ale szczęśliwie futbolówka trafiła pod nogi Grzegorza Goncerza, który znalazł się oko w oko z Przyrowskim i kapitalną podcinką pokonał bramkarza gospodarzy. Po tym golu niemrawo grający zawodnicy GKS nagle nabrali pewności siebie. Po kwadransie drugiej połowy było już 2:0. Fantastyczny cross Pielorza do Ceglarza, kapitalna asysta Piotra i Goncerz nie miał problemów z wpakowaniem piłki do siatki po raz drugi. Tychy były bezradne, mnożyły się okrzyki kibiców gospodarzy na zespół, a także niewybrednie w kierunku Tomasza Hajto. Chwilę bo drugiej bramce bardzo blisko trzeciego trafienia dla GKS był Jurkowski, ale jego mocne uderzenie obronił Przyrowski. GKS trochę błędów popełniał nadal w środku pola, ale mając dwie bramki przewagi nie były one brzemienne w skutki. Dodatkowo Tychy nadal nie potrafiły stworzyć sobie sytuacji – nieliczne strzały trafiały albo w Dobrolińskiego, albo daleko od bramki. W końcówce niespodziewanie nasz zespół miał rzut karny po faulu na Pitrym. Pewnym egzekutorem okazał się Goncerz, czym skompletował swojego pierwszego hat-tricka w karierze. GKS po bardzo dobrej drugiej połowie wygrał 3:0.
Katowiczanie grając o nic pokazali charakter i w meczu derbowym wygrali zdecydowanie na wyjeździe z przeciwnikiem mającym nóż na gardle. A Tychy? Muszą wygrać w ostatnim meczu w Ząbkach. Tylko taki wynik da im utrzymanie.
Brawo GieKSa! Brawo Król Gonzo!
fanclub dortmund
30 maja 2015 at 19:23
o co ja widze…Tysovia jest w 3 lidze……
Mariusz
30 maja 2015 at 19:42
Wygrana w Ząbkach nie da Tychom utrzymania tylko możliwość zagrania w barażu.