Felietony Hokej
Hokejowa agonia
Sytuacja w hokejowym klubie jest chyba wszystkim znana. Powoli wyłania się jawna niechęć do szeroko pojętego zarządu klubu, który – co nie jest żadnym zaskoczeniem – zostaje obwiniony za całą sytuację, która jest teraz w hokejowej części GieKSy. Myślę, że jednak warto się trochę zastanowić, prześledzić całą historię „od początku”. Początku, tzn. pamiętnej majowej konferencji prasowej, która miała dać początek nowej jakości katowickiego hokeja.
PROLOG
Gramy w pierwszej lidze od „niepamiętnych” czasów. Nie jest różowo, jednak udaje się utrzymywać drużynę w grze przez 6 lat. Według pojawiających się później oficjalnych informacji – klub funkcjonował nie generując żadnych długów, pomimo bardzo niskiej frekwencji i średniej gry w warunkach pierwszoligowych. Mimo takich, a nie innych warunków jakieś skromne grono sponsorów jednak istnieje. Sięgając po bilet z dość nieodległej przeszłości, zakupiony w SKG na dzień przed meczem z Legią 27 listopada 2010 roku. Numeracja z tyłu informuje, że jestem 29 osobą, która takową wejściówkę kupiła. Na bilecie widzimy kilka znaczków – najprawdopodobniej są to sponsorzy: SANDVIK – firma produkująca m. in. narzędzia skrawające, REMAG – część katowickiego Famuru, COPY EXPERT – drukarnia cyfrowa oraz herb miasta Katowice. Cena biletu – 9 zł.
MAJ 2011
Konferencja prasowa. Prezentacja nowego logo, ambitnej strategii, według której rok później będziemy świętować awans do Polskiej Ligi Hokejowej. Wśród zaprezentowanych sponsorów pojawia się m. in. TVS oraz Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągów S.A. Po raz pierwszy widzimy Adama Matusiewicza jako honorową postać, która promuje trójkolorowy hokej w Katowicach.
SIERPIEŃ 2011
Prezentacja drużyny na ulicy Mariackiej. Kanadyjski trener, mocny jak na I Ligę skład, m.in. powrót do Katowic Milana Furo, który zdobywał z drużyną ostatnie medale Mistrzostw Polski w 2003 roku. Wiało optymizmem.
MARZEC 2012
Awans do Ekstraligi. Wcześniej, jako sponsor klubu pojawiła się firma ZNLE z Gliwic, firma związana z koleją. Od kilku miesięcy na trasie pomiędzy Gliwicami, a Częstochową kursują Koleje Śląskie – można by rzec, dziecko ówczesnego marszałka – Adama Matusiewicza.
WRZESIEŃ 2012
„Boom” na hokej. Bilety na pierwszy mecz kończą się, w Satelicie spokojnie można stwierdzić nadkomplet. Podczas wcześniejszej prezentacji drużyny zostaje zaprezentowany kolejny kolejowy sponsor – tym razem jako strategiczny.
GRUDZIEŃ 2012
Koleje Śląskie przejmują wszystkie połączenia kolejowe w województwie. Niestety, cała akcja okazuje się klapą. Adam Matusiewicz zostaje ogłoszony winnym całej sytuacji i wkrótce potem przestaje być Marszałkiem województwa Śląskiego.
LATO 2013
Powoli wychodzi na jaw, że jednak nie będzie „7 tłustych lat”, a ostatnie dwa były jedynie snem, z którego pora się obudzić.
Jak jest teraz, każdy widzi. Czy dało się temu zapobiec? Myślę, że dałoby się, przynajmniej w jakiejś części. Skoro przez prawie 7 lat dało się egzystować w lidze nie nadwyrężając klubowego budżetu, to dlaczego nie dałoby się zrobić tego samego w najwyższej klasie rozgrywkowej?
Dlaczego od zeszłego sezonu na biletach nie widać nazw sponsorów, którzy pojawiali się za czasów pierwszej ligi? Zdaje się, że klub zbytnio zaufał opiece ówczesnego marszałka. Niestety, po zmianach politycznych przestało to mieć znaczenie. Na letniej konferencji, która została zwołana przez klub w celu wyjaśnienia wszystkich plotek, które pojawiły się w tym czasie m. in. na forum dowiedzieliśmy się, że jeden z głównych sponsorów zrezygnował ze sponsorowania klubu już w styczniu. Przeszkodą miał być źle opracowany biznesplan. Postanowiono, żeby nie obklejać koszulek w celu zakrycia reklam starego sponsora. Raz, żeby nie dawać informacji, że coś złego dzieje się w klubie, a dwa – być może takowy sponsor za jakiś czas wróci do klubu widząc „dżentelmeńską” postawę. Z tego powodu finansowo sezon nie zakończył się w marcu, tylko kilka miesięcy później, jednak na ten okres żadnych zaległości w klubie nie było. Patrząc z perspektywy dnia dzisiejszego, odejściem pierwszego sponsora najprawdopodobniej były wspomniane wcześniej zmiany polityczne.
Moim zdaniem, w tym momencie jedyne o co można mieć pretensje do zarządu to granie „va bank”. W czasie ostatniego lata, kiedy część dużych sponsorów nie postanowiła przedłużać umów można było obrać dwie drogi.
Od razu przerzucić się na tryb „oszczędnościowy”, podobny do tego który obowiązywał w pierwszej lidze jakiś czas temu. Zakontraktować typowo pierwszoligowych graczy z pierwszoligowymi umiejętnościami. W momencie powstania „profesjonalnej” ligi, wiadomo było, że nikt nie zostanie zdegradowany. Mając dwa lata czasu powoli można było tworzyć grono małych sponsorów.
Lub tak jak zostało to zrobione – kontraktować „normalnych” graczy, licząc na pojawienie się sponsorów poprzez dobrą grę. Nasz klub jako pierwszy podpisał umowę o przystąpieniu do rozgrywek Hokej Ligi. Niestety, nie przyciągnęło to żadnego sponsora. Dobra gra także szybko się skończyła, hokeiści zaczęli odchodzić. Takim sposobem zostaliśmy z garstką graczy i wielkim garbem zadłużenia. Atmosfera unosząca się wokół klubu raczej nie zachęca potencjalnych dobroczyńców do zostawienia pieniędzy na ul. Korfantego.
Jakiś czas temu miało odbyć się spotkanie z zarządem klubu w celu omówienia sytuacji i odpowiedzi na pytania. Niestety po meczu w wyznaczonym miejscu pojawiły się całe dwie osoby zainteresowane. Jedna jako redaktor tej strony, druga – pracownik samego klubu. Jak się domyślacie, spotkanie nie doszło do skutku.
Brak sponsorów można wyjaśnić także brakiem umiejętności personalno-biznesowych obecnego zarządu. Brak jest jednak jakichkolwiek chętnych, którzy chcieliby ich zastąpić i próbowali coś zmienić.
Jaka czeka nas przyszłość? Nieciekawa. Miejmy nadzieję, że praca u podstaw – szkolenie młodzieży – będzie się powoli rozwijać. Bo tym teraz wszyscy powinni się zająć. Prawie wszyscy. Kibice powinni pojawiać się w Satelicie, żeby dziękować hokeistom, którzy cały czas mimo wielkich przeciwności wychodzą na lód i grają z herbem GieKSy na piersi.
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami
Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.

Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska
GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Piłka nożna
Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga
Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie, bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.
W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.
Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.
Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.




Dedra
28 września 2014 at 11:06
Put on weight is what the skinny people want to achieve. This includes, running on the treadmill or elliptical,
taking a spin class or swimming. Recently my Weight loss Coach suggested I read the book „The Willpower Instinct”
aufhored by a Health Psychologist Kelly Mc – Gonigal Ph.
Neural scientists hace discovered that human thoughts and reactiions release specific chemicals in the brain.
The common question aong interested parties is „Does it work.