Piłka nożna
Klasyczna rozsypka w 11 minut
Po meczu GieKSy z Bełchatowem – jak i innymi dobrymi meczami w ostatnim czasie – ostrzyliśmy sobie zęby na mecz z również rewelacyjnie spisującą się Sandecją Nowy Sącz. Katowiczanie nie strzelali wcześniej może zbyt wielu bramek, ale raz potrafili ukłuć rywali, sami bramek nie tracąc. Nowosądeczanie również w ostatnich dwóch pojedynkach gola nie stracili.
Trener Jerzy Brzęczek dokonał jednej wymuszonej zmiany – pauzującego za żółte kartki Olivera Prażnovskyego zastąpił wracający po karencji Łukasz Pielorz. W barwach Sandecji mogliśmy oglądać m.in. byłego piłkarza GieKSy – Wojciecha Trochima.
Już w szóstej minucie Sandecja miała pierwszą okazję do zdobycia bramki, ale po dośrodkowaniu Szarka z prawej strony Małkowski strzelił nad poprzeczką. W 12. minucie po długim podaniu Kamińskiego w niezłej sytuacji znalazł się Bębenek, ale za bardzo uwikłał się w dryblingi i ostatecznie trafił wprost w ręce Radlińskiego. W 19. minucie faulowany w polu karnym rywali był Bębenek i sędzia Mariusz Złotek podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Grzegorz Goncerz, ale Radliński wyczuł jego intencje i obronił jedenastkę. W 26. minucie bardzo groźne zaatakowała Sandecja, prawą stroną wszedł w pole karne Dudzic, ale po strzale jednego z jego partnerów świetnie zablokował piłkę Czerwiński. Dwie minuty później Trochim zaatakował prawą stroną, wystawił Małkowskiemu na 16. metr, jednak zawodnik nieczysto trafił w piłkę. W 32. minucie Bębenek świetnie zacentrował w pole karne, ale za bardzo pod piłkę podszedł Frańczak i strzelił obok słupka. Trzy minuty później Bębenek wywalczył rzut wolny, z 25 metrów uderzał Duda – strzał był niezły, ale piłka poszybowała tuż obok okienka bramki gospodarzy.
Po przerwie już w pierwszej akcji bardzo groźnie Kamińskiego przyatakował Trochim. Było duże ryzyko zmiany, ale Kamyk po chwili wrócił na boisko. W 49. minucie fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Pielorz, a Flis ratował faulem tuż przed polem karnym. Z wolnego uderzał Trochim, ale kapitalnie obronił Kuchta. Po kilku minutach głową w polu karnym zagrywał Trochim, trafił w rękę Kamińskiego, a sędzia podyktował tym razem jedenastkę dla Sandecji. Skutecznym egzekutorem okazał się wprowadzony po przerwie Arkadiusz Aleksander. Dwie minuty później było jeszcze gorzej. Po bójce czerwoną kartkę ujrzał Czerwiński i musiał opuścić boisko. Kilka minut później źle odgrywał do bramkarza Frańczak, po czym faulował rywala w polu karnym, a Aleksander znów trafił do siatki. Po kolejnych trzech minutach Dudzic zagrał w centrum pola karnego, a tam tylko wystawił nogę Aleksander i skompletował w 11 minut klasycznego hat-tricka. Od tego momentu nie można było liczyć na nic wielkiego. Tak duża strata plus gra w osłabieniu spowodowała stratę nadziei na cokolwiek. W doliczonym czasie gry Aleksander po dośrodkowaniu z prawej strony zdobył czwartego gola.
Do przerwy można było mieć nadzieję na dobry wynik, bo mecz był wyrównany. Rzutu karnego nie wykorzystał Goncerz, a można było przecież prowadzić do przerwy. Po przerwie wszystko się klasycznie rozsypało. Dwa szybkie karne i czerwona kartka spowodowały, że mecz został przegrany w kilka minut. W dziesiątkę GieKSa nie była już w stanie odrabiać strat, a zmiany niewiele wniosły. Czasem tak się układa w piłce, że jedno dwa zdarzenia decydują o losie całego meczu. Tak było i teraz. Pozostaje nam tylko liczyć na dobre występy w kolejnych meczach… A Aleksander – jak Grzegorz Goncerz z Tychami w poprzednim sezonie – zaliczył klasycznego hat-tricka, czym rozłożył GieKSę na łopatki…
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu z Rakowem
Mecz z Rakowem był ostatnim w tym roku. Teraz… święta. I Nowy Rok. Trzech Króli i turniej halowy w Spodku. I zleci jak z bicza strzelił, gdy 30 stycznia zagramy z Zagłębiem Lubin. Wracamy jeszcze na chwilę do Częstochowy i zamykamy temat Rakowa.
1. Na mecz pojechaliśmy w dwuosobowym składzie plus Mariusz przyjaciel redakcji. Miał jeszcze pojechać Flifen, ale laptop mu się zepsuł. No i nauki dużo ma. Więc jak już skończy tę medycynę, to uderzajcie do niego. Będziecie mieli pewność, że gdy inni się obijali i na mecz jeździli, on siedział z nosem w książkach 😉
2. Do Częstochowy jest rzut beretem, więc jechaliśmy niecałą godzinkę. Dobrze, że na koniec nam nie przypadł w udziale jakiś Białystok… Ale uwaga, uwaga – tam pojedziemy już za dwa miesiące.
3. Stadion Rakowa wiadomo – nie jest z tej epoki nowych obiektów, choć i tak swego czasu go rozbudowano. Dlatego jest to raczej takie boisko, otoczone trybunami. Mówi się o nowym, obiekcie i mówi, ale na razie cisza.
4. Dlatego długo nie mogliśmy go wypatrzeć, choć byliśmy już przecież przy linii tramwajowej. Dopiero w ostatniej chwili ujrzeliśmy jupitery, a za moment byliśmy już pod obiektem.
5. Jakoś tak się złożyło, że byliśmy bardzo wcześnie, bo przed 15:30, kiedy wydawali akredytacje. Więc musieliśmy chwilę postać pod kasą i poczekać na swój moment. Wszystko odbyło się sprawnie.
6. Widzieliśmy nawet rakowskiego rycerza, który przyszedł do pracy, ale jeszcze po cywilu.
7. Mając tyle czasu… nie za bardzo wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Jedno jest pewne, ja byłem bardzo głodny, więc w planie miałem obowiązkową kiełbasę, na której to poszukiwania wkrótce wyruszyliśmy.
8. Zanim jednak to nastąpiło, pokręciliśmy się trochę w okolicach sali konferencyjnej. Przywitaliśmy się także z Wojciechem Cyganem, który stał przy wejściu i wkrótce witał przybyłą drużynę gości. My też mogliśmy – dzięki infrastrukturze stadionu – ten przyjazd naszym pięknym zielonym autokarem, oglądać.
9. Nie zabrakło czułych powitań, choćby z Adrianem Błądem, czyli takim „synem” prezesa Wojtka. Przytulili się na to powitanie, jako że było dużo czasu przed meczem, atmosfera była bardzo sympatyczna. Bój miał się rozpocząć wkrótce.
10. My tymczasem poszukiwaliśmy kiełbasy. Obeszliśmy trybuny, co nie było trudne, bo byliśmy tak jakby na zewnątrz stadionu. Miła pani nas kilka razy wpuszczała i wpuszczała ze strefy gastronomicznej. Ogólnie te przejścia za trybunami są jakieś takie klimatyczne. W dobie faktycznie tych nowych stadionów te takie stare, polskie, mają w sobie coś z nostalgii.
11. Jako że kiełby się dopiero piekły, postanowiliśmy uraczyć się innymi trunkami, w tym ja herbatką. I tak sympatycznie oczekiwaliśmy na strawę.
12. Kiełbaska za 25 złotych, z ogórkiem kiszonym. Bardzo dobra, byłem mega głodny, więc była jak znalazł. Od razu humor się poprawił i liczyliśmy, że nie będzie to najlepsza rzecz, która nas spotkała przy Limanowskiego, ale jedna z najlepszych.
13. Udaliśmy się na sektor prasowy, a Misiek na murawę. To, co było też bardzo dobre, to że w przeciwieństwie do lutowego spotkania było po prostu relatywnie ciepło. Znaczy relatywnie bardzo ciepło. Wtedy wymarzliśmy solidnie, bo nie dość, że było po prostu zimno, to jeszcze ciągnęło spod trybuny, bo są te kratki metalowe jako podłoga, a pod trybuną nie ma nic.
14. Zajęliśmy miejsca. Początkowo w rzędzie ze studenckimi stolikami, ale tam było bardzo ciasno, więc przenieśliśmy się rząd wyżej – już bez stolików, ale z szerszym przejściem. Nie było dla mnie w tym kontekście problemem trzymanie laptopa na kolanach.
15. Za to podłączenie do kontaktu przypomniało traumę ze stadionu ŁKS. Wtyczka nie chciała wejść, ale cudem udało się ją wepchnąć. Potem cała operacja z przeciąganiem kabla pod trybuną, trzymając go przez te małe dziurki w podłodze. Uff, udało się. Nikt o kabel nie zahaczy.
16. No i rozpoczął się mecz. Widoczność z tak niskich trybun jest oczywiście średnia. Jeszcze na połowie, na wysokości której jest prasówka, jest spoko. Ale po drugiej stronie trzeba by było mieć sokoli wzrok, by wszystko dobrze identyfikować.
17. Prezenty kibicom rozdawał Święty Mikołaj. Co ciekawe miał on akredytację. Na której było napisane, że jest to Święty Mikołaj, a jako redakcja Biegun Północny.
18. Kibice gości wypełnili sektor gości. Przez cały mecz głośno dopingowali, urządzili też baloniadę ze świąteczną piosenką, a na koniec, jak za starych czasów zaśpiewali Wesołych Świąt. Może w bardzo dawnych czasach taka tradycja była (nie wiem), ale ja pamiętam, że pierwszy raz coś takiego miało miejsce w którąś Wielką Sobotę, zdaje się w 2001 roku. Podczas bardzo śnieżnego meczu z Amiką. Ale mogę się mylić, co do szczegółów.
19. GieKSa w pierwszej połowie była nieco lepsza i miała więcej sytuacji. Niestety nie wykorzystaliśmy żadnej. W drugiej po zmianach Raków się rozpędził i w końcu strzelił upragnionego gola.
20. Po meczu udaliśmy się na konferencję prasową. Gospodarze zapewnili kapuśniak. Od kiełbasy minęło już trochę czasu, więc również było to bardzo miłe. Gorąca, treściwa zupka w oczekiwaniu na konferencję miała wynagrodzić smutek po porażce.
21. Najpierw wypowiedział się trener Górak. Potem oczekiwaliśmy na trenera Papszuna i jakieś dziwne sceny się działy przed salą, że aż pracownik Rakowa notorycznie zamykał drzwi. Jakieś były krzyki i huki. Wydawało się, że to trener Rakowa krzyczy, żeby go wypuścili w końcu do tej Warszawy. Ale nie. Marek Papszun był w tym czasie na murawie i udzielał wywiadu dla Ligi Plus Extra.
22. Po konferencji oczywiście chwila na sali, żeby na stronie pojawiła się relacja z wypowiedzi trenerów oraz galeria zdjęć. Pół godzinki posiedzieliśmy, aż udaliśmy się w drogę powrotną.
23. Kulturka jest, więc wychodząc rzekłem do Marka Papszuna „do widzenia” i sympatycznie, z uśmiechem odpowiedział. A wychodząc z klubu spotkałem Marka Ameyawa i ten młody człowiek bardzo kulturalnie sam powiedział „do widzenia”. Milusio.
24. Ogólnie cały wyjazd bez większej historii. Krótki. Mecz przegrany. Do Rakowa nie ma się, o co przyczepić, wszyscy mili, uśmiechnięci. Kiełbasa dobra, rzecznik sympatyczny. Wojciech Cygan witający starych znajomych.
25. „Do zobaczenia na Narodowym” – powiedział rzecznik, gdy się z nami żegnał. Nic dodać, nic ująć. Miejmy nadzieję, że 2 maja się ponownie zobaczymy. Bierzemy w ciemno.
26. Wesołych Świąt!


















Gregi
9 kwietnia 2016 at 18:23
Amen.
lukasz
9 kwietnia 2016 at 20:32
mecz ulozyl sie zle, bo moglo bys w druga strone podobnie ale nie ma co gdybac wynik jest jaki jest, glowy do gory i mobilizacja na kolejny mecz. GKS !!!