Dołącz do nas

Piłka nożna

(In)Statystycznie po sezonie – klasyfikacje indywidualne

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W poprzednich dwóch częściach analizy raportu InStat zajęliśmy się statystykami drużynowymi. Teraz czas przejść do liczb poszczególnych zawodników. Dziś przyjrzymy się wyróżniającym się wynikom na tle ligi.

Żaden z naszych zawodników nie znalazł się w top-20 pod względem InStat Index. Pierwsze miejsce z wynikiem 260 zajęli Soljic ze Stali Mielec i Kasperkiewicz z Rakowa. W klasyfikacji strzelców w ścisłej czołówce z 10 golami znalazł się Adrian Błąd. Więcej strzelili tylko Sabala (12) i Lech (10), z kolei taki sam wynik osiągnęli jeszcze Grzeszczyk i Kujawa. Wśród najlepszych asystentów ponownie nie mamy swojego przedstawiciela. Po rundzie jesiennej 14. miejsce z 3 asystami zajmował Śpiączka, jednak wypadł poza czołową 20-stkę. W klasyfikacji kanadyjskiej, czyli gole+asysty, Błąd zajął 10 miejsce ex aequo z Adamkiem, Kunem i Gergelem. Obie te klasyfikacje zdominował Ramirez z ŁKS-u. Błąd brał udział przy 23 naszych akcjach bramkowych (aż 68% wszystkich naszych goli), co jest 9. rezultatem w lidze. Jest natomiast zdecydowanym liderem w liczbie oddanych strzałów – uderzał aż 95 razy, a w 36% robił to celnie. W klasyfikacji strzałów w słupek i poprzeczkę znalazło się dwóch naszych zawodników – Lisowski i Anon dwukrotnie obijali obramowanie.

Na 13. miejscu w klasyfikacji pomyłek powodujących stratę bramki utrzymał się Lisowski, który według Instatu przyczynił się do utraty 10 goli. W czołówce podających nie znajdziemy żadnego piłkarza GKS-u, jednak w kluczowych podaniach Błąd zajął 10. miejsce z 63 próbami i 52% skutecznością. Jeszcze wyżej, bo na 3. miejscu, jest w tabeli z podaniami w pole karne. W ,,szesnastkę” przeciwnika zagrywał 308 razy i uzyskał 45% skuteczności. Do klasyfikacji najczęściej dośrodkowujących rzutem na taśmę załapał się Puchacz, który dzięki 68 takim zagraniom ze 26% skutecznością zajął 20. miejsce. W klasyfikacji dośrodkowań w pole karne ze stałych fragmentów gry Błąd ponownie znalazł się na najniższym stopniu podium. Dośrodkowywał 183 razy i osiągnął 54% skuteczności. W tabeli długich podań znaleźli się obaj nasi bramkarze. Warto zauważyć, że choć Pawełek wykopywał piłkę 346 razy, a Baran 208, to drugi z nich robił to aż o 10% skuteczniej. Podania Pawełka trafiały do naszego zawodnika w 71%, a Barana w 81%. W kolejnej tabeli znowu możemy zauważyć nazwisko Adriana Błąda, tym razem nie jest to jednak nic pozytywnego, ponieważ dotyczy ona podań na pozycję spaloną, a Błąd dogrywał tak 6 razy, z kolei wśród zawodników najczęściej łapanych na spalonym znalazła się cała trójka naszych napastników. Śpiączka dał się złapać 17 razy, Woźniak 11 razy i tyle samo Rumin, trzeba jednak pamiętać, że ostatni z nich grał zdecydowanie najrzadziej i jego średnia wyniosła raz na 90 minut, u Śpiączki 0,8, a u Woźniaka 0,6 (u niego z kolei trzeba pamiętać, że sporo grał także na boku pomocy).

Żaden z naszych zawodników nie znalazł się w czołówce piłkarzy najczęściej wchodzących w pojedynki, jeśli jednak ograniczymy się do pojedynków w defensywie, wówczas na 10. miejscu znajdziemy Wojciecha Lisowskiego, a zaraz za nim Bartłomieja Poczobuta (po rundzie jesiennej zajmowali odpowiednio 19. i 20. miejsce). Lisowski wygrał 62% z 331 pojedynków w defensywie, a Poczobut 55% z 327. Wśród najczęściej pojedynkujących się zawodników w ofensywie na 16. znalazł się Bartosz Śpiączka. Z 376 pojedynków wygrał ich 151. Wyżej znalazł się w klasyfikacji pojedynków w powietrzu – brał w nich udział aż 254 razy, co dało 8. miejsce, a wygrał 42% z nich (po rundzie jesiennej zaledwie 36%). Na ostatnie miejsce w top-20 tej kategorii załapał się także Arkadiusz Woźniak – wygrał niemal dokładnie połowę z 208 pojedynków o górną piłkę, z kolei w ilości pojedynków na ziemi na 13. miejscu znalazł się Poczobut. Brał udział w 375 takich pojedynkach, z czego wygrał 62%, co jest najlepszym wynikiem z czołowej 20-stki ligi. W dryblingach na 6. miejscu mamy Tymoteusza Puchacza, który próbował oszukać rywala 161 razy, a w 52% przypadków robił to skutecznie. W odbiorach bezkonkurencyjny był Bartłomiej Poczobut, który podejmował ich próbę aż 164 razy – o 23 więcej, niż drugi w tej kategorii Tront. Dokładnie 100 z jego prób odbiorów było udanych, co dało skuteczność na poziomie 61% – aż 10% więcej, niż po rundzie jesiennej. 8. miejsce zajął Lisowski (125 prób odbiorów, 63% skuteczności), a 11. Błąd (118, 47%).

Żaden z naszych piłkarzy nie znalazł się ani na liście top-20 w straconych piłkach, ani w odzyskanych, ani w przeciętych podaniach. W zbieraniu drugich piłek 11. miejsce zajął Poczobut, który dokonał tego 227 razy, w tym 102 razy na połowie przeciwnika. Spadła liczba jego fauli – po rundzie jesiennej zajmował 3. miejsce w lidze z 47 faulami, a na koniec sezonu zajął 5. miejsce z 65, więc w rundzie wiosennej dopuścił się tylko 18 przewinień. 16. miejsce z 56 faulami zajął Lisowski. Co ciekawe, obaj byli częściej faulowani, niż sami faulowali. Poczobut był 3 najczęściej faulowanym zawodnikiem ligi – był nieprzepisowo zatrzymywany aż 90 razy, z kolei Lisowski został sfaulowany dokładnie raz więcej, niż on sfaulował.

Raport po jesieni
Raport po całym sezonie

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Hokej

GieKSa hokejowym wicemistrzem Polski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ostatnie spotkanie finałowe nie zawiodło nikogo. Obie drużyny prezentowały dojrzały hokej, o czym świadczy fakt, że w regulaminowym czasie gry nie obejrzeliśmy bramek i o tym, która drużyna została Mistrzem Polski, rozstrzygnęła dogrywka. W niej złotego gola zdobył Kaleinikovas zapewniając Re-Plast Unii Oświęcim tytuł Mistrza Polski w hokeju na lodzie.

Świadome wagi spotkania obie drużyny od początku starały się narzucić przeciwnikowi swój styl gry, jednak dobrze w obu ekipach spisywały się formacje defensywne. W 5. minucie Kaleinikovas i Dziubiński sprawdzili dyspozycję Murraya. W odpowiedzi Kovalchuk, który rozgrywał bardzo dobre zawody, dograł do Hitosato, lecz uderzenie Japończyka obronił Lundin. Z upływem czasu częściej przy krążku utrzymywali się katowiczanie, a oświęcimianie próbowali wyprowadzać szybkie kontry. Mimo prób Maciasia, Iisakki, Pasiuta po stronie GieKSy oraz Heikkinena, Ackereda, Denyskina i Dyukova po stronie Re-Plast Unii Oświęcim bramek w pierwszej tercji nie obejrzeliśmy. Natomiast równo z syreną za grę wysokim kijem do boksu kar został odesłany Marklund.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od gry w osłabieniu. Pierwszą minutę dobrze się broniliśmy, ale w drugiej minucie tego osłabienia groźne strzały oddali Sadłocha i Ahopelto, które obronił Murray. Po wyrównaniu sił na lodzie mecz się wyrównał, a obie drużyny grały uważnie w defensywie. W 30. minucie na ławkę kar został odesłany Heikkinen. Podczas okresu gry w przewadze Lundina próbowali pokonać Hitosato i Monto. W ostatnich pięciu minutach drugiej tercji mecz nabrał rumieńców. Najpierw w 36. minucie Marklund trafił w słupek, a w odpowiedzi Heikkinen przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem GieKSy. Dwie minuty później Murray z kłopotami obronił strzał Ackereda. Druga tercja zakończyła się także wynikiem bezbramkowym.

Początek trzeciej tercji należał do GieKSy, ale krążek po uderzeniach Michalskiego i Isakki minął bramkę Lundina, ale podobnie jak to było w poprzednich tercjach, z biegiem czasu mecz się wyrównał. W 50. minucie Murray obronił uderzenia Karjalajnen, Kowalówki i Sołtysa. Podobnie jak dwie poprzednie tercje, również trzecia zakończyła się wynikiem 0:0, a zatem o tytule Mistrza Polski rozstrzygnęła dogrywka.

Dogrywkę rozpoczęliśmy od dwóch niewykorzystanych sytuacji.  Najpierw bliski pokonania Lundina był Koponen, a chiwlę później po uderzeniu Iisakki krążek minimalnie minął oświęcimską bramkę. W odpowiedzi Ackered trafił w obramowanie naszej bramki. Sytuacja ta była jeszcze sprawdzana na wideo.  W 66. minucie groźnie strzelał Ackered, a chwilę później Murray uprzedził Sadłochę, który znalazłby się w sytuacji sam na sam. O tytule Mistrza Polski zdecydowała sytuacja z68. minucie, kiedy Kaleinikovas strzałem po dalszym słupku pokonał Murraya.

GKS Katowice – Re Plast Unia Oświęcim 0:1 (0:0, 0:0, 0:0 d. 0:1)

0:1 Mark Kaleinikovas  (Elliot Lorraine) 66:21

GKS Katowice: Murray, (Kieler) – Delmas, Kruczek, Bepierszcz, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Iisakka, Monto, Lehtimaki – Wanacki, Cook, Smal, Michalski, Marklund – Lebek, Chodor, Hitosato, Maciaś, Kovalchuk.

Re-Plast Unia Oświęcim: Lundin, (Kowalówka R.) – Dyukov, Jakobsons, Sadłocha, Dziubiński, Kaleinikovas – Valtola, Uimonen, Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuska, Ackered, Kowalówka S., Lorraine, Denyskin – Noworyta, Łukawski, Wanat, Krzemień, Sołtys.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Każdy popełnia jakieś błędy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu konferencji prasowej po remisie 2:2 z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą.

Rafał Górak: Dobry wieczór. Niewątpliwie, mecz jakby o dwóch historiach i nad tym ubolewam, bo wydaje mi się, że gdyby nas było po równo, to wyjechalibyśmy stąd z trzema punktami. Wyjeżdżamy z jednym punktem i również, wydaje mi się, należy to w jakiś sposób przyjąć. Wszelkie złości i wszelkie jakieś trudności trzeba wystudzić, schować dzisiaj do kieszeni i zabrać punkt z trudnego terenu. Po prostu przeanalizować spotkanie, w czwartek już kolejne i trzeba, wydaje mi się, pozytywnie nastawiać na to, co przed nami. Niestety, każdy popełnia jakieś błędy, myśmy się ich nie ustrzegli. Ta czerwona kartka, podyktowana oczywiście słusznie, to błąd naszego zawodnika, no i cóż zrobić. Nie jestem od tego, aby go ganić, wprost przeciwnie, zawsze będę zawodników podnosił na duchu i w jakiś sposób rozumiał emocje. Szkoda, bo wydaje mi się, tak jak powiedziałem na początku, że wyjeżdżalibyśmy stąd z trzema punktami. 

Pytanie: Ten mecz pan traktuje jako wygrany jeden punkt, czy jednak mimo wszystko przegrane dwa, biorąc pod uwagę tę pierwszą połowę? 2:0 wynik, praktycznie czerwona kartka już w doliczonym czasie, ale patrząc stricte na statystyki z całego meczu, to GieKSa powinna się cieszyć z tego, że wywozi stąd jeden punkt. Czy tym spotkaniem Dawid Kudła troszeczkę odkupił winy ze spotkania z Odrą Opole?

Górak: Sumarycznie, gdyby zobaczyć, to tak, jak mówię: gdyby mówić tylko o samej grze i o samej historii tego spotkania to wydaje mi się, że grę mieliśmy pod kontrolą, w szczególności, że prowadziliśmy 2:0 do przerwy. Jeżeli utrzymalibyśmy równowagę, osobową wydaje mi się, że nie udałoby się rywalom zdobyć dwóch bramek, a wydaje mi się, ze my byśmy cały czas dążyli do tego, by strzelić kolejną. To jest finał tych dywagacji, po prostu przyjmuję ten punkt, biorę go na klatę, bo zdaję sobie sprawę, że statystyki całego meczu po stracie zawodnika leciały na łeb, na szyję i na pewno tutaj należy podkreślić dominację Termaliki i to, że stwarzała sytuację, że było bardzo, bardzo groźnie. Dawid dzisiaj zagrał bardzo dobre spotkanie, ja nie winiłem go z punktu widzenia zero-jedynkowego za to spotkanie z Odrą, myśmy tam też zawalili w innych aspektach. Tam nie było akurat tej bezpośredniej winy Dawida, a dzisiaj bronił bardzo dobrze i na pewno to był jego dobry występ. Bierzemy ten punkt z pokorą, nie cieszymy się i nie jest to dla nas jakaś wielka sprawa, ale tez nie popadamy w jakiś smutek. Po prostu skończyło się remisem i taki jest stan faktyczny. 

***

Marcin Brosz: Oglądaliśmy naprawdę emocjonujące widowisko i to tak naprawdę od pierwszej do ostatniej minuty, aż szkoda, że się skończyło. Patrząc na przebieg meczu, graliśmy z jednym z zespołów, który aspiruje do tego, by w przyszłym sezonie występować w Ekstraklasie. To, co łączy ten mecz i poprzedni, to mieliśmy dużo sytuacji bramkowych z meczu, i to strzałów groźnych, i to stwarzanych takich groźnych sytuacji. Bardzo dużo. To, co podkreślam, posiadanie piłki, tak chcemy grać. Wiadomo, na końcu jest ta najważniejsza rubryczka: bramki i jedna droga: tu trzeba konsekwentnie pracować nad wykończeniem, bo widać, że jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, natomiast ta finalizacja to jest praca na treningach. Widać progres, natomiast to nie jest tak, że z treningu na trening będzie tak łatwo wykonywany, więc to jest moment, nad którym pracujemy. Podsumowując: ciekawe widowisko, dużo emocji, dużo pojedynków jeden na jeden, to co kibice lubią. Do końca mecz trzymał w napięciu i w emocjach. 

Pytanie: Po pierwszej połowie wydawało się, że trudno wam będzie wrócić do gry. Było 2:0, po przerwie przejęliście inicjatywę. Bramka w 93. minucie, daje dużo radości, czy niedosyt zostaje?

Brosz: Wartość dodana, to to, że po raz któryś do końca gonimy, wierzymy w to, że jesteśmy w stanie odwrócić wynik meczu i tu widać, że jest duży progres. Ta pierwsza połowa, przegrywaliśmy 2:0, te bramki… Też wiemy, jak padały, jakby je wziąć, ten mecz był bardzo dobry, z jednej i drugiej strony. Naprawdę to było dobre widowisko na dobrym poziomie. Były te sytuacje, których musimy zdecydowanie unikać, i pierwsza i druga bramka. Oczywiście, to nas nie usprawiedliwia. Podział punktów, i my i GKS walczyliśmy o trzy, nie rozpatrywałbym w tych kategoriach. Dla nas jest ważne to, że po raz kolejny z zespołem, który walczy o najwyższe cele, byliśmy w stanie i nawiązać na boisku bardzo równą walkę, jak również udało nam się strzelić dwie bramki. Mieliśmy sytuację na zdobycie kolejnych.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga